niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 12.

Po kilku postojach na światłach, wyjechałyśmy z miasta. Ewa dość szybko jechała, ale to było dozwolone, ponoć na niemieckich autostradach wolno jechać tyle km/h, ile się chce. 
Agata wyciągnęła cukierki z torebki, a Oliwia i Sara naturalnie szybko zadbały o to, żeby zaraz znikły. 
Ja nałożyłam słuchawki na uszy i puściłam sobie piosenkę Pink Floyd - Paintbox. Zawsze ją uwielbiałam, to po prostu coś magicznego, ta piosenka ma coś w sobie. 
Rozmowa zbytnio się nie kleiła, wszystkie jeszcze byłyśmy nieco śpiące. Ja utonęłam w myślach, słuchałam muzyki i rozmyślałam o wszystkich ostatnich wydarzeniach. 
Oczywiście również o wczorajszym spotkaniu z Reusem. Był bardzo miły i przyjacielski, tylko ta panna Bieler mnie nieco wkurzyła. Wyglądała na lanserkę, jakich było pełno w moim otoczeniu w Warszawie. Dyskoteki były ich całym życiem. No i oczywiście kosmetyki do makijażu! 
Ale jeśli Marco chciał być z nią, to proszę bardzo. Ja się z nim umówiłam na koleżeńskie spotkanie, mogłabym być jego dobrą koleżanką, ale nie partnerką. Mnie wciąż zależy na kimś innym... i nie mogę się uwolnić od rozmyślania o tej osobie, mimo, że mnie skrzywdziła... Jakie to chore. 
Wpatrywałam się tępo w drogę. Jechałyśmy dosyć prędko. Oczy nagle zaczęły mi się kleić, zaczynałam tak jakby przysypiać, ale tak naprawdę wcale nie usnęłam, nawet na moment, tylko siedziałam z przechyloną głową w bok i zamkniętymi oczyma. Wyłączyłam muzykę i odstawiłam słuchawki. 
I nie zdawałam sobie sprawy z upływającego czasu. 
- Lidka! Wstawaj! Postój robimy - otworzyłam powieki, zauważyłam, że to Ewa mną potrząsa.
- Gdzie jesteśmy? - wymamrotałam. 
- Na przedmieściach Hannoveru - powiedziała. - Chodź rozprostować nogi! 
Wywlokłam się z auta, Agata już spacerowała z dziewczynkami. Zatrzymałyśmy się na stacji benzynowej. Ewa zatankowała samochód, gdy zapłaciła, powiedziała, że pójdziemy teraz coś przekąsić ciepłego i jedziemy dalej, żeby zdążyć na mecz. 
Zatem poszłyśmy do baru stojącego obok, każda z nas skonsumowała szybko zapiekankę. 
Sarę to aż trochę zemdliło, ale Oliwia nawet się nie skrzywiła. Obie umorusały twarze keczupem... 
Parsknęłam śmiechem, i zdążyłam pobiec jeszcze do łazienki. Gdy wróciłam do auta, wszystkie już się usadowiły i czekały na mnie. 
- Dobra, ruszamy dalej - powiedziała Ewa. 
- Mam nadzieję, że się nie spóźnimy - powiedziała Agata - nie chcę stracić ani minuty z tego meczu!
- Ja też! Ja też! - wtórowała jej Oliwia. 
- Jaki wynik obstawiacie? - zapytała Ewa. 
- 2:1 dla Borussii? - odezwałam się.
- Żartujesz? - zaśmiała się Agata - przecież ta Hertha to druga liga, na pewno będzie więcej! 
- Oni nie tak całkiem dawno byli w pierwszej, Łukasz mówił, że słabi nie są - powiedziała Ewa. - Grał tam, więc on dobrze wie. 
- Okej - odparła Agata. - Ale się objadłam, ta zapiekanka była stanowczo dla mnie za duża. 
- Ja zjadłam taką samą i nie czuję się objedzona - powiedziała ze zdziwieniem Ewa. 
- Oby poszło w piersi - powiedziała ze śmiechem Agata.
- Oby! - przyznała jej rację brunetka. 
Jeszcze podjechałyśmy trochę... i w końcu znalazłyśmy się w stolicy Niemiec. 
- Dasz radę dotrzeć do tego stadionu? - zapytałam. 
- Na pewno - uspokoiła mnie Ewa - mam jeszcze mapy, a poza tym zawsze można kogoś o drogę spytać. Będzie dobrze. 








*** 








Zajęłyśmy miejsca w sektorze dla rodzin piłkarzy. Jakoś udało nam się dostać na stadion Herthy Berlin, miejscowej drużyny. 
Zrelaksowane siedziałyśmy i chrupałyśmy popcorn, obserwowałyśmy żółto-czarnych trenujących, no tak, już tylko dwadzieścia minut zostało do rozpoczęcia meczu. 
Nagle Łukasz podbiegł do naszego sektora, za nim oczywiście zakradł się Kuba. 
- Hej! - zawołał Łukasz - jak tam? 
- A fajnie - powiedziała Ewa. - Mam nadzieję, że się postaracie i wygracie!
- Damy z siebie wszystko - obiecywał Kuba - a jak wygramy, to wyjdziemy gdzieś to uczcić? 
- Będziecie mogli? - zdziwiła się Agata - nie wracacie od razu po meczu do Dortmundu? 
- Nie - powiedział Łukasz - dopiero jutro, mamy już hotel zarezerwowany. Więc jeżeli trener pozwoli, to...
- Jeszcze nie wiadomo kto wygra, mecz dopiero za dwadzieścia minut - odezwałam się. 
- Słyszeliście? - zawtórowała mi Ewa - jeszcze nie było meczu, a wy tylko o piciu myślicie! 
- Meetingi AA czekają - powiedziała Agata. 
- Na litość boską, odpuśćcie - powiedział błagalnym głosem Łukasz. 
Kuba i Łukasz rozmawiali z żonami, a ja obserwowałam resztę trenujących chłopaków. Trenera nigdzie wypatrzyć nie mogłam. Zauważyłam Mario i Marco trenujących we dwójkę na uboczu, a Mitchell stał na bramce i raz po raz bronił strzały chłopaków. Bramkarz może i był z niego dobry, ale osobą był beznadziejną. Chcąc nie chcąc, zaczęłam się w niego wpatrywać jak sroka w gnat... 
- Ej! Mario! Marco! - pokrzykiwania Łukasza wyrwały mnie z rozmyślań. - Chodźcie tutaj, odetchnijcie trochę! 
- Nie widzisz, że trenujemy? - odkrzyknął Mario. 
- Ślepi nie jesteśmy - wtrącił się Kuba. - Marco, chodź, Lidia tęskni! 
Ku mojemu bezbrzeżnemu zdziwieniu, Marco od razu zostawił piłkę i zaczął biec w kierunku naszego sektora, Mario powlókł się za nim. 
- Ja nic takiego nie powiedziałam! - syknęłam trochę zła do Kuby - nie okłamuj ludzi! 
- No co, no co... - zaśmiał się Kuba. 
Pokręciłam tylko głową. Mario i Marco podbiegli do sektora, Marco nie miał zbyt szczęśliwej miny... 
- Cześć, dziewczyny - odezwał się Mario. 
- Marco, a co Ty taki smutny? - zapytała Agata. 
Marco tylko westchnął głęboko, w jego oczach był wyraźny smutek. 
- Właśnie, coś się stało? - zapytałam. 
- Mój ostatni mecz z Mario w barwach Borussii - powiedział smutnym tonem. 
- Marco, proszę - próbował go pocieszyć Mario - jeszcze w drużynie narodowej sobie pogramy... 
- Rzadko to będzie - skrzywił się Marco. 
- Jak on mógł, ten Mario... - pomyślałam. - Dlaczego on to zrobił?! 
Poczułam lekką złość na Goetze, że tak postąpił. Marco naprawdę cierpiał z tego powodu, widać to gołym okiem. Z tego, co już zdążyłam się dowiedzieć, Mario i Marco byli jak bracia. Nierozłączni na boisku i poza nim. Tylko pozazdrościć takiej przyjaźni. 
- Och! Proszę cię! Tylko mi tu nie płacz - jęknął Mario. 
- Wcale nie płaczę - usłyszałam Marco, który jednak zaraz schował swoją buźkę na klatce piersiowej swojego przyjaciela. 
- A wy co?! - usłyszeliśmy nagle wszyscy trenera. - Na pogaduszki umówcie się po meczu! 
- Już idziemy - odkrzyknął Kuba. 
Cała czwórka posłusznie pobiegła z powrotem na boisko, jak nakazał im szkoleniowiec. 
Niedługo w końcu rozpoczął się mecz. Oglądałam z zapartym tchem... 
Był niesamowity. Borussia do przerwy już prowadziła 4:0. Gole strzelili : Robert, dwa razy Kuba oraz Marco. A co ciekawe, Marco, gdy strzelił gola, posłał buziaka w stronę naszego sektora...  Jednak za nami siedziało jeszcze wielu innych kibiców BVB, więc to mogło być  do wszystkich fanów żółto-czarnych. 
Wątpię, żeby posłał go tylko do mnie. Bo niby czemu? 
Nie zaprzątałam sobie tym głowy więcej. Po przerwie piłkarze Borussii Dortmund dobili jeszcze miejscową drużynę, ustalając wynik meczu na 7:1. 
Marco skompletował hat-tricka, a siódmą bramkę zdobył Mario.
Byłyśmy bardzo zadowolone. Wychodząc ze stadionu, Ewa powiedziała : 
- No to teraz będziemy musiały ich odprowadzać do hotelu. 
- A może ich trener nie puści? - zasugerowała z nadzieją Agata.  
Ewa i Agata wzięły swoje córki na ręce, ja stałam z nimi, czekałyśmy przed wyjściem ze stadionu aż wyjdą żółto-czarni. 
W końcu wyszli wszyscy razem, z trenerem na czele. 
- Dobrze, chłopaki - zabrał głos trener. - Skoro tak pięknie zagraliście, to macie czas dla siebie, ale o 21 wszyscy w hotelu! Żeby nie było - powiedział. - Jutro o 9 wyjeżdżamy z powrotem do Dortmundu. 
- Ale fajnie! - Łukasz ucieszył się jak nastolatek, któremu powiedziano, że lekcje zostały skrócone. 
- Ja tam wracam teraz do hotelu, nie chce mi się nigdzie szwendać... - powiedział Robert. 
- Ja tak samo - powiedział Nuri. 
- Ej, dziewczyny, chodźmy na lody - powiedział Kuba do nas. 
- Taa, lody... - zaśmiał się Sebastian. 
- Błagam, tylko nie przesadzajcie - powiedział trener - ja was na tyle dobrze znam, że wiem, co naprawdę chcecie spożyć! 
Jedni piłkarze razem z trenerem poszli do hotelu odpoczywać, jeszcze kilku innych poszło w swoją stronę a ja razem z dwiema rodzinami poszłam do najbliższego baru szybkiej obsługi. Trochę dziwnie się czułam. Trochę jak piąte koło u wozu... 
Oliwia i Sara naturalnie zachwycone, bo obie uwielbiały fast food. Zajęły się jedzeniem frytek i siedziały cicho, natomiast Łukasz i Kuba kupili sobie po piwie i próbowali też nas do tego nakłonić. 
- Ja nie chcę - powiedziała Agata. 
- Ja też nie - powiedziała Ewa.
- Nie mówcie, że dziś będziecie wyjeżdżały z powrotem - powiedział Kuba.
- Nie, pójdziemy sobie pokój wynająć i do jutra poczekamy - powiedziała Ewa - nie mam już dziś siły prowadzić auta. 
- Lidia, może Ty chluśniesz z nami? - zapytał Łukasz. 
- E tam... - mruknęłam. 
- Nie zatrujesz się! Postawię Ci - powiedział Łukasz i za chwilę wrócił z dużą szklanką wypełnioną złotym napojem. 
- Za zwycięstwo! - uśmiechnął się do mnie Kuba. 
- Jeszcze Lidię rozpijacie - powiedziała Agata. 
- Jest pełnoletnia - powiedział Łukasz. 
- Te niemieckie piwo to nawet niczego sobie - przyznałam. 
- No widzisz - Łukasz uśmiechnął się do mnie. 
- Obyś tylko za bardzo się w nim nie rozsmakowała - zastrzegła Ewa.
- Ma wakacje, niech sobie poszaleje dziewczyna - zaśmiał się Kuba. 
- Mamo! Chcę jeszcze frytek! - odezwała się Sara. 
- Brzuszek Cię rozboli, kochanie - powiedziała Ewa.
- Nie rozboli! - powiedziała Sara. 
- Wystarczy na teraz... - powiedziała Ewa.
- Matka, przesadzasz - powiedział Łukasz - córeczko, zaraz Ci przyniosę frytki, przy mnie z głodu nie umrzesz. 
Sara zaraz faktycznie otrzymała nową porcję frytek, a ku rozpaczy Ewy Łukasz kupił jeszcze córce Pepsi. 
- A co! Niech też opije zwycięstwo - powiedział pogodnie Łukasz. 








*** 







Zbliżały się godziny wieczorne. Kuba postanowił iść już do hotelu, i nieco odetchnąć...
- Łukasz, wracamy? - zapytał Kuba przyjaciela.
- Ja to jeszcze przeszedłbym się trochę po okolicy - powiedział Łukasz. 
- Okej, to zobaczymy się w hotelu - powiedział Kuba. - Agata, odprowadzicie mnie z Oliwią? 
- Pewnie! - zawołała szybko Oliwia. 
- To my idziemy - powiedziała Agata - Ewa, jak wy będziecie sobie jeszcze spacerować, to my z Oliwią poczekamy w hotelu chłopaków na was. Potem przyjdziecie, okej? 
- Dobrze, to potem pójdziemy coś wynająć - powiedziała Ewa. 
- Miłego spacerku - powiedział Kuba i wziął córkę na ręce, po czym cała trójka opuściła bar, Łukasz szybko dopił swój browar i również wyszliśmy, we czwórkę. 
Ufałam, że Łukasz zna tę okolicę, w końcu kiedyś grał w Hercie i mieszkał tu w Berlinie. 
Poszliśmy do pobliskiego parku, spacerowaliśmy sobie alejkami, i rozmawialiśmy o dzisiejszym meczu. 
- To teraz wolne do sierpnia - powiedział Łukasz. 
- Zanudzisz się - powiedziała Ewa. 
- Trzeba pomyśleć o jakimś wyjeździe na wakacje - powiedział Łukasz - trzeba może zebrać większą bandę? 
- A czemu nie - powiedziała Ewa - w grupie bezpieczniej. Lidia, a czemu Ty słonko nic nie mówisz? 
- A nie wiem - westchnęłam.
- Nie mów, że myślisz o... 
- Nie, nie myślę o Mitchellu... chociaż czasami... 
- Niedobrze - pokręciła głową Ewa. 
- Ale i tak moje życie się polepszyło - przyznałam. 
- Wiadomo! - powiedział Łukasz - tak się cieszę, że ci pomogliśmy. 
Zrelaksowana szłam z moimi wybawcami alejką. Nagle moje szczęście prysnęło, gdy zobaczyłam... 





_____________________ 




Jak Wam się podoba? Mi nawet, nawet, ale wielkiego szału nie ma ;) 
Czekam na szczere opinie i komentarze! :> 
Następny rozdział dodam, kiedy będzie z 18-19 komentarzy, chociaż jak najbardziej może być ich więcej, nie obrażę się ;> 


Pozdrawiam ciepło, Sylwia :* 


28 komentarzy:

  1. Naprawdę świeetny :) Szału nie ma ?! Przepraszam ,że to pisze ale chyba musisz puknąć się w główkę .;) ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jak dla mnie szał jest i to na maksa ;DD genialny rozdział ! no nie wiem co mogę więcej napisać, brak słów ;)
    ale przerwałaś w takim momencie że ...! w głowę będę zachodzić co tam zobaczyła ?!
    czekam niecierplwie na następny !

    pozdrawiam <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!
    Wydaje mi się, że zobaczyła tam swoją ciotkę, ale nie wiem, ozbaczymy :)
    zapraszam do mnie
    http://wwwkochamcieborussiodortmund.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, jak to świetnie napisałaś. Tak inaczej. Teraz nie da mi spokoju myśl kogo tam zobaczyła. Nie da mi to spać xd Niesamowity rozdział.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Szał jest ! Cudownie piszesz :) czekam na kolejny rozdział . :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurwa mac no czy ty zawsze bedziesz pierdolic w stylu 'Mój ostatni mecz z Mario w barwach Borussii' 'przyjaciele na zawsze' KURWA NO! to robi sie nudne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, może Ci sie to nie podobac ale chyba mozna bylo troszke kulturalniej?

      Usuń
    2. W takim razie, jak się nie podoba, to nie czytaj, ja nikogo nie zmuszam!

      Usuń
  7. Niee musiałaś urwać w takim momencie ? :d . Teraz się cały czas będę zastanawiała kto to xdd . Rozdział świetny, czekam na następny ;3. Pozdrawiam i życzę dalszej weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Łoo aleś zakończyła!! Teraz się będę zastanawiać kto to , ale obstawiam że to Langerak :D! Bo mam nadzieje , że nie jej ojciec;)
    Zapraszam do siebie na nowego blog..znaczy nie tak nowego ale na nowy rozdział http://bvblovestoryyyy.blogspot.com/2013/05/rozdzia-7.html .
    Pozdrawiam ;********************

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebiste , jak zwykle z resztą <3 Czekam z niecierpliwością na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie żadne nawet, nawet tylko zajebisty ;D Tutaj nawet nie ma co krytykować ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Super!:D Zawsze z niecierpliwością czekam na następny rozdział, ale teraz przez tę końcówkę jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnej części ! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jest szaaaał !!! <3 Cudowny rozdział <3
    Ciekawe co będzie dalej no...<3
    Czekam na następny i zapraszam na nowy rozdział :
    http://tylko-tam-bede-szczesliwa.blogspot.com/2013/05/rozdzia-1.html#comment-form
    Pozdrawiam i przepraszam za spam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział! Ja tylko czekam na mment, gdy Lidia zauważy Marco. Tak bym chciała ich azem widzieć!
    Jeszcze 3-4 komentarze do nexta :c

    W wolnej chwili zarpaszam do mnie (NOWE ROZDZIAŁY) <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Mega ;**
    Szkoda mi Marco ;(
    Nie mogę się doczekać następnego.. ;D
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny rozdział.Bardzo mi się podoba.Czekam na kolejne cudo:** :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja chce kolejny. Jestem osiemnasta także więc piszzzz<3

    OdpowiedzUsuń
  17. Proszę Dodawaj częściej <3 Wiem ,że może masz mało czasu czy coś ale ja jestem uzależniona : * , Oby była z Marco :*

    OdpowiedzUsuń
  18. No nie mów, ze zobaczy tam Mitchella, albo Marco, a może jeszcze kogoś innego? Nie no musiałaś przerwać w takim momencie?
    Genialne i cudowne<33 Szał jest!
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dlaczego przerwałaś w takim momencie? Jestem strasznie ciekawa kogo tam zobaczył ^^
    Rozdział jest cudowny :)
    Czekam na kolejny.
    zapraszam: http://nowe-zycie-bvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. SUPER ROZDZIAŁ!
    czekam na następny ;)
    Zapraszam do mnie ;)
    http://borussien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Jest szał, bo staniki latają xD Ciekawi mnie kogo tam zobaczył ;) Czekam na kolejny! :)
    Zapraszam do mnie: http://zakochaniwdortmundzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. boże...czemu wszystko co napiszesz jest aż tak doskonałe? nie wiem jak ty to robisz, ale każde Twoje opowiadanie jest niezwykłe. :)
    czekam na kolejny i zapraszam na nowy do siebie:http://bvb-ada-story.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Genialny dodaj szybko kolejny zapraszam też do mnie

    OdpowiedzUsuń
  24. Jaki pozytywny rozdział! :D
    Podoba mi się, naprawdę :)))
    Założę się, że L. zobaczyła tą-tam-jak-jej-tam-koleżankę-Reusa-z-gimnazjum, prawda?? Ughh. Tylko nie to! :P

    Łukasz jest genialny :D "Matka, przesadzasz". Genialny, szczególnie po paru głębszych, hehe ;D


    xoxo,
    Angelika JJ

    ___
    http://eviva-larte.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń