czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 50.

*oczami Marco* 



Pożegnałem chłodnym spojrzeniem pannę Bieler i odebrałem telefon, cofając się do łazienki, aby móc swobodnie rozmawiać. 
- Halo? Mario? 
- Cześć, Marco. Właśnie przeczytałem Twojego SMSa - powiedział Mario. - Stary, co się...
- Wybacz, zapewne Cię obudziłem. Trzeba było zadzwonić później, kiedy będziesz miał czas i... 
- Marco, ja nie spałem, i dalej nie śpię. Całą noc siedziałem przed komputerem. - powiedział Mario. - Ale to nieważne. Mów, co się stało, bo padnę tu trupem. 
- Mario... - z całej siły się powstrzymywałem, aby nie płakać w słuchawkę. - Chodzi o Lidię... 
- Co z nią?! 
Z bólem serca opowiedziałem mu całą historię, obwiniając siebie o zaistniałą okropną sytuację. Może nie powinienem rozgadywać tej historii, ale Mario był człowiekiem, któremu mogłem przecież zaufać w stu procentach. Nikomu więcej nie miałem zamiaru niczego mówić. Chyba, że Łukaszowi albo Ewie, bo to są bliscy przyjaciele Lidii. 
Sam czuję się podle, również potrzebuję wsparcia i zrozumienia. Nie potrafię wybaczyć sobie, że wpuściłem pod swój dach tego zwyrodnialca... 
Mario nie mógł wykrztusić z siebie słowa... 
- Mario, ja sobie tego nigdy nie wybaczę. Lidia będzie miała zszarganą psychikę do końca życia z mojej winy - powiedziałem łamiącym się głosem. 
- Marco, ja... ja nie wiem, co powiedzieć - wydukał Mario. - To nie Twoja wina, stary! Skąd mogłeś wiedzieć, że to psychopata? 
- No niby racja, ale i tak czuję się winny - powiedziałem. - Aż mi się serce kraje, gdy patrzę teraz na Lidię. Jest tak roztrzęsiona i przerażona całą tą sytuacją. To taka wrażliwa dziewczyna. Nie idę na piątkowy trening, muszę być przy niej! 
- A Ewa i Łukasz wiedzą? - zapytał Mario.
- Nie. Ponoć tego ranka Łukasz wraca, Ewa nie wiem kiedy. Mam nadzieję, że jak najszybciej. Lidii przydałoby się jej towarzystwo - powiedziałem. 
- Słuchaj, Marco... my dziś gramy wieczorem z M'gladbach. Ale jutro znowuż Wy gracie z Augsburgiem! Chciałbym przyjechać do Dortmundu i trochę Cię wesprzeć... tylko kiedy by to zrobić? 
- Nie wiem, czy będę w stanie grać - powiedziałem. - Ale zdaję sobie sprawę, że potrzebują mnie... 
- Niedziela pozostaje wolna - powiedział Mario. - Mógłbym wyjechać w nocy z soboty na niedzielę i rano byłbym już w Dortmundzie! Ja i tak za Tobą bardzo tęsknię... 
- Ja za Tobą też - powiedziałem - dla mnie nie ma problemu, obawiam się, że to dla Ciebie...
- Nie, dla mnie absolutnie nie ma kłopotu. Jak mógłbym siedzieć spokojnie w domu, wiedząc, że mój przyjaciel cierpi? - przerwał mi Mario. 
- Mam nadzieję, że w sobotę Ewa już będzie w Dortmundzie! Nie chcę Lidii zostawić samej - powiedziałem. - Chociaż Łukasz i tak z Augsburgiem nie zagra, bo zwichnął kostkę. Szkoda, że gramy na wyjeździe. Gdyby mecz miał odbyć się w Dortmundzie, byłoby o wiele prościej! 
- Wiadomo - przyznał Mario. - Ale Marco, Ty nie możesz się obwiniać! To nie jest Twoja wina!
- Jak to nie?! Nie powinienem był go wpuszczać do domu, chociażby z tego powodu, że całymi latami się mną nie interesował! Nie mam pojęcia, co mną kierowało. Ten zwyrodnialec zastraszył Lidię, bała się mi cokolwiek powiedzieć... - tu głos mi się złamał.

- Jakbym miał dziewczynę i zostałaby ona zgwałcona, tak samo jak Ty, cierpiałbym razem z nią - powiedział Mario. 
- Ja jestem bardziej zdołowany przez to, że to właśnie mój rodzony ojciec to zrobił - powiedziałem. - Nie chcę już go znać, niech zapomni, że mnie spłodził. 
- W pełni Cię rozumiem - powiedział Mario. 
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, Mario okazywał mi dużo zrozumienia i wsparcia. Jednak trzeba było niebawem kończyć. 
- Kiedy tylko znajdę chwilkę, zadzwonię - obiecał Mario. - Teraz idę pospać chociaż kilka godzin, trening mamy o trzynastej. Trzymaj się, kochany. 
- Dziękuję - powiedziałem. - Do usłyszenia i zobaczenia!
Już piąta nad ranem. Niebo zaczyna się robić coraz jaśniejsze. Niebawem wyjdzie słońce. 
Jestem wykończony i fizycznie, i psychicznie, ale chyba jednak bardziej psychicznie... Poczucie winy nie daje mi spokoju... 
Wróciłem do sali Lidii, ku mojemu zdziwieniu spała. Obok jej łóżka stała pielęgniarka.
- Podałam Lidii leki uspokajająco-nasenne, niech chociaż troszkę odetchnie - powiedziała cichym głosem. - Dobrze jej to zrobi. 
Spojrzałem na moją ukochaną, była taka bledziutka i wyraźnie wycieńczona. Może faktycznie niech trochę się prześpi. 
- Oby tylko koszmarów nie miała - powiedziałem cicho.
- O to też zadbałam, dostała pigułkę przeciwko koszmarom nocnym - powiedziała pielęgniarka.
Wyszliśmy na korytarz, okazało się, że pielęgniarka ma mi coś jeszcze do powiedzenia i parę pytań. 
- Proszę pana, czy podejrzany został ostatecznie schwytany? - zapytała. 
- Tak - odparłem - jest na komisariacie. I po co nazywać go podejrzanym? To sprawca! 
- Prześlemy policji obdukcję lekarską, ślady i obrażenia były świeże, udało też się ściągnąć odciski palców - powiedziała pielęgniarka. - Naprawdę, to bardzo dobrze, iż nastąpiła taka szybka reakcja.
- Czy poza poronieniem, Lidia doznała jakichś innych poważnych uszczerbków na zdrowiu? - zapytałem z niepokojem.
- Na szczęście, nie - powiedziała pielęgniarka. - Jedyne, co teraz będzie wymagało u niej leczenia, to psychika. Lidii będzie potrzebna terapia. Jednak nie tak od razu! Teraz, w najbliższym czasie, będzie potrzebowała wsparcia najbliższych. 
- Wiem o tym - powiedziałem - będę przy niej, będę ją wspierał. 
- Jednak jeżeli zostanie udowodniony podejrzanemu gwałt, to będą potrzebne zeznania pokrzywdzonej - powiedziała pielęgniarka. - Wiem, że to bardzo trudne, ale takie jest prawo. Na szczęście, Lidia ma jeszcze mnóstwo czasu. 
Póki co, nie trzeba jej myśleć o rozprawie czy zeznawaniu. 
- Skoro teraz usnęła, to ja przyjdę później - powiedziałem. - Do widzenia.
- Do widzenia. 
Opuściłem szpital, już niebo zrobiło się jasne. Trening jest o dziesiątej, ale nie dam rady pójść. 
Już po piątej. Gdy dotarłem do domu, od razu łzy stanęły mi w oczach. To tutaj, pod tym dachem wszystko się wydarzyło. 
Poszedłem do sypialni, w której panował niesamowity rozgardiasz. Ku mojej wściekłości, pościel była pobrudzona spermą. Szybko ją zmieniłem, nieco posprzątałem w całym pomieszczeniu. 
Po skończeniu tej czynności, postanowiłem choć na chwilkę się położyć.
Utrata dziecka tak bardzo mnie zabolała. To byłoby mniej bolesne, jakby Lidia poroniła w innych okolicznościach... czasami to się zdarza samoistnie, niestety... ale poroniła przez mojego chorego psychicznie ojca!
Zależało nam na tym dziecku, chcieliśmy stworzyć szczęśliwą rodzinę. Lidia doskonale wiedziała, że niewłaściwie postąpiła, iż próbowała usunąć to dziecko. Pokochała je, chciała je wychować wspólnie ze mną. Albert wszystko zniszczył. Nienawidzę go, jak tylko się da! 
Nie wiem, co mnie powstrzymało od pociągnięcia za spluwę. 








*** 







Siedziałem znużony w salonie, popijając miętową herbatę, gdy nagle moja komórka zadzwoniła. 
Na pewno to nie Lidia - ona swój telefon zostawiła tutaj, u mnie. Trzeba będzie jej później go zanieść.
To Łukasz do mnie dzwonił...
- Czego on może chcieć o ósmej rano? - pomyślałem i odebrałem.
- Halo, Marco? Cześć! - przywitał się przyjaźnie Łukasz.
- Cześć, stary - powiedziałem. 
- Wybacz, że tak wcześnie dzwonię, ale mam sprawę do Ciebie - powiedział Łukasz. 
- Jaką? 
- Niebawem mój samolot wyląduje w Dortmundzie, mógłbyś odebrać mnie z lotniska? Ledwo chodzę z tą skręconą kostką. Chciałem, żeby to Kuba mnie odebrał, ale u niego była komórka wyłączona. Pewnie jak zwykle zapomniał podłączyć telefon do ładowania i mu padł. To u niego standard! 
- Wiesz co? W sumie to nie ma problemu - powiedziałem. 
- Dziękuję Ci bardzo, naprawdę - ucieszył się Łukasz. - Muszę oszczędzać tę biedną nogę, chcę jak najszybciej wrócić do treningów. Dziś klubowi lekarze po południu mają zobaczyć stan tej kostki. 
- Dobrze - powiedziałem - porozmawiamy później, ok? Teraz będę się zbierał. 
- Zbieraj się, zbieraj, niebawem już lądujemy - powiedział Łukasz. - Do zobaczenia.
- Na razie. 
Może to i dobrze się złożyło? Będzie okazja powiedzieć wszystko Łukaszowi... ma prawo wiedzieć. 
Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się w świeże ciuchy, poprawiłem włosy i byłem gotów do wyjścia. Wziąłem kluczyki, prawo jazdy i pojechałem na lotnisko. 
Kręciłem się na lotnisku, czekając na mojego przyjaciela, gdy nagle usłyszałem jego wołanie.
- Marco! 
Odwróciłem się i zobaczyłem Łukasza zmierzającego w moją stronę. W ręku trzymał niewielką walizkę. 
- Cześć, Marco - Łukasz uśmiechnął się do mnie i przyjaźnie mnie objął. Poklepałem go po plecach.
- Jak podróż zleciała? - zapytałem.
- Nieźle - powiedział. - Daleko masz samochód? 
- Nie - odparłem i poszliśmy w kierunku mojego auta.
- Ewa wraca z Sarą jutro rano - powiedział Łukasz. - Tak mi przykro z powodu śmierci jej taty. A jej mama jeszcze gorzej się czuje...
- Współczuję - powiedziałem. 
- Ja bym jakoś swojego ojca nie żałował, gdyby teraz nagle zmarł - pomyślałem. - Ale tata Ewy na pewno był dobrym człowiekiem, więc nie dziwota, że Ewa jest smutna. 
Nie powiedziałem tego wszystkiego na głos. Wsiedliśmy z Łukaszem do pojazdu, przyjaciel mnie poprosił, abym go zawiózł do domu. Udało się to zrobić w miarę szybko. 
- Może wpadłbyś na kawę, nie chce mi się samemu tu siedzieć... ale nie, Ty zaraz masz trening - powiedział Łukasz. - Ciesz się, stary, że kontuzji nie masz - westchnął. 
- Nie idę na trening - wycedziłem. 
- Jak to? Dlaczego? - zdziwił się Łukasz.
- Nie jestem w stanie po prostu - powiedziałem. - Nie, nie złapałem kontuzji. Tu chodzi o coś zupełnie innego. Będziesz w szoku, jak się tego dowiesz. Ale Ty i Ewa musicie wiedzieć, bo Wy jesteście bliskimi przyjaciółmi Lidii... jesteście tak jakby jej rodziną. 
- O czym ty mówisz, Marco? - Łukasz nie pojmował. - Lidia? Coś jej się stało? - złapał się za serce.
Pokiwałem tylko głową, poczułem, jak blednę. Łukasz spojrzał na mnie intensywnym wzrokiem. 
- Chodźmy do domu - powiedział. 
Przyjąłem zaproszenie, poszliśmy do domu. Usiedliśmy z Łukaszem w salonie. 
- Mów, Marco, bo skonam - powiedział Łukasz. - Co się stało Lidii? Jeśli to coś poważnego... - głos mu się załamał. 
- Ona... ona została zgwałcona - wydukałem. 
- Że co?! - krzyknął Łukasz, łapiąc się za głowę.
Opowiedziałem mu wszystko od początku. Słuchał z zapartym tchem i z przerażeniem. Gdy skończyłem, nie mógł wykrztusić z siebie słowa.
- Marco... ja, ja nie wierzę - odezwał się w końcu. 
- Sam nie mogę w to uwierzyć - powiedziałem. - To wszystko moja wina, Łukasz! Żebym ja...
- Marco, nie jest to Twoja wina. Poza tym, nie ma sensu, abyś się obwiniał. Po pierwsze, już po fakcie, a po drugie, to serio nie jest Twoja wina. Skąd mogłeś wiedzieć, że...
- Mario to samo mi mówił - przerwałem mu. - Tak w ogóle, przyjedzie do Dortmundu w niedzielę. 
- Nieźle - powiedział Łukasz. - Jak dobrze, że Ewa wraca jutro! Lidia będzie jej bardzo potrzebować. Marco, nie ma co... jestem w szoku! 
- Łukasz, bądźcie jutro z Ewą przy Lidii - powiedziałem. - Dziś może uda się ominąć trening, ale jutro muszę się stawić. Wolałbym być przy Lidii cały czas, ale muszę się liczyć z trenerem... ale o wiele lepiej będę się czuł wiedząc, że Lidia nie jest sama! 
- Oczywiście będziemy przy niej! Ona jest dla nas jak własna rodzina - powiedział Łukasz. - Masz to jak w banku. Stary, ja chcę ją dziś zobaczyć. 
- Teraz dostała leki nasenne i śpi - powiedziałem. - Co to za koszmarna noc była! Nie masz pojęcia... 
- Zdaję sobie sprawę - powiedział Łukasz. 
- Spać mi się chce, całą noc nie spałem - powiedziałem. 
- Prześpij się może teraz troszkę, później razem odwiedzimy Lidię - powiedział Łukasz. 
- Tutaj?
- Tutaj - powiedział Łukasz. - Zmęczony pewnie jesteś, skoro całą noc nie spałeś i do tego dochodzą takie ciężkie przeżycia... Już nie tłucz się do domu, zostań. Później pojedziemy do Lidii. 
- Dzięki - wymamrotałem. Położyłem się na kanapie, Łukasz przyniósł mi kocyk. Otuliłem się nim i niebawem usnąłem... 







*** 







Niezbyt długo sobie pospałem, obudziła mnie moja komórka. To Klopp dobijał się do mnie! Zerknąłem na zegarek, była już godzina jedenasta. 
- Halo?
- Witam, rozmawiam z Marco? 
- Tak - odparłem. - Dzień dobry, trenerze.
- Dzień dobry - odparł Klopp - Marco, dlaczego nie ma Cię dziś na treningu?!
- Wybacz, trenerze, ale mam problemy rodzinne. Skomplikowana, ciężka sytuacja - powiedziałem smutno. - Jutro już się stawię, obiecuję, ale dzisiaj...
- Okej - westchnął trener. - Jak dotąd, nie zdarzało Ci się opuszczać treningów, więc dziś Ci podaruję. Ale jutro masz stawić się o dziewiątej, wyjeżdżamy o tej godzinie do Augsburga. 
- Dziękuję! Bardzo jestem wdzięczny - powiedziałem. 
- Proszę - odparł trener - muszę kończyć. Życzę poprawy sytuacji! Do zobaczenia jutro!
- Do widzenia - odparłem i rozłączyłem się. 
- Jak tam, Marco? Już Cię Jurgen namierzył? - zapytał Łukasz, który właśnie przyszedł do salonu.
- Nie mylisz się - odparłem. - To jedziemy do Lidii? 
- No pewnie, zbieraj się.
Zatem się obaj ogarnęliśmy i pojechaliśmy do szpitala. 








*** 







- Chcę stąd wyjść - myślałam gorączkowo - nie chcę żadnych obcych ludzi widzieć! 
Dziś podczas porannego obchodu miałam chęć wybiec jak najdalej. Próbowali mnie namówić, abym się zgodziła na przyjście jakiegoś psychologa. Po co? I tak nie umiałabym się teraz przed kimś obcym otworzyć i rozmawiać o problemie. W życiu! 
Te dwie panie doktor, które próbowały mnie namówić, bardzo mnie zdenerwowały. 
Nie pójdę teraz na żadną terapię czy coś takiego. Nie dam rady. Samo wspomnienie gwałtu wywołuje łzy w moich oczach... Co dopiero mówienie o tym. 
Czuję się taka brudna, czuję się jak szmata. Jakby ktoś poplamił moją duszę. Nie poczuję się już nigdy czysta. 
Dotkliwy ból przeszywa mnie na wskroś. Niby pielęgniarki czy lekarze, którzy się kręcą przy mnie, okazują współczucie, ale wątpię, aby naprawdę przejmowali się moim losem. 
Może otrzymam wypis w niedzielę. Dziś i jutro muszę pozostać na obserwacji. 
Gdyby nie ten lek nasenny, na pewno bym nie usnęła.
Ten lek miał też właściwości uspokajające... może to dlatego teraz nie płaczę. 
Ale w każdej chwili mogę wybuchnąć płaczem. Czuję się strasznie. 
Nagle na salę przyszedł mój ukochany i... Łukasz. To on już się dowiedział?! 
- Cześć, skarbie - przywitał się cichym głosem Marco, usiadł obok mnie i ścisnął delikatnie moją dłoń.
- Lidia, kochana, ja już wszystko wiem - powiedział smutno Łukasz, usiadł obok Marco. 
- Marco Ci powiedział? - zapytałam cicho.
- Tak - powiedział. - Ewa już jutro wraca. 
- To dobrze - mruknęłam.
- Jak się czujesz? - zapytał Marco.
- Jak mam się czuć? Strasznie! Brak mi słów po prostu na moje samopoczucie - powiedziałam. - Dziś dwie panie doktor próbowały mnie namówić na wizytę psychologa. A ja nie chcę! Nie chcę żadnych obcych ludzi widzieć... 
- Nikt Cię nie zmusi, kochanie - powiedział Marco. - Na terapię pójdziesz za jakiś czas... teraz ból jest zbyt świeży.
- Chociaż Ty mnie rozumiesz, Ty i Łukasz - powiedziałam, spoglądając na chłopaków. Znów, mimo woli, łzy zaczęły spływać mi z oczu.
- Łukasz, powiesz Ewie, co mnie spotkało. Zrób to za mnie - poprosiłam. - A kiedy to zrobisz, zależy od Ciebie.
- Oczywiście - powiedział Łukasz. - Pójdę po jakąś herbatę.
- Idź - powiedziałam. 
Zostałam sama z Marco. Spojrzał na mnie współczująco.
- Marco... nie masz pojęcia, co przeżywam. Czuję się splamiona - rozszlochałam się na dobre. 
- Skarbie... obiecuję Ci, że pomogę Ci się uwolnić od tego koszmaru. Zrobię wszystko, byś kiedyś znów zaczęła się uśmiechać - szepnął Marco i przytulił mnie jak małą dziewczynkę. Wtuliłam się w jego silne, umięśnione ramiona. Nie przestawałam płakać, natomiast on cały czas próbował mnie pocieszyć, głaszcząc moje włosy i tuląc mnie do siebie z całej siły... 

___________________________ 



Łapcie 50-tkę :) 
Cholera, ale ten czas leci. 
74 obserwatorów... ponad 72 tys wyświetleń... aż w oczach mi stają łzy szczęścia. 
Dziękuję Wam z całego serca. Jesteście najlepsze ♥ 
Chciałabym jak najdłużej ciągnąć te opowiadanie, nawet do setki... o ile Wam nie znudziłoby się ono. 

Czekam na komentarze. :) 

Buziaki!
WildChild






33 komentarze:

  1. pisz jak najdłużej! ♥ kocham to ♥
    rozdział jak zwykle wspaniały :) zabiłabym tego jej ojca...
    dobrze, że ma Łukasza i Marco...
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie to mozesz w ogóle Go nie kończyc tylko pisać i pisać!!
    Uwielbiam<33
    Dobrze, że Ewa wraca:)
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle super!
    Tak bardzo mi szkoda Lidii :'( Dobrze, że ma przy sobie Mario.
    Pozdrawiam ;*
    Zapraszam na nowy blog
    http://tych-mysli-nie-slyszysz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. To opowiadanie to coś wspaniałego!
    Pisz je jak najdłużej :)
    Wspaniałe zachowanie Marco względem Lidii...
    Normalnie mam ochotę zabić tego Alberta!
    Zapowiadało się, że już im się ułoży, wielką szkoda.
    Czekam na następny ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz pisz jak najdłużej!!! :** Masz świetny styl kochana :* Zazdroszczę Ci.
    Świetnie sb radzisz z tą całą ciężką sytuacją. Marco jest troskliwy, opiekuńczy... Taki jak powinien być. Lidka go potrzebuje. Ewa też jej bardzo pomoże. Bądź co bądź jest jej przyjaciółką.
    Mam nadzieję, że tego zwyrodnialca spotka zasłużona kara. Chętnie sama bym się za to wzięła. Nie wiem...jak można zrobić coś takiego? To niepojęte...żeby tak potraktować dziewczynę? I jeszcze zabić nienarodzone dziecko...to się w głowie nie mieści...
    Ok, nie zanudzam już. Dzięki za ten rozdział i do następnego :* Czekam z niecierpliwością :**

    OdpowiedzUsuń
  6. 100 ? Ja bym nawet 300 przeczytała. Rozdział cudny , szkoda mi Lidii dobrze że Mario zadzwonił. Do Marco i go wspomógł :-P Buziaki i do następnego :•)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisz, pisz jeśli masz tylko pomysły na nowe rozdziały :) Ja na pewno będę czytać :*
    Dobrze, że Lidia ma wsparcie u Marco. Mam nadzieję, że mimo tych wydarzeń będą jeszcze szczęśliwi i będą mieli jeszcze dziecko ;3
    Czekam na następny rozdział! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże już 50-tka? Szybko zleciało... ;) Pamiętam początki. Można miło wspominać. Dla mnie ten blog może trwać wieczność... Zapewne jak się kiedyś skończy, to ja się poryczę, ale to normalka z mojej strony <3
    Co do rozdziału to ósmy cud *.*
    Dobrze, że Ewka wraca, Lidia będzie miała jeszcze większe wsparcie ;)
    Kochałam, kocham i kochać będę to opowiadanie. Pamiętaj! <3
    Czekam na kolejny;)
    Pozdrawiam ;******

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoje opowiadanie mi się nigdy nie znudzi ;)) Marco jaki troskliwy i opiekuńczy *.* Szkoda mi bardzo Lidii ;( Wiem co musi teraz przeżywać ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja będzie czytać w nieskończoność. Świetne opowiadanie.
    A co do tego rozdziału to fantastyczny!
    Boże, nawet nie wiesz jak bardzo współczuję Lidii...Biedaczka. Po takim przeżyciu trudno będzie jej się podnieść emocjonalnie. Wycierpi się.
    Ale masz świetne pomysły!<3
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam, Izaa

    OdpowiedzUsuń
  11. to opowiadanie to magia. kocham każde słowo, które napiszesz. pisz do 1000 a ja będę nadal czytać. tylko staraj się dodawać częściej rozdziały.:)<3

    OdpowiedzUsuń
  12. Pisz jak najdłużej :d Kocham to opowiadanie:3
    Rozdział cudowny *__*
    Czekam na nn :DD
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak , tak pisz jak najdłużej <333
    KOCHAM CIĘ! CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ

    OdpowiedzUsuń
  14. Wlaśnie! Obyś jak najdłużej prowadziła tego bloga :) Biedna Lidia.. Co ona musi teraz przeżywać.No,ale jest przy niej Marco i Łukasz,którzy jej pomagają. I później jeszcze Mario i Ewa. Tylko się cieszyć,że ma przy sobie takie osoby ;d Czekam na nastepny i pozdrawiam : * P.S zapraszam do siebie przygoda-reusa-bvb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Jej, jak dobrze, że Łukasz się wszystkiego dowiedział. Teraz jeszcze tylko Ewa i wszystko powinno się układać. W końcu musi... Mam nadzieje, że Lidka zbierze się w sobie i z pomocą najbliższych wróci do normalności i chociaż spróbuje zapomnieć o tym gwałcie i straconej ciąży. Musi jej być tak cholernie ciężko... Jestem pewna, że wszystko się ułoży a może nawet Lidka znów zajdzie w ciąże. Może nie od razu, ale w dalszej przyszłości (:! Wspaniały rozdział! Jeśli tylko Ci się uda dobić do setki to pisz jak najdłużej. Mi się to opowiadanie raczej nigdy nie znudzi! Buziaki kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Pisz pisz.Kocham to opowiadanie. < 33
    rozdział jak zwykle boski
    dobrze, że ma Łukasza i Marco...
    No i dobrze ze Ewa wraca.
    czekam na kolejny
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  17. Pisz długo :* Wierzę w Ciebie :* Uda Ci się nawet dociągnąć do 200 rozdziałów :D
    Kocham to opowiadanie <3
    Cudo :)
    Czekam na następne rozdziały.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniały rozdział. Z całego serca współczuję Lidii. Nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu. Straciła dziecko, została zgwałcona i musi z tym żyć. Mam nadzieję, że z czasem o tym zapomni i wróci do normalnego życia. Chociaż to nie będzie łatwe, ale ma dla kogo żyć. Marco, przyjaciele na pewno pomogą. Pisz jak najdłużej. Przywiązałam się do twojego opowiadania. Czekam na kolejny. Pozdrawiam, Sylwia :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Pisz jak najdłużej! Moja mała rutyna - codziennie sprawdzam, czy dodałaś.
    Boże.. biedna Lidka! Nie dziwię się jej, sama z takim świeżym bólem nie odważyłabym się opowiadać o tym komukolwiek.
    Buziaki ;*
    http://claire-mario-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Wielbię cię ;3
    Pisz, pisz liczę że będzie tak na oko z 10389224 rozdziałów ;) Wtedy będę usatysfakcjonowana :D (Jezu, jakie długie to słowo.. ;/)
    Dziewczyna nie ma łatwego życia, a wiadomo po takich przeżyciach nie jest łatwo dalej normalnie funkcjonować. ;(
    Czekam na kolejny, będzie wspaniały bo nigdy nie zawodzisz ;*
    Buziaczky ;D

    OdpowiedzUsuń
  21. pisz do 1000! :)
    smutne strasznie te rozdziały! mam jednak nadzieję, że Lidia uda się na terapię i jej się poprawi!
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  22. Chciałabym, żeby Lidia zapomniała o tym gwałcie, pobiciu i poronieniu. Wiem, że dla niej to będzie bardzo trudno, bo naprawdę dużo przeżyła. Dobrze, że przy niej jest Marco i Łukasz.

    OdpowiedzUsuń
  23. szkoda mi Lidki,pewnie przeżywa ;(
    Rozdział świetny czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Boże, ale szkoda mi Lidii. Co chwile w swoim życiu ma jakieś przykrości. Mogła by w końcu spokojnie żyć. Mam nadzieje, że Marco, Ewa i Łukasz pomogą jej wyjść z dołka. Oby ojca Marco spotkała najgorsza kara. Jak można zrobić coś takiego dziewczynie własnego syna? Zwłaszcza, że była w ciąży.
    Co do rozdziału to jest genialny <3
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  25. No to obchodzimy mały jubileusz :D

    __

    Bardzo żal mi Lidii, to co przeżywa nie jest niczym fajnym...
    Dobrze, że ma Ewę, Łukasza i Marco :)
    Ale nadal przykro mi z powodu dzieciaczka. ;c
    Możesz pisać nawet do 200, bo takie rozdziały z chęcią się czyta <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Co tu dużo mówić, kiedy statystyki krzyczą same za siebie :) Świetnie, świetnie, po prostu świetnie, kolejny bezbłędny blog na jaki trafiłam, cieszę się, że tyle rozdziałów bo miałam co czytać i pochłonęłam wszystko jak bardzo dobrą książkę :) Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam :)

    PS. Jeśli tak jak ja nie tylko piszesz, ale lubisz także poczytać opowiadania, zapraszam na http://this-could-be-paradisee.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Nominowałam cię do Versatile Blogger ! http://reusowa.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  28. Nominowałam cię do Versatile Blogger ! http://bvb-nur-ein.blogspot.com/p/the-versatie-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  29. Lidia to ma dopiero prze***ane w życiu :(
    Najbardziej to mi jej szkoda bo straciła dziecko, to musi być koszmarne przeżycie :(
    No, ale cóż jak dla mnie możesz pisać w nieskończoność bo masz do tego talent po prostu ;p
    -Kamila ;>

    OdpowiedzUsuń
  30. Lidka na bardzo przesrane w życiu :'(
    Bardzo szkoda ze straciła dziecko.
    Masz pisać do nieskończonosci ten blog nigdy mi sie nie znudzi
    Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  31. super rozdział :)

    czekam na next bo bardzo fajnie się czyta :)))

    http://diamentoweee.blogspot.com/ zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Nominowałam cię do Versatile Blogger ! http://przygoda-reusa-bvb.blogspot.com/2013/08/versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  33. Pisz jak najdłużej!
    Twój blog jest genialny i zawsze kiedy mam czas z przyjemnością czytam Twoje rozdziały!
    Dobrze, że Marco ma wsparcie u Mario, a Lidia u Marco. Szkoda mi jej... ma strasznie ciężko :( Mam nadzieję, że kiedyś wszystko się ułoży ;)

    OdpowiedzUsuń