Obiecałam mu, że pójdę na terapię. Jednak teraz zaczęło mnie to nieco przerażać... mimo to ufałam, że on będzie cały czas przy mnie, nie da mi opuścić skrzydeł. Nie mogę teraz zrezygnować - w nocy, gdy mu powiedziałam, że pójdę na tę terapię, w jego oczach pokazała się wyraźna radość.
Nie mogę teraz tego popsuć - za bardzo go kocham...
- Kochanie, nie śpisz już? - wyszeptał Marco, który niespodziewanie się obudził.
- Nie - odparłam. - Jak samopoczucie?
- Nie masz pojęcia, jak mi ulżyło, gdy się zgodziłaś na terapię - powiedział Marco i pogładził moje włosy. - Teraz musi być tylko lepiej!
- Nie wiem, zobaczymy - powiedziałam. - Boję się.
- To Ci pomoże, zobaczysz - powiedział Marco. - Na pewno Ewa i Łukasz również się ucieszą. Ewa mogłaby z Tobą dziś pójść i...
- Już dziś?
- Najlepiej jak najszybciej to zacząć - powiedział Marco. - Chętnie bym poszedł z Tobą, ale mam trening.
- Rozumiem - powiedziałam. - O której?
- O dziesiątej - powiedział Marco.
- Dopiero wpół do ósmej - powiedziałam. - Poleżymy jeszcze trochę? - zapytałam i czule wtuliłam się w tors Marco.
- Chętnie - powiedział Marco. - Lidia, kocham Cię, wiesz? - wyszeptał.
- Ja Ciebie też, Marco - odpowiedziałam. - Gdyby nie Ty, załamałabym się.
- Nie pozwolę Ci - szepnął Marco.
- Jest jeszcze coś, co mnie dręczy. Może ja już nigdy nie będę mogła zajść w ciążę? A nawet jeżeli dalej jestem płodna, to wiesz, że i tak...
- Wiem, o co ci chodzi - powiedział Marco. - Nie będę Cię zmuszał do współżycia.
- Tobie tak zależało na tej kruszynce, a nawet miesiąc jej nie ponosiłam pod sercem...
- Ty jesteś moją kruszynką - wyszeptał Marco i przytulił mnie jeszcze mocniej. Jego czułość sprawiała, że słabł ból, który odczuwałam w moim wnętrzu.
- Ja? Twoją kruszynką? Czemu? - Marco aż wywołał leciutki uśmiech na mojej ostatnio non stop zasmuconej twarzy.
- Bo jesteś taka delikatna, niewinna, i w ogóle...
- Marco, jak to jest? To normalnie nie zdarza się w tych czasach, że faceci są tacy - powiedziałam.
- Jacy? - uśmiechnął się Marco.
- No tacy... czuli - powiedziałam. - Jesteś taki czuły, ale też twardy, kiedy trzeba. Po prostu ideał faceta.
- Staram się być perfekcyjnym facetem dla Ciebie, bo Cię kocham nad życie - powiedział Marco. - Zwłaszcza teraz, w tym trudnym dla Ciebie czasie, wiem, że muszę być przy Tobie.
- Racja - powiedziałam. - Tak bardzo Cię kocham, i Cię potrzebuję...
- Moje kochanie - rozczulił się Marco i ucałował mnie w skroń.
Poleżeliśmy tak jeszcze, aż w końcu postanowiliśmy się ogarnąć. Chociaż oboje najchętniej byśmy przeleżeli cały ten dzień wtuleni w siebie. Jednak Marco musiał iść na trening, a ja... postanowiłam powiedzieć o swojej decyzji Ewie i poprosić ją o pomoc.
- Najchętniej to zostałbym z Tobą - powiedział Marco.
- Ja też - powiedziałam. - Ale nie możesz olewać treningów przeze mnie.
- Wieczorem się spotkamy, prawda? - odparł Marco, ubierając się.
- Nie ma problemu - powiedziałam. - Ciekawe, jak zleci ten dzień...
- Kochanie, teraz musi być tylko lepiej - powiedział Marco.
- Zobaczymy - mruknęłam.
Ja również się ubrałam i uczesałam, po czym oboje zeszliśmy na dół, gdzie już siedzieli wyspani Ewa i Łukasz, konsumując śniadanie.
- Jak tam? - zapytała Ewa cichym głosem.
- Ewa, mam nadzieję, że Ty i Łukasz wybaczycie mi moje ostatnie zachowanie - powiedziałam, siadając do stołu. Łukasz nalał mi soku pomarańczowego do szklanki.
- Mamy nadzieję, że zrozumiałaś, jaką krzywdę sobie robiłaś - powiedział Łukasz.
- Słuchajcie, ja... ja pójdę na terapię, tylko ktoś z Was musiałby mi pokazać, gdzie i co...
- Oczywiście, kochana - Ewa objęła mnie ramieniem i przytuliła mocno. - Tak bardzo mi ulżyło, gdy to powiedziałaś! To oczywiste, że służę Ci pomocą.
- Nasza Lidia - rozpromienił się Łukasz.
Marco siedział ze wzrokiem wbitym w podłogę, na jego policzkach malowały się wyraźne rumieńce.
- Lidia, jesteś rozsądną dziewczyną. Bardzo dobra i słuszna decyzja - powiedział Łukasz. - Prawda, Marco?
- Prawda - powiedział Marco. - Bardzo mnie to cieszy. - uśmiechnął się mój ukochany.
- Lidia, odprowadzimy chłopaków na trening, a Sarę do przedszkola i pójdziemy do jakiejś poradni psychologicznej, dobrze? - zaproponowała Ewa.
- Mi pasuje - powiedziałam. - Nie ma problemu.
- No to załatwione - powiedział Łukasz. W jego głosie usłyszałam ulgę.
Byłam wdzięczna losowi, że zesłał mi takich wspaniałych przyjaciół jak Ewa i Łukasz, a potem Marco, w którym się bez pamięci zakochałam. Z wzajemnością.
***
Odprowadziliśmy małą Sarę do przedszkola, która zawsze chętnie tam chodziła, pobawić się i spotkać ze swoimi koleżankami i kolegami. Następnie miałyśmy odprowadzić naszych ukochanych na trening.
- Trzymam kciuki za Ciebie, Lidia - powiedział Łukasz. - Wierzę, że wszystko zacznie się polepszać.
- Łukasz, to nie nastąpi tak szybko - powiedziałam. - Jednak to zawsze zostanie ze mną. Tak do końca, nie wyleczę tego.
- Łukasz jest urodzonym optymistą, kochana - powiedziała Ewa.
- Ty też - powiedziałam - wiele razy tak mówiłaś.
- Prawda - powiedziała Ewa. - Potrzebujesz sporo czasu, ale ja podobnie jak Łukasz wierzę, iż będzie dobrze.
- Dołączam się do Ewy i Łukasza - powiedział Marco.
- Jesteście po prostu wspaniali - powiedziałam poruszona. - Kocham Was!
- Oj, my Ciebie też - powiedziała Ewa i objęła mnie ramieniem.
Doszliśmy do ośrodka treningowego Borussii. Łukasz objął Ewę, a Marco dał mi buziaka w policzek.
- Do zobaczenia wieczorem - powiedział. - Albo może nawet wcześniej!
- Do zobaczenia - odparłam - miłego treningu.
- Dzięki - powiedział.
Łukasz i Marco poszli na trening, natomiast ja i Ewa wsiadłyśmy w miejski autobus i pojechałyśmy do poradni terapeutycznej. Na szczęście, Ewa wiedziała, gdzie co jest.
Pomogła załatwić różne formalności. Byłam jej niezmiernie wdzięczna za tę pomoc, chociaż zaczęłam nieco bać się tego spotkania z psychologiem.
Trafiła mi się bardzo młoda, miła psycholożka. Zaprosiła mnie do swojego gabinetu.
- Masz komórkę przy sobie? Zadzwonisz później i przyjdę po Ciebie, dobrze? - zapytała Ewa na odchodnym.
- Trzymam kciuki za Ciebie, Lidia - powiedział Łukasz. - Wierzę, że wszystko zacznie się polepszać.
- Łukasz, to nie nastąpi tak szybko - powiedziałam. - Jednak to zawsze zostanie ze mną. Tak do końca, nie wyleczę tego.
- Łukasz jest urodzonym optymistą, kochana - powiedziała Ewa.
- Ty też - powiedziałam - wiele razy tak mówiłaś.
- Prawda - powiedziała Ewa. - Potrzebujesz sporo czasu, ale ja podobnie jak Łukasz wierzę, iż będzie dobrze.
- Dołączam się do Ewy i Łukasza - powiedział Marco.
- Jesteście po prostu wspaniali - powiedziałam poruszona. - Kocham Was!
- Oj, my Ciebie też - powiedziała Ewa i objęła mnie ramieniem.
Doszliśmy do ośrodka treningowego Borussii. Łukasz objął Ewę, a Marco dał mi buziaka w policzek.
- Do zobaczenia wieczorem - powiedział. - Albo może nawet wcześniej!
- Do zobaczenia - odparłam - miłego treningu.
- Dzięki - powiedział.
Łukasz i Marco poszli na trening, natomiast ja i Ewa wsiadłyśmy w miejski autobus i pojechałyśmy do poradni terapeutycznej. Na szczęście, Ewa wiedziała, gdzie co jest.
Pomogła załatwić różne formalności. Byłam jej niezmiernie wdzięczna za tę pomoc, chociaż zaczęłam nieco bać się tego spotkania z psychologiem.
Trafiła mi się bardzo młoda, miła psycholożka. Zaprosiła mnie do swojego gabinetu.
- Masz komórkę przy sobie? Zadzwonisz później i przyjdę po Ciebie, dobrze? - zapytała Ewa na odchodnym.
- Dobrze - odparłam. - Do zobaczenia później.
- Trzymaj się - Ewa posłała mi ciepły uśmiech i poszła. Ja natomiast weszłam do gabinetu pani psycholog.
- Nie stresuj się, nie gryzę - posłała mi ciepły uśmiech. - Usiądź, proszę.
Zrobiłam, o co mnie poprosiła. Przedstawiłyśmy się sobie i zaczęłyśmy rozmowę.
Nie było mi łatwo. To było czymś strasznym, otworzyć się przed obcą osobą. Jednak pani Isabel, gdyż tak się nazywała, nie naciskała, była bardzo miła i cierpliwa.
Powoli wyrzuciłam wszystko z siebie, roniąc przy tym kilka łez. Później głos zabrała pani Isabel...
Rozmowa w końcu zaczęła się jakoś w miarę wartko toczyć, nawet nie spoglądałam na zegar wiszący nad drzwiami.
Już pędzę, odpalam skuter i jadę.
- Trzymaj się - Ewa posłała mi ciepły uśmiech i poszła. Ja natomiast weszłam do gabinetu pani psycholog.
- Nie stresuj się, nie gryzę - posłała mi ciepły uśmiech. - Usiądź, proszę.
Zrobiłam, o co mnie poprosiła. Przedstawiłyśmy się sobie i zaczęłyśmy rozmowę.
Nie było mi łatwo. To było czymś strasznym, otworzyć się przed obcą osobą. Jednak pani Isabel, gdyż tak się nazywała, nie naciskała, była bardzo miła i cierpliwa.
Powoli wyrzuciłam wszystko z siebie, roniąc przy tym kilka łez. Później głos zabrała pani Isabel...
Rozmowa w końcu zaczęła się jakoś w miarę wartko toczyć, nawet nie spoglądałam na zegar wiszący nad drzwiami.
***
- Jest pani bardzo dzielną osobą - powiedziała pani Isabel.
- Nie powiedziałabym - stwierdziłam.
- Widzę, że coś chce w Pani walczyć. Wierzę, że Pani poradzi sobie. Wprawdzie Pani potrzebuje czasu, ale to normalne - powiedziała moja rozmówczyni. - Terapia zajmie co najmniej miesiąc czasu.
- Ach, rozumiem - powiedziałam. - Mam nadzieję, że to kiedyś się wszystko ułoży... - po moim policzku spłynęła łza.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziała pocieszająco pani Isabel, podała mi chusteczkę.
- To na mnie już czas - powiedziałam.
- W takim razie, do zobaczenia jutro o dwunastej - powiedziała pani Isabel.
- Do widzenia - odparłam i opuściłam gabinet.
Zerknęłam na zegarek w moim telefonie, wskazywał już godzinę szesnastą. Na pewno Marco skończył już trening, podobnie jak Łukasz i reszta zawodników Borussii.
Zauważyłam również, że przyszedł do mnie SMS, od Marco.
Hej, kochanie! Dziś wyjątkowo skończyliśmy trening o czternastej. Jak skończy się Twoje spotkanie z psychologiem, daj znać, to ja po Ciebie przyjdę, wiem, gdzie to jest, bo Ewa mi powiedziała. Całuję :*
Lekko się uśmiechnęłam i zaczęłam pisać odpowiedź.
Już się skończyło, możesz przyjść. Czekam :*
Marco wysłał mi jeszcze jeden SMS.
Już pędzę, odpalam skuter i jadę.
Schowałam komórkę, podeszłam do ławki stojącej nieopodal i przysiadłam na niej.
Nie usłyszałam wcześniej, że dostałam SMS, gdyż podczas rozmowy z panią Isabel miałam wyciszony telefon.
Siedziałam i czekałam na mojego ukochanego, gdy nagle spostrzegłam jakiegoś faceta kręcącego się w pobliżu. Poza nim, nie było wokół żywej duszy.
- Dziwnie się zachowuje - pomyślałam - co to za jeden?!
Miałam nieodparte wrażenie, że on cały czas ukradkiem zerka na mnie.
- Niech ten Marco już przyjedzie - pomyślałam.
Postanowiłam nieco się oddalić. Wstałam z ławki, ruszyłam swoją drogą. Nagle ten facet... zaczął biec za mną. Naturalnie i ja zaczęłam biec, uciekać przed nim... ale on był o wiele szybszy. I silniejszy. Złapał mnie od tyłu i zasłonił dłonią usta...
Próbowałam krzyczeć, ale to było niemożliwe...
- Pakuj się do wozu - wysyczał, ciągnąc mnie do stojącego obok auta...
Zaczęłam się wiercić, stawiać opór, ale on miał więcej siły niż ja...
- Hej! Zostaw ją! - nagle usłyszałam Marco. Po chwili również go zobaczyłam, jak rzuca się na porywacza...
- Masz jakiś problem, gościu?! - ryknął typ.
- Zaraz Ty będziesz miał problem - powiedział Marco i zaczął kopać tego psychola, aż w końcu mnie puścił. Marco odsunął mnie na bok i spojrzał prosto w oczy temu typowi.
- Jeszcze raz Cię przy niej zobaczę, to jeszcze gorzej oberwiesz - powiedział i strzelił z liścia tego człowieka. - Porywaczu!
Ten typ wyglądał na zboczeńca. Ale okazał się zwykłym tchórzem, gdy zjawił się Marco, i nie próbował dalej walczyć. Wsiadł do swojego auta, natomiast ja roztrzęsiona przytuliłam się do Marco.
Ten typ chciał mnie porwać. Uświadomiłam sobie, że gdyby Marco nie nadszedł, ten koleś wywoziłby mnie teraz nie wiadomo gdzie. I co by się ze mną stało?!
Ta myśl przepełniła mnie grozą. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach, gdy o tym pomyślałam.
- Spokojnie, kochanie - powiedział cicho Marco - już dobrze, już jestem przy Tobie!
- Marco, on chciał mnie porwać - powiedziałam roztrzęsiona.
- Już ja mu dam - powiedział Marco ze złością w głosie. - Nie pozwolę nikomu Cię porwać!
- Marco, jak dobrze, że jesteś - powiedziałam. - Gdybyś nie przybył w porę, byłoby naprawdę źle...
- Nie pozwolę nikomu zrobić Ci krzywdy - powiedział Marco i pogładził moje włosy.
Wtuliłam się mocno w blondyna, objęłam go w pasie. Tak, przy nim zawsze czułam się bezpieczna. Może nie jest napakowany jak zapaśnik, ale jednak to silny chłopak.
- Jedźmy do mnie - powiedział Marco. - Potem odwiozę Cię do domu.
- Dobrze - powiedziałam.
Marco dał mi kask, usiedliśmy na skuterze i pojechaliśmy do domu mojego lubego.
- Co za stary dziad - denerwował się dalej Marco na tego kolesia, który mnie napadł. - Przywaliłbym mu jeszcze bardziej, ale nie chcę kłopotów z prawem.
- I tak mu przywaliłeś - powiedziałam.
- Musiałem mu Cię wyrwać - powiedział Marco. - To było najważniejsze.
- Nie mówmy już o tym - poprosiłam. - Chcę o tym zapomnieć jak najszybciej.
- No dobrze - zgodził się Marco. - Chcesz coś do picia?
- Nie, dzięki - odparłam.
- Jakby co, to mów - powiedział Marco. - Wreszcie mamy trochę czasu dla siebie...
Usiadłam na kolanach blondyna, który od razu objął mnie ramionami. Siedzieliśmy wtuleni w siebie, rozmawiając o wszystkim i o niczym.
___________________________________
Wybaczcie, że dopiero teraz wrzucam, ale nie miałam wcześniej weny. Do tego mam dość użerania się z domownikami, zwłaszcza ojcem, który ciągle próbuje nastawić matkę przeciwko mnie -.- wytrzymać się nie da w tym domu.
Taki krótki, głupi i wymęczony ten rozdział. Następny nie wiem kiedy.
Bardzo proszę, zaglądajcie na mojego drugiego bloga
Czytajcie, obserwujcie i komentujcie.
Buziaki!
WildChild
Uwierz nigdzie w domu nie jest idealnie, każda rodzina ma lepszy i gorszy dzień u mnie jest podobnie jak u ciebie tylko że ja mieszkam tylko z mamą bo rozwiedli się rodzice mój tata myśli że na odległość mnie wychowa, mam jeszcze siostrę przyrodnią jest o 2 lata młodsza i to ona jest najważniejsza, nie lubię jej. Ona mnie poniżać może a ja jej nie, tata wierzy w jej każde słowo a mi nie : / rozdział super, nareszcie Lidia wzięła się w garść, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Lidia zgodziła się na tą terapię. Teraz na pewno będzie mogła się wyciszyć i jakoś uspokoić. A ten facet... Biedna tyle już przeszła i jeszcze ta próba porwania, ech...
U mnie też jest podobnie jak u ciebie. Tylko problem jest z moim ojczymem. Z prawdziwym ojcem widuje się kilka razy w roku i nawet nie są to święta także wiem o co chodzi.
Trzymaj się, kochana. Pozdrawiam ;*
Bardzo się cieszę, że Lidia poszła na tą terapię. :D Ale o mało nie umarłam, gdy ten koleś ją zaczepił. Już normalnie miałam zawał :D
OdpowiedzUsuńA co do tego, że dopiero teraz to nic się nie stało ważne, że jest. Ja sama dopiero dziś dodałam kolejny rozdział :D
Pozdrawiam i czekam na więcej :**
No weźźźź :P zawału przez Ciebie dostanę :* tak mnie nastraszyłaś z tym typem :* cieszę się też bardzo, że Lidia poszła na terapię. Wszystko powinno się ułożyć. Zwłaszcza, że są przy niej tacy wspaniali ludzie jak Ewa, Łukasz i Marco :*
OdpowiedzUsuńZnam Twój ból. Mam podobnie. Czasami wydaje mi się, że nikt mnie nie rozumie i każdy ma gdzieś to, co czuję...
Ale dzisiejszy mecz Borussii mi dodał otuchy, a zwłaszcza karny Marco :*
Nie załamuj się. Musisz być silna choćby dla samej siebie.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę weny :* więc oby szybko do następnego kochana :** Trzymaj się :*
super ten rozdział ciesze się że Lidia poszła na terapie a ten koleś powinien dostac mocniej od Marco...
OdpowiedzUsuńŻycze ci weny by jak najszybciej był nowy rozdział:)
Rozdział jest świetny.
OdpowiedzUsuńCieszę się że Lidia poszła na terapie. Teraz na pewno będzie tylko lepiej. Dobrze że ma takich wspaniałych przyjaciół i kochającego chłopaka.
Dosyć że tyle przeszła to jeszcze ta próba porwania.
czekam na kolejny, i życzę weny.
Ahh...ten dzisiejszy meczyk. :*
Cudowny rozdział! Świetnie, że Lidia w końcu zgodziła się chodzić na terapię, jestem pewna, że to jej pomoże. Przeraziłam się, że ten zboczeniec naprawdę ją gdzieś wywiezie. Na szczęście Marco ją uratował. Mam nadzieję, że już nikt nie będzie jej nękał. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTrochę dramaturni czyli coś co lubię :-D Cudeńko tak określę ten rozdział:*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie kiedys-tak-bedzie.blogspot.com :-]
Lidia przeżywa chwile grozy. Jej życie to mały dramat. Ja jednak lubię bohaterki,które mimo podłamania psychicznego próbują walczyć! Lidia to silna kobieta! Żywię szczerą nadzieję,że terapia pomoże,a w życiu Lidki jakże i Marco,zawita szczęście i spokój.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze piękny,wzruszający i ogólnie świetny!
Z niecierpliwością czekam na kolejny!
Pozdrawiam,Izaa
PS. Ech, wiem co czujesz jeśli chodzi o domowników. Po prostu może lepiej staraj się to wszystko ignorować, tak jak to ja zazwyczaj robię. Nie ma sensu się tym wszystkim przejmować, bo...w końcu byśmy wszyscy oszaleli. Wiadomo,że jest Ci przykro z tego powodu, może jesteś wrażliwa,ale...olej. Tak będzie najlepiej.
Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam!
Mam nadzieję,że sobie poradzisz :)
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńJaki psychol! Dobrze, że Marco zjawił się w porę :)
Pozdrawiam i czekam na next ;*
a kiedy dodasz kolejny?
OdpowiedzUsuńDobrze, że Marco zjawił się na czas :d
OdpowiedzUsuńRozdział super ;D
Pozdrawiam - Nikola :*
Świetnie, że poszła na tą terapię;)
OdpowiedzUsuńMiała szczęście, że Marco zdążył po nią przyjechać... Nie udana próba porwania i dobrze!... Jakiś psychol ;// Nigdy nie wiadomo co miał zamiar zrobić.
Reus bohaterem <33
Super rozdział, czekam na nexta ;3
Pozdrawiam;*
Jak dobrze, że Marco wtedy przyjechał..
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
Czekam na nn :3
Postaram się zajrzeć na twojego drugiego bloga :-)
A jeśli chodzi o te sprawy rodzinne to Ci współczuję :-*
Też nie mam za dobrych kontaktów z tatą no, ale nie ma chyba rodziny w której nie było by jakichkolwiek problemów.. Takie życie.
Pozdrawiam :-*
O JEZU!!! Ten punkt kulminacyjny wywołał u mnie takiego stracha... Jeju! Myślałam, że ten psychol zrobi coś Lidii, porwie ją, wywiezie gdzieś... Miałam same najgorsze wizje przed oczami! A dopiero co trudno i ciężko przeżywała ( z resztą, nadal przeżywa) śmierć nienarodzonego dziecka... Biedna!! Mam nadzieje, że wszystko się ułoży, a terapie pomogą. Buziaki kochana ;*
OdpowiedzUsuńjejuu ... nareszcie poszła na terapie*.* i mam nadzieje ze wszystko bedzie OK. Kamien z serca mi spadł i ten Marco taki wytrwały i dzielny < 3...świetny rozdział ; **
OdpowiedzUsuńJejku super rozdział <3
OdpowiedzUsuńDobrze, że Marco w porę przyjechał.. Nie wiadomo co ten typ by zrobił Lidii..
Mam nadzieję, że ta terapia jej pomoże zapomnieć o tym chodź w części.. :)
Czekam na nn z niecierpliwością ;3
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Świetny <333 Będe czekać z niecierpliwością na następny <333
OdpowiedzUsuńBiedna Lidka! Gdyby nie Marco, ten zboczeniec wywiózłby ją gdzieś, sprzedał... Dobrze, że w porę się pojawił! :) Mam nadzieję, że terapia jej pomoże i zapomni o bólu, cierpieniu
OdpowiedzUsuńRozdział genialny! <3 Już nie mogę doczekać się następnego
Pozdrawiam i życzę dużo weny! :*
Jak dobrze, że Marco zjawił się w samą porę.
OdpowiedzUsuńMam sprawę. Zgubiłam bloga o takiej dziewczynie o imieniu Jessica. Mieszka ona u swojej cioci i jej córki Sary, bo jej mama nie żyję. Z początku nie nawiedzi Marco, ale z czasem zmienia się to. Gdy wyjeżdżają na mecz do Monachium tam zostają parą.
Jeżeli ktoś zna ten blog to bardzo proszę niech da link do niego. Nie tak dawno na tym blogu była też pierwsza część wywiadu z dziewczyną Kuby Koseckiego.
Proszę was pomóżcie mi go odnaleźć.
http://jessica-marco-story.blogspot.com/
Usuńświetne<33
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Lidia w końcu poszła na terapię:)
Biedna znowu jakiś typ-.- ughhhh
Pozdrawiam:**
;D dobrze , że im się układa wreszcie ;d
OdpowiedzUsuńBoże jak się wystraszyłam że ten zboczuch mógł wywieźć Lidię, na szczęście Marco w samą porę przyszedł. Co do rozdziału to świetny, czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dobrze, ze Marco zjawił się w porę :)
OdpowiedzUsuńNie chcę myśleć co by się mogło stać gdyby nie dążył :(
Rozdział jest cudowny <3
Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*
dobrze, że Marco się zjawił.
OdpowiedzUsuńJuż myślałam że kolejna tragedia będzie.
Czekam na nexta:)
Pozdrawiam:**
Strasznie długo mnie nie było na tym blogu.Oczywiście wszystko nadrobiłam , GENIALNY jest. tyle powiem. czekam na nexta bardzo,bardzo,bardzo.
OdpowiedzUsuńżyczę weny przede wszystkim i pozdro <3
i zapraszam na mój blog :)
http://zmianazycianalepsze.blogspot.com/2013/08/rozdzia-2-zmiana-planow.html
A myślałam już, że kolejna tragedia będzie, ale dobrze, że jej nie było.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że Lidia poszła na terapię. Chyba wszystko powinno się powoli układać? ;)
Buziaki ;**
http://life-is-rarely-easy.blogspot.com/
http://claire-mario-story.blogspot.com/
Marco wybawiciel, na szczęście ukazał się w porę.
OdpowiedzUsuńRozdział jest bardzo, bardzo fajny! Powiem nawet że wspaniały! :)
Jesteś moim wzorem do pisania opowiadań! :D
Uwielbiam!
Buziaki! ;* Życzę żeby ci też się wszystko poukładało ;)
o matko, w końcu nadrobiłam zaległości. dużo ich było. straszny dramat się tu wydarzył, jeśli masz czytelników o słabej psychice to uważaj, żeby nie zaczęli się ciąć potem. ;)strasznie dużo przykrych rzeczy przytrafia się bohaterom, żeby to dotarło do człowieka tak na prawdę trzeba mieć mega przywalony humor. ufff.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, zapraszam do nas http://moda-na-dortmund.blogspot.com/
Świetny rozdział?
OdpowiedzUsuńDobrze, że Lidia w końcu poszła na tą terapię!!
Marco wybawiciel. Jak dobrze, że tak szybko przyjechał.
Oby wszystko się poukładało ;)
Czekam na nowy.
Buziaki :*