wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 26.

- Kryć się! - zawołała Weronika. - Do piwnicy wszyscy, biegiem!
Wszyscy rzuciliśmy się do drzwi, wybuchła panika. Prędko pobiegliśmy do naszego schronu. Byłam przerażona. Nigdy nie wiadomo, co może wyrządzić tornado. 

- Niech przejdzie kantem - pomyślałam zlękniona. 
Jednak było słychać coraz bardziej potężny wir wiatru. Wszyscy zebrani w piwnicy mieli grobowe miny, w oczach Julki zauważyłam łzy, natomiast pani Halina miała ręce złożone jak do modlitwy, cicho poruszała ustami, może się modliła?
Robert przytulał do siebie Anię, Kuba i Agata również przylgnęli do siebie, Łukasz i Ewa wzięli z nich przykład. 

Marco przyciągnął mnie do siebie, szepcząc, że wszystko będzie dobrze. Mario wczepił się w Matsa. 
Dźwięk szalejącego żywiołu był coraz głośniejszy. 
- Marco, boję się... - wyszeptałam cichutko. 
- Jestem przy Tobie - odpowiedział równie cichym tonem - wszystko będzie dobrze, zobaczysz! 
Nagle usłyszeliśmy, jak żywioł odrywa dach. Zamarłam z przerażenia, cholernie się bałam, że zaraz cały dom zmieni się w kupę gruzu. 
Co najmniej jeszcze pół godziny siedzieliśmy w piwnicy, napełnieni grozą, aż w końcu się wszystko uciszyło i odważyliśmy się wyjść na górę. 
Tak, dach został cały oderwany, można było oglądać niebo. Meble porozrzucane, ale ściany na szczęście stały, jak stały. Ale budynki gospodarcze, obora, stodoła - wszystko to zniszczyło tornado. Tragedia. 
- I tak było dużo szczęścia - stwierdził Kuba - tylko dach oderwało! A cały dom mógł ulec zniszczeniu! 
- A co z budynkami gospodarczymi? - odezwała się Halina - wszystko rozwalone! Boże... 
- A krowy są? - zapytała Julia.
- Cholera! Nigdzie ich nie widać - powiedziała zrozpaczona Weronika - pewnie pouciekały, albo je ta trąba... wciągnęła - powiedziała łamiącym się głosem. 
- Ha, możliwe... - westchnął Robert - chyba przywiązane nie były? 
- A skąd - powiedziała Weronika. 
Nasz minibus leżał przewrócony, szyby naturalnie były wybite. Gdzieniegdzie były wgniecenia. 
- Cholera! Czy on teraz będzie jeździł? - jęknęła Ewa.
- Nie mam pojęcia - wymamrotał Łukasz - tu trzeba wezwać pomoc. Musimy czymś przecież do Niemiec wrócić! 









*** 









Mieliśmy naprawdę mnóstwo szczęścia, zwłaszcza Weronika i jej rodzina. Godzinę później do wioski ściągnęły służby ratownicze, my wyciągnęliśmy nasze manatki z naszego schronu, i siedzieliśmy na zewnątrz. Zastanawialiśmy się, co robić dalej. Nasz minibus wzięli na lawetę i powieźli do naprawy. 
Inne domy w tej wsi były naprawdę w opłakanym stanie. Jeden z nich, w ogóle był wywrócony do góry nogami. Nas trochę jednak ta trąba powietrzna ominęła. 
Mimo, że już było po wszystkim, dalej trzęsły mi się nogi. Próbowałam nieco też pocieszać podłamaną Julkę. 
Siedziałam pogrążona w myślach, gdy nagle z tego zamyślenia wyrwał mnie donośny głos Łukasza.
- Słuchajcie, kochani - odezwał się - idziemy zobaczyć, czy nasza chatka przetrwała.
- Na piechotę? - zapytał Robert.
- A mamy inne wyjście? - westchnął Łukasz. - Chodźcie, bo w końcu się ściemni. A nie możemy tutaj przecież cały czas koczować. 
Rodzina, która pozwoliła nam się u nich schronić, pozwoliła nam zostawić nasze rzeczy, a my ruszyliśmy do naszej chaty. 
Ale gdy już tam dotarliśmy, stwierdziliśmy, że rozsypała się jak domek z kart. Wyglądało to makabrycznie. 
- I gdzie teraz będziemy mieszkać? - westchnęła Agata.
- Nie mam pojęcia - westchnął smutno Kuba. - Tutaj było tak wspaniale, a teraz... 
- Nie łamcie się - próbował pocieszać wszystkich Łukasz - z tego, co mi wiadomo, tu niedaleko jest camping, można wypożyczyć namioty, nawet za niską cenę. Chyba macie ocalone pieniądze? 
- Tak - westchnęła Ewa. - Całe szczęście. Łukasz, co my byśmy bez Ciebie zrobili... 
- Oj tam - Łukasz machnął ręką - wracajmy lepiej. 
Wracaliśmy zatem po nasze bagaże, a potem, mieliśmy zdać się na Łukasza, który wiedział mniej więcej, co i jak. Dotarliśmy na miejsce, na podwórku kręciły się jeszcze służby ratownicze, a Weronika podeszła do nas. 
- Co planujecie teraz uczynić? - zapytała. - Jak wasza chatka? 
- Cała runęła - powiedział Kuba - Łukasz mówił, że tu niedaleko jest camping. Będziemy teraz spali w namiotach. 
- Będziemy się powoli zbierać - pokiwał głową Łukasz. - Dziękujemy za schronienie, naprawdę, ocaleni dzięki temu jesteśmy. 
- Nie ma za co - powiedziała Weronika, uścisnęła nasze ręce. - Naprawdę, to nie był żaden problem. 
Po jeszcze kilku minutach rozmowy, obładowani ruszyliśmy w drogę. Niestety, nie było czym podjechać. Minibus do naprawy przecież podjechał...
Więc trochę nam ta droga zajęła. Gdy już dotarliśmy, na szczęście za bardzo nie błądziliśmy, odetchnęłam z wielką ulgą. Wreszcie będą mogły moje biedne nogi nieco odetchnąć. 












*** 









Wypożyczyliśmy 5 namiotów. W każdym jedna para. Mario musiał swój dzielić z Matsem. Ciekawe, jakby to Cathy skomentowała? 
Weszłam do namiotu, który miałam dzielić z Marco, i położyłam się zmęczona. Analizowałam w myślach wszystko, co się wydarzyło tego dnia. A zdarzyło się bardzo dużo. 
Wpatrywałam się pustym wzrokiem w górę, gdy do namiotu wszedł blondyn. Uniosłam głowę, on spojrzał na mnie czułym wzrokiem.
- Lidia, skarbie... - odezwał się czułym głosem - widzisz, już po wszystkim, już możesz leżeć spokojnie i wypoczywać! 
- Nie masz pojęcia, jak się bałam - powiedziałam - i tak współczuję tym biednym ludziom! Naprawdę, ja... 
- Też mi przykro, że ich coś takiego spotkało - przyznał. - Nogi mnie trochę bolą, trochę połaziliśmy sobie. 
- A co reszta porabia? - zapytałam.
- Kuba i Agata siedzą w namiocie, Ewa i Ania gdzieś poszły, a Robert, Łukasz, Mats i Mario siedzą na ławce i rozmawiają - obwieścił.
- A ty w tej rozmowie nie uczestniczysz? - zapytałam.
- Wolałbym trochę czasu z Tobą spędzić... - powiedział i przytulił się mocno do mnie. 
- Super - powiedziałam - mam nadzieję, że teraz pogoda już będzie dopisywać. 
- Możliwe - powiedział Marco - pomyśl, można by było wychodzić w nocy na zewnątrz i podziwiać gwiazdy na niebie! 
- Jaki Ty romantyczny... - stwierdziłam rozmarzona. 
- Staram się jak mogę - powiedział i złożył pocałunek na moich wargach. 
- Oby już nic złego się nie wydarzyło - powiedziałam.
- Oby! - przyznał zdecydowanym tonem. 
- Hej, Wy tam - usłyszeliśmy nagle głos Ani. - Chcecie po hamburgerze? Bierzcie, póki ciepłe, dopiero co przyniosłyśmy! 
- Chętnie - odparł Marco, otworzył namiot i Ania dała nam po dużym, smakowicie wyglądającym hamburgerze. Z apetytem zaczęliśmy jeść, bo nic w ogóle jeszcze nie konsumowaliśmy tego stresującego dnia. 









______________________ 




Uff! Napisałam. Nie wiem kiedy następny, bo mam troszkę na głowie - poprawianie ocen, do tego przygotowania do bierzmowania. Nie mogę się doczekać weekendu. Czekam z utęsknieniem. 
Ten rozdział to takie trochę masło maślane - postaram się, żeby następny był ciekawszy. 

Kto przeczytał, niech zostawi komentarz, bardzo o to proszę. Z góry dziękuję <3. 

Pozdrawiam, Sylwia ;* 



33 komentarze:

  1. świetny ;3
    czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny, dobrze że wszystko dobrze się skończyło

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział
    czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze że nic im sie nie stało :) Marco romantykk <33 I love it <33 Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Masło maślane jest Ciebie ! Rozdział jest świetny ! ;)
    Cieszę się , że wszystko się dobrze skończyło . ;3
    Czekam na następny . ♥
    Pozdrawiam .
    Zuzu ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Temat tornada jest obecnie bardzo na czasie, niestety :P
    Zauważyłam kilka drobnych potknięć:
    "Co najmniej jeszcze pół godziny siedzieliśmy w piwnicy, napełnieni grozą (...)" - przepełnieni grozą.
    "- Co planujecie teraz uczynić?" - hmm, słowo "uczynić" nie wydaje Ci się zbyt oficjalne? Tak można napisać np. w liście czy mailu do kogoś wyższego rangą, ale w zwykłej mowie bardziej naturalne jest "zrobić". ;)
    "Niestety, nie było czym podjechać. Minibus do naprawy przecież podjechał..." - powtórzenie + nielogiczne zdanie (drugie). Przecież nie pojechał do naprawy sam (personifikujesz go), tylko chłopcy ze służb go zabrali.
    "Więc trochę nam ta droga zajęła. Gdy już dotarliśmy, na szczęście za bardzo nie błądziliśmy, odetchnęłam z wielką ulgą. Wreszcie będą mogły moje biedne nogi nieco odetchnąć." Układ wydaje mi się nie ten. "Droga zajęła nam zatem trochę czasu, na szczęście za bardzo nie błądziliśmy. Gdy już dotarliśmy, odetchnęłam z ulgą. Wreszcie moje biedne nogi będą mogły nieco odetchnąć." - tak brzmi bardziej składnie.

    Mam nadzieję, że nie obrażasz się o konstruktywną krytykę? Wiesz, że podoba mi się Twoje opowiadanie, a trudno jest trafić na coś ambitnego, ale czasem też popełniasz błędy, więc szczerze o tym piszę. Chcę, żebyś wiedziała, że to nie jest ze złośliwości, żeby "zjechać" Twoje opowiadanie. (Normalnie bym nie tłumaczyła, bo już wcześniej zaznaczałam to, co mi się nie podoba u Ciebie i nie zauważyłam, żebyś usuwała te moje komentarze albo wyrzucała mi to u mnie na blogu, ale miałam ostatnio epizod z jedną z blogerek... Więc teraz od razu zaznaczam: Nie piszę, że coś mi się nie podoba, bo robię to na złość, tylko dlatego, żebyś ewentualnie mogła to poprawić, albo wiedziała, na co zwrócić uwagę.:) )
    Rozdział, szczerze mówiąc, nie porwał mnie w 100%, ale to nie znaczy, że był zły. :) :P Podoba mi się. I dobrze, że jest takiej długości, bo dłuższego bym chyba nie dała rady przeczytać. :P :D
    Szkoda, że trąba powietrzna zniszczyła ich domek! chociaż nieautentycznie by wyglądało, gdyby przetrwał, więc dobrze, że tak napisałaś. :P Ale on był taki... kurczę, taki fajny, ciepły... Tam spędzili wspaniałe chwile, szczególnie Lidka i Marco i fajnie by było, gdyby za parę lat mogli tam wrócić. Hej, a może go odbudują? :D

    Pozdrawiam ciepło i przepraszam, że w pewnym momencie tak się rozpisałam sobie a muzom :D :P
    Angelika JJ

    ______
    http://when-you-fall-get-up.blogspot.com/
    (Przypominam, że prawdopodobnie pierwszy rozdział pojawi się w sobotę, jeśli tylko nie będzie przeszkód, żeby go dodać. Tzn. jeśli nie będą trzaskały pioruny uniemożliwiające mi włączenie komputera, ale mam nadzieję, że nie).

    PS: Mogę zapytać, ile zajmuje Ci napisanie jednego rozdziału? ;)
    PS2: Trzymasz kciuki dziś za Polskę, prawda? :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty <3 czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przejmuj się angeliką ona to profesionalistka ( nie wiem jak się to pisze ) Dla mnie zajebiście piszesz i ja nie widzę żadnych błędów ani nic takiego . Pozdrawiam :**** I czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To o mnie?
      Dlaczego Autorka ma się nie przejmować dobrymi radami?
      Daję Sylwii konkretne rady, nie piszę ślepo "Genialny rozdział, piszesz super, czekam na następny", tylko konstruktywnie komentuję. Dzięki takim poradom można szlifować swój styl pisania, pisać coraz lepiej!
      "Dla mnie zajebiście piszesz i ja nie widzę żadnych błędów ani nic takiego . Pozdrawiam :**** I czekam na następny" - co z tego wiadomo? Ani słowa o tym, co konkretnie jest "zajebistego" - OK, może i WSZYSTKO, ale to nie jest konstruktywny komentarz.
      "( nie wiem jak się to pisze ) " - Dobrze, może nie każdy potrafi pisać konstruktywnie, poprawnie, w końcu to nie jest forum literackie, ale wmawianie komuś, żeby nie przejmował się "profesjonalnymi" radami, to już lekka przesada.
      Pozdrawiam.

      PS: Autorkę przepraszam najmocniej za spam, ale nie mogę nie zareagować, kiedy ktoś niesłusznie podważa moją opinię. Buziaki:**

      Usuń
  9. Dobrze, że nic im się nie stało ;) Super rozdział i szczerze nie mogę doczekać się kolejnego. Marco jest tu taki słodki, uwielbiam gdy opisujesz chwile spędzane przez niego i Lidię.
    Wiem co czujesz, ja bierzmowanie miałam wczoraj ;d i mam to za sobą, ale tyle teraz poprawiania ocen, że nie wyrabiam... Nie mam już sił na szkołę.
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi się podoba,dorze ze im sie nic nie stalo,czkeam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  11. O rany... tornada są przerażające!
    Współczuje tym ludziom...
    Rozdział jest fantastyczny!
    Ja nie dostrzegam żadnych błędów..:D (coś Ty , za bardzo to wciągające i wspaniałe,aby się przejmować)
    KOCHAM TO !
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Cieszę się bardzo że wszystko jest okej, i się nic nie stało im. Bardzo mi się podoba ten rozdział. Lidia i Marco jak słodko xd Namioty? Dobry pomysł miałaś :) Pozdrawiam. Paulina ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Masakra takie klęski jak tornada niszczą cały dorobek życia.
    Jakie masło maślane ?! Rozdział jak zawsze M E G A !

    OdpowiedzUsuń
  14. cieszę się, że nic się im nie stało ;)
    rozdział jak zawsze świetny ! <3
    zapraszam do mnie w wolnej chwili ;p

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobrze że nic się nikomu nie stało i czekam na kolejny rozdział a ten jak zawsze świetny:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nominowałam cię do Liebster Awards :)
    Pytania u mnie w poście "Liebster Award"

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobrze że im nic się nie stało. A rozdział świetny :)
    Zapraszam na nowy rozdział do mnie
    http://bozenawojtekstory.blogspot.com/
    http://tyleniespelnionychmarzen.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak zwykle rozdział super! :)
    uwielbiam czytać twojego bloga ;*
    pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział jest REWELACYJNY :33
    Dobrze że nic się im nie stało :)
    Zapraszam wszystkich na mojego bloga reusinmylife.blogspot. com
    Pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń
  20. Genialny rozdział! Super że wszyscy zdrowi xD Marco i Lidka jacy słodziaśni *-*
    Cudo! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział jest świetny jak zawsze. Czekam na kolejny :**

    OdpowiedzUsuń
  22. Ok, po pierwsze bardzo, bardzo Cię przepraszam, że nie dałam o sobie znać pod poprzednimi rozdziałami. Mam spore problemy z laptopem internetem itd. Oczywiście wszystko nadrobione i muszę szczerze przyznać, że chciałabym zobaczyć tych piłkarzy, którzy przeżyli tornado. O ja Cię! Wakacje pełne wrażeń gwarantowane! :) Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  23. Kocham <3
    Dziękuję za komentarz mu mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. cudowny jest <3 nieźle mnie nastraszyłaś, myślałam, że stanie się im coś poważnego, na szczęście wyszli z tego cało. :)
    czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  25. Zajebisty <3
    Zapraszam do mnie
    http://wwwkochamcieborussiodortmund.blogspot.com/
    http://dlaciebiejestem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo lubię Twojego bloga, i na pewno o tym wiesz, ale ten rozdział jest jak dla mnie trochę nierealny :( nie umiem wejść w tę historię tak jak to miało miejsce w w poprzednich notkach, czekam z niecierpliwością na następny, bo jestem strasznie ciekawa co jeszcze się wydarzy ;)
    Pozdrawiam, M ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. super, szybko dodaj next, kocham to. Mam do was prośbę... https://www.facebook.com/#!/photo.php?fbid=379003282208421&set=pb.213195938789157.-2207520000.1370525108.&type=3&theater POLUBICIE??? BŁAGAM NAWET NIE WIECIE ILE TO DLA MNIE ZNACZYYY. Liczę na was kochaniii <3 pozdro <3

    OdpowiedzUsuń
  28. Jezu, ja nie mam cierpliwości :D hahah nie mogę się doczekać na kolejny, to jest BOSKIE! I ty też!;)

    Chcę zaprosić Cię do mnie, dopiero zaczynam, i nie wiem czy się do tego nadaję :)
    http://pilkanoznamoimzyciem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  29. Zajebisty!! kurde pełen emocji!! uwielbiam takie ;) Już się nie mogę doczekać kolejnego ;)
    Pozdrawiam ;********

    OdpowiedzUsuń
  30. W sumie masz fajne pomysły ale większość rozdziałów jest mdła. Zrób z Marco zimnego i wyrachowanego chłopca, a nie tak zwaną piz*ę i dziewczyny, które się tu wypowiadacie nie urzywajcie wyolbrzymionych słów bo to opowiadanie bynajmniej nie jest genialne. W internecie znalazłam tylko trzy dobre opowiadania. Są one pisane jak książki i uwieżcie mi one są genialne. Pokazywanie Marco takim jest okropne bo każdy wie że nie ma takich chłopaków. Ma się ochotę puścić pawia jak się to czyta. To jest moja opinia i nie chodzi o to żeby komuś zrobić na złość. To taka rada. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń