- Na pewno się nie obrazi - pomyślałam.
Może i jestem uzależniona od niego, kto wie. Ale ileż to on razy składał mi spontaniczne wizyty... tego to już nikt nie zliczy...
- Ewka, Łukasz, wychodzę - powiedziałam, podrywając się z kanapy.
- Gdzie? - zapytała Ewa.
- Do Marco - odpowiedział szybciej niż ja Łukasz.
- Tam, gdzie Łukasz powiedział - odparłam.
- Zakochana ta nasza Lidia, oj zakochana - zaśmiała się Ewa.
- Zazdroszczę Marco - westchnął teatralnie Łukasz.
- Łukasz, coś sugerujesz? - Ewka z zabawnym uśmieszkiem spojrzała na męża.
- Nic, nic, kochanie - Łukasz objął Ewę ramieniem.
- Okej, to ja idę - zaśmiałam się.
- Idź, z Bogiem - powiedział pogodnie Łukasz.
Założyłam bluzę, buty i wyszłam z domu. Droga do Marco nie zajęła mi zbyt wiele czasu.
Dotarłam do jego uroczej posesji, zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi, ku mojemu zdziwieniu, Andre.
- Lidia? Co Ty tu robisz? - zapytał zdziwiony.
- Do Marco przyszłam, a co? Zajęci jesteście? Jeśli tak, to...
- To Marco nic Ci nie powiedział? - zapytał podejrzliwie.
- O co Ci chodzi, Andre? Co te gadki mają znaczyć? - zapytałam zniecierpliwiona i nie bacząc na mojego rozmówcę, wkroczyłam do domu. Od razu poszłam do salonu, a tam...
Marco siedział, obejmując czule jakąś blondynkę. Od razu ją skojarzyłam... to była, zdaje się, Caroline!
Na początku mojej znajomości z Marco, na spacerze, minęliśmy ją na ulicy, wtedy to niemile zaczepiła Marco, dobrze ją wtedy zapamiętałam.
- Marco, co Ty z nią robisz?! - zdołałam jedynie wykrzyczeć.
- Jak to co? Obejmuje mnie, ty kłębku nerwów - zachichotała złośliwie dziewczyna.
- Marco, czy Wy jesteście razem?! Ty mnie zdradziłeś?! Dlaczego Ty...
- Tak, wróciliśmy do siebie. Miałem Ci to niebawem powiedzieć - powiedział Marco.
- Jak to?! - zalałam się strumieniem łez. Andre stał z boku i cicho obserwował całą sytuację. - Jak to się stało?! Ty mnie może wcześniej zdradzałeś?!
- Nieważne - powiedział Marco.
- On chce mieć normalną, wesołą dziewczynę, a nie taką znerwicowaną - powiedziała Caroline. - On nie ma ochoty bawić się w psychologa, rozumiesz?
- Właśnie. Trzeba się cieszyć życiem, a nie tylko siedzieć w czterech ścianach i ryczeć - Marco otworzył sobie piwo stojące na stoliku.
- Jesteś zwykłą świnią, Marco! Myślałam, że mnie kochasz! - krzyknęłam. - I myślałam, że mnie rozumiesz!
- Śmieszna jesteś - powiedziała Caroline. - To ja jestem miłością jego życia, a nie jakaś chora na psychikę szara myszka.
- Ma rację - powiedział Marco i spojrzał na mnie chłodno.
- Nienawidzę Cię - wykrzyczałam na odchodne i wybiegłam, rzewnie płacząc. Nie patrzyłam na drogę. Moje oczy przesiąkły gorzkimi łzami.
- Nieee! - w pewnym momencie straciłam kontrolę nad sobą i głośno zaczęłam wrzeszczeć...
- Lidia! Lidia! Co się dzieje, Lidia? - nagle jakiś głos zaczął dochodzić do mnie jakby z zaświatów.
Zatrzepotałam intensywnie powiekami, i zauważyłam, że leżę spocona w łóżku, a obok mnie siedzi przerażona Ewa.
- O matko, Ewa, to był tylko sen?! - krzyknęłam.
- Miałaś zły sen? Ja się tak przestraszyłam, jak usłyszałam Twój krzyk - powiedziała Ewa.
- Marco mnie nie zdradził, prawda? - zapytałam roztrzęsiona.
- Coś Ty - powiedziała Ewa. - Jest teraz na treningu i grzecznie trenuje, podobnie jak Łukasz.
Zerknęłam na zegarek, wskazywał godzinę dziesiątą. Trening zapewne zaczął się godzinę temu.
- No to nieźle sobie pospałam - stwierdziłam. - No tak, poszłam spać o północy, więc nie dziwota.
- Racja - powiedziała Ewa.
- Ten sen to był koszmar - powiedziałam. - Marco w nim wrócił do Caroline.
- O czym Ty myślałaś przed snem?! - zapytała wyraźnie zaskoczona Ewa.
- O Marco myślałam, ale o Caro absolutnie nie - powiedziałam.
- Sny potrafią być różne - powiedziała Ewa. - Już lepiej?
Pokiwałam głową. Ewa wyszła z pokoju, ja natomiast zaścieliłam łóżko i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej szare dresy, wyciągniętą niebieską koszulkę i poszłam do łazienki.
Gdy się ogarnęłam, poszłam do swojego pokoju. Wzięłam swoją komórkę, jak się okazało, dziś wczesnym rankiem Marco wysłał mi SMS.
Hej, kochanie! Dziś Andre o szesnastej odlatuje do Londynu. Więc dziś wieczorem Cię planuję napaść :) Nie uciekaj mi tam. Buziaki :*
Uśmiechnęłam się do telefonu i wystukałam odpowiedź. Nawet jeżeli Marco teraz trenuje, to w przerwie na pewno sprawdzi telefon.
Jak tak bardzo nalegasz, to ok! :) To do zobaczenia. Ściskam mocno :*
Odłożyłam komórkę i walnęłam się na łóżko. Ciekawe, czy moje nowe koleżanki dzisiaj się odezwą.
***
Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwoniącej komórki. To moja nowa znajoma dobijała się do mnie, czyli Alice Krause!
- Halo? - odebrałam.
- Halo, rozmawiam z Lidią? - usłyszałam miły głos Alice.
- Tak - odparłam. - Cześć, Alice!
- No cześć, Lidia, słuchaj, nie poszłam dziś do szkoły, może zechciałabyś dziś wybrać się ze mną dowiedzieć się wszystkiego o zdawaniu na kartę motorowerową? - zapytała Alice.
- Dzisiaj? Chętnie - powiedziałam. - O której?
- Może być nawet zaraz, jestem właśnie na mieście - powiedziała Alice. - Może spotkamy się w Westfalenparku? Wiesz, gdzie to?
- Tak, tak, wiem - odparłam. - Zaraz się zbiorę i przyjdę tam. Do zobaczenia.
- Okej, czekam. Pa - powiedziała Alice i rozłączyła się.
Przebrałam się w wyjściowe ciuchy, chwyciłam torebkę i pobiegłam na dół obwieścić Ewie, że wychodzę.
- Uważaj na siebie - powiedziała - poza tym, czekaj, dam Ci pieniądze, bo potrzebna tam jest opłata za zrobienie tej karty.
- Nie, nie - powiedziałam - ja mam coś przy sobie, a w razie czego, wezmę z konta.
- Na pewno?
- Tak - powiedziałam. - Do zobaczenia.
- Pa - powiedziała Ewa.
Wyszłam z domu, i pośpieszyłam na parku. Już z dala zauważyłam kręcącą się tam Alice.
- Cześć, Lidia - uśmiechnęła się do mnie panna Krause. - To jak, idziemy?
- Hej - powiedziałam - oczywiście. Wiesz, gdzie to?
- Tak, Lou wczoraj wieczorem mnie instruowała w tej kwestii - zaśmiała się. - Chodźmy.
Ruszyłyśmy w drogę, zaufałam Alice. I słusznie, gdyż za dziesięć minut dotarłyśmy na miejsce.
W ośrodku dowiedziałyśmy się, że będzie to dość błyskawiczny kurs. Otrzymałyśmy książeczki, w których zawarte były ważne informacje. Miałyśmy się ich nauczyć w tydzień i przyjść na egzamin, zapisano nas na kolejny poniedziałek o godzinie jedenastej. Wpłaciłyśmy również opłatę za kurs. Dowiedziałyśmy się także, że jeżeli zdamy egzamin, będzie kilka jazd próbnych, po których nastąpi egzamin. Jednak kobieta, która z nami rozmawiała, powiedziała, żebyśmy póki co o tym nie myślały, że przede wszystkim teraz musimy nauczyć się teorii. Powiedziała, iż życzy nam przyjemnej nauki, po czym zadowolone opuściłyśmy ośrodek.
- Mój tata powiedział, że już w tym tygodniu będzie rozglądał się za skuterem dla mnie - powiedziała z uśmiechem Alice.
- Super - powiedziałam. - Dobrze, że będą próbne jazdy, może nas bardziej podszkolą.
- Mnie Louise i Emilie podszkolą - zaśmiała się Alice. - Jeśli chciałabyś, mogą i Ciebie poduczyć, jeżeli obiecasz, że im skuterów nie rozwalisz. Ale wczoraj nieźle Ci szło, myślę, że by Ci zaufały. Mamy taką swoją miejscówkę, w której sobie jeździmy. Tam w sumie jest bezpiecznie, nie ma żadnych drzew czy innych zagrożeń. Nawet takiej doświadczonej Emilie może powinąć się nóżka czy ręka!
- Dokładnie! - powiedziałam. - Każdy popełnia błędy.
- Jutro już muszę iść do szkoły - westchnęła Alice. - Ale po południu będę wolna, Louise też. Emilie trochę później, bo ma robotę.
- Rozumiem - powiedziałam. - A co to za miejscówka, w której sobie jeździcie?
- Taka polanka za Dortmundem - powiedziała Alice. - Wiesz, ja dopiero od niedawna jeżdżę z nimi, jeszcze jakiś czas temu tylko Emilie i Louise tam jeździły. Nie kręciła mnie wtedy jazda jednośladami.
- We mnie Łukasz te zainteresowanie zaszczepił - powiedziałam. - To on zaczął namawiać mnie, żebym poszła z nim na ten zlot, chciał mnie zarazić tą pasją.
- Chłopczyce z nas - zaśmiała się Alice. - Interesujemy się piłką nożną i skuterami, jeszcze musimy ściąć włosy na krótko i zacząć nosić męskie ubrania!
- No pewnie - podjęłam żart.
- A tak w ogóle, Marco wie o Twoich planach? - zapytała Alice.
- Nie - powiedziałam. - Dziś się może dowie.
- Jak to jest być dziewczyną piłkarza? - zapytała Alice.
- Normalnie - machnęłam ręką.
- Mnie się podobał ten jego przyjaciel, Mario Goetze - powiedziała Alice. - Ale teraz już nie ma go w Dortmundzie - dodała smutno.
- Niestety. Jednak co ma powiedzieć Marco? To jego najlepszy przyjaciel - powiedziałam.
- Utrzymują jakiś kontakt?
- No pewnie - powiedziałam.
- No pewnie - powiedziałam.
- Skoro już mamy częściowo załatwione sprawy związane z kartą, może pójdziemy na jakieś ciasto? Oczywiście ja stawiam - powiedziała Alice.
- Jak tak bardzo nalegasz - powiedziałam.
Alice była wspaniała, okazała się naturalną, sympatyczną i nie wywyższającą się dziewczyną.
Poszłyśmy do pobliskiej kafejki, Alice, tak jak zapowiedziała, kupiła nam po kawałku rolady z galaretką, a do tego po filiżance cappuccino. Chciałam się dorzucić, ale mi nie pozwoliła.
Usiadłyśmy przy stoliku, zaczęłyśmy jeść roladę. Alice zaczęła rozmowę.
- A tak w ogóle, skąd pochodzisz? - zapytała przyjaźnie.
- Z Warszawy - powiedziałam.
- Czyli jesteś Polką? Warszawa to stolica Polski - powiedziała.
- Dokładnie - powiedziałam. - Łukasz i jego żona Ewa mnie tu ściągnęli.
- Dobrze zrobili - powiedziała Alice.
- Racja - odparłam - Dortmund to piękne miasto. Jak się przekonałam, wszyscy są tu pasjonatami futbolu.
- Nie wszyscy, uwierz - westchnęła Alice. - U mnie na gastronomii, wszystkie dziewczyny z mojej klasy oprócz Louise to plastiki, myślą tylko o ciuchach i o tym, żeby paznokci nie zniszczyć. Śmieją się ze mnie i z Lou, że jesteśmy fankami piłki nożnej.
- U mnie w liceum też było pełno plastików - powiedziałam. - Niestety, tacy też żyją na tym świecie.
- Louise to moja kumpela jeszcze z gimnazjum, a Emilie znałam jeszcze wcześniej, gdyż to moja sąsiadka - powiedziała Alice. - Później przedstawiłam ją Louise i tak stworzyłyśmy trzyosobową paczkę. Wiesz, wczoraj wieczorem mi powiedziały, że jesteś naprawdę świetną osobą. Ja również mam takie zdanie... znamy się dopiero od wczoraj, ale już Cię polubiłam. - Z wzajemnością - odparłam. - Miło mi bardzo.
- Mam pomysł, kochana - powiedziała Alice.
- Jaki?
- Może byśmy jutro Cię zabrały na polankę? Louise dziś odbiera skuter z naprawy - powiedziała Alice. - Po południu spędzimy miło czas we czwórkę.
Teraz się zawahałam. Krótko się z nimi znam.
Alice chyba odgadła moje myśli, bo roześmiała się pogodnie i poklepała mnie po dłoni.
- Spokojnie, Lidia - powiedziała - nie chcemy zrobić Ci tam krzywdy. Poza tym, w pobliżu jest kilka domów, więc nawet jakbyśmy chciały, nie odważyłybyśmy się!
- Zastanowię się, jak coś, to się zdzwonimy - powiedziałam.
- Dobrze - odparła Alice.
Cóż... może nie wszyscy ludzie są tacy źli, może nie wszyscy myślą o tym, żeby zrobić komuś krzywdę. Jednak po ostatnich wydarzeniach ciężko mi w to uwierzyć...
Porozmawiałyśmy jeszcze trochę z Alice, w końcu się pożegnałyśmy. Powiedziała, iż ma nadzieję, że się zgodzę na ten rajd.
***
Zadowolona z przebiegu dzisiejszego dnia siedziałam w swoim pokoju, przeglądając Internet na laptopie, gdy nagle do pokoju weszła Ewa.
- Kochana, my wychodzimy na miasto z Łukaszem i małą - powiedziała.
- Dobrze - powiedziałam. - Do mnie Marco ma niebawem przyjść, wysłał mi dopiero co SMS.
Zerknęłam na zegar, już było kilka minut po siedemnastej.
- Zakochani - uśmiechnęła się Ewa. - Miłego spotkania życzę.
- A dziękuję, dziękuję - powiedziałam.
Niebawem rodzina Piszczków wyszła, a zaledwie pięć minut po tym, jak oni wyszli, rozległ się dzwonek do drzwi. - Kochana, my wychodzimy na miasto z Łukaszem i małą - powiedziała.
- Dobrze - powiedziałam. - Do mnie Marco ma niebawem przyjść, wysłał mi dopiero co SMS.
Zerknęłam na zegar, już było kilka minut po siedemnastej.
- Zakochani - uśmiechnęła się Ewa. - Miłego spotkania życzę.
- A dziękuję, dziękuję - powiedziałam.
- To na pewno Marco - pomyślałam i pobiegłam otworzyć. Nie myliłam się, w progu stał blondyn.
- Hej, kochanie - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek na przywitanie. - Jak Cię dawno nie widziałem!
- Jeden dzień? - zaśmiałam się.
- Sama widzisz, jak długo - zażartował Marco.
- Bardzo - zaśmiałam się - nie no, wejdź.
- A ja pomyślałem, że może byśmy gdzieś wyszli, co, skarbie? - zaproponował Marco.
- Dlaczego nie - odparłam - tylko gdzie?
- Chodźmy na spacer - powiedział Marco.
- Mnie pasuje - odparłam, nałożyłam ciepłą bluzę, buty, zakluczyłam drzwi i poszliśmy, trzymając się za ręce.
Skierowaliśmy się w stronę Westfalenparku, oczywiście musieliśmy natrafić na fotografa, który nie omieszkał zrobić nam zdjęcia. Jednak nie przejęliśmy się tym i szliśmy dalej.
- Co tam robiliście wczoraj z Andre? - zapytałam, gdy szliśmy jedną z alejek.
- Byliśmy na długiej przejażdżce rowerowej, a poza tym siedzieliśmy u mnie w domu i graliśmy w Fifę przy piwie - powiedział Marco. - Poza tym, rozmawialiśmy z Mario na Skype...
- I co tam u niego? - zapytałam.
- Nie był w najlepszym nastroju, niestety - westchnął Marco.
- Dlaczego?
- Narzeka na samotność w Monachium - powiedział Marco. - Żebym tak mógł, ściągnąłbym go z powrotem tutaj... Powiedział, iż myślał, że jego życie i gra w Bayernie będą dobrą zmianą, a jednak okazało się kompletnie inaczej. Chętnie bym go odwiedził, ale przez treningi nie mogę, jestem uziemiony w Dortmundzie. Próbowaliśmy jednak jakoś go przez Skype pocieszyć z Andre.
- Współczuję mu - westchnęłam. - Biedny. Jednak Skype to nie to samo, co rozmowa na żywo. To nie zastępuje realnej bliskości.
- Wiadomo - powiedział Marco. - Ale nie martw się, kochana, jeszcze będę z nim rozmawiał, postaram się jakoś go podnieść na duchu, może i w Monachium nie ma przyjaciół, ale tutaj ma. I to jest najważniejsze.
Pokiwałam tylko głową. Usiedliśmy na pobliskiej ławce, Marco przytulił mnie do siebie.
- A jak Tobie niedziela zleciała? - zapytał Marco.
- Fajnie - pomyślałam, że teraz powiem mu o moim zamiarze. - Byłam razem z Łukaszem na zlocie motocyklistów...
Opowiedziałam mu o tym, jak to Łukasz namawiał mnie do jazdy skuterem, o tym, że spodobało mi się to, że poznałam trzy miłe dziewczyny, i najważniejszą rzecz - że zamierzam wyrobić sobie kartę motorowerową i jeździć skuterem.
Skończyłam opowieść, twarz Marco nie miała zbyt radosnego wyrazu...
- Czy Ty wiesz, jakie to niebezpieczne? - zapytał. - Jeden fałszywy ruch i mogą być fatalne konsekwencje! Wolałbym, żebyś Ty nie...
- Marco! Proszę Cię, nie denerwuj mnie - powiedziałam. - Mam prawo mieć jakieś zajęcie, zabroniłeś mi iść do pracy, to co mam robić?!
- Kochanie, ja się po prostu boję i troszczę o Ciebie - powiedział Marco. - Po tych ostatnich wydarzeniach może stałem się trochę przewrażliwiony... ale wiesz, jak bardzo Cię kocham i jak zależy mi na Tobie...
- Marco, obiecuję Ci, że będę ostrożna - powiedziałam. - Wczoraj nieco ćwiczyłam na skuterze Łukasza i nawet dobrze mi szło, nawet Łukasz to przyznał. Wiesz, że obiecał mi kupić skuter?
- To bardzo miło z jego strony - powiedział Marco - kochanie, naprawdę mam nadzieję, że będziesz ostrożna. Ja nie ścierpię, jak znów Ci się coś stanie. Rozumiem, że chcesz mieć jakieś hobby.
- Zobaczysz, będziesz dumny ze mnie - czule przytuliłam się do Marco.
- Mam nadzieję - powiedział Marco. - Kochanie, co Ty na to, żeby jutro po południu pójść na basen? Zrelaksowalibyśmy się trochę...
- Wybacz - powiedziałam - ale Alice, jedna z tych trzech moich nowych koleżanek, zaproponowała mi, abym jutro pojechała z nimi za miasto pojeździć skuterem. Mają tam taką polankę, i...
- Kruszynko, Ty je dopiero co poznałaś - powiedział Marco. - A co, jak Cię gdzieś wywiozą czy krzywdę zrobią?
- Nie przesadzajmy, Marco - powiedziałam. - Chciałabym rozwinąć te znajomości.
- Ja Cię samej nie puszczę - powiedział stanowczo Marco.
- Co Ty sugerujesz?
- Mógłbym wziąć mój skuter i...
- Ach, rozumiem! Chcesz mnie pilnować?!
- Akurat bym poznał te Twoje nowe kumpele - powiedział Marco. - Ty znasz moich kolegów.
- Marco, czy Ty przypadkiem nie przesadzasz? - zapytałam.
- Nie - odparł Marco.
Skrzyżowałam ręce na piersi, nic nie odpowiedziałam. Marco, widząc to, przyciągnął mnie do siebie i zaczął usprawiedliwiać swoje słowa.
- Kochanie, po prostu nie chcę, żeby stała Ci się krzywda. Co innego, jakbyś miała jechać z Ewą, którą znasz już od lat.
- Niech Ci będzie - powiedziałam. - Ale chcę Ci powiedzieć coś jeszcze. Miałam dziś taki koszmarny sen...
Opowiedziałam mu o tym śnie, o Caroline. Oczy Marco zrobiły się jak spodki.
- Nie mam z nią absolutnie żadnego kontaktu - powiedział. - To był tylko zły sen, skarbie.
- Wiem - odparłam.
- Mogę dziś spać u Ciebie? Może wtedy nic Ci się złego nie przyśni - uśmiechnął się.
- Jak Ewa i Łukasz nie będą się sprzeciwiać, to okej - powiedziałam.
Uwielbiam, gdy Marco u mnie nocuje lub ja u niego. Zawsze zasypiamy wtuleni w siebie...
Posiedzieliśmy jeszcze trochę, gdy nagle otrzymałam SMS od Ewy.
Kochana, możesz teraz wrócić do domu? Mamy niespodziankę dla Ciebie :)
- Marco, Ewa napisała, że mają niespodziankę - powiedziałam. - Idziemy do mnie?
- Pewnie - Marco poderwał się z ławki.
_________________________________
Hmm... mam nadzieję, że Wam się podoba. :)
Zostawiam Was z tym rozdziałem, a sama idę na przejażdżkę rowerową :3
Tydzień wakacji został... bosz -.-
BVB na pierwszym miejscu w Bundeslidze, ładnie :3 oglądałyście wczoraj mecz?
Czekam na motywujące komentarze!
Buziaki!
WildChild
+ jeszcze raz zapraszam Was na mój drugi blog
Nothing's gonna change my world.
Oprócz komentarzy mile widziana obserwacja :)
Zajebisty rozdział :)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ,że te koleżanki okażą się przyjaznę dla Lidli i nie stanie się jej krzywda :)
Boszz też nie chce szkoły ;(
Cudowny rozdział, można powiedzieć że nawet taki pozytywny :D
OdpowiedzUsuńLubię takie rozdziały xd
Fajnie że Lidia jest na dobrej drodze i Marco oraz nowe przyjaciółki próbują jej w tym pomóc <3
Mam nadzieję że już wszystko będzie zmierzało ku szczęściu ;)
Buziaki :*
I znowu rozdział pt. '' Troskliwy Marco '' trochę źle robi ale rozumiem go, rozdział super ! :---)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze. Marco taki troskliwy, że ojeju ;3 Ciekawe co za niespodzianka czeka w domu ;')
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
PS Prosiłabym o trochę akcji c;
No, no :* Nareszcie odrobina luzu u Lidii. Należy jej się. Ciekawe, czy nowe znajomości naszej głównej bohaterki okażą się czymś więcej niż tylko znajomością. Koleżeństwo, przyjaźń... Kto wie, kto wie... :*
OdpowiedzUsuńMarco to taki jakby misio. Taki ciepły, miły, ale umie też pokazać pazurki.
Przestraszyłaś mnie! Weź, jak czytałam o tym, że idzie do Marco w życiu bym się nie kapnęła, że tam będzie Caroline. A kiedy się budziła to aż odetchnęłam.
Nie zgadzam się z niektórymi komentarzami tutaj. Lidia zbyt dużo przeszła, żeby tak od razu na świeżo rozgrywać jakąś akcję. Wszystko tutaj zależy od Ciebie :*
Oczywiście, że oglądałam! Skromne zwycięstwo, ale zwycięstwo! Jesteśmy najlepsi! W tym roku Bundesliga będzie nasza!
Powiem szczerze, że nie wiem, czy Mario odpowiada życie w Bayernie... Jak dziś widziałam jego minę... Nie jest szczęśliwy :(
Ale co tam. BVB wygrywa i to mnie cieszy :*
Więc czekam na następny rozdział z niecierpliwością :*
Pozdrawiam :**
P.S. Nawet mi nie mów o początku roku szkolnego, bo aż mnie mdli :P
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńOch ten nasz troskliwy Marco ;) Fajnie, że Lidia znalazła sobie koleżanki. Moim zdaniem nie zrobią jej krzywdy :) Czyżby Ewa i Łukasz kupili Lidii skuter?? No, nie wiem, nie wiem. Zobaczymy ;)
Pozdrawiam ;*
Cudowny rozdział! :) W końcu życie Lidii i Marco zaczyna się układać po ich myśli. Oby tylko ten sen z Caroline w roli głównej nie okazał się zapowiedzią następnych kłopotów. Marco jak zwykle opiekuńczy ;3 Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :**
Cudowny *.*
OdpowiedzUsuńDomyślam się co to za niespodzianka ;)
A ten sen? Myślałam, że to naprawdę się działo :c
Marco <3 Jak zawsze troskliwy ;>
Po prostu świetny :)
Czekam na nexta ;3
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowe :**
boski <3
OdpowiedzUsuńja chyba wiem jaka ta niespodzianka ;)
Jezu! wystraszyłaś mnie z tym snem ;o :D
Marco jaki słodziak *.*
mecz oczywiście cudownie i asysta Marco <3
Buziaki ;*
+ nominowałąm cię do The Versatile Blogger :)
szczegóły u mnie --> http://dagmara-marco-story.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html
Cudowny rozdział jak zawsze! Dobrze, że Lidia rozwija nowe znajomości i oczywiście swoją początkująco pasję. Mam nadzieję, że teraz będzie szczęśliwa. Ciekawe jaką niespodziankę przygotowali Piszczkowie.
OdpowiedzUsuńMoże kupili jej skuter? Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :*
Cudo cudo uwielbiam to ! Ja jednak czekam na jakiś przełom no żeby nie mówić dramat xD haha wiem jestem dziwna :-D Zapraszam kiedys-tak-bedzie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCudeńko
OdpowiedzUsuńmyślałam że padnę na zawał.Ale to tylko na szczęście sen.
Ja się chyba domyślam jaka to niespodzianka.
Marco jak zawsze słodziak.
czekam na kolejny z niecierpliwością.
A meczyk świetny. Oglądałam oglądałam.
Cudowny, uwielbiam to <3
OdpowiedzUsuńDobrze, że Lidia ma takie oparcie w Marco.
Jak czytałam o śnie włosy stanęły mi dęba.
Pozdrawiam :*
P.S. Zapraszam na mój nowy blog: obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com
No, no !
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak się sprawy dalej potoczą.
I co na to Alice jak zobaczy Marco.. Hmm
A ten son, to o mało na zawał nie zeszłam !
Dziewczyno, chcesz żebym była trupem ? Hahahah ! :D
Jest nowy rozdział u mnie na blogu !
Zapraszam i pozdrawiam :*
Nessie.
*sen ;)
UsuńI znów piękny, cudowny, świetny nawet nie wiem już co powiedzieć <3 :D
OdpowiedzUsuńMarco jak zawsze słodki <3
Jeju ten sen. Czy ty chcesz bym zawału dostała haha :D xdd
Czekam na kolejny <3
Pozdrawiam ;**
Och, fajnie, że Marco się tak o nią troszczy! To słodkie, naprawdę! No i dobrze też, że jej pozwoli na to może ciut nietypowe, ale za to jak intrygujące hobby! Ciekawe co to za niespodziankę Ewcia z Łukaszem przygotowali! Podejrzewam, że pewnie kupili Lidce skuter albo coś! :) Świetny rozdział! Buziaki kochana ;*
OdpowiedzUsuńDobrze, że to był tylko zły sen ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe co to za niespodzianka ;D
Rozdział świetny <3
Pozdrawiam - Nikola :*
Kolejny świetny rozdział! To słodkie jak Marco troszczy się o Lidkę! Może troszkę przesadza, ale to zrozumiałe zwłaszcza po tych ostatnich zdarzeniach. Ciekawe co za niespodziankę przygotowali Piszczkowie. No nic czekam na kolejny. Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńJa to chyba przez ciebie kiedyś na zawał zejdę.. tak mnie z tym snem przestraszyłaś! Ale jednak dobrze, że to był tylko sen. Marco troszkę przesadza, ale ja się mu nie dziwię, że po takim zdarzeniu dba o swoją ukochaną. Swoją drogą, ciekawe jaką niespodziankę przygotowały Piszczki.
OdpowiedzUsuńŚwietny mecz chłopaki zagrali! Dobrze, że wygrali.
Buziaki ;**
http://claire-mario-story.blogspot.com/
Jak już czytałam początek to sama miałam oczy jak spodki ;d Myślałam,że to była prawda.xd
OdpowiedzUsuńUff na szczescie nie. Ciekawe co to za niespodzianka dla Lidki :D
Czekam i pozdrawiam Miaa : *
Uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńCiekawe cóż to za niespodzinka:)
Czyżby jej kupili skuter?
Marco slodziak:)
Buziaki:**
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńNaprawdę cudowny jest ten blog,a poza tym jesteś niesamowitą pisarką.
Jestem bardzo ciekawa co to za niespodzianka! :D
Och,a sen, cudownie opisany! Chociaż myślałam,że to naprawdę i nieźle się przeraziłam.
A Marco taki opiekuńczy...ach,marzenie!
Czekam na kolejny cudowny rozdział! :)
Pozdrawiam,Izaa ;*
Cudoo <3 Ciekawe co tam Ewa i Łukasz wymyślili. Fajnie że Lidia będzie zdawała na kartę motorowerową, skuter to coś fantastycznego. Czekam z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :*
Rozdział już dawno przeczytałam ale dopiero teraz skomentowałam :)))
OdpowiedzUsuńRozdziałłłl super super super
Czekam na kolejny