- Od Marco - powiedziałam powoli - zaproponował mi spotkanie za godzinę.
- No proszę! - Ewa klasnęła w ręce. - Super! Ubierz się, przygotuj, wyrwiesz się wreszcie z domu i spędzisz na pewno bardzo miło czas!
- Co tam, dziewczyny? - zainteresował się Łukasz, który właśnie wszedł do pokoju.
- Marco zaprosił Lidię na spotkanie - powiedziała szybko Ewa. - Miło z jego strony, prawda?
- Wspaniale - stwierdził Łukasz. - Lidia, mam nadzieję, że się zgodziłaś?
- Hmm... no dobrze, może będzie fajnie - powiedziałam, i odpisałam, że się zgadzam.
- Czyli za godzinę wpadnie po Ciebie? - zapytała Ewa - to się szykuj! Czas szybko zleci, zobaczysz.
Otworzyłam szafę w celu znalezienia jakichś stosownych ubrań. Postanowiłam ostatecznie założyć różową sukienkę i na nogi klapki które kupiła mi Ewka.
Ewa zrobiła mi długi warkocz, przejrzałam się w lustrze, ale nie potrafiłam ocenić swojego wyglądu. Sara zrobiła to za mnie.
- Lidzia! Jak ślicznie wyglądasz! - zawołała.
- Dzięki, kochanie, dzięki - powiedziałam.
- Zgadzam się z Tobą - Ewa wzięła Sarę na ręce. - Marco padnie z wrażenia!
- Na litość boską, to nie randka - powiedziałam.
- My wiemy o tym, Lidzia - uśmiechnął się Łukasz.
- To dobrze - powiedziałam.
Postanowiłam jeszcze pomalować moje paznokcie u nóg na biały kolor. Na rękach również.
Jeszcze nieco czasu zostało, więc postanowiłam usiąść i spokojnie poczekać aż przyjdzie Marco.
Ciekawiło mnie, czemu tak się mną interesuje. Może szukał sobie nowej przyjaźni? W końcu Mario już miał niedługo się wyprowadzić. Ale przyjaźń między chłopakiem a dziewczyną? Dziwne trochę...
Wkrótce rozległ się dzwonek do drzwi.
- To na pewno Marco - pomyślałam.
Na szczęście, Łukasz pobiegł za mnie otworzyć. Usłyszałam, jak się witają. Ewa akurat przebywała z Sarą w ogrodzie, widziałam przez otwarte drzwi balkonowe, że podlewają kwiaty.
- Lidia! - usłyszałam Łukasza.
Poszłam powolnym krokiem do hallu. Marco był ubrany w koszulkę z Pumy i niebieskie szorty. Poczułam mocny zapach perfum.
- Cześć! - uśmiechnęłam się uprzejmie do blondyna.
- Hej - powiedział - to jak, idziemy?
- Pewnie - powiedziałam.
- To udanego spotkania życzę - zaśmiał się Łukasz i zamknął za nami drzwi. Zostałam sama z Marco. Kurczę!
***
Wyszliśmy na ulicę, nie wiedziałam, gdzie Marco chce mnie zabrać.
- Gdzie idziemy? - zapytałam.
- A gdzie byś chciała? - zapytał przyjaźnie.
- Nie mam pojęcia - powiedziałam.
- Okej! To może na pizzę? - zaproponował.
- Czemu nie - powiedziałam.
- Oczywiście ja stawiam!
- Nie żartuj, dorzucę Ci się!
- Zapomnij - ściął krótko Marco.
Już nie próbowałam z nim o tym dyskutować. Zresztą, Marco zaczął nowy temat.
- Jak się czujesz? - zapytał - ten idiota Mitchell cię tak potraktował...
- Bez zmian - powiedziałam - dalej źle.
- Miałem podobną sytuację - powiedział. - Chodzi o Caroline, moją byłą. Ja ją tak kochałem, zrobiłbym dla niej wszystko, a zdradziła mnie, przyłapałem ją na gorącym uczynku. - zwierzył mi się cicho. - Więc mniej więcej wiem, co przeżywasz!
- Tyle że Mitchell nie był moim chłopakiem - przypomniałam - sądziłam, że będziemy dobrymi przyjaciółmi, zanosiło się na to, a tu taki numer...
Ostatnie słowa powiedziałam z wielkim smutkiem. Dalej to we mnie tkwiło jak drzazga.
- Nieważne - powiedział Marco - zdrada albo kłamstwo zawsze boli.
- Prawda - powiedziałam.
Marco zaprowadził mnie do włoskiej pizzerii.
- Tutaj pizza jest świetna - zachwalał - czasami tu chodzimy z Mario, ale te nasze częste spotkania niedługo się skończą. - powiedział ze smutkiem. - Monachium jest tak daleko.
- Z jakieś 500 km na pewno - powiedziałam. - Współczuję Ci, Marco. Ale przecież jeszcze jest telefon, Internet...
- Ale to nie będzie to samo, Lidia - powiedział. - To nie zastąpi realnej bliskości.
- Wiem - powiedziałam.
Usiedliśmy przy ustronnym stoliku. Do Marco jeszcze podbiegły dwie fanki z prośbami o autograf.
Blondyn naturalnie spełnił ich prośbę, po czym zamówiliśmy jedną dużą pizzę z salami. Kelnerka kazała czekać z 20 minut.
Marco jeszcze do tego przyniósł dwie duże szklanki coca-coli. Popijając powoli, dalej rozmawialiśmy.
- Co tam jeszcze powiesz, Lidia? - spytał.
- No, mam takie pytanie... - zaczęłam.
- Pytaj śmiało - powiedział.
- Co Cię tchnęło do zrobienia tatuażu? - zapytałam. - Widzę, że na przedramieniu masz swoje imię... a ta data co oznacza?
- To moja data urodzenia - wyjaśnił - wiesz, po prostu chciałem mieć taką ozdobę.
- Pewnie bolało, co? - zapytałam.
- Trochę - przyznał - ale da się przeżyć, uwierz.
- Pewnie tak - odparłam.
- Mam w planach zrobić sobie jeszcze jeden tatuaż - oświadczył.
- Jaki? - zapytałam.
- Na ramieniu, symbol przyjaźni - powiedział Marco. - A nad tym symbolem imię "Mario" . Mario powiedział, że zrobi sobie taki sam, tyle że z moim imieniem nad symbolem. Żebyśmy nigdy o sobie nie zapomnieli...
- ...żeby wasza przyjaźń była wieczna - odparłam.
- Dokładnie - powiedział Marco.
Kelnerka przyniosła pizzę i sztućce. Miałam nadzieję, że się nie pobrudzę, i że nie narobię sobie wstydu.
Zaczęliśmy jeść, pizza była znakomita, tak jak wspominał wcześniej mój towarzysz. Nasza rozmowa ciągnęła się dalej.
- Będziesz jutro na meczu? - zapytał Marco.
- Prawdopodobnie tak, Ewa ma zamiar jechać i powiedziała, że w domu mnie nie zostawi - zaśmiałam się.
- Fantastycznie - powiedział Marco - a byłaś już kiedyś w Berlinie, na przykład na wakacjach?
- Raz... raz byłam, u ciotki Stefanie - powiedziałam. - Ale bardzo dawno to było.
- Rozumiem - pokiwał głową Marco. - W ogóle, podoba Ci się w Dortmundzie?
- No jasne - powiedziałam.
- Za Warszawą nie tęsknisz? - ciągnął.
- Jakoś nie - stwierdziłam.
Przestraszyłam się, że zaraz mnie zapyta o powód przeprowadzki. Ale na szczęście zmienił temat.
- Jutrzejszy mecz, to będzie mój ostatni mecz razem z Mario - westchnął smutno.
- A w drużynie narodowej razem nie gracie? - zapytałam.
- Gramy. Ale to trochę rzadko jest - skrzywił się Marco.
- Zawsze coś - próbowałam go nieco pocieszyć.
- No tak, tak... - pokiwał głową. - To jutro o 14 widzę Cię na stadionie Herthy!
- Nie zawiedziesz się - powiedziałam.
- Cieszę się - odparł.
***
Jedząc pizzę i popijając ją colą, dużo rozmawialiśmy z Marco, poznawaliśmy się coraz bardziej. Uznałam, że będzie świetnym kumplem dla mnie. Ale raczej nikim więcej...
Gdy już pizza została zjedzona i szklanki zostały opróżnione co do kropelki, Marco zaprosił mnie jeszcze na spacer.
- Jeszcze młoda godzina, co będziesz w domu robić, przed komputerem może siedzieć? - zapytał.
- Dlaczego nie! Chętnie się przejdę - powiedziałam.
Zatem wyszliśmy z pizzerii i poszliśmy jedną z dortmundzkich ulic nieprędkim krokiem.
Trochę dzięki temu spotkaniu zapomniałam o Mitchellu, ale nagle przypomniał mi się ten facet... zamyśliłam się, szłam przez moment zamyślona, aż w końcu przypomniał mi się ten SMS i łzy mi zakręciły się w oczach. Przeraziłam się, że Marco zaraz to zobaczy.
Na szczęście, udało mi się szybko opanować i Marco niczego nie spostrzegł. Weszliśmy do parku, szliśmy sobie jedną z alejek. Naprawdę miłe było to popołudnie.
- Marco! Kopę lat! - usłyszeliśmy nagle głos jakiejś dziewczyny. Odwróciłam się, nie kojarzyłam jej w ogóle. Marco natomiast już tak.
- Sophie! Cześć! - zawołał i ją przytulił na przywitanie. - Tyle lat! Co się z Tobą działo, dziewczyno?
- Mieszkałam cały czas w Bremie, ale postanowiłam tutaj wrócić - powiedziała radośnie. - Dwa dni temu się wprowadziłam.
- Lidia, poznaj moją koleżankę ze szkoły, Sophie Bieler - powiedział Marco. - Sophie, to moja znajoma z Polski, Lidia Miller.
- Miło mi Cię poznać - powiedziała Sophie, i podała mi rękę. Ale bez uśmiechu i zbytniego entuzjazmu...
- Z wzajemnością - odparłam.
- Opowiadaj, co tam u Ciebie, co robiłaś przez te lata - zwrócił się Marco do Sophie. - Od ostatniej klasy gimnazjum Cię nie widziałem.
- Wyjechałam do Bremy, uczyłam się na kucharkę, i mam zamiar szukać tutaj zatrudnienia - powiedziała Sophie - mam nadzieję, że znajdę coś fajnego!
- Trzymam kciuki - powiedział Marco.
- Ale Ty się zmieniłeś! - komentowała Sophie. - Twoja fryzura jest po prostu cudna! Jak Ty to robisz?!
- Nic specjalnego - machnął ręką Marco.
- Słyszałam, że jutro gracie w Berlinie - powiedziała Sophie. - Chciałabym przyjechać, ale niestety nie mam jak.
- No cóż - westchnął Marco.
Marco i Sophie dalej ze sobą zawzięcie rozmawiali, i Marco w zasadzie zapomniał, że jestem z nim na spacerze. Z ich rozmów się dowiedziałam... że w gimnazjum byli parą. Przez pół roku. Sophie mówiła, że miło to teraz wspomina... Ciekawe!
- Muszę do toalety... - powiedział Marco i poszedł do pobliskich toalet. Zostałam sama z panną Bieler na ławce.
- Ile masz lat, Lidia? - zapytała mnie.
- Już niedługo 19 - powiedziałam.
- To jeszcze młoda jesteś - stwierdziła. - Wychodzi na to, że Marco i ja jesteśmy starsi od Ciebie o 5 lat.
- A jakie to ma znaczenie? - zapytałam.
- Oj, wielkie - stwierdziła. - Jak masz zamiar walczyć o to, żeby być jego dziewczyną, to lepiej sobie daruj.
- Nie zamierzam! - zawołałam - po prostu się kumplujemy, dopiero poznajemy siebie.
- Od tego się zaczyna, moja droga - powiedziała.
Sophie nie była zbyt miła i przyjacielska. Była trochę... wredna. Nie miałam pojęcia, dlaczego! Przecież nic jej złego nie zrobiłam...
Na szczęście, zaraz wrócił Marco, i wrócił do rozmowy. Z Sophie. Odechciało mi się już wysłuchiwania przechwałek Sophie. Postanowiłam poprosić Marco, żeby już mnie odprowadził do domu, wiedział, że praktycznie nie znam jeszcze dortmundzkich ulic.
- Marco... - powiedziałam i szturchnęłam go w bok.
- Chwila! - powiedział szybko, i zamienił się w słuch, bo aktualnie panna Bieler opowiadała mu coś z ożywieniem o swoim technikum gastronomicznym w Bremie.
- Na litość boską, co za dziewczyna z tej Bieler - pomyślałam. - Najwięcej to ona trajkocze!
To była prawda. Sophie trajkotała jak nakręcona, i co chwila głupkowato chichotała. A Marco jej słuchał i czasem coś powiedział.
- Marco, możemy już...
- Poczekaj - znów mi przerwał.
- Nie widzisz, że coś mu opowiadam? - dorzuciła Sophie, i zaczęła coś opowiadać o "przypałach na lekcjach" .
Cóż, uznałam, że sama będę musiała sobie poradzić. Cicho wstałam z ławki, i ruszyłam żółwim krokiem w stronę wyjścia z parku.
- Czy oni wszyscy są tacy? - pomyślałam z goryczą.
Marco mnie zdenerwował. Naprawdę.
Już byłam bliska wyjścia z parku, miałam także zamiar wykonać telefon do Ewki, gdy usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Odwróciłam się i ujrzałam zdyszanego blondyna.
- Lidia! Przepraszam, Sophie mnie strasznie zagadała - powiedział błagalnym tonem.
- Zauważyłam - powiedziałam dość chłodno.
- Proszę Cię, nie gniewaj się, Lidia... - teraz to on nawijał jak najęty.
- Odprowadzisz mnie do domu? Już późno się robi - powiedziałam.
- Oczywiście! - powiedział Marco. - Z miłą chęcią.
- Ale jeśli jeszcze zdarzy nam się kiedyś umówić na mieście, nie życzę sobie podobnych sytuacji - zastrzegłam.
- Obiecuję, to się już nigdy nie powtórzy - powiedział.
Wzięłam głęboki oddech. Wypowiedzi Marco brzmiały szczerze. Miałam nadzieję, że nie jest to dobre aktorstwo.
Dotarliśmy do domu, zaczęłam żegnać się z blondynem przy furtce.
- To co? Do zobaczenia jutro, na stadionie - powiedział Marco.
- Pewnie - powiedziałam - do zobaczenia! No i dziękuję za miłe popołudnie!
- To ja Tobie dziękuję, że zgodziłaś się na te spotkanie - powiedział. - Do jutra!
Marco lekko mnie przytulił na pożegnanie, znów uderzył mnie w nos mocny zapach jego perfum. Po czym odszedł swoją drogą, a ja skierowałam się do domu.
Ewa i Łukasz przesiadywali w salonie, popijając herbatę.
- Jak tam? Miło spędziłaś czas z Marco? - zapytała Ewa.
- Jasne - powiedziałam.
- To dobrze - powiedział Łukasz - idź wypoczywać, bo jutro Cię podróż czeka!
- Wyjeżdżamy o 8 rano - powiedziała Ewa. - Agata i Oliwia pojadą z nami. Będzie wesoło!
- Bez wątpienia - powiedziałam.
Poszłam do swojego pokoju, wypoczywać, jak doradził Łukasz.
***
- Lidia! Wstawaj! Już wpół do ósmej! - ktoś mną potrząsał. Otworzyłam oczy, to Ewa stała nade mną.
- Co się dzieje? - wymamrotałam, jeszcze na wpół nieprzytomna.
- Szykuj się, jedziemy niedługo do Berlina - powiedziała Ewa.
- Ach! No tak! - ziewnęłam, ruszyłam swój tyłek z łóżka, wybrałam z szafy ubrania, które miałam zamiar założyć, i powlokłam się zaspana do łazienki.
Wzięłam szybciutko prysznic, założyłam meczową koszulkę Borussii, a do tego dżinsowe spodenki. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Wróciłam jeszcze do pokoju, wzięłam swoją torbę, szalik BVB i zbiegłam na dół. Właśnie przyszły Agata z Oliwią, Ewa rozmawiała z Agatą.
- Lidia, idź coś zjeść, zaraz ruszamy - powiedziała jeszcze do mnie Ewa.
- Okej - odparłam, zrobiłam sobie szybko kanapkę z szynką oraz napiłam się wody truskawkowej. Zgarnęłam sobie jeszcze z szafki wafelki w czekoladzie na drogę i poszłam obwieścić, że już jestem gotowa.
- Okej, towarzystwo! Ruszamy! - Ewa klasnęła w dłonie.
- Tak jest, szefowa - zaśmiała się pogodnie Agata.
Nałożyłam japonki na nogi, zaraz wszystkie wyszłyśmy z domu. Usiadłam w aucie z przodu, obok Ewy, a Agata i dziewczynki zajęły tylne miejsca.
Terenówka była obszerna, było dużo miejsca, co mi się podobało.
- Łukasz już pojechał? - zapytałam.
- Tak, oni zbiórkę mieli o 7 - powiedziała Ewa.
- Kuba ledwo wstał - wtrąciła Agata.
- Łukasz też - zaśmiała się Ewa.
Ruszyłyśmy w trasę. Czekała nas długa podróż.
________________________
Pozostawiam Waszej ocenie, moje kochane żółto-czarne siostry :)
Liczę na komentarze i szczere opinie!
Można dodawać komentarze z anonima, również nie ma weryfikacji obrazkowej, więc chyba nie wymagam zbyt dużo ;)
Pozdrawiam, Sylwia :*
ja już po prostu nie wiem co mogę Ci pisać w tych komentarzach, piszesz tak fantastycznie że brakuje mi słów by opisać Twój talent. każdy rozdział jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju !
OdpowiedzUsuńwyczekuję kolejnego rozdziału <33
pozdrawiam :* buziaki :**
Świetny ;*
OdpowiedzUsuńWspaniale piszesz, ;)
Pozdrawiam :)!
O maj gad , Sophie przypomina mi większość typowych lachonów z mojego otoczenia ...grrrrerr .
OdpowiedzUsuńCo do Marco...trochę zawiódł ,ale wybaczam :D
Genialny rozdział ! Ja już faktycznie nie mam słów aby opisać każdy Twój rozdział(zgadzam się z Pyska ) Każdy jest fenomenalny <3
Dziękuje i Pozdrawiam ;**
Świetny ten rozdział co jeden to lepszy.Czekam na kolejne doskonałe rozdziały jedyne w swoim rodzaju
OdpowiedzUsuńuwielbiam to <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Marco będzie "kimś więcej" ^.^
zapraszam do mnie
http://marco-reus-forever.blogspot.com/
Marco okropnie się zachował, a ta Sophie to małpa. Przecież wiek się nie liczy. Mam nadzieję że między nimi coś będzie. Wspaniały rozdział. Ja także się zgadzam z Pyśką i Izą Tarnoś. Masz wielki talent dziewczyno, dobrze go wykorzystaj ;*
OdpowiedzUsuńNo genialny po prostu ;)<3
OdpowiedzUsuńZapowiada się fantastycznie;) jedyne co to już znaczy mnie denerwować to ta cała Sophie! Niech spada!
Czekam na nexta :) ;*****
Pozdrawiam ;**************************<3
Cudowny <3 Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńJuż tej Sophie czy jak jej tam było nie lubie ... Juz nawet przymiotników nie mam żeby opisac .... swietny, fenomenalny ? to trochę za mało na taki rozdział ;) Niech moc będzie z tobą żółto - czarna siostro xD
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! z resztą jak każdy inny :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie jes nowy rozdział
http://wwwkochamcieborussiodortmund.blogspot.com/
Genialne! A ta Sophie mnie denerwuje. Chciałabym, żeby Lidia i Marco byli razem <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. Więcej po kliknięciu na mój profil ;3
Genialny ale ta sophie mnie wnerwia . Mam nadzieje że Lidia i marco będą razem
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że zawiodę się na Marco , ale na szczęście jednak pobiegł za Lidią i nie zostawił jej samej.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz ! :)
Dalej < 3 , ; D
OdpowiedzUsuńzajebisty <3 zapraszam do mnie ;) http://favourite-he.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJezu, mam taką wielką nadzieje, że Lidka się przekona do Marco i coś do niego poczuje, bo uwielbiam jego postać w tym opowiadaniu! Jestem bardzo ciekawa co się wydarzy dalej, więc nie pozostaje mi nic innego jak oczekiwanie na kolejny rozdział. Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńJak zawsze super rozdział nic dodać nic ująć ;) Marco trochę zawiódł ale.. Nie mogę się doczekać następnego <333
OdpowiedzUsuńMarco mnie trochę zawiódł, no ale mam nadzieję, ze to się więcej nie powtórzy :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetne! <33
Rozpoczął się piękny wątek Lidki i Reusa, to się jakaś laska znowu napatoczyła :P No, ale bez tego było monotonnie! Uwielbiam Marco, uwielbiam! :D Mam nadzieję, że dziewczyna-której-imienia-już-nie-pamiętam nie będzie im przeszkadzać. Chociaż wiem, że nie mam racji.
OdpowiedzUsuńxoxo,
Angelika JJ
___
http://eviva-larte.blogspot.com/