czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 30.

Minęły dwa dni. Nastał piątek, dzień wyjazdu piłkarzy Borussii na obóz przygotowawczy. 
Marco był smutny, że nie będzie z nim Mario, ani Roberta. Mario pojedzie na obóz przygotowawczy do Chin z drużyną Bayernu w niedzielę, natomiast Robert ma złamaną nogę i naturalnie nie może trenować. 
Po powrocie z obozu miały już być normalne treningi, a dziewiątego sierpnia startowała Bundesliga. Dla zawodników żółto-czarnych to był koniec słodkiego lenistwa, jednak Łukasz mówił wczoraj, że osobiście cieszy się z powrotu do gry, podobnie jak Kuba, który wczoraj nas odwiedził razem z Agatą i córką Oliwią. 
"Pszczółki" miały stawić się na lotnisku w Dortmundzie o godzinie czternastej. 
Była godzina dziesiąta rano, właśnie spożywałam poranny posiłek razem ze wszystkimi pozostałymi domownikami. Ewa upiekła przepyszną tartę ze szpinakiem, zajadaliśmy z apetytem. 
- Ciekawe, co będą nam serwować w Szwajcarii - powiedział Łukasz. - Na pewno nie będzie takiego dobrego jedzenia, jakie Ty przyrządzasz. 
- Daj spokój - Ewa machnęła ręką. - Nic specjalnego. 
- Łukasz dobrze mówi - powiedziałam. - Świetna tarta. 
- Dziękuję - uśmiechnęła się lekko Ewa i dolała Sarze soku jabłkowego. 
- Tatuś, jak długo tam będziecie, w tej Szwajcarii? - zapytała Sara. 
- Tydzień - powiedział Łukasz.
- Tak długo? - posmutniała Sara. - Na moje urodzinki pewnie nie zdążysz. 
- Zdążę - uspokoił ją Łukasz - nie bój się o to! 
- Mam taką nadzieję - powiedziała mała. 
Sara kończy sześć lat w przyszłym tygodniu, w niedzielę. A jeszcze niedawno była taka maleńka. 
Po śniadaniu Łukasz poszedł sprawdzić, czy aby wszystko spakował co potrzeba, Ewa zaczęła wkładać naczynia do zmywarki, Sara poszła się pobawić do swojego pokoiku, natomiast ja wyszłam do ogrodu, położyłam się na leżaku. Czułam promienie słońca na ciele, pogoda dziś dopisywała, było bardzo ciepło, jak to zazwyczaj w lipcu. 
Marco mówił, że dzisiaj musimy koniecznie się spotkać, nim on wyjedzie. Przystałam na to, powiedział, że wpadnie po mnie wpół do dwunastej i wtedy razem spędzimy trochę czasu. 
Leżałam wyluzowana, gdy nagle poczułam nieznośne bóle w żołądku. 
- Znowu - pomyślałam niepocieszona - co jest?! Mam znów zatrucie pokarmowe, czy jak?! 
We wtorek, późnym wieczorem, również mnie bolał brzuch. W środę podobnie. Wczoraj na szczęście mnie to ominęło, co nie znaczy, że tryskałam energią. Bolały mnie mięśnie, byłam ciągle ospała. 
Poczułam, że zaraz zwymiotuję. Pobiegłam do łazienki. Faktycznie, zwróciłam wszystko, co zjadłam i wypiłam na śniadanie. Ewa stanęła w progu łazienki, spoglądając na mnie z zaniepokojeniem.
- Co się dzieje, Lidka? - spytała - znów źle się czujesz? 
- Tak - powiedziałam cicho. 
- Znów masz zatrucie pokarmowe? - westchnęła Ewa. - Jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie do szpitala jechać! Ostatnio naprawdę jesteś niewyraźna! 
- Wiem - westchnęłam. - Ale teraz, gdy zwymiotowałam, nieco mi lepiej. 
- Chodź, napijesz się wody - powiedziała Ewa.
Podreptałam do kuchni, Ewa podała mi szklankę wody. Piłam powolnymi łykami. 
- Blada jesteś - stwierdziła Ewa.
- Możliwe - westchnęłam, odstawiając szklankę na stół. - Pójdę się na chwilkę położyć, może zaraz mi przejdzie. 
- Niemożliwe, żeby Ci tarta zaszkodziła - powiedziała Ewa, kręcąc głową. - Zawsze sprawdzam datę ważności na produktach! 
- Wiem - odparłam, i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku. W końcu faktycznie brzuch przestał mnie boleć, dochodziła godzina, o której miałam się spotkać z moim ukochanym. 
Wpatrywałam się w komórkę, leżąc na łóżku, kiedy nagle ktoś zapukał do pokoju. Drzwi się otworzyły i moim oczom ukazał się Marco. W ręku trzymał czerwoną różę.
- Cześć, kochanie - powiedział i pochylił się, aby mnie pocałować. - Jak tam? Ewa mówiła, że brzuch Cię bolał.
- Cześć - odparłam - już nie. 
- To dobrze - powiedział - a ta róża to dla Ciebie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i poszłam po jakiś wazonik. 
Wstawiłam różę, usiadłam obok Marco, który mnie objął. 
- Wyjdziemy gdzieś? Jeszcze mam trochę czasu - powiedział. 
- Jak tak bardzo nalegasz - zachichotałam. - Chodźmy! 
Zeszliśmy na dół, Łukasz pakował coś jeszcze do walizki, Ewa stała przy nim.
- Wychodzicie? - zapytała Ewa - jak się czujesz, Lidia? 
- Już dobrze - powiedziałam. 
- Jeśli to się powtórzy, od razu idziemy do szpitala - powiedziała Ewa.
- Okej - odparłam.
- Marco, gotowy na wyjazd? - zapytał Łukasz.
- Tak, już wczoraj się spakowałem - powiedział Marco. - Nie będzie ani Mario, ani Roberta. - skrzywił się.
- No to masz jeszcze mnie. I Kubę. - powiedział pocieszająco Łukasz. 
- Całe szczęście - powiedział Marco. - Robert na pewno przez całą rundę jesienną nie będzie grał, nawet jak mu gips zdejmą, to... 
- Ale na wiosnę na pewno wróci - powiedziała Ewa.
Robert miał dość poważne złamanie, upadł z dość wysokich schodów. Bardzo mu wszyscy współczuliśmy. 
Wyszłam z moim ukochanym, postanowiliśmy pójść na kawę i kawałek dobrego ciasta. Szliśmy ulicą, trzymając się za rękę, gdy nagle zauważyliśmy Ankę, szła z walizką. 
- Cześć, Ania - powiedziałam do niej. 
- Cześć Wam - powiedziała Ania. 
- Dokąd wyjeżdżasz? - zainteresowałam się.
- Karate wzywa - powiedziała Ania. 
- Rozumiem - powiedziałam. 
- A co tam u Roberta? - zapytał Marco - jak się czuje? 
- Wpadnij do niego i sam się przekonaj - powiedziała Ania. Jej głos zabrzmiał dziwnie oschle, jakby w ogóle nie przejmowała się losem swojego lubego. Wydało mi się to podejrzane... 
- Coś się stało? - zapytał Marco, który chyba również wyczuł niechęć w głosie karateczki. 
- Pokłóciliśmy się - powiedziała Ania. - I to dość ostro. Na szczęście wyjeżdżam, będziemy mogli odetchnąć od siebie. 
- Jak to? - zrobiłam wielkie oczy.
- A o co się pokłóciliście? - zapytał Marco.
- Nieważne - syknęła Ania - wybaczcie, ale to nie jest wasza sprawa. Muszę już pędzić, bo mi samolot odleci. Cześć! 
Ostatnie słowa wypowiadała dość nerwowym tonem. Odwróciła się na pięcie i odeszła szybkim krokiem. Spojrzeliśmy na siebie z Marco, o co mogło jej chodzić? 
- Nie zdążylibyśmy już iść do Roberta - powiedział Marco - ale zadzwonię do niego, jak będę już w samolocie. 
- Jak chcesz - odparłam. 
Dotarliśmy do przyjemnej kafejki, zamówiliśmy sobie po filiżance cappuccino oraz po kawałku ciasta tiramisu. 
Marco cały czas spoglądał na mnie takim wzrokiem, że ciągle się rumieniłam na twarzy. 












*** 












Nagle usłyszałam czyjąś głośną rozmowę i śmiech. Odwróciłam się, i ku mojemu przerażeniu, zobaczyłam... Sophie, z jakąś koleżanką. Podeszły obie do lady, Sophie, gdy spostrzegła Marco, od razu zaczęła się do niego uśmiechać. On nie zaczął tego odwzajemniać, wtopił wzrok w stolik. 
Usłyszałam, że dziewczyny chciałyby ciasto śliwkowe, a takowego nie było. Koleżanka Sophie powiedziała, że w takim razie muszą poszukać innego lokalu. 
- Poczekaj, Emma - usłyszałam Sophie, po czym podeszła do naszego stolika.
- Cześć, Marco! - powiedziała przymilnie do mojego lubego. - Jak tam?
- Nic nowego - powiedział Marco. 
- Jak to? - zaśmiała się Sophie. 
- Sophie, idziemy! - zaczęła denerwować się Emma, ta jej koleżanka. 
- Nie denerwuj się, Emma - powiedziała Sophie. - Marco, słyszałam, że dziś lecisz do Szwajcarii... 
- Tak - powiedział Marco - trenowanie czas zacząć.
- Słusznie - powiedziała Sophie - co, koniec lenistwa? Widzisz, Ty... 
- Na litość boską, Sophie, przestań już trajkotać - jęknęła Emma i pociągnęła Sophie za rękę. - Idziemy! 
- Wybacz - uśmiechnęła się słodziutko Sophie. - Muszę pędzić, bo Emma żyć mi nie da. Pa! 
Dziewczyny wyszły z kafejki, odetchnęłam z wielką ulgą. Całe szczęście, że ta cała Emma była dziś z nią. 
Odnosiłam wrażenie, że Sophie mnie nie lubi. Dla Marco była bardzo miła... może aż za bardzo. Uśmiechała się do niego praktycznie bezustannie. 
A na mnie spoglądała niezbyt sympatycznym wzrokiem. 
- Coś taka smutna? - zapytał Marco.
- Ta Sophie mnie denerwuje - powiedziałam szczerze.
- Dlaczego? 
- Cały czas, gdy tylko Cię napotka, się klei do Ciebie, wdzięczy się bez ustanku, nie mogę na to patrzeć - powiedziałam.
- Nie rusza mnie to - powiedział Marco - nie mów, że sobie pomyślałaś...
- Nie - powiedziałam - ale mam nadzieję, że Ty mnie nie...
- Kocham Cię - powiedział - i tylko ciebie pragnę. - powiedział cicho. - Nie rusza mnie Sophie, w ogóle mnie ona nie kręci. 
- Mam taką nadzieję - powiedziałam. - Straszna z niej gaduła, jej nie przegadasz.
- Prawda - pokiwał głową.
Po wypiciu kawy i zjedzeniu ciasta, postanowiliśmy iść do mieszkania Marco, chciał wziąć walizkę i już zmierzać powoli na lotnisko. Trener Borussii ponoć nienawidził spóźniania się. 
Jak zamyśliliśmy, tak zrobiliśmy, Marco wziął bagaż i pojechaliśmy metrem na lotnisko. Oczywiście nie obyło się bez rozdania przez Marco kilku autografów. 
Niektóre jego fanki spoglądały na mnie niemiłym wzrokiem. Może były zazdrosne, no ale przecież Marco miał prawo mieć dziewczynę, być zakochany. Czułam się tak szczęśliwa, że to we mnie się zakochał. 
Dotarliśmy na lotnisko, już tam co niektórzy siedzieli na ławkach i czekali. Był także Łukasz z Ewą i Sarą. 
Stałam przytulona do Marco, widziałam, że inni piłkarze również tulą do siebie swoje wybranki. 
- Jak ja bez Ciebie ten tydzień wytrzymam - westchnęłam.
- A co ja mam powiedzieć - powiedział Marco. - Szybko zleci!
- Oby - powiedziałam. 
W końcu piłkarze musieli już iść do samolotu, trener zaczął wszystkich pośpieszać.
- Do zobaczenia, skarbie - powiedział Marco i obdarzył mnie gorącym pocałunkiem. Niestety, kątem okiem zauważyłam, że jesteśmy pod obstrzałem paparazzi. 
- Do zobaczenia - odparłam - trzymaj się! 
Marco uśmiechnął się do mnie i odszedł razem z drużyną. Samolot wkrótce wystartował w górę, a ja stałam obok Ewy i patrzyłam, jak odlatuje z Dortmundu. 
- Wracajmy - usłyszałam Sarę.
- Dobrze, dobrze - powiedziała Ewa. - Już idziemy, słoneczko.
Poszłyśmy do samochodu, który Ewa niedaleko zaparkowała, i pojechałyśmy do domu. 













*** 













Przyjechałyśmy do domu. Jednak nie nastąpiło to szybko, bo tego dnia w Dortmundzie były niesamowite korki na mieście. 
- Ale gorąco się dziś zrobiło - westchnęła Ewa, wycierając pot z twarzy. 
- To prawda - powiedziałam. - Wezmę chłodny prysznic. 
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Schłodziłam się, i poszłam do swojego pokoju. Zasłoniłam okna, żeby nie dosięgały mnie już promienie słońca, i włączyłam laptop. 
Przeglądałam sobie facebooka i różne inne strony, gdy nagle do pokoju zapukała Ewa.
- Jadę z Sarą na zakupy - powiedziała - chciałabyś jechać z nami?
- Nie, dzięki - odparłam - posiedzę w domu.
- Okej - powiedziała Ewa - postaramy się wrócić jak najszybciej.
- Dobrze - powiedziałam.
Ewa i Sara niedługo pojechały, a ja podczas przeglądania Internetu znów zaczęłam się dziwnie czuć. Odczuwałam bóle w okolicach podbrzusza. 
- Tego już za wiele - pomyślałam. 
Zaczęłam szukać w Internecie przyczyn takich ciągłych bólów brzucha i takiego osłabienia. 
Wiele ich było, bardzo dużo. Jedna z tych przyczyn szczególnie przykuła moją uwagę. Ta przyczyna to była ciąża. 
Nie wiem, dlaczego właśnie nad tym zaczęłam się specjalnie zastanawiać. Po prostu zaczęłam i tyle, nie mogłam się oderwać od tego. 
Czyżbym była w ciąży? Wszystkie moje objawy pasowały jak ulał. 
Tylko jeszcze jedno pytanie miałam do samej siebie - kiedy mogłam w tę ciążę zajść?
We wtorek poniosło mnie i Marco uczucie, podczas kąpieli w jacuzzi. Ale wtedy to nie był nasz pierwszy raz...
Przypomniała mi się nasza pamiętna wyprawa na maliny do lasu. Wtedy również daliśmy upust naszej miłości. To mogło zdarzyć się właśnie tamtego dnia! 
- Nie! Nie! Nie! - pomyślałam - to nie może być prawda! 
Bóle w podbrzuszu zaczęły się nasilać, więc wzięłam dwie tabletki przeciwbólowe. Gdy trochę mi bóle osłabły, postanowiłam po prostu sprawdzić, czy jestem w ciąży. Ta myśl nie chciała dać mi spokoju. 
Niedaleko była apteka, uznałam, że trafię. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Po dwudziestu minutach wróciłam, z testem ciążowym w torebce. Moje nerwy były coraz większe. 
Poszłam do łazienki wykonać ten test. Czekanie na wynik było straszliwie stresujące. W końcu się ukazał.
Doznałam szoku. Pojawiły się dwie kreski. Myślałam, że padnę. Jednak zaszłam w ciążę. 
- I co teraz?! - pomyślałam zrozpaczona - co ja teraz zrobię?! 
Łzy zaczęły mi lecieć po policzkach. W ogóle się nie ucieszyłam. Co teraz powiedzą Ewa i Łukasz, no i co powie Marco?! On na pewno jeszcze nie jest gotowy na to, by być ojcem. 
- Nie chcę tej ciąży, jestem za młoda, by być matką - pomyślałam. - W ogóle się tego nie spodziewałam! 
Gdy jeszcze byliśmy w Polsce i spaliśmy w namiocie, zawsze się zabezpieczaliśmy, chcąc dać upust miłości. We wtorek również zastosowaliśmy antykoncepcję. Tylko ten jeden jedyny raz, w lesie... Teraz żałowałam, za chwilę zapomnienia i beztroski teraz zapłaciłam wysoką cenę. 
Zalałam się łzami, schowałam test ciążowy, żeby przypadkiem Ewa go nie zobaczyła, i pobiegłam do swojego pokoju. Wtuliłam twarz w poduszkę, gorzko płacząc. 
Nie umiałam wyobrazić sobie siebie samej w roli matki. Kiedyś może i tak, ale na pewno nie teraz. Przestraszyłam się również, że jeżeli Marco się dowie, zwyczajnie mnie porzuci! Jest jeszcze taki młody, na pewno nie chciałby bawić dziecka. 
Ewa i Sara wróciły, usłyszałam ich głosy na dole.
- Lidia! Jesteśmy! - zawołała Sara.
- Słyszę - odparłam. 
Nie poszłam do nich. Miałam ochotę teraz być zupełnie sama. 
Długo, długo jeszcze płakałam, byłam naprawdę zszokowana tą ciążą. Czułam, że nie umiałabym nikomu o tym powiedzieć. 
- Nie. Nie mogę urodzić. - pomyślałam. - I może wcale nikt się nie dowie, że w ogóle zaszłam w ciążę? 
Włączyłam ponownie laptop, w wyszukiwarce Google wpisałam tabletki poronne ... 



____________________________ 





Łapcie trzydziestkę! 
Miało być w weekend, ale udało się dzisiaj! Mam nadzieję, że się cieszycie :) 
Zaczęłam już mieszać, żeby nie zanudzać, i żebyście nie pouciekały z tego bloga z głośnym krzykiem :> 
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba. ;) 
Kto przeczytał, niech zostawi komentarz! Bardzo o to proszę!

Buziaki ;* 


+ przypominam, żeby informować o nowych rozdziałach i swoich blogach w zakładce SPAM!

30 komentarzy:

  1. O boże ;o Nie spodziewałam się ciąży ! Jeja...
    Rozdział jak zawsze - genialny ! <3
    Bardzo mi się podoba! *-*
    A Sophie mnie wkurza -.-
    Czekam na dalszy ciąg wydarzeń !
    Jeszcze raz powiem,że to genialne...<3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie mogę, ona nie może usunąć tego dziecka... A i napisz o co się Ania z Robertem pokłócili...nie daje mi to spokoju, tak jak ta sprawa z tabletkami, ale nic. Czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super jak zawsze! :)
    Oby Lidia nie usuwała ciąży ;c Mam nadzieję, że wszystko się ułoży ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział.Czekam na kolejny. Mam nadzieję że Majka powie Marco o ciąży i urodzi te dziecko:**

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że Lidia powie Marco o ciąży, przecież on byłby perfekcyjnym ojcem. Poza tym, każdy musi ponieść konsekwencje za swoje czyny :)

    Czekam na następny i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny,ale czemu ona chce usunąć to dziecko przecież Marco się na pewno ucieszy

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest w ciąży ? Jeeny niech tylko nie usuwa, Marco będzie świetnym tatusiem *_*, niepotrzebnie się boi, powinna wyjawić mu prawdę ;) Wierzę, że będziesz dobra i niedługo przeczytam o tym jakim to Marco jest cudnym tatą ;d
    Czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepiękne! <3. Nie może jej usunąć.! <3. Czekam na następny z niecierpliwością :P Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wkraczamy w kolejne emocjonalne sceny :) :) :) <3 Czekam na kolejny, nie wnikam co dalej, ale jak zwykle mnie nie zawiedziesz. ;*

    Zapraszam ponownie do mnie:)
    http://pilkanoznamoimzyciem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie może usunąć dziecka...
    Mam nadzieje że u Roberta się ułoży
    Czekam na kolejny:*

    OdpowiedzUsuń
  11. Super. Nie spodziewalam sie :) czekam na nexts

    OdpowiedzUsuń
  12. kolejny genialny rozdział! <3
    nie może usunąć tej ciąży! ;p
    z niecierpliwością czekam na następny <3
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. wiedziałam! :D
    kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Lidka jest w ciąży! Wiedziałam, ze tak będzie :d Jak się cieszę :) Marco na pewno tez się ucieszy. ona nie może usunąć, nie może zabić swojego dziecka..
    Czekam na kolejny ;** <33

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku! Lidka w ciąży ! Ciekawie , ciekawie... Ale ona nie może odebrać życia tej małej istotce! Mam nadzieję , że powie Marco a on zachowa się jak prawdziwy mężczyzna. Ciekawi mnie xo wydarzyło się pomiędzy Robertem a Anią... Czekam na następny ;) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  16. O matko Lidka w ciąży *,* niech nie usuwa ciąży, lepiej niech powie Marco byliby wspaniałą rodziną :*
    rozdział cudny, słodki no po prostu nie da się opisać
    pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  17. Ojejejejejeje! ♥ Lidka w ciąży! Cieszę się jak małe dziecko! No po prostu mega szczęście! Mam nadzieje, że Lidia nic głupiego nie zrobi, bo wierzę w to, że Marco jej nie zostawi i ba! Nawet będzie się cieszył! Musi tak być! A co do Roberta? Ohoho, może tak podstawić mu jakąś nową dziewczynę? ;) Czemu by nie jakąś Lenę, ale dobra! Przecież to Ty piszesz to opowiadanie, nie ja ;) Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Lidka w ciąży? Niesamowity rozdział. Ciekawi mnie powód kłótni Roberta i Ani. Mam nadzieję że Lidia nie zrobi aż takiej głupoty.
    Czekam na kolejny rozdział;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Boże jak ja kocham czytać Twojego bloga !! :* Czekam na następny !! ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeeej Lidka w ciąży <33 Świetny rozdział, czekam z niecierpliwością na kolejny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Aaa, wiedziałam, wiedziałam!! :D Ja rozumiem, że L. nie chce rujnować M. kariery z powodu dziecka, ale czy nie pomyślała, że potomek doda mu skrzydeł? :D znowu będzie sobie dziewczyna niepotrzebnie utrudniać życie... Ale w końcu nie usunie, co? ;)
    w każdym razie, kroi się coś bardzo ciekawego.
    Nadal mi szkoda Marco i Mario. Buu :( Cóż, może się przyzwyczaję.
    Cieszę się, że zahaczyłaś również o inny wątek, mam tu na myśli Roberta i Anię. Ciekawe, o co się pokłócili? I to akurat teraz, kiedy Robert leży w gipsie, to przecież dla niego takie ciężkie chwile.. :P

    Pozdrawiam gorąco,
    Angelika JJ

    __
    http://when-you-fall-get-up.blogspot.com/

    PS: Jak tam po wycieczce? ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, zapomniałam o jeszcze jednym. Bardzo ładny wygląd bloga, uwielbiam 'zieloności' z tyłu.. :D

      Usuń
  22. Ojejjku! Co się porobiło.. O.o
    Już wcześniej pomyślałam, że to może być ciąża, ale teraz jak się dowiedziałam... normalnie szok :o
    Ogólnie to rozdział bomba!
    Fantastycznie piszesz <3
    Nie mogę się doczekać nexta ;3
    Zapraszam również do mnie na 22 :)
    http://niebezciebie.blogspot.com/
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  23. Genialny, cudowny, świetny to mało powiedziane.
    Nie mogę doczekać się kolejnego.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  24. Dawaj cd! Teraz, błagam!

    OdpowiedzUsuń
  25. O matko! Lidzia w ciąży!! :D Marco będzie tatusiem! :) Wszystko się układa :D Ale ma nie usuwać! :>
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  26. Super rozdział . Marco bedzie tatusiem prosze zeby nie usuneła dziecka czekam na cd daj szybko bo nie wytrzymam .

    OdpowiedzUsuń
  27. Zajebisty <3
    Wow , Lidka w ciąży , a Marco tatusiem ! :D Oby nie usnuęła tego dziecka . ;/
    Czekam na następny ;)
    Pozdrawiam ;*
    Zapraszam do siebie :
    http://agaikubastory.blogspot.com/
    http://julka-i-gotzeus.blogspot.com/
    Mile widziane komentarze ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Sylwuś, skarbiee !
    Przepraszam, że rzadko komentuję, ale nie zawsze znajdzie się na to czas. Codziennie czekam na nowy rozdział, bo opowiadanie jest naprawdę świetne. I akcja widze dopiero się rozkręca.
    Mam nadzieję, że Lidka nie usunie dziecka. Przecież nie jest juz dzieckiem i powinna znieść konsekwencje swoich czynów. Myślę, że Marco byłby dla niej wielkim wsparciem, gdyby tylko wiedział.
    Słoneczko, nie strasz nas, błagam. Czekam na kolejny SZCZĘŚLIWY rozdział, zrozumiano ? :D
    Całuję, Dominikaa xx

    OdpowiedzUsuń