Nie zauważył moich dwóch sznyt na ręku, które udało mi się ukryć. Powstrzymałam się również dzisiaj od picia czy palenia. Zajadałam smutek słodyczami, które wygrzebałam w kuchennej szafce.
Siedzieliśmy razem w salonie. Siedziałam na kolanach mojego ukochanego blondyna, który nie szczędził mi czułości. Jednak ja nie czułam się zbyt dobrze... Marco wyczuł to.
- Skarbie, co się dzieje? Mam wrażenie, że znów...
- Słabo po prostu się czuję - powiedziałam.
- Jadasz coś ostatnio? - zapytał - może po prostu głodna jesteś...
- Dziś trochę słodyczy zjadłam, i to wszystko. Ja w ogóle apetytu ostatnimi dniami nie mam - powiedziałam.
- Na litość boską, jednak powinnaś coś zjadać, ze względu na zdrowy rozsądek - powiedział blondyn.
- Oj, Marco, Marco...
- Coś Ci bym przygotował, i sobie przy okazji, ale chyba nic w lodówce już nie mam - powiedział Marco. - Musiałbym skoczyć do marketu.
- Chcesz, to idź, ale ja poczekam. Nie mam siły nigdzie chodzić - powiedziałam.
- Rozumiem - powiedział z czułością Marco - postaram się niebawem wrócić.
Marco wkrótce pojechał zrobić zakupy, ja zostałam sama w jego domu. Położyłam się na kanapie i wpatrywałam się w sufit, gdy nagle moje rozmyślania przerwało czyjeś raptowne wejście do domu i trzask drzwiami. Przerażona poderwałam się z sofy... i w tej samej chwili do salonu wparował... Albert! Jakim cudem?! Przecież go policja zamknęła! Uciekł z celi?!
- I co, suczko? - roześmiał się podle. - Myślałaś, że jak policja mnie złapie, to już koniec?
- Uciekłeś z więzienia?!
- A nawet jeśli, to co?! Nie, nie próbuj ruszać tego telefonu - Albert od razu rzucił się na mnie i złapał mnie za szyję.
- Puść mnie! - krzyknęłam.
- Zamknij się - Albert uderzył mnie otwartą dłonią w twarz.
Po moich policzkach spłynęły strumienie łez. Albert znów mnie dopadł! Jak oni robią te cele?! Te kraty to chyba z miękkich drutów tworzą!
Zanosi się na to, że koszmar się powtórzy!
- Jak nie będziesz siedziała cicho i robiła tego, co chcę, to pożałujesz - wysyczał.
- Zaraz przyjdzie Marco, nie radzę Ci - wychrypiałam.
- A na tego mięczaka mam już tu coś - i wyciągnął z kieszeni... nóż. - Niech tylko tu wróci!
- Nie, nie zrobisz tego! - krzyknęłam.
- Obiecuję, że zrobię - wysyczał Albert i zaczął mnie... rozbierać. Bałam się krzyczeć. Tylko cały czas się trzęsłam ze strachu. Nie tyle o siebie, co o Marco. Śmiertelnie się bałam, że ten psychol spełni swoją obietnicę i potraktuje nożem mojego ukochanego.
Po chwili... zrobił mi to, co tamtej pamiętnej, okropnej nocy. Potworny ból przeszył moje ciało, moja twarz była przemoczona od gorzkich łez.
- Jesteś moją własną dziwką - wysyczał zadowolony Albert.
- Nie! Zostaw mnie! - krzyknęłam.
- Przesadziłaś - Albert chwycił jedną ręką nóż, drugą moje rozczochrane włosy i chciał mnie nim potraktować, gdy nagle ktoś wpadł do domu, a następnie do salonu... To Marco!
- Co tu się dzieje?! - krzyknął Marco. - Albert?! Co Ty tu robisz?!
Rzucił się na swojego ojca, ale ten był szybszy.... rzucił się z nożem na mojego ukochanego... i wbił mu go w szyję, aż po samą rękojeść. Marco tylko pisnął z bólu i osunął się martwy na ziemię.
Wybuchłam płaczem na ten widok, w głowie zaczęło mi się buzować...
I nagle... zerwałam się z łóżka. Byłam u siebie w pokoju, a nie u Marco. Był środek nocy, a nie popołudnie.
Stanęłam przy oknie, ciężko oddychając. Nie zerwałam się z krzykiem, gdyż coś zdławiło mój głos...
Uświadomiłam sobie, że to był tylko koszmarny sen. Bardzo koszmarny sen!
Byłam przez ten sen cała roztrzęsiona i przerażona. Był taki realistyczny.
Ręce mi się trzęsły, zrobiło mi się gorąco.
- Nie wytrzymam - pomyślałam - muszę zapalić!
Wyciągnęłam ukryte papierosy, otworzyłam szeroko okno i odpaliłam sobie jednego. Paliłam jak najęta, spaliłam z kilka sztuk.
Wreszcie poczułam jakąś ulgę. Zostawiłam uchylone okno, schowałam papierosy, popryskałam w pokoju odświeżaczem powietrza i położyłam się. Nie zasnęłam od razu, z jakieś dziesięć minut leżałam wznak i wpatrywałam się w sufit. Jednak w końcu powieki mi się skleiły same...
Ręce mi się trzęsły, zrobiło mi się gorąco.
- Nie wytrzymam - pomyślałam - muszę zapalić!
Wyciągnęłam ukryte papierosy, otworzyłam szeroko okno i odpaliłam sobie jednego. Paliłam jak najęta, spaliłam z kilka sztuk.
Wreszcie poczułam jakąś ulgę. Zostawiłam uchylone okno, schowałam papierosy, popryskałam w pokoju odświeżaczem powietrza i położyłam się. Nie zasnęłam od razu, z jakieś dziesięć minut leżałam wznak i wpatrywałam się w sufit. Jednak w końcu powieki mi się skleiły same...
***
Nie mam pojęcia, jakim cudem usnęłam... zmęczenie jednak wygrało. Wreszcie nadszedł poranek.
Zerknęłam na zegarek, wskazywał godzinę wpół do dziewiątej. Postanowiłam jednak nie wstawać od razu... nie miałam ochoty. Na nic nie miałam chęci. Zaczęła mnie boleć głowa. Postanowiłam pozostać w łóżku.
Przewróciłam się na drugi bok i zaczęłam wpatrywać się tępo w ścianę. Miałam ochotę rozpłynąć się i zniknąć... okropnie się czułam.
Na nowo zaczęłam analizować swój sen, co wprawiło mnie w jeszcze podlejszy nastrój.
Nie patrzyłam na zegarek. Moją zadumę w niespodziewanym momencie przerwało pukanie do drzwi. Po chwili się otworzyły, w progu stanęła Ewa.
- Jak tam, kochana? Przyszłam zobaczyć, czy wszystko u Ciebie w porządku - powiedziała i przysiadła na łóżku.
- Dzięki za troskę - powiedziałam - po prostu głowa mnie boli i nie mam chęci wstawać.
- Rozumiem - pokiwała głową Ewa. - Chcesz może tabletkę przeciwbólową?
- Możesz dać - odparłam.
Ewa przyniosła mi tabletkę i szklankę wody. Zażyłam lekarstwo z nadzieją, że szybko zadziała.
- Moja Ty biedna - Ewa westchnęła. - Zdaję sobie sprawę, jak tragicznie się czujesz po tym, co Cię spotkało.
Przewróciłam się na drugi bok i zaczęłam wpatrywać się tępo w ścianę. Miałam ochotę rozpłynąć się i zniknąć... okropnie się czułam.
Na nowo zaczęłam analizować swój sen, co wprawiło mnie w jeszcze podlejszy nastrój.
Nie patrzyłam na zegarek. Moją zadumę w niespodziewanym momencie przerwało pukanie do drzwi. Po chwili się otworzyły, w progu stanęła Ewa.
- Jak tam, kochana? Przyszłam zobaczyć, czy wszystko u Ciebie w porządku - powiedziała i przysiadła na łóżku.
- Dzięki za troskę - powiedziałam - po prostu głowa mnie boli i nie mam chęci wstawać.
- Rozumiem - pokiwała głową Ewa. - Chcesz może tabletkę przeciwbólową?
- Możesz dać - odparłam.
Ewa przyniosła mi tabletkę i szklankę wody. Zażyłam lekarstwo z nadzieją, że szybko zadziała.
- Moja Ty biedna - Ewa westchnęła. - Zdaję sobie sprawę, jak tragicznie się czujesz po tym, co Cię spotkało.
- Ewa, czy Ty masz pojęcie, jaki koszmarny sen miałam tej nocy?! - niewiele myśląc, opowiedziałam mojej rozmówczyni o śnie. Słuchała z przerażeniem.
- Lidia... to jest po prostu nie do opisania - wykrztusiła, gdy skończyłam swoją opowieść.
- Żebyś wiedziała! - odparłam - koszmar znów powrócił! Ty najlepiej wiesz, co przechodziłam w dzieciństwie. Teraz znów...
- Kochanie, nie rozpamiętuj tego - próbowała mnie uspokoić Ewa. - Bo tylko jeszcze gorzej się poczujesz.
- Nigdy o tym nie zapomnę - powiedziałam ze łzami w oczach. - To zawsze będzie we mnie siedzieć. I jedno, i drugie...
- Zdaję sobie sprawę – powiedziała smutno Ewa. – Kochana, Ty naprawdę…
- Lidia... to jest po prostu nie do opisania - wykrztusiła, gdy skończyłam swoją opowieść.
- Żebyś wiedziała! - odparłam - koszmar znów powrócił! Ty najlepiej wiesz, co przechodziłam w dzieciństwie. Teraz znów...
- Kochanie, nie rozpamiętuj tego - próbowała mnie uspokoić Ewa. - Bo tylko jeszcze gorzej się poczujesz.
- Nigdy o tym nie zapomnę - powiedziałam ze łzami w oczach. - To zawsze będzie we mnie siedzieć. I jedno, i drugie...
- Zdaję sobie sprawę – powiedziała smutno Ewa. – Kochana, Ty naprawdę…
- Naprawdę powinnam iść do psychologa, prawda?
– dokończyłam za nią. – Na litość boską, ani Ty, ani Łukasz, ani Marco nie
rozumiecie, że ani nie chcę, ani nie potrafię otworzyć się przed obcą osobą? To
byłby dla mnie dodatkowy stres i udręka. Nie zmuszajcie mnie do tego! Nie chcę
słyszeć o żadnych…
- Nie unoś się, Lidia – powiedziała Ewa,
próbowała mnie wciąż uspokoić. – To nie pomoże. Przynieść Ci jakąś herbatę?
- Możesz przynieść. Zieloną – poprosiłam.
- Nie ma problemu – powiedziała Ewa i wyszła,
ja opadłam na poduszkę.
Niebawem wróciła z parującym kubkiem. Siedziałam
sobie w łóżku i popijałam herbatę, moje myśli wciąż krążyły wokół ostatnich
dni.
W domu była, jak się okazało, tylko Ewa, Sara
została zaprowadzona do przedszkola a Łukasz poszedł na trening, spotkać się z
chłopakami, sam nie mógł jeszcze trenować z powodu kostki.
W końcu zwlokłam się z łóżka, było już południe. Zerknęłam na termometr wiszący za oknem, wskazywał dwadzieścia stopni Celsjusza. No tak, jeszcze sierpień, więc jest jeszcze w miarę ciepło...
Wyciągnęłam z szafy dresy, koszulkę i poszłam do łazienki zrobić ze sobą porządek.
Gdy już to zrobiłam, wróciłam do pokoju i nieco ogarnęłam w nim klamoty. Poczułam, że mam znów chęć zapalić. Jednak w każdej chwili mogła tu wejść Ewa.
- Później pójdę na spacer - pomyślałam. - Może lepiej mi to zrobi?
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Nieco czasu spędziłam, przeglądając Internet na laptopie, a późniejszym popołudniem obwieściłam Ewie, że wychodzę na przechadzkę.
- Tylko nie zajdź za daleko - poprosiła. - Uważaj na siebie, kochana. O, już niedługo szesnasta, niebawem chłopaki powinni skończyć trening.
- Co ten Łukasz tam robi, skoro nie może trenować? - zapytałam.
- O to się nie martw - uśmiechnęła się Ewa. - On po prostu chce być z drużyną. Chłopaki są dla niego jak druga rodzina.
- Wspaniała jest ta drużyna - powiedziałam, wiążąc buty. Nałożyłam bluzę, wzięłam torbę i skierowałam się do drzwi.
- Do zobaczenia! - rzuciłam.
- Do zobaczenia - odparła Ewa.
Wyszłam na świeże powietrze. Pogoda była dosyć dobra, nie padało, świeciło słońce. Powiewał wiaterek, ale na szczęście moja bluza dawała sporo ciepła.
W końcu zwlokłam się z łóżka, było już południe. Zerknęłam na termometr wiszący za oknem, wskazywał dwadzieścia stopni Celsjusza. No tak, jeszcze sierpień, więc jest jeszcze w miarę ciepło...
Wyciągnęłam z szafy dresy, koszulkę i poszłam do łazienki zrobić ze sobą porządek.
Gdy już to zrobiłam, wróciłam do pokoju i nieco ogarnęłam w nim klamoty. Poczułam, że mam znów chęć zapalić. Jednak w każdej chwili mogła tu wejść Ewa.
- Później pójdę na spacer - pomyślałam. - Może lepiej mi to zrobi?
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Nieco czasu spędziłam, przeglądając Internet na laptopie, a późniejszym popołudniem obwieściłam Ewie, że wychodzę na przechadzkę.
- Tylko nie zajdź za daleko - poprosiła. - Uważaj na siebie, kochana. O, już niedługo szesnasta, niebawem chłopaki powinni skończyć trening.
- Co ten Łukasz tam robi, skoro nie może trenować? - zapytałam.
- O to się nie martw - uśmiechnęła się Ewa. - On po prostu chce być z drużyną. Chłopaki są dla niego jak druga rodzina.
- Wspaniała jest ta drużyna - powiedziałam, wiążąc buty. Nałożyłam bluzę, wzięłam torbę i skierowałam się do drzwi.
- Do zobaczenia! - rzuciłam.
- Do zobaczenia - odparła Ewa.
Wyszłam na świeże powietrze. Pogoda była dosyć dobra, nie padało, świeciło słońce. Powiewał wiaterek, ale na szczęście moja bluza dawała sporo ciepła.
***
Skierowałam się w stronę parku. Lekki wiatr rozwiewał moje włosy. Szłam zamyślona, tysiące myśli przebiegało przez moją głowę.
Przysiadłam na jednej z ławek w parku, żeby zapalić w spokoju papierosa. Tak, zabrałam całą paczkę ze sobą.
Zasmakowały mi te papierosy, i to bardzo. Zwłaszcza te miętowe. Ku mojemu zdziwieniu, Ewa niczego nie wyczuła, a przecież w nocy paliłam w moim pokoju. Widocznie odświeżacz powietrza zabił cały ten zapach, no i okno było uchylone.
Teraz, nim wrócę do domu, na pewno zapach ze mnie zejdzie, a poza tym mam jeszcze mgiełkę truskawkową w torbie. A nawet jeśli ktoś wyczuje... stwierdziłam, że niewiele mnie to obchodzi.
Paląc papierosa, czułam ulgę.
- Ciekawe, co Marco by zrobił, jakby teraz mnie zobaczył z tym papierosem - pomyślałam.
Od Marco już mi się raz dostało za palenie. Jednak wtedy byłam w ciąży... więc to było zrozumiałe.
Spaliłam jeszcze jedną sztukę i ruszyłam dalej. W pewnym momencie zebrało mi się na łzy...
Zobaczyłam jakąś szczęśliwą, młodą parę, prowadzącą wózek z dzieckiem.
- Gdyby nie ten sukinsyn, za pewien czas ja i Marco też byśmy urządzali takie spacery z wózkiem - pomyślałam rozgoryczona. - Inne kobiety mają prawo do szczęścia, dlaczego ja nie?!
Marco tak bardzo zależało na tym dziecku, pragnął stworzyć ze mną rodzinę. Wprawdzie to dziecko nie było planowane, ale skoro się stało... Marco przekonywał, że będzie wszystko dobrze. Chociaż początkowo nie chciałam tego dziecka, bałam się bycia matką, próbowałam je usunąć, w końcu je bardzo pokochałam i chciałam, aby przyszło na świat.
Jednak nawet pełnego miesiąca nie ponosiłam go pod sercem...
Nie wytrzymałam. Łza stoczyła mi się po policzku. Wyciągnęłam chusteczki i postarałam się szybko opanować.
- Nie wytrzymam - pomyślałam - po prostu nie daję już rady!
Zaszłam do sklepiku na rogu. A kupiłam w nim... wino. Tak, znów kupiłam alkohol.
Było to najtańsze wino, tzw. jabol.
Usiadłam na ławce wśród krzewów, żeby nikt mnie nie widział sączącej tanie wino.
Otworzyłam butelkę i zaczęłam pić. Smak nie był zły, malinowy, ale też poczułam wstyd przed samą sobą, że robię takie rzeczy. Jednak z drugiej strony te procenty dawały mi ulgę, pozwalały choć na trochę zapomnieć o straszliwych przeżyciach.
- O mój Boże... ale mi się w bani kręci - pomyślałam.
Cholera! Już z pół butelki wyżłopałam, jak nie lepiej. Już chyba wystarczy.
Zapaliłam jeszcze papierosa. Wyciągnęłam z torby mgiełkę i się popryskałam.
Mam nadzieję, że nikt się nie zorientuje, że znów piłam.
Ruszyłam w drogę powrotną. Poczułam, że alkohol wszedł mi w nogi, bo zaczęły się nieco plątać. Jednak jakoś dałam radę iść.
Powolnym krokiem szłam do domu. Na szczęście dotarłam na moją ulicę, nie zgubiłam się.
***
Dotarłam wreszcie do domu. Zdjęłam buty i skierowałam się do swojego pokoju.
- Lidia, to Ty wróciłaś? - usłyszałam wołanie Ewy.
- Nikt inny - odkrzyknęłam.
- Masz gościa u siebie w pokoju - zawołała.
- Okej!
To na bank Marco. Przecież obiecał, że dzisiaj się spotkamy.
Weszłam do pokoju, Marco siedział sobie na sofie.
- Cześć, Marco - przywitałam się.
- Hej, skarbie - powiedział Marco. - Jak tam spacer?
- Dobrze - powiedziałam krótko i podeszłam do okna. Co, jak on zaraz się zorientuje, że jestem podpita?
- Hej, coś się stało? Skarbie... - Marco podszedł do mnie i mnie objął od tyłu. Złożył pocałunek na moim policzku... i nagle odsunął głowę.
- Lidia, Ty znowu piłaś - powiedział z wyrzutem. - A Twoje włosy pachną dymem tytoniowym!
- Marco, nie będę się wykręcać - powiedziałam drżącym głosem. - Ja już po prostu nie daję rady! To jest silniejsze ode mnie! Masz pojęcie, jak się czuję? Wiesz, jaki dziś miałam nocny koszmar przez Alberta?!
Opowiedziałam mu prędko o śnie, o tym, że ten nocny koszmar wprawił mnie w niesamowicie podły nastrój. Marco mnie cierpliwie słuchał, jednak w końcu i on się odezwał.
- Skarbie, ja rozumiem, że jest Ci ciężko. Ale to, co Ty robisz, to najprostsza droga do alkoholizmu i nałogowego palenia - powiedział mój chłopak. - Nie tędy droga! Powinnaś serio pójść do jakiegoś psychologa, to...
- Marco! Czy Tobie się płyta zacięła?! - zdenerwowałam się.
- Kochanie, Ty potrzebujesz pomocy - powiedział Marco. - I to fachowej pomocy! Nie wolno Ci się tak upijać czy palić fajek, jak tak będziesz postępować, to zniszczysz sobie zdrowie, rozumiesz?! Hej... a co to jest? - ku mojemu przerażeniu, Marco chwycił mnie za rękę i zobaczył wyryte na niej dwie sznyty.
Marco ujął mnie za brodę i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
- Lidia, co to jest?! Nie wygląda mi to na podrapanie! Czy Ty się okaleczasz?!
Nie wiedziałam, co mu na to odpowiedzieć, więc tylko spuściłam głowę.
Mojemu ukochanemu opadły ręce, zaczął chodzić w tę i z powrotem po moim pokoju. Wyglądał na zdenerwowanego. Przysiadłam na sofie, wyczuwałam, że zaraz będzie niemała afera...
Marco w końcu usiadł obok mnie, spojrzał mi prosto w oczy.
- Dziewczyno, czy Ty chcesz się zniszczyć? Dlaczego nie pozwalasz sobie pomóc? Nie widzisz, że są osoby, którym naprawdę na Tobie zależy?! Pewnie wyszłaś na ten spacer, aby znów się napić, tak?
Zanim zdążyłam zareagować na to jego ostatnie, dość podłe pytanie, chwycił moją torbę i zaczął ją przeszukiwać.
Oczywiście odnalazł w niej niedopite wino, zaczął mi machać butelką przed nosem.
- Co to jest?! - zdenerwował się. - Lidia, jak Ty możesz?! Jak tak dalej będziesz postępować, w końcu wylądujesz w szpitalu z zatruciem alkoholowym! Tego właśnie chcesz?
Marco ujął mnie za brodę i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
- Lidia, co to jest?! Nie wygląda mi to na podrapanie! Czy Ty się okaleczasz?!
Nie wiedziałam, co mu na to odpowiedzieć, więc tylko spuściłam głowę.
Mojemu ukochanemu opadły ręce, zaczął chodzić w tę i z powrotem po moim pokoju. Wyglądał na zdenerwowanego. Przysiadłam na sofie, wyczuwałam, że zaraz będzie niemała afera...
Marco w końcu usiadł obok mnie, spojrzał mi prosto w oczy.
- Dziewczyno, czy Ty chcesz się zniszczyć? Dlaczego nie pozwalasz sobie pomóc? Nie widzisz, że są osoby, którym naprawdę na Tobie zależy?! Pewnie wyszłaś na ten spacer, aby znów się napić, tak?
Zanim zdążyłam zareagować na to jego ostatnie, dość podłe pytanie, chwycił moją torbę i zaczął ją przeszukiwać.
Oczywiście odnalazł w niej niedopite wino, zaczął mi machać butelką przed nosem.
- Co to jest?! - zdenerwował się. - Lidia, jak Ty możesz?! Jak tak dalej będziesz postępować, w końcu wylądujesz w szpitalu z zatruciem alkoholowym! Tego właśnie chcesz?
Marco był naprawdę wkurzony, on już nie mówił
do mnie normalnym, spokojnym głosem, on na mnie krzyczał.
- Jak masz na mnie krzyczeć, to lepiej wyjdź
stąd - powiedziałam. Miałam chęć wybuchnąć szlochem.
- Do słuchu chciałbym Ci przemówić, ale mam
wrażenie, że nic sobie nie robisz z tego, co mówię - powiedział ostrym głosem
Marco, po czym poderwał się z sofy i wyszedł, nie oglądając się na mnie.
____________________________
Jeszcze trochę przeciągnęłam tę akcję... :3
Jednak mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba.
80 obserwatorów o.O aż łzy szczęścia stają mi w oczach.
I już całkiem niedługo zaczyna się rok szkolny... bosz. Nie mam najmniejszej ochoty na powrót do nauki -.-
Ale jest coś jeszcze, co mnie martwi. Mianowicie mój prawie że skrajnie nieśmiały charakter.
Dziś poszłam do sekretariatu w technikum, żeby oddać zaświadczenie lekarskie, i zapytać jeszcze o pewną sprawę, a sekretarka do mnie "Co się tak trzęsiesz, nie gryzę..." itp itd.
Czemu ja nie potrafię się wyluzować, być bardziej otwartą na ludzi? -.- nie potrafię przełamać tych swoich lęków. Ludzie mnie zwyczajnie przerażają -.- czyżby to fobia społeczna? Oby nie -.-
Będzie mi ciężko w tej nowej szkole.
Okej, nie zanudzam Was więcej sobą.
Liczę na motywujące komentarze :)
Pozdrawiam ciepło!
WildChild
Dziewczyno. Uduszę! Ja się cała trzęsłam ze strachu jak przeczytałam o Albercie. Aż łzy miałam w oczach ! A potem czytam, że to był sen ! Ygh ! Gratuluję sukcesów ! :) No i oczywiście trzymam kciuki za twój start w nowej szkole ! :) Mam nowego bloga http://time-the-past.blogspot.com/ Zapraszam ! :*
OdpowiedzUsuńrozdział jest niesamowity ! odebrało mi mowę, ale to świadczy tylko o tym jak świetną jesteś pisarką. Twojego talentu nie da się zmierzyć żadną miarą...jesteś genialna !
OdpowiedzUsuńnieśmiałość przeszkadza w życiu. wiem o tym, bo sama taka jestem. pewnie się obawiasz jak to będzie w nowej szkole, nowi ludzi, wszystko nowe. początek zawsze jest trudny, nie ukrywam. ale z czasem się przyzwyczaisz. nieśmiałośc nie jest ani wadą, ani zaletą, ale da się ją przezwyciężyc- przynajmniej tak mówią...
poradzisz sobie z tym !
pozdrawiam, Patrycja
ps. u mnie nowy na ' wkrótce będziemy razem'
Biedna Lidia, rozumiem ją bo psycholog to nie jest miła sprawa. Ale z tymi okaleczeniami przesadziła ma wsparcie to powinna z tego wsparcia korzystać ma Ewe, Łukasz i Marco którzy zawsze jej wysłuchają. Rozdział niesamowity. Życzę dobrej weny, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWedług mnie Lidia przesadza. Nie chce słuchać najbliższych, więc się nie dziwię że Marco wybuchł.
OdpowiedzUsuńCo do twojej nieśmiałości to też tak mam tylko w trochę mniejszym stopniu. Często boję się zagadać do obcych, ale staram się z tym radzić i idzie mi coraz lepiej.
Pozdrawiam ;**
Niech Lidia ogarnie dupsko :3
OdpowiedzUsuńAlkohol, papierosy, żyletka to nie dla niej, powinna od tego się odciągnąć : )
Rozdział cudny ^^
Jeśli chodzi o nieśmiałość to jak mam gdzieś iść się po niemiecku dogadać czy coś to aż mnie mdli,i wgl :/
Pozdrawiam i czekam na nn :*
Rozdział jak zwykle super!
OdpowiedzUsuńSylwia!! Mam ochotę Cię zabić! Ja tu już się przestraszyłam, że Albert na prawdę wrócił, a to tylko sen. Jak dobrze, że tylko sen. Lidia trochę przesadza. Powinna dać sobie pomóc. Przecież ma przy sobie najbliższych i to powinna być jej motywacja. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Pozdrawiam ;*
Kiedyś Ci coś zrobię! Już myślałam, ze to z Albertem to prawda ;/ Ale mnie nastraszyłaś...
OdpowiedzUsuńLidia mnie już troszeczkę denerwuje, nie ma się co dziwić Marco, że się denerwuje :(
Rozdział jest genialny <33
Czekam na kolejny i pozdrawiam :*
Rozdział jest boski . <33
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg wydarzeń . ;**
Cudowny rozdział jak każdy. Z tym snem myślałam, że to naprawdę.
OdpowiedzUsuńMam w końcu nadzieję, że Lidia się opamięta, nie może niszczyć sobie życia. Oby Marco coś z tym zrobił. Z niecierpliwością czekam na kolejny.
Co do twojej nieśmiałości, mam dokładnie to samo jak już kiedyś pisałam, boję się otworzyć na nowych ludzi, ale chyba już się tym nie przejmuję, będzie jak będzie. Czym bardziej się to przeżywa tym gorzej. Po prostu bądź sobą. Wakacje strasznie szybko mijają, boję się, bo to już będzie szkoła średnia. Nie rozpisuję się więcej. Pozdrawiam i ściskam mocno :*
Szkoda, że Lidia nie chce pomocy psychologa.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w końcu przejrzy na oczy :)
Rozdział świetny ! :*
Pozdrawiam - Nikola <3
Proszę cię niech już Lidia idzie do tego psychologa . Nie chce by zerwali a potem znowu byli razem . Nie rób mi tego proszę cię bardzo . Rozdział świetny . Ale niech Lidia już tego nie robi proszę .
OdpowiedzUsuńA co do nieśmiałości kurde też boje się otworzyć przed światem . Ale może to głupio/debilsko zabrzmi ale mi w tym pomagają piosenki Justina Biebera . Jak zaczęłam go słuchac mniej boje się świata/ludzi.
Też mi się jeszcze nie chce wracać do szkoły :(( .
Nie mam siły się uczyć / myśleć nie odpoczęłam jeszcze . W środę jadę nad morze może mi to coś da i powoli zacznę mieć chęci . Czekam na kolejny .
Pozdrawiam
Jezu już myślałam, że z tym Albertem to naprawdę :D
OdpowiedzUsuńLidia psuje ich cały związek ;c.
Czekam na następny
Buziaki ;*
Matko umarłam czytając to z Albertem. Już płakałam normalnie, a tu co sen. Oczywiście głupia ja :D Rozdział okey, bo Lidia mnie coraz bardziej denerwuje. Rozumiem jak się czuje chyba najlepiej, ale bez przesady. Wszystkim na Niej zależy, a ona ma to gdzieś :(
OdpowiedzUsuńU mnie jutro może pojawi się nowy, bo naszła mnie w końcu wena.
A teraz mam nadzieję, że Lidia się w końcu opanuje i czekam na następny :**
Pozdrawiam :**
Matko umarłam czytając to z Albertem. Już płakałam normalnie, a tu co sen. Oczywiście głupia ja :D Rozdział okey, bo Lidia mnie coraz bardziej denerwuje. Rozumiem jak się czuje chyba najlepiej, ale bez przesady. Wszystkim na Niej zależy, a ona ma to gdzieś :(
OdpowiedzUsuńU mnie jutro może pojawi się nowy, bo naszła mnie w końcu wena.
A teraz mam nadzieję, że Lidia się w końcu opanuje i czekam na następny :**
A co do nieśmiałości sama tak miałam póki nie poszłam do nowej szkoły. W technikum się przełamałam i jest okey. Mam nadzieję, że z Tobą będzie tak samo.:D
Pozdrawiam :**
Rozdział jest cudowny, ale cerce podchodziło mi do gardła gdy czytałam początek rozdziału. Wmawiałam sobie, ze to tylko sen no i na szczęście tak było. Uff. Mimo to Lidii nadal jest ciężko, niech ona da sobie w końcu pomóc. Psuje tym związek z Marco. Jemu też jest już ciężko. Nie wiem jak oni sobie z tym poradzą, ale jakoś na pewno. W końcu musi być dobrze. Ten koszmar się skończy, a pomiędzy Lidią i Marco będzie dobrze ;) Przynajmniej taką mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńA co do Twojego problemu, Twojego i mojego i niejednej z nas. Wiem jak jest Ci trudno, bo mam to samo. Może nie jest to aż tak "poważne" ale w pewnym stopniu przeżywam to co Ty. Myślę, że kiedyś było gorzej ale w gimnazjum trochę się otworzyłam. Teraz idę do technikum i jak się okazało w klasie nie mam żadnych znajomych poza jedną dziewczyną, z którą zawsze miałam problemy. Mianowicie ta zawsze lubiła rozstawiać innych po kątach i umiała nastawić całą klasę przeciwko jednej osobie. Walczę z tym jakoś, ale nie wiem jak będzie tym razem.
Chcemy czy nie, nieśmiałość może dotknąć każdego, a trudno z tym żyć. No może nie aż tak, ale przeszkadza to w codziennym życiu. Przyszłości i dorosłości.
Mam dość ambitne plany, marzenia, a wiem, że nieśmiałość mi w tym nie pomoże, więc chciałabym to jakoś przezwyciężyć chociażby ze względu na 'przyszłość'. Nie chce by było tak, że nie dałam sobie rady właśnie przez to... mam nadzieję, ze tak nie będzie. Tak jak wspomniałam jest lepiej, a liczę, że kiedyś na dobre to przełamię ;)
Masz chyba moje GG ( jeszcze gdy funkcjonowałam jako Monika Goetze) , ale podam Ci je jeszcze raz 46588928 , napisz jeśli chcesz pogadać, wyżalić się. Chętnie postaram Ci się pomóc ;)
A rozdział jak i cały blog fenomenalny ! Wspaniale piszesz ;) Czekam na następny i zapraszam do mnie ;)
Pozdrawiam ;*
Ach i jeśli mogę wiedzieć do jakiego technikum się wybierasz? Ja już tyle razy zmieniałam zdanie ale w końcu idę do klasy ekonomicznej ;)
Usuńi właśnie też gdy zanosiłam zaświadczenie, miła pani sekretarka rzuciła do mnie jakimś dowcipem a ja speszono rzuciłam tylko czy to wszystko i odeszłam.
Ale mnie przestraszyłaś tym całym Albertem.. ;/
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem dziewczyna powinna zgodzić się na wizytę u psychologa.
Nawet nie wiesz jak ja się stresuję.. Okazało się że nikogo z nowej klasy nie będę znała i dodatkowo będę się uczyć przez kolejne 3 lata rosyjskiego.. Nie zapominajmy o tym że boję się nawiązać rozmowy z ludem. (Blogger się nie liczy).
Poza tym piszesz cudowne blogi i na pewno spotkasz jakiś fajnych ludzi, jakby ktoś ci dokuczał, to pisz do cioci Anki xd hahaha ;D
Buziaki! ;*
Genialny! Świetny!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Lidii,ale cóż..;c
Czekam na następny!
Ech, nieśmiałość jest kiepska,ale ...ludzie to potwory! Naprawdę. Po prostu trzeba się nauczyć z nimi żyć.
Pozdrawiam.
Jezu.....myślałam, że on naprawdę zwiał. Aż mi pikawa stanęła. Lidia no! Chętnie sama bym ją zaciągnęła do psychologa. Ta dziewczyna boi się, że straci ukochanego, boi się, że nie będzie mogła normalnie żyć... bardzo mi jej szkoda :* Jest taka wrażliwa. Bardzo łatwo ją zranić. Chciałabym, żeby między nią a Marco się ułożyło. Są cudowną parą.
OdpowiedzUsuńZawsze możesz zwrócić się do mnie. Ja tam mogę przekręcić kila osób... Hahaha! Też będę sama w klasie i też się boję. Mimo wszystko jestem ciekawa jak to się rozwinie. A tym z tą babką się nie przejmuj. One wszystkie tak działają. Mają w sobie takie coś, co odpycha :D :*
Jesteś wspaniałą pisarką i wspaniałą osobą. Nie znam Cię, ale już Cię bardzo lubię. I jestem pewna, że ludzie, których spotkasz w nowej szkole Cię polubią i to ze wzajemnością :*
Wracając do rozdziału... Początek trzyma w napięciu, później przechodzisz w stan melancholii, by na końcu dorzucić jeszcze napięcie. I piszesz tak, że wszystko przeżywam razem z Lidią. Masz wspaniały talent kochana :*
Czekam na następny. Pozdrawiam serdecznie :**
Kurde co jest z Lidią! Ona znów może mieć dziecko! Chyba uczyła się w szkole biologii, nie? Marco na pewno chciałby być ojcem to nie ma problemu! No a w ogóle Reus... W końcu to on był stanowczy! Dobrze, że na nią nakrzyczał. Dobrze, że się wkurzył. Niech Lidia przejrzy na oczy! Ma Ewcię, Łukasza i wspaniałego, ukochanego blondyna! Jak tak dalej będzie to wtedy będzie źle! Niech przejrzy na oczy! Mam nadzieje, że się opamięta z tym alkoholem i nałogiem tytoniowym. Buziaki kochana ;*
OdpowiedzUsuńBoże! Wystraszyłaś mnie z tym snem! Myślałam, że się poryczę jak 'zabił' Marco!
OdpowiedzUsuńszkoda mi Lidii ;c ale nie powinna się okaleczać, pić czy palić.
dobrze, że Marco się tak o nią troszczy <3
a co do 1 września... strasznie nie chce mi się iść -.- na dodatek mam w szkole jedną przyjaciółkę, reszta jest taka strasznie... fałszywa. a co do tojej nieśmiałości, to jeszcze się to może zmienić. ja też kiedyś taka byłam. z nikim nie chciałam się spotykać, ani nic.
ale teraz jakoś tak zaczęłam wzorować się na pewności siebie Szczęsnego xD i jakoś tak bardziej zrobiłam się otwarta. może to też przez mój charakter...
mniejsza o to ;D
Boski rozdział <3
buziaki ;3
Uff dobrze ze to tylko sen ... Lidio teraz prze mówię do ciebie . Dlaczego ty nie chcesz iść do pani psycholog? Ja rozumiem że strach ale pomyśl ile radości dasz Marco :-D Dobra nie za nudzam zapraszam tu kiedys-tak-bedzie.blogspot.com .
OdpowiedzUsuńPS ja też jestem nieśmiała i bardzo tego nie lubię ' Ale jakoś damy radę :-P Pozdrawiam ^^
sen był straszny !!! myślałam, że to na serio..
OdpowiedzUsuńno i niech wreszcie Lidka zgodzi się na terapie!!!
Pozdrawiam :*
i zapraszam do siebie : http://pitmylove.blogspot.com/
Ten sen był taki realistyczny! Na początku myślałam, że to dzieje się na prawdę! Proszę, nie strasz mnie tak więcej bo padnę na zawał :) Lidia powinna jak najszybciej pójść do psychologa. Sama nie poradzi sobie z problemami, wręcz przeciwnie: wykończy się przez te papierosy i alkohol. Mam nadzieję, że w końcu przejrzy na oczy i dla własnego dobra podda się terapii.
OdpowiedzUsuńPoradzisz sobie w nowej szkole. Każdy boi się zmian, nowi znajomi, nowi nauczyciele... po ok 2 miesiącach przyzwyczaisz się i ten problem wyda ci się błahostką. Wiem co mówię, bo na szczęście mam to już za sobą ;) A co do nieśmiałości, to nie tylko ty masz z tym problem. Trzeba przezwyciężać swoje lęki i iść przez życie z podniesioną głową :)
Wracając do rozdziału, po prostu genialny! <3
Z niecierpliwością czekam na następny
Pozdrawiam gorąco :**
jakie emołszyn!!!
OdpowiedzUsuńMyślałam, ze naprawdę jej coś znów ten ALbert zrobił!!
Czekam na nn:)
Buziaki:**
Ale się przeraziłam czytając początek tego rozdziału :d
OdpowiedzUsuńNormalnie nie masz pojęcia jak mi pikawa dudniła haha
Albert to psychol i nic tego nie zmieni.
Marco jest takim wsparciem dla Lidii. Tylko ona po tym całym zajściu nie umie tego docenić.napewno trudno byłby jej się otworzyć przed psychologiem,ale zawsze jest ten pierwszy raz. :)
Świetny wątek z jabolem haha Normalnie padłam.xd Sama miałam z nim taką przygodę i podziwiam Lidiie,że sama wróciła do domu :D haha
Czekam z niecierpliwością na nastepny :p
A co do wątku nieśmiałości.. To naprawde powszechnie spotykana cecha ;p Nic się nie przejmuj,że nie umiesz być przebojowa bo nie kazdy taki jest :) Też byłam nieśmiała,ale w gimnazjum się otworzyłam przed wszystkimi zaczęłam wszystko od nowa w nowym środowisku i dało taki skutek,że w mieście takim jak Gdynia gdzie w jednej szkole jest tysiące uczniów jak kończyłam tą szkole byłam przewodnicząca samorządu i znałam wiekszosc tych ludzi będąc z nimi w dobrych stosunkach :) Powiem ci,że też idę teraz do technikum i boję się trochę jak to będzie,ale jestem optymistycznie nastawiona bo nie zawsze taka przebojowość wychodzi na dobre :) Napewno to inne życie niż gimnazjum bo w szkole średniej jesteś traktowana jak dorosły i ludzie bardziej cię rozumieją :) Rozumiem cię i dam rade,że czasami naprawde warto jest się otworzyć przed ludźmi i być niezależnym człowiekiem bo tacy mega nieśmiali mają w życiu trudno i sama się o tym kiedyś przekonałam. Warto teraz zacząć inny rozdział w swoim zyciu i zatytułować go "Głowa do góry! Jestem naprawde zajebistą osoba" :) Bo jeśli ty nie uwierzysz w siebie inni nie będą w ciebie wierzyć i będziesz poniewierana :p A taką osobą jaką prezentujesz tu zrobisz furorę! Bo jesteś naprawde miła i przyjacielską osoba a takich ludzi się ceni :) Pozdrawiam i całuje,oraz życzę wszystkiego co najlepsze w nowej szkole Miaa : *
O matko ale mi ich szkoda ;(
OdpowiedzUsuńAle się na początku przestraszyłam :O
OdpowiedzUsuńDobrze, że to był tylko zły sen.
Lidia w końcu mogła by posłuchać Marco i wszystkich co ją namawiają na wizytę u psychologa, bo to jest tylko dla jej dobra.
Rozdział świetny <3
Czekam na nn :-)
Ja też jestem nieśmiałą osoba, ciężko nawiązywać mi nowe znajomości no, ale staram się to przezwyciężać. Z każdym miesiącem widzę, że małymi krokami to zmieniam. Moim zdaniem na to potrzeba czasu.
Pozdrawiam i życzę sukcesów w nowej szkole i troszkę więcej odwagi :-*
Dziewczyno.....kurde zawału przez ciebie dostanę. Myślałam że naprawdę zwiał i zabił Marco :D
OdpowiedzUsuńDobrze że to był tylko sen :d
Lidia powinna posłuchać Marco :D
Rozdział cudowny *__* Masz talent :d
A co do nieśmiałości. Też jestem nieśmiałą osobą trudno mi nawiązywać nowe znajomości ale z roku na rok jest lepiej :d
Wieże że tobie też to się uda. :D
Pozdrawiam :*
Rozdział boski.
OdpowiedzUsuńDobrze że to tylko był sen.
Dobrze Marco jej powiedział.Powinna go posłuchać.
czekam na kolejny.
Jeeeej myślałam, ze naprawdę Albert ją znów zgwałcił;(
OdpowiedzUsuńA Marco dobrze gada:)
Pozdrawiam:)
Ja naprawdę myślałam, że Albert ją zgwałcił i zabił Marco! Weź mi takiego stracha nie rób ponownie ;/
OdpowiedzUsuńA Lidia.. upijanie się, cięcie i palenie przecież nic jej nie da! Są ludzie którzy chcą jej pomóc, nie może tego wiecznie tłumić w sobie! Marco powinien jej wbić to do głowy! Boże, ona mnie niesamowicie wkurza -.-
Buziaki i zapraszam do mnie :)
Rozdział świetny! :)
OdpowiedzUsuńOMG ! Nie spodziewałam się tego !
Grrr ... dobrze, że to był tylko sen ;)
Lidia tak nie powinna topić swoich smutków w alkoholu i papierosach ! ble ..
Marco coraz bardziej to denerwuje ... Powinna przystopować.
Ciekawe czy w końcu wybierze się do tego psychologa? Mam nadzieję, że ja namówią :)
Co do nieśmiałości to się nie martw :) Też jestem nieśmiała, ale w jakiś tam mały sposób udaje mi się odnaleźć w szkole. Większość ludzi jest nieśmiałymi osobami o charakterach wrażliwych. To normalne ;P Po prostu uwierz w siebie i głowa do góry ! :D Jesteś naprawdę fajną osoba, a Ci ludzie co mówią o Tobie źle to chyba są z innej planety albo z choinki się urwali :D Niestety wielkimi krokami zbliża się nowy rok szkolny -.-' Jakoś trzeba będzie przeżyć ;/
"What doesn't kill you makes you stronger" :)
Trzymaj się :*
Buziaki.