środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 57.

2 miesiące później 



Powoli dochodzę do siebie. Zakończyła się już moja terapia, która bardzo mi pomogła. Czuję się teraz silniejsza. Ewa, Łukasz i przede wszystkim Marco bardzo mnie wspierali, byli przy mnie. 
Oczywiście, nie obyło się bez zgrzytów - miewałam koszmary nocne, kilka razy Marco złapał mnie na paleniu, kiedy to dopadały mnie nie najlepsze dni. 
Było mi bardzo ciężko. Zwłaszcza wtedy, kiedy musiałam jeszcze raz spotkać się z tym bydlakiem Albertem, na sali rozpraw. Skazano go na piętnaście lat więzienia. Kiedy po zakończonej rozprawie policjanci odprowadzali go do celi, poczułam ogromną ulgę. 

Zadowoleni z wyroku wyszliśmy z sali sądowej. Ja i mój ukochany rozmawialiśmy z moją prawniczką, podczas gdy policja wyprowadziła skazanego Alberta. 
- Ty suko! Pożałujesz! - krzyknął do mnie. 
- Proszę się uspokoić - powiedział policjant, który go prowadził.
- Oboje tego pożałujecie! Gnidy! - Albert nie ustępował. 
- Obyś zgnił w więzieniu, bydlaku - odparł na to Marco.
W końcu Albert zniknął nam z oczu. Wtedy to odetchnęłam z niebywałą ulgą. 
Podziękowałam za wszystko mojej prawniczce, która zaraz się z nami miło pożegnała. 
Marco uśmiechnął się do mnie i przytulił mnie mocno.
- Już dobrze, skarbie, już po wszystkim - powiedział cicho. - On już nigdy nie zrobi Ci krzywdy! 
- Marco, ten człowiek mnie po prostu przeraża - powiedziałam. - Jak dobrze, że już go zamknęli!
- Nawet kiedy wyjdzie na wolność, i przypadkiem go spotkam, nie odezwę się do niego ani słowem - powiedział Marco. - Nie chcę znać tego typa. 
- Chodźmy już stąd - powiedziałam. Chwyciłam blondyna za rękę i opuściliśmy gmach sądu. 

Tak, idealnie pamiętam to, co było przed rozprawą, w trakcie i po. Pamiętam, jak się stresowałam przed rozprawą, jak mnie Marco uspokajał... 
Przeżyłam koszmarne dzieciństwo, to, jak ojciec znęcał się nade mną fizycznie i psychicznie. Ostatnimi dniami leczyłam się, ponieważ zostałam podle zgwałcona. Przeżyłam kolejny koszmar. Musiałam często zażywać tabletki uspokajające przepisane przez moją terapeutkę. 
Może to, co przeżyłam w dzieciństwie, sprawiło, iż teraz jestem silniejsza? Może zostałam w pewien sposób zahartowana? Nie wiem, nie to jest teraz najważniejsze. Ważne jest to, że powolutku dochodzę do siebie. 
Wczoraj Borussia grała z Hannoverem 96. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:1 dla żółto-czarnych. Oczywiście Marco wpisał się na listę strzelców. Oprócz niego gole strzelili Kuba i Marcel. 
Co do Marco, przyjechał go odwiedzić jego przyjaciel Andre Schurrle, który gra w Chelsea. Biedak złapał kontuzję, która wyklucza go z gry na kilka miesięcy. Miałam przyjemność z nim rozmawiać, wczoraj siedział obok mnie i Ewy na trybunach, wspólnie kibicowaliśmy Borussii. 
Dziś Marco spędza czas z Andre, natomiast ja później wybieram się z Łukaszem na zjazd motocyklistów. Kuba, niestety, przeziębił się i nie może jechać. Ewa ma zamiar spotkać się z Agatą. 
Terapeutka powiedziała mi, że powinnam znaleźć sobie jakieś hobby. Albo zająć się jakąś pracą, jak sama wolę. 
Wcześniej wpadłam na dobry pomysł - iść do jakiejś roboty i... zarobić na prawo jazdy. Tak, chętnie nauczyłabym się jeździć autem. Wprawdzie uzbieranie takich pieniędzy nieco by mi zajęło, w końcu mogłabym pracować jedynie jako sprzedawczyni lub sprzątaczka pokoi hotelowych. Ewentualnie "na zmywaku". Zajęłabym się czymś. Nie ma mowy, żebym szła na jakieś studia. Nie byłabym w stanie się uczyć. Mam wstręt do tego przez mojego ojca. Zresztą, czy zależy mi na wysokim wykształceniu? Nie jest to zawsze w życiu takie ważne. Pracy się nie boję. 

- Marco, mam pewien fajny pomysł - powiedziałam. 
Było słoneczne, urocze popołudnie, które spędzałam w towarzystwie Marco, w jego domu.
- Jaki, kochanie? - zapytał.
- Może poszłabym do jakiejś pracy. Całymi dniami siedzę w domu - powiedziałam. - Nie, nie, nie chodzi o to, że Ewa czy Łukasz mówią, że jestem na ich utrzymaniu. Wręcz przeciwnie, gdy wczoraj z nimi o tym mówiłam, powiedzieli zgodnie, że utrzymaliby jeszcze moje dzieci, jakbym je miała. Ja bym chciała wyrobić sobie prawo jazdy. Gdybym podjęła jakąś pracę, zarobiłabym na nie po jakimś czasie... 
- Jakiej pracy? - zapytał Marco. - Kochanie, co Ty...
- Na przykład, mam ukończony kurs na ekspedientkę - powiedziałam. - Ale mogłabym także sprzątać w hotelach. Możliwe, że zostałabym przyjęta. Widziałam także ostatnio w gazecie ogłoszenie, że jest poszukiwana kelnerka w pubie. 
- Skarbie, Ty chyba sobie żartujesz - powiedział Marco. - Nie ma mowy! Będziesz tyrać za psie pieniądze całymi dniami?! 
- Marco, żadna praca nie hańbi - powiedziałam.
- Nie o to mi chodzi - powiedział. - Sprzątanie w hotelu, Ty wiesz, jaka to praca?! Cały dzień ciężkiej roboty, a płaca jest naprawdę niska. Mats mi opowiadał, jak to jego siostra pracowała w pobliskim hotelu, jak to wracała późnym wieczorem do domu przemęczona. Co do pracy w pubie, to już na pewno nie wchodzi w grę! Będziesz nocami denaturat pijakom rozcieńczała?!
- Marco, sprzedaż denaturatu jako drinku jest zabroniona - powiedziałam.
- No tak, rozpędziłem się - powiedział. - Nie, kochanie, nie pochwalam tego, żebyś Ty szła do takiej czarnej roboty. 
- Ale ja chcę zrobić sobie prawo jazdy - powiedziałam. Odezwał się we mnie bunt. - Nie chcę namawiać Ewy i Łukasza, żeby mi to fundowali. Nie chcę czuć się jak pasożyt. Poza tym, wczoraj powiedzieli, że jeżeli chcę, mogę sobie znaleźć pracę, jeśli tak pragnę tego prawa jazdy. Co do utrzymywania mnie, nie przeszkadza im to w ogóle, tak przynajmniej mówili. 
- I jeszcze Twoja terapia się nie skończyła - powiedział Marco. - Kochanie, mam pomysł. Chętnie sam zafunduję Ci prawo jazdy, nawet Ci jakiś samochód mógłbym kupić... ale na wiosnę. Bardziej dojdziesz do siebie, będziesz w stanie się uczyć jeździć. 
- Marco, ale ja nie chcę Cię wykorzystywać - powiedziałam.
- To zazwyczaj facet utrzymuje kobietę, prawda? - odparł Marco.
- Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem - zachichotałam. 
- Ale ja się czuję, jakbyśmy nim byli - powiedział Marco. - Póki co, dochodź do siebie i nie myśl o nauce. Skup się przede wszystkim na terapii i na sobie. 
- Jakbym zaczęła pracować, nie myślałabym o tym wszystkim. Chociaż na trochę bym się oderwała - powiedziałam z żalem. - I zarobiłabym coś. Może chcesz mi powiedzieć, że do żadnej roboty się nie nadaję? 
- Kochanie, pochwalam to, że jesteś taka pracowita i sumienna. Ale nie wyobrażam sobie Ciebie sprzątającej całymi dniami pokoje w hotelach czy spędzającej całe wieczory w pubie, sprzedając alkohol! Skarbie, jesteś taka delikatna i drobna, w końcu byś się zamęczyła na śmierć... 
- Doceniam Twoją troskę, ale też nie przesadzaj - powiedziałam. - Nawet jakbyś mi załatwił prawo jazdy i ewentualnie jakieś autko, ludzie zaczęliby gadać, że jestem z Tobą tylko dla kasy, czy coś w ten deseń... 
- Przecież oboje wiemy, że to nieprawda - powiedział Marco. - Ludzie zawsze będą gadać, i niekoniecznie słuszne rzeczy. Taka to już ludzka natura. Nic na to nie poradzimy, skarbie. Trzeba po prostu być odpornym. 

I taka to była moja rozmowa z Marco. Ostatecznie zgodziłam się na to zrobienie prawa jazdy podczas wiosny przyszłego roku. Marco, pomimo wrodzonej czułości, potrafi być stanowczy i uparty. Tego samego dnia bez uprzedzenia przelał mi na konto jakieś pieniądze. Potem powiedział, że to na "drobne wydatki". 
Natomiast Łukasz namawia mnie do... jazdy skuterem. Powiedział, że można wyrobić sobie kartę motorowerową za bardzo niską opłatę. Powiedział również, że kupiłby mi jakiś skuter, jeżeli nauczyłabym się jeździć i zdobyłabym tę kartę. 
Cóż, skuter to o wiele tańszy wydatek. Zwłaszcza, że nie potrzebowałabym jakiegoś wypasionego. Poza tym, mam jakieś oszczędności na koncie, mogłabym się dorzucić. 
Łukasz wczoraj zaczął tę rozmowę. Ewa również o tym wie. Powiedziała, że nie miałaby nic przeciwko temu, iż jeździłabym skuterem, tylko musiałabym jeździć ostrożnie, z rozwagą. 
Powiedziałam im, że dziś pójdę na ten zlot motocyklistów z Łukaszem i zobaczę, jak to jest. Możliwe, że warto spróbować. A może taka jazda by mi się spodobała? 
Łukasz opowiadał, że na tym zjeździe będę mogła popróbować jeździć jego skuterem. Będą wyznaczone specjalne ścieżki. Żeby pojeździć na terenie tego zlotu, nie trzeba mieć karty, w końcu to nie ulica. 
Łukasz i Ewa, podobnie jak moja terapeutka, są zdania, że powinnam faktycznie mieć jakieś hobby. Gdy im powiedziałam, że hobby często kosztuje, Łukasz machnął ręką. 
Ewa zawsze powtarzała, że Łukasz to człowiek o złotym sercu. Jednak ja bym wolała tego nie nadużywać. 
Jednak dziś oboje idziemy na ten zlot, który zacznie się o godzinie piętnastej. 







*** 







- Hej, Lidia - Łukasz wszedł do mojego pokoju. - Czas się już zbierać. 
- Już? Okej - odparłam. 
Poszłam do łazienki, przeczesałam moje włosy, poprawiłam nieco mój lekki makijaż. 
Byłam ubrana w czarne dżinsy i niebieską, dżinsową koszulę, którą zamieniłam na ciepłą bluzę z herbem Borussii. Już październik, więc jest dość chłodno. 
- Jestem gotowa - powiedziałam, gdy zeszłam na dół. Łukasz już wiązał swoje buty. 
- To dobrze - powiedział. 
Założyłam swoje trampki i wyszliśmy. Ewa z Sarą już godzinę temu wyszły na spotkanie z Agatą i Oliwią. 
Marco, jak dotąd, nie dzwonił dzisiaj ani nie pisał. Spędza bowiem czas z Andre, który przyleciał do Dortmundu w piątek. Nie wiadomo, do kiedy tu będzie. 
Nie mam Marco za złe, że nie pisze czy dzwoni, jeszcze z pewnością będzie to nadrobione. 
Pojechaliśmy w końcu na ten zjazd motocyklistów. Mnóstwo osób na niego przyszło, w różnym wieku, i kobiety, i mężczyźni. Stała cała masa motorów, skuterów. Niektórzy oferowali swoje pojazdy na sprzedaż. Było także kilka straganów z żywnością czy gadżetami związanymi z jednośladowymi pojazdami. Było wszystko, co powinno być na takim zlocie. 
- To co, Lidia? Idziemy na tor? - uśmiechnął się Łukasz. 
- Mam lekkiego cykora - wyznałam. - Ale chodźmy.
- Nie ma czego się bać, dziewczyno - Łukasz poklepał mnie po plecach. - To proste jak dwa razy dwa. 
- Ha, zobaczymy - powiedziałam. 
Zasiadłam na skuterze, Łukasz zaczął mi dokładnie objaśniać, co do czego służy. Słuchałam go z zapartym tchem. 
- Tylko za dużo tego gazu nie dawaj, póki co - uśmiechnął się. - Ale na szczęście, tu nie ma o co się rozbić. Dobrze, jakbyś miała odruch zaciskania hamulca, to bardzo pożyteczne.
- Mam taki odruch, podczas jazdy rowerem przydawał mi się - powiedziałam. 
- Cieszę się - powiedział Łukasz. - No to akcja! - roześmiał się. 
Odpaliłam pojazd, zaczęłam powoli jechać przed siebie. W pełni skupiałam się na wykonywanej czynności. Byłam dość ostrożna. 
Łukasz okazał się dobrym nauczycielem. Postanowił nauczyć mnie więcej. A ja poczułam, że chciałabym wyrobić sobie tę kartę motorowerową. Mogłabym jeździć takim skuterem, jaki ma Łukasz. Karta motorowerowa daje uprawnienia do jazdy motorowerami i skuterami. Gdybym miała normalne prawo jazdy, nie musiałabym wyrabiać sobie karty... 
Marco nie wie, że ćwiczyłam jazdę skuterem. Nie mam pojęcia, jak by na to zareagował. A zresztą... Mam prawo mieć jakieś zajęcie, które będę z pasją wykonywać? 
- Bardzo dobrze Ci to wychodzi, jestem pod wrażeniem - powiedział Łukasz.
- A myślałam, że będzie gorzej - powiedziałam. 
- Jest dobrze, będzie coraz lepiej - powiedział Łukasz. - To wyrobisz sobie tę kartę? 
- Myślę, że tak. Podoba mi się jazda skuterem - powiedziałam powoli. - Nie mam nic do stracenia. 
- Piątka! - ucieszył się Łukasz. Przybiliśmy sobie piątkę, po czym Łukasz powiedział, że pójdzie po coś do picia. Przyniósł nam po papierowym kubku Pepsi, po czym obwieścił, że pójdzie się rozejrzeć, jakie to pojazdy tu ludzie przyprowadzili, i żebym nieco odetchnęła, bo on zaraz wróci i dalej będzie mnie szkolił. Widać było, że spodobało mu się uczenie mnie. 
Łukasz poszedł, ja zostałam obok ścieżek, po których niektórzy, nawet młodsi ode mnie, jeździli sobie, ja stałam oparta o skuter Łukasza i popijałam colę. Zaczęłam bawić się swoją komórką. 
- Przepraszam, która godzina? - zapytała mnie nagle jakaś młoda dziewczyna, która sobie również jeździła, obok mojej alejki. Zdaje się, że również była początkująca.
- Szesnasta trzydzieści - powiedziałam.
- Dziękuję - powiedziała. 
- Ty również trenujesz jazdę? - zapytałam przyjaźnie.
- Tak, dopiero co zaczynam - powiedziała. - Moje dwie koleżanki mnie uczą. 
- Mnie przyjaciel uczy - powiedziałam. - Nieźle mu to wychodzi.
- Hej, Alice, z kim rozmawiasz? - do mojej rozmówczyni podeszły dwie dziewczyny. 
- Podobnie jak Wasza koleżanka, uczę się jeździć skuterem - powiedziałam. - Mam zamiar wyrobić sobie kartę. 
- To tak jak nasza Alice - powiedziała jedna z nich. - Nazywam się Emilie Sarr, miło mi - podała mi rękę. 
Dziewczyna, która dopiero uczyła się jeździć, nazywała się Alice Krause, a jej druga koleżanka przedstawiła się jako Louise Wagner. 
- Hej, chyba Cię skądś kojarzę, Lidia... - powiedziała Louise, gdy się przedstawiłam. 
- Właśnie! Ty jesteś dziewczyną Marco Reusa, prawda? - zapytała Emilie. 
- Tak - powiedziałam, uśmiechając się. 
- Tak się składa, że jesteśmy wiernymi fankami Borussii od dziecka - powiedziała Alice. - Uwielbiamy piłkę nożną.
- A ja kocham także skutery i motoryzację - powiedziała Emilie. 
- Ona jest świetna - powiedziała Louise - Lidia, żebyś Ty widziała, co ona potrafi na tym skuterze... 
- Pozwolę się pochwalić - powiedziała Emilie, nałożyła kask i usiadła na skuter. Zaczęła jeździć jak zawodowiec, nawet na jednym kole! Zrobiła na mnie niemałe wrażenie. Okazało się, że Emilie ma dwadzieścia jeden lat i już od sześciu lat jeździ. Louise, podobnie jak Emilie, umie jeździć, ale już nie tak jak Emilie, tak mi powiedziała. 
Alice, jak się okazało, jest w moim wieku, podobnie jak Louise. 
- Mój skuter, jest niestety w naprawie - powiedziała Louise. - Gdyby nie to, wzięłabym go na ten zlot.
- Trzeba było tak nie szaleć - zażartowała Alice. 
Dziewczyny, które poznałam, okazały się bardzo miłe i sympatyczne. 
- No to nas zaszczyt kopnął, porozmawiać z samą dziewczyną Reusa - powiedziała Emilie.
- Oj tam - machnęłam ręką. 
- Nie ma go tu z Tobą? - zapytała Alice. 
- Nie - odparłam - on pewnie nawet nie wie, że jest tu zlot. Jestem tu z moim przyjacielem, Łukaszem Piszczkiem. 
- Kojarzymy - powiedziała Louise. - Marco nie będzie zazdrosny? - uśmiechnęła się.
- Przecież Łukasz ma żonę - powiedziałam. 
- A to skuter Łukasza? - zapytała Emilie. 
- Tak - odparłam. - Jeżeli zdobędę kartę motorowerową, będę miała swój własny. 
- To tak jak ja - powiedziała Alice. - Rodzice obiecali mi kupić. Póki co, trenuję na skuterze Emilie, a zdawać też będę mogła na jej skuterze. 
- Żeby zdać egzamin praktyczny, trzeba mieć własny sprzęt - powiedziała Louise. - Jest jeszcze teoretyczny, ale to łatwizna - machnęła ręką. 
- Dopiero niedawno zainteresowałam się jazdą na skuterze. Jak dotąd, tylko Emilie i Louise były tym zainteresowane - powiedziała Alice.
- W końcu Cię w to wciągnęłyśmy - zaśmiała się Emilie. - Chodź lepiej jeszcze trochę pojeździć, kochana. 
Emilie zajęła się Alice, ja zostałam z Louise, która zaproponowała mi, żebym pod jej okiem jeszcze nieco pojeździła. Łukasz zapewne przepadł w tym oceanie skuterów i innych jednośladów. 
- Im lepiej się teraz przygotujesz, tym łatwiejszy będzie dla Ciebie egzamin praktyczny - powiedziała Louise. - Jeśli oba testy przejdziesz pomyślnie, od razu otrzymasz kartę, uwierz. 
Usiadłam na skuter, nałożyłam kask, postanowiłam nabrać nieco odwagi i samej poćwiczyć. Na szczęście, nie było żadnych drzew na tych alejkach, nie było w co stuknąć. 
- Nie jestem taką profesjonalistką jak Emilie, ale całkiem nieźle sobie radzę z jednośladami, nie chwaląc się - powiedziała Louise. 
- Wierzę Ci - powiedziałam. 
Odpaliłam pojazd, ruszyłam przed siebie. Można było też jeździć slalomem, były w ziemię wbite gałązki. 
Przejażdżka całkiem sprawnie mi poszła, oczywiście nie forsowałam tempa. Gdy wróciłam, obok Louise stał Łukasz.








*** 







- No proszę! - uśmiechnął się Łukasz - szybko się uczysz! 
- Staram się jak mogę - powiedziałam. 
- Dobrze jej idzie - wtrąciła Louise.
Emilie i Alice również zainteresowały się moją gadką z Łukaszem, przedstawiłam je zatem prawemu obrońcy Borussii. 
- Lidia, mam taki pomysł, pójdziemy jutro razem się zapisać - powiedziała Alice. - Emilie i Louise nam pokażą, gdzie jest ten ośrodek nauki jazdy. Tam nam powiedzą, co, gdzie, jak i kiedy. 
- Dobry pomysł - powiedział Łukasz. 
Bardzo mnie ucieszyło, że poznałam takie miłe dziewczyny. Złapałam z nimi wspólny język, zwłaszcza z Alice, z którą się wymieniłyśmy numerami telefonów i adresami zamieszkania. 
- Mnie to się wydaje, że będą jakieś praktyki, ale skuter trzeba mieć własny - powiedział Łukasz. 
- Raczej tak - powiedziała Emilie. - Będzie dobrze, na pewno zdacie - poklepała mnie po plecach panna Sarr. 
- A jak to jest z opłatą? - zapytała Alice.
- Opłata? Prawie że symboliczna - Łukasz machnął ręką. 
- To Łukasz mnie namówił na tę jazdę - zaśmiałam się. - Teraz jestem mu wdzięczna.
- Słusznie - pokiwała głową Louise. 
Podyskutowaliśmy wszyscy jeszcze trochę, po czym ja i Alice zaczęłyśmy dalej jeździć. Ona na skuterze Emilie, ja na skuterze Łukasza. Emilie, Louise i Łukasz stali i dopingowali nas. 
Nikt z nas nie spoglądał na zegarek, nieźle się bawiliśmy. Aż w końcu nadszedł wieczór, ludzie zaczęli się rozchodzić. Zerknęłam na komórkę, była godzina dziewiętnasta. Łukasz powiedział, że już musimy wracać. 
- Zdzwonimy się, prawda? - zapytała Alice - naprawdę miło było.
- No pewnie - powiedziałam. - W takim razie do zobaczenia! 
Poznałam też nieco owe dziewczyny. Alice i Louise są na ostatnim roku technikum, obie są na gastronomii. Natomiast Emilie ukończyła technikum ekonomiczne, nie podjęła dalszej nauki. Dzięki znajomości, zdobyła posadę w jednym z dortmundzkich banków. 
- Wspaniały początek znajomości - pomyślałam, gdy jechaliśmy do domu. 
Jak się okazało, Ewa i Sara już tam były, wróciły ze spotkania. 
- O, wreszcie jesteście - powiedziała Ewa. - Jak było? 
- Fajnie - powiedziałam zachwycona - będę się starać o kartę motorowerową! Poznałam też trzy fajne dziewczyny!
- No proszę - Ewa klasnęła w ręce. - Super! 
- Trzeba naszej Lidii jakiś fajny skuterek znaleźć - powiedział Łukasz. - Byle czego przecież jej nie damy, prawda? 
- Prawda, prawda - powiedziała Ewa z uśmiechem. - Oby tylko zdobyła tę kartę!
- Zdobędzie, wspaniale jej ta jazda szła - powiedział Łukasz. - Lidia, szkoda, że Cię nie nagrałem - zaśmiał się.
- Nie przesadzajmy, jeszcze trochę się muszę podszkolić - powiedziałam.
- No tak - powiedział Łukasz - ale początek naprawdę niezły. 
- Też mnie to cieszy - powiedziałam.
- Okej, skoro już wszyscy są, to ja idę robić kolację - powiedziała Ewa. 
Poszłam do siebie, do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam analizować wydarzenia tego dnia. 
Czyżby wreszcie los zaczął się do mnie uśmiechać? Oby to była prawda. 
Ciekawe, na jak długo Andre zostanie u Marco, i co dziś porabiali. Mam nadzieję, że dobrze się razem bawią. 
Ewa niebawem zawołała mnie na kolację, usmażyła naleśniki. Sara z zapałem je jadła, suto smarując je Nutellą. Ja również się skusiłam na ten dodatek. Po kolacji postanowiłam spędzić nieco czasu z Ewą i Łukaszem przed TV. 

_________________________________ 



Mam nadzieję, że Wam się podoba. Trochę weselszy rozdział. :) 
Akurat naszła mnie wena na tego bloga. Tak bardzo się do niego przywiązałam, że masakra :3 

Cóż tu więcej pisać? Liczę na motywujące komentarze. :) 

Buziaki!
WildChild 





32 komentarze:

  1. Fajnie, że Lidia poznała nowe koleżanki ;)
    Ogólnie świetny pomysł z tym zlotem ^^
    Kapitalny rozdział;*
    Cieszę się, że masz wenę na tego bloga, bo go kocham <33
    Czekam na następny ;]
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. boski <3 dobrze, że u Lidii już wszystko w porządku :)
    ach, ten troskliwy Marco xD <3
    fajnie, że Lidia znalazła takie miłe koleżanki ;d
    mam nadzieje, że coś wyniknie z tej znajomości ;)
    Buziaki, Gabi Reus ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Może zabrzmię głupio ,ale trudno!
    Te dziewczyny mi się nie podobają xd Tak ja i moje przeczucia ;D
    Ja nie przepadam za skuterami ;/ Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm, trochę mam złe przeczucia co do tych dziewczyn, ale zobaczymy :D
    Nareszcie jakiś weselszy rozdział !
    Tyle Lidia przeszła, że szok !
    Zapraszam na mojego drugiego bloga :*
    http://time-the-past.blogspot.com/
    Buziaczki :*
    Om Ness <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział. W życiu Lidii przyda się trochę radości, tyle już wycierpiała. Dobrze, że spotkała fajne dziewczyny, mam nadzieję, że się zaprzyjaźnią i w końcu będzie miała z kim pogadać :) Liczę również, że Marco nie będzie zły o ten pomysł ze skuterami. Oby ją zrozumiał, przecież każdy ma prawo do jakiejś pasji i szczęścia. ;d
    Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do mnie.
    Pozdrawiam, Nika ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe co Marco powie na ten pomysł:)
    Fajnie, ze Lidka poznała kolezanki:)
    Czekam na nn:)
    Pozdrawiam:**

    OdpowiedzUsuń
  7. Lidia ma nowe koleżanki :) Lidia na skuterku ;D I nasz troskliwy Marco. Mam nadzieję, że w końcu zacznie im się układać :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie, że Lidia poznała nowe koleżanki.
    Genialny rozdział <3
    Czekam na nn :-)
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze, że życie Lidii zaczyna się układać. Żeby tylko z tych nowych znajomości nie narodziły się nowe problemy ;) Marco jak zwykle troskliwy i opiekuńczy ;D Rozdział cudowny, czekam z następny! :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny rozdział, jak zawsze! Super że Lidia ma nowe koleżanki w Dortmundzie, wydają się sympatyczne ale zobaczymy co będzie dalej. Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Hoho no w koncu coś przyjemnego wydażyło się w życiu Lidii :)
    Ciekawe jak tam Marco się z kolegą bawił kiedy swojej ukochanej nie miał blisko ;D hehe
    Życzę weny,z niecierpliwością czekam na inny i Pozdrawiam Miaa : *

    OdpowiedzUsuń
  12. No nareszcie pogodny rozdział.
    Fajnie, że Lidia znalazła sobie jakieś hobby i poznała nowe koleżanki :D
    Mam tylko nadzieję, że te dziewczyny nie mają złych zamiarów związanych z Lidią albo Marco.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział zajebisty! <3
    Marco to jest taki uparty osioł, ale rozumiem że troszczy się o Lidie :3
    Dobrze, że Lidia znalazła sobie jakieś koleżanki : )
    Czekam na następny ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Oczywiście, że się podoba <3
    Nareszcie jakiś weselszy rozdział :)
    W końcu w jej życiu zaczyna się układać :)
    Fajnie, że znalazła sobie koleżanki. Przedtem była można powiedzie "samotna" w Dortmundzie :)
    Pozdrawiam i zaprasza do mnie :) ;**

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak zwykle super.
    Fajnie, że Marco tak dba i troszczy się o Lidię.
    Tylko żeby te dziewczyny nie okazały się kimś, kim nie powinny być.
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
    Mam jeszcze sprawę do was. Szukam właścicielki tego bloga http://jessica-marco-story.blogspot.com/
    Jeżeli jest tutaj lub ktoś ją zna to BŁAGAM niech się do mnie odezwie. Mój mail elzbieta.97@o2.pl
    Proszę was pomóżcie mi. Jest to dla mnie bardzo ważne.
    Pozdrawiam
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  16. Lubię tego bloga, rozdział fajny tylko zauważyłam że każdy następny rozdział to takie masło maślane a szkoda by było zeby tu się nic nie działo bo jest naprawdę fajny.http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/2012/05/0prolog.html Czytam tego bloga od powstania i polecam zajrzeć bo tam jest rozdział chyba 65 i cały czas trzyma w napięciu ;) Pozdrawiam cie i trzymam kciuki za akcję w tym blogu !

    OdpowiedzUsuń
  17. Genialny!
    Bardzo fajnie,że wesoły rozdział!
    Wciąż jestem pod wrażeniem Twojego talentu! <3
    Bosko piszesz!
    Cieszę się,że Alberta wsadzili na te 15 lat! Dobrze sukinsynowi!
    Czekam na kolejny świetny rozdział!
    Pozdrawiam,Izaa

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny rozdział <3
    Dobrze, że Lidka już się trochę pozbierała po wszystkim ! :)
    Czekam na nn, pozdrawiam - Nikola :*

    OdpowiedzUsuń
  19. kocham twojego bloga <3 czekam na kolejny roZdział :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspaniały rozdział! Cieszę się, że Lidia znalazła sobie nową pasję.
    Coś tak czuję, że zaprzyjaźni się z Alice. Dobrze, że Albert jej już nie zagrozi. Czekam na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiedziałam, że szybko Ci przejdzie :* Czekałam na ten rozdział i się doczekałam :P
    Lidka coraz lepiej czuje się w Dortmundzie. I proszę. Nowe znajomości, Albert w pace, fantastyczny facet u boku, wspaniali przyjaciele... Dziewczyna nareszcie zaczęła wychodzić na prostą. Kiedy czytałam początki bałam się o nią. Ojciec i ta jego towarzyszka... brrr :*
    Cieszę się bardzo, że tak się u niej układa. Należy jej się coś w końcu od życia.
    Więc cieszę się bardzo, że wena wróciła. Czekam na kolejny rozdział :*
    Do nexta kochana. Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowny rozdział <3
    Fajnie, że Lidia ma nową pasję ;3
    Czekam na nn <3
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  23. fenomenalny ! w końcu zaczyna się układac.
    czekam na następny.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. I bardzo dobrze, że znalazła nowe hobby:)
    Pozwoli jej to zapomnieć o tym co sie stało.
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
  25. Fajnie, że w końcu Lidka postanowiła coś ze sobą zrobić. Widać, że już miewa się lepiej. Dobrze, że chce się czymś zająć, mieć hobby... Może kiedyś zacznie jakieś studia, dalszą naukę. No i mam nadzieję, że nie będzie miała żadnego wypadku na tym skuterze, bo już się tyle dziewczyna nacierpiała, że teraz powinno ją spotykać wszystko co dobre! Buziaki kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetne :D
    Zapraszam do mnie :D http://echte-liebe-0.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. I bardzo dobrze, że Lidia wreszcie wyszła z tego koszmaru! Bardzo się z tego cieszę. Będzie miała nowe hobby? O proszę, Lidia i motocykle! Fajnie, że Łukasz ją namówił, jeszcze mam nadzieję, że nic nie stanie się na tym skuterze, jakiegoś wypadku nie będzie czy coś. Ona już swoje odcierpiała.
    Buziaki i weny życzę ;*
    http://claire-mario-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetny rozdział <3
    Pozdrawiam i czekam na nexta ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  29. Świetnie, że Lidia wraca do normalności. W końcu zaczęła zawierać znajomości w Dortmundzie. Oby była jak najdłużej szczęśliwa :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Super że Lidka wraca do siebie i jeszcze poznała wiele nowych osób :)
    A Marco jaki z niego ciepły chłopak <3
    Rozdział świetny! :) Czekam na kolejny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Świetny rozdział ;**
    Marco Aww...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  32. Cudny rozdział :*
    Marco taki opiekuńczy :)
    Czekam na nowy.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń