CZERWIEC
Minęło pół roku od pamiętnych wakacji w Dubaju, i najważniejszego wydarzenia - oświadczyn mojego ukochanego. Niemalże codziennie to wspominam z ogromną przyjemnością.
Gdy wróciłam do domu, zastałam oprócz Łukasza i Ewy także Kubę i Agatę. Cała czwórka gorąco mi pogratulowała, widać było, że naprawdę się wszyscy cieszyli. Wiadomość o oświadczynach nie umknęła uwadze także Sarze i Oliwii. Dziewczynki skończą w tym roku po siedem lat. Jak ten czas leci!
Marco wczoraj miał ostatni trening, teraz cały czerwiec ma wolny. Dopiero w lipcu będzie obóz przygotowawczy. Niestety, nie udało się Borussii zdobyć mistrzostwa Niemiec, ale za to udało się wygrać Puchar Niemiec. W Lidze Mistrzów, niestety, odpadli w półfinale z Bayernem. Jednak w finale Bayern przegrał z Realem Madryt aż trzy do zera.
W następnym sezonie na pewno będzie lepiej. Ten też nie był taki straszny, udało się wygrać choć jedno trofeum. Właściwie to dwa - Borussia zdobyła na początku zeszłego sezonu Superpuchar Niemiec.
I już praktycznie rok mieszkam w Niemczech. W moim życiu tak wiele się zmieniło, oczywiście na lepsze. Gdy zostałam dziewczyną Marco, moje życie nabrało barw. No i w każdej chwili mogłam liczyć na Ewę i Łukasza, którzy nigdy mnie nie zawiedli. Zawsze im będę wdzięczna, nigdy nie zapomnę, co dla mnie robili.
Ewa będzie świadkiem na moim ślubie. Tak, już jest zaplanowany, na ósmego czerwca. Dziś jest pierwszy czerwiec, więc ślub będzie akurat za tydzień. Marco mówił, że chce wziąć ślub w lato, aby móc potem wyjechać w podróż poślubną. Teraz, gdy ma wolne, nic mu nie stanie na przeszkodzie. Jego świadkiem będzie natomiast Mario. To od samego początku wiedziałam.
***
Wstałam z łóżka, pierwsze, co zrobiłam, to wyjrzałam przez okno. Słońce już grzało, zapowiadała się prześliczna pogoda. Narzuciłam szlafroczek i poszłam do kuchni, żeby coś zjeść na śniadanie.
W kuchni krzątała się już Ewa.
- I jak się dziś czujesz? - zapytała z troską. - Dobrze spałaś?
- W miarę - powiedziałam.
Od kilku dni dziwnie się czuję. Boli mnie brzuch, czasem kręci mi się w głowie, ogólnie czuję zmęczenie, kiedy nie powinnam... Nie wiem, czemu.
- Siadaj, ugotowałam Ci płatki owsiane - powiedziała Ewa. - Dobrze Ci zrobią.
- Dzięki - powiedziałam.
- Chcesz trochę jagód goji do nich? - zapytała.
- Chętnie - powiedziałam. Bardzo lubię te jagody.
Ewa usiadła naprzeciwko mnie, spojrzała na mnie uważnie.
- Lidia, a Tobie się przypadkiem nie zatrzymał okres? - zapytała.
- Hmm... powinnam go mieć cztery dni temu - powiedziałam. - Spóźnia się.
Nie myślałam w ogóle o tym wcześniej. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że spóźnia mi się miesiączka...
- Lidia... czy Ty przypadkiem nie jesteś w ciąży? - wiedziałam, że Ewka zada mi to pytanie.
- Ja... ja nie wiem - wydukałam. - Myślałam, że te bóle to od jakiegoś ciężkostrawnego jedzenia, albo...
- Przecież nie gotowałam nic takiego. Wiesz, że dbam, abyśmy się zdrowo odżywiali - powiedziała Ewa.
- No w sumie... - powiedziałam cicho.
- Mam pomysł - powiedziała Ewa. - Skoczę do apteki po test ciążowy, a Ty spokojnie dokończ śniadanie. Sara akurat jest w ogrodzie, a Łukasz trenuje na bieżni, jakby co.
- Okej! - powiedziałam.
- Więc zaraz wrócę - powiedziała Ewa i wyszła.
Ona może mieć rację. Mogę faktycznie być w ciąży.
Nerwowo przeżuwałam płatki, gdy do kuchni przyszła Sara. Całe ręce miała w piasku.
- Gdzie mama poszła? - zapytała.
- Do apteki - powiedziałam. - Sara, widzę, że bawiłaś się w piaskownicy - uśmiechnęłam się.
- No pewnie - powiedziała dziewczynka. - Chce mi się pić.
- To umyj ręce, naleję Ci soku - powiedziałam.
Wstałam, i nalałam do szklaneczki soku pomarańczowego, którą podałam Sarze. Napiła się i pobiegła z powrotem do ogrodu. Ja akurat kończyłam jeść płatki, gdy do kuchni przyszła Ewa.
- Okej, jestem - powiedziała - mam test.
- Dzięki, Ewcia - powiedziałam - wiesz co? Zaczynam się denerwować...
- Nie denerwuj się - powiedziała poważnie moja przyjaciółka - jeśli faktycznie jesteś w ciąży, nie będzie to korzystne dla dziecka...
Poczułam straszliwy mętlik w głowie. Wzięłam test, poszłam do łazienki go wykonać. Zrobiłam, co trzeba.
- Teraz tylko czekać na wynik - pomyślałam i zacisnęłam zęby. I w końcu się pokazał... dwie kreski! A jednak! Naprawdę jestem w ciąży!
- Już? - Ewa zapukała do drzwi.
Otworzyłam je, i bez słowa podałam test Ewie. Moja przyjaciółka spojrzała na niego, i po chwili utonęłam w jej objęciach.
- To wspaniale, kochanie, tak się cieszę! - zawołała.
- Ja też - przyznałam i aż byłam zaskoczona swoimi słowami. Ale naprawdę, serio się mocno ucieszyłam! Po prostu miałam chwilowy szok...
- Powiesz dla Łukasza? - zapytała Ewa.
- No jasne! Chodźmy - powiedziałam.
Poszłyśmy zatem do sali treningowej przyległej do garażu. Łukasz regularnie tam chodzi ćwiczyć. Ja i Ewa też czasem tam chodziłyśmy. Zgromadziło się tam wiele sprzętów i rzeczy potrzebnych do ćwiczeń. Gdy jeszcze mieszkałam w Warszawie, Ewa przez telefon mi opowiadała, że robotnicy się kręcą po ich podwórku, gdyż Łukasz zarządził dobudówkę.
Weszłyśmy do pomieszczenia, Łukasz akurat siedział na macie treningowej i pił wodę.
- Co, dziewczynki, przyszłyście ze mną potrenować? - uśmiechnął się.
- Nie trenuj już tyle, bo się przetrenujesz - powiedziała Ewa. - Czerwony jak burak jesteś.
- Szczerość to podstawa - wyszczerzył się Łukasz.
- Łukasz, mam wesołą wiadomość - powiedziałam.
- Zamieniam się w słuch - odparł mój rozmówca.
- Jestem w ciąży - powiedziałam.
Oczy Łukasza zamieniły się w spodki. Po kilku sekundach poderwał się i porwał mnie w ramiona.
- Gratulacje, kochana, gratulacje ze szczerego serca - powiedział. - Już wszystko jasne, czemu ostatnio tak źle się czułaś!
- Dokładnie - powiedziała Ewa. - Lidia, kiedy masz zamiar powiedzieć Marco?
- Może jeszcze dzisiaj - uśmiechnęłam się.
- Świetna wiadomość, akurat tydzień przed ślubem - powiedziała Ewa.
- Tyle że pić nie będzie mogła - uśmiechnął się zawadiacko Łukasz.
- Łukasz, Tobie to tylko picie w głowie - westchnęła Ewa. - Jak tak dalej pójdzie, to na AA Ciebie wyślę - zaśmiała się.
- Śmiało - zaśmiał się Łukasz. Poszliśmy wszyscy do domu, Łukasz poszedł wziąć zimny prysznic, natomiast my z Ewką usiadłyśmy sobie w ogrodowej altance i popijałyśmy zimny sok jabłkowy. Dołączyła do nas Sara.
- Sara, wiesz, że będziesz miała żywą lalkę? - zagadnęłam małą.
- Jak to?
- Lidia będzie mieć dzidziusia - uśmiechnęła się do Sary jej matka.
- Naprawdę? - zawołała mała.
- Naprawdę! - powiedział Łukasz, który przyłączył się do nas.
- Super! - ucieszyła się Sara - będzie żywa lalka, tatusiu!
- Będziemy pomagać Lidii, co? - Łukasz wziął Sarę na kolana.
- No pewnie!
***
Po południu, po zdrowym, sycącym obiedzie, postanowiłam zrobić niespodziankę Marco i go odwiedzić. Z tego, co mi wczoraj mówił, dziś cały dzień będzie spędzał w domu i się regenerował.
Szłam zadowolona ulicą, gdy nagle napotkałam Mario. Szedł uśmiechnięty, z torbą treningową na ramieniu.
- Cześć, Lidia - powitał mnie uśmiechem i uściskiem. - Co tam? Idziesz do Marco?
- Nie inaczej - powiedziałam. - A Ty dokąd pędzisz?
- Na trening - powiedział. - Nie masz pojęcia, jak się wciągnąłem.
Mario postanowił, że nie wróci do piłki. Rozwiązał kontrakt z Bayernem, jednak to nie znaczy, że zrezygnował ze sportu. Postanowił, że zajmie się... karate. Tak! Gdy tylko wróciliśmy z Dubaju, zapisał się na takowe ćwiczenia. Po dwóch miesiącach, na owych zajęciach wypatrzył go trener dortmundzkiego klubu karate i zaproponował mu współpracę. I Mario po namyśle postanowił podpisać umowę z owym klubem. Okazało się, że Mario ma niesamowity talent i karate mu doskonale idzie podobnie jak futbol. Naprawdę... trzeba próbować wszystkiego w życiu i poznawać swoje ukryte talenty.
- Może w końcu nawet dostanę powołanie do drużyny narodowej - powiedział radośnie Mario. - Ale zanim to, trzeba ciężko pracować.
- Racja, racja - powiedziałam.
Mario już nawet dostaje jakieś wynagrodzenie, jednak oczywiście nie tak wielkie, jak w Borussii czy Bayernie. Jednak te miliony, które już ma uzbierane na koncie w banku, starczyłyby mu do końca życia. Nigdy nie był bowiem rozrzutny.
- Ja już uciekam - powiedział Mario. - Porozmawiamy kiedy indziej, jak tylko będzie trochę wolnego czasu. Pa!
- Do zobaczenia! Udanego treningu - powiedziałam i poszłam swoją drogą.
Dla Mario strój karateki bardzo pasuje. Marco żartował, że zaczyna się go bać. Mario już nie mieszka z Marco, lecz kupił sobie dom na tej samej ulicy co on. Jednak oni nie mogą żyć bez siebie, więc się często odwiedzają.
Dotarłam na miejsce. Zadzwoniłam do drzwi, ale nikt nie otwierał. Może przesiaduje w ogrodzie i nie słyszy? Wyciągnęłam z torebki klucze i weszłam do domu. W domu było cicho i pusto. Zatem skierowałam się do ogrodu, i tam zobaczyłam...
__________________________
Wybaczcie, że tak późno dodaję, ale niestety, miałam nieco swoich problemów -.-
Mam nadzieję, że się Wam podoba. Wiem, że lubicie, jak urywam w ciekawych momentach, więc tak też zrobiłam ;)
Jak myślicie, co zobaczyła? Ale pewnie nikt się nie domyśli, co zaplanowałam ;) ach ta moja wyobraźnia.
Jutro mnie czeka gastroskopia -.- takie tam problemy ze zdrowiem...
Tydzień temu byłam na pogotowiu, lekarz powiedział, że to może być choroba wrzodowa. Rodzinny mi powiedział dzień później, że to może być refluks lub zapalenie błony śluzowej żołądka. Rodzinka mówi, że to mogą być nerwobóle i że wszystko to przez stres.
Sama już nie wiem... -.- Cóż, jutro się wszystko wyjaśni.
Nieważne, co badanie to wykryje, muszę zmienić dietę... bardziej zdrowo się odżywiać, nie jeść tyle słodyczy, które kocham, rzucić palenie, co nie będzie łatwą sprawą.
Dodam, że od wczoraj zaczęłam biegać. I zadowolona z tego jestem, mimo iż męczą mnie zakwasy na udach. Mam nadzieję, że z czasem to minie ;)
Dobra, już więcej Was nie przynudzam. Do następnego! Buziaki :***
Jesteś tu już? Zostaw komentarz, zmotywuj mnie. Z góry dziękuję <3.