wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 2.

W końcu wyjechaliśmy z Warszawy. Opuściłam moje rodzinne miasto, nie wiem, kiedy je znów zobaczę. Łzy mi stanęły w oczach. Tu spędziłam moje dzieciństwo, choć nie było ono szczęśliwe... chociaż kiedy żyła mama i Martyna, bywały momenty, kiedy kochałam bezgranicznie życie. Byłam wtedy wesołym, beztroskim dzieciakiem. W wieku 8 lat, po tragedii, wszystko się kompletnie zmieniło... 
- Coś się stało, Lidka? - zapytała Ewa, która się do mnie odwróciła.
- Wiesz... opuszczam moje rodzinne miasto, trochę mi przykro z tego powodu - powiedziałam. - Wychowałam się tu, rozumiesz sama...
- Świetnie cię rozumiem, ja tak samo miałam przed laty - powiedziała moja przyjaciółka. 
- To normalne - wtrącił Łukasz - ale po pewnym czasie wszystko się ułoży, złotko! Jeszcze poznasz, jak wspaniałe może być życie. 
Ostatnie zdanie wypowiedziane przez Łukasza zabrzmiało mi jakoś nierealnie. Ale zanotowałam je potem w swoim pamiętniku, w którym najczęściej ubolewałam nad moim nieprzychylnym losem. A było nad czym ubolewać... 
- Zapamiętaj słowa Łukasza - powiedziała Ewa - wierzę, że wróci ci radość życia. Ty też masz do tego prawo, żabko. 
Ewa wielokrotnie chodziła na rozmowę do mojego ojca, powtarzała mu między innymi właśnie to. Szkoda, że nic jej starania nie dały. 
Zastanawiałam się, czy nie skontaktować się z Lilianną, nie powiedzieć jej, że wyjechałam. Właściwie, że się wyprowadziłam. Ale póki co, postanowiłam nic nie robić. 
Miałam ze sobą kartę kredytową, miałam bowiem założone konto w banku. Czasem, gdy ojciec miał dobry humor, i według niego zasłużyłam, przelewał mi tam jakieś pieniądze. Miałam zatem jakieś oszczędności. Ale zrobiłam coś jeszcze. W domu była w kuchni taka puszka, w której leżały pieniądze. Postanowiłam, że trochę im uszczuplę te oszczędności. Za to, że dzisiaj zostałam tak zbita... 
- Już jest dla Ciebie urządzony pokój u nas - oświadczyła Ewa. - Myślę, że ci się spodoba. 
- Oprowadzimy Cię po Dortmundzie, poznasz miasto... - powiedział Łukasz. 
- Nie wiem, jak Wam dziękować - powiedziałam.
- Nie musisz - powiedziała Ewa.
Sara nagle zaczęła płakać. 
- Co się stało, kochanie? - zapytała ją Ewa. - Jesteś może głodna? 
Sara kiwnęła główką. Ewa wyciągnęła z torebki paczkę Delicji i nam dała. 
- Jedzcie dziewczyny, na zdrowie - zaśmiała się pogodnie. 
Sara się uspokoiła, jadła ciasteczka, ja zaczęłam czytać jej bajkę. Dziewczynka bardzo to lubiła. Zaczęła klaskać w dłonie. 
Łukasz jechał dość szybko, widać, że znał tę trasę. Po kilku godzinach dotarliśmy do granicy polsko-niemieckiej. Gdy minęliśmy szyld, na którym widniał napis "Willkommen im Deutschland" przeszły mnie ciarki. Oto znalazłam się w Niemczech. Chociaż do Dortmundu jeszcze daleka, daleka droga. 
Na przedmieściach Berlina zrobiliśmy postój. Ewa zamieniła się z Łukaszem, teraz to ona miała prowadzić auto. Mała Sara spała. Ja natomiast założyłam słuchawki na uszy, puściłam spokojną muzykę i zamknęłam oczy, odpływając w myślach...




***




I... okazało się, że przespałam niemal całą drogę. 
- Jeszcze 20 km i jesteśmy w Dortmundzie - obwieściła Ewa. 
Była już noc. Latarnie oświecały autostradę. Łukasz spał na przednim siedzeniu pasażera. 
- Ale jestem zmęczona - ziewnęła Ewa. 
- Tylko nie zaśnij mi tu za kierownicą - odezwał się Łukasz, który się niespodziewanie obudził.
- Spokojna twoja rozczochrana - mruknęła Ewa, a ja parsknęłam śmiechem. 
Nagle minęliśmy znak z nazwą miasta. Te miasto to oczywiście Dortmund. Przyglądałam się wszystkiemu z zachwytem. Nagle minęliśmy stadion Signal Iduna Park, który jak dotąd widywałam tylko na zdjęciach. 
- Niedługo obejrzysz go od środka - powiedział Łukasz, który zauważył mój podziw. 
- Sama radość - odparłam. 
Niedługo dojechaliśmy do domu. 





Gdy wysiadłam z auta, doznałam dziwnego wrażenia. W końcu byłam w Dortmundzie, znajdowałam się na niemieckiej ziemi. Ale ponieważ była noc, nieco chłodno było, chciałam jak najszybciej ułożyć się w ciepłym łóżku. 
Łukasz zdjął rower z dachu i zaprowadził do garażu, natomiast ja i Ewa zaniosłyśmy bagaże do domu. W środku również było fenomenalnie. 
Gdy już wszystko zostało zniesione, Ewa poszła po śpiącą Sarę. Łukasz natomiast zaprowadził mnie do mojego pokoju. 


Łukasz i Ewa ekstra go urządzili, bardzo mi się spodobał. Łukasz przyniósł tu moje bagaże i powiedział, żebym szła spać, żebym odpoczywała. 
Posłuchałam go, założyłam piżamę i położyłam się spać. Łóżko było bardzo wygodne. 
I wreszcie czułam nieco wewnętrznego spokoju. 





***





Gdy rano się obudziłam, czułam się rześka i wypoczęta. Wygrzebałam laptopa z walizki, żeby sprawdzić, co tam nowego na Facebooku. 
Do drzwi ktoś zapukał, była to Ewa.
- A ta już od rana na laptopie... - zaśmiała się - śniadanie gotowe, jakby co! 
- Zaraz przyjdę - uśmiechnęłam się.
Po kilku minutach wyłączyłam laptop i zeszłam na dół. Przy stole siedziała już cała rodzinka Piszczków, zajadając się. Sara całą buzię miała w kremie czekoladowym. Ale jaka ta jej buzia była roześmiana! 
- Lidia, jesteś - powiedział Łukasz i nalał mi do szklanki soku porzeczkowego. - Częstuj się, jeszcze sporo tostów zostało. 
- Dzięki, dzięki - odparłam i zajęłam się konsumowaniem porannego posiłku. 
- Łukasz, dziś treningu nie ma, prawda? - zapytała Ewa.
- Dziś nie - uśmiechnął się Łukasz. - Może dziś oprowadzimy Lidkę po mieście? 
- Bardzo dobry pomysł - pochwaliła Ewa. 
- Pójdziemy na ten stadion? - zapytałam.
- Nie tylko - powiedział Łukasz. 
Po śniadaniu pomogłam Ewie nieco posprzątać, po czym ubraliśmy się wszyscy i poszliśmy na spacer po Dortmundzie. Dla mnie, zapoznawczy spacer. 
Gdy szliśmy uroczym, dużym parkiem, zobaczyłam "znajomą" osobę. Wiedziałam, że jest to Kuba, Kuba Błaszczykowski, najlepszy przyjaciel Łukasza. Tylko że jak dotąd widywałam go jedynie na zdjęciach... 
- O, Kuba! - zawołał Łukasz i podbiegł się z nim przywitać. - Cześć, stary!
- No cześć - odparł uśmiechnięty Kuba. - A co wy tu porabiacie jeszcze przed południem? 
- Łyk świeżego powietrza o poranku jeszcze nikomu nie zaszkodził - odparł Łukasz i spojrzał na mnie. - Lidio, pozwól, że przedstawię Cię Kubie. Kuba, to jest nasza przyjaciółka Lidia Miller, Lidio, to jest mój przyjaciel Kuba Błaszczykowski. 
- Witaj, Lidka - uśmiechnął się do mnie Kuba i podał mi rękę. Chwilę porozmawialiśmy, o wszystkim i niczym... 
- Chodźmy wszyscy na Idunę - zaproponowała Ewa. 
Wszyscy chętnie na to przystali, zatem wsiedliśmy do autobusu miejskiego i ruszyliśmy na Westfalenstadion. 






______________ 




Rozdział krótki i nudny, ale kompletnie nie mam weny. Na pewno domyślacie się, czemu... ;( 



Nie ogarniam decyzji Mario. Przecież tyle razy mówił, że dobrze mu w Dortmundzie, że nawet może zostać do końca kariery w BVB, a jakby już gdzieś miał iść to tylko za granicę... 
A jednak! Odchodzi do największego rywala, do Bayernu, którego szczerze nienawidzę... 
Nie wierzę, nie mogę w to uwierzyć. Jestem w szoku, mam takiego doła teraz przez to. 
A w zeszłym tygodniu zamówiłam sobie koszulkę Borussii z właśnie jego nazwiskiem! W tym tygodniu już powinna przyjść.
A tak poza tym, miałam dziś sen, w którym on się pojawił. Śniło mi się, że wyglądam przez okno, a on stoi na moim podwórku o.O bosz. 

Ehhh... Mario, dlaczego nam to robisz ? ;( No i szkoda mi Marco. Byli takimi wspaniałymi przyjaciółmi, a teraz to nie wiadomo co będzie. 


Kto przeczytał niech skomentuje proszę, a następny rozdział nie wiem kiedy dodam. Przez tę sytuację straciłam wenę, i dobry nastrój. :c 

Jednak mimo wszystko, dalej pozostaję żółto-czarna. Heja BVB! 

19 komentarzy:

  1. Świetny <3
    Zapraszam do mnie http://przezjedenwyjazd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział :)
    Mi ta informacja o Mario całkiem zepsuła humor... :|

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <3 Uwielbiam jak piszesz ! I oby jakiś głupi wybryk Mario nie zniechęcił Cię do pisania <3 Pisz pisz i pisz. Pamiętaj,że Mario to nie całe BVB , które obie kochamy <3
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam to samo odczucie co ty.Ja do tego jestem na nie go zła. Sama nie raz czytałam , że on teraz nie odejdzie itd a co poszedł do drużyny którą tak samo jak ty nie darze sympatią. Ale no cóż musimy dać rade bez nie go .Ważne że zostaje Marco i reszta. A rozdział jak dla mnie tantastico i nie jest wcale nudny . I nie przestawaj pisać tylko dlatego że Mario odchodzi!
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział http://bvblovestoryyyy.blogspot.com/2013/04/rozdzia-1.html ;)
    Pozdrawiam;********

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekstra :0
    Cieszę się, że uciekła w końcu zazna trochę spokoju..
    Czekam na kolejny :P

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne! :)
    też nie rozumiem decyzji Mario.Szkoda mi Marco.
    ale i tak pozostaję fanką BVB :D mamy jeszcze wieu wspaniałych zawodników ;>
    http://kochamydortmund.blogspot.com/ -----> IV rozdział :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział jest świetny
    Kurczę tylko ten Mario akurat w egzaminy musiałam się o tym dowiedzieć dlaczego on nam to robi?przecież było i jest to cudowne jaki on gra w Borussi,tak bardzo będę tęsknić za nim w stroju czarno żółtym co nie oznacza że nie jestem na niego zła,wręcz przeciwnie,ach gdybym mogła z nim tylko porozmawiać to namówiłabym go na zostanie w klubie

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział.
    Też nie rozumie decyzji Mario, ale co możemy na to poradzić. Ale miejmy nadzieję, że pożałuje swojej decyzji i jeszcze wróci do Dortmundu. I mam nadzieję, że Fc Barcelona ogra ten cały Bayern dzisiaj. A jeszcze do tego musiałam się tego dowiedzieć akurat teraz. Teraz gdy piszę egzaminy. Ale cóż to jego decyzja. I nie zmienimy jej. Ale też się na nim zawiodłam. Niedawno mówił, że dobrze się czuje w Dortmundzie. A teraz coś takiego. To było po prostu wielkie kłamstwo. Oszukiwał mnie. Nas. Nie mógł powiedzieć od razu, że nie zostaję.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział <3
    A co do Mario...oszukał nas..cały dzień chodze przybita..nie mogę znieść myśli ze to koniec Gotzeusa :c i to w taki spoosob...pilkaarze odchodzą i przychodzą,ale nie w taki "brutalny" sposób i nie do największego wroga...pewnie bedzie grzał ławę,ale przecież kasa wazniejsza...próbuje jakos o tym nie myslec ale to jest wszedzie...obejrzalam mecz Barcy..jeszcze pogorszyło sprawę...Znienawidzony przeze mnie Bayern wygral4-0 po prostu zalamka...ciekawe co z BVB..dobrze ze ja mam koszulke z Piszczem bo tez rozwazalam Gotze...teraz pewnie bym wstydzila sie ją ubrać ...ale nic..ttrzeba żyć dalej...nie cierpie Gotze za tę decyzję ale nie tak łatwo jest to wszystko wykasowac z pamięci i udawac ze to nie ważne ..chociazby cieszynki.z Marco...ale tez nie mozna mowic ze bic sie nie stało ...

    Przepraszam za błędy piszę na telefonie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny ;D
    A co do Mario , strasznie szkoda mi Reusa , tak świetni sie dogadywali , oszukał nas i tle .
    No ale to nie zmienia faktu że dalej go kocham i dla mnie zawsze pozostanie żółto - czarny.
    Dziękujemy za wszystko , Mario



    http://wiecej-niz-myslisz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Rewelacyjne !!! A co do Mario też bardzo szkoda że odchodzi.Najbardziej chyba ucierpi na tym Reus :( Ale cóż to jego wybór może zrozumie że źle zrobił i wroci do Borussen ? Miejmy taką nadzieję i wspierajmy go jako prawdziwi fani ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudo piszesz! :D będzie grzał ławę w Baryernie -.-

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem co kieruje Mario, swoje zdanie wyraziłam już tutaj: http://dogwizdka.blogspot.com/, rozdział super, czekam na kolejny i Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział ;D Jesteś genialną pisarką ;** Czekam na nexta ;)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  16. Och, zwiastuję Ci, że to będzie mega ciekawe opowiadanie, mimo, tego chwilowego braku weny! Zapowiada się bardzo ciekawie i zaraz dodaję to opowiadanie do czytanych. Mam cichą nadzieję, że być może Lidka, będzie z Lewym (; ! Buziaki i trzymaj się kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Supeer <3 Nigdy nie komentuje ale czytam ponieważ ,że tak powiem ze mi sie nie chce ehehehh ;D

    OdpowiedzUsuń
  18. Przypadek Mario przypomina mi Van Persie'ego :( Szkoda, a teraz być może Lewy też... nawet nie chcę myśleć, że pójdzie akurat do tego klubu!!

    Wracając do rozdziału: nie jest nudny. Takie "zapchajdziury" też są potrzebne. Nie zrozum mnie źle, chodzi mi o to, że żeby dojść do tej "właściwej" akcji trzeba opisać też to, co działo się po drodze. A w ty, przypadku możesz potraktować to nieco dziwaczne słowo jako pozytywne ;) Bo to żadna "zapchajdziura" nie jest. Przeciwnie, ten rozdział mówi więcej o charakterach Piszczków. Cieszę się, że wybrałaś pisanie o nich, ponieważ uwielbiam Łukasza. :)
    I w dodatku pojawił się Kuba. Coraz lepiej, pozdrawiam,

    Angelika JJ
    __
    http://eviva-larte.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń