poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 32.

Tydzień wolno mi zlatywał. W końcu doczekałam się czwartku. 
- Wreszcie ten upragniony czwartek... - pomyślałam, gdy otworzyłam oczy w czwartkowy poranek. 
Wczoraj rozmawiałam z tą kobietą, która handluje tymi tabletkami, podała mi adres, pod który miałam dziś przyjść o godzinie jedenastej. 
Wyciągnęłam z szafy tunikęlegginsy. I jedno, i drugie było w czarnym kolorze. 
Poszłam do łazienki, umyłam się, ubrałam i uczesałam, zrobiłam lekki makijaż. Ubiór idealnie wyrażał mój nastrój. 
Jutro do Dortmundu miała powrócić żółto-czarna brygada. Z tego, co mi Marco opowiadał, rozegrali jeden sparing z miejscową drużyną, w którym "Pszczółki" wygrały 4:1. Poza tym, ostro trenowali, przygotowywali się do nowego sezonu, który miał się zacząć już dziewiątego sierpnia. Wszyscy już czekali z niecierpliwością na rozpoczęcie rozgrywek Bundesligi. 
Robert dalej był zrozpaczony, dalej kochał Anię, ale wiedział, że już nie będą mogli być razem. Nie po tym, co zrobiła. 
Zeszłam na dół, zegarek wskazywał godzinę dziewiątą. Sara już biegała po ogrodzie, Ewa zajmowała się pieleniem kwiatów. 
Nie miałam ochoty jeść, zrobiłam sobie tylko zieloną herbatę. Gdy ją popijałam, przyszła Ewa. 
- A Ty co tak na czarno dzisiaj ubrana? - zapytała. - Żałobę masz, czy co? 
- A tak jakoś - wzruszyłam ramionami. - Lubię czarne ubrania.
- I nie wiem, czy mi się wydaje, czy od kilku dni chodzisz jakaś osowiała - powiedziała Ewa. 
- Wydaje Ci się - powiedziałam szybko. - To, że nie tryskam energią, nie znaczy, że mam jakieś problemy. 
- To dobrze - pokiwała głową Ewa. - Ale jakby co, to mów cokolwiek by ci leżało na sercu, nawet w środku nocy możesz mnie obudzić. 
- Będę o tym pamiętać - uśmiechnęłam się.
- Pewnie brakuje Ci Marco, i dlatego nie jesteś zbyt wesoła ostatnio - stwierdziła Ewa. - Mnie również Łukasza brakuje, uwierz. Ale już jutro wrócą - powiedziała pocieszająco brunetka. 
- Cieszę się bardzo - powiedziałam. - Z Marco każda dziewczyna byłaby szczęśliwa. To kochany, ciepły, troskliwy facet. I do tego znakomity piłkarz - powiedziałam. 
- Dokładnie taki jak Łukasz - zaśmiała się Ewa. - A powiadają, że w dzisiejszych czasach wszyscy faceci to zimni dranie. Jednak nie wszyscy! 
- Niektórzy to serio nie mają uczuć - powiedziałam, przypominając sobie od razu mojego ojca... on naprawdę był bez serca. 
- Od wszystkiego są wyjątki - powiedziała Ewa. - Co masz zamiar dziś robić, kochana? 
- Nie wiem - powiedziałam - może wyjdę później na spacer. 
- Dobry pomysł, bardzo ładna pogoda - powiedziała Ewa. - Ja mam zamiar jeszcze trochę popielić, doprowadzić ogród do porządku. 
Odeszłam od stołu, poszłam do swojego pokoju, a Ewa do ogrodu. Miałam zamiar wyjść z domu o dziesiątej, wiedziałam, że dojazd może trochę zająć. W końcu wzięłam torbę, nałożyłam balerinki i pobiegłam do ogrodu obwieścić Ewie, że wychodzę. 
Kawałek podeszłam na piechotę, później złapałam taksówkę i kazałam kierowcy jechać pod zapisany na karteczce adres. Długo jechaliśmy, dom tej kobiety znajdował się na obrzeżach Dortmundu. W końcu zapłaciłam kierowcy dwadzieścia euro za przewóz, i podeszłam do drzwi domu tej handlarki. Nieśmiało zapukałam. 
Drzwi otworzyła jakaś mała dziewczynka. Popatrzyła na mnie lękliwym wzrokiem, zaraz przyszła jej matka, prawdopodobnie ta handlarka
- Spokojnie, córeczko - powiedziała do tej dziewczynki, wzięła ją na ręce. - To pani dzisiaj miała przyjść nabyć tabletki, prawda? Umówiłyśmy się wczoraj przez telefon, tak? 
- Tak - odparłam. 
- Niech pani wejdzie - powiedziała i wpuściła mnie do środka. Poprowadziła mnie do salonu. Sama otworzyła zamykaną na klucz szafkę i wyciągnęła z niej paczkę tabletek, które mi zaraz wręczyła. Zapłaciłam jej piętnaście euro. 
- Sprowadzone z Włoch - powiedziała. 
- Mam nadzieję, że zadziałają - powiedziałam.
- Na sto procent - powiedziała kobieta. - Manuela, nie baw się nożem! - zawołała do swojej córki, i podbiegła do niej zabrać jej nóż, do którego się dorwała. 
- To może ja już pójdę - powiedziałam.
Kobieta odprowadziła mnie do drzwi, pożegnałam się i zaczęłam iść w kierunku domu. Już nieco znałam te ulice Dortmundu, ale jeszcze nie do końca. Miałam zamiar później złapać taksówkę. Trochę tych kilometrów musiałabym przejść, aby wrócić do domu. Na pewno nieźle by mnie nogi rozbolały. 














*** 











Gdy już dotarłam do domu, Ewy i Sary nie było. Ewa zostawiła karteczkę na szafce w hallu. 

Pojechałyśmy kupić Sarze nowe buciki. Wrócimy niedługo. Ewa 

Westchnęłam cicho i skierowałam swoje kroki do mojego pokoju. Na biurku stała woda mineralna. Obok niej zaraz wylądowały moje świeżo nabyte tabletki. 
Łzy cisnęły mi się do oczu. Otworzyłam opakowanie, tabletki były dosyć duże, miały niebieski kolor. Żadnej ulotki nie było. Na pudełeczku wszystko było napisane po włosku. Ale ufałam, że to naprawdę są tabletki na poronienie. 
Wyciągnęłam pierwszą tabletkę, już chciałam ją wziąć, gdy nagle moja komórka zadzwoniła.
- W takiej chwili... - jęknęłam i sięgnęłam po telefon. To Marco do mnie dzwonił. 
- Halo? - odezwałam się.
- Skarbie, mam dobrą wiadomość - powiedział Marco szczęśliwym głosem.
- Jaką? 
- Już dzisiaj wieczorem będziemy mogli się spotkać, jednak wracamy wcześniej - powiedział mój ukochany.
- Fajnie, naprawdę - stwierdziłam. - Męczące te wasze treningi były?
- Trochę - przyznał. - Cóż, trzeba, kochanie, taki jest futbol. 
- Wiem, wiem - powiedziałam. - O której można się Was spodziewać? 
- Około siódmej wieczorem - powiedział. - Cieszę się bardzo, bo tęsknię za Tobą, misiu. 
- Ja za Tobą też - powiedziałam. - Nawet nie wiesz, jak bardzo. 
- Znów Cię przytulę... - powiedział rozmarzony. 
- Czekam! Czekam z niecierpliwością - powiedziałam.
- Okej, skarbie, muszę kończyć, wieczorem pogadamy, dobrze? - powiedział.
- Nie ma problemu - powiedziałam. - Trzymaj się!
- Ty również - powiedział. - Kocham Cię, Lidia.
- Ja Ciebie też, Marco - powiedziałam i rozłączyłam się. 
Wspaniale, że Marco mógł przyjechać wcześniej. Ale teraz musiałam zażyć te tabletki. Westchnęłam jeszcze głęboko kilka razy, parę łez spłynęło po moich bladych policzkach. 
W końcu przystąpiłam do tej czynności, połknęłam chyba z dziesięć tabletek. Było ich wszystkich dwadzieścia, ale postanowiłam poprzestać na dziesięciu. 
Przysiadłam blada na łóżku, moje oczy nie przestawały łzawić.












*** 












Niedługo wróciły Ewa i Sara, Sara zachwycona biegała w swoich nowych bucikach
- Jak zobaczyła te buty z Hello Kitty, to nie miałam wyjścia, musiałam jej kupić - zaśmiała się Ewa. 
- No co? Śliczne są - powiedziała Sara.
- Nie zaprzeczam - powiedziała Ewa. - Dziś chłopaki wrócą! Łukasz do mnie zadzwonił i mi powiedział.
- A do mnie Marco - powiedziałam - naprawdę super się składa! 
- Wyjedziemy na lotnisko wieczorem, prawda? - zapytała Ewa. 
- A chętnie - zgodziłam się.
Nie odczuwałam niczego szczególnego po zażyciu tych tabletek. Żadnego bólu, ani żadnego osłabienia.
Ewa zajęła się smażeniem frytek na obiad, Sara biegała po ogrodzie, kopiąc sobie różową piłeczkę, a ja usiadłam przed TV i skakałam po kanałach. Na jednym z nich pokazali żółto-czarną brygadę na treningu. 
I tak zlatywał ten dzień, czekałam z niecierpliwością do wieczora, aż wróci Marco. 
Jednak zaczęła się dziać okropna rzecz, której nie przewidziałam. Około czwartej po południu zaczęłam odczuwać silne, uporczywe bóle brzucha. Chciałam wstać z kanapy i pójść napić się wody, ale nie byłam w stanie - po prostu ból był stanowczo za mocny. To były takie dotkliwe boleści, że zaczęłam pojękiwać. 
Zrozumiałam w mig, dlaczego się tak poczułam - to musi być sprawka tych tabletek! Nagle przyszły refleksje: może to wcale nie były tabletki na poronienie, tylko na coś kompletnie innego?! A jeśli były przeterminowane?! 
Zaczęło mi się kręcić w głowie. Nagle do salonu weszła Ewa. Gdy zobaczyła mnie w takim stanie, nieźle się przeraziła...
- Lidka, co z Tobą?! - zawołała - cała blada jesteś! Jak Ty wyglądasz?! Boże, dziecko, co z Tobą się dzieje?!
- Ewa... kręci mi się w głowie, a w brzuchu to... ja, ja nie wytrzymam... - ja nie mówiłam normalnie, ja zwyczajnie jęczałam. Położyłam się resztkami sił, cały czas jęcząc z bólu. 
- Chcesz coś do picia, lub jakąś tabletkę przeciwbólową? - zapytała przerażona.
Gdy usłyszałam słowo "tabletka", moje ciało przeszył dreszcz.
- Nie! - wydusiłam z siebie, nie miałam siły krzyknąć. 
- Jedziemy do szpitala - zarządziła - Sara, chodź tutaj! 
Ewa błyskawicznie ubrała Sarę, po czym pomogła mi wstać i poprowadziła mnie do samochodu. Ledwo się dowlokłam. Nie przestawałam jęczeć z bólu.
Gdy jechałyśmy do szpitala, Ewa cały czas głośno zastanawiała się, co mi dolega.
- Na litość boską, Lidka, ja już serio się o Ciebie boję - mówiła zdenerwowana - jak dziś się to nie wyjaśni, to ja... 
Struchlałam. Teraz na pewno wszystko się wyda. Na sto procent. 
- Już po mnie - pomyślałam zrozpaczona. 
Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami, po czym nie widziałam już nic... 



___________________________ 





Znów niezbyt długi :3 
I niezbyt fascynujący. 
Wiem, że Lidia może Was denerwować, no ale jak już wcześniej mówiłam, nie chciałam, żeby główna bohaterka była taka perfekcyjna do bólu. 
Mam nadzieję, że będziecie komentować :) 

Buziaki, Sylwia ;* 




29 komentarzy:

  1. Jejku no i co ona narobiła?! Mam nadzieje ze jej nic nie bedzie i ze dziecko przeżyje

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się porobiło! Mam nadzieję, że z Lidią wszystko będzie w porządku :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj, niech Lidkę i jej dziecko uratują , błagam! Jestem pewna, że jakoś by sobie poradziła. Jestem też pełna ciekawości jak zareaguje Ewa i Łukasz (a no i oczywiście Marco) na wiadomość, że Lidia chciała się pozbyć dziecka. Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. żeby tylko Lidii nic się nie stało :*
    rozdział jak zawsze świetny! <3
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze, co ta Lidia najlepszego narobiła? o,O
    Mam nadzieję, że nawet jeśli ta informacja wyjdzie na jaw to Marco nadal będzie równie kochał Lidię jak teraz. :))
    Świetny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak on mogła? Mam nadzieję, ze te tabletki to jakaś pomyłka.. i że Lidce i dziecku nic poważnego się nie stanie. Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. O nie! Mam nadzieję że tabletki nie zadziałają i dziecku się nic nie stanie. A co do rozdziału świetny <3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak mogłaś przerwać w takim momencie ? Przez Ciebie nie zasnę ! -,- Mam nadzieję , że Lidce i dziecku się nic nie stanie . Jestem ciekawa reakcji Marco .
    Czekam z niecierpliwością na nexta ;3
    Pozdrawiam <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam nadzieję, że te tabletki to jakieś ,,niedziałające''. Lidka musi uwierzyć, że Marco jej nie zostawi. Czekam na następny ! Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja cała noc = zastawianie się co dalej. ;p Dawaj jak najszybciej nexta !! ;** Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale się porobiło!
    Mam nadzieję, że jednak z Lidią i dzieckiem nie będzie aż tak źle i je odratują :-)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  12. rozdział fascynujący i przerwałaś w takim momencie ehhh

    OdpowiedzUsuń
  13. mam nadzieję że uratują Lidie i dziecko. Ciekawe jak zareaguje Ewa, Łukasz no i oczywiście marko na wieść że Lidka chciała usunąć dziecko. Rozdział jest świetny. Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  14. No super. Myslalm ze Ewie powie o swojej ciaży... kiedy next? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajne, fajne ! <3 Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ty tak świetnie piszesz,że powinnaś wydać książkę.Rozdział fantastyczny i czekam z niecierpliwością na kolejny! Mam nadzieję,że to nie były tabletki poronne i z Lidką i dzieckiem będzie wszystko wporządku.Pozdrawiam i zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ooooo!! Nieźle, jeszcze w takim momencie przerwałaś .... Jestem ciekawa co będzie dalej ;) Czekam z niecierpliwością :PP
    Pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  18. Boże.. co sie stało ? Dawj nexta bo nie wytrzymam ;D

    OdpowiedzUsuń
  19. Chce już kolejny mam nadzieję , że jej się nie udało ;/

    OdpowiedzUsuń
  20. Niech dziecku nic się nie stanie, czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  21. Oj współczuje dziewczynie, nieźle namieszała... -,-
    Niby fajnie by było, żeby dziecku nic się nie stało, ale jednak uważam, ze ten wiek jest całkowicie nieodpowiedni na macierzyństwo .
    Rozdział świetny jak zawsze zresztą :)
    Dawaj szybko następny :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Kocham to <333 Zawsze czytam Twoje rozdziały, choć nie zawsze je komentuję xD <3 Jesteś świetna! Zapraszam do siebie ;) http://marcoreusforever.blogspot.com/ Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  23. O Boziu, aby Lidce nic poważnego nie było :/
    Fajnie, że Marco wcześniej wróci, ale jak zobaczy swoją ukochaną w takim stanie... Wolałabym nie być na jego miejscu ;C
    Nie mogę się doczekać nexta ;3
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  24. bardzo mi się podoba i jak zawsze strasznie wciaga.
    co do bohaterki to dobrze że nie jest ideałem bo dzięki temu opowiadanie jest ciekawsze i nie przesłodzone :P
    czekam na kolejny
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Piękny rozdział!
    Ja się uzależniłam na prawdę!
    Nidia trochę przesadziła,ale rozumiem ją w sumie.
    Super Super Super!
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  26. kocham ♥ uwielbiam ten blog. słuchaj nowy post jest ! wbijaj http://kochamydortmund.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Boskie ! Super blog ! Będę tu często wpadać. Zaglądnij do mnie na http://simple-swag.blogspot.com/.Komentarz mile widziany ;)

    OdpowiedzUsuń