sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 31.

Ze łzami w oczach przeczesywałam Internet, chciałam nabyć tabletki, dzięki którym pozbyłabym się zarodku. 
Weszłam również na jakieś forum, na którym mogłam poczytać zwierzenia kobiet, które pozbyły się ciąży, rozmaitymi sposobami. Jedne żałowały, a jeszcze inne uważały, że dobrze postąpiły. 
- Przecież ja jeszcze nie noszę dziecka pod sercem, to dopiero jest embrion, zarodek - pomyślałam. 
Czułam się okropnie. Wyobrażałam sobie reakcje moich bliskich na wiadomość o mojej ciąży. Wątpiłam, aby ktokolwiek piał z zachwytu. 
- To będzie najlepsze wyjście - pomyślałam. - Muszę zdobyć te tabletki! 
Gdy tak surfowałam po Internecie, do pokoju weszła Ewa, niosąc talerz, na którym leżała apetycznie pachnąca zapiekanka. Ale ja wtedy nie miałam specjalnego apetytu... 
Szybko zmieniłam stronę, żeby Ewa nawet nie zaczęła czegoś podejrzewać. 
- Przyniosłam Ci zapiekankę - powiedziała. - Czemu masz łzy w oczach? Coś się stało?
- Nic - skłamałam - słuchałam smutnej piosenki.
- Jaka Ty wrażliwa... - uśmiechnęła się Ewa, pogłaskała mnie po głowie. - A może jednak coś się wydarzyło przykrego? Wiesz, że ze mną możesz zawsze pogadać!
- Wiem - odparłam - ale naprawdę nic się nie wydarzyło. 
- No to dobrze - powiedziała Ewa. - Przynieść Ci coś do picia? 
- Nie, dzięki - odparłam - mam tu butelkę wody mineralnej.
- Dobrze - powiedziała Ewa, i wyszła z pokoju. 
Wróciłam na przeglądaną wcześniej stronę. Najchętniej nabyłabym te tabletki osobiście, nie chciałam zamawiać ich przez Internet. Wtedy Ewa albo Łukasz mogliby odebrać przesyłkę i poznać prawdę. 
Nagle zauważyłam ofertę jakiejś kobiety, która pisała, że mieszka w Dortmundzie i tanio sprzedaje tabletki poronne. Był podany numer telefonu. Zapisałam go sobie na karteczce. 
Zaczęłam jeść zapiekankę, gdyby nie fatalny nastrój, rozkoszowałabym się każdym kęsem. Ale w takim humorze nie mogłam się niczym delektować. 
Wyłączyłam laptop, postanowiłam zadzwonić do tej kobiety, która sprzedawała te tabletki. 
Wyjrzałam wpierw przez okno. Ewa przebywała z Sarą w ogrodzie, zatem mogłam spokojnie przedzwonić i wszystkiego się dowiedzieć, bez obaw, że Ewa coś usłyszy. 
Wystukałam numer na komórce, przyłożyłam ją do ucha. Serce mi zaczęło szybciej bić. 
- Tak, słucham? - usłyszałam w słuchawce głos jakiejś kobiety.
- Dzień dobry - odezwałam się - ja dzwonię w sprawie pani oferty internetowej, konkretnie chodzi mi o tabletki poronne. 
- Rozumiem - powiedziała moja rozmówczyni - zapewne szanowna pani chciałaby je nabyć? 
- Tak - powiedziałam drżącym głosem. 
- Oj, no to musiałaby pani niestety poczekać, będę miała je dopiero w przyszłym tygodniu, w czwartek - powiedziała kobieta. - Wczoraj sprzedałam ostatnią paczkę, nie mam teraz więcej. 
- Rozumiem - powiedziałam - nie ma problemu, poczekam. 
Kobieta podała mi adres, pod który miałam przyjść w czwartek za tydzień, aby kupić owe tabletki. Jej głos brzmiał naprawdę bardzo miło, taka osoba od razu wzbudzała sympatię. 
Gdy zakończyłam konwersację, położyłam się na łóżku, wtuliłam twarz w poduszkę. 
Wiedziałam, że muszę tak postąpić, że nie powinnam przysparzać kłopotów najbliższym. Poza tym, czułam, że nie odnalazłabym się teraz w roli matki, uważałam, że nie potrafiłabym zająć się dzieckiem tak, jak należy. Może za parę lat bym była bardziej pewna i gotowa na macierzyństwo, ale teraz? W sierpniu miałam skończyć dopiero 19 lat! 
- Muszę się czymś zająć... - pomyślałam - już nie chcę myśleć o tym wszystkim. 
Poszłam do łazienki przemyć zapłakane oczy, gdy już moja twarz wyglądała przyzwoicie, postanowiłam pójść na dół. Ewa i Sara były w ogrodzie, ja postanowiłam nieco posprzątać w kuchni. 
Przetarłam mokrą szmatką kuchenny blat, stół i półki, powkładałam naczynia do zmywarki, wyniosłam także śmieci a następnie wzięłam miotłę i zaczęłam zamiatać podłogę. Gdy to robiłam, do kuchni przyszła Ewa.
- O, Lidzia, widzę że za sprzątanie się wzięłaś - uśmiechnęła się. - Dzięki Ci wielkie, tyle syfu już tu było, a teraz blat aż lśni - powiedziała, omiatając wzrokiem całe pomieszczenie. 
- Nie dziękuj - odparłam - mieszkam tu z Wami, więc chcę czasem pomóc! Chociaż i tak nigdy nie uda mi się odwdzięczyć za to, że uratowaliście mnie od ojca. To dopiero była wielka pomoc! 
- Wystarczy, że tu jesteś, jesteś szczęśliwa i dzięki takiej wesołej, jasnej istocie, wszyscy jesteśmy zadowoleni z życia - powiedziała Ewa, obejmując mnie ramieniem. - Zwłaszcza Sara, która Cię po prostu uwielbia jak rodzoną siostrę. 
- Ja też ją uwielbiam - powiedziałam, zdobyłam się na uśmiech. Ale Ewa jednak nie miała racji mówiąc, że jestem szczęśliwa. Byłam szczęśliwa, a od chwili, w której dowiedziałam się, że jestem w ciąży, już nie. Ciekawe, jakby Ewa zareagowała, jakbym teraz jej o tym powiedziała? 
Wspólnie z Ewą sprzątnęłyśmy obie łazienki, jedną co była na górze i drugą, co była na dole. 
Dzięki temu zajęciu przynajmniej przestałam choć na chwilę myśleć o zaistniałej sytuacji. 
Późnym wieczorem, gdy już było ciemno, leżałam na hamaku w ogrodzie i wpatrywałam się w gwiezdne niebo. W ręku trzymałam komórkę, która niespodziewanie zadzwoniła. To był mój ukochany, mój najukochańszy blondyn. 
- Tak, słucham? - odezwałam się.
- Hej, kochanie - odezwał się Marco. - Jak tam?
- Leżę na hamaku i wpatruję się w gwiazdy - odparłam.
- Też bym chciał - powiedział Marco - może pamiętasz, jak w Polsce szukaliśmy gwiazdozbiorów?
- Pamiętam - powiedziałam - było super. 
- Rozmawiałem z Robertem - powiedział - powiedział mi, dlaczego pokłócił się z Anią. 
- I co to za przyczyna? - zapytałam.
- Długa historia, masz czas? - zapytał.
- I jeszcze się pytasz - powiedziałam. - Nawijaj! 
- Robert mi wyznał, że podejrzewa Anię o zdradę - powiedział smutnym głosem Marco. - Odkąd wszyscy wróciliśmy z wakacji, Ania ponoć dziwnie się zachowywała. Często wychodziła z domu, najczęściej to wieczorami. Robertowi mówiła, że doznała na wakacjach lekkiego urazu łydki i chodzi na rehabilitację, aby dziś mogła zdrowa pojechać na treningi. I pojechała, dziś ją przecież widzieliśmy - powiedział Marco. - Wczoraj ponoć wróciła późnym wieczorem, i do tego Robert wyczuł od niej męskie perfumy, to na pewno nie były jego. Ania utrzymywała, że na pewno on takie ma. Ale Robert nie jest głupi. Wtedy się pokłócili. 
Słuchałam z zapartym tchem. Nie mogłam uwierzyć w to, co opowiada Marco. Ania była taką sympatyczną, miłą kobietą, wyglądała na w pełni oddaną Robertowi. I niby teraz go zdradzała? To musiało być jakieś nieporozumienie. 
- Nie wierzę - wydukałam - że niby Ania go zdradza?! 
- Tak mi Robert opowiadał - powiedział Marco. - Wszystko możliwe! Ania na naszych wakacjach nie wypuszczała komórki z rąk! 
Faktycznie. Ania na wakacjach prawie cały czas trzymała telefon w rękach, ciągle na nim coś robiła. Jednak nie widziałam, żeby Robert robił jej jakiekolwiek wyrzuty z tego powodu, widocznie całkowicie jej ufał. 
- Pamiętam... - powiedziałam. 
- Może przejdziesz się któregoś dnia do Roberta, porozmawiasz z nim trochę? On teraz taki samotny jest - powiedział Marco. 
- Chętnie - powiedziałam. - Nie spodziewałabym się jednak po Ani takiego zachowania.
- Ja również, skarbie, uwierz - powiedział.
- Z kim dzielisz pokój? - zapytałam - na pewno już jesteście w hotelu. 
- Z Kevinem - powiedział Marco. - Łukasz naturalnie z Kubą.
- Chyba jak zawsze - powiedziałam. 
- Ja zawsze dzieliłem z Mario - powiedział smutno Marco. 
- Nie smuć się już - powiedziałam pocieszająco. 
- Staram się - westchnął Marco. - Na szczęście, mam wsparcie od Kevina, za co wdzięczny mu jestem. 
- Cieszę się. - powiedziałam. 
- Wiesz co kochanie, muszę kończyć - powiedział Marco. - Jeszcze oczywiście będę się do Ciebie odzywał. 
- Ty tam trenować masz przede wszystkim, wrócić gotowy na nowy sezon Bundesligi - zaśmiałam się.
- Zrobię co w mojej mocy, obiecuję - powiedział. - Pa! Kocham Cię, słoneczko...
- Cześć - odparłam - ja Ciebie też, miśku. 
Rozmarzona rozłączyłam się i postanowiłam pójść już spać. 













*** 














Obudziły mnie promienie słońca. Rozpoczął się nowy dzień, była to sobota. Pierwszą moją myślą było to, żeby odwiedzić dziś Roberta, wesprzeć go trochę, tak jak Marco mówił. 
Wylazłam z łóżka, wyciągnęłam z szafy bluzeczkęlegginsy i skierowałam swoje kroki do łazienki. Gdy już doprowadziłam się do porządku, zeszłam na dół, gdzie krzątała się Ewa, rozmawiając przez telefon. Sara jadła kanapki z Nutellą. 
Ewa rozmawiała, zdaje się, z Agatą. A Marco i reszta żółto-czarnej brygady zapewne już miała trening. 
Gdy Ewa zakończyła telefoniczną rozmowę, zaczęła robić kolejne kanapki i podsuwać mi je pod nos.
- Jedz, Lidka - powiedziała - chudziutka jesteś, powinnaś więcej jeść. 
- Bo Cię jeszcze wiaterek porwie! - odezwała się Sara - a tego bym nie przeżyła!
- Nie porwie - powiedziała Ewa, śmiejąc się pogodnie i głaszcząc córkę po głowie. 
- Zjem, zjem, bo głodna jestem - powiedziałam, zabierając się za konsumpcję. - Masz jakieś plany na dziś? - zapytała Ewa.
- Tak - odparłam - może odwiedziłabym Roberta, Marco mówił, że czuje się strasznie samotny i potrzebuje z kimś porozmawiać, i tym kimś mogę być ja. Marco też tak wczoraj mówił.
- Nie ma problemu! Sama Cię chętnie odwiozę - powiedziała Ewa. - Szkoda mi Roberta, taki nieszczęśliwy wypadek mu się przytrafił. 
- I Ania znów wyjechała - powiedziałam. - Mało tego...
- Co masz na myśli? - zapytała Ewa.
- Ona go prawdopodobnie zdradza - powiedziałam. 
- Co takiego?! - zawołała Ewa, wytrzeszczając oczy. 
Opowiedziałam jej to, co Marco mi opowiadał. Słuchała z przerażeniem. 
- O Boże... - powiedziała cicho, gdy skończyłam opowiadać. - Nie spodziewałabym się po Ani! Nie wiem, co powiedzieć! Po prostu jestem w szoku! 
- Ja też - powiedziałam cicho. 
Ewa chodziła w kółko po kuchni, kręcąc głową. Łukasz miał notes z numerami telefonów do wszystkich swoich klubowych kolegów, odnalazłam tam numer do Roberta i zadzwoniłam do niego. Powiedział, że naprawdę by się ucieszył, jeśli bym przyszła. Powiedziałam mu zatem, że niedługo wpadnę. 
Wkrótce wsiadłyśmy wszystkie do auta, Ewa zawiozła mnie do domu "Lewego".  
Sama odjechała, powiedziała, że przyjedzie po mnie później. 
Zadzwoniłam do drzwi. Trochę to potrwało, nim Robert mi otworzył. Cóż, miał złamaną nogę, chodził o kulach. 
Ale lepiej późno niż wcale. Moim oczom ukazał się Robert. Faktycznie nie wyglądał na zbyt szczęśliwego.
- Cześć, Lidia - uśmiechnął się lekko do mnie - jak fajnie, że wpadłaś! Wejdź, proszę!
- Cześć, Robert - powiedziałam przyjaźnie - jak się czujesz? 
- Szczerze? Beznadziejnie się czuję - powiedział, zamykając drzwi. Poszliśmy oboje do salonu, gdzie już czekała zaparzona herbata. 
- Robert, naprawdę Ci współczuję - powiedziałam, siadając naprzeciwko niego. 
- Nie współczuj mi, tylko lepiej mnie wysłuchaj - powiedział Robert. - Mam piekielną potrzebę rozmowy, a moich dwóch najlepszych przyjaciół nie ma. Ale czuję, że Tobie można ufać, nawet Marco mi radził, abyśmy się spotkali. 
Robert zaczął opowiadać o wszystkim. Słuchałam z zapartym tchem. 
- Co, jeżeli nasz związek się w końcu rozsypie? - zapytał mnie łamiącym się głosem. - Kocham Anię całym sercem, ale ona naprawdę...
- Nie mam pojęcia - powiedziałam cicho. 
Robert tak wszystko opowiadał, jakby miał przed sobą Marco lub Mario, a nie mnie. Może zwyczajnie miał czuja do ludzi i czuł, komu można zaufać, a komu nie? 
- To, co ostatnimi dniami się dzieje, to jedna wielka niewiadoma - powiedział Robert. - Nie wiem, co robić... Nie złapałem jej na gorącym uczynku, ale dała mi powody do niepokoju. Lidia, doradź mi coś, przychodzi Ci coś do głowy? Co byś zrobiła na moim miejscu? 
- Jak wróci i ochłonie, porozmawiaj z nią jeszcze raz, szczerze i spokojnie - powiedziałam. - To chyba byłoby najlepsze wyjście.
- Jej długo jeszcze nie będzie - jęknął Robert. - Nie wyrobię psychicznie. 
Robert wziął tablet leżący na stoliku, zaczął coś na nim przeglądać. 
- Znam hasło do jej poczty - powiedział powolnym tonem. - Wiem, że to nieuczciwe, ale...
- Masz zamiar czytać jej e-maile? - zapytałam zdziwiona.
- To silniejsze ode mnie, muszę się przekonać... 
Robert faktycznie wszedł na elektroniczną pocztę Ani. Po paru minutach łzy zaczęły mu kapać z oczu...
- Robert, co się dzieje? - zapytałam zaniepokojona.
- Przeczytaj to - powiedział łamiącym się głosem i podał mi tablet.
Wzięłam tablet, i gdy zobaczyłam te kilka wiadomości, aż zakręciło mi się w głowie. 

Kochana Aniu, kiedy się znów zobaczymy? Wczoraj było tak cudownie! napisał tajemniczy facet. Ten e-mail pochodził z wtorku. 

Możemy nawet jutro! Ach, byłeś wczoraj wspaniały! Ty to potrafisz zaspokoić kobietę! Ania odpisała mu tego samego dnia. 

Jaka Ty jesteś gorąca! Mam nadzieję, że niedługo zostawisz tego gwiazdorka i uciekniemy gdzieś razem daleko! napisał jej ów kochanek. 

Wszystko zaczęło się układać w moich myślach w jedną całość. Ania musiała zdradzać Roberta już wcześniej. Wtedy, jak nie wypuszczała komórki z rąk na wakacjach, i gdy wróciła, zaczęła się spotykać z tym facetem...
Ale perfekcyjnie udawała miłość do Roberta, on jej bezgranicznie ufał. 
- Ona naprawdę mnie zdradza - powiedział Robert, łzy mu leciały po czerwonych policzkach. - Tylko co to za facet?! 
Nie można było znaleźć żadnych informacji o tym kochanku. Nawet imię nie było podane. 
- Robert, tak bardzo Ci współczuję - powiedziałam. - Nie spodziewałabym się po Ani! Jak ona mogła?! 
- Nie wiem, naprawdę nie wiem - powiedział Robert cicho. 
Już nie rozmawialiśmy więcej, Robert cicho płakał, ja starałam się jakoś go wspierać. 
Wieczorem przyjechała po mnie Ewa, również dowiedziała się wszystkiego. Była zszokowana podobnie jak my.
- Zadzwonię do Marco - powiedział Robert - już nie będę Ci głowy suszył, Lidia. I tak mi bardzo pomogłaś. Dziękuję.
- Nie ma za co, naprawdę - powiedziałam - trzymaj się! 
- Do zobaczenia - powiedział Robert, zdobył się na blady uśmiech. 
W drodze powrotnej do domu Ewa utyskiwała na Anię.
- Jak mogła - denerwowała się Ewa - to po prostu zdzierstwo! 
- Też jestem w szoku - powiedziałam. - Ten jej romans kompletnie załamał Roberta. Widziałaś, jak się teraz biedak czuje. 
- Widziałam - powiedziała Ewa - sama już nie wiem, co myśleć!
Sara spała w samochodzie, widocznie była bardzo zmęczona. Dojechałyśmy niebawem do domu, od razu poszłam do swojego pokoju.
- Co za dzień - pomyślałam zdołowana - co za sobota! 
Poczułam ścisk w brzuchu. Znów ciąża dawała o sobie znać. 
- Teraz tylko czekać do czwartku... kupię te tabletki i będzie z głowy... - pomyślałam, głęboko wzdychając. 
Nie mogłam zmienić zdania, nic na to nie pozwalało. 



____________________________ 




Przepraszam, że taki krótki, ale jakoś nie byłam w stanie dalej pisać tego rozdziału.
Mam nadzieję, że jednak powyższe wypociny jako tako przypadły Wam do gustu. 
Namieszałam trochę, zrobiłam z Ani taką podłą kobietę, wiem, jestem złym człowiekiem.
Mogę Wam powiedzieć, że sprawa Roberta i Ani bardzo drastycznie się skończy, ale nic więcej nie mogę zdradzić! 

Wam też brakuje meczów Borussii? Jak dla mnie, bardzo nudno jest bez nich -.- 

Bardzo proszę o komentarze i szczere opinie! :> 
Buziaki!


+ polecam fantastycznego bloga http://meinlebenistscheibe.blogspot.com/ czytajcie i komentujcie, gorąco Was do tego zachęcam! Naprawdę warto tam zajrzeć! 















26 komentarzy:

  1. Ale żeś znowu namieszała :D
    Już nie mogę się doczekać dalszego obrotu akcji w roli głównej Roberta i Ani .
    Błagam niech ona nie usuwała tej ciąży ! No weź !
    Czekam z niecierpliwością na nexta ;3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. biedny Robert! nie przepadam za nim ale zrobiło mi się go żal!
    żadne wypociny :* cudowny rozdział <3
    pozdrawiam i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział ;3
    szkoda, że sprawa z Lewandowskimi skończy się drastycznie ;(
    mi też strasznie brakuje meczów...
    wiem, że powinnam w spamie (z góry przepraszam), ale zapraszam na nowego bloga :)
    http://mowszeptemjeslimowiszomilosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super jak zawsze! Po Ance się tego w ogóle nie spodziewałam. Jak ona tak mogła?!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bożee jak Ania mogła... :/ Mam nadzieję że Lidia nie usunie ciąży. Rozdział cudny <3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest świetny. Ale namieszałaś. Nudno jest bez meczów BVB, nie ma nic do roboty. Mam nadzieję że Lidia nie usunie tej ciąży.Czekam na kolejne twoje dzieło.:**

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny Lewy. ;'c
    Kurde, mam nadzieję, że Lidia nie usunie tej ciąży...
    Super rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anka? Nie wierzę.. Jak ona mogła.
    znowu namieszałaś, ale i tak mi się podobaa <3
    zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi tez strasznie brakuje meczy. Nawet w domu stwierdzili, że chodzę jakaś "inna".
    Jak Ania mogła zdradzać Roberta? Nie rozumiem takiego zachowania ;/
    Co do Lidii, proszę, niech nie kupuje tych tabletek
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zrobiłaś z mojej ulubionej WAG taką zła :(( oj nie ładnie.
    ALE rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedny Robert :-(
    Mam nadzieję, że Lidia zmieni zdanie i urodzi dziecko :-)
    Pomimo, że trochę namieszałaś to rozdział jest świetny <3
    Czekam na kolejny :-)
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedny Robeert :c , A Lidia mam nadzieję ,że powie Marco o ciązy <3 i będą mieć dziecko <3<3 Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  13. Oooo jaki cudowny rozdział!
    Świetny wręcz! ;*
    Biedny Robert...
    Mam nadzieję,że Nadia nie usunie dziecka. Przecież nic nie zawiniło... ma prawo żyć.
    Czekam na następny ! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Rizdzial boski,mam jednak nadzieje ze ona nie wezmie tych tabletek

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeju, jak Ania mogła zdradzić Lewego? :C Tak strasznie mu współczuje. To okropne! Tak samo okropne jak fakt, że Lidka może zażyć te całe tabletki. Jeju, ona musi zrozumieć, że wcale nie robi lepiej! Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny, niech Lidia tego nie robi

    OdpowiedzUsuń
  17. Wcale nie krótki, bardzo fajny, czekam na następny. Mam nadzieję, że ktoś ją powstrzyma przed zażyciem tych tabletek, zwłaszcza, że ta kobieta jest jakaś podejrzana. A Anka? Nie mogę w to uwierzyć, jak mogła zdradzić Roberta?!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy, 16 rozdział opowiadania o Marco: http://wygraliciktorzyniezwatpili.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Ona nie może wsiąść tych tabletek , zaraz nadrabiam od początku ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Masakra, ale Anka skrzywdziła Roberta. Zamiast prosto z mostu powiedzieć "Z nami koniec" to ona robi takie szopki. A co do Lidii to nie powinna w ogóle kupować tych tabletek i ich zażywać. Na początek powinna pogadać o tym z Marco, a potem decydować co dalej. Później może okazać się tak, że będzie tego żałować.
    Rozdział jest cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Ania zdradziła Roberta.. :o
    Lidka nie łykaj tych tabletek! :D
    Cudowny rozdział! :) Czekam na kolejny!
    Zapraszam do mnie:
    http://zakochaniwdortmundzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie rozumiem jej postępowania! Niech nie bierze tyh tabletek! powinna powiadomić o tym Marco a nie sama podejmować decyzję. przecież to też jego dziecko a ona już chce je uśmiercić! Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wypadków. Co do Ani to mnie bardzo rozczarowała. Zdradzać boskiego Lewandowskiego (xD) ?
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  22. Mega boski rozdział! *.*
    Achh, tak mi szkoda Roberta ;c
    Jak Anka mogła się tak zachować? -.-
    Co do Lidki, to niech sobie wybije pomysł kupowania jakichkolwiek tabletek! ;d
    Nie mogę się doczekać nexta! ;3
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  23. ależ się wydarzyło pod moją nieobecność !!
    szkoda mi bardzo Roberta i nie mogę zrozumieć dlaczego Anka się tak zachowała ?? oj..
    no cóż czekam na kolejne dzieło !
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeju genialne , kocham to <3<3 Z niecierpliwością czekam na kolejny ;)
    Pozdrawiam ;*******

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny rozdział! :* Jesteś genialna ! ;P

    OdpowiedzUsuń