sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 25.

- Słuchajcie - powiedział Łukasz - dowiedzieliśmy się przed chwilą, że tak między godziną 10 a 11 ma przez te rejony przechodzić trąba powietrzna! Musimy się stąd zwijać i szukać jakiejś kryjówki, bo ta chatka to runie jak domek z kart! 
- W lokalnym radiu mówili o tym - powiedziała Ewa - zresztą, niedawno w pogodzie mówili, że przez Polskę będą przechodzić trąby powietrzne. I to akurat musiało paść na ten obszar, gdzie my jesteśmy! 
- Dobra, Ewka nie gadaj już, tylko zbieramy wszystko do busa i jedziemy do wioski - powiedział Łukasz - może nam ktoś pozwoli schronić się w piwnicy. 
Normalnie doznałam szoku. Tornado?! Takie rzeczy to zazwyczaj na obrazkach oglądałam, a teraz... 
Błyskawicznie się poderwałam i zaczęłam upychać wszystko do swojej walizki, Marco podobnie. Ponieważ w ogóle nie rozpakowywaliśmy się, mało tego było do dopakowania i prędko mogliśmy zbiec na dół. Już się wszyscy na tarasie krzątali. 
- Macie wszystko? - zapytał Kuba - to ruszamy! Nigdy nic nie wiadomo! To może nadejść w każdej chwili!
- Kuba, nie siej paniki - zwróciła mu uwagę Agata. 
- Wybacz, kochanie - powiedział Kuba. 
Załadowaliśmy się wszyscy do pojazdu, Łukasz zasiadł za kierownicą i pojechaliśmy do pobliskiej wioski. 
- Co za pechowa środa - pomyślałam przerażona. - Co teraz?! 
Marco również miał nietęgą minę. Dla Mario i Matsa kompletnie odeszła ochota do żartów. 
- To zajedźmy tutaj - powiedział Łukasz i skręcił na czyjeś podwórko. Tu chyba też już wiedzieli... kilkoro ludzi kręciło się po podwórku, ich miny były niezbyt wesołe. 
Łukasz i Kuba wyszli z auta, za nimi wyszedł Robert z Anią. Ja zauważyłam dziewczynę chodzącą po podwórku, na oko 16 lat. Wyglądała dość ponuro, ale gdy zobaczyła sławne osobistości, uśmiech pojawił jej się na twarzy i pobiegła do domu. Może po kartki, żeby zdobyć autografy? 
Na podwórku też kręciła się jakaś starsza pani, jakaś kobieta w wieku ok. 35 lat, jakiś facet w wieku ok. 20 lat, oraz chłopczyk w wieku ok. 5 lat, kopał sobie piłkę. 
- Dzień dobry - odezwał się Łukasz, słyszałam wszystko przez otwarte drzwi. 
- Dzień dobry! - usłyszałam tego kolesia, który tu mieszkał. - Gwiazdy Borussii przyjechały, czy ja śnię? 
- Nie - uśmiechnął się Kuba - przyjechaliśmy schronienia szukać, doszły nas słuchy bowiem, że...
- No tak! - powiedziała owa starsza pani - już się domyślam! Tornado! 
- Oby nie! - powiedziała ta młodsza kobieta - przecież wszystko wtedy stracimy! Oczywiście możecie się u nas schronić, jednak miejmy nadzieję, że żadnego tornada nie będzie! 
Wyszłam z busa, niebo było zachmurzone, wiał lekki wiatr. Poczułam dreszcze na plecach. 
Wszyscy przywitaliśmy się z gospodarzami, tylko Mario, Marco i Mats nie mogli sobie porozmawiać, cóż, nie znali polskiego, chyba tylko kilka słów. I to, tych brzydkich... 
Zanieśliśmy bagaże do owego domu. Był to typowy, wiejski dom. Jednak było w nim bardzo ładnie i przytulnie. Od razu znieśliśmy bagaże do piwnicy, było już tam trochę rzeczy tej rodziny. Wszyscy coś chcieli ocalić. 
Następnie zasiedliśmy wszyscy w kuchni. Przyszła też ta nastolatka, naturalnie chciała autografy. 
- W życiu bym się nie spodziewała - powiedziała zachwycona - chciałam kiedyś jechać do Dortmundu, żeby spotkać gwiazdy Borussii, a te gwiazdy przyjechały do mnie. 
Polskie trio się roześmiało, tylko niemieckie nie zrozumiało słów dziewczyny. Okazało się, że owa nastolatka jest fanką BVB. Miała na imię Julia. Starsza pani była jej babcią, przedstawiła się jako Halina. A ta kobieta w średnim wieku, Weronika, była matką Julii i Kamila, tego małego chłopczyka. A ten już dorosły facet, to był brat Weroniki, Klaudiusz. Również fan piłki nożnej, powiedział, że lubi Borussię, ale najbardziej to Manchester United. Podobnie jak Łukasz, on też lubi tę angielską drużynę. 
Okazało się, że to bardzo miła rodzina. Mąż Weroniki był w delegacji, a Halina, niestety, była wdową. 
Julia wyglądała na pogodną, zadowoloną z życia nastolatkę. Pozazdrościłam jej. 
- Chciałabym mieć takie dzieciństwo, jak ona - pomyślałam. 
Naprawdę, ci ludzie byli bardzo pogodni, jednak byli też zdenerwowani, wiadomo, z jakiego powodu. W kuchni wisiało kilka religijnych obrazków, m.in. z matką Boską. 
- Oby nas Bóg uchronił od tego żywiołu - powiedziała Halina. 
- Cholera! Prawie bym zapomniał - powiedział Klaudiusz - już godzina dojenia!
- No właśnie - powiedziała Weronika - idź! 
- Może tornado przejdzie bokiem... - powiedziała Ewa - może niepotrzebnie aż tak spanikowaliśmy.
- Nigdy nic nie wiadomo - powiedziała Weronika. 
Popijaliśmy wszyscy herbatę, jedliśmy sernik domowej roboty. Podczas sympatycznej pogawędki z właścicielami gospodarstwa, patrzyłam sobie przez okno. Zauważyłam, że słońce wychodzi zza chmur. Może tornada nie będzie? 
Zerknęłam na zegar. Wskazywał godzinę dziewiątą... 










*** 









Właśnie sobie popijaliśmy kolejną herbatę i jedliśmy ciasto przyrządzone przez Julię (ciasto krówkowe), gdy do domu wpadł jak burza Klaudiusz. Trzymał się za usta. 
- Klaudiusz, co się stało?! - zawołała Julia, wytrzeszczając oczy.
- Krowa mnie w szczękę kopnęła - ledwo co go zrozumieliśmy. 
- Chodź, przepłuczesz usta - powiedziała Halina i poszła z nim do łazienki. 
- Pewnie już nie będzie mógł nic robić - stwierdziła Weronika. - Pójdę zobaczę, na jakim etapie robota stanęła. 
Wróciła po chwili, wyglądała na zakłopotaną.
- Niedobrze - westchnęła - krowy niewydojone do końca, obornik niewywieziony, będę musiała się wszystkim zająć. Julka, popilnuj Kamila, dobrze? 
- Okej - pokiwała głową Julia. - Ale tornado i tak zmiecie wszystko - powiedziała smutno. 
- Nie kracz - powiedziała Weronika - może nic nie będzie? Ale wy - zwróciła się do nas - nie odchodźcie jeszcze, nigdy nic nie wiadomo! 
- Może pani w czymś tam pomóc? - zapytał Łukasz - w podziękowaniu za schronienie! Nawet jeżeli nie będzie trąby, to...
-...to ogólnie i tak lubimy pomagać - powiedział Kuba. 
- Nie macie roboczych ciuchów - powiedziała Weronika. - Chociaż... pomoc by się przydała, bo sama mogę wszystkiego nie ogarnąć.
- Chodźmy! - powiedział ochoczo Kuba. - Robert, a co ty taką masz minę nietęgą? Stało się coś? 
- Brzuch mnie boli - powiedział słabym głosem Robert. - Nie wiem, czemu.
- Chcesz, to może miętę Ci zaparzę? - zapytała Julia - to pomaga. 
- Okej - wymamrotał Robert. 
A my wszyscy wyszliśmy na zewnątrz, tylko Ania została ze swoim ukochanym. No i Mats, który kończył jeść swój kawałek ciasta. 
Ewa i Agata zaczęły oglądać kwiaty posadzone dookoła. Ja stałam z czwórką chłopaków, i Weroniką. 
- Jak tak bardzo chcecie, to muszę Wam coś dać na przebranie - powiedziała Weronika. 
- Marco, Mario, idziecie z nami? - zapytał Łukasz. I gdy wytłumaczył, o co chodzi, zgodzili się. Mario jednak był trochę zmieszany. 
Chłopaki założyli robocze ubrania, do tego gumofilce. Wyglądali nieco zabawnie w tych gumakach. 
Podreptałam za nimi do obory, w której mieli zrobić obrządek. 
- Widzę, dojarka już podłączona - powiedział Łukasz. 
- A to łatwo pójdzie - powiedział Kuba - już raz w życiu miałem do czynienia z dojeniem krów. 
- A co my mamy robić? - zapytał Marco.
- Obornik wywieźcie, a my krowy wydoimy - powiedział Kuba. 
- Kuba, Ty tu rządzisz - uśmiechnęła się Weronika. 
- Oj tam - Kuba machnął ręką.
- W szatni też taki jest - zaśmiał się Łukasz.
Weronika, Kuba i Łukasz zajęli się dojeniem, a dla Marco i Mario przypadła najbrudniejsza robota, czyli wywiezienie obornika. Już był nieco odgarnięty na bok, no ale najwyraźniej nie mógł tu pozostać. 
- Ale jak my mamy ten gnój wywieźć? - zapytał Mario.
- Bierzesz widły, ładujesz na taczkę i za oborą wywalasz - powiedział Łukasz.
- Tylko gdzie ten sprzęt? - zapytał Marco.
- Rozejrzyjcie się, tu gdzieś wokół powinno to stać - powiedziała Weronika, przytrzymując wiadro, do którego lało się świeże mleko. 
Marco i Mario wybiegli, ja z nimi poszłam. Pobiegłam za oborę, tam się znajdowało to, co potrzeba. Poinformowałam o tym chłopaków, którzy chwycili ten sprzęt i wrócili do środka. 
- Fajnie wyglądacie w tych gumofilcach - skomentowałam.
- No pewnie - powiedział Mario - bardzo stylowo! Oby tylko Mats teraz nie wylazł! 
- Pójdę go zawołać - powiedziałam.
- Lidia, zamorduję Cię... - syknął Mario.
- Grozisz jej? - Marco chwycił za szyję przyjaciela, jednak nie mógł powstrzymać uśmieszku. 
- Marco, nie uduś go - powiedziałam.
- Okej - powiedział Marco. - Nie uduszę, zrobię coś innego. - Marco wziął widły, i lekko dziobnął Mario w plecy. 
- Auuu! Debilu! - wrzasnął Mario.
- Czego się drzesz? Ledwo Cię tknąłem, dupo wołowa - śmiał się Marco - chodźmy do tej roboty! 
Przy ładowaniu obornika na taczkę też było śmiechu co niemiara. Przyszedł Mats, który już zjadł, gdy zobaczył Mario, normalnie dostał ataku śmiechu. 
Weronika dziwnie się spojrzała. 
- Oni kochają się wydurniać - powiedział Łukasz - dogryzają sobie w każdej chwili. 
- Przynajmniej nie jest nudno - powiedział Kuba.
- Rozumiem - odparła Weronika. 
Mario wyprowadził pełną taczkę na zewnątrz, Mats aż ze śmiechu się skulił.
- Mario w gumofilcach - śmiał się.
- No i z czego się cieszysz? - zapytał Marco - Mats, brałeś dziś leki? 
- Na niego żadne nie działają - powiedział Mario - beznadziejny przypadek. 
Zaczęłam również się śmiać. Zrobiło się naprawdę wesoło, jakby wszyscy zapomnieli o tym, co może nas spotkać. Może to i dobrze? Nikt do końca zresztą nie chciał uwierzyć, że nadejdzie ta trąba powietrzna. 












*** 










Marco i Mario ładnie sobie radzili z ich zadaniem, już ładowali ostatnią taczkę. Łukasz, Kuba i Weronika skończyli dojenie, i siedzieli sobie na ławeczce przed drzwiami, już odświeżeni i ubrani w czyste ubrania. 
Ja i Mats staliśmy w progu obory, obserwując chłopaków przy robocie. 
- Nigdy bym się nie spodziewał takiej sytuacji - uśmiechnął się Mario. 
- Jednak najlepiej być piłkarzem - powiedział Marco - nie wiem, czy chciałbym tak codziennie widłami machać. 
- Ale doskonale Ci to wychodzi - powiedział Mats. 
- Ogarnij się! - jęknął Mario - Lidia, weź go stąd gdzieś zabierz. 
- Niby gdzie? - zaśmiałam się. 
- Jak najdalej stąd - powiedział Marco.
Mats podszedł do chłopaków, kręcił się tu i tam. Nagle jednak jedna z krów znienacka... podniosła ogon i oddała swój mocz centralnie na Matsa. Biedak aż wrzasnął. Marco i Mario dostali głupawki, ja też zresztą. To wyglądało tak bardzo śmiesznie! Ale Matsowi w ogóle nie było do śmiechu. Obryzgany wybiegł z obory, krzycząc. 
Chłopaki, śmiejąc się, dokończyli swoją robotę. Ja usiadłam obok całego towarzystwa. Robertowi już zrobiło się lepiej, na jego kolanach siedziała uśmiechnięta Ania, siedzieli także Kuba, Łukasz, Agata, Ewa, nie brakowało również Haliny, która trzymała wnuka Kamila na kolanach, obok niej siedziała Julia, no i oczywiście Weronika. Po chwili wrócił i Mats, przebrany i czysty. 
- To było niesamowite - odezwałam się - niezła niespodzianka!
- Weź, lepiej nic nie mów - powiedział Mats, ale też się w końcu uśmiechnął. 
Przybiegli Marco i Mario. 
- Robota wykonana - Mario zasalutował. 
- Idź się umyj, i przebierz, ty Marco też - powiedział Łukasz. 
- Ubrania wam przygotowaliśmy - powiedział Kuba. - Wasze, oczywiście. 
Chłopaki poszli się doprowadzić do porządku. Niebawem wrócili. Teraz pozostawało mieć tylko nadzieję, że nie będzie tornada... Mario powiedział, że zegar wskazuje godzinę jedenastą. 
- Jakie nerwy - powiedziała Julia - Boże, oby nie było! 
- Niech się Opatrzność zlituje - powiedziała Halina.
- Niebo znów zachmurzone - powiedziała Agata - i znowu zimno się zrobiło! 
- Zostańcie do wieczora - powiedziała Halina - nigdy nic nie wiadomo. 
- Jakbyśmy zostali w czasie trąby w naszej drewnianej chacie, do której przyjechaliśmy, to byśmy zostali totalnie zmieceni - powiedział Łukasz. 
- Bez wątpienia - pokiwała głową pani Halina. - Hej, co to jest, tam na horyzoncie? Nie widzę dokładnie, bo okularów nie mam!
Spojrzeliśmy wszyscy w miejsce wskazane przez panią Halinę. Pomrugałam kilka razy powiekami i się ostro przeraziłam. To wyglądało jak... nadchodzące tornado.
- To trąba powietrzna - zawołał Kuba - i to niemała! 
- Jesteś pewny?! - zawołała z przerażeniem Halina. 
Spojrzałam jeszcze raz. Tak, to musiało być tornado! Serce mi podskoczyło prawie do samego gardła... 






________________________________ 






Takiego rozdziału to pewnie się nie spodziewaliście :> 
Mam nadzieję, że jednak przypadł Wam do gustu! 
Co do owego tornada, raz mi się przyśniło, że stoję przy oknie, i obserwuję, jak trąba powietrzna się zbliża do mojego domu... :o 
Następny rozdział nie wiem jeszcze, kiedy. 

A tak poza tym, któraś z Was ma konto w serwisie Instagram? Jeżeli tak, to powiedzcie, czy możecie oglądać zdjęcia Marco? (marcinho11) Założyłam sobie jakiś czas temu konto, i wysłałam prośbę do niego o możliwość obserwacji, ale jak dotąd, żadnego odzewu. 


Jesteś tu już ? Zostaw komentarz! Dziękuję :> 

Pozdrawiam, Sylwia :) 







28 komentarzy:

  1. To było śmieszne :D ,czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tornado w Polsce! Świetny rozdział, bardzo zaskakujący.
    Czekam z niecierpliwością na następny.
    pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale żeś wymyśliła z tym tornadem . Aż mnie to zaskoczyło , mam jednak nadzieję , że nikt ie ucierpi w tym tornadzie , o ile ono będzie . ^^
    Czekam z niecierpliwością na następny ;3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział!
    Takiego bym się nie spodziewała :D
    Pozdrawiam i życzę wen ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spodziewałam się takiego rozdziału czekam na kolejny i mam nadzieje że długo to nie będzie trwać:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hhahahahahahahahaahahahahahahhhahahahahahaahhahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahhahahaahhahahaahahahahahahahhahahahhahahahahahahahahahahhahaha Mats obsikany przez krowę ! O mój Boże <3 Ja to kocham <3
    Genialny rozdział ! Genialny pomysł! Genialnie napisany!
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział.! ;)
    Mario i Marco w gumofilcach <3
    czekam na następny i pozdrawiam :)
    zapraszam do mnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny..Nie spodziewałam się tego. czekam na kolejny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Co za zwrot akcji ;D Ja naprawdę nie wiem, co ja już mam z tym jej ojcem... Co rusz, to wydaje mi się, że przyjechał, albo coś podobnego. Wielki plus za tornado.
    "Wszyscy przywitaliśmy się z gospodarzami, tylko Mario, Marco i Mats nie mogli sobie porozmawiać, cóż, nie znali polskiego, chyba tylko kilka słów. I to, tych brzydkich... " - haha, oczywiście, również często mam do czynienia z Niemcami, którzy znają jedynie niecenzuralne słowa!
    Ten rozdział był tak niepoważny, że aż mi się podoba. I piszę to całkiem na poważnie. Popłakałam się ze śmiechu, kiedy wyobraziłam sobie - nie tylko dojenie krów - ale przede wszystkim Mario i Marco wyrzucającego gnój! Ekhm, to znaczy - obornik. Omamo :D Więcej takich rozdziałów, a życie stanie się piękniejsze.
    Polubiłam panią Halinę. Najbardziej z całej tej rodzinki.
    Przepraszam, ale muszę to zacytować:
    "- Ale jak my mamy ten gnój wywieźć? - zapytał Mario.
    - Bierzesz widły, ładujesz na taczkę i za oborą wywalasz - powiedział Łukasz.
    - Tylko gdzie ten sprzęt? - zapytał Marco." - Tacy nieporadni chłopcy! No jak tu gnój - GNÓJ?! Mario, na miłość... jak Ty się, chłopcze, wyrażasz? - wywieźć? Hahahahahhahahaha :D Ale Piszczu to znawca, jakich mało. :D
    Gratuluję udanego rozdziału. Ciekawa jestem przebiegu tornada. Dobrze, że w końcu nadciągnie, bo dziwnie by wyszło, gdyby narobili takiego zamieszania, a tu by nic nie było :P Tylko ich chatki mi szkoda. Ale może ją ominie? Czy coś?

    Pozdrawiam ciepło,
    Angelika JJ
    _____
    http://when-you-fall-get-up.blogspot.com/ - tak, skusiłam się na opowiadanie. Tworzę dopiero notkę wstępną, ale i tak już zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. hahahahahahaha świetny!
    poprawiłaś mi humor tym rozdziałem, dziękuję :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Mimo tego tragizmu spowodowanego tornadem, muszę przyznać, że wyobraziłam sobie Mario w gumofilcach :D Poprawiłaś mi tym jumor jeszcze bardziej :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem bardzo zaskoczona tym torbadem, nie spodziewałam się tego w tym rozdziale. Mario w gumiokach Hahaha padłam i nie wstanę xd
    Jeśli chodzi o instagram to taki sam mam problem :c
    Zapraszam chętnie do mojego bloga:
    reusinmylife.blogspot. com

    OdpowiedzUsuń
  13. serio ubrałaś ich w gumofilce ? hahahahah dobre ;)czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajnie wymyśliłas z tym tornadem.Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. O mamo nie mogłam z chłopaków ;d haha biedny Mats ma kare za wyśmiewanie się ;d Cudowny rozdział, oby tylko to tornado przeszło obok, by nic się nie stało. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :* czekam i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. W rzeczywistości bardzo zabawnie by wyglądali w tych gumofilcach xd Biedny Mats. Chciałabym ich zobaczyć przy takiej robocie. Mam nadzieję że im się nic nie stanie jak tornado przyjdzie. Czekam na kolejny. Pozdrawiam. Paulina ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Hahaha, dziewczyno jesteś fenomenalna!Czytając twojego bloga to przy każdym rozdziale dławiłam się ze smichu. Marco i Mario w gumakach! W życiu bym na taki pomysł nie wpadła, a Mats i jego przygody z krową hahaha, będę się powtarzać ale jak pisałam jesteś fenomenalna. Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  18. Hhaah chłopaki świetnie sobie radzili :D Ale tym tornadem to się przeraziłam. Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Tornado ?!?!?!?! Oby nic nikomu sie nie stało.Bardzo sie uśmiałam jak Marco i Mario pracowali w oborze.Bardzo przepraszam za to ze tak żadko komentuje ale mam ciężką sytuacje rodzinną.Mam nadzieje że się nie gniewasz na mnie.Jesteś fenomenalna naprawde chciałabym mnieć taki talent jak ty.Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Nominowałam cie do Liebster Award :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Nominowałam cię do Liebster Award ;)
    Pytania są u mnie ;)
    Jeśli odpowiesz miło by było gdybyś powiadomiła o tym ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Nominowałam cię do Liebster Award :)
    Pytania na moim blogu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny i rozbawiający hehe :d
    ______
    Zapraszam do mnie http://as-long-as-will-be-together.blogspot.com/ i http://tonieplakaty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Hhaahhah. ;D
    Cuudowne jak zawsze *.*
    Doprowadziłaś mnie do tego, że prawie płakałam... ze śmiechu oczywiście :D
    Ahh ci chłopacy, na pozór spokojni, a tak to rozbrykani ;P
    Rozwalasz mnie tymi swoimi rozdziałami ;3
    Czekam na kolejny! :)
    Zapraszam również do mnie na 21 ;D
    PS.Nominowałam cię do Liebster Awards :)
    Pytania u mnie w poście "Liebster Award" ;**
    Buziaczki ;**

    OdpowiedzUsuń
  25. Super !!! :) Nominowałam Cię do Liebster Award :*

    OdpowiedzUsuń
  26. Ojej xD Mats rozwala system! :D
    Powaliłaś mnie na łopatki tym rozdziałem :)
    Czekam na kolejny! ;)

    OdpowiedzUsuń