niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 1.

Nareszcie. Udało mi się doczekać czerwca. Maturę mam już za sobą, a przed sobą... być może, lepsze życie. Bez mojego toksycznego ojca i Matyldy. 
Ostatnie miesiące były straszne, całe dnie w książkach. Ojciec nie odpuszczał. Matylda go pieczołowicie w tym wspierała. Myśl o tym, że ucieknę, że w końcu ucieknę, dawała mi siłę. 
Jutro czekało mnie rozdanie świadectw. I potem... pozostała kwestia potajemnego spakowania się i ucieczki. 
Był ciepły, słoneczny wieczór. Siedziałam przed komputerem, aż zaczęły mnie boleć oczy. Postanowiłam wyjść do Ewy i Łukasza, którzy akurat oboje byli w Polsce. A do Dortmundu mieli wrócić już w moim towarzystwie. Potrzebne jest mi ich wsparcie, mimo, że jestem dorosła... 
Zeszłam na dół, mój ojciec razem z Matyldą przesiadywali w salonie i popijali kawę. 
- Lidia, chodź tu na moment - zawołał mnie ojciec. 
- Słucham, o co chodzi? - zapytałam, siadając naprzeciwko. 
- Jutro o godzinie 16 wylatujemy z Matyldą do Hiszpanii - oznajmił ojciec. - Chcę, żeby wszystko było tu zadbane, podczas naszej nieobecności. 
- Oczywiście - powiedziałam - ale teraz wychodzę.
- Dokąd znowu? - zapytała Matylda.
- Do Ewki - powiedziałam. - Przecież już koniec roku szkolnego, nie muszę się uczyć... 
Wyszłam, nie usłyszałam słowa sprzeciwu. Ale też wiedziałam, że nie mogę odwołać swojej decyzji o ucieczce. Za dużo się wycierpiałam przez ojca! 
Zapukałam do drzwi Piszczków, otworzył mi Łukasz. Trzymał swoją córeczkę Sarę na rękach.
- O, Lidka - uśmiechnął się - wejdź, proszę!
- Cześć Łukasz - odparłam - dobra wiadomość!
- Jaka? - zapytała Ewa, która przyszła się przywitać ze mną. 
- Jutro ojciec z Matyldą o 16 wylatują na wakacje do Hiszpanii - powiedziałam. 
- Wspaniale! - powiedział Łukasz - spakujesz się spokojnie, wreszcie odetniesz się od nich. W Dortmundzie jest ładnie, zobaczysz! Myślę, że szybko się zaaklimatyzujesz! 
- Mam nadzieję - uśmiechnęłam się lekko. 
Poszliśmy do ogrodu, Ewa wpadła na pomysł, żeby zrobić grilla. Łukasz zajął się rozpalaniem, ja poszłam pomóc Ewie w przygotowywaniu steków, a Sara zaczęła bawić się w piaskownicy. 
Ostatnimi dniami nie było awantur. Dlatego, że już praktycznie nie trzeba było się uczyć, po maturze nam nauczyciele odpuścili. 
Mimo, że ostatnie dnie były spokojniejsze, czułam, że nie potrwa to zbyt długo. Dalej czułam wewnętrzny niepokój, który zapewne szybko się nie ulotni z mojej psychiki. To był efekt długoletniego strasznego traktowania. 
Miałam nadzieję, że w Dortmundzie wszystko będzie o wiele prostsze i lepsze. 
Przygotowałyśmy z Ewą steki, Łukasz już rozpalił grilla, steki zaczęły się smażyć, a my siedzieliśmy w ogrodzie, ciesząc się ładną pogodą i racząc się chłodnym piwem. Łukasz ciągle mi go dolewał...
- Na litość boską, Łukasz, nie przesadzaj - westchnęła - wiesz, że to niezdrowe dla takiego młodego organizmu. 
- Jest dorosła - odparł Łukasz. 
- A więc? - zapytała Ewka retorycznie.
- Widzisz, Lidia? Ewa dla Ciebie jest jak matka - uśmiechnął się Łukasz. 
- Tak jakby - odparłam - ale nikt mi nie zastąpi w stu procentach prawdziwej matki... - powiedziałam cicho. 
- Biedna Urszula, była taka młoda, pełna życia, a tak szybko zginęła - powiedziała Ewa. - A Martyna jeszcze miała całe życie przed sobą! 12 lat chyba miała wtedy? 
- Dokładnie - odparłam - 4 lata starsza ode mnie. 
Łukasz tylko pokręcił głową i poszedł zdjąć steki z grilla. 
- Ojciec nic mnie nie wspierał po tragedii, tylko jeszcze na gorsze się zmienił... a gdy poznał Matyldę, to już w ogóle - zebrało mi się na zwierzenia. 
- Może to jakaś choroba psychiczna? Wszystko możliwe - zastanawiała się Ewa.
- Nie mam pojęcia - rzekłam - całe szczęście, że już niedługo...
- Niedługo zaczniesz nowe życie - uzupełnił Łukasz. - Znajdziesz pracę po wakacjach, lub pójdziesz na jakieś studia, jeśli zechcesz.
- Nie mam ochoty na studia, nie cierpię nauki, byłam zmuszana do tego przez całe dzieciństwo - warknęłam - ja zwyczajnie nie mam głowy do tego, a ojciec ubzdurał sobie, że będę alfą i omegą! 
- Wybacz, złotko - odparł Łukasz - zatem znajdziesz jakąś pracę, znajdziesz jakiegoś fajnego chłopaka, w Borussii gra wielu przystojniaków! 
- Pewnie część jest zajęta - wzruszyłam ramionami. 
- Nie wszyscy, uwierz - odparł Łukasz. 
- Nie mam pojęcia, czy umiałabym komuś zaufać nowo poznanemu - odparłam powoli. - Aktualnie, to wy jesteście moimi przyjaciółmi, w szkole mam tylko zwykłe koleżanki... Chłopaka nigdy nie miałam. 
- Jutro się pożegnasz, z kim masz się pożegnać, i wyruszamy - odparła Ewa. - Skoro oni wyjeżdżają, wszystko powinno pójść sprawnie! Prawda, Łukasz? 
- Dokładnie - uśmiechnął się Łukasz.
Zajadaliśmy się stekami, rozmawialiśmy, w końcu poszłam do domu. Ojca akurat odwiedzili jego znajomi. Gdy mnie zauważył, kazał podejść. Zapoznał mnie z jego znajomymi. 
- Zobacz, Lidio, każdy z nich coś w życiu osiągnął, a wszystko dzięki bezgranicznemu poświęceniu się nauce - powiedział ojciec. - Zobacz, pani Elwira jest adwokatem, bardzo znana w Warszawie i szanowana. 
- Wszystko przez to, że poświęciłam dzieciństwo - odparła - a gdyby nie ojciec, nigdy nie zaszłabym tak daleko!
- Widzisz, Lidia? Kiedyś i ty mi podziękujesz - odparł ojciec. 
- Twój ojciec, panno Lidio, jest kimś wspaniałym - odparł pan Zbigniew - życie Ci poświęca, żebyś wyszła na ludzi! Doceń to! 
- Robię wszystko, co się da - odparł ojciec - choć wynik z matury mógłby być odrobinkę lepszy! 
- Przecież miała jeden z wyższych - wtrąciła się Matylda, która dotąd cicho siedziała. 
- Ale moja córka ma być najlepsza - ostro odparł ojciec. 
- Racja! Dzieciom należy śrubę przykręcać - odparł pan Zbigniew. 
- Ja już nie jestem dzieckiem, jestem dorosła - przypomniałam. 
- Póki cię utrzymuję, robisz to, co Ci każę - oznajmił ojciec - idź dziecko na górę, ja jeszcze mam tu sprawy do obgadania. 
Poszłam. Trzęsłam się z oburzenia. Udawał takiego wspaniałego, mądrego człowieka przed innymi, był znakomitym aktorem. Albo po prostu człowiekiem chorym psychicznie... 
Usiadłam przed komputerem, założyłam słuchawki na uszy, puściłam sobie Led Zeppelin i odpłynęłam. Jutro czekało mnie o 9 zakończenie roku szkolnego. A potem... już nie mogłam się w sumie doczekać, co mnie nowego czekało. Byłam dozgonnie wdzięczna Ewie i Łukaszowi. 





*** 





No to nadszedł dzień 10 czerwca. Ubrałam się na galowo, zeszłam na dół, żeby zjeść śniadanie. Ojciec miał dziś wolne. Siedział przy stole w jadalni i czytał gazetę. 
- Nie chcę widzieć żadnych czwórek na świadectwie - oznajmił. 
Przeraziłam się. Miałam jedną trójkę, z chemii, której szczerze nienawidziłam. 
Ale nic nie powiedziałam póki co, wsypałam sobie płatków do miski, nalałam mleka i zaczęłam jeść. 
- I żebyś tu nie szalała za bardzo podczas naszej nieobecności - odparł ojciec. 
- Dobrze, dobrze - mruknęłam.
- Rozmawiałem wczoraj z Elwirą, jest skłonna załatwić Ci praktyki prawnicze - odparł ojciec. - Zatem od września idziesz na studia prawnicze! 
- Ale tato, nawet nie pytałeś, czy naprawdę tego chcę - zaczęłam nieśmiało. 
- Moja córka nie będzie zwykłą robotnicą, a prawnik to jest zawód na poziomie - ściął krótko. - Chciałaś być sprzedawcą, bo nie ma zbyt dużo nauki, co? 
- Ja zwyczajnie nie mam głowy do nauki - odparłam.
- Tak? Właśnie dlatego jesteś pilnowana i nakłaniana do tego - odparł ojciec - wiele ludzi zostaje zwykłymi robolami, bo wmawiają sobie, że nie mają głowy do nauki, a są zwyczajnymi leniami i też nie ma komu ich przycisnąć! 
- Tacy ludzie też są potrzebni - odparłam. - Tolerancji trochę!
- Lidio! - skarcił mnie ojciec, za zwrócenie mu uwagi! 
- Wychodzę, bo się spóźnię - odparłam, dokończyłam śniadanie, założyłam pantofelki i wyszłam. 
Mało co nie zasnęłam podczas długiej przemowy pani dyrektor. W końcu nastąpiło uroczyste pożegnanie klas trzecich, odebrałam swoje świadectwo. Była jedna trójka, dwie czwórki, pozostałe oceny to piątki. Kilka szóstek się trafiło. 
Pożegnałam się z moimi koleżankami, moją najbliższą koleżanką z klasy była Lilianna. Uścisnęłam ją mocno, nie wiedząc, kiedy znów się zobaczymy. 
Postanowiłam jeszcze zajść na cmentarz na Powązkach i pożegnać się z matką i siostrą. 
Uklękłam przy grobie Martyny. Tak bardzo mi jej brakowało.
- Martynko... - wyszeptałam - uciekam stąd. Wyjeżdżam. Nie dam rady dłużej, po prostu nie dam rady! Proszę cię, pilnuj mnie z góry, czuwaj nade mną, kochana! 
Ucałowałam płytę grobu i podeszłam do mogiły mojej matki Urszuli. Łzy mi napłynęły do oczu.
- Kochana mamo, wynoszę się stąd, opuszczam Warszawę - wyszeptałam - mam nadzieję, że w Dortmundzie będzie lepiej! Ojciec nie zostawił mi wyboru. Nie dam rady dłużej żyć z tym toksycznym człowiekiem! Pilnuj mnie z góry, proszę! Kocham Cię! 
Pomyślałam, że gdyby żyła, moje życie mogłoby potoczyć się inaczej. Ciężko było mi opuścić Warszawę, w końcu to moje rodzinne miasto. 
W końcu powlokłam się do domu, czując, że za trzy według ojca złe oceny czeka mnie Sąd Ostateczny. 






***







Gdy weszłam do domu, w salonie już siedzieli ojciec i Matylda. Nie miałam szans, żeby się bezszelestnie przemknąć do pokoju. 
- Pokazuj te wypociny - odparł ojciec. Podałam mu dokument, poczułam ukłucie w sercu, wyczułam awanturę. 
Ojciec czytając moje oceny, zaczął się wściekać.
- Jak ty pójdziesz na studia prawnicze, z trójką?! - wściekł się. - I te dwie czwórki! Jak się nie dostaniesz, to spalę się przed znajomymi ze wstydu! Masz pojęcie, jak schrzaniłaś sprawę?! 
- Nie rozumiem chemii - odparłam - ten przedmiot to dla mnie czarna magia! 
- Zatem, przez wakacje będziesz uczyć się chemii - oświadczył ojciec - gdy tylko wrócimy za tydzień, załatwię korepetytora i zamiast gdzieś wyjechać z Lilianną, będziesz wkuwać. Doigrałaś się!
- Jestem dorosła, nie możesz mnie do tego zmusić - zbuntowałam się. 
- A właśnie że mogę! - krzyknął ojciec, poderwał się i chwycił mnie za włosy. - A za ten bunt powinnaś tak dostać, że nie mogłabyś się podnieść! 
Uderzył mnie w twarz. Złapałam się za policzek. Ojciec się odwrócił, żeby wziąć pasek, który już naszykowała mu ta suka Matylda. A ja wykorzystałam ten moment i pobiegłam do łazienki, w porę się zamknęłam. 
- Otwieraj te drzwi! - krzyczał ojciec. 
- Nie! - krzyknęłam - jak otworzę, to mnie zbijesz!
- Kara i tak cię nie ominie - krzyczał - zaraz zdejmę drzwi, a wtedy dopiero pożałujesz! 
Faktycznie, od razu zaczął zdejmować drzwi z zawiasów. Wtargnął do łazienki, i dopiero się przestraszyłam! Wyglądał strasznie, kipiał złością, w sumie nieuzasadnioną. Żeby planować lincz za trójkę i dwie czwórki?! Ewa miała na pewno rację! On był chory psychicznie! 
- Coś sobie myślała?! - krzyknął i powalił mnie na podłogę. Zaczął tłuc mnie paskiem gdzie popadnie. Zaczęłam płakać... 
Matylda ustała w progu łazienki i patrzyła z satysfakcją. Ojca nie ruszały moje łzy, on miał naprawdę kamienne serce. Kilka minut na moje ciało spadały baty, w końcu nieco ochłonął i zostawili mnie samą na podłodze, pobitą i zapłakaną. 
I zastraszoną. Ojciec na odchodnym rzucił, że jak zgłoszę to na policję czy powiem komukolwiek, to dopiero będzie ze mną tragicznie. 
Powlokłam się do swojego pokoju, gdy nieco się uspokoiłam, zaczęłam tylko odliczać minuty do godziny szesnastej. 




***






W końcu do moich uszu doszła krzątanina na dole. Postanowiłam zejść i skontrolować sytuację. Walizki już czekały, mój ojciec i macocha wyglądali na gotowych. 
- Nie zaśmieć domu - powiedziała Matylda.
- Masz pilnować wszystkiego - dodał ojciec. - Życz nam dobrej zabawy. 
- No chyba Cię pojebało... - pomyślałam. - Spal się na skwarka w tej Hiszpanii! 
- Mariusz, wychodzimy - odparła Matylda. 
- Oczywiście, słonko - powiedział ojciec i wziął walizki. - Do zobaczenia za tydzień, córeczko. 
Córeczko?! Fałszywie to zabrzmiało w jego ustach. Nigdy się tak do mnie nie zwracał. 
Samolot miał odlatywać o 16. Gdy było dziesięć po szesnastej, pobiegłam do Ewy i Łukasza. Siedzieli w ogrodzie i czekali na mnie. 
- Już są w drodze do Hiszpanii - oświadczyłam - pomożecie mi się spakować? 
- No pewnie - powiedziała Ewa - chodźmy, Łukasz, ty wyprowadź samochód. Wyjeżdżamy dzisiaj. 
- Okej, żono, okej - odparł Łukasz. Wziął Sarę na ręce, poszedł z nią do samochodu. 
Miałam trochę rzeczy do spakowania. Ewa bardzo mi pomogła. Nawet pożyczyła mi dwie walizki, bo mnie już zabrakło. Praktycznie cały pokój wyczyściłam z moich rzeczy. W łazience pozgarniałam moje kosmetyki i ręczniki, Ewa powiedziała, że mogę także zabrać mój rower, że Łukasz umieści go na dachu terenówki. Ucieszyłam się, jazda na rowerze to było moje hobby. Niestety, przez ojca nie mogłam zbyt często go wykonywać... 






***





Łukasz zrobił wielkie oczy, gdy zobaczył wszystkie walizki, które w końcu z Ewą poznosiłyśmy. 
- Aż tyle tego? - zdziwił się. - A masz dowód osobisty i paszport? W ogóle wszystkie twoje dokumenty? 
- Tak, zgarnęłam wszystko - odparłam, poklepując podręczną torebkę. 
Łukasz zapakował moje walizki i torby do bagażnika. On i Ewa, i Sara nie mieli zbyt wielu bagaży. Zamieścił mój rower na dachu. 
- Zostawiłaś jakąś kartkę ojcu? - zapytał Łukasz. - A w ogóle, gdzie klucz od domu zostawiłaś? 
- Ojciec zabrał swój klucz - wyjaśniłam - i ja swój zabieram. Tak, kartkę zostawiłam, ale niczego szczególnego się nie dowiedzą z niej.
Łukasz pokiwał głową, pobiegł jeszcze po coś do domu. Ewa zapinała Sarę. 
Ja ciężko westchnęłam, ale też czułam, że coś nowego się przede mną otwiera. 
Na kartce, którą zostawiłam na stole w jadalni, napisałam : 
Moja cierpliwość też się w końcu skończyła. Mam dość takiego traktowania. Znikam, nie szukajcie mnie! Nie chcę Was więcej widzieć! Lidia 
Nie rozpisałam się szczególnie. Ale im to wystarczy. W końcu Łukasz wyszedł z domu, zamknął go i usadowił się na miejscu kierowcy. Ewa obok niego. Ja z tyłu obok Sary. Auto było niesamowicie obszerne, siedzenia wygodne. Ewa podała mi butelkę napoju izotonicznego i kanapki z Nutellą, jak powiedziała, na podwieczorek. 
Łukasz w końcu odpalił samochód i ruszyliśmy. Gdy przejeżdżaliśmy przez Warszawę, żegnałam spojrzeniem moje rodzinne miasto. Było mi trochę żal, że je opuszczam. Ale także wiedziałam, że dla swojego własnego dobra muszę to zrobić. 




___________________ 



No i mamy pierwszy rozdział :3 
Mam nadzieję, że się choć trochę Wam podoba. 
Kto przeczytał, niech zostawi komentarz, bardzo o to proszę! Bo nie wiem, czy jest sens ciągnąć te opowiadanie. 


Pozdrawiam, Sylwia :3 

25 komentarzy:

  1. jest wspaniałe ! pisz dalej ! już się w tym zakochałam ! nie wiem skąd czerpiesz tyle pomysłów ;) Twoje opowiadania są tak świetne że powstałaby z nich niezła książka ;))
    nie mogę się doczekać następnego rozdziału !
    pozdrawiam serdecznie i życzę weny w dalszym pisaniu <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest genialne <3 Na pewno każdy rozdział, będzie tak wciągający jak ten :)
    Czekam na kolejny z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest fantastyczny! Czytałam z zapartym tchem.
    Masz wspaniały talent! Juz czekam z niecierpliwością na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny! :) Super się zaczyna, tak wciąga :D Masz talent! :* Zazdroszczę ;D Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczny rozdział <3
    Czekan na następny!
    Zapraszam do siebie http://wwwkochamcieborussiodortmund.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze to nawet nie wiem co napisać ... Przeczytałam , pokochałam i tyle. Uwielbiam to <3 Każdy rozdział jest świetny ;*
    Czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż współczuje tej biednej dziewczynie, mam nadzieję że ułoży sobie jakoś życie w Niemczech

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest genialne!
    Uwielbiam to <33
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku świetne <3 . Popłakałam się ;p . Czekam na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawie się zapowiadało już od Prologu ^.^
    świetne <3

    OdpowiedzUsuń
  11. ciekawie siezapowiada będe czytać napewno :)

    OdpowiedzUsuń
  12. O ja Cieeeeee! Zajebisty , masz dziewczyno talent i to wielki,już się nie mogę doczekać nowego rozdziału ;);***

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny! *-*
    Zapraszam ---> http://kochamydortmund.blogspot.com/
    XI rozdział ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. uwielbiam twoje blogi
    zapraszam http://bvbtomojezycie.blogspot.com/
    dopiero zaczynam więc liczę na waszą pomoc ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham to jak piszesz .;* W ogóle fajny pomysł na opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. No, zapowiada się nieźle ;)
    Genialny rozdział ;d
    Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  17. świetny zapraszam na mój ;p http://ycieukrytewsowach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. świetnie się zapowiada.:D wpadnij do mnie http://football-i-inne-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. Coraz lepiej i coraz ciekawiej się to wszystko rozwija :)
    Odetchnęłam z ulgą, kiedy ten potwór i jego żona wyjechali! Już myślałam, że będą jakieś większe komplikacje, ale na szczęście nie.
    Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą jeszcze ciekawsze.

    xoxo,
    Angelica JJ

    __
    http://eviva-larte.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. świetne super pomysł ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń