poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 40.

*oczami Marco* 




Spałem słabo i niespokojnie. Obudziłem się około siódmej rano. Czułem się zmęczony zarówno fizycznie, jak i psychicznie. 
Mario jeszcze spał, opierał się o mnie. Delikatnie wstałem, żeby go nie obudzić, poszedłem się przebrać, po czym zrobiłem sobie mocną kawę. Do tego kilka herbatników. Ostatnimi dniami niemalże nic nie jadłem, smutek całkowicie odebrał mi apetyt. 
Nie tylko tej nocy słabo spałem, poprzednimi również. Wyglądałem mizernie, świeczki w oczach, blada cera... Jednak mój stan psychiczny wyglądał o wiele gorzej niż twarz. 
Popijałem powolnymi łykami kofeinowy napój, gdy do kuchni przyszedł Mario. 
- Jak tam, Marco? - zagadnął mnie.
- Marsz żałobny - westchnąłem. - Chcesz coś do picia? 
- Zrób mi kawę - poprosił. 
Spełniłem prośbę przyjaciela. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przez chwilę w ciszy, którą Mario złamał. 
- Marco... - powiedział łamiącym się głosem - czy Ty masz pojęcie, jaką pustkę czuję? Liczyłem, że jeszcze wielokrotnie go spotkam, że jeszcze sobie z nim porozmawiam, pośmieję się... - Mario wbił wzrok w blat stołu. 
- Moje odczucia są identyczne, jak Twoje - powiedziałem cicho. - Chciałbym, żeby to był zły sen, z którego się zaraz wybudzę. 
- Nie wierzę, że już nie ma Roberta - jęknął Mario. Wyglądał tak smutno, z jego oczu aż biło przygnębienie. - Po prostu nie wierzę! 
Wziąłem dwa łyki kawy, podszedłem do okna. Mimo, że był lipiec, termometr wiszący za oknem wskazywał temperaturę piętnaście stopni Celsjusza. Słońce schowało się za chmurami, powiewał delikatny wiatr. 
- Mario, pójdziesz później ze mną do szpitala? - zapytałem. - Chcę odwiedzić Lidię... a może zastanę już ją przytomną? 
- Oczywiście, że pójdę - powiedział Mario. - Nie ma problemu, kochany. 
- Żebym tak wiedział, co to za jedne ją tak urządziły... - syknąłem. - Wiem, że kobiet się nie bije, ale w tym przypadku byłbym gotów odstąpić od swoich zasad! 
- Nie dziwię się Tobie - powiedział Mario. 
- I nie poniosły żadnej kary - powiedziałem. - Jak iść na policję, skoro nie ma żadnych dowodów, a poza tym już minął pewien czas? 
- Ile to już było takich przypadków - powiedział Mario. - Wielu ludzi popełnia przestępstwa bezkarnie.
- Świat schodzi na psy - powiedziałem. 
- Żebyś wiedział - Mario pokiwał głową. 
Popijaliśmy kawę, rozmawialiśmy o wszystkim. Wreszcie mogliśmy sobie dłużej pogadać, nie musieliśmy się śpieszyć. 
- Mamy całą sobotę dla siebie - powiedział Mario. 
- Cieszę się - odparłem. - A o której jutro masz pociąg? 
Mario dojechał do Dortmundu pociągiem, i miał powrócić do Monachium tym samym środkiem transportu. 
- O piętnastej - powiedział. - To ten ekspresowy, więc szybko dojadę do Monachium. 
- Będzie mi Ciebie brakowało - powiedziałem. - Będzie tak pusto na treningach. 
- Ja też będę odczuwał brak Twojej osoby - powiedział Mario. - Jednak życie zawodowe, a prywatne to dwie różne sprawy. Pragnę się rozwijać jako piłkarz, ale też zależy mi na naszej przyjaźni. Tyle lat już się znamy, mamy tyle fajnych wspomnień, nie możemy tego zaprzepaścić... 
- Wiem, Mario, wiem - westchnąłem. - Wszystko mi to mówiłeś tamtego wieczoru, gdy mi zakomunikowałeś, że odchodzisz do Bayernu. 
Świetnie pamiętałem tamten wieczór. Mario zaprosił mnie na spacer do parku. Gdy mi powiedział, że będzie grał w Bayernie, nie mogłem początkowo w to uwierzyć. Później długo płakałem. 
- Pamiętam - powiedział Mario. - A ja nawet wczoraj nie mogłem jakiejś ładnej wiązanki kupić Robertowi, może dziś to zrobię? 
- Więc chodźmy - powiedziałem. - A później pójdziemy do szpitala, do Lidii. 
Już było kilka minut po ósmej rano. Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. 
- Marco... - odezwał się Mario.
- Tak? 
- Wiesz, że wielu fanów Borussii mnie teraz szczerze nienawidzi - zaczął - co, jak teraz natknę się na takowych i... 
- Spokojnie - przerwałem mu - przy mnie nic Ci nikt nie zrobi. 
- A co, jak jakaś większa banda takich wyskoczy? 
- Niepotrzebnie się nakręcasz - powiedziałem - a nawet jakby takowa banda wyskoczyła, to...
- ...obronisz mnie - dokończył Mario. - Ochroniarzu Ty mój - zachichotał. 
- No pewnie - powiedziałem. 
Dotarliśmy do pobliskiej kwiaciarni, Mario wybrał wiązankę, zapłacił i skierowaliśmy się na cmentarz. Podjechaliśmy autobusem miejskim. 
Na cmentarzu nie było nikogo widać.
- No widzisz - powiedziałem - nikogo nie ma, nie masz się czego bać. 
- Faktycznie - zgodził się ze mną Mario.
Dotarliśmy do grobu naszego przyjaciela. Ale jakże wielkie było moje oburzenie, gdy zobaczyłem... worek ze śmieciami leżący na wszystkich wiązankach pokrywających ten grób. 
- Co za idiota rzucił tu ten worek?! - zdenerwowałem się. 
- Brak słów na takich ludzi - skomentował Mario. - Zero szacunku dla zmarłego... 
- Pójdę wyrzucić ten worek - powiedziałem. - Gdzieś tu powinien być cmentarny śmietnik. 
Wziąłem ten worek i poszedłem szukać śmietnika. Nie od razu go znalazłem. W końcu jednak go odszukałem, wyrzuciłem śmieci, i skierowałem się w stronę grobu Roberta...
Jednak już z dala usłyszałem jakieś krzyki dochodzące stamtąd. 
- Czego tu szukasz, judaszu?! - wrzeszczał ktoś. 
- Wypierdalaj do swojego Monachium! - wtórował ktoś. 
Od razu się domyśliłem, o co chodzi, i przyśpieszyłem kroku. Jakaś grupka  facetów z szalikami Borussii na szyjach wygrażała Mario. Jeden z nich trzymał go za szyję...
- Puść go! - krzyknąłem. - Zaraz zadzwonię na policję, jak go zaraz nie zostawicie! 
- Dzwoń! - krzyknął łysol - niech mnie do więzienia wsadzą, ale zdrajca musi dostać za swoje! 
Wyciągnął scyzoryk z kieszeni, zaczął go przystawiać do twarzy Mario... 
Przestraszyłem się na maksa. Trzeba było szybciutko działać - kopnąłem w krocze kolesia trzymającego nóż, następnie szybko uderzyłem w twarz typa trzymającego Mario, i daliśmy nogę. Jednakże tamci łatwo nie dali za wygraną, zaczęli nas gonić. Mario wyglądał na naprawdę przestraszonego.
W końcu udało nam się ich zgubić. Przystanęliśmy, chcąc złapać oddech.
- Marco, dziękuję - powiedział jeszcze roztrzęsiony Mario i przytulił się do mnie. - Widzisz, moje obawy były słuszne - wymamrotał. 
- Nie martw się - próbowałem go pocieszyć. - Już wszystko dobrze, jesteś ze mną... 
- Całe szczęście - powiedział Mario. - Aż struchlałem, jak mi przystawił ten nożyk do twarzy.
- Każdy czułby to samo, co Ty - powiedziałem. - Nie rozpamiętuj już tego, Mario. Chodźmy lepiej do szpitala. 
- No dobrze - powiedział Mario. 
Zatem poszliśmy do szpitala, Mario cały czas niespokojnie rozglądał się wokół. Na szczęście, już nie natknęliśmy się na taką szajkę, jak na cmentarzu. 










*** 









W szpitalu zastaliśmy Ewę, Sarę i Łukasza, siedzieli przy łóżku Lidii. Ona dalej pozostawała nieprzytomna. 
- O! Mario - Łukasz poderwał się z krzesła, przywitał się z Mario. - Dawno Cię nie widziałem.
- Wczoraj przyjechałem na pogrzeb - powiedział Mario - tyle że z opóźnieniem. Mogłeś mnie nie zauważyć.
- Lidia wciąż się nie wybudziła - powiedziała smutno Ewa. - Brakuje nam jej, w domu jest tak pusto i ponuro bez niej. 
- Śmierć Roberta, śpiączka Lidii... Gorzej być nie mogło - powiedziałem. 
- Nie wierzę, że Robert nie żyje - powiedział Łukasz. - To dla mnie takie nierealne... 
Sara siedziała smutna na krześle i wpatrywała się w Lidię. 
- Mamuś! Ona nie umarła, prawda? - dopytywała się. - Ona tylko śpi? 
- Tak, skarbie, tak - próbowała ją pocieszyć Ewa. - Wszystko będzie dobrze!
- Oby - mruknąłem. 
Piszczkowie posiedzieli jeszcze z dziesięć minut, po czym pożegnali się z nami i wyszli. 
Usiadłem przy Lidii, wziąłem ją za rękę. Aż łzy się cisnęły mi do oczu. 
- A co, jeśli ona już nigdy się nie wybudzi? - zwróciłem się do Mario, mówiłem ponurym tonem.
- Wybudzi się - próbował pocieszyć mnie Mario. - Na pewno! 
- Moja biedna Lidia... - jęknąłem. - Czemu to ją musiało spotkać?! 
Na salę weszła pielęgniarka. 
- Przepraszam, ale panowie teraz muszą opuścić salę - powiedziała - musimy zrobić naszej pacjentce pewne badania. 
Pokręciłem tylko głową z rezygnacją. Szybko złożyłem na czole Lidii delikatny pocałunek i wyszliśmy. 
- Ja to już kompletnie jestem zdołowany - powiedziałem, gdy wracaliśmy do domu. - Nic, tylko upić się, zasnąć i zapomnieć o tym wszystkim... 
- To byłaby tylko chwilowa odskocznia - stwierdził Mario. 
Jednakże wstąpiłem do sklepu i kupiłem nieco procentowych napojów. Mario nie próbował mnie powstrzymywać. 
Wróciliśmy do domu. Od razu otworzyłem sobie piwo, naturalnie przewidziałem też i dla mojego przyjaciela. 
Siedzieliśmy w salonie, lecząc smutki alkoholem. Każdy z nas wypił po trzy piwa, ale ja miałem w zanadrzu coś jeszcze. Wyciągnąłem flaszkę, sok pomarańczowy i zacząłem robić drinki. 
- Obyśmy się tylko nie potruli - powiedział Mario.
- Spokojnie - mruknąłem, wlewając wódkę do szklanek. 
Mario się nie opierał, był w takim samym złym stanie psychicznym jak i ja. 
W końcu opróżniliśmy całą butelkę. Poczułem, jak ten spożyty przeze mnie alkohol uderza mi w głowę. 
Wstałem, poczułem, że procentowe napoje uderzyły też w moje nogi. 
- Muszę się położyć - powiedział Mario, który również był już pijany.
- Chodźmy na górę - wymamrotałem. 
Położyłem się na swoim łóżku, Mario obok mnie. Leżeliśmy obok siebie, sen nas nie zmógł, jeszcze byliśmy w stanie rozmawiać... 
- Ale mnie łeb teraz boli - jęknął Mario. - Wódka i piwo to kiepska mieszanka.
- Mnie też - wymamrotałem - zaraz zasnę, nie będę niczego czuł. 
- Może pójdę do gościnnego? - zapytał słabym głosem Mario - nie będę Ci...
- Leż - odparłem - tam jest nieposłane, a ja nie mam sił już wstawać. Nie przeszkadzasz mi. 
- Dobrze, dobrze - mruknął Mario. 
Zamknąłem oczy, starałem się usnąć. Nagle Mario zwlókł się z łóżka i gdzieś pobiegł. 
- Mało brakowało, a zwymiotowałbym Ci na plecy - powiedział, gdy wrócił z powrotem. 
- Ale już lepiej? - zapytałem.
- Tak - ziewnął. 
- Śpij - powiedziałem. - To będzie najlepszym wyjściem. 
Sam zamknąłem oczy, starałem się usnąć. I w końcu odpłynąłem do krainy Morfeusza... 









*** 










- Ale się upiłem... - pomyślałem, gdy tylko otworzyłem oczy. - Chyba przesadziłem. 
Zegarek stojący na szafce nocnej wskazywał osiemnastą trzydzieści. 
Spałem na brzuchu. A Mario, nie wiadomo jakim cudem, spał na moich plecach. 
Usiadłem na łóżku, mrugałem intensywnie powiekami. Mario też zaraz się obudził.
- Mario? Żyjesz? - wymamrotałem.
- Głowa mnie boli - jęknął. - Daj mi jakieś tabletki. 
Zajrzałem do szafki, wyciągnąłem z niej paczkę tabletek przeciwbólowych. Była także opróżniona do połowy butelka wody mineralnej. Obaj zażyliśmy po dwie sztuki, mieliśmy nadzieję, że szybko zadziałają. 
Teraz pożałowałem, że aż tak się napiłem. I tak nie zmieniło to sytuacji. Robertowi nic życia nie przywróci. Co do Lidii, to też nie zmieniło niczego. To była chwilowa odskocznia, i nic więcej... 
Sięgnąłem po komórkę. Zauważyłem kilka nieodebranych połączeń od Łukasza. 
Naturalnie zaraz oddzwoniłem. 
- Halo? Łukasz? Wybacz, że nie odbierałem, ale...
- Hej, Marco - usłyszałem Łukasza. - Mam dobrą wiadomość dla Ciebie!
- Lidia się wybudziła?! - zapytałem z nadzieją. 
- Tak, pół godziny temu - powiedział radośnie Łukasz. 
- To super - ucieszyłem się. - Niedługo tam będę! 
Rozłączyłem się, spojrzałem uradowany na Mario.
- Lidia się obudziła - powiedziałem - czujesz to?! 
- Wspaniale - ucieszył się Mario. - Trzeba do niej jechać!
- Trzeba, trzeba - powiedziałem. - Zbieraj się zatem. 
Tak długo czekałem na ten moment... 







_________________ 




Tragedia, tragedia, i jeszcze raz tragedia. Oczywiście chodzi mi o powyższy rozdział.
Grr... -.- naprawdę, nie popisałam się. 


Nie mogę się doczekać ligowych meczów Borussii, nie wiem jak Wy :) 
Póki co, ładnie im w towarzyskich idzie :) dziś z Magdeburgiem 3:0, w sobotę z SAT1-Allstars 9:1 :) to się chwali! 
No i czekam na 27 lipca... czyli Superpuchar Niemiec :3 


Jesteś tu już? Zostaw pamiątkę! 


Buziaki! 
WildChild 












35 komentarzy:

  1. Zajebisty <333 Czekam na następny <333

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny<33
    Wreszcie Lidia się wybudziła!!;)
    Pozdrawiam:**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest i Dagrasia :-D Super, że Lidia się obudziła szkoda mi Mario i Łukasza z Marco widać, że bardzo cierpią po stracie Roberta.
    Czekam na więcej i pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny! Cieszę się że Lidia się wybudziła. Mam nadzieję że będzie happy end :D
    Co do meczy to sie zgodze i liczę na wygraną z Bayernem!
    Pozdrawiam i zapraszam na bloga o Lewym (nowy rozdział)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne! <3
    Nie gadaj głupot! -.-
    To jest fenomenalne...*-*
    Lidia się wybudziła! YEAH <3 ;**
    Czekam na kolejny! Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  6. fantastyczny :*
    jakos tak dziwnie bez Lewego...
    w koncu Lidia sie obudzila :)
    czekam i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu Lidia się wybudziła!
    Genialny rozdział <3
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że Robert nie żyje. Ciągle łudzę się, ze to jakiś zły sen.. Tak smutno bez niego :(
    Nareszcie! Lidia się obudziła!
    Wcale nie tragedia ;] Rozdział jest super! Piszesz tak cudownie, że aż chce się więcej ;**
    Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej! Lidia się wybudziła, możemy się cieszyć ;)
    Brakuje trochę Lewego, ale no nic.
    I tak jest fajnie *.*
    Czekam na nexta ;3
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  10. Robert nie żyje... :( ale Lidia się wybudziła <3
    teraz czekam tylko na reakcję Marco jak ją zobaczy :)
    cudowne <3
    pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaka tragedia !?
    Rozdział co prawda nie napawa do śmiechu, ale coż śmierć kogoś bliskiego nie jest powodem do radości. Ale jest światełko w tunelu, Lidka się wybudziła :)

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Robert ma zyc!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak dobrze,że Lidia się wybudziła.!*.*
    Też nie mogę się doczekać meczów ligowych ^^
    Czekam na następny :3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  14. No nareszcie ! Lidia się obudziła już traciłam nadzieje. Super rodział. Czekam z niecierpliwością na następny i życzę dużo weny do następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetne *.* Lidia nareszcie się wybudziła :))
    Z niecierpliwością czekamy na kolejny rozdział :DD
    POZDRAWIAMY I ZAPRASZAMY DO NAS:
    http://karolina-marco-and-patrycja-mario.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. <3 wspaniały.Super że Lidia sie wybudziła :) czekam na nxt ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Fantastyczny <3
    Nareszcie Lidia się wybudziła ! ;*
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny! Dobrze że Lidia już się wybudziła :D
    Pozdrawiam i życzę wen ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Dalej nie dociera do mnie ,że Lewy zginął... No błagam ;c

    OdpowiedzUsuń
  20. Boski !!!!!
    Dobrze że Lidia się już wybudziła.:*
    czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetnie piszesz ! Napotkałam Twoje opowiadanie 2 dni temu i już wszystkie rozdziały nadrobiłam, więc z niecierpliwością czekam na kolejne ! Jesteś w tym świetna, a Twoje opowiadanie jest cudowne :) Pozdrawiam, Karu :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowny <3 Dobrze że Lidia się wybudziła :) Czekam na kolejny ;)
    Zapraszam również do mnie
    http://bozenawojtekstory.blogspot.com/
    http://jednospotkanienaulicy.blogspot.com/ <--- nowy :)
    http://tyleniespelnionychmarzen.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  23. w końcu Lidia się obudziła:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Uff, w końcu Lidia się wybudziła. Szkoda Mario :/
    Buziaki ;* /malgosia200223

    OdpowiedzUsuń
  25. świetne w końcu Lidia się obudziła :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Genialny
    Ciesze sie że Lidka sie wybudziła
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. cudowny jak zawsze! <3
    nareszcie się Lidia wybudziła :)
    czekam na następny ;)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  28. Rozdział zajebisty. Kurcze ja nadal nie mogę otrząsnąć się po Robercie:(
    P.S. Mam pytanko. Czy w realu Marco ma jakąś dziewczynę? Jeśli tak to napiszcie, kim ona jest lub dajcie link o informacji o tym pod komentarzami lub napiszcie do mnie. Mój mail elzbieta.97@o2.pl
    Pozdrawiam i przesyłam całuski Ela:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Genialny wręcz! :D Rany w końcu się wybudziła! :> Cudownie piszesz! :D Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Jej w końcu się obudziła :d
    Piękny <3
    Czekam na nn <3
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  31. Lidia wkońcu się obudziła nareszcie, a śmierć roberta to jest jakiś sen prawda>>> on musi żyć.
    pozdrawiam i zapraszam do mnie
    http://milosc-w-cieniu-przyjaciela.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  32. Jak czytam Twoje rozdziały to aż mi dech zapiera ; o
    Na prawdę masz niesamowity talent i wyobraźnię ;) Chciałabym umieć pisać tak jak Ty ;*
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie <3
    http://newlifenewlov.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  33. Komplikujesz nieziemsko. Zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam a chce wiedziec czy moje pisanie ma sens www.sabina-marco.blogspot.com i www.lewy-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  34. Smutny rozdział, ale cudnie, że Lidka się obudziła. Mam nadzieję, że w końcu się ułoży. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń