wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 59.

Szybko dotarliśmy do domu, przed którym byli już i czekali uśmiechnięci Piszczkowie. 
I tą niespodzianką... okazał się skuter
- Niespodzianka! - zawołał wesoło Łukasz.
- Mamy nadzieję, że będzie Ci się dobrze jeździć - dodała Ewa z uśmiechem.
- Wspaniały jest! - zawołałam - i te barwy Borussii, super! 
- Faktycznie, niezły - pochwalił Marco, przyglądając się pojazdowi. 
- Ale ja jeszcze nie zdobyłam tej karty - zaśmiałam się. 
- Zdobędziesz, zdobędziesz - powiedziała Ewa - wierzymy w Ciebie. Zdolna i mądra z Ciebie dziewczyna. 
- Ewa dobrze prawi - powiedział Marco. - Jeśli tylko będziesz uważać, to wszystko będzie dobrze...
- Dziękuję Wam - powiedziałam, przytuliłam się do Ewy i Łukasza. 
- Lidia, przewieziesz mnie? - zapytała Sara, która siedziała sobie na schodku.
- Jak już dobrze nauczę się jeździć, to chętnie - powiedziałam. - Póki co, tata może Cię zabrać na przejażdżkę - uśmiechnęłam się. - No nie? - spojrzałam na Łukasza.
- Już mnie zabierał kilka razy - powiedziała Sara - ale mama zawsze była niezadowolona, zawsze mówiła, że jeszcze spadnę. 
- Jakoś nie spadłaś - powiedział Łukasz - matka przesadza - zaśmiał się.
- Tak, tak, matka zawsze przesadza - powiedziała ironicznie Ewa. - Matka się troszczy o swoje jedyne dziecko. 
- Ojciec też - powiedział Łukasz. - Jaka szkoda, że tu nie ma gdzie poćwiczyć jazdy.
- Jak zdam test teoretyczny, to będę miała praktyki w ośrodku - powiedziałam. 
- To będziesz miała trochę nauki - powiedziała Ewa. 
- Marco, wpadniesz na piwo? - Łukasz zwrócił się do mojego chłopaka.
- Okej - odparł Marco - jak tak mocno nalegasz - zaśmiał się.
- Łukasz, ludzi rozpijasz - powiedziała Ewa.
- Odezwała się abstynentka - powiedział ironicznie Łukasz.
- Mnie nie ciągnie do używek - powiedziała Ewa ze śmiechem.
Poszliśmy wszyscy do domu. Łukasz i Marco zaczęli sobie popijać piwo, natomiast ja i Ewa siedziałyśmy obok nich, popijając herbatę.
- Lidia, a co Ty na to, żeby w niedzielę gdzieś pojechać, gdzieś gdzie mogłabyś poćwiczyć jazdę skuterem? - zasugerował Łukasz. 
- Bardzo chętnie - powiedziałam. - Ale wiesz, muszę się też uczyć na test teoretyczny.
- Nauczysz się, zdolna jesteś - powiedział Łukasz.
- Taaak... - mruknęłam. 
Mam uraz do nauki, przez mojego ojca... ale ten test akurat nie jest przymusowy, ja z nieprzymuszonej, własnej woli chcę zdobyć tę kartę motorowerową. 
- Mogę się przyłączyć? - zapytał Marco - wezmę swój skuter! 
- Dwóch facetów ma mnie uczyć? - jęknęłam - Ewka, proszę, Ty też pojedź!
- A z kim Sarę miałabym zostawić, co? - uśmiechnęła się Ewa.
- Będzie dobrze - Marco objął mnie ramieniem. - A tak w ogóle, na którą się umówiłaś z tymi dziewczynami? 
- Umówiłaś się z kimś, Lidia? - zdziwiła się Ewa.
- Mamy się zdzwonić jeszcze - odparłam. 
- To umów się na popołudnie, akurat trening skończę i będę mógł Ci towarzyszyć - powiedział Marco.
- Alice zaproponowała mi wypad na polankę za Dortmundem, razem z Louise i Emilie - powiedziałam. - A Marco nie chce mnie samej puścić, i też chce jechać - powiedziałam ze śmiechem.
- Oj, zakochany - roześmiała się Ewa. Jednak Łukasz tego nie podzielił.
- Bardzo dobrze robi - powiedział. - Bez urazy, Lidia, ale te dziewczyny jakieś dziwne mi się wydały. Zwłaszcza ta najstarsza, Emilie, czy jak jej tam.
- Wcale nie - zaprotestowałam - miłe z nich dziewczyny, zwłaszcza Alice. 
- Ja bym radził Ci uważać - powiedział Łukasz. - Możesz mi zaufać, mam czuja do ludzi. 
- Ja ich nie znam, nic nie mogę powiedzieć - powiedziała Ewa. 
- A ja akurat jutro poznam - powiedział Marco. 
- Tylko tam ich nie podrywaj - zażartowała Ewa. 
- Nie mam zamiaru - roześmiał się Marco. 
Na szczęście, Ewa i Łukasz chętnie na to przystali, by Marco spał dziś u mnie. Uwielbiam, gdy on leży obok mnie. Zawsze zasypiamy przytuleni do siebie. 
Poszliśmy z Marco do mojego pokoju. On od razu walnął się na moje, nie chwaląc się, naprawdę wygodne łóżko. 
- Jak ja lubię spać z Tobą... - powiedział, w jego oczach zauważyłam błyski. 
- W jakim sensie? - zapytałam żartobliwie. 
- Po prostu spać obok Ciebie - roześmiał się. - Bez skojarzeń! 
Przeczesałam jego blond czuprynkę. Wprawdzie kiedyś mówił, że nie lubi, jak ktoś dotyka jego włosów, jednak dla mnie zawsze robił wyjątek. A ja uwielbiam bawić się jego uroczą fryzurką. 
Nagle mój telefon zadzwonił. To Alice! 
- Halo? Lidia? 
- Hej, Alice - powiedziałam. 
- I co, namyśliłaś się? Jedziemy jutro? Louise i Emilie już wiedzą - powiedziała Alice.
- Tak, zgadzam się, ale... Marco mógłby również z nami pojechać? - zapytałam Alice. 
- On? A po co? - zdziwiła się Alice.
- Po prostu chce - powiedziałam.
- Niech będzie - powiedziała Alice. - Zgoda. Ale o której? 
- Może być o siedemnastej? - zapytałam. - W ogóle, gdzie się wszyscy spotkamy? 
- Będziemy na Was czekać w Westfalenparku - powiedziała Alice. - Muszę kończyć, kochana! Muszę odrobić lekcje. Do zobaczenia jutro!
- Pa, Alice - powiedziałam i rozłączyłam się.
Odłożyłam komórkę, położyłam się obok Marco, który mnie mocno przytulił.
- Jak tam, już umówiłaś się? - zapytał.
- Tak, o siedemnastej jutro mamy się z nimi spotkać w Westfalenparku - powiedziałam. 
- No i dobrze - powiedział Marco. - No to załatwione.
- Mam nadzieję, że będzie fajnie - powiedziałam.
- Postaram się o to - uśmiechnął się Marco. - Wreszcie wszystko zaczyna się układać, prawda?
- Oj, tak - powiedziałam. - Nowa pasja, nowe koleżanki, świetnie się zapowiada. 
- To w takim razie… chodź no tu – Marco przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować. Aż zakręciło mi się w głowie.
- Jesteś cudowna – wyszeptał.
- Nie przesadzajmy – odszepnęłam.
- Kocham Cię, wiesz?
- Ja Ciebie też.
Byliśmy pochłonięci sobą cały czas, aż w końcu usłyszeliśmy, jak Ewa woła nas na kolację. Zjedliśmy naleśniki oraz wypiliśmy po filiżance zielonej herbaty, po czym wróciliśmy na górę, do mojego pokoiku.
Zegarek wskazywał już dwudziestą.
- Idę się umyć – rzuciłam, szukając mojej piżamy.
- Okej – odparł Marco. - W międzyczasie zadzwonię do Mario. 
- Na miłość nic nie poradzę - zażartowałam.
- Chyba, że przyjacielską miłość - stwierdził Marco, wyciągając swoją komórkę. 
- No tak, tak - mruknęłam i poszłam do łazienki. 
Napuściłam sobie do wanny gorącej wody, nalałam płynu lawendowego i niebawem zanurzyłam się w pianie, upajając się uroczym zapachem lawendy. 








*** 



*oczami Marco* 




Zadzwoniłem do mojego przyjaciela, chciałem się dowiedzieć, jak się czuje. Podczas naszej ostatniej rozmowy twierdził, że nie jest zbyt szczęśliwy... 
Odebrał po kilku sygnałach.
- Halo? Mario? 
- O, cześć Marco - powiedział. - Co tam? 
- U mnie póki co wszystko w porządku, u Lidii jestem - odparłem. - A co tam u Ciebie? Już lepiej?
- Nie - jęknął Mario. - Nic nie jest lepiej!
- Dlaczego? 
- Mam dość tego miasta i treningów - powiedział Mario smutnym głosem. - Wszystko powoli okazało się takie, jakie być nie powinno. Z nikim drużyny nie mogę złapać dobrego kontaktu, tylko z Tonim trochę się dogaduję. Ale Arjena to po prostu nie cierpię. Często wbija mi szpile. Nie, nie są to niewinne żarty, to są naprawdę kąśliwe uwagi. Ale cała reszta to mu po prostu buty liże. Ostatnio zrobił u siebie ognisko, wszystkich zaprosił poza mną. Nie żebym koniecznie chciał balować, ale to jednak jest takie wyrzucenie poza nawias. Jestem po prostu olewany. Nie było tak od samego początku, to zaczynało się stopniowo. Myślę, że Arjen wszystkich buntuje przeciwko mnie. Zawsze uwielbiałem trenować piłkę, ale teraz stało to się nieprzyjemnym obowiązkiem... Marco, ja myślałem, że wszystko będzie zupełnie inaczej! Jaki ja byłem głupi...
- Mario, tak bym chciał się z Tobą spotkać, ale treningi nie pozwalają - westchnąłem. - Trzeba poczekać, aż będzie nieco luzu. Poza tym, Arjen ma teraz czas urządzać balangi?! 
- Właśnie też się temu dziwię - powiedział Mario - przecież codziennie trenujemy, mogłoby się wydawać, że każdy codziennie wraca zmęczony do domu i tylko pragnie odpoczywać. 
- Właśnie - powiedziałem. - Nie obwiniaj się, Mario. Miałeś prawo myśleć, że zmiana wyjdzie Ci na dobre. Skąd mogłeś wiedzieć, że wyjdzie tak a nie inaczej? Życie ciągle nas zaskakuje, na każdym kroku. Często negatywnie. 
- No niby tak - powiedział Mario - jestem tu sam, w tym całym Monachium. Żebym tak jeszcze miał tu jakąś rodzinę, ale nie mam... 
- Z ojcem nie utrzymujesz kontaktów? - zapytałem.
- Nie - powiedział Mario - widocznie ma mnie gdzieś. 
Tata Mario przed trzema laty wyjechał do Stanów, zabrał ze sobą Felixa i Fabiana, braci Mario, którym również zachciało się Ameryki. 
Rodzice Mario rozwiedli się, gdy ten miał dziesięć lat. I od tego czasu Mario wychowywał się bez matki, która wyjechała do Turcji, gdyż stamtąd pochodzi. 
Ojciec Mario chciał go również zabrać do Ameryki, jednak ten stanowczo powiedział, że chce zostać w Niemczech. 
- Tak sobie myślę... - zaczął niepewnie Mario - że chciałbym wrócić do Dortmundu. Jednak to niemożliwe. Podpisałem czteroletni kontrakt, zapewne będę musiał cały wypełnić. Zarząd mnie nie puści.
- Cztery lata to nie całe życie - próbowałem pocieszyć Mario. - Mario, spotkamy się, gdy tylko obaj będziemy mieli trochę luzu z treningami! A póki co, cały czas jestem pod telefonem! Pamiętaj, że mnie masz! 
- Tak, mam Ciebie... i Andre - powiedział Mario. - Tylko Wy jesteście moimi prawdziwymi przyjaciółmi. Jeszcze Robert był, ale on... - tu mojemu rozmówcy głos się złamał.
- Poza tym, tu w Dortmundzie, masz wielu dobrych znajomych - próbowałem podnieść Mario na duchu. - Nawet jeżeli takowych nie masz w Monachium, to myśl, że tutaj są osoby, które Cię darzą sympatią i którym na Tobie zależy. Pamiętaj o tym, trzymaj się. Ja w Ciebie wierzę, że wszystko będzie dobrze. Wspomniałeś, że z Tonim dobrze się dogadujesz - rozwijaj to! 
- To nie jest takie proste, jak Ty myślisz - powiedział Mario. - Rozmowa z Tobą poprawiła mi nieco nastrój. Dzięki temu pójdę na jutrzejszy trening w nieco bardziej bojowym nastroju. 
- Nie możesz dać się zdołować Arjenowi - powiedziałem. - Pamiętaj, zawsze możesz do mnie zadzwonić i się wygadać. 
- Nie wspominałem Ci o tym wcześniej, ale... - zaczął Mario - on raz się ze mną poszarpał, jak mu wygarnąłem, co myślę o jego postępowaniu. Ale nie masz pojęcia, jak wtedy mi ulżyło, gdy mu nagadałem. Zasłużył.
- Dobrze zrobiłeś, broń się przed nim - powiedziałem. - Ale on nie ma prawa Ciebie szarpać czy wszczynać bójek!
- Prawda - mruknął Mario. - Okej, już nie drążmy tego tematu. Nie chcę psuć Ci humoru. 
- Mario, wiesz, że ja chcę Ci pomóc, chociażby telefoniczną rozmową - powiedziałem.
- Wdzięczny Ci za to jestem - powiedział Mario. - Okej, muszę kończyć. Dzięki Tobie czuję się nieco lepiej. Do usłyszenia. 
- Do usłyszenia. Trzymaj się tam - powiedziałem i rozłączyłem się. 
Odłożyłem komórkę, opadłem na poduszkę. Zacząłem się obawiać, że Mario może coś jeszcze przede mną okropnego ukrywa... 
- Oby to nie był początek jakichś gorszych problemów - pomyślałem strwożony. 






***






Ubrana w koszulkę nocną, którą dostałam od Marco, wróciłam do pokoju. Marco leżał na łóżku z nieciekawą miną. 
- Chcesz, to idź się teraz kąpać, wolna jest łazienka - powiedziałam. - Coś tak posmutniał?
- Mario ma problemy - powiedział Marco. - On źle się czuje w Bayernie. 
- Biedny - powiedziałam. - Współczuję mu. 
- On jest taki samotny w tym Monachium - westchnął Marco. 
- Żeby tak mógł wrócić do Dortmundu! - westchnęłam. 
- To niemożliwe, skarbie. Zarząd go nie puści z powrotem - powiedział Marco. 
Pokręciłam tylko głową. Decyzja Mario o opuszczeniu Dortmundu okazała się zła. Myślał, że zmiana klubu wyjdzie mu na dobre. Jednak wyszło zupełnie inaczej... ale życie potrafi zaskoczyć. I to porządnie. 
Marco poszedł się wykąpać, wrócił po dziesięciu minutach. Miał na sobie tylko spodenki, które wzięłam od Łukasza. 
Położył się obok mnie, i przytulił mocno. 
- Nie martw się - powiedziałam - Mario na pewno da sobie radę. 
- Wierzę w niego - powiedział Marco. - Oby nie było jakichś poważniejszych problemów... 
- Nie będzie - próbowałam uspokoić Marco. Zauważyłam, że przejął się losem przyjaciela. W sumie, to było zrozumiałe... stracił Roberta, który również był jego bliskim przyjacielem, podobnie jak Mario. 
Marco poczuł się senny, zaczął ziewać. Nie dziwiłam się. Codzienne treningi z pewnością go męczyły. Ale tylko w ten sposób mógł stawać się coraz lepszym piłkarzem. 
Zgasiłam światło, i wtuliłam się w nagi tors blondyna. On mnie objął swoimi silnymi, umięśnionymi ramionami. 
- Słodkich snów, kochanie - szepnął.
- Dobranoc, Marco - odszepnęłam. 
Jednak ja nie od razu zasnęłam, po prostu nieco poleżałam z zamkniętymi oczami, jednak po jakimś czasie odpłynęłam do krainy Morfeusza... 









*** 








Obudziłam się w ramionach mojego ukochanego. Jeszcze słodko spał. Zegarek wskazywał godzinę ósmą rano.
- Ach, ten mój kochany śpioch - pomyślałam i ucałowałam nagi tors Marco. W tej samej chwili się obudził.
- Poprosiłbym jeszcze w usta takiego buziaczka - uśmiechnął się. 
- Jak tak nalegasz... - i po chwili nasze usta się złączyły. Przez chwilę nasze języki się namiętnie obejmowały. 
- Jaki miły początek dnia - stwierdził Marco. - Trening jest o dziesiątej, ale ja jeszcze muszę skoczyć do siebie do domu. 
- Nie ma problemu - powiedziałam.
Wstałam, wyciągnęłam z szafy dżinsy, biały top i koszulę w fioletową kratę, Marco również się ubrał. Uczesałam włosy w koka.
- Fajny kokon - powiedział Marco, chwytając mojego koczka. 
- Marco! - jęknęłam. - Zostaw moją misterną fryzurkę - zaśmiałam się.
- Nie denerwuj się, Lidio - zaśmiał się Marco. 
Zeszliśmy na dół, Ewa właśnie ubierała Sarę, którą miała zawieźć do przedszkola.
- Hej Wam - przywitała się. - Wyspani?
- No pewnie - powiedziałam. 
- Ja już muszę lecieć, muszę do domu jeszcze wstąpić - powiedział Marco. 
- Ach, rozumiem - powiedziała Ewa. 
Poszliśmy do hallu, Marco nałożył buty i bluzę. 
- To do zobaczenia po południu - powiedział, pocałował mnie w policzek. 
- Do zobaczenia. Miłego treningu - powiedziałam.
Marco posłał mi uśmiech i wyszedł. Ewa i Sara niebawem również wyszły. Poszłam do kuchni, postanowiłam zrobić wszystkim śniadanie. Był to dobry pomysł, ponieważ niebawem przyszedł Łukasz. 
- O, Lidia, zrobiłaś kanapki - ucieszył się i od razu zaczął konsumpcję.
- Smacznego - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. 
Wkrótce wróciła i Ewa. Siedzieliśmy we trójkę, jedząc poranny posiłek. Niedługo później Łukasz zapakował manatki i pojechał na trening. Ja postanowiłam nieco się podszkolić na test, który miałam napisać w poniedziałek, razem z Alice. 
Już nie mogę doczekać się spotkania z nią, Emilie i Louise. Liczę, że będzie fajnie. 
Łukasz mówił, że one wydały mu się dziwne... Niby czemu? Ja mam nadzieję, że nie okażą się zołzami i będę miała trzy dobre koleżanki. 
Zajęłam się nauką, robiąc od czasu do czasu przerwy, a czas mi jak z bicza strzelił. W końcu zauważyłam, że jest już godzina szesnasta i tylko sześćdziesiąt minut zostało do spotkania z dziewczynami. 
Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju. I to był... Marco.
- Niespodzianka, kochanie - uśmiechnął się. - Mamy trochę czasu dla siebie...
- Uczę się, nie widzisz? - szelmowsko się uśmiechnęłam. 
- Zostaw tę książkę, chodź lepiej do mnie - Marco odciągnął mnie od biurka i pociągnął na łóżko, wpijając się w moje usta. 
- Mógłbym tak cały dzień, wiesz? - wyszeptał między pocałunkami.
- Co Cię tak naszło? - zapytałam cicho. 
- Po prostu uwielbiam te nasze czułości. 
Około wpół do siedemnastej zaczęliśmy się zbierać. Wszyscy akurat przebywali w ogrodzie. 
- Wychodzimy - krzyknęłam do nich.
- Miłej zabawy - odkrzyknęła Ewa.
- Połamania nóg! - zawtórował Łukasz.
- Dzięki - odparłam rozbawiona. nałożyłam buty, bluzę i wyszliśmy. 
Założyliśmy kaski, usiadłam na skuterze za Marco, objęłam go w pasie i ruszyliśmy do parku, w którym mieliśmy spotkać dziewczyny. 








*** 







Marco zatrzymał swój skuter przy wjeździe do parku, zaczął go prowadzić, natomiast ja zaczęłam wypatrywać dziewczyn. 
- O, tam są - zauważyłam, że stoją jakieś dwadzieścia metrów od nas. 
- Chodźmy - powiedział Marco. 
Podeszliśmy do Alice, Louise i Emilie, powitały nas uśmiechami.
- Ależ nas zaszczyt kopnął - powiedziała Emilie - jedziemy na polankę z samym Marco Reusem i jego ukochaną.
- Uczymy się z Lidią jeździć - powiedziała Alice - dziś kolejna lekcja. 
Przedstawiłam Marco dziewczyny, na szczęście nie zapomniałam ich nazwisk. 
- Daleko jest ta polanka? - zapytał Marco.
- Co Ty - machnęła ręką Louise. - Przekonasz się. 
Dziewczyny zapakowały się na swoje pojazdy, i ruszyliśmy w drogę. Marco jechał za nimi. 
I faktycznie, niebawem dotarliśmy do uroczego miejsca. Była to polanka zdatna do nauki jazdy skuterem. Z jednej strony widać było nieco oddalone domy, po drugiej lasy. 
- Faktycznie, ładnie tu - powiedział Marco, gdy już schodziliśmy wszyscy ze skuterów. 
- No pewnie - powiedziała Louise. - Podobno ten stawek jest głęboki, Alice, Lidia, uważajcie, by tam przypadkiem nie wjechać - zaśmiała się.
- No właśnie - Marco spojrzał na mnie. 
- Mogę poćwiczyć na Twoim skuterze? - poprosiłam. 
- Nie umiem ja Tobie odmawiać, złotko - powiedział. - Tylko trzymaj się z dala od drzew. 
- Louise, mogę poćwiczyć? - zapytała Alice.
- Czekaj, zrobię rundkę i już Ci daję sprzęt - powiedziała Louise. - Dziś ćwiczę jazdę na jednym kole - roześmiała się. 
- Powodzenia - zaśmiała się Emilie. - Alice, w takim razie siadaj na mój skuter. 
Louise ruszyła przed siebie, natomiast Emilie zaczęła szkolić Alice. Ja usiadłam na skuter blondyna, trochę mnie stresowała nie wiem czemu jego obecność. 
- Tylko się nie rozpędzaj za bardzo - powiedział Marco. 
- Spokojnie, nie rozwalę Ci sprzętu - zaśmiałam się.
- Nie o sprzęt mi chodzi - powiedział Marco. - Skuter mógłbym sobie drugi kupić, ale jakby Tobie się coś stało...
- A cóż to za wisielczy humor? Nie przejmuj się. Będę uważać - uspokoiłam Marco, odpaliłam pojazd i powoli ruszyłam przed siebie. 
Polanka była wspaniała. Żadnych kamieni nie było, mogłam sobie spokojnie jeździć. Uczyłam się skręcać, cofać, Marco cały czas na mnie patrzył. Alice również sobie jeździła, pod czujnym okiem Emilie. Louise próbowała jeździć na jednym kole, ale póki co, nie wychodziło jej to zbyt dobrze... 
Niebawem ja i Alice zrobiłyśmy sobie przerwę. Staliśmy sobie w kółeczku, dyskutując.
- Oj, Louise, ja to Ci pokażę, jak się na jednym kole jeździ - powiedziała ze śmiechem Emilie. - Marco, a Ty potrafisz jeździć na jednym kole? 
- Nawet - powiedział dumnie Marco. - Ale zazwyczaj tak nie jeżdżę. 
- Dobra, teraz to ja się przejadę - powiedziała Emilie i usiadła na skuter. Założyła kask i ruszyła. I to z jakim impetem! Faktycznie, jazda na kole jej nieźle wychodziła. 
- Widzisz, Lou, tak się jeździ - krzyknęła do niej.
- Jeszcze spal gumę - odkrzyknęła Louise. 
Emilie usłuchała koleżanki i po paru minutach moje nozdrza wypełnił zapach palonej gumy. 
- Ładnie pachnie - powiedziała Alice. - Też tak chcę! 
- Haha! To dawaj - zaśmiała się Louise.
Alice dosiadła skutera Louise i zaczęła palić gumę. To akurat wydawało się rzeczą całkiem prostą. 
- Marco, ja też chcę! - zawołałam. - Użycz mi sprzętu i do tego! 
- Ależ macie radochę, dziewczyny - zaśmiał się Marco - nie ma to jak palenie gumy! Pamiętam, jak parę lat temu z Mario też paliliśmy gumę. 
- Macie tyle wspólnych wspomnień - powiedziałam.
- No... całkiem sporo - przyznał Marco. 
Usiadłam na skuter Marco, i zaczęłam dymić wokół siebie. Jednak niezbyt długo, aby czegoś nie uszkodzić. 
Spędziliśmy miłe popołudnie. Może nie było zbyt ciepło, ale to nieważne. W końcu postanowiliśmy już wracać. 
- Miło było - powiedziała Alice. 
- No pewnie - powiedziałam. - Kiedy kolejny raz? 
- Może w piątek? - zapytała Alice - co Wy na to, dziewczyny? 
- Zobaczymy - powiedziała Emilie.
Dziewczyny pojechały swoimi skuterami, ja i Marco za nimi. Jednak ten, zamiast odwieźć mnie do domu, przywiózł mnie do siebie.
- Ej no, Marco! - powiedziałam, gdy wprowadzał swój skuter do garażu. - Czemu nie zawiozłeś mnie do domu? 
- No jak to nie? - zaśmiał się. - W takim razie co to jest? Szałas? 
- Mojego domu - podkreśliłam.
- Mój dom, Twój dom - powiedział Marco. - Nocujesz dziś u mnie, Lidia.
- A pytałeś, czy chcę? - zapytałam z zadziornym uśmiechem.
- Na pewno chcesz - powiedział Marco, biorąc mnie za rękę i prowadząc do swojego domu. - Nie musisz się krępować! 
Poszliśmy od razu do sypialni, już wybiła dwudziesta. Nieco zabawiliśmy na tych skuterach. Mam nadzieję, że dziewczyny zgodzą się na piątek. Widać było, że Alice jest bardzo chętna, ale czy Emilie i Louise myślą tak samo? 
- Chcesz się wykąpać? - zapytał Marco. 
- No raczej - odparłam. - Higiena ważna sprawa. Tylko że nie mam żadnej piżamy przy sobie.
- Zaraz coś zaradzimy - powiedział Marco, i zajrzał do swojej szafy. Dał mi krótkie spodenki oraz koszulkę. 
- To ja w międzyczasie namierzę Mario - powiedział. 
- Oj, Marco, jaki Ty troskliwy - powiedziałam. - Ale to bardzo dobrze.
- Martwię się nieco o niego - powiedział Marco. - Mam nadzieję, że niczego przede mną nie ukrywa. 
- Ja również. Mam nadzieję, że wszystko u niego okej - powiedziałam.
Marco pokiwał głową, a ja skierowałam swoje kroki do łazienki. 








*** 


*oczami Marco* 






Dość nerwowo wybrałem numer do mojego przyjaciela. Myśl o tym, że jest szykanowany w drużynie, nie dawała mi spokoju. Rajd skuterem z Lidią i jej nowymi koleżankami nieco poprawił mi nastrój, ale przecież nie da się tak cały czas uciekać od rzeczywistości i problemów. 
- Halo? Marco? - usłyszałem głos Mario.
- Cześć, Mario - przywitałem się - co tam? Opowiadaj, stary, jak Ci dzień zleciał.
- Dziś nawet nieco lepiej - powiedział Mario. - Arjen dziś nie pojawił się na treningu. Nie wiem, dlaczego. Co nie znaczy, że nie usłyszałem kilku docinek na mój temat. Doczepili się dzisiaj do mojej koszulki, powiedzieli, że jest pedalska. Wiesz, że zazwyczaj staram się olewać wszystko, co gadają, ale nie zawsze mi się to udaje. Nie jest to zawsze proste, gdy cała chmara na Tobie wisi. Dziś nawet z Tonim byłem na kawie po treningu. 
- Wiem, że nie zawsze jest łatwo olać - westchnąłem. - Ale to dobrze, że się starasz, Mario. Byłeś z Tonim na kawie? To super! Może akurat znajdziesz w nim przyjaciela?
- Wątpię - powiedział Mario. - Podobno grunt to pozytywne myślenie. Codziennie staram się myśleć, że będzie lepiej. Słuchaj, ja nigdy nie wchodziłem nikomu w drogę, staram się być miły i pomocny dla wszystkich. Nie wiem, dlaczego Arjen się uwziął na mnie. 
- Ludzie często chcą zabawić się czyimś kosztem. Najczęściej wybierają sobie na ofiary ludzi wrażliwszych, ze słabszą psychiką - powiedziałem. - Ty jesteś wrażliwy. On to wyczuł i teraz tak Cię traktuje. Ale on nie ma prawa! Musisz się bronić, bo inaczej może źle to się skończyć... 
- Długi czas nie chciałem się sam przed sobą przyznać, jaki mam naprawdę charakter - powiedział Mario. - Wczoraj Ci mówiłem, raz pogadałem sobie z Arjenem jak facet z facetem. Wtedy się pobiliśmy. Nic ta rozmowa nie przyniosła korzystnego. 
- Czemu Toni nie stanie po Twojej stronie? - zapytałem - wtedy mogliby zupełnie zmienić swoje postępowanie, i Robben, i cała reszta bandy! 
- Nie mam pojęcia - powiedział Mario. - Ale Marco, Ty nie martw się tam o mnie. Poradzę sobie z tym wszystkim. Jestem facetem, muszę być twardy... 
- Wiesz, że ja w Ciebie wierzę - powiedziałem. 
- Powiedz, co tam w Dortmundzie, i u Ciebie słychać - powiedział Mario.
- Dziś uczyłem Lidię jeździć skuterem - pochwaliłem się.
- Super - powiedział Mario. - Oby tylko nie zrobiła sobie krzywdy.
- Mówię jej, żeby jeździła ostrożnie - powiedziałem. 
- Słusznie - odparł Mario. 
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym pożegnaliśmy się i nieco uspokojony rozłączyłem się. 
Poszedłem do drugiej łazienki, wziąłem szybki prysznic i wróciłem do sypialni. 
Walnąłem się na łóżko, czekając na Lidię. 







*** 







Niebawem wykąpana, pachnąca, wystrojona w łaszki mojego ukochanego wróciłam do sypialni. 
Marco już wykąpany leżał, bawiąc się swoim tabletem. Położyłam się obok niego, on wyłączył tablet i przyciągnął mnie do siebie.
- Jak tam Mario? - zagadnęłam.
- Ponoć lepiej - odparł Marco. - Pojęcia nie mam, czemu Arjen się go tak doczepił. 
- Widocznie to jakiś idiota, który chce się dowartościować czyimś kosztem - powiedziałam. - Dorosły facet, a takie akcje odstawia. 
- Powiedziałaś właśnie tak, jak pomyślałem - powiedział Marco. 
- Czyżby telepatia? - uśmiechnęłam się. - Mam nadzieję, że Mario sobie jakoś z nim poradzi.
Wzięłam swoją komórkę leżącą na szafce nocnej, zauważyłam SMS od Ewy. 
I nieodebrane połączenie... no tak, wyciszony miałam telefon.


Lidia, masz zamiar dziś do domu wrócić? ;) 


Odpisałam jej. 


Marco mnie podstępnie uprowadził, więc nie. Jutro przyjdę, o ile uda mi się uwolnić od niego ;> Słodkich snów! 


Ewa niebawem mi odpisała. 


Ach, ci młodzi zakochani! :> No dobrze, Lidia, w takim razie dobrej nocy. :* 


Odłożyłam telefon, a Marco w tym czasie zgasił światło. Gdy się z powrotem położył, przytulił mnie mocno do siebie. Teraz poczułam się zadowolona, że mnie "uprowadził" . 
Jego ramiona mocno mnie obejmowały. Ucałowałam jego nagi tors. 
- Dobranoc, Marco - szepnęłam.
- Dobranoc, kochanie - odszepnął - miłych snów. 
Niebawem wtulona w blondyna odpłynęłam do krainy Morfeusza. 

______________________________ 


Trochę dłuższy, ale jakość tego rozdziału beznadziejna. Taki nudny i głupi ten rozdział. 
Wena mnie opuszcza na samą myśl o powrocie do szkoły i nauki. 

Niebawem mam zamiar namieszać, nie będzie cały czas tak sielankowo, jak w powyższym rozdziale. :] 

Buziaki! 
WildChild 








Pozwolę się pochwalić moją ścianą poświęconą Borussii :3 




CZYTASZ = KOMENTUJESZ 


26 komentarzy:

  1. Zobaczysz szybko minie Ci rok szkolny, Borussionators są najlepsze na świecie : -) rozdział super : -)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super!
    Dobrze, że Lidia dobrze dogaduje się ze swoimi koleżankami :) Marco i Lidia jakie słodziaki ;3
    Mam nadzieję, że z Mario wszystko będzie dobrze :D
    Nie, nie, tylko nie mieszaj! Ja się boję twojej wyobraźni xD
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie nudy ?! Nawet tak nie pisz ! Rozdział jak zawsze super. Co do szkoły to też nie za wesoło. Nowa szkoła i ten lęk, czy to był dobry wybór? Ale mam moją dobrą koleżankę w klasie, więc chyba bd okej. Głowa do góry i życzę weny ( chociaż i tak piszesz zajebiście ) :* pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Co?? Gdzie Ty tam nudy widzisz, co??? :* Biedny Mario no :( Szkoda mi chłopaka. Wybrałaś świetnego prześladowcę. Ten idiota Robben jest beznadziejny. Grrrr....Sama go nie trawię.
    Też nie mam ochoty wracać do nauki, choć całe wakacje przesiedziałam przed TV albo laptopem... W dodatku sama będę w klasie :( Nowi ludzie, nauczyciele... Nie mam pojęcia jak się odnajdę...
    Dobra. Nie zanudzam Cię. Czekam na kolejny tak świetny rozdział jak powyższy :**
    W czym chcesz namieszać? Aż mnie ciarki przeszły. Czekam z niecierpliwością :*
    Pozdrawiam Cię serdecznie :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny <3
    Jaki Marco jest słodki *o*
    Zgadzam się z Łukaszem, podejrzane te dziewczyny...
    Oby z Mario wszystko było ok ;3
    +boska ściana ;D sama mam podobną :))
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział mam nadzieje że z Mario wszystko się ułoży
    Również mam takie plakaty tylko że na szafie i drzwiach hehe

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! Arjen mnie wkurza! Niech odczepi się od Mario tak samo jak reszta Bayernu, jeden Toni mądry. Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że te dziewczyny okażą się normalne..
    Biedny Mario:(
    Dobrze, że Marco ją uprowadził:D
    Pozdrawiam
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział! Lidka znalazła nowe koleżanki, ale mam nadzieję, że nie będzie miała z tych znajomości przykrości. Biedny Mario :( Myślę, że w końcu mu się ułoży, oby Toni przeszedł na jego stronę. Z niecierliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda, że Arjen się tak doczepił Mario i tak mu dokucza..
    Rozdział super ! ;)
    Pozdrawiam - Nikola :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział <3
    Szkoda mi Mario ;/
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudny rozdział *.*
    Ale zarąbistyy skuter dostała Lidia ;>
    Szkoda mi Mario, chciałabym żeby wrócił w opowiadaniu jak i w rzeczywistości ;/
    a ten Marco, to samej Lidii nie puści :DD
    Superr, czekam na nn ;3
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Domyślałam się, że ta niespodzianka to skuter :3 Ale serio jest fajny. Ciekawe, dlaczego Arjen uczepił się akurat Mario. To jest taka świnia, że ja się nie dziwię że się kogoś czepia. Szkoda mi go, chce wrócić a nie może. Teraz widać, że nie zawsze zmiany wychodzą na dobre..
    Buziaki ;**
    http://claire-mario-story.blogspot.com/
    (rozdział jutro)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudny rozdział! Fajnie, że Lidia znalazła sobie koleżanki, ale mam do nich złe przeczucia tak jak Łukasz. Są dziwnie. Szkoda mi Mario, taki samotny w tym Monachium i jeszcze ten Arjen -,- Ciekawe dlaczego akurat uczepił się Mario? Czekam nn! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurde, ale Arjen mnie wkurza dobitnie! Widzę, że obie chyba go nie lubimy w rzeczywistości! No i mam nadzieję, że coś wszyscy zrobią, żeby Mario wyciągnąć z Monachium. Może uda się go ściągnąć z powrotem do Dortmundu! Tam byłby szczęśliwszy, na pewno! Cieszę się, że Lidce się w końcu układa! Kocham jej wspólne sceny z Marco!! Oj i to bardzo je kocham!! No a te nowe koleżanki Lidki... W sumie zaczynam się zastanawiać czy one na serio są w porządku. Tak mnie zaciekawiło to co Łukasz powiedział o nich... Jestem ciekawa co wymyślisz! Buziaki kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Arjen! Jak zawsze się wepcha! -.- Biedny Mario :(
    Mam nadzieję że jakoś to wszystko przetrwa..
    Cudownie że Lidia ma nowe przyjaciółki :)
    Oby tak dalej :D
    Czekam na kolejny i zapraszam u mnie nowy rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
  17. Żadna nuda! Rozdział jest genialny! <3 Coraz bardziej zastanawiam się nad intencjami nowych koleżanek Lidii... Oby tylko nie przyniosły kłopotów. Szkoda mi Mario, sam w nowym mieście, daleko od przyjaciół. Oby poradził sobie z Arjenem :)
    Czekam z niecierpliwością na następny! Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  18. Nominowałam cię do Versatile Blogger ;> http://speedwayinmylife.blog.pl/2013/08/28/the-versatile-blogger/

    - Całuję OLaa ;>

    OdpowiedzUsuń
  19. Ciekawe czy kolezanki okażą się w porządku.
    Szkoda mi Mario:(
    Czekam na nn:)
    Buziaki:**
    http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny rozdział ! :)
    Biedny Mario :( Mam nadzieję, że jakoś będzie sobie dawał radę z Arjenem .
    Zgadzam się z Łukaszem - mi też się te dziewczyny jakieś podejrzane wydają. Ale miejmy nadzieję, że to mylne wrażenie.


    No i piękna ta ściana ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. świetny rozdział<33
    Ściana naj:)
    Och Mario:( Smutam....
    Pozdrawiam:**

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział jest cudowny.
    Biedny Mario.Szkoda mi go :(
    Ach ten Marco nigdzie samej Lidii nie puści.
    czekam na kolejny.
    A ściana boska.< 3

    OdpowiedzUsuń
  23. Piękny rozdział. Och, Mario :( Płaczę. Trochę Marco przesadza. Ale moim zdaniem jest to strasznie słodkie. Strasznie kocham twoje pisanie. Masz talent jest nie wiele opowiadań, które mnie tak wciągną. Nie lubię przesłodzonych opowiadań. Wręcz tego nienawidzę. A co najlepsze u siebie w ogóle nie ma błędów. Nie wiem jak to robisz. Ja mam teraz załamanie w pisaniu. I proszę nie pisz mi na GG, że piszesz nie fajnie. Piszesz cudnie i nie zaprzeczaj, kochana. Też boję się pierwszego dnia w szkole, ale cóż muszę iść. No ładna kolekcja, Sylwia. Mam taki sam plakat z Marco i Mario. Cóż mogę napisać jeszcze! Oczywiście czekam na następny! Błagam dodaj szybko! Lubię jak mieszasz w tym opowiadaniu. Robisz to wspaniale. W ogóle jesteś wspaniałą osobą. Znam się trochę, ale nie w rzeczywistości. Strasznie dziękuje ci za wszystko.
    Ps. Trochę zaniedbałam twój/twoje blogi. Za co przepraszam, ale nie miałam na nic czasu. Ale już to zadrobiłam. :)
    Pozdrawiam i całuję, Vitaa
    Twoja wielka fanka!!!!

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozdział cudny *.* Sielanka trwa :P Ja, to uważam, że te dziewczyny, sporo namieszają...
    Biedny Mario :( Fajnie, że Marco, tak się troszczy <3
    Czekam na nexta i zapraszam do mnie :)
    Pozdrawiam, Wiktoria :*

    OdpowiedzUsuń
  25. Zawsze ostatnia komentuje hahahha
    JA ZAWSZE GRY PRZECZYTAM ROZDZIAŁ to nie komentuje od razu ale po kilku dniach . Gdy patrzę czy jest następny .
    ROZDZIAŁY PISZESZ GENIALNE/ZAJEBISTE/CUDOWNE/PRZEPIĘKNE/
    Jesteś zajebista :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Genialny rozdział <3 Szkoda mi Mario :( Zapraszam do siebie na nowy :) http://marcoreusforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń