Agata wyciągnęła cukierki z torebki, a Oliwia i Sara naturalnie szybko zadbały o to, żeby zaraz znikły.
Ja nałożyłam słuchawki na uszy i puściłam sobie piosenkę Pink Floyd - Paintbox. Zawsze ją uwielbiałam, to po prostu coś magicznego, ta piosenka ma coś w sobie.
Rozmowa zbytnio się nie kleiła, wszystkie jeszcze byłyśmy nieco śpiące. Ja utonęłam w myślach, słuchałam muzyki i rozmyślałam o wszystkich ostatnich wydarzeniach.
Oczywiście również o wczorajszym spotkaniu z Reusem. Był bardzo miły i przyjacielski, tylko ta panna Bieler mnie nieco wkurzyła. Wyglądała na lanserkę, jakich było pełno w moim otoczeniu w Warszawie. Dyskoteki były ich całym życiem. No i oczywiście kosmetyki do makijażu!
Ale jeśli Marco chciał być z nią, to proszę bardzo. Ja się z nim umówiłam na koleżeńskie spotkanie, mogłabym być jego dobrą koleżanką, ale nie partnerką. Mnie wciąż zależy na kimś innym... i nie mogę się uwolnić od rozmyślania o tej osobie, mimo, że mnie skrzywdziła... Jakie to chore.
Wpatrywałam się tępo w drogę. Jechałyśmy dosyć prędko. Oczy nagle zaczęły mi się kleić, zaczynałam tak jakby przysypiać, ale tak naprawdę wcale nie usnęłam, nawet na moment, tylko siedziałam z przechyloną głową w bok i zamkniętymi oczyma. Wyłączyłam muzykę i odstawiłam słuchawki.
I nie zdawałam sobie sprawy z upływającego czasu.
- Lidka! Wstawaj! Postój robimy - otworzyłam powieki, zauważyłam, że to Ewa mną potrząsa.
- Gdzie jesteśmy? - wymamrotałam.
- Na przedmieściach Hannoveru - powiedziała. - Chodź rozprostować nogi!
Wywlokłam się z auta, Agata już spacerowała z dziewczynkami. Zatrzymałyśmy się na stacji benzynowej. Ewa zatankowała samochód, gdy zapłaciła, powiedziała, że pójdziemy teraz coś przekąsić ciepłego i jedziemy dalej, żeby zdążyć na mecz.
Zatem poszłyśmy do baru stojącego obok, każda z nas skonsumowała szybko zapiekankę.
Sarę to aż trochę zemdliło, ale Oliwia nawet się nie skrzywiła. Obie umorusały twarze keczupem...
Parsknęłam śmiechem, i zdążyłam pobiec jeszcze do łazienki. Gdy wróciłam do auta, wszystkie już się usadowiły i czekały na mnie.
- Dobra, ruszamy dalej - powiedziała Ewa.
- Mam nadzieję, że się nie spóźnimy - powiedziała Agata - nie chcę stracić ani minuty z tego meczu!
- Ja też! Ja też! - wtórowała jej Oliwia.
- Jaki wynik obstawiacie? - zapytała Ewa.
- 2:1 dla Borussii? - odezwałam się.
- Żartujesz? - zaśmiała się Agata - przecież ta Hertha to druga liga, na pewno będzie więcej!
- Oni nie tak całkiem dawno byli w pierwszej, Łukasz mówił, że słabi nie są - powiedziała Ewa. - Grał tam, więc on dobrze wie.
- Okej - odparła Agata. - Ale się objadłam, ta zapiekanka była stanowczo dla mnie za duża.
- Ja zjadłam taką samą i nie czuję się objedzona - powiedziała ze zdziwieniem Ewa.
- Oby poszło w piersi - powiedziała ze śmiechem Agata.
- Oby! - przyznała jej rację brunetka.
Jeszcze podjechałyśmy trochę... i w końcu znalazłyśmy się w stolicy Niemiec.
- Dasz radę dotrzeć do tego stadionu? - zapytałam.
- Na pewno - uspokoiła mnie Ewa - mam jeszcze mapy, a poza tym zawsze można kogoś o drogę spytać. Będzie dobrze.
***
Zajęłyśmy miejsca w sektorze dla rodzin piłkarzy. Jakoś udało nam się dostać na stadion Herthy Berlin, miejscowej drużyny.
Zrelaksowane siedziałyśmy i chrupałyśmy popcorn, obserwowałyśmy żółto-czarnych trenujących, no tak, już tylko dwadzieścia minut zostało do rozpoczęcia meczu.
Nagle Łukasz podbiegł do naszego sektora, za nim oczywiście zakradł się Kuba.
- Hej! - zawołał Łukasz - jak tam?
- A fajnie - powiedziała Ewa. - Mam nadzieję, że się postaracie i wygracie!
- Damy z siebie wszystko - obiecywał Kuba - a jak wygramy, to wyjdziemy gdzieś to uczcić?
- Będziecie mogli? - zdziwiła się Agata - nie wracacie od razu po meczu do Dortmundu?
- Nie - powiedział Łukasz - dopiero jutro, mamy już hotel zarezerwowany. Więc jeżeli trener pozwoli, to...
- Jeszcze nie wiadomo kto wygra, mecz dopiero za dwadzieścia minut - odezwałam się.
- Słyszeliście? - zawtórowała mi Ewa - jeszcze nie było meczu, a wy tylko o piciu myślicie!
- Meetingi AA czekają - powiedziała Agata.
- Na litość boską, odpuśćcie - powiedział błagalnym głosem Łukasz.
Kuba i Łukasz rozmawiali z żonami, a ja obserwowałam resztę trenujących chłopaków. Trenera nigdzie wypatrzyć nie mogłam. Zauważyłam Mario i Marco trenujących we dwójkę na uboczu, a Mitchell stał na bramce i raz po raz bronił strzały chłopaków. Bramkarz może i był z niego dobry, ale osobą był beznadziejną. Chcąc nie chcąc, zaczęłam się w niego wpatrywać jak sroka w gnat...
- Ej! Mario! Marco! - pokrzykiwania Łukasza wyrwały mnie z rozmyślań. - Chodźcie tutaj, odetchnijcie trochę!
- Nie widzisz, że trenujemy? - odkrzyknął Mario.
- Ślepi nie jesteśmy - wtrącił się Kuba. - Marco, chodź, Lidia tęskni!
Ku mojemu bezbrzeżnemu zdziwieniu, Marco od razu zostawił piłkę i zaczął biec w kierunku naszego sektora, Mario powlókł się za nim.
- Ja nic takiego nie powiedziałam! - syknęłam trochę zła do Kuby - nie okłamuj ludzi!
- No co, no co... - zaśmiał się Kuba.
Pokręciłam tylko głową. Mario i Marco podbiegli do sektora, Marco nie miał zbyt szczęśliwej miny...
- Cześć, dziewczyny - odezwał się Mario.
- Marco, a co Ty taki smutny? - zapytała Agata.
Marco tylko westchnął głęboko, w jego oczach był wyraźny smutek.
- Właśnie, coś się stało? - zapytałam.
- Mój ostatni mecz z Mario w barwach Borussii - powiedział smutnym tonem.
- Marco, proszę - próbował go pocieszyć Mario - jeszcze w drużynie narodowej sobie pogramy...
- Rzadko to będzie - skrzywił się Marco.
- Jak on mógł, ten Mario... - pomyślałam. - Dlaczego on to zrobił?!
Poczułam lekką złość na Goetze, że tak postąpił. Marco naprawdę cierpiał z tego powodu, widać to gołym okiem. Z tego, co już zdążyłam się dowiedzieć, Mario i Marco byli jak bracia. Nierozłączni na boisku i poza nim. Tylko pozazdrościć takiej przyjaźni.
- Och! Proszę cię! Tylko mi tu nie płacz - jęknął Mario.
- Wcale nie płaczę - usłyszałam Marco, który jednak zaraz schował swoją buźkę na klatce piersiowej swojego przyjaciela.
- A wy co?! - usłyszeliśmy nagle wszyscy trenera. - Na pogaduszki umówcie się po meczu!
- Już idziemy - odkrzyknął Kuba.
Cała czwórka posłusznie pobiegła z powrotem na boisko, jak nakazał im szkoleniowiec.
Niedługo w końcu rozpoczął się mecz. Oglądałam z zapartym tchem...
Był niesamowity. Borussia do przerwy już prowadziła 4:0. Gole strzelili : Robert, dwa razy Kuba oraz Marco. A co ciekawe, Marco, gdy strzelił gola, posłał buziaka w stronę naszego sektora... Jednak za nami siedziało jeszcze wielu innych kibiców BVB, więc to mogło być do wszystkich fanów żółto-czarnych.
- Ej! Mario! Marco! - pokrzykiwania Łukasza wyrwały mnie z rozmyślań. - Chodźcie tutaj, odetchnijcie trochę!
- Nie widzisz, że trenujemy? - odkrzyknął Mario.
- Ślepi nie jesteśmy - wtrącił się Kuba. - Marco, chodź, Lidia tęskni!
Ku mojemu bezbrzeżnemu zdziwieniu, Marco od razu zostawił piłkę i zaczął biec w kierunku naszego sektora, Mario powlókł się za nim.
- Ja nic takiego nie powiedziałam! - syknęłam trochę zła do Kuby - nie okłamuj ludzi!
- No co, no co... - zaśmiał się Kuba.
Pokręciłam tylko głową. Mario i Marco podbiegli do sektora, Marco nie miał zbyt szczęśliwej miny...
- Cześć, dziewczyny - odezwał się Mario.
- Marco, a co Ty taki smutny? - zapytała Agata.
Marco tylko westchnął głęboko, w jego oczach był wyraźny smutek.
- Właśnie, coś się stało? - zapytałam.
- Mój ostatni mecz z Mario w barwach Borussii - powiedział smutnym tonem.
- Marco, proszę - próbował go pocieszyć Mario - jeszcze w drużynie narodowej sobie pogramy...
- Rzadko to będzie - skrzywił się Marco.
- Jak on mógł, ten Mario... - pomyślałam. - Dlaczego on to zrobił?!
Poczułam lekką złość na Goetze, że tak postąpił. Marco naprawdę cierpiał z tego powodu, widać to gołym okiem. Z tego, co już zdążyłam się dowiedzieć, Mario i Marco byli jak bracia. Nierozłączni na boisku i poza nim. Tylko pozazdrościć takiej przyjaźni.
- Och! Proszę cię! Tylko mi tu nie płacz - jęknął Mario.
- Wcale nie płaczę - usłyszałam Marco, który jednak zaraz schował swoją buźkę na klatce piersiowej swojego przyjaciela.
- A wy co?! - usłyszeliśmy nagle wszyscy trenera. - Na pogaduszki umówcie się po meczu!
- Już idziemy - odkrzyknął Kuba.
Cała czwórka posłusznie pobiegła z powrotem na boisko, jak nakazał im szkoleniowiec.
Niedługo w końcu rozpoczął się mecz. Oglądałam z zapartym tchem...
Był niesamowity. Borussia do przerwy już prowadziła 4:0. Gole strzelili : Robert, dwa razy Kuba oraz Marco. A co ciekawe, Marco, gdy strzelił gola, posłał buziaka w stronę naszego sektora... Jednak za nami siedziało jeszcze wielu innych kibiców BVB, więc to mogło być do wszystkich fanów żółto-czarnych.
Wątpię, żeby posłał go tylko do mnie. Bo niby czemu?
Nie zaprzątałam sobie tym głowy więcej. Po przerwie piłkarze Borussii Dortmund dobili jeszcze miejscową drużynę, ustalając wynik meczu na 7:1.
Marco skompletował hat-tricka, a siódmą bramkę zdobył Mario.
Byłyśmy bardzo zadowolone. Wychodząc ze stadionu, Ewa powiedziała :
Byłyśmy bardzo zadowolone. Wychodząc ze stadionu, Ewa powiedziała :
- No to teraz będziemy musiały ich odprowadzać do hotelu.
- A może ich trener nie puści? - zasugerowała z nadzieją Agata.
Ewa i Agata wzięły swoje córki na ręce, ja stałam z nimi, czekałyśmy przed wyjściem ze stadionu aż wyjdą żółto-czarni.
W końcu wyszli wszyscy razem, z trenerem na czele.
- Dobrze, chłopaki - zabrał głos trener. - Skoro tak pięknie zagraliście, to macie czas dla siebie, ale o 21 wszyscy w hotelu! Żeby nie było - powiedział. - Jutro o 9 wyjeżdżamy z powrotem do Dortmundu.
- Ale fajnie! - Łukasz ucieszył się jak nastolatek, któremu powiedziano, że lekcje zostały skrócone.
- Ja tam wracam teraz do hotelu, nie chce mi się nigdzie szwendać... - powiedział Robert.
- Ja tak samo - powiedział Nuri.
- Ej, dziewczyny, chodźmy na lody - powiedział Kuba do nas.
- Taa, lody... - zaśmiał się Sebastian.
- Błagam, tylko nie przesadzajcie - powiedział trener - ja was na tyle dobrze znam, że wiem, co naprawdę chcecie spożyć!
Jedni piłkarze razem z trenerem poszli do hotelu odpoczywać, jeszcze kilku innych poszło w swoją stronę a ja razem z dwiema rodzinami poszłam do najbliższego baru szybkiej obsługi. Trochę dziwnie się czułam. Trochę jak piąte koło u wozu...
Oliwia i Sara naturalnie zachwycone, bo obie uwielbiały fast food. Zajęły się jedzeniem frytek i siedziały cicho, natomiast Łukasz i Kuba kupili sobie po piwie i próbowali też nas do tego nakłonić.
- Ja nie chcę - powiedziała Agata.
- Ja też nie - powiedziała Ewa.
- Nie mówcie, że dziś będziecie wyjeżdżały z powrotem - powiedział Kuba.
- Nie, pójdziemy sobie pokój wynająć i do jutra poczekamy - powiedziała Ewa - nie mam już dziś siły prowadzić auta.
- Lidia, może Ty chluśniesz z nami? - zapytał Łukasz.
- E tam... - mruknęłam.
- Nie zatrujesz się! Postawię Ci - powiedział Łukasz i za chwilę wrócił z dużą szklanką wypełnioną złotym napojem.
- Za zwycięstwo! - uśmiechnął się do mnie Kuba.
- Jeszcze Lidię rozpijacie - powiedziała Agata.
- Jest pełnoletnia - powiedział Łukasz.
- Te niemieckie piwo to nawet niczego sobie - przyznałam.
- No widzisz - Łukasz uśmiechnął się do mnie.
- Obyś tylko za bardzo się w nim nie rozsmakowała - zastrzegła Ewa.
- Ma wakacje, niech sobie poszaleje dziewczyna - zaśmiał się Kuba.
- Mamo! Chcę jeszcze frytek! - odezwała się Sara.
- Brzuszek Cię rozboli, kochanie - powiedziała Ewa.
- Nie rozboli! - powiedziała Sara.
- Wystarczy na teraz... - powiedziała Ewa.
- Matka, przesadzasz - powiedział Łukasz - córeczko, zaraz Ci przyniosę frytki, przy mnie z głodu nie umrzesz.
Sara zaraz faktycznie otrzymała nową porcję frytek, a ku rozpaczy Ewy Łukasz kupił jeszcze córce Pepsi.
- A co! Niech też opije zwycięstwo - powiedział pogodnie Łukasz.
***
Zbliżały się godziny wieczorne. Kuba postanowił iść już do hotelu, i nieco odetchnąć...
- Łukasz, wracamy? - zapytał Kuba przyjaciela.
- Ja to jeszcze przeszedłbym się trochę po okolicy - powiedział Łukasz.
- Okej, to zobaczymy się w hotelu - powiedział Kuba. - Agata, odprowadzicie mnie z Oliwią?
- Pewnie! - zawołała szybko Oliwia.
- To my idziemy - powiedziała Agata - Ewa, jak wy będziecie sobie jeszcze spacerować, to my z Oliwią poczekamy w hotelu chłopaków na was. Potem przyjdziecie, okej?
- Dobrze, to potem pójdziemy coś wynająć - powiedziała Ewa.
- Miłego spacerku - powiedział Kuba i wziął córkę na ręce, po czym cała trójka opuściła bar, Łukasz szybko dopił swój browar i również wyszliśmy, we czwórkę.
Ufałam, że Łukasz zna tę okolicę, w końcu kiedyś grał w Hercie i mieszkał tu w Berlinie.
Poszliśmy do pobliskiego parku, spacerowaliśmy sobie alejkami, i rozmawialiśmy o dzisiejszym meczu.
- To teraz wolne do sierpnia - powiedział Łukasz.
- Zanudzisz się - powiedziała Ewa.
- Trzeba pomyśleć o jakimś wyjeździe na wakacje - powiedział Łukasz - trzeba może zebrać większą bandę?
- A czemu nie - powiedziała Ewa - w grupie bezpieczniej. Lidia, a czemu Ty słonko nic nie mówisz?
- A nie wiem - westchnęłam.
- Nie mów, że myślisz o...
- Nie, nie myślę o Mitchellu... chociaż czasami...
- Niedobrze - pokręciła głową Ewa.
- Ale i tak moje życie się polepszyło - przyznałam.
- Wiadomo! - powiedział Łukasz - tak się cieszę, że ci pomogliśmy.
Zrelaksowana szłam z moimi wybawcami alejką. Nagle moje szczęście prysnęło, gdy zobaczyłam...
_____________________
Jak Wam się podoba? Mi nawet, nawet, ale wielkiego szału nie ma ;)
Czekam na szczere opinie i komentarze! :>
Następny rozdział dodam, kiedy będzie z 18-19 komentarzy, chociaż jak najbardziej może być ich więcej, nie obrażę się ;>
Pozdrawiam ciepło, Sylwia :*
Naprawdę świeetny :) Szału nie ma ?! Przepraszam ,że to pisze ale chyba musisz puknąć się w główkę .;) ;* <3
OdpowiedzUsuńjak dla mnie szał jest i to na maksa ;DD genialny rozdział ! no nie wiem co mogę więcej napisać, brak słów ;)
OdpowiedzUsuńale przerwałaś w takim momencie że ...! w głowę będę zachodzić co tam zobaczyła ?!
czekam niecierplwie na następny !
pozdrawiam <33
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że zobaczyła tam swoją ciotkę, ale nie wiem, ozbaczymy :)
zapraszam do mnie
http://wwwkochamcieborussiodortmund.blogspot.com/
Kurcze, jak to świetnie napisałaś. Tak inaczej. Teraz nie da mi spokoju myśl kogo tam zobaczyła. Nie da mi to spać xd Niesamowity rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Szał jest ! Cudownie piszesz :) czekam na kolejny rozdział . :*
OdpowiedzUsuńKurwa mac no czy ty zawsze bedziesz pierdolic w stylu 'Mój ostatni mecz z Mario w barwach Borussii' 'przyjaciele na zawsze' KURWA NO! to robi sie nudne!
OdpowiedzUsuńOkej, może Ci sie to nie podobac ale chyba mozna bylo troszke kulturalniej?
Usuńnie kurwa niemozna
UsuńW takim razie, jak się nie podoba, to nie czytaj, ja nikogo nie zmuszam!
UsuńNiee musiałaś urwać w takim momencie ? :d . Teraz się cały czas będę zastanawiała kto to xdd . Rozdział świetny, czekam na następny ;3. Pozdrawiam i życzę dalszej weny ;*
OdpowiedzUsuńŁoo aleś zakończyła!! Teraz się będę zastanawiać kto to , ale obstawiam że to Langerak :D! Bo mam nadzieje , że nie jej ojciec;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowego blog..znaczy nie tak nowego ale na nowy rozdział http://bvblovestoryyyy.blogspot.com/2013/05/rozdzia-7.html .
Pozdrawiam ;********************
Zajebiste , jak zwykle z resztą <3 Czekam z niecierpliwością na następny ;*
OdpowiedzUsuńNie żadne nawet, nawet tylko zajebisty ;D Tutaj nawet nie ma co krytykować ;D
OdpowiedzUsuńSuper!:D Zawsze z niecierpliwością czekam na następny rozdział, ale teraz przez tę końcówkę jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnej części ! :)
OdpowiedzUsuńświetny :D
OdpowiedzUsuńJest szaaaał !!! <3 Cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCiekawe co będzie dalej no...<3
Czekam na następny i zapraszam na nowy rozdział :
http://tylko-tam-bede-szczesliwa.blogspot.com/2013/05/rozdzia-1.html#comment-form
Pozdrawiam i przepraszam za spam :)
Świetny rozdział! Ja tylko czekam na mment, gdy Lidia zauważy Marco. Tak bym chciała ich azem widzieć!
OdpowiedzUsuńJeszcze 3-4 komentarze do nexta :c
W wolnej chwili zarpaszam do mnie (NOWE ROZDZIAŁY) <3
Mega ;**
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Marco ;(
Nie mogę się doczekać następnego.. ;D
Pozdrawiam ;**
świetny rozdział.Bardzo mi się podoba.Czekam na kolejne cudo:** :)
OdpowiedzUsuńJa chce kolejny. Jestem osiemnasta także więc piszzzz<3
OdpowiedzUsuńProszę Dodawaj częściej <3 Wiem ,że może masz mało czasu czy coś ale ja jestem uzależniona : * , Oby była z Marco :*
OdpowiedzUsuńNo nie mów, ze zobaczy tam Mitchella, albo Marco, a może jeszcze kogoś innego? Nie no musiałaś przerwać w takim momencie?
OdpowiedzUsuńGenialne i cudowne<33 Szał jest!
Czekam na następny :)
Dlaczego przerwałaś w takim momencie? Jestem strasznie ciekawa kogo tam zobaczył ^^
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny :)
Czekam na kolejny.
zapraszam: http://nowe-zycie-bvb.blogspot.com/
SUPER ROZDZIAŁ!
OdpowiedzUsuńczekam na następny ;)
Zapraszam do mnie ;)
http://borussien.blogspot.com/
Jest szał, bo staniki latają xD Ciekawi mnie kogo tam zobaczył ;) Czekam na kolejny! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://zakochaniwdortmundzie.blogspot.com/
boże...czemu wszystko co napiszesz jest aż tak doskonałe? nie wiem jak ty to robisz, ale każde Twoje opowiadanie jest niezwykłe. :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny i zapraszam na nowy do siebie:http://bvb-ada-story.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Genialny dodaj szybko kolejny zapraszam też do mnie
OdpowiedzUsuńJaki pozytywny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, naprawdę :)))
Założę się, że L. zobaczyła tą-tam-jak-jej-tam-koleżankę-Reusa-z-gimnazjum, prawda?? Ughh. Tylko nie to! :P
Łukasz jest genialny :D "Matka, przesadzasz". Genialny, szczególnie po paru głębszych, hehe ;D
xoxo,
Angelika JJ
___
http://eviva-larte.blogspot.com/