niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 48.

Z dedykacją dla Om ness, która tak wyczekiwała tego rozdziału. :) 


- Zaraz będziesz piszczeć z rozkoszy - sapał z satysfakcją Albert. - Zapamiętasz sobie tatusia do końca życia - zaśmiał się.
Nie miałam odwagi się odgryźć. Z oczu popłynął mi kolejny strumień łez. 
- Przestań ryczeć! - wrzasnął. Znów zaczął mnie bić... śmiał się przy tym, był wyraźnie zadowolony z tego, co czynił! 
- Pozwolisz, że jeszcze raz sobie ulżę! 
- Nie! Nie! Zostaw mnie! Puść mnie, słyszysz?! - moje nerwy również miały swoje granice.
Ten pokoik, zawsze taki przytulny i kochany, teraz zawsze będzie kojarzył mi się z tą okropną, koszmarną nocą. 
Albert mnie gwałcił, ja cały czas płakałam i wrzeszczałam z bólu.
- Zostaw mnie! - krzyczałam.
Albert chwycił scyzoryk, przystawił mi go do twarzy.
- Teraz pożałujesz...
- Hej, co się tam dzieje?! - i nagle Marco wparował do sypialni. Albert na maksa zaskoczony spojrzał na niego. 
- Tato?! Co Ty robisz?! Ty sukinsynu! - krzyknął i zepchnął go z łóżka, ja okryłam się kocykiem. Łzy nie przestawały płynąć z moich oczu. 
- Ja Ciebie do domu przyjąłem, Ty zboczeńcu, a Ty coś zrobił?! - Marco wyraźnie się zdenerwował, takiego wściekłego jeszcze go nie widziałam.
- Ta gówniara sama tego chciała - wymamrotał Albert. 
- Nie ujdzie Ci to płazem! Zgnijesz w więzieniu! - Marco dawał upust swoim emocjom.
- A tylko spróbujesz mnie wydać! - Albert podniósł się z podłogi, zdążył naciągnąć już na siebie spodnie, i zaczął szarpać się z Marco. Ten na szczęście, wiedział co zrobić i zasadził ojcu potężnego kopniaka w krocze. Ten przysiadł na ziemi, łapiąc się za swoje genitalia. 
Marco wykorzystał ten moment i wyciągnął z szafy... pistolet. Wycelował nim w Alberta... Patrzyłam na tę scenę z przerażeniem. Skąd Marco miał ten pistolet?! Nigdy mi nic o tym nie mówił... 
- Synu, nie możesz mnie zabić - wymamrotał przerażony Albert.
- Nie nazywaj mnie swoim synem! Ja już nie mam ojca! - krzyknął Marco. - Jesteś skończony! 
- Proszę, nie zabijaj mnie - Albert w kilka sekund stał się potulny jak baranek. A żeby Marco widział, jaki on był pięć minut temu...
- Teraz jesteś taki potulny i wystraszony, a coś Ty zrobił Lidii, jak mnie nie było?! Myślałem, że można Ci ufać! Nie powinienem był przyjmować Cię do domu nawet na jeden dzień - Marco nie przestawał krzyczeć na Alberta, cały czas celował w niego pistoletem. Albert nie miał odwagi się ruszyć. 
- Ona sama tego chciała! - krzyknął Albert. 
- Będziesz się tłumaczył policji, ja nie będę z Tobą rozmawiał - powiedział Marco ostrym głosem. - Wszystko zdążyłem zauważyć. Sukinsynu, Ty zgwałciłeś Lidię. Powinieneś dostać kulę w łeb teraz i od niej - Marco po prostu wychodził z siebie. 
- Jakiej policji?! Ty...
- Teraz pójdziesz do piwnicy i tam poczekasz na policjantów - powiedział Marco - a jeżeli będziesz się stawiał, to od razu pociągnę za spluwę. 
- Dobrze! A ja powiem policji, że broń trzymasz w domu! 
- Tak się składa, że mam pozwolenie. 
Marco pozwolił ojcu wstać, i trzymając pistolet blisko jego głowy, poprowadził go do piwnicy. 
Ja wykorzystałam ten moment, żeby się szybko ubrać. Narzuciłam na siebie koszulkę i spodenki do kolan, poczułam, że mam ochotę wrzeszczeć, ile sił w płucach... 
Jednak opanowałam się i pobiegłam na dół. Miałam ochotę stąd uciec jak najdalej. Nie chciałam absolutnie nikogo widzieć, nawet Marco. Wprawdzie to on mnie uratował, ale jednak trochę było jego winy, że stało się coś takiego... 
Nałożyłam prędko balerinki i skierowałam się do wyjścia. Chciałam pobiec hen daleko. 
Otworzyłam drzwi i wybiegłam. Nic mnie nie obchodziło. Chciałam być kompletnie sama. 
Zapłakana pobiegłam w kierunku swojego domu. Jakąś wymówkę dla Łukasza, który rano wróci z Polski, zdążę wymyślić...








*** 


*oczami Marco* 





Zamknąłem ojca w piwnicy, trochę się natrudziłem, aby porządnie zaryglować te małe pomieszczenie, ale w końcu się udało. Nie miał szans, aby zwiać.
Nie mogłem sobie nijak darować, że pozwoliłem pomieszkać temu bydlakowi w moim domu. Zacząłem się obwiniać o wszystko.
Wróciłem do sypialni... ale Lidii już tam nie było.
- Lidia, skarbie, gdzie jesteś? - zawołałem.
Odpowiedziała mi cisza. Obiegłem cały dom, nigdzie jej nie było. Zauważyłem, że drzwi frontowe są otwarte...
- Gdzie ona mogła pójść?! Boże, a jak ona sobie coś zrobi?! - pomyślałem strwożony na maksa. - Muszę jej zacząć szukać i to natychmiast!
Na szczęście, u Svena wypiłem tylko szklankę piwa, więc mogłem poprowadzić skuter. Chwyciłem kluczyki od niego, zamknąłem dom i ruszyłem na poszukiwania mojej ukochanej. 
- Może pobiegła do siebie - pomyślałem. - Najpierw tam pojadę!








*** 







- Kurwa! Jaka ja głupia jestem! - jęknęłam sama do siebie.
W tym całym zamieszaniu... zapomniałam kluczy. Mogłam sobie co najwyżej przekimać na wycieraczce. 
Nie, nie zasnę tej nocy nigdzie, nie ma opcji! Usiadłam tylko przed drzwiami i zaczęłam znowu płakać. Zimny wiatr przebiegł po moich plecach. Do tego zaczął kropić lekki deszcz. Nie wzięłam żadnej bluzy, zrobiło mi się strasznie zimno w tej koszulce na krótki rękaw.
Łukaszowi powiem, że przyszłam z samego rana, aby nieco posprzątać, ale zapomniałam kluczy. 
Może tą swoją ucieczką dałam powód do zmartwienia Marco, ale niewiele mnie to obchodziło. Szok spowodowany gwałtem sprawił, że nikogo nie chciałam widzieć, z nikim rozmawiać, chciałam być sama. 
Nawet nie zauważyłam, jak szybciutko tu przybiegłam. Znałam już drogę z domu Marco do mojego i Piszczków domu. 
Biegłam zapłakana, nie patrząc przed siebie, nie obchodziło mnie, że ktoś coś pomyśli. 
Na szczęście, komórkę miałam ze sobą. Sprawdziłam godzinę - była już pierwsza w nocy. 
Zerwał się silny wiatr, zaczął padać mocniejszy deszcz, ja siedziałam na tej wycieraczce i płakałam. Okropnie mnie brzuch bolał. Do tego ten ból psychiczny, którego również nie mogłam znieść. 
Miałam wiele siniaków na ciele, ten bydlak mnie również pobił. Mimo, że już byłam wolna, dalej stres nie odpuszczał, myślałam, że zaraz zwariuję... 
Nagle ktoś zaparkował skuterem przed furtką. Okazało się, że to... Marco. 
- Po co on tu przyjechał? - pomyślałam. 
Schowałam twarz w dłoniach. Usłyszałam szybkie kroki blondyna.
- Lidia, skarbie, dlaczego uciekłaś?! I czemu tu siedzisz na tym deszczu? 
- Kluczy zapomniałam w tym całym zamieszaniu - wydukałam. - Poza tym, to, co się stało, to także Twoja wina! Po co przyjąłeś tego sukinsyna pod swój dach?! Jeszcze imprez Ci się nagle zachciało! Chociaż, ciekawe, czy to serio była impreza! Może Ty masz kogoś na boku, co?! - nie zdawałam sobie sprawy z tego, co wykrzykiwałam... Plotłam trzy po trzy. Ludzie różne rzeczy robią lub mówią, gdy są w szoku... 
- Wiem, skarbie, że to też moja wina - powiedział łamiącym się głosem blondyn. - Nie wiem, czy kiedykolwiek sobie to wybaczę, iż go przyjąłem do siebie. A ten potwór pożałuje. Niech nie nazywa już mnie swoim synem. I naprawdę byłem na kameralnym spotkaniu u Svena, chłopaki to mogą potwierdzić! 
- Nieważne - wycedziłam. - Marco, ja chciałam zostać sama, rozumiesz? 
- Kochanie... - powiedział Marco - Ty teraz potrzebujesz wsparcia i bliskości, rozumiesz? Może nie zdajesz sobie z tego sprawy. A nawet jeśli chcesz być sama, to na pewno nie na tym zimnie i deszczu. Chodź, zabiorę Cię...
Znów się rozszlochałam. Zrobiło mi się również przykro, że tak naskoczyłam na mojego ukochanego Marco, który przecież nic złego nie zrobił. Skąd mógł wiedzieć, że Albert okaże się takim nikczemnikiem? Kiedy Marco go przyjmował, Albert wydawał się być w porządku człowiekiem. 
- Marco... wybacz mi, ja nie powinnam była tak na Ciebie krzyczeć. Ty nie zrobiłeś nic złego - powiedziałam płaczliwym głosem. - To wina tylko i wyłącznie Alberta... Marco, on trzy razy mnie zgwałcił tego dnia! Wczoraj dobierał się do mnie i mnie obmacywał - nagle odważyłam się to powiedzieć. 
- Lidia, kochanie, dlaczego nic nie powiedziałaś?! 
- Wstydziłam się, nie masz pojęcia, jak bardzo - powiedziałam. - Poza tym, on groził, że jeśli coś komuś powiem, to pożałuję. To nieobliczalny człowiek. On jest zdolny do wszystkiego!
- Zabiję to bydlę - wściekł się Marco. - Niech go policja jak najszybciej zabierze, bo nie ręczę za siebie! Kochanie, siadaj na skuter, wracamy... 
- Marco! Błagam! Ja nie chcę teraz rozmawiać o tym z jakimiś obcymi osobami, zwłaszcza policją - rozszlochałam się. - Nie masz pojęcia, jak ciężko o tym mi mówić. Ja ledwo Tobie powiedziałam! Wstydzę się i boję! Proszę Cię... 
- Kruszynko, ja doskonale Ciebie rozumiem. Ale on musi ponieść karę za to, co zrobił. I świetnie wiem, że ciężko Ci o tym mówić - powiedział cicho Marco.
- Proszę Cię... daj mi czas - jęknęłam.
- Do rana - powiedział Marco. 
- Tylko?! 
- Kochanie, ja wiem, że to trudne dla Ciebie, ale ja pragnę tylko Twojego dobra. I sprawiedliwości dla tego brutala - syknął. - Nie masz pojęcia, jak bardzo wściekły na niego jestem, znienawidziłem go, jak tylko się da. 
Marco, mimo swojej czułości i troskliwości, potrafił być bardzo stanowczy. 
Przerażało mnie, że będę musiała opowiedzieć o gwałcie na policji, i w tak krótkim odstępie czasu. 
Nie wiem, jak to zrobię. 
Marco wyciągnął do mnie swoje silne, umięśnione ramiona i mnie mocno przytulił. Wczepiłam się w niego, dalej gorzko płacząc. 
Marco zdjął swoją bluzę i kazał mi ją założyć. A sam miał na sobie tylko lichą koszulkę bez rękawów. 
- Marco, zimno Ci będzie - wydukałam.
- Przede wszystkim Tobie ma być ciepło - szepnął. - Nie przejmuj się mną. 
Założyłam mięciutką bluzę Marco, pachnącą jego perfumami. Blondyn wyciągnął ze schowka skutera drugi kask, założyłam go. Sam również założył swój i ruszyliśmy. Siedziałam, wtulając się w jego plecy i obejmując go w pasie. 
Niebawem dojechaliśmy do domu Marco. Bałam się przestąpić próg tego domu. 
- A co, jeżeli on wywali te drzwi od piwnicy? - szepnęłam. 
- Dobrze je zaryglowałem - powiedział Marco, nie przestawał mnie obejmować. 
- Co teraz? - jęknęłam.
- Rano wezwiemy policję, a teraz niech trochę posiedzi w tej zimnej piwnicy - powiedział Marco. 
- Oni Cię oskarżą o pozbawienie wolności - jęknęłam. 
- Nie wiem sam, kochanie. Nie wiem, co byłoby lepsze... Mam też przecież na uwadze Ciebie. Chciałem, abyś chociaż troszeczkę ochłonęła.
Znów zaczęłam płakać. Nie mogłam się powstrzymać. Marco przytulił mnie mocno, starał się pocieszyć. 









*** 







Marco tulił mnie przez godzinę, ja płakałam w jego ramionach. Starał się okazywać mi dużo czułości, bliskości. 
- Marco, ja nie mogę tego znieść - szlochałam. - Brzuch mnie straszliwie boli. 
- Na pewno ze stresu... Lidia! Oby nic się nie stało naszemu dziecku - Marco wyraźnie się przestraszył.
- Właśnie! 
- Marco... niedobrze mi. - jęknęłam. - Zaraz zemdleję...
- Wezwę karetkę - powiedział Marco. - Bezsprzecznie. 
On wybrał numer na pogotowie, ja leżałam na kanapie i zwijałam się z bólu. Ten ból się znacznie powiększył.
- Boże... obym tylko nie straciła dziecka... - pomyślałam zrozpaczona. 

___________________________ 


Łee. Nie wyszło to jak chciałam, ale okej. 
Jeśli Wam przypadło do gustu, to spoko. 
Mam nadzieję, że Wam podoba się takie łączenie tragizmu z romantyzmem. :) 

Mam pytanie, czy przyśnili Wam się kiedyś jacyś piłkarze? :> 
Mnie dwa razy Mario się przyśnił.
Raz mi się przyśniło, że wyglądam przez kuchenne okno, a on stoi na moim podwórku. Ale gdy na nie wyszłam, już go nigdzie nie mogłam znaleźć... 

A za drugim razem, przyśnił mi się mecz o Superpuchar, Mario w nim strzelił bramkę swojej byłej drużynie. o.o 
Ale najlepszy sen to miała moja matka. Dziś mi powiedziała, że Marco jej się przyśnił! W tym śnie, był u nas i chciał wymienić oponę w swoim aucie (mój tata ma zakład auto naprawy i wulkanizacji) 
Ja tam kręciłam się w tym śnie przy nim, coś do niego mówiłam łamanym angielskim... Ach, marzenie! :3 

Wczoraj gdy oglądałam mecz, zdarzało mi się często pokrzykiwać z emocji, aż rodzice przychodzili i uciszali mnie, bo spać chcieli. Grr! Ale jak tu nie wrzasnąć, kiedy Bayern fauluje lub się kręci w polu karnym Borussii i prawie strzela gola? 

Okej, nie zanudzam Was dłużej. Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba, że zapewniłam odpowiednią dawkę emocji. Jeżeli macie jakieś uwagi czy coś, to śmiało piszcie. Wiem, że nie piszę idealnie, że mogę robić rozmaite błędy, jakbyście coś zauważyły, to pisać :> 

WIĘC KOMENTOWAĆ, KOMENTOWAĆ I JESZCZE RAZ, KOMENTOWAĆ! 

Buziaki! 
WildChild

+ polecam wspaniałego bloga 
http://reusowa.blogspot.com/ 
Mam nadzieję, że tam zajrzycie, a naprawdę warto zajrzeć. Opowiadanie jest wspaniałe :) 



34 komentarze:

  1. Mam nadzieje ze nic się nie stanie dziecku.!
    Zabilabym tego Alberta własnymi rekami
    Rozdzial genialny ;**
    Pozdrawiam i zapraszam na mój nowy rozdzial :3

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAAAAA ♥ Świetne :3 Marco naprawdę kocha Lidię, jest taki opiekuńczy. Na szczęście zdążył na czas. Co by to było, gdyby przyjechał później ? :/ No i z całego serca dziękuję za dedykację no i polecenie bloga ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że nic się nie stanie.
    Marco jaki słodki i troskliwy <3
    Mi zawsze się śnią piłkarze dzień w dzień ;d
    Czekam na nn <3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. takiego zboczeńca to tylko pozbawić wolności, dobrze że Marco przyszedł i go zamknął.
    podczas meczu też pokrzykiwałam na piłkarzy Bayernu w międzyczasie też miałam pretensje do sędziego meczu Legia-Pogoń który szastał kartkami :D
    super rozdział, czekam na nexta i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby nic się nie stało temu dziecku .
    Cieszę się , że Marco się tam zjawił i wszystko widział .
    Czekam na nn z niecierpliwością <3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oby dziecku sie nic nie stalo .
    Normalnie zazdroszcze ci taletu do
    pisania , czyta sie je z zapartym
    tchem i nie mozna doczekac sie
    nastepnego . KOCHAM TWOJEGO
    BLOGAA . :)
    Zapraszam do mnie ona-ty-i-
    ja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. wreszcie! i dobrze mu tak! dobrze, że Marco znalazł się w domu w takim momencie ♥
    uśmiechałam się do monitora jak głupia gdy Marco na początku groził Albertowu ;>
    czekam na kolejny :)
    a co do snu... Boże- nawet nie wiem ile. ze 100 razy to mi się śniło, że byłam dziewczyną Marco *.* a inne: śniło mi się kiedyś, że ja, Marco i kilku innych piłkarzy graliśmy w jednej drużynie w siatkę. ktoś z drugiej zaserwował i ani ja ani Marco nie odebraliśmy. zaczęliśmy się na siebie patrzeć i szczerzyć, a z drugiego końca boiska Hummels wymachujący rękami darł się na mnie po niemiecku xD
    buziaki ;* czekam jak już mówiłam na kolejny ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Całe szczęście, że przyszedł Marco w odpowiednim momencie !
    Mógł mu rozwalić ten krzywy ryj !
    Oby tylko nie straciła dziecka ..
    Świetny rozdział ;)
    Pozdrawiam - Nikola ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Taaaaaaaak!!!!! :* Ma skurwiel za swoje! :P Przepraszam za wyrażenie, ale inaczej nie mogę. Zawsze tak przeżywam kiedy Ty coś piszesz :*
    Nieziemsko.... Martwię się. Lidzia nie może stracić tej małej kruszynki. Marco tego nie przeżyje. Widać, że zależy mu na nich baaaardzo :*
    Ale fajny sen Twojej mamy! Też tak chcę! Tylko, że ja musiałabym liczyć na siebie, bo raczej nikt tak bardzo nie kocha BVB w mojej dziwnej rodzince jak ja :*
    Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze u naszych gołąbeczków.
    Jaki ja miałam sen? Hmmmmmm... Wyjechałam do Dortmundu, Łukasz Piszczek był moim bratem (tak tak wiem. Dziwaczka ze mnie) i tak poznałam Marco i Mario. Przychodziłam na ich treningi, poznałam też Jurgena Kloppa.... Masakra :* Totalna masakra :*
    Dziękuję za rozdział. Jest wspaniały. I mam nadzieję, że ten gnojek dostanie za to, co zrobił... :*
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  10. Oby dziecku się coś stało!
    Ciekawie by było

    OdpowiedzUsuń
  11. Boze, mi sie dwa razy śniło że polska reprezentacja grała na łące obok mnie z niemcami, i raz w moim ogrodzie i że byłam żoną Roberta Lewandowskiego, a jeszcze kiedyś sniło mi się że w moim ogrodzie rozpętała się wojna między Polską a Niemcami i że Marco i Mario zmienili obywatelstwo na polskie żeby móc nam pomóc WTF ?! Tak wiem jestem dziwna.... no a rozdział niesamowicie emocjonujący i podoba mi się takie połączenie tragedii i romantyzmu :)

    A i chciałam cię zaprosić na pierwszy rozdział http://zostan-ze-mna-na-zawsze.blogspot.com/
    i ostatni na http://your-and-my-world.blogspot.com/ ZAPRASZAM <33

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże, biedna Lidia! Tyle musiała wycierpieć przez tego psychola... A to jeszcze nie koniec ;/
    Mam nadzieję, że nic się jej nie stanie! :)
    Marco mógł przywalić temu "ojczulkowi"
    Czekam na następny!
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  13. Marco przyszedł w odpowiednim momencie. Tak bardzo szkoda mi Lidii. Oby dziecku nic nie było ;c
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. mi raz sie snilo ze cale BvB przyjechalo do sasiedniego domu gdzie byl hotel (w rzeczywistosci nie ma hotelu a moja msc -owosc to jedna wielka dziura :) no i pytali mnie o rozne rzeczy i kiedy pobieglam do domu po kartke zeby dostac autograf od Marco z ktorym przedtem gadalam to wszystko zniknelo...


    Kikla dni temu snilo mi sie ze w pokoju nauczycielskim w mojej bylej szkole (bo teraz ide do gim) zebralo sie BvB zarzad i pilkarze a w mojej bylej kl nauczyciele i nwm jak to sie stalo ze ja moja przjaciolka i jeszcze kilka osob tez tam bylo i po schodach wchodzil Aubameyang ja darlam sie i polecialam po kartke i zastanawilam sie jak po angielsku poprosic o autograf i pytaam sie przyjaciolki a ona nw a Aubameyang caly czas nie schodzil z gornego korytarza szkoly... i tak na niego czekalam ze sie obudzilam :P

    troche sie rozpisalam i zeby nie przedluzac napisze tylko ze rozdzial SUPPPPPER :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo dobrze że Marco przyjechał w pore
    Tylko Bóg wie co by zrobił jej ten skur***l
    Rozdzial genialny jak zwykle :)
    hh sny mi sie smią ale zawsze rano niepamiętam co sie śniło

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rozdział! Albert co za świnia, ostatni każdy blog jaki czytam zawiera wątek gwałtu , ale przez to robi się ciekawie :-D Pozdrawiam , Realowa

    PS Zapraszam do SB na nowy blog kiedys-tak-bedzie.blogspot.com komentarz mile widziany :-D

    OdpowiedzUsuń
  17. Jakie to jest cudowne*.*
    Jak czytałam to mi sie gorąco zrobiło :o
    Co do snu to kiedyś mi się sniło, ze ciągłam Piszczka na sankach:D
    W środku lata:)
    pozdrawiam:**

    OdpowiedzUsuń
  18. Marco jaki troskliwy i opiekuńczy *_* Mam nadzieję, że Lidia nie straci tego dziecka ;| Albert musi dostać srogą karę za to co zrobił! ;/ Rozdział świetny jak zawsze :>> Ostatnio mi się śniło, że jestem na SIP na meczu o Superpuchar. No i Marco strzelił pięknego gola i posłał w moją stronę serduszko <333

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudo *__*
    Ten Albert to psychol !!
    Dobrze się się pojawił Marco.Był taki troskliwy i opiekuńczy :)
    Mam nadzieję że nie straci dziecka :)
    Mógł przywalić ,,Ojczulkowi,,
    Rozdział boski jak zawsze :**
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział jest boski. :****
    Ale ten Albert to psychol, dobrze że Marco go w piwnicy zamknął.
    Dobrze że Marco przyszedł, on jest taki opiekuńczy i troskliwy :*
    Boże żeby Lidia tylko dziecka nie straciła.
    czekam na kolejny z niecierpliwością .< 3

    OdpowiedzUsuń
  21. Alberta to tylko wykastrować, a potem niech gnije palant! Jak on mógł? Tatuś od siedmiu boleści.
    Dobrze, że Marco w końcu się pojawił. Nie wiem jak się powstrzymał, żeby mu nie rozwalić tego łba!
    rozdział jest fenomenalny i nie mogę doczekać się .

    A co do snów to kiedyś przyśnił mi się Lewandowski. Był w moim miasteczku i piłam z nim kawę w kawiarni, a potem bez celowo chodziłam w tą i z powrotem. Najlepsze było w tym to, że był ze swoją jeszcze narzeczoną i ona ciągle w tym śnie również była, a potem nagle zniknęła.

    Pozdrawiam, Patrycja ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Uffff... Kamień z serca. - Marco zadziałał <3
    A jednak go nie zabił . ;)
    Psychiczny Albert... ;p
    Rozdział genialny. :*
    Czekam na nn. ;)


    Mi się ostatnio śniło, że Marco był u mnie w domu, potem poszliśmy razem na mecz drużyny z mojej miejscowości. Obejmował mnie tak i wgl... Chciał mnie nawet pocałować, ale mój starszy dziwnie się na nas gapił xd

    OdpowiedzUsuń
  23. Albert nareszcie dostał za swoje!
    Niech siedzi w tej piwnicy i marznie!
    Ciekawe co z dzieckiem..
    Czekam na kolejny i Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  24. Dobrze że Marco zadziałał
    Szkoda mi Lidzi i Marco a Albert dostanie za swoje
    Już się boję o dziecko
    Rozdział super czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ale mi szkoda Lidii, tyle co ona już wycierpiała. Najpierw jej własny ojciec ją katował, a teraz "ojciec" Marco. Mam nadzieje, że z dzieckiem będzie wszystko dobrze. Oby karetka przyjechała jak najszybciej.
    Zaskoczyłaś mnie tym, że Marco ma broń w domu. Nie dziwie się mu, że aż tak się wściekł. Pomysł z tym, aby zamknąć Alberta w piwnic jest naprawdę świetny. Niech tam siedzi dopóki policja się nim nie zajmie.
    Rozdział świetny, czytałam go z zapartym tchem.
    Czekam z na next :)

    OdpowiedzUsuń
  26. O matko! O matko! O matko!!! Boże co za idiota z tego ojca.. Jak on mógł tak postąpić? Jeden psychol i brutal. Powalony, debilny ojciec! Przez niego Lidka może stracić dziecko. :c O Boziu! No ja nie wyrobię :oo Ale bym go udusiła tymi swoimi rękoma! Nienawidzę drania! Ughhh! Kurde no, ale przeżywam. Jestem tak na niego wkurzona... Walony Albercik, a taki miły był i wgl. No! Jejuuu, oby oni nie stracili tej małej istotki :c Tak sie boję, o jaa.. :( Dobrze, że Marco pojechał za Lidią i się nią opiekuje... Oszalałabym, gdyby coś jeszcze gorszego się stało :// Oby policja w miarę sprawnie i stanowczo zareagowała wobec tego debila. Mam nadzieję, że nie wyjdzie z więzienia już nigdy! -.- Okropny facet. Ten rozdział jest tak zajebisty i wgl. kocham to <3 Matkoo, kiedy nn? Ja nie mogę się doczekać! Proszę Cię dodaj szybko, bo chyba zeświruję! Nie wiem co będzie dalej, oby wszystko dobrze... Nie chcę żeby Lidia znowu cierpiała. Przecież już tyle i tak przeszła w swoim życiu! :c Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Na prawdę błagam, żeby pojawił się szybko :3 Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  27. oby nic się nie stało dziecku!
    to było okropne! zabiłabym takiego sukinsyna od razu na miejscu!
    strasznie współczuję Lidii.
    mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  28. W końcu Marco się dowiedział, bo nie wyobrażam sobie, co by było jeśli Marco nadal żył by w niewiedzy. Hehe, ja na miejscu Marco strzeliłabym z tego pistoletu, a co. Lidia tyle cierpiała przez ojca a jeszcze teraz przez Alberta! Żeby nie poroniła!
    Buziaki ;**
    http://claire-mario-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  29. Musi być dobrze ;/
    Tak to b0ski ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Super rozdział ( jak zawsze) . Dobrze ,że Marco się dowiedział .
    I mam nadzieje ,że dziecku nic się nia stało :)) .
    Czekam na następny rozdział !! :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Szczerze ? Nigdy nie komentuje bo mi się nie chce haha <3
    Ale Extra piszesz . Najlepszy blog na świecie . Masz talent do pisania blogów . Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału...
    Myślę ,że dziecku nic się nie stało . Oby tak było .

    Pozdrawiam Sabina

    OdpowiedzUsuń
  32. Cudowny rozdział. Mam nadzieję, że z Lidią i jej dzieckiem będzie wszystko w porządku. A ojciec Marco niech gnije w więzieniu.
    Kiedyś wiele razy śnił mi się Lewy, a ostatnio miałam sen z Marco i Mario. Byłam z pierwszym, ale potem zaczął uwodzić mnie Mario, a ja mu uległam. Marco się o tym dowiedział i chciał skakać z balkonu. Ja płakałam i prosiłam, żeby tego nie robił. Potem uwierzył mi, zszedł z barierki i mnie przytulił. Niestety piękny sen przerwał mi tata. Myślałam, że go uduszę. :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  34. Kocham, kocham, kocham <3
    Marco taki słodki i zarazem odważny ;)
    Mam nadzieję, że ich dziecku nic się nie stanie :)
    Hehehs fajne sny :D
    Mnie też się śnią Marco i Mario ... i to prawie na okrągło :3 Zaczyna mi się to robić podejrzane! :D
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń