niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 8.

Zauważyłam, że w ogrodzie stoją i spoglądają w moją stronę Mario i Marco. Mario przywołał mnie gestem dłoni, no cóż, poszłam do nich. Przeszłam przez niewysokie ogrodzenie. 
- Czego ten Mitchell od Ciebie chciał? - zaczął wypytywać Mario. 
- A czemu pytasz? - zapytałam podejrzliwie.
- Mówiliśmy Ci już, jaki on jest - powiedział Marco - lepiej się z kimś takim nie zadawaj, uwierz!
- Boże! Wszyscy się uwzięliście na niego - jęknęłam.
- Nikt się nie uwziął. To jest czysta prawda - powiedział Mario. 
- Jeśli to zazdrość z waszej strony... - odparłam - to mówię wam, że i was lubię! Ale zostawcie już Mitchella!
- Żadna zazdrość, my Cię zwyczajnie po kumpelsku ostrzegamy, to krętacz - powiedział Mario. 
- My też cię lubimy - dodał Marco. 
- No i fajnie - powiedziałam, lekko się uśmiechnęłam do nich. 
- Przyjdziesz jutro na mecz? - zapytał Mario - o 14 się zaczyna.
- Pewnie - powiedziałam - idę z Ewą. 
- W ogóle, świetna bluzka, barwy Borussii... - pochwalił Mario. 
- A w niedzielę jedziemy do Berlina! - dodał Marco. - Masz w ogóle jakąś rodzinę w Niemczech? 
- No właśnie w Berlinie moja ciotka mieszka, siostra ojca - powiedziałam. 
- Tylko? - zapytał Mario.
- Tak - odparłam - reszta w Polsce siedzi. 
Chłopaki pokiwali głowami, nastała chwila milczenia.
- Co tam jeszcze powiecie? - ośmieliłam się spytać. 
- Mario pod koniec lipca się wyprowadza - powiedział smutno Marco. 
- Na litość boską, Marco, nie załamuj się - Mario objął blondyna ramieniem. - Już Ci tyle razy mówiłem, że... 
- Że nasza przyjaźń będzie wieczna, wiem, wiem - przerwał mu Marco. 
Z ogrodowych drzwi nagle wyjrzała Agata.
- Ej, towarzystwo, chodźcie, kurczak właśnie się upiekł - powiedziała. 
- Idziemy! - Mario pociągnął Marco za rękę, a ja aż się cicho roześmiałam. 
Weszliśmy do salonu, wszyscy siedzieli zadowoleni przy stole.
- O, Lidka, a gdzieś Ty się podziewała? - zapytał Łukasz. 
- Z nami przebywała - powiedział Marco. 
Wszyscy rozmawialiśmy po niemiecku, aż trochę dziwnie się czułam, jak Łukasz do mnie się zwrócił w tym języku. 
Agata przyniosła kurczaka i wszystkim nałożyła na talerze, gdy zjedliśmy, pogawędziliśmy jeszcze trochę i wszyscy zaczęli się zbierać. 
Chłopaki mieli jutro generalny trening przed sparingiem z Chelsea i chcieli wypocząć jak najbardziej. 
- No, Agatka, miło było - usłyszałam Ewę zwracającą się do żony Kuby. - Do zobaczenia! 
Kuba i Agata stali w progu, żegnając wszystkich, Agata trzymała córkę Oliwię na rękach. Byli uroczą rodziną. Podobnie jak Łukasz, Ewa i Sara, mnie nie łączyły z nimi więzy krwi. 
Gdy wsiadałam do samochodu, podbiegł do mnie jeszcze Marco. 
- Zostawiłaś komórkę na kanapie - powiedział, i podał mój telefon. 
Spojrzałam zdziwiona. Faktycznie! Mało brakowało, a zapomniałabym komórki.
- Dzięki wielkie! - powiedziałam. 
- Nie ma za co - powiedział cicho. - To do rychłego zobaczenia, mam nadzieję...
- No cześć - powiedziałam. Podałam mu jeszcze rękę, chcąc być miła. 
Polubiłam i jego, i jego kolegów, ale to Mitchell mnie zauroczył. Jego chciałam poznawać, coraz bardziej i bardziej... 







*** 






Gdy wracaliśmy do domu, Ewa poruszyła temat Mario i Marco. 
- Miło Ci się rozmawiało z Mario i Marco? - zapytała. 
- No całkiem, całkiem... A co? - zapytałam kontrolnie. 
- Nie, tylko tak pytam - uśmiechnęła się i szybko odwróciła. 
- Ewa chce Cię zeswatać - powiedział Łukasz ze śmiechem.
- Wcale nie! Nie słuchaj go - powiedziała Ewa. 
- I tak by się jej nie udało - wzruszyłam ramionami - wprawdzie ich lubię, ale żaden z nich w głowie mi nie zakręcił. 
Dobrze, że ugryzłam się w język, bo prawie do swojej wypowiedzi bym dodała słowa "Tylko Mitchell!" . Na pewno nie spodobałoby się to Łukaszowi i Ewie. 
Dojechaliśmy do domu, Sara oglądała bajki w salonie. Siedziała na kanapie, a obok niej jej opiekunka. 
Sara trzymała w rękach całą reklamówkę jakichś smakołyków. 
- Mama! Tata! Lidzia! - zawołała ucieszona. Pół twarzy miała w czekoladzie.
- No, widzę, że Isabel cię rozpieszcza - powiedział Łukasz - a nie będą cię ząbki bolały? 
- Nie - Sara pokręciła główką. 
- Byłyśmy w supermarkecie - powiedziała Isabel, opiekunka małej. - Sara to naprawdę niezły łasuch! 
- Widzimy - roześmiała się Ewa. - Sara, nie jedz teraz wszystkiego! 
- A bo co? - zapytała Sara. 
Spojrzałam zaskoczona na całą resztę. Ta Sara jak na swój wiek była już bardzo bystra... w lipcu miała skończyć już 5 lat. 
- No... bo brzuszek cię rozboli, kochanie - powiedziała Ewa. 
- To ja już pójdę - powiedziała Isabel - do widzenia!
- Do widzenia - odparliśmy wszyscy. 
Ewa zaczęła sprzątać zabawki walające się na podłodze, Łukasz usiadł obok córki i zaczął jej podkradać pierniczki, które zajadała. 
- Ej! Tata! - krzyknęła mała. - Nieładnie! 
- Może już serio Ci starczy tego dobrego? Schowamy na później? - odparł Łukasz. 
- Nie! - wrzasnęła Sara i przycisnęła do siebie swoje łakocie. 
- Oj Łukasz daj spokój! - westchnęła Ewa. Pomogłam jej zbierać zabawki. 
- Dobrze już dobrze, jedz, Sara, nie krępuj się, tylko reklamówki nie zjedz - zażartował sobie Łukasz. 
- To nie było śmieszne - naburmuszyła się Sara. - Jak można zjeść reklamówkę?! 
- Można - zaśmiał się Łukasz. Chyba był trochę podpity. To Ewa musiała prowadzić samochód w drodze powrotnej. 
- Jak byłem mały, rodzice często zabierali mnie do dziadków na wieś. Wiecie, mieli duże gospodarstwo, dużo krów... Wielokrotnie widziałem, jak niektórym z zadów wystawały niedotrawione reklamówki, ile to razy ktoś na kompost wyrzucił na przykład reklamówkę z obierkami po kartoflach, a one to wszystko jadły jak leci - śmiał się Łukasz. 
- Łukasz, pijany jesteś i bredzisz - pokręciła głową Ewa, ale nawet i ona się nieco roześmiała. 
- Oj tam od razu pijany, po co takie mocne słowa... - Łukasz ziewnął. - Co najwyżej lekko podchmielony! Poza tym, powiedziałem prawdę, moi rodzice mogą Ci to potwierdzić!
- Dobrze, dobrze - mruknęła Ewa. - Sara, chodź, musisz się wykąpać! 
Był już wieczór, słońce zachodziło. Teraz na szczęście dni były długie, w końcu lato. 
Sara poszła z matką do łazienki, Łukasz włączył sobie jakiś horror. Postanowiłam go zapytać, czy mogę iść z nim jutro na trening. 
- Łukasz? Mogłabym iść z Tobą na trening jutro? - zapytałam.
- Widzę, że Ci się spodobało - powiedział - okej, ale za dziesięć jedenasta wymarsz z domu. 
- Nie ma sprawy - powiedziałam. 
Dobrze, że Łukasz się zgodził! Przecież miałam "umówić się" z Moritzem. 
Zasnęłam niedługo wyluzowana. 





*** 







- Lidia! - usłyszałam wołanie Łukasza.
- Co?! - zawołałam, przecierając oczy.
- Chciałaś iść ze mną na trening, to się zbieraj, bo już wpół do jedenastej - powiedział Łukasz i stanął w progu moich drzwi. 
- Faktycznie! - zawołałam, poderwałam się z łóżka, ubrałam dżinsową mini i jasnoróżową bluzkę z napisami, i zbiegłam na dół. 
Jak to się stało, że aż tak zaspałam? Boże... 
- A co ci tak zależy na tym treningu? - zapytała Ewa - myślałam, że pójdziemy Ci kupić jakiś strój na dzisiejszy mecz! 
- To ty jej kupisz, co za problem - powiedział Łukasz. 
- Nosisz L czy M? - zapytała Ewa - to kupię ci koszulkę. 
- M - powiedziałam. - Ale to pewnie drogie... 
- A tym to się nie martw - Łukasz machnął ręką. 
Wkrótce wyszliśmy z domu, Łukasz postanowił dziś podjechać na trening skuterem. Wyjechał nim z garażu, podał mi również kask.
- Bez tego ani rusz - powiedział. 
Założyłam kask, i usiadłam za Łukaszem. Pierwszy raz miałam jechać skuterem. 
- Trzymaj się mocno - powiedział Łukasz, i zapuścił silnik. 
Tak jak kazał, trzymałam się mocno, ale nawet fajnie jechało się skuterem. Wiatr we włosach... 
Szybko dojechaliśmy na miejsce, tym razem zauważyłam na ławce Anię, która zapewne przyszła powspierać Roberta. 
- O! Lidia - ucieszyła się. - Ale super, że przyjechałaś! Już myślałam, że sama będę! 
Uśmiechnęłam się do niej. Wczoraj się poznałyśmy, trzeba przyznać, że bardzo przyjacielska z niej osoba. Podobnie jak Robert. Pasowali do siebie idealnie. 
Zauważyłam, że Mitchell i Moritz stoją razem nieopodal i coś szepczą do siebie. Aż mi się ciepło zrobiło - miałam dziś być aktorką, udawać, że z Moritzem się umawiam... 
Łukasz pobiegł się przebrać, ja usiadłam obok Ani. Zaczęłyśmy rozmawiać o wczorajszym przyjęciu u Agaty i Kuby. 
Trener jeszcze nie przyszedł, za to Mitchell, korzystając z nieobecności Łukasza, przywołał mnie gestem dłoni. Zapewne bał się, że jak Łukasz zobaczy nas rozmawiających ze sobą, wkurzy się. Podbiegłam do niego.
- No cześć - powiedział - to jak, gotowa na przedstawienie? - zachichotał cicho. 
- Dziś o 19 cię porywam - uśmiechnął się Moritz.
- Jesteście pewni, czy to dobry pomysł? - zapytałam. - A jak coś się nie uda? 
- A co ma się nie udać? Moritz Cię weźmie, i Cię odprowadzi, a czas spędzimy razem, rozwiniemy bardziej naszą znajomość - powiedział Mitchell. 
- A gdzie się spotkamy? - zapytałam.
- Żeby było bezpiecznie... może u mnie  w domu? Pokazałbym ci moje skromne mieszkanie - powiedział Mitchell. 
Cholera! Zapraszał mnie do siebie do domu? Trochę dziwne. No ale za to bezpieczna opcja, Ewa i Łukasz by się nie dowiedzieli. Poza tym... oczy Mitchella mają jakąś dziwną moc, wzbudzały we mnie zaufanie. 
- Niech będzie - westchnęłam.
- Spokojnie, Lidia - zaśmiał się Mitchell - krzywdy Ci nie zrobię! 
- Mam nadzieję - odparłam. 
- Psst! Łukasz i trener idą - zauważył Moritz. 
Pobiegłam na ławkę, usiadłam obok Ani. Łukasz nie zauważył mojej rozmowy z Langerakiem. 
- O czym tak gadaliście? - zapytała przyjaźnie Ania. - Coś tu się kręci... 
- Oj tam, o wszystkim i o niczym - powiedziałam wymijająco. 
Klopp zebrał wszystkich, tradycyjnie na początek wykonanie kilku okrążeń. Mitchell nie zwracał na mnie uwagi, poza tym Łukasz miał go na oku, albo mi się tylko wydawało.
Natomiast Moritz narażał się trenerowi, co chwila do mnie podbiegając i zagadując. 
Ania tylko chichotała, że mnie podrywa. 
- Moritz, na litość boską, skup się - krzyczał trener. 
- No dobrze, dobrze - mruczał tylko Leitner. 
W przerwie Moritz usiadł obok mnie, rozmawialiśmy. Teraz zupełnie naturalnie, bez żadnego aktorstwa. Miły był z niego facet, ale to nie to samo, co Langerak... 
- O czym tak rozprawiacie? - zainteresował się Łukasz. 
- O wszystkim i niczym - powiedziałam.
Zauważyłam Mario i Marco, którzy siedzieli na ławce po drugiej stronie boiska. 
Przyszli w ogóle spóźnieni, nie wiedziałam czemu. 
- Mario! Marco! - zawołał Robert, który dosiadł się do Anki. - Co tak sami siedzicie? Chodźcie tutaj! 
Chłopaki powoli podeszli do nas. Mitchell natomiast perfekcyjnie udawał, że nie zwraca na mnie uwagi. 
Ale też nie chciałam cały czas udawać, że się z nim nie zadaję. W końcu będzie trzeba oswoić Ewę i Łukasza z tym faktem. Nie mogli tak sterować moim życiem przez cały czas. Rozumiem, że troszczą się o mnie, ale bez przesady. 
Moritz na chwilę gdzieś poszedł, chyba do łazienki. Mario i Marco usiedli obok mnie. Ania siedziała na kolanach Roberta, a Łukasz rozmawiał z Kubą. 
- Jak tam, Lidia? - zagadnął Mario.
- A dobrze, dzięki - powiedziałam. 
- Widzieliśmy, że z Moritzem się świetnie dogadujesz - powiedział Mario. 
- No pewnie - powiedziałam. 
Usłyszałam ciężkie westchnięcie Marco. I w tej samej chwili zauważyłam Ewę idącą z Sarą w naszą stronę. 
- Ej, Lidka, chodź z nami na zakupy - powiedziała - jednak wolę, żebyś przymierzyła tę koszulkę... 
- No dobrze - powiedziałam i podałam chłopakom rękę na pożegnanie. 
- Ale na meczu będziesz? - zapytał Marco, drżącym głosem...
- Tak, tak, właśnie Ewa chce mi koszulkę na ten mecz kupić - powiedziałam.
- Kup z 11 na plecach - zasugerował.
- A już, bo ty tak chcesz! - usłyszeliśmy Leitnera, który właśnie przyszedł i usłyszał naszą konwersację. - Lidio, już uciekasz? 
- Tak - powiedziałam. 
- To dziś o 19 się spotykamy - powiedział.
- Umówiliście się? - zdziwiła się Ewa. 
- A czemu nie - powiedziałam. 
Pożegnałam się z ludźmi, na szczęście przedstawienie już za mną. Teraz tylko czekać do meczu i do wieczora!
Poszłyśmy z Ewą do oficjalnego FanShopu Borussii. Kupiła mi koszulkę meczową, ale bez żadnego numeru z tyłu, spodenki, bluzę i szalik. 
- Jak ja Ci się odwdzięczę, Ewka? - zapytałam, gdy wychodziłyśmy. 
- Nie musisz - powiedziała - Sara, daj ten kubek, bo stłuczesz! 
Sara dostała kubek z logiem BVB. I Sara, i Ewa już były kibicami Borussii, ja dopiero dziś miałam poznać tę drużynę. Wszyscy mi powtarzali, że na pewno ją pokocham. 
Już o 14 zaczynał się mecz. 
Wróciłyśmy do domu, poszłam ze swoimi nowymi nabytkami do pokoju i walnęłam się na łóżko.
- Ciekawe, jak ten dzisiejszy dzień się dalej potoczy? - pomyślałam - mam nadzieję, że będę szła spać szczęśliwa... 






______________ 






Jeśli kogoś zawiodłam tym rozdziałem, to bardzo przepraszam. Nie jest zbyt ciekawy, przynajmniej dla mnie. 
W następnym już się będzie działo ;3 


Jednak kto przeczytał, niech zostawi pamiątkę po sobie :3 Z góry dzięki!
Pozdrawiam, Sylwia :> 












30 komentarzy:

  1. Niech już lepiej z Leitnerem będzie albo Reusem, bo ten Mitchell mi się coś nie podoba. Świetny rozdział. Czekam na następny. Zapraszam na swoje blogi ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie zawiodłaś. Jest bardzo ciekawy! Świetny! Już nie mogę się doczekać spotkania Lidki z "Moritzem". Czuje, że z tego będą kłopoty.. Czekam na kolejny rozdział <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech ona już zostawi tego Mitchella bo pewnie będzie niedługo przez niego cierpieć biedactwo :(
    świetny , czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, się święci ;) Oby tylko Lidka nie dała się nabrać dla Mitchella, bo będzie smutno czytać jak Lidka cierpi i płacze . ;) Nie mogę doczekać się kolejnego! Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. niech nie będzie z tym bramkarzem bo mnie już wkurza ten bramkarz z marco albo mario :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zawiodłaś ! Nigdy nie zawodzisz <3 Jesteś niezawodna.:D
    Uwielbiam to jak piszesz i co piszesz ! To jest genialne <3
    Hmmm coś czuję ,że Mitchell narozrabia...
    Świetny ! Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział.Czekam na następny. Mam nadzieję że Lidia nie będzie Langerakiem. Fajnie by było jak by była z Marco .:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Eee tam głupoty gadasz. Fajny ten rozdział !
    Czekam na następny ;)
    Pozdrawiam ;**************

    OdpowiedzUsuń
  9. ZAJEBISTY ♥ tyle w temacie ! :3
    a no i z zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny, kurcze szkoda ,że nie mam takiego talentu. Kocham czytać każdy twój rozdział naprawdę świetnie piszesz i nigdy nie zawodzisz. Mam nadzieję ,że ten Langerak jej nie zgwałci ;( czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie nigdy nie zawodzisz i myslę że innych tez :) Kiedy dodasz kolejny, bo nie wiem czy wytrzymam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział <3
    Myślę że Lidia mogłaby być z Marco ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie zawiodłaś:) przeczytałam jednym tchem:D Świetne opowiadanko dobrze ci idzie:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ohoho ;> Wspaniale ;* Nigdy nie zawodzisz ;) Czekam na akcję :)

    OdpowiedzUsuń
  15. FAJNE <33 czekam na nexta :3
    fajnie by było gdyby Lidia była z Marco *.*

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialny
    dodaj szybko następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  17. Zostawiam pamiątkę :* Rozdział super :) Lidia ma być z Marco :* Plosee !! ♥♥ Zapraszam do mnie : http://pilkanoznacalymzyciem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. zajebisty ! ;D
    czekam na nastepny !

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudowny.! ;*
    I nie mów, że jest zły! ;)
    Kocham tego bloga <3
    Nie mogę się doczekać następnego ;D
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudne, cudne i jeszcze rac cudne. <3

    OdpowiedzUsuń
  21. nikogo nie zawiodłaś!
    ten rozdział to bóstwo! <3
    nie mogę sie doczekać kolejnych :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wreszcie tu wpadłam i czytammm :) Boski rozdział

    Zapraszam do mnie nowe rozdziały na;
    http://m-i-marianna.blogspot.com/
    http://sweet-y-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. świetne to opowiadanie, pochłonęłam całe na raz!
    czekam na następny rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
  24. Mnie nie zawiodłaś !:D Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału !

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział ciekawy :)
    Troche mnie denerwuje już Lidia, bo ten Langerak jej zawrócił w głowie xd Powinna być z Marco :>
    Zapraszam na nowy blog: http://my-hard-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. Dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały, nic nie było w stanie mnie od nich oderwać < 33
    Po pierwsze, Sylwuś, Ty nie wierzysz w siebie.
    Opowiadanie jest cudowne. Takie ... normalne i przypominające autentyczność, ale z drugiej strony takie .. magiczne ? Nie wiem, jak to określić.
    Po drugie, nie ma idealności. Ale właśnie to czyni Ciebie wyjątkową autorką. Nie ma cudownej od początku do końca miłości. Jest Mitchell, który coś kręci i nie jest zwykłym, przygotowanym na związek chłopakiem.
    Dziękuję, że mogę czytać tak wyjątkowe opowiadanie, skarbie ♥
    Mam też wielką nadzieję, że Lidka troszeczkę zmieni swoje postępowanie i będzie z Marco, którego osobiście wielbię.
    Całuję i czekam na następny rozdział
    Dominika xx

    OdpowiedzUsuń
  27. Arghh, proszę mnie nie denerwować :D
    Ależ te rozdziały podnoszą ciśnienie :P Boję się tylko o to, żeby Lidka nie zawiodła zaufania Łukasza i Ewy... Oni jej naprawdę bardzo pomogli i - OK - nie mogą jej ograniczać, ale no...
    Mam nadzieję, że z Mitchella wyjdzie w końcu cham i Lidzia się opamięta :P

    xoxoxo,
    Angelika JJ

    ___
    http://eviva-larte.blogspot.com/

    PS: Przepraszam, że taki krótki komentarz, już mi się oczy zamykają *.*

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetne, ale mam nadzieję, że będzie z Moritzem lub Mario ;)

    OdpowiedzUsuń