sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 34.

BARDZO PROSZĘ O KOMENTARZE I WSPARCIE W NICH, BO AUTORKA PRZECHODZI KRYZYS...TRACI WIARĘ W SIEBIE I W TE OPOWIADANIE! 



*oczami Marco* 


Wyszedłem wzburzony ze szpitala, nie miałem pojęcia, co myśleć. Spodziewałem się, że Lidii najzwyczajniej w świecie zrobiło się słabo albo zjadła coś nieświeżego. Jednak sprawa okazała się o wiele poważniejsza. 
Zdenerwowałem się, i to bardzo. Przecież ona mogła już się nigdy nie obudzić, kto wie, co to były za tabletki? 
Szedłem przez parking gdy nagle zobaczyłem rodzinę Piszczków przy ich samochodzie. Ewa zapinała małą w foteliku, a Łukasz szukał czegoś w bagażniku. 
- Stary, czemu tak szybko wyszedłeś? - zawołał do mnie Łukasz, który mnie od razu spostrzegł. 
- Czy Wy wiecie, że ona spożyła tabletki poronne? - zapytałem cicho. 
- Wiemy - powiedziała Ewa. 
- Mogło ją to zabić - powiedziałem. - Jeśli chodzi o dziecko, to na pewno zabiło... 
- Mylisz się - powiedziała Ewa. 
- Że co? 
- Słyszałeś - powiedziała Ewa - z dzieckiem jest wszystko w porządku, a Ty zbyt nerwowo zareagowałeś. 
- Jak to? Czyli... będę ojcem? - wydukałem. 
- Tak - powiedział Łukasz. 
- Jak się domyślam, Lidia sama by Ci to powiedziała - stwierdziła Ewa - ale Ty tak szybko wyszedłeś, że pewnie nie zdążyła z tą informacją... 
- Lidia popełniła błąd - powiedział Łukasz - ale to nie znaczy, że mamy wszyscy się od niej odwrócić, my wszyscy powinniśmy ją wspierać, zwłaszcza Ty, Marco. 
- Ona Cię potrzebuje - powiedziała Ewa. - Ona tak bardzo za Tobą tęskniła, nie masz pojęcia, jak Cię kocha. 
- A myślicie, że ja jej nie kocham i nie tęskniłem za nią? Nie macie pojęcia, jak bardzo - powiedziałem. - Macie rację, powinienem ją wspierać...
- Więc na co czekasz? Idź do niej - powiedziała stanowczo Ewa. 
- Tak zrobię - powiedziałem. - Do zobaczenia!
Pożegnałem się uściskiem ręki z Ewą i Łukaszem, i skierowałem swoje kroki w kierunku szpitala. 
Jednak, ku mojemu niezadowoleniu, recepcjonistka oznajmiła, że godziny odwiedzin już minęły, i że mogę przyjść dopiero jutro. Zrezygnowany wyszedłem, i wróciłem do domu. 
Nie mam dzisiaj najlepszego dnia. Wszystko od rana mnie drażniło. Przytrafiło mi się kilka głupich gaf. 
Gdy jedliśmy śniadanie przed treningiem, niechcący wylałem herbatę na Svena. 
Wprawdzie nie wściekał się z tego powodu, ale i tak nieco głupio mi było, wszyscy to widzieli. 
Na treningu, biegnąc za piłką, potknąłem się o własną nogę. Sven tak się śmiał, że hej. 
- Oj, Marco, Marco, z Tobą to nigdy nie jest nudno - rechotał. 
Bardzo mi brakowało Mario i Roberta. Ten obóz przygotowawczy byłby o wiele przyjemniejszy i weselszy, gdyby oni też tam byli. 
Nie mogłem sobie znaleźć miejsca w domu, kręciłem się po wszystkich pomieszczeniach po kolei. 
- Wyjdę na przechadzkę - pomyślałem. 
Nałożyłem buty i wyszedłem. Szwendałem się po ulicach, cały czas wpatrywałem się tępo w chodnik. Nagle bym prawie zderzył się z latarnią, ale na szczęście w porę ją wyminąłem. 
Postanowiłem zadzwonić do Mario. Potrzebowałem z kimś porozmawiać.
Jednak, jak na złość, nie odbierał. Dwa razy próbowałem się do niego dodzwonić, jednak bezskutecznie.
- Akurat teraz nie odbierasz - pomyślałem - akurat w tej chwili, kiedy Cię potrzebuję! 
A jeszcze tak bardzo późno nie było, zerknąłem na zegarek, było kilka minut po dwudziestej. 
Zastanawiałem się, czy nie zadzwonić do Lidii. Nie mogłem jej już dziś odwiedzić, więc może pogadałbym z nią przez telefon? Niestety, włączała się poczta głosowa. 
- Jutro rano do niej pójdę - pomyślałem - bezsprzecznie!
Akurat przechodziłem obok domu Roberta. Nagle usłyszałem stukanie w okno. Zauważyłem, że to Robert siedzi przy oknie. Otworzył je. 
- Marco! - zawołał mnie - już wróciliście? 
- Jak widać - uśmiechnąłem się.
- Masz trochę czasu? Wpadnij na herbatę!
- Czemu nie - stwierdziłem. 
Za chwilę znalazłem się w domu Roberta, biedak dalej musiał chodzić w gipsie, nieprędko się od niego uwolni, zwłaszcza, że to poważniejsze złamanie. 
Gdy herbata została zaparzona, usiedliśmy przy stoliku w salonie naprzeciwko siebie.
- Opowiadaj, stary, jak w Szwajcarii było - powiedział Robert.
- Codziennie treningi - odparłem - a tam, bez Ciebie i Mario to nie to samo. 
- Żeby nie ta kontuzja... - westchnął smutno Robert. - Wieki miną, zanim wrócę do optymalnej formy!
- Wszystko będzie dobrze - próbowałem go pocieszyć. - Twardy jesteś, szybko wrócisz do formy! 
- Nie byłbym taki pewny - powiedział Robert i wziął łyk herbaty. 
- A jak tam z Anią? - zapytałem. 
- Jutro wraca - odparł Robert. - I co z tego? I tak już koniec naszego związku. Zdrada jest czymś niewybaczalnym. 
- Może jeszcze się Wam uda... 
- Na pewno nie - ściął Robert - jak miałbym jej teraz ufać? 
- Może powinniście zrobić sobie przerwę, odetchnąć od siebie, przemyśleć wszystko - zasugerowałem. 
- Nie - powiedział Robert - to koniec. Kocham Anię, ale nie mogę już z nią dłużej być. 
Robert powiedział to takim smutnym głosem, tak bardzo mu współczułem. 
- Jak dobrze, że chociaż mam takiego dobrego przyjaciela jak Ty - powiedział Robert cichym tonem. - Jak wiesz, moja rodzina mieszka bardzo daleko. Teraz, gdy jeszcze Ania...
- Rozumiem - powiedziałem, usiadłem obok niego, poklepałem go po przyjaźnie po ramieniu. - Zawsze możesz na mnie liczyć. 
- Cieszę się - powiedział Robert. - Naprawdę. 
Porozmawiałem z Robertem jeszcze trochę, aż w końcu był czas iść do domu. Rankiem miałem zamiar iść do szpitala, do mojej ukochanej. Tylko czy mi wybaczy, że dziś tak nerwowo zareagowałem? 
Wróciłem do domu, wziąłem prysznic, po czym włączyłem TV i rozłożyłem się na kanapie. Oglądałem jakiś komediowy serial, gdy moja komórka zadzwoniła. To Mario dzwonił. Naturalnie od razu odebrałem.
- Cześć, Marco - przywitał się Mario.
- Cześć, stary - odparłem. 
- Wybacz, że nie odbierałem, ja dopiero teraz zauważyłem nieodebrane połączenia - powiedział Mario - mieliśmy trening! Jeszcze jestem z drużyną w Chinach na obozie przygotowawczym. Dopiero w niedzielę wracamy. 
- Rozumiem - odparłem. 
- Brakuje mi Ciebie i Roberta - westchnął Mario. - W ogóle, co tam nowego w Dortmundzie? 
- Stara bieda - odparłem. 
Nasza rozmowa przeciągnęła się do dwóch godzin. Wszystko zostało omówione. W końcu powiedzieliśmy sobie dobranoc, i poszedłem spać. 










*** 











Obudziły mnie promienie słońca. Zauważyłam pielęgniarkę wchodzącą do mojej sali. 
- Dzień dobry - uśmiechnęła się - przyniosłam lekarstwa. Dziś jeszcze zostaniesz na obserwacji, może pod wieczór otrzymasz wypis. 
- Witam - powiedziałam - to wspaniale!
Zażyłam lekarstwa, które przyniosła mi pielęgniarka, i sięgnęłam po swoją komórkę. Była wyciszona. Zauważyłam kilka nieodebranych połączeń od Marco. 

Westchnęłam smutno. Ciekawe, jak to teraz będzie między nami. 
Zegarek wskazywał godzinę dziewiątą. Może za dwanaście godzin będę o tej porze już w domu. 
Wzięłam jedną z gazet, które przywiozła mi Ewa, i zaczęłam czytać. Było to jakieś czasopismo o gwiazdach. 
Nagle do sali niespodziewanie zajrzała pielęgniarka.
- Lidio, masz gościa - powiedziała i wpuściła na salę... Marco, mojego ukochanego. Zostawiła nas samych.
Marco powoli podszedł do mojego łóżka, usiadł przy nim. Wziął mnie delikatnie za rękę.
- Co Cię tu sprowadza tak wcześnie rano? - zapytałam. 
- Tęsknota i miłość do Ciebie - odparł z uśmiechem. 
Aż mi się ciepło zrobiło w środku. 
- Nie powiedziałam Ci wczoraj czegoś... nie zdążyłam - odezwałam się, ale Marco mi przerwał. 
- Wiem już wszystko, kochanie - powiedział cicho - będziemy rodzicami! 
- Tak - odparłam - to prawda. 
Dreszcz przebiegł mi po plecach... 
- Lidia, powiedz mi jedno - powiedział Marco - czemu Ty próbowałaś pozbyć się tego maleństwa? 
- Nie czuję się gotowa na bycie matką - odparłam - i Ty zapewne też nie jesteś gotowy na ojcostwo. Jesteś jeszcze taki młody, na pewno chcesz korzystać z życia, i...
- Ale ja się cieszę - powiedział Marco.
Wytrzeszczyłam oczy. On się cieszył? On się cieszył z tego, że w tak młodym wieku zostanie tatą? 
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Na szczęście mój ukochany zabrał głos. 
- Naprawdę się cieszę - powiedział Marco. - Pomyśl, będziemy rodziną! Może faktycznie to trochę zaszło za wcześnie, ale czasu nie cofniemy. 
- To prawda - powiedziałam powoli. - I teraz wiem, że zażycie tych poronnych tabletek było głupie. 
- Dobrze, że to zrozumiałaś - powiedział Marco - kto wie, co mogło się w nich znajdować!
Marco pogłaskał mnie subtelnie po głowie, spoglądał na mnie z czułością.
- Będzie dobrze - powiedział - będę Cię wspierał z całego serca. 
- Mam nadzieję - powiedziałam, zdobyłam się na lekki uśmiech. 
- Kiedy stąd wychodzisz? Wiadomo już coś? - zapytał Marco.
- Możliwe, że dzisiaj wieczorem - powiedziałam zadowolona. 
- Super - powiedział Marco. 
- Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytałam.
- Spędzić tylko z Tobą ten dzień - powiedział. 
- Słodki jesteś, wiesz? - zaśmiałam się lekko.
- No co? Tęskniłem - odparł.
Faktycznie, jak Marco powiedział, tak zrobił. Siedział przy moim łóżku cały dzień, w międzyczasie przyjechała jeszcze Ewa z Łukaszem i Sarą. Również się ucieszyli na wieść, że prawdopodobnie tego wieczoru już znajdę się w domu. 
W szpitalu porobiono mi jeszcze kilka badań, aż w końcu wieczorem do mojej sali przyszła pani doktor, aby dać mi wypis. 
Już czułam się o wiele lepiej, byłam wypoczęta. 
Na szczęście był dalej ze mną Marco. Poczekał, aż się ogarnę, i razem wyszliśmy ze szpitala. Obiecał odwieźć mnie do domu, żebym już nie musiała wydzwaniać do Ewki czy Łukasza. 
- Jak się czujesz? - zapytał Marco, gdy staliśmy na światłach.
- O wiele lepiej - powiedziałam. - W tym szpitalu postawili mnie na nogi. 
- Wiesz, że musisz się oszczędzać - powiedział Marco. - W końcu jesteś w ciąży.
- Wiem - odparłam - ale to nie znaczy, że mam robić za świętą krowę. 
- Tego nie powiedziałem! 
- Spokojnie - zaśmiałam się - proszę, zabierz mnie jutro na spacer! Chyba to nie jest jakimś wielkim wysiłkiem fizycznym? 
- Nie jest... - przyznał. - Chętnie, jak sobie życzysz, myszko. 
Marco podwiózł mnie pod samą furtkę. 
- Więc do zobaczenia jutro, kochanie - odparłam i chciałam wyjść z auta, ale Marco nagle przyciągnął mnie do siebie. 
- Po co ten pośpiech? - wyszeptał ze śmiechem i wpił się w moje usta. Obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem.
To był właśnie Marco, przy kolegach dowcipniś, a gdy zostawaliśmy sami, stawał się czułym i romantycznym facetem. 
Weszłam do domu, Ewa i Łukasz siedzieli przed telewizorem. 
- Jesteś! - ucieszyła się Ewa - jak się, kochana, czujesz? 
- Dobrze - powiedziałam.
- Chcesz coś może zjeść? - zapytała.
- Nie, dzięki, kolację w szpitalu jadłam - odparłam.
- Jak tam, Lidia? - zainteresował się Łukasz.
- Nie jest źle - stwierdziłam.
- Musisz teraz dbać o siebie - powiedział Łukasz. 
- Wiem, wiem, Marco to samo mi powtarzał - odparłam. 
- No widzisz... - uśmiechnął się Łukasz.
Skierowałam swoje kroki do kuchni, zrobiłam sobie zieloną herbatę. Gdy ją wypiłam, poszłam do swojego pokoju, położyłam się wygodnie na łóżku i założyłam słuchawki na uszy, w których zabrzmiało Biding my time zespołu Pink Floyd. 










*** 









Obudziłam się rześka i wypoczęta w sobotni poranek. Dziś miałam iść na przechadzkę z Marco. Zapewne niedługo już nie będzie miał tyle czasu dla mnie, zaczną się treningi, mecze, a co drugi to na wyjeździe. 
Wyciągnęłam z szafy sukienkę i poszłam do łazienki się ogarnąć, a gdy to zrobiłam, zeszłam na dół. 
Ewa już szykowała śniadanie.
- Jaka śliczna sukienka! - zawołała Sara, która już siedziała przy stole i zajadała się bułkami z Nutellą. 
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. 
- Niech zgadnę! Niedługo wychodzicie gdzieś z Marco - powiedział Łukasz.
- Strzał w dziesiątkę - powiedziałam. - Idziemy na spacer. 
- Dobry pomysł, śliczna pogoda jest - powiedziała Ewa, smarując pajdy chleba masłem. 
Położyłam sobie na kromkę chleba plaster szynki i zaczęłam konsumpcję. Gdy już się najadłam, wzięłam jeszcze kilka łyków soku jabłkowego i poszłam do swojego pokoju. Zegarek wskazywał godzinę jedenastą. Nieźle sobie pospałam. Zawsze lubiłam długo spać. 
Zauważyłam, że dostałam SMSa. Był od Marco.


Mam nadzieję, że już nie śpisz, bo mam zamiar właśnie wyjść z domu po Ciebie! 

Uśmiechnęłam się sama do siebie i mu odpisałam.

Jakiś Ty niecierpliwy, skarbie! Już jestem na nogach, więc możesz śmiało przychodzić. :) 


Nie umówiliśmy się na konkretną godzinę. Umówiliśmy się "po cygańsku" tzn. umówiliśmy się, że spotkamy się tego dnia, ale nie umówiliśmy się na dokładną godzinę. 
Marco wnet do nas zawitał. Akurat przebywałam z Łukaszem w ogrodzie, gdy Ewa go przyprowadziła. 
- Lidia, ukochany do Ciebie przyszedł - uśmiechnęła się.
- Witam, witam - zaśmiałam się.
- No cześć, jaka urocza sukienka - powiedział Marco zadowolony. 
- To jak, spacerek? - zapytałam. 
- Słowo się rzekło - powiedział Marco. - Więc w drogę! 
- Bawcie się dobrze - powiedział Łukasz.
- Dzięki - odparliśmy razem z Marco.
Postanowiliśmy wybrać się do pobliskiego parku. 
- Kiedy zaczynacie treningi? - zapytałam. 
- Od poniedziałku - odparł Marco.
- Już nie będzie leniuchowania całymi dniami - zaśmiałam się.
- Takie życie, kochanie - powiedział Marco. 
Zadowoleni szliśmy jedną z alejek, gdy nagle zauważyłam znajomą osobę, która trzymała w ręku walizkę. Rozmawiała z jakimś o wiele wyższym od niej facetem. Przyjrzałam się dokładniej i stwierdziłam, że to... Ania. 
- Marco! Patrz, Ania - powiedziałam. 
- Faktycznie, to ona! - powiedział Marco. - Co ona tu robi z tym kolesiem? 
- Nie mam pojęcia... 
- Hej, czy oni się... kłócą? 
Faktycznie, wytężyłam słuch i usłyszałam podniesione głosy, i Anki, i tego obcego kolesia. 
- Ciekawe, o co im chodzi - powiedziałam cicho. 
- Chodź, może spróbujemy trochę ich podsłuchać... - powiedział Marco.
- No co ty! - zaprotestowałam - to się nie uda! Poza tym, nieładnie jest podsłuchiwać.
Ale Marco pociągnął mnie za rękę parę metrów dalej, kazał kucnąć za krzakami. Teraz o wiele lepiej wszystko słyszeliśmy. Na szczęście, ani ten facet, ani Anka nas nie dostrzegli. 
- Przez Ciebie rozpadł się mój związek z Robertem - krzyczała Ania. - Przez nasz głupi romans! Dziś o szóstej rano wróciłam do domu, a Robert kazał mi się wynosić. 
- I dobrze - powiedział facet - będzie Ci ze mną dobrze, ja Cię kocham, Ania!
- Ale ja Ciebie nie kocham, ja kocham Roberta, żałuję tego naszego romansu jak cholera - powiedziała Ania. Głos jej się łamał. 
- Robert nie pasuje do Ciebie - powiedział koleś. 
- Ania miała wrócić w piątek, a nie w sobotę - powiedział Marco cichutkim tonem. - Rozmawiałem z Robertem. 
- Może coś jej wypadło - wzruszyłam ramionami. 
- Muszę iść do niego i prosić go o wybaczenie - powiedziała Ania. - Nie mogę tak łatwo się poddać.
- O nie! - krzyknął facet. - Nie pozwolę Ci na to! Albo będziesz moja, albo niczyja! 



____________________________ 





Uff, napisałam.
Nudny jak flaki z olejem, ale jak już na samym początku napisałam - przechodzę pisarski kryzys. Odnoszę ostatnio wrażenie, że te opowiadanie jest do kitu i mało fascynujące. Do tego brak weny. -.- 
Następny nie wiem kiedy. 


Jak tam Wam poszły testy gimnazjalne? Chwalić się wynikami! :) 

U mnie:
J. polski - 88 % 
Historia & wos - 70 % 
Matematyka - 28 % (matury z takim wynikiem bym nie zdała) 
Przyrodnicze - 43 % 
J. angielski podstawowy - 98 %
J. angielski rozszerzony - 95 % 

Przedmioty ścisłe nie są moją mocną stroną, niestety. -.- 


Bardzo proszę o komentarze! Każdy sprawia mi wielką radość! 


Buziaki, Sylwia :* 


















40 komentarzy:

  1. Rozdział jest cudny <3
    Kochaam <3
    Czekam na następny ;3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest zajebisty <3<3
    I ja Kocham to czytać <3
    Nie rób mi tego : (
    Twój blog jest jak narkotyk uzależnia :DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wierzę w Ciebie <3
    Biście piszesz :3
    CZEKAM NA KOLEJNY :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, fajnie, czekam na kolejny ;D Dobrze ze Lidzi nic nie jest. Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://wygraliciktorzyniezwatpili.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, nareszcie <3
    Cały czas wchodziłam i sprawdzałam, czy jest nowy
    Świetny rozdział. Dodaj szybko następny, nie karz tyle czekać :D
    Gratuluję dobrych (w większości) wyników z egzaminów :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie twój blog jest świetny, musisz pisać dalej.
    W wolnej chwili zapraszam do mnie na nowe rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny, kocham to opowiadanie! <3
    cudownie piszesz ;*
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny, boski i genialny ;** Już nie mogę sie doczekać następnego!! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny! <3 Dobrze że Marco i Lidia się pogodzili ale teraz martwię się o Roberta, ten koleś jest jakiś podejrzany.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Uroczy.! <3 Wiesz, Ćpam twojego bloga :D
    Pisz dalej, piszesz genialnie :3
    Pozdrawiam.! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju rozdział super!
    Bardzo mi się podoba!
    Marco jest taki kochany.
    Czekam na następny!

    Proponuje Ci odpoczynek od tego wszystkiego...Niedawno również przeżywałam coś takiego. Może najlepszym rozwiązaniem będzie wyłączenie komputera, wyjście na dwór i odpoczywanie pod drzewkiem z dobrą książką ? Może musisz się wyciszyć...odsapnąć od tego świata. Jestem prawie pewna ,że to pomoże.
    A co do braku wiary w siebie...musisz w siebie wierzyć,bo brak wiary w tym nienormalnym świecie to koniec. Wiara czyni cuda jak to się mówi...(dla mnie tylko wiara w siebie) A Ty piszesz genialnie! Każdy Twój rozdział czyta się super! Do tego mam wrażenie,że napisała go jakaś sławna, profesjonalna pisarka! To piękne! Dziękuje Ci za to,że piszesz! To prawdziwa odskocznia.
    Życzę powodzenia! Dasz radę!

    Pozdrawiam, Izaa .

    OdpowiedzUsuń
  12. dobrze że Marco i Lidia sie pogodzili i wszystko jest okej :D
    genialny jest cały rozdział :)
    ja się mogę pochwalić wynikami ;p
    polski-91%
    matma-76%
    ang-83%
    przyrodnicze- 75%
    historia, wos-71%

    OdpowiedzUsuń
  13. dobrze, że znów są razem :) a co do rozdziału to super- jak zwykle ;D <3! nie przejmuj się, też czasami nie mam weny ;) ale niedługo przejdzie ;3 Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Jakie flaki z olejem !? Zajebisty rozdział jak zawsze! Może nie jesteś umysłem ścisłym, ale widzę , że angielski to prawie na maxa. Życzę Ci, abyś dostała się do wymarzonej szkoły. Więcej wiary w siebie, bo Twoje blogi odzwierciedlają Ciebie a są Mega ! Mam nadzieję, że wraz z nadejściem wakacji zawładnie Tobą dobry humor :). Moje wyniki to : j. polski -91%, historia i wos - 94 %, matematyka - 93 %, przyrodnicze - 79%, j.niemiecki - 95% i 75 % Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham ten rozdział i Twojego bloga też ! <3
    Czekam na następny ;)
    Nawet niezłe te wyniki :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Sylwia !
    nie doceniasz się dziewczyno ♥
    Rozdział cudowny jak każdy.
    Nie będe się rozpisywać, bo zapewne wyszłoby masło maślane, więc życzę powrotu weny. i oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejny, pewnie równie wspaniały, rozdział :D
    Dominika xx

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękne!
    Życzę Ci powrotu weny i czekam na cd!!!!
    Pozdrawiam Cię serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Super że są razem.
    Czekam na nn.
    I zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział świetny jak zawsze zresztą <3 Wiedziałam, że Marco będzie się cieszył z tego, że zostanie ojcem :) Nie przejmuj się, kryzys pisarski dopada każdego, odpocznij sobie trochę, a potem znowu wena wróci. U mnie wyniki z egzaminu:
    polski - 88%
    historia i wos - 82%
    matma - 45%
    przyroda - 79%
    niemiecki - 98% (pisałam tylko poziom podstawowy)

    OdpowiedzUsuń
  20. Osz Ty kujonie! :D Lepiej ode mnie.. ;p Uwierz ja też nie trawię przedmiotów ścisłych :)
    Genialny rozdział! A Marco jaki słodziak! *_* Jak się cieszy! :) Super piszesz i się nie poddawaj! :> Masz ogromny talent i tego ci zazdroszczę ! :D ^_^
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. ni zrób czegoś głupiego i nie przestawaj pisać! super rozdział, Marco mmm... gratuluję dobrych wyników :) zapraszam do mnie bvbtomojezycie.blogspot.com
    :)...♥...:)

    OdpowiedzUsuń
  22. co ty wgl. gadasz!!! ??? te rozdziały są super!!!!!!! czekam na nie jak na zmiłowanie, a ty mówisz, że kiepskie?? fascynujące. Masz dziewczyno wenę, że pozazdrościć <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdziały są cudowne i ten również <3
    Ale jeśli potrzebujesz przerwy czy coś, to zrób to. Ja miałam to samo, nie pisałam przez dwa tygodnie i wena w końcu mnie naszła. Nie warto męczyć rozdziały, bo tylko masz wrażenie, że nie wyszło ( w Twoim przypadku zawsze wychodzi ;*). Ale nie załamuj się, że jest źle czy nikt tego nie czyta, bo to nieprawda. Widzisz ile masz komentarzy ? To chyba o czymś świadczy, nieprawdaż ? ;) Wszyscy uwielbiają czytać Twoje opowiadania i tak jak mówiłam jeśli chcesz to odpocznij. Ale nie waż się nas zostawiać na dobre !.
    Ja osobiście zakochuje się w każdym rozdziale i następnego nie mogę się już doczekać. Wspaniale piszesz ;*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  24. Boże, uwielbiam ich! mogłabym ciągle czytać twojego bloga! czekam na dalsze rozdziały! :))

    OdpowiedzUsuń
  25. Kocham tego bloga ! <3 Nie kończ ! Opowiadanie jest boskie i proszę Cię nie kończ go !

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetny rozdział jak zresztą każdy tutaj!;)
    Nie kończ pisac bo Cię chyba uduszę:D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. Kocham to opowiadanie. Przeczytałam rozdział punkt 0:00,komentuje dopiero teraz bo za bardzo mnie emocje nosiły po koncercie Skanera i po zdjęciach z tancerzami.<33 Rozdział jest cudowny. Nawet nie próbuj kończyć bo jak cię znajdę to zabiję.
    Czekam na kolejne cudo <33 Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  28. świetny :P czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  29. Fenomenalny <3
    Czekam na kolejny :-)
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  30. Bardzo dobrze poszły Ci egzaminy. Niestety jeszcze ich nie zdaję, ale będzie na pewno okropnie. Co do rozdziału, dobrze, że się pogodzili. Wspaniała z nich para. Weny życzę!
    http://marcoreusstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  31. Tak się cieszę, że Lidka i Marco są szczęśliwi! I wiedziałam doskonale, od samego początku, że Marco będzie szczęśliwy na wieść o tym, że zostanie ojcem! Nie mogę się doczekać już jak zobaczę ich w roli rodziców! :) Nienawidzę Anki za ten romans i nawet jeśli Robert jej wybaczy, ja na pewno nie ;_; . Gdyby go kochała to by nie doszło nigdy do zdrady z jej strony i tyle w tym temacie! ;) Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  32. nie możesz twierdzić że rozdział i całe opowiadanie jest do kitu, bo tak nie jest. ja też czasami mam wrażenie że to co piszę jest do niczego. ale gdy widzę komentarze i odłsony zaczynam mysleć inaczej. Ty też powinnaś. czytam wszystkie Twoje blogi i jest pod wrażeniem Twojego talentu. piszesz wspaniale a mi pozostaje życzyć tylko weny :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie mów że twoje opowiadanie jest do bani bo to nie prawda.Rozdziały są zajebiste.

    Jak możesz i czytasz mojego bloga to zajrzyj :

    http://aleksandraimarcostory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie kończ BLOGA :( CHCĘ WIĘCEJ PRZYGÓD MARCO I LIDKI <3
    PISZESZ ZAJEBIŚCIE , JA TEŻ PISZĘ BLOGA I CZASAMI MYŚLĘ ŻE LUDZIE PO PROSTU TO KOMENTUJĄ O TAK DLA "JAJ" , ALE TO NIEPRAWDA! PISZESZ ZAJEBIŚCIE,JESTEŚ ZAJEBISTA ,MASZ TALENT ( TAK MOŻESZ IŚĆ DO MAM TALENT ^^ ). WIESZ JAK JA SIĘ CIESZĘ JAK DODASZ ROZDZIAŁ? SIOSTRA OD RAZU SIĘ MNIE PYTA "DODAŁA ROZDZIAŁ?" A JA NA "TO TAAAK,CICHOO CZYTAM " . TWÓJ BLOG UZALEŻNIA JAK BY BYŁA TO LEKTURA SZKOLNA MIAŁABYM 6 :)). CZASAMI CZYTAM JEDNO ZDANIE PO KILKA RAZY . UWIELBIAM CIĘ :*
    PROSZĘ NIE RÓB TEGO I NIE KOŃCZ BLOGA <3

    OdpowiedzUsuń
  35. Zajebisty rozdział czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  36. Cudny *.*
    Bardzo się cieszę, że Marco i Lidia się pogodzili :)
    Fajnie, że Marco cieszy się z dziecka :D
    Achh ta Ania... Jak ona mogła zdradzić Lewego? :c
    Widać, że go kocha... Sama już nie wiem :/
    Nie mogę się doczekać nexta ;3
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  37. Świetny! Dobrze, że Lidia i Marco są razem i będą mieli dziecko *.*
    A co do Ani to źle zrobiła zdradzając Lewego. Mam nadzieję, że jej nie wybaczy.
    POZDRAWIAM :33

    OdpowiedzUsuń
  38. Świetny!! Fantastyczny!! Dobrze , że Lidka i Marco się pogodzili :)
    Czekam na kolejny ;*
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń