sobota, 18 maja 2013

Rozdział 15.

- O kurwa - pomyślałam - znów ta trajkotka! 
- Marco! Cześć! - wyszczerzyła się od ucha do ucha panna Bieler i rzuciła mu się na szyję. - Co tam? 
- No cześć - odparł Marco. - Ach, nic ciekawego. Stara bida. 
- Widzę, znowu z Lidią na spacerku - powiedziała, w jej głosie wyczułam złośliwość, choć może to tylko było moje wrażenie. - Czyżbym o czymś nie wiedziała? 
- Kumplujemy się - powiedziałam. 
- Od tego się zaczyna - stwierdziła. - A cóż to za łaszki? 
- Ciuchy jak ciuchy, o co ci chodzi? - zapytałam. 
- Nie chcę być wredna, ale w takich dresach chodzą tylko niechluje - powiedziała. - A ta koszulka z Myszką Miki... nie sądzisz, że to dziecinada? 
- Nie, nie sądzę - powiedziałam. - Moje ciuchy i moja sprawa! 
- Uparciuchu - zaśmiała się głupio - walnęłabyś sobie miniówkę, Marco na pewno by się ucieszył! Prawda? 
- Sophie, daj sobie spokój, jej sprawa - powiedział blondyn. 
- Znam się na modzie jak mało kto - powiedziała Sophie - moda to całe moje życie, moja miłość, moja religia, moja... 
- Zmień temat - poprosił Marco.
Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Sophie była nie tylko straszliwą gadułą, ale i chwalipiętą. Miałam nadzieję, że zaraz sobie gdzieś pójdzie. Ona była w stanie zagadać każdego na śmierć. 
- Marco, musimy się któregoś dnia na kawkę umówić - zaczęła nawijkę - znam fajną kafejkę, tam naprawdę... 
- Zobaczymy - powiedział Marco. 
- A wiesz? Za dwa dni mam rozmowę kwalifikacyjną - pochwaliła się, odgarniając włosy - może zostanę kelnerką! 
- Cieszę się - powiedział Marco - a Ty wiesz, że...
- Och! Nie przejmuj się! Męcząca może praca, ale ponoć nieźle płatna - przerwała mu Sophie, nawijała bez zaczerpnięcia oddechu. 
To ona ciągle gadała, Marco tylko stał i słuchał jej. Zaczęła mnie ta sytuacja denerwować. Chciałam już iść, ale strach było przerwać tej dziewczynie wywód. W końcu jednak się odważyłam. 
- Marco, może już powoli idziemy? - zapytałam. 
- To idź, my tu sobie miło rozmawiamy - wypaliła bezczelnie Sophie. 
- Ty rozmawiasz, Marco słucha - i za chwilkę pożałowałam tych słów. 
- Nie pozwalaj sobie - twarz Sophie się zeźliła. - Nie wtrącaj się! Ostatnio też numer wykręciłaś, przez to nie opowiedziałam dla Marco wszystkiego, co chciałam! 
- Dziewczyny, przestańcie - powiedział Marco opanowanym głosem - Sophie, może kiedy indziej pogadamy, co? 
- Marco! - pisnęła panna Bieler jak mała dziewczynka. - Proszę! Nie wiem kiedy znów się spotkamy! 
- Wariatka - pomyślałam. Marco niezbyt odważnie zabierał głos. Widać, że przerażało go te wygadanie Sophie. 
- No chodź! Pójdziemy sobie na jakąś kawę, czy coś! - jęczała Sophie. - Tyle czasu się nie widzieliśmy a takimi dobrymi przyjaciółmi zawsze byliśmy! Zniszczyć to wszystko chcesz? Marco! Słyszysz mnie? 
- Wybacz, droga Sophie, ale idziemy, Lidia, chodźmy - Marco zwrócił się do mnie. 
- Nie, nie zgadzam się - powiedziała Sophie i nagle zerwała bejsbolówkę którą Marco miał na głowie. - W takim razie zabieram ci czapeczkę!
- Sophie! To czapka Mario! On mnie zabije - powiedział Marco - oddawaj! To nie jest w ogóle śmieszne!
- Pójdź ze mną, to ci oddam - uśmiechnęła się bezczelnie. - Pomyśl, przynajmniej masz dowód, że mi zależy na naszej znajomości! 
- Lidia, chodźmy, rozumiesz, muszę oddać tę czapkę Mario - powiedział do mnie Marco szeptem. - Potem jeszcze we dwójkę pospacerujemy. 
- Ale ty się jej słuchasz - burknęłam cicho.
- Zrozum, kochana, ja...
- Co, obgadujecie mnie? Nieładnie - pogroziła palcem Sophie. - Marco, odprowadź Lidię i chodźmy! Ściemni się zaraz!
- Do zachodu słońca jeszcze kilka godzin, a Lidia idzie z nami - powiedział Marco, tym razem odważniejszym tonem. - Jasne? 
- Jasne - westchnęła Sophie. 
- A co ja ci złego robię? - zapytałam Sophie - zresztą, byłam z Marco na spacerze, a to ty się przyłączyłaś!
Miałam na końcu języka słowo "wpieprzyłaś" ale się powstrzymałam, chciałam być uprzejma, w przeciwieństwie do niej. 
- Chodzi o to, że chciałam pobyć z Marco sam na sam - powiedziała. 
Poszliśmy we trójkę do pobliskiej kafejki, usiedliśmy przy ustronnym stoliku. Marco poszedł zamówić mrożone cappuccino, a ja zostałam sama z Sophie. Spojrzała na mnie wrogo.
- Nie rób sobie nadziei - syknęła - jak sądzisz, że poderwiesz Marco, to się grubo mylisz! On będzie mój, rozumiesz?!
Ostatnie zdanie mnie zaszokowało. Ona była w nim zakochana?! 
Nie miałam zamiaru podrywać Marco ani walczyć o jego serce, chciałam być jego dobrą znajomą, ale jakoś bym nie chciała, żeby z taką idiotką się spotykał. Gdyby miał jakąś inną, i milszą dziewczynę - to co innego. 
- Dziewczyno, my się tylko kumplujemy - powiedziałam zdziwiona. - Wcale go nie podrywam, więc...
- Jasne, jasne - mruknęła - te wasze spacerki, to tylko koleżeńskie spotkania, tak? Już Ci wierzę... - zaśmiała się ironicznie. 
- Jak nie wierzysz, to twój problem - powiedziałam. 
- Marco i tak będzie mój - powiedziała Sophie - jestem bardziej przebojową dziewczyną, a ty szarą myszką, a chłopaki omijają takie szerokim łukiem! 
- Zamknij się - powiedziałam. Puściły mi nerwy. 
- Co, prawda boli? - uśmiechnęła się złośliwie. 
- Już jestem - usłyszałam Marco, który przyniósł nam napoje. 
- Super - powiedziała Sophie i zaczęła się przymilnie do blondyna uśmiechać. - Więc wiesz, wczoraj byłam...
Ple, ple, ple. Ja to tylko udawałam, że słucham. Mało co mnie obchodziło życie tej Sophie. 
W pewnym momencie zaczęłam żałować, że dałam się skusić na tę mrożoną kawę. Znów poczułam ból żołądka. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. 
- Marco, brzuch mnie boli znowu... - jęknęłam - możesz mnie odprowadzić? 
- Zjadłaś coś pewnie przeterminowanego - wzruszyła ramionami Sophie.
- Za idiotkę ją uważasz? - Marco spojrzał na nią co najmniej niemiło. 
- Nie patrz tak na mnie - zapiszczała. 
- Co za debilka, jestem pod wrażeniem... - pomyślałam, trzymając się za brzuch. 
Sophie chwyciła Marco za ręce i zaczęła jęczeć, żeby nigdzie nie odchodził. Aż co niektórzy spojrzeli na nią dziwnie, ale ona w to nie wnikała. 
- Trudno, idę sama - pomyślałam rozczarowana. - Jakoś na pewno trafię. Marco tylko słucha tej głupiej Sophie! 
Wyszłam prędko, postarałam się pomimo bólu iść jak najszybciej, byle tylko się jak najszybciej położyć. 
Wzrosła po drodze moja wściekłość na Marco. I przede wszystkim na tą idiotkę, tą upośledzoną Sophie. 








*** 







Nagle poczułam, że ktoś mnie chwyta za ramię. To był Marco. Był cały zdyszany. 
- Lidia, przepraszam Cię najmocniej - powiedział - ta Sophie tak potrafi zagadać człowieka, że... 
- Już drugi raz! - krzyknęłam - ile można?! Idę teraz do domu, brzuch mnie boli i chcę się położyć, już nie mam ochoty na nic więcej! 
- Kochana, rozumiem Twoją wściekłość, ale proszę... 
- Zostaw mnie! - syknęłam, ból żołądka jeszcze bardziej się wzmógł. - Trafię, już blisko jestem! Na razie! 
Pobiegłam, nie oglądając się na Marco. Przez ten ból żołądka byłam jeszcze bardziej wściekła, nie tylko na niego i Sophie, ale i na wszystko i wszystkich. 
Gdy dotarłam do drzwi wejściowych, mało co się nie przewróciłam. Chciałam jak najszybciej dojść do mojego pokoju, ale przy schodach Ewa rozmawiała z Mario. 
- Gdzie masz Marco? - zapytał Mario. 
- Coś taka blada? - zaniepokoiła się Ewa - znowu Cię brzuch boli?
- Tak - powiedziałam cicho. - Nie wiem, czemu. 
- Może to zatrucie pokarmowe - powiedziała Ewa - albo grypa żołądkowa! 
- Może Ty powinnaś iść z tym do szpitala - powiedział Mario - niechby cię wyleczyli, bo na wakacje jechać z takim bólem...
- Racja, Mario - powiedziała Ewa - Lidka, idź do auta, ja tylko wezmę kluczyki i pojedziemy do szpitala. 
- Do szpitala? Po co? - zainteresował się Łukasz. - Lidia, dalej się źle czujesz?
- Tak - powiedziałam. 
- Od razu do szpitala, czy to nie aby... 
- Łukasz! - krzyknęła Ewa. - Lepiej zapobiegać, niż leczyć!
- No dobrze, kochanie, tylko nie krzycz - poprosił Łukasz. 
- Ej, Łukasz, Mario, chodźcie tu na chwilę - zawołał chłopaków Mats. 
Łukasz i Mario pomknęli do ogrodu, a ja do auta, razem z Ewą. Pojechałyśmy do najbliższego szpitala.
Lekarka zdiagnozowała zatrucie pokarmowe. Aż się przeraziłam. Przepisała mi pewne lekarstwa, które miały dość szybko mnie wyleczyć i uśmierzyć ból. 
Ewa kupiła mi przepisane lekarstwa, wzięłam jedną tabletkę już w samochodzie. Lekarka zaleciła też pić dużo rumiankowej herbaty, najlepiej bez cukru. Wróciłyśmy do domu... 








*** 







Myślałam, że nic mnie już nie zaszokuje tego dnia, a przy furtce zobaczyłam... Mario rozmawiającego z Marco, już się domyśliłam, po co Marco przyszedł. 
- Ej, Lidia, Marco chce z Tobą pogadać - powiedział Mario i szybko odszedł, dając znak Ewie, żeby też zostawiła nas samych. 
Podeszłam do Marco, chłodno na niego patrząc. Dalej miałam fatalny nastrój, ból jeszcze nie ustąpił, tabletka nie zaczęła jeszcze działać. 
- O co chodzi? - zapytałam. 
- No słuchaj, chciałem Cię jeszcze raz przeprosić, Lidia, ja nie jestem taki, jak pomyślałaś zapewne, ja nie... 
- Daruj sobie - syknęłam - widzę, że Sophie cię bardziej absorbuje! 
- Wcale nie! - prawie krzyknął - ta gaduła też mi działa już na nerwy! 
- Dobra, idź sobie teraz z Mario pogadać, ja już z Tobą nie chcę gadać - powiedziałam dość oschle. - Więcej się z Tobą nie umówię, jasne? 
- Lidia, proszę, daj mi... 
- Nie! - powiedziałam - zresztą, skąd mogę mieć pewność, czy jesteś szczery? Mitchell też był miły! A zresztą, co ja tu się będę produkować. Zostaw mnie, idź stąd albo do chłopaków - powiedziałam już wyraźnie zła. - Mam cię dosyć! - ostatnie słowa to już krzyknęłam ze złością, były też podszyte bólem, który przeszywał mój brzuch. 
Teraz to ja się odrobinę rozgadałam, mimo bólu. Ale musiałam powiedzieć, co mi leży na sercu. Przebiegła mi przez głowę myśl, czy aby nie przesadziłam. Ale ból nie pozwalał mi na refleksje. 
- Nie spodziewałbym się po Tobie - powiedział Marco - ale okej. Myślałem, że jesteś inna - rzucił tylko i czmychnął przez furtkę. 
Wzruszyłam tylko ramionami, i poszłam do domu. Nic mnie nie obchodziło w tej chwili. Gdy już chwyciłam za klamkę od drzwi, akurat miał zamiar wyjść Mario. Zauważył jeszcze kumpla odchodzącego chodnikiem ze spuszczoną głową. 
- Coś mu zrobiła? - syknął. 
- Nic - burknęłam. 
- No, zaraz się przekonamy - powiedział - jak go skrzywdziłaś, to będziesz miała do czynienia ze mną, moja droga. 
- Nic mu nie zrobiłam - powiedziałam. 
- No, ciekawe - mruknął Mario i pomknął chodnikiem za Marco. Ja tylko weszłam do domu i od razu poszłam na górę. Uniknęłam pytań od Ewy, która akurat przesiadywała w ogrodzie z chłopakami. 
Gdy położyłam się na łóżku, zaczęłam analizować w myślach wszystko, co się stało. Może i byłam trochę zbyt ostra, ale czy Marco był do końca w porządku? Już drugi raz taka sama sytuacja. 
Przez ból brzucha byłam podwójnie rozdrażniona. Zresztą - nie wiadomo, co by przyniosła mi bliższa relacja z Marco. Teraz ponoć nie można nikomu ufać. 
Może i nie jestem do końca normalna. Ale cóż, tacy ludzie też żyją na tym okrutnym świecie. 





_____________________ 







No i mamy 15! 
Trochę namieszałam, aby za słodko nie było :3 
Jak już kiedyś pisałam, Lidia może trochę jest wkurzająca, no ale... nikt nie jest ideałem :> 
Oglądałyście dziś mecz? Ja niestety nie mogłam, na ES2 nie było, internet ledwo co dziś chodzi więc nie mogłam włączyć transmisji online, więc byłam skazana na czytanie relacji tekstowej :p 
Ech... i ta czerwona kartka dla Romana. :c Masakra! 
Mam nadzieję, że za tydzień wszystkie będziemy się cieszyć ze zwycięstwa Borussii :3 
HEJA BVB! 


Pamiętaj! Czytasz - komentujesz! Dużo to dla mnie znaczy! 
Z góry dzięki! 

Pozdrawiam, Syl ;* 


19 komentarzy:

  1. Cudne <3
    Mam nadzieję , że Lidia w końcu będzie z Marco ;3
    Czekam na następny ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Ja uważam, że Lidia dobrze postąpiła . Raz Marco mógł ją zostawić dla Sophie, ale dwa razy to za dużo xD
    Ja oglądałam mecz w necie z jakimś niemieckim komentatorem, no ale emocje były . Za tydzień wygrają ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny, wspaniale piszesz :)
    Meczu nie komentuję, bo nie wyrabiam psychicznie xd ;d
    Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do mnie na nowy :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział.Czekam na kolejny świetny rozdział:**

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle M E G A !!!!!
    Czekam na kolejny !!!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie ! *-*
    Sophie ...grrrr . Jaka gaduła boże..ileż można gadać? I to takie głupoty ? Nie ogarniam xd
    Ogólnie super rozdział <3
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Lidia jest wkurzająca ale ;))) Super rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny ;3 Myślę że Lidia i Marco pogodzą się ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne C:
    Kurcze mam dość tej laski, do wszystkiego się wtrąca, i przez nią się pokłócili -.- Ale myślę że może Lidia za ostro zareagowała..
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam. Paulina ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też się wkurzyłam jak zobaczyłam ze na ES2 nie ma tego !! Oglądałam przez internet a transmisja była beznadziejna. Szkoda mi tak samo Romana :( ale będę trzymać kciuki w Sobotę ;)
    A rozdział fantastyczny , to co tworzysz jest po prostu piękne !! Czekam na z niecierpliwością na kolejny ! ;)
    Pozdrawiam ;***************

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wyrabiam.. :D Nie ma to jak nadrabiać rozdziały.. Masz szczęście że fajnie piszesz :) Trochę ostra reakcja ze strony Lidki.. ale cóż nie dziwię się jej.. ;) Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham twoje opowiadania, czytałam twój poprzedni blog i strasznie się w nim rozkochalam czytam teraz Twoje oba blogi i codziennie sprawdzam czy nie ma nowego rozdziału :3
    Jakbyś chciała mogłabym ci pomóc zareklamować twojego bloga :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie ;*
      A wiesz, byłoby mi bardzo miło ;)

      Usuń
  13. Super rozdział! <33 Lidia mnie trochę wkurza, bo nie powinna tak ostro potraktować Marco. Mogła mu to trochę łagodniej powiedzieć, ale usprawiedliwia ją choroba.. Marco? Nie powinien po raz kolejny się tak zachowywać. Poszedł na spacer z Lidką czy Sophie? Trochę oberwać mu się należało. Mam nadzieję, ze wkrótce się pogodzą i przekonają się, ze nie są tacy jak o sobie myślą ;)
    Czekam na kolejny! <33

    Co do meczu to ja oglądam zawsze na necie bo nie mam ES2 ;/ wczoraj oglądałam jakąś niemiecką transmisje, nic nie rozumiałam, ale to mi nie przeszkadzało. Szkoda, ze przegrali ;( Ale najbardziej mi szkoda Roberta, bo na prawdę powinien zostać Królem Strzelców. No i jeszcze Kevin w bramce był genialny!


    Przepraszam, ze dopiero teraz komentuje, ale czytałam na telefonie, a tam komentarzy nie umiem dodawać ;/

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudny rozdział <3
    Trzeba trochę wprowadzić emocji do opowiadania :D
    Co do meczu - też nie oglądałam, ale z szokiem przyjęłam wiadomość o Romanie :c

    OdpowiedzUsuń
  15. Piszesz Bosko <3 <3
    Opowiadanko bardzo wciągające :D
    Masz talent ;3!!!!!!
    Zapraszam do mnie.
    Jest już 1 rozdział :D
    http://zmianazycianalepsze.blogspot.com/2013/05/rozdzia-1-przepraszam-nie-zauwazyem-cie.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ma za co, wiesz prowadzę Tumblr i trochę tam mnie dziewczyn obserwuję połowa z nich to bvb-holiczki z Polski wiec mogę pomóc ci z zareklamowaniem bloga :3

    OdpowiedzUsuń