sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 47.

Struchlałam. Albert zachowywał się jak psychol. Nie przestawał mnie obmacywać, ja przerażona leżałam bez ruchu, strach mnie sparaliżował i nie byłam w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Bałam się, że zrobi mi coś jeszcze gorszego... 
Jednak nagle coś mnie tknęło, i chciałam się szybciutko poderwać i zwiać. 
Jednakże moja próba ucieczki zakończyła się fiaskiem - oberwałam z całej siły w twarz.
Pisnęłam z bólu, złapałam się za policzek. On spoglądał na mnie wściekły.
- Jeszcze jedna taka próba, a naprawdę stanie Ci się krzywda - wysyczał. 
- Dlaczego Ty mi to robisz? - odważyłam się zapytać. - Zostaw mnie w spokoju! Powiem wszystko Marco!
Znów mnie spoliczkował. Popchnął mnie na kanapę, przybliżył swoją twarz do mojej...
- Jak tylko słówko piśniesz, suczko, to serio nie ręczę za siebie - powiedział ostrym tonem. - Będziesz wtedy gorzko żałować, że się urodziłaś! I lepiej, żebyś teraz milczała, dla własnego dobra!
Słuchałam go z przerażeniem. On był zdolny do wszystkiego! 
- Leż teraz - rozkazał. - Zakomunikuję Ci, kiedy będziesz mogła iść.
Bałam się mu cokolwiek odpowiedzieć. Leżałam jak na szpilkach, on wodził swoimi obleśnymi rękami po całym moim ciele. Nie cofał się przed niczym, dotykał mnie, gdzie tylko zechciał. Zegarek wskazywał godzinę dwunastą...
- Na pewno teraz Marco nie przyjdzie - pomyślałam rozpaczliwie. - Boże, co za okropny człowiek! 
Albert po jakichś dwudziestu minutach pozwolił mi wstać. Całe szczęście, że do gwałtu nie doszło, a skończyło się tylko na obmacywaniu! Szczęście w nieszczęściu. Mimo wszystko, drżałam ze strachu przed tym człowiekiem. Postanowiłam, że jutro pójdę z Marco na trening albo do domu. Powiedziałabym dla Marco, że chciałabym tam posprzątać, albo podałabym jakąś inną dobrą wymówkę. 
Zaczął padać obfity deszcz. A taki uroczy dzień się zapowiadał...
Zamknęłam się w sypialni. Na szczęście, Marco wszystkie swoje kosztowności trzymał właśnie w sypialni. Karty kredytowe, pieniądze, biżuterię i inne cenne rzeczy. Mogłam więc ich pilnować. 
Chętnie sama bym tego psychopatę stąd wyrzuciła, ale wiedziałam, że to się nie uda. Taka próba mogłaby się dla mnie fatalnie skończyć. 
Po jakimś czasie postanowiłam się odważyć, zejść na dół i przygotować jakiś obiad. Marco zapewne wróci zmęczony i głodny. 
W lodówce odnalazłam mięso na kotlety schabowe. No proszę, nie sądziłam, że w Niemczech również się jada schabowe. 
Poszperałam w szafkach, odnalazłam ryż, jakiś sos w torebce. 
- Zrobię ryż i kotlety - pomyślałam - tylko jeszcze jakaś surówka by się przydała!
Znalazłam na szczęście marchew i kapustę. W lodówce stał opróżniony do połowy słoik z majonezem. Czyli uda mi się zrobić prostą surówkę. 
Przystąpiłam do roboty. Na szczęście, Albert był zajęty oglądaniem telewizji i nie próbował mi przeszkadzać. 
Jednak teraz, po całym zajściu, ręce mi się trzęsły na sam widok tej nikczemnej osoby. 
Akurat kończyłam robić posiłek, gdy usłyszałam, iż blondyn wrócił do domu.
- Wróciłem! - zawołał od progu. 
Zegar pokazywał godzinę piętnastą. Chyba trener miał dobry humor i skrócił im nieco ten trening. 
- Lidia, gdzie jesteś? - zawołał.
- W kuchni - odkrzyknęłam.
Marco przyszedł do kuchni, od razu objął mnie w pasie i zaczął całować. Przeraziłam się, że zaraz Albert może tu przyjść, ale uznałam, że jednak niewiele mnie obchodzi, co ten zboczeniec pomyśli. Wiedziałam, że przy Marco nie odważy się powiedzieć złego słowa o mnie czy wyrządzić mi krzywdy. 
- Moje Ty kochanie - powiedział, gdy już oderwał się od moich ust. - Widzę, że zrobiłaś obiad.
- Tak - odparłam cicho. - Pewnie głodny jesteś po treningu. 
- Oj, jestem, jestem - zaśmiał się. - Jak wilk. 
- To już Ci nakładam - powiedziałam.
Mój głos drżał. Wiedziałam, że zaraz i Albert przysiądzie się do nas. A ja nie miałam najmniejszej ochoty usiąść z nim przy jednym stole. 
- Nałóż i tacie - no tak, mogłam się spodziewać tych słów z ust Marco. 
- Okej - mruknęłam.
Postawiłam na stole trzy talerze z obiadem. Sobie jednak nałożyłam niewiele, nie miałam wielkiego apetytu. 
Nawet, gdyby Albert tak podle mnie nie zastraszył, i tak wstydziłabym się opowiedzieć komukolwiek o tym, co mi zrobił. Zresztą... czy Marco by mi uwierzył? 
- Tato, obiad - krzyknął Marco.
Albert przyszedł, usiadł obok Marco. Bez słowa zaczął konsumpcję. 
- Znalazłeś pracę? - zapytał Marco.
- Nie - odparł Albert. - Nie udało się, niestety.
- Kiepsko - skomentował Marco. - Ale wiesz, że musisz szukać dalej.
- Będę szukał, spokojnie - powiedział Albert. - Wspaniały obiad. Lidia, naprawdę mistrzowsko gotujesz.
- Zgadzam się z tym - powiedział szybko Marco. - Właśnie czegoś takiego było mi trzeba po treningu.
- Właśnie, jak tam trening? - Albert był nadzwyczajnie miły i uprzejmy w konwersacji z Marco. Zapewne był na tyle cwany i postępował tak, aby Marco niczego się nie domyślił, żeby żył w przekonaniu, że Albert jest naprawdę porządnym i dobrym człowiekiem. A mnie udało mu się tak zastraszyć, że nie byłam w stanie pisnąć ani jednego słowa o zdarzeniu. 
- Całkiem nieźle, został skrócony o godzinę - powiedział Marco. 
- Dostajecie duży wycisk? 
- Czasami tak - zaśmiał się Marco. - Takie życie piłkarza. Trzeba trochę czoło zapocić, aby do czegoś dojść i czegoś się nauczyć.
- Prawdę mówisz - powiedział Albert, krojąc swojego kotleta. 
- Wiesz co? Kupiłem gazetę, gdy wracałem, będziesz mógł tam poszukać pracy - powiedział Marco. - Całkiem sporo jest tam tych ofert. Gdyż właśnie tak pomyślałem, że mogło Ci się nie powieść. 
- Dziękuję - powiedział Albert. - Na pewno przejrzę te oferty. 
- I pamiętaj, żadna praca nie hańbi - powiedział Marco.
- Wiem o tym - powiedział Albert. - Święte słowa.
Marco chyba był w dobrym humorze. Może to była zasługa jego kolegów? 
Zjedliśmy wszyscy obiad, zapakowałam naczynia do zmywarki. Ogarnęłam nieco klamoty w kuchni i poszłam na górę. Albert wziął kupioną przez Marco gazetę i zaczął przeglądać propozycje różnych prac, Marco włączył TV i wbił wzrok w ekran. 
Gdyby nie było tego pieprzonego Alberta, chętnie pooglądałabym z Marco telewizję, wtuliłabym się w niego... Ale Albert akurat siedział w salonie razem z Marco. 
Wymienianie czułości z blondynem przy tym okropnym facecie wcale nie dałoby mi żadnej przyjemności ani radości. 
Siedziałam zatem w sypialni, bawiąc się tabletem Marco. 










*** 









Akurat wyłączałam tablet, gdyż nieco się nagrzał, gdy do pokoju nagle przyszedł Marco. 
Bez słowa położył się obok mnie na łóżku. 
- Jak tam, kochanie? - zagadnął.
- Szału nie ma - odparłam cicho.
- To zaraz będzie... szał ciał! - Marco uśmiechnął się zawadiacko i zaczął gładzić moje ciało. Od razu przypomniał mi się obleśny dotyk Alberta. 
- Nie! Marco, nie mam ochoty - zerwałam się z łóżka. - Nie dzisiaj. Źle się czuję - w sumie to nie skłamałam. 
Marco spojrzał na mnie, jakby lekko zdziwiony. 
- Nie zmuszam Cię - odparł. - Ale chodź tu do mnie, chociaż daj się przytulić, wiesz, że...
- Na litość boską, Marco! - jęknęłam. 
Zbiegłam na dół, napiłam się wody. Znalazłam tabletki na uspokojenie, zażyłam jedną. 
Po paru minutach jednak wróciłam do sypialni, gdyż Albert przyszedł do kuchni, w której przysiadłam. Stanęłam przy oknie, po którym spływały krople padającego deszczu. Poczułam dłoń Marco na ramieniu.
- Lidia, czy Ty gniewasz się o coś? - zapytał cicho. - Lub stało się coś? Odkąd wróciłem z treningu, mam wrażenie, że... 
- Nic się nie stało - odparłam. - Kobiety w ciąży ponoć mają humorki. Jak widać, nie jestem wyjątkiem. 
- Ach, no chyba że tak - powiedział Marco.  
Udało się jakoś zamknąć usta Marco. Już nie drążył tematu. Całe szczęście. A ja postanowiłam być jak najbardziej opanowaną. Ale wtedy, gdy zaczął mnie głaskać, przypomniał mi się incydent sprzed południa... 
A jutro rano muszę zwiać, nie mogę tu absolutnie pozostać. 
- Czasami można mieć gorszy nastrój bez powodu - powiedziałam. - Może to przez tę brzydką pogodę, widzisz, jak pada.
- Na pewno? Lidia, wiesz, że jakby cokolwiek się działo, możesz mi śmiało powiedzieć - powiedział Marco. - Jeżeli ktoś by Cię skrzywdził, to już ja wiem, co bym zrobił z takim delikwentem... 
- Nic się nie stało - powiedziałam. - Huśtawki nastrojów są normą w okresie ciąży. 
Marco pokiwał głową. 
- Możesz mnie teraz przytulić - powiedziałam cichutko. 
Lewy pomocnik Borussii chętnie spełnił moją prośbę, wyciągnął ramiona i nasze ciała się zetknęły. Od Marco biło niesamowite ciepło. 
- Nie będę Cię zmuszał do współżycia, jeśli nie masz na to ochoty. Nie martw się - powiedział. - Rozumiem, że masz nieco gorszy dzień, to każdemu się zdarza. 
Objęłam w pasie mojego ukochanego. Mogłabym tak stać wtulona w niego godzinami. Jednak na żadne inne pieszczoty nie miałam chęci. 
- Kochanie, ale czy aby na pewno...
- Naprawdę, nic mi nie jest - powiedziałam krótko.
- Mam nadzieję, że to prawda - powiedział Marco, pogładził moje włosy. 
- Prawda, prawda - mruknęłam.
- Wiesz, że Cię kocham? - szepnął. 
- Ja Ciebie też, Marco. 
- Gwiazdeczko Ty moja... - tak, dziś chyba miał szczególną ochotę na czułości. 
Na pewno, gdyż nie wypuszczał mnie z ramion. 
- Chodźmy się wykąpać - powiedział Marco. 
- Dobrze - odparłam.
Akurat zbliżała już się noc. Wzięłam szlafrok, koszulkę nocną i poszłam z blondynem do łazienki. 
Siedząc w gorącej wodzie, pachnącej lawendowym płynem, oparta o blondyna odrobinę się zrelaksowałam, ale na pewno nie całkowicie. Incydent sprzed południa nie zostanie ot tak zapomniany. 
Po kąpieli od razu mieliśmy zamiar iść spać. Zauważyliśmy, że Albert już zamknął się w swoim pokoju. 
Marco był nieco zmęczony po dzisiejszym dniu, potrzebował snu. Poza tym, w sobotę Borussia jedzie przecież do Augsburga rozegrać pierwszy mecz ligowy. 
Muszą być nieźle przygotowani na ten przyszły sezon. 
Położyłam się, otuliłam mięciutką kołdrą. Marco naturalnie zaraz przysunął się do mnie i przytulił mnie. Zawsze, gdy spaliśmy razem, zasypialiśmy wtuleni w siebie. 
- Dobranoc, kruszynko - szepnął.
- Dobranoc, kochanie - odszepnęłam i zamknęłam oczy. W jego ramionach czułam się w stu procentach bezpiecznie. A na jutro już mam gotowy plan... 








*** 








Obudziłam się około wpół do dziewiątej rano... Ale obok mnie nie było Marco! 
- Spokojnie - pomyślałam - może poszedł do łazienki, czy gdzieś... 
Jednak karteczka leżąca na skraju łóżka rozwiała moje wątpliwości. 

Hej, kochanie! Wczoraj zapomniałem Ci powiedzieć, że dziś muszę stawić się w klubie wpół do ósmej. 
Miłego dnia. Kocham Cię! Marco 

Przeraziłam się. Co teraz?! Myślałam, że Marco ma trening o dziewiątej lub dziesiątej, jak zawsze, i pójdę razem z nim. Mogłam mu wczoraj powiedzieć, że chcę iść z nim! Jakże byłam głupia! 
A teraz trzeba się jak najszybciej ogarnąć i zwiewać stąd! Może ten zboczeniec jeszcze śpi... 
Ubrałam się w tunikęlegginsy 3/4, uczesałam prędko włosy i zeszłam na dół. 
Nie słyszałam ani nie widziałam Alberta. 
- Uff! Jest dobrze - pomyślałam z ulgą.
Jednakże okazało się, że jest źle... Właśnie zakładałam balerinki, kiedy ten potwór wszedł do domu! 
- A Ty gdzie się wybierasz?! - krzyknął. - Zostajesz tu!
- Zostaw mnie! Muszę wyjść - krzyknęłam. 
- Nigdzie nie pójdziesz - syknął i mnie błyskawicznie złapał. Nie miałam jak się wyrwać, on był naprawdę silny. 
Zaciągnął mnie do pokoju gościnnego, w którym spał... 
Powalił mnie na łóżko. Już wiedziałam, że teraz będzie powtórka z wczorajszego dnia, i że nic mnie nie uchroni...
Musiałby się jakiś cud wydarzyć! 
- Nie dotykaj mnie! Puść mnie! - próbowałam się bronić, wyswobodzić, ale ten uderzył mnie z całej siły w twarz, otwartą dłonią. 
- Zamknij się, suko! - syknął. - Jeszcze jedno słowo, a dopiero pożałujesz! 
- To Ty pożałujesz! Złożę doniesienie na policji - pogroziłam.
Znów oberwałam. W drugi policzek... 
- To wtedy zginiesz marnie, dziwko - syknął. - Nie radzę Ci! Chcesz pozostać cała i zdrowa, to rób, co Ci każę. Jak będziesz dalej pyskować, to Ci porysuję tę śliczną buźkę - z kieszeni wyciągnął... scyzoryk. Strach mnie sparaliżował. Przestraszyłam się, że zaraz mnie nim zadźga. 
- Widzisz? Lepiej siedź cicho, kurewko - powiedział ostrym, zimnym głosem. 
Zdarł ze mnie ubrania, zaczął mnie całą obmacywać. Modliłam się tylko, żeby do gwałtu nie doszło... 
Nagle zaczął zdejmować swoje spodnie, potem bokserki. I po chwili... doszło do tego, czego najbardziej się obawiałam. 
Ten okropny, walnięty Albert... zaczął mnie gwałcić. Zaczęłam popłakiwać i popiskiwać z niewyobrażalnego bólu... 
- Zamknij się! - krzyknął. 
Moje oczy przesiąkły łzami, tylko modliłam się, aby to już się skończyło. Niedługo faktycznie Albert dał mi spokój, pozwolił się ubrać... Jednak nim mogłam wyjść z pokoju, złapał mnie za ucho.
- Teraz pójdziesz do swojej sypialni i masz tam siedzieć - wysyczał. - Jak zobaczę, że będziesz próbowała gdzieś pójść, to oberwiesz i to mocno. Albo jak usłyszę, że gdzieś dzwonisz i kablujesz na mnie, to po Tobie! 
Pokiwałam tylko przerażona i zlękniona głową. 
Poszłam do sypialni, a Albert poszedł na dół. Położyłam się na łóżku i wybuchłam płaczem. Zostałam podle zgwałcona. To było niesamowicie bolesne, nie tylko fizycznie... 
Albert zagroził, że jak cokolwiek komuś o tym powiem, to po mnie. Zresztą, nawet gdyby nie ta groźba, bałabym się i wstydziłabym się o tym komukolwiek opowiedzieć, nawet Ewie. Poza tym, czy ktoś by mi uwierzył?! 
Leżałam dwie godziny, płacząc w poduszkę. Nagle usłyszałam, że moja komórka dzwoni. To Ewa! 
Postarałam się jakoś zdławić szloch i odebrałam. 
- Halo?
- Hej, Lidzia - powiedziała przyjaźnie Ewa. - Co tam słychać? 
- Nic ciekawego - odparłam. - A co tam w Polsce?
- Dzisiaj pogrzeb taty - westchnęła. - Łukasz jutro rano wraca. Ja z Sarą dopiero w sobotę lub niedzielę. A mamę zawiozę do Bemowa, tam mieszka jej stara przyjaciółka, która zaoferowała wsparcie. 
- Ach, rozumiem - powiedziałam. - Współczuję Tobie i jej. 
- Dzięki - westchnęła. - Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku.
- Tak - powiedziałam. - O której pogrzeb? 
- O szesnastej - powiedziała Ewa. - O cholera! Muszę kończyć, Sara się poparzyła! Może później zadzwonię! 
- Ojej! - jęknęłam. - Okej! To do usłyszenia!
- Cześć - i rozłączyła się.
Miło z jej strony, że się odezwała. Jednak ja nie miałam w tamtej chwili ochoty na żadne rozmowy. 
Nie byłam w stanie niczego robić, miałam tylko ochotę leżeć i płakać. Jednak musiałam się w końcu ogarnąć, gdyż Marco w końcu wróci z treningu. 
Starałam się nie wchodzić w drogę Albertowi, bałam się go i to bardzo.
W końcu nadszedł czas, w którym Marco lada chwila mógł wrócić do domu. Jednakże godziny mijały... a on nie przychodził. 
- Cholera - pomyślałam - oby mu nic się nie stało! 
Chodziłam w kółko po pokoju lekko podenerwowana. Nie wracał, ale też ani nie zadzwonił lub nie wysłał SMSa. 
- Co się z nim dzieje? - myślałam gorączkowo.
Może lekko przesadzałam z tą paniką, ale miłość to miłość. Do tego dochodził ten strach przed Albertem, chciałam, aby Marco jak najszybciej wrócił... 
Zaczęło się niebawem ściemniać, zbliżała się dwudziesta pierwsza, a Marco nie przychodził. Jednak nagle otrzymałam SMSa, od niego! 

Kochanie, Sven urządził spontaniczną małą imprezkę. Chłopaki mnie namówili, abym również poszedł. Wrócę pewnie późno w nocy. Trzymaj się! Buziaki! :* 

- Mój Boże! Przecież on może mnie martwą zastać, gdy wróci - pomyślałam przerażona.
Zastanawiałam się, czy nie zadzwonić i nie wymyślić jakiegoś zgrabnego pretekstu, aby wrócił, gdy nagle do pokoju wparował Albert.
- Zrób mi coś na kolację! - krzyknął.
- Już - powiedziałam. 
Nie miałam odwagi protestować. Przygotowałam temu bydlakowi jajecznicę z szynką oraz dwie kromki chleba z masłem. 
Bez słowa podziękowania usiadł przy stole i zaczął jeść. 
- Zrób jeszcze kawę - rozkazał.
Zrobiłam. On zajął się konsumpcją, a ja poszłam na górę. Zamknęłam się w sypialni. 
Zachciało się Marco imprezowania akurat tego wieczoru! Żeby on wiedział, co wyprawia Albert, kiedy nie ma go w domu! 
Postanowiłam jednak się odważyć i zadzwonić. Miałam zamiar powiedzieć, że źle się czuję i że potrzebuję jego opieki.
Jednak... włączyła się poczta głosowa.
- Załamka - pomyślałam zrozpaczona. - Teraz pozostaje mi tylko czekać w zamknięciu, aż wróci. 
Mijały godziny nocne. Marco dalej nie wracał. Zapewne nieźle się bawił w towarzystwie kolegów. Miał ich sporo, ja nie mam tyle koleżanek. Mam tylko Ewę, jedyną ukochaną przyjaciółkę. No i jeszcze Łukasz, z nim również łączy mnie silna przyjaźń. W Polsce... przyjaźniłam się z Lilianną w czasach szkolnych, ale teraz nie utrzymujemy jakoś kontaktów. 
Brzuch mnie zaczął boleć. Postanowiłam zażyć tabletkę. Kiedy ją połykałam... nagle do pokoju wparował Albert. Jakim cudem?! Ach, no tak! Zapomniałam przekręcić klucz w zamku, a byłam święcie przekonana, że zamknęłam drzwi i jestem bezpieczna! 
Straszliwy błąd. Zerknęłam na zegarek, już było grubo po północy. 
- Chyba Twój ukochany do kochanki poszedł - zaczął się głupkowato śmiać Albert. - Chętnie to wykorzystam! 
- Nie rób mi krzywdy! Błagam! - zaczęłam płakać. - Brzuch mnie boli...
- Oj, zaraz to Cię zaboli - powiedział ostro Albert. - Przestań się mazać, bo pożałujesz! 
Rzucił się na mnie, zaczął zdzierać ze mnie ubranie. Pozbył się swoich spodni i bielizny - on znów... chciał mnie zgwałcić! Myślałam, że zwariuję z przerażenia i bólu! On, żeby zapewne jeszcze bardziej mnie upokorzyć i zastraszyć, wyciągnął scyzoryk... 
- Jeśli będziesz robiła rumor, to poczujesz ostrze tego narzędzia - pogroził wściekłym, lodowatym tonem. 
On to taki silny, postawny facet, a ja... drobna, chuda i młodziutka kobieta. Nie miałam z nim szans...
Zaczął swój podły gwałt na mnie. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu, co go tylko śmieszyło. Ból był niesamowity. 
- Marco, błagam, wróć - modliłam się w myślach.
Nagle z moich ust wyrwał się cichy, bolesny krzyk. Nie uszło to uwadze Alberta. 
- Miałaś być cicho, dziwko! - krzyknął. Zaczął mnie bić... pięściami. Nie miał żadnych skrupułów. Bił, gdzie popadnie, i z całej siły. Szlochałam coraz głośniej, nie mogłam wytrzymać. Myślałam, że zaraz padnę trupem. 
Ból stawał się coraz większy, zaczęłam głośno krzyczeć. 
- Pożałujesz, szmato - syknął i chwycił scyzoryk. Zrobił rysę na moim udzie. 
- Proszę! Nie rób mi tego! - jęknęłam.
- Będziesz cicho?! - krzyknął.
Odważyłam się tylko pokiwać głową. On odłożył narzędzie i kontynuował swój okropny czyn, jakim był gwałt... Sapał przy tym, ślinił się, widać, była to dla niego ogromna przyjemność. 
- Marco! Wróć! Ja nie wytrzymam - myślałam rozpaczliwie. 

________________________________ 



Napisany! Potrzymam Was jeszcze trochę w niepewności :) 
Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu.
63 obserwatorów... nie wierzę. Kocham Was po prostu! <3 
Nigdy bym się nie spodziewała takiej liczby zainteresowanych! Dziękuję Wam, że ze mną jesteście! :) 

Jak tam nastroje po meczu o Superpuchar? 
Czułam, że Borussia wygra... ale aż takiego pogromu się nie spodziewałam! Oni są po prostu mega! 4:2, normalnie miazga... mina Guardioli bezcenna! mwhahahah :3 
Ciekawe, co czuł Mario, oglądając ten mecz. Ech... brakuje mi go w Dortmundzie. Możliwe, że jeszcze kiedyś zechce wrócić, a chyba nie ja jedna chciałabym jego powrotu.
Nie życzę mu źle, ale możliwe, że jeszcze może kiedyś będzie całował dortmundzką ziemię i murawę na SIP :> 
"No i co, ten Robert chce iść do słabszego klubu?" komentator mistrz! :)

" - 62% posiadania piłki ma Bayern. 
  - Ale kogo to obchodzi?! " 

Ci komentatorzy czasami naprawdę miażdżą system :) 


Okej, już więcej Was nie przynudzam. Mam nadzieję, że każdy kto przeczytał, zostawi komentarz. 
Bardzo to dla mnie motywujące, liczę na Was! :) 

Buziaki!
WildChild 









Ilkay i Marco z Superpucharem :) 
Te umięśnione ramiona Marco...
ZGON *.* 


31 komentarzy:

  1. jeju jeju jeju. Jaki świetny rozdział i to napięcie na koniec :D Tylko nie mogę przeżyć tego bestialstwa Alberta czy raczej gwałciciela.. Grr zabiłabym albo powiesiła za .... Współczuję Lidii :< Czekam na nastepny i pozdrawiam Marta : * P.S A co do meczu to faktycznie pogrom :D hehe ja nie mam żadnych wątpliwości co do gotowości Borussi do rozpoczęcia sezonu i wygrywania ;D hehe Buziaki : *

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAa wykastrować a potem zabić !!!! Co za skurwysyn !!!! ALe trzymasz w napięciu <3

    OdpowiedzUsuń
  3. matko! kocham to ♥ świetny rozdział ♥ miałam ciarki jak to czytałam. niech tylko Marco dowie się co robi ten jego 'wspaniały ojciec' -,-
    mam nadzieję, że szybko dodasz nowy i Marco pokaże Albrtowi co potrafi ;3 mwahahahaha xD
    a co do meczu- też mam nadzieje, że Mario wróci... ale świetnie im poszło ♥ a godzinę przed meczem kłóciłam się z wujkiem kto wygra xD teraz liga i niech się Frayern martwi :) mwahahahahah ♥
    pozdrawiam i czekam na kolejny ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdjęcie... Dzizys! czas zgonu- 00:29 *-*
      to jest piękne ♥ masz racje, ramiona Marco są całkiem... wspaniałe! xD
      'są takie chwile w życiu, że chciałbym być pucharem... ;D'

      Usuń
  4. rozdział zajebisty. a co do meczu ja z bayernu zaczęłam się już śmiać to golu Guendogana i jeszcze ta brameczka Marco cudo zgadzam się z wypowiedzią Gabi Reus chcę się zamienić z pucharem miejscami a te ramiona Marco OMG wtulić się w nie i nie wychodzić,a komentatorzy faktycznie rozwalają system i to totalnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czas zgonu spowodowanego widokiem Marco z pucharem 01:30

      Usuń
  5. Boże Sylwia.. doprowadziłaś mnie do zmartwień a ja się przejmuje takimi opowiadami! Aż łzy mi poleciały... szkoda mi Lidii bo ona nic nie jest winna, oby Marco przejrzał na oczy i wszedł w pore bo nie wiadomo co on jej może zrobić ! Czasami mam myśli że on jak ją zgwałci to będzie Lidia miała kolejne dziecko w brzuchu ( to tylko moje myśli ) ale nawet nie myśl żeby tak napisać :( pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zabiłabym tego zboczeńca
    Czy on to robi specjalnie żeby Marco życie zniszczyć?
    Mam nadzieje że teraz Marco wejdzie i zobaczy co ten złamas robi Lidce
    tym rozdziałem rozwaliłaś system

    Borussia pokazała że mistrzem jest.Bayern to banda cieniasów.Heja BVB <3
    Echte Liebe Borussia <3333

    OdpowiedzUsuń
  7. Co za psychol !! Biedna Lidia :'( Najchętniej to sama bym go po rysowała tum scyzorykiem

    Pozdrawiam , Realowa

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten Artur jest jakiś chory psychicznie, w najgorszym znaczeniu tego słowa...
    Szkoda mi Lidii, bo zawsze ją spotykają takie okropieństwa ;p
    Czekam na nexta :3
    Pozdrawiam :*


    Co do meczu... Pokazali, że są najlepsi. <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział cudny a ten Albert to jest jakiś psychicznie chory.Mam nadzieję,że ona powie o wszystkom Marco

    OdpowiedzUsuń
  10. Na szubienicę z nim, a potem ewentualnie na stos! -.-'
    Biedna Lidia ;( Aż mi się jej szkoda zrobiło..
    Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Albert to psychol! Skończony! BOŻE! Jak można zgwałcić kobietę?! Przecież to kobieta go urodziła i powinien mieć szacunek do każdej z nich,a szczególnie to ukochanej swojego syna! Najchętniej to wzięłabym go za łeb i przywiązała do drzewa, a później poprosiła jakiegoś rzeźnika,aby obciął mu jaja przy samej du*ie! OOO! Bosz,Bosz,Bosz,ale bulwers :D
    Ogółem rozdział fenomenalny! Świetnie napisany! Świetny pomysł!
    Kocham Twój talent! *-*
    Och <3 Opowiadanie też kocham ;d
    Czekam na następny ;*



    JEZUUU! 4:2 i nic więcej mówić nie trzeba! No to był pogrom.Dla takich chwil warto żyć. Warto żyć,dla chwil w których ukochana drużyna miażdży przeciwnika,którego pokonać nie zdołała Barcelona,Arsenal czy Juve.
    Ludzie dziwią się,że są w Polsce, na świecie ,,fanatycy'' piłki nożnej. Może kilka lat wstecz też bym się dziwiła,ale gdy weszłam w ten ,,świat'' wiem,że tak naprawdę klub , któremu oddasz serce jest jednym z powodów do radości i ogólnie do życia. Może to dziwne,ale BVB trzyma mnie przy życiu. To coś niesamowitego! Chciałabym kiedyś pojechać na mecz i przeżyć takie emocje na stadionie... :)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział *__*
    Na stos z Albertem!!
    Biedna Lidia.;(
    Mecz..Świetny wynik :)
    Chłopaki postarali się :D
    Mam nadzieję że Mario wróci :))
    Zdjęcie boskie Mario*__*
    Pozdrawiam gorąco :3

    OdpowiedzUsuń
  13. Co za psychol!
    Rany, niech już Marco wraca!
    Haa wygralismy wczoraj!!!!
    Zdjęcie mistrzowskie!!!
    Zgon *.*

    OdpowiedzUsuń
  14. O Matko..... :* Zabiję go, zabiję go.... Do cholery! ja wiem, że Lidia może wstydzić się tego, co nagadał jej ten sukinsyn, ale Marco ją kocha i na pewno tego tak nie zostawi :* Serce mi wali jak szalone po przeczytaniu tego rozdziału. I czekam na następny :*
    A co do meczu, to powiem tak. BVB najlepsza jest!!!! :* Piękny mecz. Najpierw Marco, później samobój z asystą Ilkay'a i jego piękna bramka, a na koniec wisienka - Ostatni gol Marco :* to buło piękne patrzeć, jak Bawarczykom plączą się nogi na Signal Idunie :D Mimo wszystko szkoda mi Mario... Bo teraz zamiast grać leczy jakieś "problemy zdrowotne".
    A zdjęcie Marco i Ilkay'a.... mmmmmmmmrrrrrr :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudo :*
    Boże.. ten Albert to jakiś psychol !!!
    Mam nadzieję, że w końcu Marco dowie się jaki jest jego ojciec!
    Wygraliśmy przegrać nie mogliśmy !!! :D <3
    Po tej wygranej cieszyłam się jak małe dziecko :)
    Genialne rozpoczęcie nowego sezonu!
    A ten pierwszy gol i to Marco... po prostu boski !! <3
    To zdjęcie jest boskie!
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Jaaki psychol z tego Alberta! Jakby Marco się dowiedział, to z ojcem byłoby źle.. a co do meczu, nadal mi się mordka szczerzy jak sobie przypominam bramki Marco <3 A to zdjęcie.. ZGON *-*
    Buziaki ;*
    http://claire-mario-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Biedna Lidia. Tak bardzo mi jej szkoda. Zawsze ma jakieś problemy :(
    Mam nadzieję, że Marco szybko wróci.
    Co do meczu- Piękny, należało im się :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział mega emocjonalny ;)
    a ten albert to świnia
    chcialabym żeby marco sié jakoś o tym dowiedział no lidia raczej nie powie :)
    Co do meczu to w trakcie padłam się z radości aż sąsiedzi przyszli że skargą to ja ich pytam za kim są no to oni mówią że za BVB <3 i resztę meczu się razem darlismy i nie brakło wyzwisk dla frajer
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  19. O ja pierdole, weź coś zrób. Jak to czytałam to cała się zaczęłam pocić ! Weź ... Ja tak bardzo to przeżywam. Niech Marco przyjdzie, BŁAGAM! Lidia ma te problemy :c czemu ten skurwysyn ją zgwałcił !? A co do meczu. Miałam podobnie jak Zuza. Oglądałam na kompie jak mi się zacinało, jak padał gol, jak faulował Bayern, darłam się jak nie wiem, a miałam okno na całą szerokość otwartą. Do tego mój tata na górze oglądał, no też czasem coś mu się coś wymknęło. No i po jakimś czasie przyszli sąsiedzi. Aż śmiać mi się chciało, ale tata ich uspokoił, że mecz się zaraz skończy.
    ps. ZAPRASZAM DO MNIE !!! http://reusowa.blogspot.com/ , akcja się rozwija. Aktualnie Nadia postanawia uciec z domu, wraz z przyjaciółką, po zdradzie Marco. ! Strasznie mi zależy na komentarzach .
    ps2. kochamydortmund.blogspot.com jest już zakonczony ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. on jest oblleśny! to jakiś horror! niech Marco wróci szybko!
    fuu! jebany skurwiel..
    a co do meczu to były emocje! nadal są !!!
    :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Boże- czemu jej sie wszystko musi przydarzyć...myślałam, ze nic jej sie nie stanie....
    Ja to mam zgon z tego zdjęcia jak się wczuwają w całowanie pucharu *.*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Szkoda mi Lidii . Matko co za psychol ;(
    Czekam na nexta !
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Biedna Lidia ;c.
    Boże co za psychol! ;/
    Mam nadzieję, że powie o tym Marco.
    Czekam z niecierpliwością na nn <3
    Buziaki;*

    OdpowiedzUsuń
  24. Boże niech już Marco wróci z tej imprezy i zobaczy co ten jego tata z nią wyprawia
    Oby tylko Lidia nie straciła dziecko bo się Marco załamie
    Musi mu o wszystkim opowiedzieć
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział jest boski.
    Biedna Lidka, żeby tylko z dzieckiem było wszystko dobrze, bo inaczej Marco się załamie.
    Marco musi jak najszybciej wrócić z tej imprezy, i zobaczy co wyprawia jego ojciec gdy go nie ma w domu.Ona musi mu wszystko powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  26. Jaki z tego Alberta debil.
    Jak tak w ogóle można ?!
    Że tez Marco musiał akurat tego dnia iść do Svena..


    Wiedziałam, że BVB pokona Bayern! :D
    Nasze pszczółki są niezwyciężone <333

    OdpowiedzUsuń
  27. Biedna Lidka. Wspaniały rozdział.
    Czułam, że Borussen wygrają. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  29. Szkoda Lidki :( ale Marco pewnie jej pomoże :) Świetny :> w wolnych chwilach zapraszam do mnie :) http://nazawszerazem09.blogspot.com/2013/08/rozdzia-i.html

    OdpowiedzUsuń