Zerknęłam na zegarek w mojej komórce, wskazywał godzinę dziewiątą.
A o czternastej miało się odbyć moje przyjęcie urodzinowe.
Dziś miał być ciepły, pogodny dzień. Faktycznie, termometr za oknem wskazywał nieniską temperaturę, więc wyciągnęłam z szafy sukienkę, którą przywiozłam jeszcze z Polski.
Umyłam się, ubrałam, włosy pozostawiłam rozpuszczone. Ewa i Łukasz już nie spali, gdyż słyszałam ich rozmowy na dole.
Poszłam do salonu, gdzie czekała mnie miła niespodzianka...
- Wszystkiego najlepszego, Lidia! - zawołała Ewa, padłyśmy sobie w ramiona. - Kochana moja, obyś była zawsze zdrowa, szczęśliwa, radosna, obyś doczekała się zdrowego szkraba, oby uśmiech nie schodził z Twojej pięknej twarzy! - zaczęła składać mi życzenia. - Tego Ci życzę ze szczerego serca.
- Dziękuję, Ewcia - zarumieniłam się.
- A ja Tobie Lidka życzę, abyś zawsze była szczęśliwa z Marco, żebyście kiedyś stworzyli razem wspaniałą rodzinę - powiedział Łukasz, przytulił mnie. - No i oczywiście dużo, dużo zdrowia, bo zdrowie jest najważniejsze!
- Dzięki, Łukasz - uśmiechnęłam się.
Do salonu wpadła Sara. Ona też złożyła mi życzenia urodzinowe.
- Lidia! Wszystkiego najlepszego! - zawołała. Wzięłam ją na ręce, pozwoliłam się cmoknąć w policzek.
- A to prezent od nas - uśmiechnęła się Ewa, podała mi ozdobną torebkę.
Prezent był fenomenalny. Otrzymałam bombonierkę, perfumy, szalik z... imieniem i nazwiskiem mojego ukochanego, oraz kolczyki.
- Dziękuję Wam! - powiedziałam zachwycona. - Cudowny prezent!
- Cieszymy się, że Ci się podoba - uśmiechnął się Łukasz.
- Zamówiliśmy Ci uroczy torcik - powiedziała Ewa. - Na pewno również Ci się spodoba!
- Niedługo pojadę i odbiorę ten tort - powiedział Łukasz.
Wczoraj pomagałam Ewie przy przyrządzaniu dań. Przygotowałyśmy sernik, krewetki w cieście, kurczaka w sosie śmietanowym, i koreczki. Jeszcze dziś miałyśmy zrobić spaghetti i sałatkę grecką.
Wczoraj do późna siedziałyśmy w kuchni, przygotowując to wszystko.
Ewa jednak lubiła gotować i piec, dobrze też jej to wychodziło. Czasami oglądała jakieś programy kulinarne, w kuchni także trzymała całe mnóstwo rozmaitych przepisów.
- A jakieś browary zostały przewidziane na tę okoliczność? - zapytał Łukasz.
- A ten jak zwykle tylko o jednym myśli, widzisz, Lidia? - zwróciła się do mnie Ewa. - Żyjemy pod jednym dachem z alkoholikiem - zaśmiała się.
- Jutro masz trening, Łukasz - powiedziałam.
- Pamiętam - uśmiechnął się Łukasz. - Ewa, to masz w końcu jakieś procenty w tym domu?
- Nie - odparła Ewa. - Jak tak mocno pragniesz, to idź i sobie kup.
- Jak po tort pojadę, to wtedy coś kupię - powiedział Łukasz.
- Nie będę Cię powstrzymywać - wzruszyła ramionami Ewa.
Łukasz tylko zaśmiał się pod nosem. Oni czasami byli przezabawni... Ale wiedziałam, że łączy ich ogromna miłość.
Wkrótce Ewa zaczęła robić spaghetti, ja natomiast zabrałam się za sałatkę grecką. Sprawnie nam poszło. Wszystkie dania zostały przyrządzone.
Łukasz przywiózł tort, ale mi go nie pokazał, powiedział, że będzie to niespodzianka. Oprócz tortu przywiózł także piwo, które tak lubił.
- Od razu mówię, że nie będę piła - powiedziałam.
- Dlaczego, Lidia? - zapytał Łukasz.
- Nie chcę kolejnej awantury z Marco - powiedziałam. - Poza tym, to faktycznie szkodliwe dla dziecka.
- Racja - powiedziała Ewa.
- Rozumiem - powiedział Łukasz. - Wypijemy sobie z Kubą za Twoje zdrowie.
- Obyście tylko nie przesadzili - powiedziałam. - Już widzę reakcję Kloppa, jak przychodzicie skacowani na trening!
- Bez przesady, Lidka - Łukasz machnął ręką.
Zerknęłam na zegarek w swojej komórce, jeszcze nawet trzynastej nie było.
- Marco się odzywał? - zapytała Ewa.
- Nie - odparłam. - Ale z pewnością dziś przyjdzie.
- Chyba będę musiał z nim pogadać - powiedział Łukasz. - Niech on nie przesadza! Ja Ewie awantur nie robiłem, kiedy była w ciąży i zdarzyło jej się wypić piwo, albo jeździć rowerem!
- Lepiej nic nie mów na ten temat - poprosiłam.
- On przegina z tą troską - powiedziała Ewa - ale też spójrz na to z innej strony! Troszczy się o Ciebie, bo Cię wyraźnie bardzo kocha.
- Okej! Nie będę więcej pić alkoholu ani palić, ale nie chcę rezygnować z aktywności fizycznej - powiedziałam.
- Właśnie tę ostatnią kwestię chciałbym poruszyć - powiedział Łukasz.
- Łukasz, może lepiej nie tym razem - powiedziałam. - Marco potrafi być nerwowy...
- Po tym, jak zobaczyłem wczoraj tę aferę, to muszę przyznać rację - powiedział Łukasz. - Zawsze był taki spokojny, cichy, nigdy się nie unosił.
Nagle otrzymałam SMS. Był od Marco...
Kochanie, właśnie idę do Ciebie, mogłabyś za kilka minut wyjść przed dom? Chcę z Tobą porozmawiać na osobności...
- Czyżby już Marco Cię namierzał? - uśmiechnęła się Ewa.
- Nie mylisz się - odparłam. - Chce ze mną porozmawiać, zaraz tu będzie. Wyjdę po niego.
- Zakochani są wspaniali - uśmiechnął się Łukasz.
- Prawda - powiedziała Ewa i przytuliła się do swojego małżonka.
Ja natomiast nałożyłam japonki i wyszłam przed dom, usiadłam sobie na ławeczce stojącej na trawie.
Zauważyłam Marco zmierzającego ulicą. Gdy go ujrzałam, aż poczułam drżenie w nogach. Poczułam, jak bardzo nienawidzę kłótni z nim, nieważne, z czyjej winy wynikała ta kłótnia. Ta ostatnia wynikała i z mojej, i z jego winy. Zabolało mnie, gdy wczoraj na mnie tak nakrzyczał. Mimo wszystko, zatęskniłam za nim. W końcu darzyłam go ogromną miłością.
W końcu przeszedł przez furtkę prowadzącą do mojej (i Piszczków) posesji. Podniosłam się z ławki, on od razu do mnie podbiegł...
- Lidia! - zawołał cicho, od razu mnie mocno do siebie przytulił. Poczułam mocny, zdecydowany zapach jego perfum.
Jego ręce pogładziły moje kosmyki. Po chwili się odezwał.
- Przepraszam, skarbie - powiedział cicho. - Nie powinienem był na Ciebie tak wczoraj krzyczeć. Przesadziłem.
- Faktycznie, przesadziłeś - przyznałam mu rację. - I to nie był pierwszy raz. Chociaż jest w tym nieco mojej winy, nie powinnam była palić, już więcej na pewno nie będę. Ale Ty nie możesz mi robić takich karczemnych awantur! Ciężarnych kobiet nie wolno denerwować!
- Cieszę się - odparł Marco - nie tylko dziecku byś zaszkodziła paleniem, ale i sobie. Teraz mi wstyd, że tak wczoraj się zdenerwowałem i zrobiłem taką aferę.
- Mam nadzieję, że już się to nie powtórzy - powiedziałam. - Co do jazdy rowerem, naprawdę niepotrzebnie się wkurzyłeś.
- Jednak wolałbym, żebyś tego nie robiła - odparł Marco.
- O tym pogadam z nim później - pomyślałam. Nic mu nie odpowiedziałam, przez krótką chwilę panowała cisza.
- Gwiazdko, ja naprawdę chcę dla Ciebie dobrze - powiedział blondyn, gładząc mój policzek. - Nie gniewaj się. Obiecuję, że już nigdy Ci podobnej draki nie zrobię.
- Zobaczymy... - westchnęłam. - Trzymam Cię za słowo.
Nie chciałam już zaczynać sprzeczek, w końcu to był dzień moich urodzin, chciałam mieć tylko miłe wspomnienia z tego dnia. Postanowiłam w stu procentach pogodzić się z Marco, dać mu kolejną szansę.
Przytuliłam się do mojego chłopaka, objęłam go w pasie.
- Poza tym, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - powiedział. - Żebyś była zawsze zdrowa, szczęśliwa, uśmiechnięta, kochanie. A tu mam prezent dla Ciebie - uśmiechnął się i podał mi ozdobną torebkę.
- Ojej, dziękuję - odwzajemniłam uśmiech i zajrzałam do torebki.
Znalazłam w niej ozdobne pudełko pralinek, oprócz tego była tam przeurocza bransoletka, wysadzana drobnymi brylancikami. Jednak to nie było wszystko. Znalazłam również truskawkowy błyszczyk do ust - no tak, Marco kiedyś mówił, że uwielbia mnie całować, gdy mam usta pomalowane truskawkowym błyszczykiem. Ostatnią rzeczą była... koszulka nocna.
- Marco, naprawdę Ci dziękuję - powtórzyłam i objęłam go. - Ta bransoletka jest przecudna.
- Wiedziałem, że Ci się spodoba - uśmiechnął się Marco.
- Pewnie kosztowała kupę kasy - stwierdziłam.
- Oj tam - Marco machnął ręką. - To nieważne. Jak dla mnie, cenniejszy jest Twój uśmiech na twarzy niż kasa na koncie.
- Kochany jesteś - pocałowałam blondyna w policzek.
Słowa Marco w jego ustach brzmiały tak autentycznie, czułam, że to prawdziwa miłość. Kiedyś myślałam, że taka miłość zdarza się tylko i wyłącznie w filmach.
Intuicja podpowiadała mi, że Marco jest facetem mojego życia.
- Co do tej koszulki... chciałem dać Ci coś praktycznego - uśmiechnął się Marco. - I to tak na wypadek, jakbyś kiedy jeszcze nocowała u mnie... - puścił do mnie oczko.
- Oj, Marco, Marco - zaśmiałam się. - O jednym znowu myślisz!
- Przenocuj dziś u mnie - zaproponował Marco.
- Hm, no nie wiem... - wbiłam wzrok w trawnik.
- A co Ci szkodzi? Spędzimy razem trochę czasu - powiedział Marco. - Wiesz, że w przyszłym tygodniu rusza Bundesliga i będę miał trochę roboty.
- To nie będziesz w ogóle miał dla mnie czasu? - zapytałam.
- Zawsze coś się znajdzie - uśmiechnął się Marco. - Dla Ciebie zawsze, słonko.
- Przede wszystkim trenuj, żebyś był w formie, żebyś pomógł drużynie odzyskać mistrzostwo - powiedziałam. - Wierzę, że Wam się uda. Ale czółko trzeba trochę zapocić.
- Zrobimy, co w naszej mocy - powiedział Marco.
Wtuliłam się w Marco. Wreszcie nastąpiło to, za czym najbardziej tęskniłam - czuły pocałunek, którym obdarzył mnie blondyn...
- Nie będę Cię powstrzymywać - wzruszyła ramionami Ewa.
Łukasz tylko zaśmiał się pod nosem. Oni czasami byli przezabawni... Ale wiedziałam, że łączy ich ogromna miłość.
Wkrótce Ewa zaczęła robić spaghetti, ja natomiast zabrałam się za sałatkę grecką. Sprawnie nam poszło. Wszystkie dania zostały przyrządzone.
Łukasz przywiózł tort, ale mi go nie pokazał, powiedział, że będzie to niespodzianka. Oprócz tortu przywiózł także piwo, które tak lubił.
- Od razu mówię, że nie będę piła - powiedziałam.
- Dlaczego, Lidia? - zapytał Łukasz.
- Nie chcę kolejnej awantury z Marco - powiedziałam. - Poza tym, to faktycznie szkodliwe dla dziecka.
- Racja - powiedziała Ewa.
- Rozumiem - powiedział Łukasz. - Wypijemy sobie z Kubą za Twoje zdrowie.
- Obyście tylko nie przesadzili - powiedziałam. - Już widzę reakcję Kloppa, jak przychodzicie skacowani na trening!
- Bez przesady, Lidka - Łukasz machnął ręką.
Zerknęłam na zegarek w swojej komórce, jeszcze nawet trzynastej nie było.
- Marco się odzywał? - zapytała Ewa.
- Nie - odparłam. - Ale z pewnością dziś przyjdzie.
- Chyba będę musiał z nim pogadać - powiedział Łukasz. - Niech on nie przesadza! Ja Ewie awantur nie robiłem, kiedy była w ciąży i zdarzyło jej się wypić piwo, albo jeździć rowerem!
- Lepiej nic nie mów na ten temat - poprosiłam.
- On przegina z tą troską - powiedziała Ewa - ale też spójrz na to z innej strony! Troszczy się o Ciebie, bo Cię wyraźnie bardzo kocha.
- Okej! Nie będę więcej pić alkoholu ani palić, ale nie chcę rezygnować z aktywności fizycznej - powiedziałam.
- Właśnie tę ostatnią kwestię chciałbym poruszyć - powiedział Łukasz.
- Łukasz, może lepiej nie tym razem - powiedziałam. - Marco potrafi być nerwowy...
- Po tym, jak zobaczyłem wczoraj tę aferę, to muszę przyznać rację - powiedział Łukasz. - Zawsze był taki spokojny, cichy, nigdy się nie unosił.
Nagle otrzymałam SMS. Był od Marco...
Kochanie, właśnie idę do Ciebie, mogłabyś za kilka minut wyjść przed dom? Chcę z Tobą porozmawiać na osobności...
- Czyżby już Marco Cię namierzał? - uśmiechnęła się Ewa.
- Nie mylisz się - odparłam. - Chce ze mną porozmawiać, zaraz tu będzie. Wyjdę po niego.
- Zakochani są wspaniali - uśmiechnął się Łukasz.
- Prawda - powiedziała Ewa i przytuliła się do swojego małżonka.
Ja natomiast nałożyłam japonki i wyszłam przed dom, usiadłam sobie na ławeczce stojącej na trawie.
Zauważyłam Marco zmierzającego ulicą. Gdy go ujrzałam, aż poczułam drżenie w nogach. Poczułam, jak bardzo nienawidzę kłótni z nim, nieważne, z czyjej winy wynikała ta kłótnia. Ta ostatnia wynikała i z mojej, i z jego winy. Zabolało mnie, gdy wczoraj na mnie tak nakrzyczał. Mimo wszystko, zatęskniłam za nim. W końcu darzyłam go ogromną miłością.
W końcu przeszedł przez furtkę prowadzącą do mojej (i Piszczków) posesji. Podniosłam się z ławki, on od razu do mnie podbiegł...
- Lidia! - zawołał cicho, od razu mnie mocno do siebie przytulił. Poczułam mocny, zdecydowany zapach jego perfum.
Jego ręce pogładziły moje kosmyki. Po chwili się odezwał.
- Przepraszam, skarbie - powiedział cicho. - Nie powinienem był na Ciebie tak wczoraj krzyczeć. Przesadziłem.
- Faktycznie, przesadziłeś - przyznałam mu rację. - I to nie był pierwszy raz. Chociaż jest w tym nieco mojej winy, nie powinnam była palić, już więcej na pewno nie będę. Ale Ty nie możesz mi robić takich karczemnych awantur! Ciężarnych kobiet nie wolno denerwować!
- Cieszę się - odparł Marco - nie tylko dziecku byś zaszkodziła paleniem, ale i sobie. Teraz mi wstyd, że tak wczoraj się zdenerwowałem i zrobiłem taką aferę.
- Mam nadzieję, że już się to nie powtórzy - powiedziałam. - Co do jazdy rowerem, naprawdę niepotrzebnie się wkurzyłeś.
- Jednak wolałbym, żebyś tego nie robiła - odparł Marco.
- O tym pogadam z nim później - pomyślałam. Nic mu nie odpowiedziałam, przez krótką chwilę panowała cisza.
- Gwiazdko, ja naprawdę chcę dla Ciebie dobrze - powiedział blondyn, gładząc mój policzek. - Nie gniewaj się. Obiecuję, że już nigdy Ci podobnej draki nie zrobię.
- Zobaczymy... - westchnęłam. - Trzymam Cię za słowo.
Nie chciałam już zaczynać sprzeczek, w końcu to był dzień moich urodzin, chciałam mieć tylko miłe wspomnienia z tego dnia. Postanowiłam w stu procentach pogodzić się z Marco, dać mu kolejną szansę.
Przytuliłam się do mojego chłopaka, objęłam go w pasie.
- Poza tym, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - powiedział. - Żebyś była zawsze zdrowa, szczęśliwa, uśmiechnięta, kochanie. A tu mam prezent dla Ciebie - uśmiechnął się i podał mi ozdobną torebkę.
- Ojej, dziękuję - odwzajemniłam uśmiech i zajrzałam do torebki.
Znalazłam w niej ozdobne pudełko pralinek, oprócz tego była tam przeurocza bransoletka, wysadzana drobnymi brylancikami. Jednak to nie było wszystko. Znalazłam również truskawkowy błyszczyk do ust - no tak, Marco kiedyś mówił, że uwielbia mnie całować, gdy mam usta pomalowane truskawkowym błyszczykiem. Ostatnią rzeczą była... koszulka nocna.
- Marco, naprawdę Ci dziękuję - powtórzyłam i objęłam go. - Ta bransoletka jest przecudna.
- Wiedziałem, że Ci się spodoba - uśmiechnął się Marco.
- Pewnie kosztowała kupę kasy - stwierdziłam.
- Oj tam - Marco machnął ręką. - To nieważne. Jak dla mnie, cenniejszy jest Twój uśmiech na twarzy niż kasa na koncie.
- Kochany jesteś - pocałowałam blondyna w policzek.
Słowa Marco w jego ustach brzmiały tak autentycznie, czułam, że to prawdziwa miłość. Kiedyś myślałam, że taka miłość zdarza się tylko i wyłącznie w filmach.
Intuicja podpowiadała mi, że Marco jest facetem mojego życia.
- Co do tej koszulki... chciałem dać Ci coś praktycznego - uśmiechnął się Marco. - I to tak na wypadek, jakbyś kiedy jeszcze nocowała u mnie... - puścił do mnie oczko.
- Oj, Marco, Marco - zaśmiałam się. - O jednym znowu myślisz!
- Przenocuj dziś u mnie - zaproponował Marco.
- Hm, no nie wiem... - wbiłam wzrok w trawnik.
- A co Ci szkodzi? Spędzimy razem trochę czasu - powiedział Marco. - Wiesz, że w przyszłym tygodniu rusza Bundesliga i będę miał trochę roboty.
- To nie będziesz w ogóle miał dla mnie czasu? - zapytałam.
- Zawsze coś się znajdzie - uśmiechnął się Marco. - Dla Ciebie zawsze, słonko.
- Przede wszystkim trenuj, żebyś był w formie, żebyś pomógł drużynie odzyskać mistrzostwo - powiedziałam. - Wierzę, że Wam się uda. Ale czółko trzeba trochę zapocić.
- Zrobimy, co w naszej mocy - powiedział Marco.
Wtuliłam się w Marco. Wreszcie nastąpiło to, za czym najbardziej tęskniłam - czuły pocałunek, którym obdarzył mnie blondyn...
***
Staliśmy chwilę wtuleni w siebie, gdy usłyszeliśmy czyjeś głośne brawa. To Łukasz wyszedł na próg.
- Jak słodko - uśmiechnął się.
- Oj Łukasz, daj młodym żyć - powiedziała Ewa, która również wyszła na próg.
- A Wy to co? Tacy już starzy? - zapytałam.
- Troszeczkę od was starsi - uśmiechnęła się Ewa. - Niedługo powinni Kuba i Agata przyjść. Sara już nie może doczekać się Oliwii.
- Mamo! Tato! - nagle usłyszeliśmy Sarę. - Komputer się zepsuł!
- Jak to? - zdziwił się Łukasz. - Coś już tam nabroiła?
- Nic nie zrobiłam! Samo się zepsuło - jęknęła Sara.
- Pójdę zobaczyć - powiedział Łukasz. Ewa również poszła do domu.
- Marco, chodźmy do mnie do pokoju - powiedziałam.
- To chodźmy!
Poszliśmy zatem do mojego pokoiku. Marco od razu się walnął na moje łóżko.
- Jakie wygodne - stwierdził.
- Wiem - odparłam. - Twoje również jest komfortowe.
- Więc jak, Lidia? Nocujesz dzisiaj u mnie? - zapytał Marco.
- Jak tak bardzo nalegasz... okej, nocuję dziś u Ciebie - odparłam.
- Cieszę się - Marco pokazał mi uniesiony kciuk. Wyciągnęłam z szafki większą torbę, wrzuciłam do niej parę ciuchów, ręcznik, kosmetyczkę, i oczywiście nowy nabytek, czyli koszulkę nocną od Marco. Plus oczywiście telefon, chusteczki, portfel, błyszczyk do ust - bez tych rzeczy nigdy się nie ruszam z domu.
- Już spakowana jestem, jakby co - powiedziałam. - Tylko nie wiem, ile to spotkanie potrwa.
- Nieistotne - powiedział Marco. - Spędzimy miłe popołudnie z towarzystwem, a potem będziemy sami...
Położyłam się delikatnie na leżącym już Marco. Biło niesamowite ciepło od niego. Upajałam się zapachem jego perfum, natomiast on bawił się w najlepsze moimi kosmykami ciemnych włosów.
Żadne z nas nie patrzyło na zegarek. W końcu ktoś zapukał do drzwi, to była Ewa.
- Lidia, goście przyszli - uśmiechnęła się. - Chodźcie na dół.
- Okej! - odparłam, poderwałam się z łóżka i poszliśmy na dół.
Była już tam rodzina Błaszczykowskich.
- Lidia! Wszystkiego najlepszego! - Agata od razu ciepło mnie uściskała. - Dużo zdrowia, szczęścia, pogody ducha i pomyślności w życiu!
- I oczywiście szczęścia z Marco - uśmiechnął się Kuba, uścisnął moją dłoń. - Proszę, to od nas.
- Dziękuję - powiedziałam i zajrzałam do torebki, którą podał mi prawy pomocnik Borussii.
Otrzymałam bombonierkę, małą poduszkę z herbem Borussii, dwa lakiery do paznokci - fioletowy i jasnoróżowy, a także srebrne kolczyki.
Poszliśmy do salonu, Ewa już ustawiła wszystkie dania, napoje oraz tort, w którym były wetknięte dwie świeczki - jedynka i dziewiątka.
- Jaki śliczny! - skomentowałam. - Aż szkoda kroić.
- Prawda - pokiwała głową Agata.
- Oliwia, Sara, chodźcie - Ewa otworzyła ogrodowe drzwi i zaczęła wołać dziewczynki, które już zdążyły pobiec na zewnątrz.
W końcu wszyscy zasiedliśmy przy stole, naturalnie nie obyło się bez odśpiewania urodzinowej piosenki i zdmuchnięcia przeze mnie świeczek. A tort smakował jeszcze lepiej, niż wyglądał.
Później wszyscy zaczęli kosztować przyrządzonych przeze mnie i Ewę potraw. Wszyscy je chwalili, zajadali z apetytem.
- Ma ktoś ochotę na browar? - zapytał Łukasz. - Kuba, Ciebie nawet nie pytam - zaśmiał się i postawił przed nim piwo. - Agata, Ewa, a Wy?
- Czemu nie - powiedziała Agata i wzięła puszkę.
- Ja nie chcę - powiedziała Ewa.
- Marco, a Ty? - zapytał Łukasz.
- Dlaczego nie - powiedział Marco, Łukasz wręczył mu puszkę z procentowym napojem.
- Ja nie mogę, wiadomo dlaczego - wtrąciłam.
- Ach, no tak - powiedziała Agata. - W ogóle, jak się czujesz z tą ciążą?
- Całkiem nieźle - stwierdziłam. - Nie narzekam.
- Ciekawe, jaka będzie płeć dziecka - powiedziała Agata.
- Mam nadzieję, że dziewczynka - powiedziałam.
Łukasza, Kubę i Marco pochłonęły rozmowy o treningach i piłce, natomiast ja rozmawiałam z Ewą i Agatą.
Oliwia i Sara razem się wybornie bawiły w ogrodzie.
Został również nieco poruszony temat śmierci Roberta - jednak nie był zbytnio roztrząsany. Wszyscy już byli w miarę z tym faktem pogodzeni. Każdy z nas wiedział, że nic mu już życia nie przywróci. Zastanawialiśmy się, czy policja już znalazła tego typa, który tak bestialsko pozbawił go życia.
Co do Marco - on już również powoli godził się z tym, że nie ma już "Lewego". Zawsze wszyscy będziemy o nim pamiętać, był to niezwykły człowiek.
Spędziliśmy przyjemne popołudnie. Około osiemnastej Kuba i Agata uznali, że muszą już się zbierać. Nie spodobało się to ich córce Oliwii, która dalej chętnie bawiłaby się z Sarą.
Pożegnaliśmy zatem naszych gości, oni podziękowali za miłe spotkanie.
I tak zleciał dzień. Nie zdążyłam się obejrzeć, a już nastał wieczór.
Pomogłam Ewie poznosić brudne naczynia do zmywarki, sprzątnąć wszystko ze stołu. Łukasz rozmawiał z Marco. Sara pobiegła na górę, zapewne pograć sobie na komputerze, z którym na szczęście nic poważnego się nie stało.
Wszystko zostało ogarnięte. Poinformowałam Ewę i Łukasza, że tę noc spędzę u Marco. Nie usłyszałam słowa sprzeciwu, zatem pobiegłam na górę wziąć torbę.
- Mam nadzieję, że jutro wrócisz - powiedziała Ewa, kiedy zakładałam balerinki.
- Wrócę, wrócę - uspokoiłam ją.
- Teraz, jak sezon się zacznie i będą mieli więcej trenowania, to będziemy nieco samotne - zaśmiała się Ewa.
- Bez przesady - Łukasz objął żonę ramieniem.
- Miłego wieczoru, kochani - powiedziała Ewa.
- Wzajemnie - powiedział Marco.
Nałożył prędko swoje buty i wyszliśmy.
***
- I jak Ci się podobało przyjęcie? - zapytałam, gdy szliśmy do domu mojego ukochanego.
- Świetnie było - stwierdził. - Tylko gdy poruszyłyście temat śmierci Roberta, to przykro mi się zrobiło.
Sądząc po tonie, jakim Marco wypowiedział to ostatnie zdanie, dalej go to straszliwie bolało, choć tego nie okazywał.
- Każdemu chyba wtedy smutno się zrobiło, mnie też - powiedziałam.
- Zawsze będę o nim pamiętał - powiedział Marco - ale teraz nie rozmawiajmy o tym, dobrze?
- Dobrze - powiedziałam.
Doszliśmy wkrótce do domu Marco.
- Co teraz będziemy robić? - zapytałam.
- A co byś chciała? - zapytał z szelmowskim uśmiechem.
- Wymyśl coś - poprosiłam.
- Zgoda - odparł, pomyślał chwilę i się odezwał. - Na co czekać? Chodźmy się wykąpać, a potem... - tu puścił do mnie oczko.
- Zboczeńcu Ty - uszczypnęłam mojego kochanego blondyna lekko za policzek.
- Idź na górę, do łazienki, zaraz przyjdę do Ciebie - powiedział Marco.
- Okej - powiedziałam i poszłam na górę. Ale mądra ja, nie wzięłam swojej torby, w której miałam ręcznik i koszulkę nocną.
Pobiegłam z powrotem na dół po schodach. I nagle... powinęła mi się nóżka i poczułam, jak lecę do przodu...
- Lidia! - usłyszałam przerażony głos Marco, który w ostatniej chwili podbiegł i mnie złapał. - Na litość boską, uważaj, dziewczyno! Pomyśl, co by było, jakby...
- Marco, miałeś mi więcej awantur nie robić, wiesz że nie wolno stresować kobiet w ciąży - przypomniałam mu.
- Przepraszam - wymamrotał Marco. Nagle zbladł, w jego oczach stanęły łzy. Pobiegł do salonu. Podreptałam za nim, siedział na sofie ze spuszczoną głową, wpatrywał się tępo w dywan.
- Marco, o co chodzi? - zapytałam. - Co się dzieje?
__________________________
Znów nie wyszło to tak, jak chciałam. -.-
Ale pozostawiam Waszej ocenie!
Mam nadzieję, że chociaż trochę się Wam podoba.
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i Wasze wsparcie. Dużo, bardzo dużo to dla mnie znaczy. Jesteście po prostu cudowne! Kocham Was <3
łzy i wspomnienia stają w oczach po obejrzeniu tego -.-
Bardzo Was proszę o komentarze i szczere opinie!
Buziaki!
WildChild
Ciekawe czemu Marco tak pod koniec rozdziału dziwnie się zachowywał
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudny,a Lidia dostała super prezenty :)
O co chodziło Marco?
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział <3
Mam nadzieję, że szybko dodasz następny :-)
A co do filmiku po prostu rycze :'(
Teraz tylko pozostały nam WSPOMNIENIA <3
Pozdrawiam :-*
wspaniały rozdział <3 podoba mi się ten szalik ;D
OdpowiedzUsuńa co do filmiku... popłakałam się ;( dzisiaj jak oglądałam mecz i myślałam o finale Super Pucharu... tak samo- płakałam ;(
pozdrawiam ;*
Rozdział jest boski.
OdpowiedzUsuńDobrze że Lidia i Marco pogodzili się .Ale Marco jest opiekuńczy.
Ja gdy to obejrzałam też mi poleciały łzy.
czekam na kolejny
buziaki :**
Nominowałam Cię do The Versatile Blogger :)
Usuńhttp://kocham-cie-wariacie.blogspot.com/p/blog-page_21.html
fajnie że Marco i Lidia się pogodzili :) a co filmiku wspomnienia wracają, ale są to tylko wspomnienia... :( pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Super, że Lidia i Marco się pogodzili.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie końcówka. Co mogło się stać?
Wzruszający filmik. Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam :*
Tylko żeby nie płakał bo jest chory ;(( Super rozdział :))
OdpowiedzUsuńświetny rozdział
OdpowiedzUsuńprzy tym filmiku tylko chce się płakać
Pozdrawiam Baaajaa
Ps.Nominowałam cie do The Versatile Blogge
Informacje znajdziesz tu : http://dortmundzkahistoria.blogspot.com/p/the-versatile-blogge.html
oo ciekawe dlaczego Marco tak posmutnial na końcu...
OdpowiedzUsuńZa kazdym razem ryczę oglądajac tego typu filmiki:(
Pozdrawiam
Zuza
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńCiekawe dlaczego Marco tak posmutniał.
Pozdrawiam i czekam na next ;*
Ciekawe co się stało Marco...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zawsze <3
Czekam na następny!
Pozdrawiam ;*
Super rozdział <3 Ciekawi mnie co się stało Marco... A ten filmik po prostu genialny <3 Czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńCiekawe co jest Marco..
Czekam na nn <3
Pozdrawiam ;*
Matko, jak mnie przestraszyłaś? Co sie dzieje z MArco ? i znowu pytania na które musze sobie odpowiedzieć cierpliwością..No cóż :D Czekam na nn ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCo jest z Marco?? Martwię się o Niego. Co do rozdziału świetny,a filmik fantastyczny, aż się łezka w oku kręci. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dagrasia ;)))
Rozdział cudowny.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa o co chodzi Marco. Mam nadzieję, że to nic poważnego.
Na szczęście mamy wspomnienia <3
Trzymaj się kochana ;*
Super! Naprawdę cudowny!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie <3
Kocham...*-*
No więc, Marco i Lidia są słodcy... ;*
Czekam na olejny i pozdrawiam !
Rozdział cudny ;) a co do filmiku ... Ryczałam ... Jeszcze musieli puścić moją ulubioną piosenkę 'HALL OF FAME' <3 wtedy poprostu nie wytrzymałam ... Szkoda że Mario już nie z nami jednak ja na zawsze z NIM <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńNareszcie się pogodzili <33 :**
OdpowiedzUsuńMartwię się tylko, co jest z Marco..
Rozdział cudowny <33
Czekam na kolejny i pozdrawiam :**
doobrze ze się pogodzili :D:D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) czekaaam na więcej ! ;p
bo ciekawi mnie to zachowanie Marco pod koniec xD
Jest!!!! :P Pogodzili się!
OdpowiedzUsuńNieziemsko piszesz dziewczyno! Masz niesamowity talent pisarski. Mówię to serio serio :P
Czekam na kolejny rozdział. O co mu chodzi? Hmmmm...Przerwałaś w nieoczekiwanym momencie.
Kocham to!
Pozdrawiam Cię serdecznie :*
wspaniały rozdział to mój ulubiony blog
OdpowiedzUsuńjuż się boję o Marco
pisz tak dalej a wydasz książkę
z niecierpliwością czekam na next
Czytam twoje opowiadanie przeważnie na telefonie. I tak sie wciągnęłam , że jak biore telefon , to odrazu patrze czy jest next ;) A rozdział super ! Ciekawe co jest Marco...
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, a filmik słodko *.*
OdpowiedzUsuńHmm.. dziwne zachowanie Marco pod koniec rozdziału - coś musi być na rzeczy ...
czekam na next :)
Pozdrawiam :*
Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;3
Pozdrawiam ;*
PS . Przepraszam , że tak długo nie komentowałam , ale nie miałam jak ;/
Oj podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńTen Marco to jakiś dziwny się zrobił.. ;p
Rozdział cudo, a ja jak zawsze 30 nie to co ty u mnie 1 xD
Czekam na kolejny! :*