*oczami Marco*
Zasłony były niezaciągnięte, więc obudziły mnie promienie słońca. Raczej jeszcze wszyscy pozostali spali, gdyż w chacie panowała cisza.
Lidia jeszcze spała, ta urocza, przecudna dziewczyna, która odmieniła moje życie w tak króciutkim czasie. Tuliła się do mnie z taką ufnością. Patrzyłem na nią z miłością, pogłaskałem ją po włosach.
Czułem się naprawdę szczęśliwy. Przytuliłem do siebie Lidię jeszcze mocniej, zapach jej włosów zakręcił mi w głowie. Uświadomiłem sobie, że nie czułem tego samego, gdy byłem jeszcze z Caroline.
Usłyszałem nagle jakieś krzyki pomieszane ze śmiechem. Głosy te należały do Mario i Matsa.
- Mats debilu! - wydzierał się Mario.
- No i czego koparę drzesz?! Zaraz wszystkich pobudzisz - usłyszałem śmiech Matsa.
Ostrożnie wyszedłem z łóżka, aby nie obudzić Lidii, i wyszedłem na korytarz. Mario był cały oblany wodą, a Mats dusił się ze śmiechu.
- No i co tak stoisz jak widły w gnoju? - prychnął Mario do Matsa, co wywołało jeszcze większy śmiech u obrońcy BVB.
- Nie ma to jak Twoje odzywki - skomentował Mats. - Widzisz jełopie, obudziłeś Marco.
- Zobacz, Marco, ja sobie spokojnie spałem, a ten przyszedł i wylał na mnie kubeł wody! I to lodowatej - powiedział Mario. - Nie chcę z nim więcej spać w jednym pokoju!
- To śpij na tarasie - zaśmiał się Mats. - Więcej miejsca dla mnie będzie.
- Wy to jesteście... - westchnąłem - Mario, idź się przebrać lepiej.
Mario poszedł po suche ubrania, a ja zostałem sam z Matsem. Nie przestawał się śmiać.
- Z czego ta radość? - zapytałem.
- Z Mario - odpowiedział. - On jest taki zabawny, jak się denerwuje.
- Wy to się kochacie - zażartowałem.
- No pewnie - podjął żart Mats.
Z sypialni Ewy i Łukasza wyjrzał zaspany Łukasz.
- Musicie już od rana harce urządzać? - zapytał i ziewnął - mogliście iść na dwór, a nie ludzi budzić!
- To Mario się darł - wzruszył ramionami Mats.
- Przez Ciebie - syknąłem.
- Nie wnikam - odparł Łukasz.
***
Gdy się obudziłam, już było grubo po dziesiątej. No to sobie pospałam. Wyciągnęłam z walizki bluzkę, legginsy 3/4 i poszłam do łazienki zrobić ze sobą porządek. Gdy już to zrobiłam, zeszłam na dół. Łukasz i Ewa już byli na nogach, Agaty, Kuby, Roberta i Ani jeszcze nie było, zapewne jeszcze spali.
Drzwi stały otwarte na oścież, zauważyłam Marco, Mario i Matsa siedzących sobie na tarasie.
Drzwi stały otwarte na oścież, zauważyłam Marco, Mario i Matsa siedzących sobie na tarasie.
- Jak tam, Lidka? - zagadnęła mnie Ewa, podsuwając mi tosty.
- Fajnie - zaśmiałam się.
- No widzisz - uśmiechnął się Łukasz. - Co dziś będziemy robić?
- Co towarzystwo będzie chciało - powiedziała Ewa, nalewając mi do szklanki soku pomarańczowego.
- Lidia, jeździłaś kiedyś konno? - zapytał Łukasz.
- Nie - powiedziałam - a czemu pytasz?
- A chciałabyś? - zapytał.
- Nie wiem... - zawahałam się - a niby gdzie?
- Tu niedaleko jest stadnina - powiedział - można by się przejść.
- Dobry pomysł - powiedziała Ewa - Łukasz, mogłabym się przejechać, jak ty będziesz tego zwierza trzymał.
- Ewa, będziesz jak księżniczka na koniu... - zaśmiałam się.
- No właśnie - zgodziła się ze mną przyjaciółka.
Spożywaliśmy poranny posiłek, w końcu śpiące pozostałe dwie pary do nas przyszły. Niemiecka trójca również się przyłączyła. Ukradkowe spojrzenia z Marco spowodowały przyśpieszenie bicia mojego serca. Jeszcze nasi towarzysze o nas nie wiedzieli... tzn. tylko Mario, ale on siedział cicho jak mysz pod miotłą.
Podczas śniadania uzgodniliśmy wszyscy, że wybierzemy się pojeździć za godzinę. Robert i Ania jednak zdecydowali że zostaną w domu, Ania powiedziała, że nie cierpi koni i w życiu na żadnego nie usiądzie. Agata również zrezygnowała z wyprawy, powiedziała, że niezbyt dobrze się dziś czuje. No i Kuba nie zamierzał jej samej zostawić w domu.
Po śniadaniu wyszłam na taras, rozglądając się za Marco. Gdzieś mi zniknął z pola widzenia. Nagle usłyszałam jego ciche wołanie, dochodzące zza chaty.
- Lidia! Chodź tutaj! - usłyszałam.
- Już! - odparłam, i poszłam w kierunku Marco. Czekał za chatą, akurat w takim miejscu, na które okna nie wychodziły. Uśmiechał się.
- Kochanie moje - powiedział i po chwili utonęłam w jego silnych ramionach.
- Marco... - powiedziałam cicho i wtuliłam się w niego jak w misia.
- Tylko Mario o nas wie, prawda? - zapytał. - Kiedy powiemy reszcie?
- Kiedy chcesz - powiedziałam.
- Wspólnie im powiemy, prawda? Ale z tym chwilkę poczekać można... - powiedział czułym tonem i zaczął mnie całować. Oparł mnie o ścianę domku, a ja topiłam się w jego namiętnych pocałunkach.
- Mógłbym tak godzinami... - wyszeptał.
- Mnie pasuje - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- To wspaniale - powiedział i znów mi zamknął usta swoimi własnymi. Kompletnie straciliśmy poczucie czasu. Zapomnieliśmy o otaczającym nas świecie, o naszej wyprawie na konną jazdę.
- A co wy robicie?! - usłyszałam nagle... zszokowaną Ewę. - Lidia, mieliśmy zaraz na konie iść...
- Ojej! Zapomniałam na śmierć! - powiedziałam.
- Już się idziemy szykować - powiedział Marco.
- Ale wy... - Ewa wyraźnie była zdumiona tym, co zobaczyła.
- Wiesz Ewcia, my... - zaczęłam nieśmiało.
- Jesteśmy razem - powiedział Marco.
- Serio?!
- Tak - powiedziałam.
- Cóż... w takim razie, gratuluję Ci, kochanie - powiedziała Ewa i mnie uściskała serdecznie. - Bardzo się cieszę!
- Ja jeszcze bardziej - powiedziałam.
- Powiecie to reszcie, prawda? - zapytała Ewa.
- Raczej... - uśmiechnął się Marco.
***
Wybraliśmy się we czwórkę na konie, ja, Marco, Łukasz i Ewa. Przedtem ja i Marco obwieściliśmy towarzyszom o naszym świeżym związku. Pogratulowali nam, wyglądali na zadowolonych z tego powodu.
Do tej stadniny przyszło też sporo innych osób, chcących sobie pojeździć konno.
Do tej stadniny przyszło też sporo innych osób, chcących sobie pojeździć konno.
Wybrałam sobie białego konia, natomiast Ewa upodobała sobie konia koloru brązowego. Łukasz pomógł jej wsiąść na niego i zaczął go prowadzić, Ewa uśmiechnęła się do mnie z góry. I poszli jedną z alejek. Potem mieliśmy się zdzwonić.
Natomiast ja miałam problem z wspięciem się na to zwierzę. Na szczęście był przy mnie Marco, który mi pomógł. Bez strachu zaczął prowadzić rumaka, natomiast ja trochę początkowo się bałam, czy nie spadnę, ale z czasem to minęło i upajałam się miłym dniem.
- Dokąd mnie prowadzisz, książę? - zapytałam.
- Nawet na koniec świata mogę, księżniczko - odparł z uśmiechem.
- Tylko koron nam brakuje - stwierdziłam rozbawiona.
- Właśnie - przyznał.
Na głowie miałam różowy toczek, Marco stwierdził, że słodko w nim wyglądam.
Naprawdę było wspaniale. Marco nie szczędził mi komplementów. Ja jemu zresztą też nie. Jednak zaraz sielanka się popsuła, gdy nagle... dziwnym trafem straciłam równowagę i z hukiem spadłam na ziemię. Dobrze, że na trawę, bo inaczej mogłoby być kiepsko.
W moich oczach stanęły łzy bólu, Marco natychmiast zareagował.
- Nic ci nie jest? - pytał z troską.
- W sumie nic - powiedziałam - trochę się poobijałam, i tyle.
- Całe szczęście - powiedział i przytulił mnie mocno. Nie wypuścił mnie po minucie z ramion, zatem konikowi po pewnym czasie się znudziło, postanowił też wykorzystać fakt, że nikt go nie trzymał i postanowił sobie urządzić jogging.
- Ej! Koń nam ucieka! - zawołałam przerażona.
- O nie - jęknął Marco. - Stój! - zawołał w kierunku biegnącego konia i zaczął go gonić. - Czekaj tu na mnie! - krzyknął jeszcze do mnie.
- Okej! - zawołałam i usiadłam sobie na trawie. To było nieco zabawne, patrząc jak blondyn goni konia.
Po jakichś dwudziestu minutach zauważyłam, jak Marco wraca. Na szczęście z rumakiem. Był bardzo zdyszany.
- Ten zwierz to ma przyśpieszenie - przyznał, dysząc ze zmęczenia.
- Na pewno - przyznałam nieco rozbawiona. - Chodź, odprowadzimy go do boksu.
- Nie chcesz na nim już jechać? - zapytał.
- Wolę już nie - stwierdziłam. - Może innym razem.
Zatem poszliśmy odprowadzić naszego uciekiniera, gdy już to zrobiliśmy, usiedliśmy na ławeczce stojącej niedaleko. Ewy i Łukasza jeszcze nie było, także nie dzwonili ani nie pisali, cóż, jeszcze zapewne świetnie się bawili.
Rozglądałam się, było wielu ludzi, aż nagle wypatrzyłam kilka znajomych twarzy. Były to osoby z mojej rodziny : starsza siostra mojej matki Wiktoria,
jej mąż Norbert, oraz dwie kuzynki mojego ojca, Lucyna i Elżbieta. Jedna z nich, czyli Lucyna, trzymała swoją córkę Cecylię na rękach. Gdy jeszcze byłam w Polsce, i Lucyna przyjeżdżała w odwiedziny z Cecylią, mała bardzo lubiła się ze mną bawić, lubiła, jak ją nosiłam na rękach.
- Moja rodzina - powiedziałam z niedowierzaniem do Marco - może pójdę się z nimi przywitać.
- To idź - powiedział - a ja pójdę sobie colę kupić, bo spragniony jestem jak cholera.
Zatem Marco poszedł ugasić pragnienie, a ja do swoich krewnych siedzących niedaleko. Może przyszli, bo mała Cecylia chciała na kucyku pojeździć?
Zatem Marco poszedł ugasić pragnienie, a ja do swoich krewnych siedzących niedaleko. Może przyszli, bo mała Cecylia chciała na kucyku pojeździć?
Gdy byłam już kilka kroków od nich, zauważyli mnie, a ich miny nagle przybrały zniesmaczony wyraz...
- Oho, kogo my tu mamy - skomentowała niemiłym tonem Elżbieta. Aż struchlałam. O co jej chodziło?!
_______________________
Wybaczcie, że musieliście trochę poczekać, ale same wiecie. Nauka, poprawianie ocen...
Ech... byle do wakacji...
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba. Oceniajcie :>
Kto już tu jest, niech skomentuje! Dziękuję <3
Pozdrawiam ;*
Świetny
OdpowiedzUsuńZajebisty!! Zresztą jak każdy ;PP Nie przperaszaj bo wiem jak to jest z poprawianiem ocen ;):) Czekam na kolejny :):*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;******
świetny :D
OdpowiedzUsuńNo to tatuś już chyba nastawił rodzinkę przeciwko Lidii ;/ Grr.
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny ! Nie mogę się już doczekać kolejnego :*
Pozdrawiam :)
<3 <3 <3 <3 czekam na następny
OdpowiedzUsuńno no , na taki rozdział warto było czekać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ::D
Już nie moge się o co im chodzi pozdrawiam i czekam:)
OdpowiedzUsuńCudnyyy. !
OdpowiedzUsuńJak zawsze czekam na następny. <3 !
Lidia to ma jednak życie. :D
Hahaha , Marco biegający za koniem , chciałabym to wiedzieć w realu ;p
OdpowiedzUsuńCzyżby , tatusiek już nastawiał resztę rodzinki przeciwko Lidii ? ;O
Czekam na następny ;3
Pozdrawiam ciepło ;*
Bardzo ciekawy rozdział.Życzę weny i pozdrawiam.:)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały:)
Cudowny rozdział <3 Warto było trochę poczekać *-* Super,super !
OdpowiedzUsuńMarco biegnący za białym koniem...aah *-*
Jejuuu jestem ciekawa o co tej ciotce chodziło...
Czekam więc na następny ! ;*
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na next ;*
Zapraszam do mnie
http://wwwkochamcieborussiodortmund.blogspot.com/
http://dlaciebiejestem.blogspot.com/
Nie lubię tatuśka -.- :D Wkurza mnie ;/
OdpowiedzUsuńAhh Marco ^_^ Chcę to widzieć na żywca :)
Cudny rozdział talencie ;*
Czekam na kolejny! ;)
Niesamowite *.* warto było poczekać.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa dlaczego byli dla niej tacy niemili.
Czekam z niecierpliwością na kolejny.
Pozdrawiam.
Paulina ;*
Omomom *_* Kocham, po prostu KOCHAM wspólne sceny Marco i Lidki! I te ich całowanie się za domem. Haha! Ewcia ma wyczucie czasu! Jestem mega, mega ciekawa co się stało rodzinie Lidii i dlaczego tak zareagowali. Pozostaje mi tylko czekanie. Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńDawaj następny <3
OdpowiedzUsuńAwww cudny ;33
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
Pozdrawiam ;*
świetny rozdział.czekam na kolejne cudo . Kocham tego bloga <3 :**
OdpowiedzUsuńFajny pomyasł z tymi koniami xD
OdpowiedzUsuńDlaczemu tatuś jej nie lubi, noooo
OdpowiedzUsuńMarco z koniem wymiata xdd
Świetny <3 Cudownie piszesz i nie mogę się doczekać nexta :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://tonieplakaty.blogspot.com/ :d
Fantastyczny! Z resztą jak każdy. Wyobraziłam sobie jak Marco goni konia i jakiejś głupawki dostałam xd
OdpowiedzUsuńCudny :*
borussia-story.blogspot.com
genialnie! nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
CUDNY <3 Marco jest taki słodki ^^
OdpowiedzUsuńCiekawe co wyniknie z tego "spotkania" rodzinnego.
Czekam już na następny z niecierpliwością :)
Mats i Mario są najlepsi !!
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział jak zawsze.
czekam na nastepny :)
Bardzo fajny :*
OdpowiedzUsuńwww.opowiadanie-lewa.blogspot.com
super rozdział ! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-ktora-nigdy-nie-zgasnie.blogspot.com/
"- No i co tak stoisz jak widły w gnoju?" - You made my day :D
OdpowiedzUsuńPrzepychanki słowne chłopaków są słodkie pozytywnie, natomiast ta sielanka Lidki i Marco... za dużo cukru, jak dla mnie :P ;) A co za dużo, to nie zdrowo.
Chociaż nie powiem, żeby rozdział mi się nie podobał. Dużo dał sam początek, okiem faceta zawsze jest ciekawiej, imho.
Buźki,
Angelika JJ