Raziło mnie w oczy intensywne światło. Mrugałam szybko powiekami. Byłam w sali szpitalnej, wokół mnie kręciły się pielęgniarki...
- Nareszcie nasza pacjentka jest z nami - powiedziała jedna z nich, uśmiechając się szeroko.
- Co ja... tu robię? - wydukałam. - Co się dzieje?
- Spokojnie - powiedziała pielęgniarka, usiadła obok mojego łóżka. - Byłaś w kilkudniowej śpiączce.
- Ale dlaczego? - zapytałam. - Co się stało?
- Zapadłaś w tę śpiączkę na skutek pobicia - powiedziała pielęgniarka. - Ale nie martw się. Wszystko jest z Tobą w porządku.
- A moje dziecko? - zapytałam zaniepokojona.
- Wszystko z nim jest dobrze - powiedziała pielęgniarka. - Naprawdę, nie masz czym się przejmować. Teraz leż spokojnie i odpoczywaj.
Pobicie?! Jakie pobicie? Teraz zaczęłam sobie wszystko przypominać, co się wydarzyło kilka dni temu...
No tak, wyszłam na spacer, i wtedy straciłam przytomność. A przez kogo?! Zaczęłam zachodzić w głowę. Na szczęście, nie straciłam pamięci, musiałam tylko sobie wszystko przypomnieć i... przypomniało mi się, że to sprawka Sophie i jakiejś jej koleżanki! Tak!
- Lidia! Witamy w świecie żywych - usłyszałam radosny głos Łukasza, który właśnie wszedł na salę z Ewą i Sarą.
- Bardzo nam Ciebie brakowało, kochana - powiedziała Ewa. - Tak się cieszę, że się wreszcie wybudziłaś.
- Mamy nadzieję, że nas pamiętasz - powiedział Łukasz. - Ewa, chyba doktor wykluczył amnezję...
- Pamiętam, pamiętam - powiedziałam. - I nie tylko to. Pamiętam, że to Sophie z koleżanką mnie pobiły! Ktoś mi potem pomógł, ale tego nie mogę sobie przypomnieć.
- To Ania - powiedziała Ewa. - Co? Sophie?! Teraz to przegięła - powiedziała wyraźnie zdenerwowana.
- Coś jeszcze nasuwa mi się na myśl - powiedziałam. - Pamiętam, że byłam pokłócona z Marco, właśnie przez Sophie.
- Zapomnij o tym - powiedział Łukasz. - To nie było nic szczególnego.
- Serio? - zapytałam - spróbuję sobie przypomnieć...
- Nie możesz się teraz przemęczać - powiedziała Ewa. - Co do Marco, to niedługo tu przyjdzie Cię odwiedzić. Nie masz pojęcia, jak tęskni za Tobą.
Na szczęście, pamięci nie straciłam. Byli przy mnie Ewa i Łukasz, przy nich czułam się bezpiecznie. Ale też koniecznie chciałam przypomnieć sobie powód kłótni.
- Ewa, czy to naprawdę nie było nic takiego? - zapytałam. - Chodzi mi o tę kłótnię z Marco.
- Naprawdę, nic poważnego - powiedziała Ewa. - Niczym się nie martw.
- A dziecko? Nic mu nie jest? - zapytałam kolejny raz.
- Wszystko z nim dobrze - powiedział Łukasz. - Ciekawe, jaka będzie płeć tego dziecka.
- Chciałabym, żeby była to dziewczynka - powiedziałam i nagle... doznałam olśnienia. Przypomniała mi się sytuacja, której byłam świadkiem przed śpiączką. Szłam z Ewą na trening Borussii, kiedy to Sophie pocałowała Marco przed wejściem. Wszystko zauważyłam. Wtedy obraziłam się na niego, nie chciałam z nim rozmawiać, nawet nie dałam mu niczego wytłumaczyć. Ale też przypomniała mi się ta cholerna tęsknota, smutek, to, jak odczuwałam brak jego osoby.
I nagle... przyszedł Marco, a ja poczułam, jak robi mi się ciepło na jego widok.
- To my wyjdziemy, a wy sobie porozmawiajcie - powiedział szybko Łukasz i cała trójka wyszła.
Marco usiadł obok mojego łóżka. Chwycił mnie za dłoń...
- Kruszynko, nie masz pojęcia, jak mi Ciebie brakowało - powiedział. - Tak się cieszę, że już się wybudziłaś!
Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Marco, czy Ty jeszcze mnie kochasz? - zapytałam wprost.
- Oczywiście - powiedział lekko zdziwiony. - Nie masz pojęcia, jak bardzo. Chyba nie myślisz, że zapomniałbym o Tobie? Przychodziłem tu codziennie, a Ty ciągle spałaś. I tak bardzo tęskniłem...
- Marco, proszę Cię, zapewnij mnie, że to Sophie rzuciła się na Ciebie i Cię pocałowała - powiedziałam - pamiętam tę sytuację...
- Przysięgam! To tylko i wyłącznie jej wina - powiedział łamiącym się głosem Marco. - Błagam Cię, uwierz mi, bo ja zwariuję, jeśli teraz mnie wyprosisz i nie będziesz chciała ze mną rozmawiać. Ja tak za Tobą tęskniłem, chcę z Tobą teraz spędzać jak najwięcej czasu, kochanie.
Jego oczy się zeszkliły, ale było w nich widać, że mówi prawdę. Już nie mogłam dłużej wątpić w jego wierność.
- Wejście na nasze boisko treningowe jest monitorowane, będę mógł Ci przynieść nagranie z tamtego dnia - szepnął Marco. - Żebyś uwierzyła...
- Nie musisz - szepnęłam. - Wierzę Ci.
- Sophie jest chora psychicznie, to po prostu wariatka - powiedziałam. - Teraz to wiem. To ona mnie pobiła, razem z jakąś koleżanką. Przedtem wykrzykiwała, że Ty należysz do niej, i podobne rzeczy. Więc teraz Ci wierzę, że to ona rzuciła się Tobie na szyję, nie Ty jej.
- Zamorduję ją - wściekł się Marco. - Co za psychol z tej dziewczyny! I może myśli, że jak będzie Cię szykanować czy rzucać mi się na szyję, to z nią będę?! Wolne żarty! Pójdę jej powiedzieć kilka słów prawdy - powiedział.
- Nie odchodź teraz - jęknęłam. - Zostań teraz przy mnie.
- Oczywiście - szepnął, i pocałował mnie w policzek.
- Zanim zapadłam w śpiączkę, z jednej strony, nie chciałam Cię widzieć, ale z drugiej, tak bardzo mi Ciebie brakowało - szepnęłam. - Obiecaj, że już nie dopuścisz do podobnych sytuacji, jak ta przed wejściem na boisko.
- Obiecuję - powiedział Marco. - Już nigdy więcej nie dam się nawet tknąć palcem tej idiotce.
- Cieszy mnie to - powiedziałam. - Mam nadzieję, że szybko mnie wypiszą.
- Ja też - powiedział Marco.
Blondyn przytulił się do mnie, nasze usta po chwili się spotkały. Czułam jego delikatny oddech na policzku...
- Kocham Cię, Lidia - wyszeptał.
- Ja Ciebie też, Marco - powiedziałam.
Nagle na salę z powrotem wszedł Łukasz z dziewczynami oraz... Mario.
- Cześć, Lidia - powiedział Mario.
- Cześć - odparłam - dawno Cię nie widziałam, Mario! Co Cię sprowadziło do Dortmundu? - zapytałam przyjaźnie.
- Tęsknota za Marco - powiedział Mario.
- Papużki nierozłączki - zaśmiałam się.
Jakoś wszyscy, którzy mnie odwiedzili, nie tryskali humorami. Niby się cieszyli, że wróciła mi przytomność, ale jednak... można było z ich oczu wyczytać pewien smutek. A może to tylko moje złudzenie?
Wszyscy spędzili jeszcze trochę czasu ze mną, aż w końcu musieli iść.
- Jutro przyjdziemy, Lidia - powiedziała Ewa. - Trzymaj się.
- Do jutra - powiedział Łukasz.
Piszczkowie wyszli, zostali jeszcze tylko na chwilę Marco i Mario.
- Jutro na pewno przyjdę - powiedział Marco. - Trzymaj się, kochanie - powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Będę czekać - powiedziałam.
- Do zobaczenia, Lidia - powiedział Mario, i chłopaki opuścili salę.
Zostałam sama. Niebawem pielęgniarka przywiozła mi kolację. Zaczęłam jeść z apetytem, tyle dni nic nie jadłam ani nie piłam.
Później już tylko leżałam i rozmyślałam o wszystkim.
***
*oczami Marco*
Wracając z Mario do domu, czułem niebywałą ulgę. Miewałem już myśli, że stan Lidii się pogorszy, że nieprędko się wybudzi, a zobaczyłem ją dziś przytomną.
- Nie masz pojęcia, jaki kamień mi z serca spadł - powiedziałem.
- Mówiłem, że będzie wszystko w porządku - odparł Mario.
- Żeby jeszcze żył Robert... - powiedziałem cichutko.
- Wiem - westchnął Mario. - Będzie mi go strasznie brakować.
- A myślisz, że mi nie? - westchnąłem. - Nieprędko się pogodzę z jego śmiercią...
- Lidia jeszcze nie wie, prawda? - zapytał Mario.
- Nie - odparłem - nie wiem, czy jej powiedzieć. Bardzo lubiła Roberta, poza tym to taka wrażliwa dziewczyna, więc...
- Prędzej czy później się i tak sama dowie - powiedział Mario. - Przecież w mediach nie mówią o czym innym!
- Wiadomo - westchnąłem.
Gdyby Robert żył, zapewne od razu pobiegłbym do niego roześmiany, radosny, i powiedziałbym mu o tym, że Lidia się wybudziła ze śpiączki.
Dotarliśmy do domu, już słońce zaczynało powoli się chować.
Byłem zadowolony, że Mario był ze mną, wspierał mnie. Nie rozpamiętywałem już tamtego incydentu. Pozostawał jednak tym samym kochanym, życzliwym Mario, tym Mario, z którym się zaprzyjaźniłem przed laty.
- Chodź, zjemy coś na kolację - powiedziałem.
- Ech... nie mam specjalnego apetytu - powiedział Mario.
- Ja też, no ale trzeba chociaż coś małego zjeść, na zdrowy rozsądek - powiedziałem.
- No dobrze - powiedział Mario.
Zjedliśmy po miseczce płatków kukurydzianych z mlekiem, wypiliśmy też po filiżance miętowej herbaty.
Po kolacji wyszliśmy do ogrodu. Spacerowaliśmy po nim, podziwiając rosnące w nim kwiaty i krzewy.
- Mario, pamiętasz, jak wielokrotnie pieliliśmy i podlewaliśmy te kwiaty? - zapytałem.
- Nigdy nie zapomnę - powiedział Mario. - Świetnie się przy tym bawiliśmy.
- Ogrodnik miał mniej roboty - uśmiechnąłem się lekko.
- Marco, mam nadzieję, że i Ty czasem mnie odwiedzisz w Monachium - powiedział Mario.
- Pewnie - powiedziałem. - Jak tylko znajdzie się trochę czasu. Wiesz, pewnie teraz przed sezonem będzie więcej treningów, więcej roboty.
- Normalka - przytaknął Mario. - Co roku tak jest.
- Treningi bez Ciebie, Roberta, już nie będą takie same - powiedziałem.
- Ja Ciebie rozumiem, ale wierzę, że będzie dobrze - powiedział Mario. - O ile obaj będziemy mogli, możemy codziennie wieczorem rozmawiać na Skype i wszystko sobie opowiadać.
- Bardzo chętnie - odparłem. - Jak dobrze, że Lidia już się wybudziła, inaczej bym zwariował. Byłbym totalnie samotny. No, chyba że Mats i Kevin...
- Kevin? - odezwał się ponuro mój przyjaciel. - Odnoszę wrażenie, że on już w ogóle mnie nie lubi, odkąd się dowiedział o moim transferze do Bayernu. Traktował mnie chłodno, z dystansem.
- Cóż, jest wychowankiem Borussii - powiedziałem.
- My obaj też - powiedział Mario - ale on nigdy nie był ze mną tak blisko, jak Ty. Ty się ode mnie przecież nie odwróciłeś.
- Nie mam zamiaru - odparłem.
- Cieszy mnie to - Mario wbił wzrok w krzew żółtych róż.
Pospacerowaliśmy jeszcze przez kilkanaście minut po ogrodzie. Delikatny wiatr pochylał smukłe drzewa rosnące wokół. Słońce chowało się za horyzontem.
Niebawem poszliśmy do domu, ale żadnemu z nas nie chciało się spać. Wobec tego włączyłem TV, oglądaliśmy jakieś seriale.
Nagle zadzwoniła moja komórka. Ku mojemu zadowoleniu, to Lidia mnie namierzała.
- Hej, kochanie - przywitała się.
- Cześć, skarbie - powiedziałem ucieszony.
- Wiesz co? Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to może dostanę wypis już w poniedziałek - powiedziała moja ukochana.
- Naprawdę? To świetnie! - powiedziałem. - Tak długo czekałem, aż stamtąd wyjdziesz!
- Też się cieszę - powiedziała Lidia. - A co teraz robisz?
- Oglądam TV z Mario - odparłem.
- Nieźle - skomentowała Lidia - ja tu nie mam nic do roboty, tylko leżę i wpatruję się w sufit.
- Współczuję - westchnąłem. - Jutro przyjdę do Ciebie, to nie będziesz się nudziła - dodałem.
- Będę czekać - powiedziała Lidia. - Muszę kończyć, skarbie, bo mam mało pieniędzy na koncie.
- Rozumiem - odparłem - więc do jutra, słonko!
- Do zobaczenia, Marco - odparła Lidia i się rozłączyła.
Pooglądaliśmy jeszcze telewizję przez jakiś czas. Niebawem zaczęły nam kleić się powieki, więc poszliśmy spać.
- Mario, pamiętasz, jak wielokrotnie pieliliśmy i podlewaliśmy te kwiaty? - zapytałem.
- Nigdy nie zapomnę - powiedział Mario. - Świetnie się przy tym bawiliśmy.
- Ogrodnik miał mniej roboty - uśmiechnąłem się lekko.
- Marco, mam nadzieję, że i Ty czasem mnie odwiedzisz w Monachium - powiedział Mario.
- Pewnie - powiedziałem. - Jak tylko znajdzie się trochę czasu. Wiesz, pewnie teraz przed sezonem będzie więcej treningów, więcej roboty.
- Normalka - przytaknął Mario. - Co roku tak jest.
- Treningi bez Ciebie, Roberta, już nie będą takie same - powiedziałem.
- Ja Ciebie rozumiem, ale wierzę, że będzie dobrze - powiedział Mario. - O ile obaj będziemy mogli, możemy codziennie wieczorem rozmawiać na Skype i wszystko sobie opowiadać.
- Bardzo chętnie - odparłem. - Jak dobrze, że Lidia już się wybudziła, inaczej bym zwariował. Byłbym totalnie samotny. No, chyba że Mats i Kevin...
- Kevin? - odezwał się ponuro mój przyjaciel. - Odnoszę wrażenie, że on już w ogóle mnie nie lubi, odkąd się dowiedział o moim transferze do Bayernu. Traktował mnie chłodno, z dystansem.
- Cóż, jest wychowankiem Borussii - powiedziałem.
- My obaj też - powiedział Mario - ale on nigdy nie był ze mną tak blisko, jak Ty. Ty się ode mnie przecież nie odwróciłeś.
- Nie mam zamiaru - odparłem.
- Cieszy mnie to - Mario wbił wzrok w krzew żółtych róż.
Pospacerowaliśmy jeszcze przez kilkanaście minut po ogrodzie. Delikatny wiatr pochylał smukłe drzewa rosnące wokół. Słońce chowało się za horyzontem.
Niebawem poszliśmy do domu, ale żadnemu z nas nie chciało się spać. Wobec tego włączyłem TV, oglądaliśmy jakieś seriale.
Nagle zadzwoniła moja komórka. Ku mojemu zadowoleniu, to Lidia mnie namierzała.
- Hej, kochanie - przywitała się.
- Cześć, skarbie - powiedziałem ucieszony.
- Wiesz co? Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to może dostanę wypis już w poniedziałek - powiedziała moja ukochana.
- Naprawdę? To świetnie! - powiedziałem. - Tak długo czekałem, aż stamtąd wyjdziesz!
- Też się cieszę - powiedziała Lidia. - A co teraz robisz?
- Oglądam TV z Mario - odparłem.
- Nieźle - skomentowała Lidia - ja tu nie mam nic do roboty, tylko leżę i wpatruję się w sufit.
- Współczuję - westchnąłem. - Jutro przyjdę do Ciebie, to nie będziesz się nudziła - dodałem.
- Będę czekać - powiedziała Lidia. - Muszę kończyć, skarbie, bo mam mało pieniędzy na koncie.
- Rozumiem - odparłem - więc do jutra, słonko!
- Do zobaczenia, Marco - odparła Lidia i się rozłączyła.
Pooglądaliśmy jeszcze telewizję przez jakiś czas. Niebawem zaczęły nam kleić się powieki, więc poszliśmy spać.
***
Tak jak obiecałem mojej ukochanej, poszedłem ją odwiedzić w niedzielny ranek. Towarzyszył mi Mario.
Później wpadł Łukasz z Ewą, nie zabrakło również małej Sary. Lidia jak dotąd się nie dowiedziała o śmierci Roberta...
Nikt jej nie powiedział, gdyż zapewne nikt nie chciał jej denerwować. Ale każdy wiedział, że i tak się wkrótce dowie...
Mario miał pociąg o piętnastej. Powiedziałem Lidii, że odprowadzę mojego przyjaciela na dworzec i niedługo do niej wrócę.
- Mario, jeszcze nie odjechałeś a już za Tobą tęsknię - westchnąłem, gdy szliśmy na dworzec kolejowy.
- Niestety, muszę wracać - powiedział Mario. - Ja też będę tęsknił.
Pokiwałem tylko głową. Staliśmy przez kilka minut na peronie, aż w końcu nadjechał pociąg Mario.
- Naprawdę, ciężko mi się z Tobą żegnać - powiedział Mario i przytulił mnie mocno. Kątem oka zauważyłem, że kilka metrów od nas stoi dwóch typów z aparatami.
Zdążyłem jeszcze cmoknąć Mario w policzek, i skierował się do pojazdu. Poczekałem, aż pociąg odjedzie. W końcu ruszył, Mario zdążył nawet mi jeszcze pomachać przez okno.
Nie było co tu robić dłużej. Zatem poszedłem z powrotem do szpitala, spędzić jeszcze trochę czasu z Lidią...
______________________
OMG. Kolejny nieudany rozdział.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie...
Musiałam pogodzić Lidię z Marco. Bo strasznie dużo było tego nieszczęścia, już nie miałam serca dalej trzymać głównych bohaterów pokłóconych.
Ale rozdział i tak jednym słowem BEZNADZIEJNY.
Buziaki! :*
+ proszę, błagam i przypominam, żeby linki do swoich blogów zostawiać w zakładce SPAM, a pod rozdziałami chciałabym, żeby były tylko opinie co do nich!
Rozdział super i nie gadaj głupot!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Marco i Lidia się pogodzili :D
Pozdrawiam ;*
Świetny rozdział jak zawsze
OdpowiedzUsuńCzekam aż Lidia dowie się o Robercie...
A co Ty tam gadasz! Rozdział wspaniały! Całe szczęście, że Lidia i Marco się pogodzili.. ale szkoda, że Lidia jeszcze nie wie o Robercie..
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
http://story-with-bvb.blogspot.com/
http://marcoreusstory.blogspot.com/
Głupoty gadasz <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny! ;p.
Z niecierpliwością czekam na następny ;3
Buziaki i pozdrawiam ;*
Mam nadzieję że Lidia dobrze przyjmie wiadomość o śmierci Roberta i dobrze że w końcu Marco z Lidzią się pogodzili. Czekam z niecierpliwością na kolejny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Genialny! Fajnie że Lidia się już wzbudziła i się pogodzili. I nie mów że beznadziejny bo jest świetny jak zawsze!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie i pozdrawiam ;**
Ale suuuper. :) Mam nadzieję, że Lidia jakoś poradzi sobie ze śmiercią Roberta. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Ponowie moje pytanie, bo może ktoś wcześniej nie przeczytał go. Czy w realu, Marco ma jakąś dziewczynę? Jeśli tak to napiszcie, kim ona jest lub dajcie link o informacji o tym pod komentarzami lub napiszcie do mnie. Błaaaaaaaaaaagam was o to. Bardzo mi na tym zależy. Mój mail elzbieta.97@o2.pl
OdpowiedzUsuńBoskii...!!!!No nareszcie pogodzili się. Mam nadzieję że Lidia pogodzi się ze śmiercią Roberta. czekam na kolejny .:***
OdpowiedzUsuńJaki beznadziejny??!! Mogę Cię udusić??!!
OdpowiedzUsuńJest fantastyczny, bo Lidia i Marco się pogodzili. Martwię się, tylko o Jej reakcję na śmierć Roberta. Sama bym pewnie poczekała i powiedziała Jej jak urodzi, żeby już nic dziecku nie zagrażało. Ale to tylko ja :)
Czekam na więcej i pozdrawiam :)
Nie przesadzaj!
OdpowiedzUsuńRozdział jest super *.*
Czekam na kolejny :-)
<3333333333 <3333333 <333333333 <33333333
OdpowiedzUsuńZAJEBISTY CZEKAM NA NASTĘPNY
świetny,jak zawsze ;d
OdpowiedzUsuńDziewczyno co Ty mówisz?! Rozdział beznadziejny?! No chyba nie.
OdpowiedzUsuńJest genialny, fantastyczny, a uwierz, ja się na tym znam :D
Bardzo dobrze, że wszystko zaczyna się powoli układać. Powoli zaczynał mnie przerażać ten panujący dramat :D
Jeszcze raz mówię, że rozdział jest znakomity <3
Pozdrawiam ;*
Świetny jest ten blog *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiamy go :))
Czekamy na kolejne rozdziały :D
Pozdrawiamy i zapraszamy do nas:
http://karolina-marco-and-patrycja-mario.blogspot.com/
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńNaprawdę cudowny!
Wszystko się układa... to dobrze!
Z niecierpliwością czekam na następny!
Pozdrawiam!
Robisz z chłopaków strasznych mięczaków...
OdpowiedzUsuńMięczaków? Bez przesady!
UsuńTo, że są wrażliwi, to znaczy, że są mięczakami?
Lepiej, żeby byli zimnymi draniami bez uczuć?
Zresztą, piszę według własnego uznania, i jak dotąd, nikt nie narzekał :>
no właśnie... ja tam lubię jak chłopaki są tacy wrażliwi :) słodkie to <3
Usuńpozdrawiam :)
Jak słodko:)
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko Roberta;( Ciekawe jak Lidia zareaguje jak sie dowie...
Czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
No dobrze, ze są razem<33
OdpowiedzUsuńA rozdział wcale nie jest beznadziejny jest mega genialny<33
Pozdrawiam:)
Zuzia
Super rozdział, zresztą jak całe opowiadanie :D Znalazłam tego bloga wczoraj i dlatego nie komentowałam tamtych rozdziałów. Bardzo fajnie piszesz. Tak mnie wciągnęło to opowiadanie że przez dwa dni przeczytałam całe <3 Masz OGROMNY talent. Mówisz, że beznadziejny rozdział a to nie prawda! Chciałabym pisać jak TY. Parę razy popłakałam się, a szczególnie przy śmierci Roberta :( Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D Zapraszam bardzo serdecznie na mojego bloga, nie jest on taki wspaniały jak Twój, ale może kiedyś będzie :)
OdpowiedzUsuńBEZNADZIEJA?! ty masz kobieto schizy! :D jak dobrze, że się pogodzili <3 cudne to *o* szkoda mi Marco i Mario :(
OdpowiedzUsuńbuziaaaaki ;*
Rozdział jest cudny, nie beznadziejny. *.*
OdpowiedzUsuńDobrze, że sie pogodzili. :))
Kochana to wcale nie jest beznadziejny rozdział!
OdpowiedzUsuńOn jest cudowny *.*
Bradzo się cieszę,że Lidia pogodziła się z Marco :D
Jestem bardzo ciekawa kiedy Marco jej powie o śmierci Roberta...
Tak mi jego i ich szkoda ;cc
Z niecierpliwością czekam na nexta ;3
Buziaki ;**
PS: Czy pomogłabyś mi w rozgłoszeniu nowego bloga? :)
Jeżeleli tak to więcej informacji jest u mnie. Z góry dziękuje ;**
Genialny ! :*
OdpowiedzUsuńSłodko, ze się pogodzili ;)
Pozdrawiam.
CUDOWNY! ;* żadna beznadzieja!
OdpowiedzUsuńfajnie, że Lidia się wybudziła i pogodziła z Marco :)
czekam na następny!
pozdrawiam ;**
Znalazłam twojego bloga w nich, nie mogłam spać. Jest cudooooowny *.* *.* . Co ty gadasz że jest nieudany????!!! Widziałam dużo gorszych blogów, uwierz. Pisaj pisaj :> Dawaj następny rozdział odrazu po przeczytaniu tego koma ;3
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Award. :)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na moim blogu: http://przeznaczenia.blogspot.com/
Nominowałam cię do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńPytania na http://this-story-is.blogspot.com/
<3
W końcu znalazłam czas, od wczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tu zajrzałam. Twoje opowiadanie to po prostu cudo. Jest takie szczegółowe i dokładne. Czuję się jakbym w nim była. Brak mi słów, żeby opisać to co czuję jak to czytam. Chciałabym mieć tak rozwiniętą wyobraźnię jak ty. Masz ogromny talent. Z wielką niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :*