Mam już dosyć nauki, mam dosyć ojca i Matyldy! Czasem myślę, że gdyby mama żyła, mogłoby być wszystko inaczej. Ona wielokrotnie mnie broniła przed ojcem, nawet gdy byłam w podstawówce, bałam się wrócić z gorszą oceną do domu. Podobnie Martyna, która również zginęła. Nie ma dnia, żebym nie tęskniła za nimi...
Gdybym ja sama wybierała sobie ponadgimnazjalną szkołę, na pewno nie byłoby to liceum o takim wysokim poziomie! Tutaj to trzeba mieć łeb jak sklep, którego ja nie mam... Chciałam iść do technikum handlowego, ale gdy powiedziałam o tym ojcu, zrobił mi awanturę, że jestem leniwa, że nie chce mi się uczyć, i że on nie ma zamiaru wstydzić się przez taką córkę. A czy on nie potrafi zrozumieć, że to moje życie?!
W tym liceum ostatnio nie radzę sobie z nauką. Jest niesamowicie trudno, ostatnio często łapię gorsze oceny. Gdybym tylko mogła, uciekłabym gdzieś, ale gdzie?! Musiałabym mieszkać pod mostem chyba.
Więc muszę cierpieć. Nie wiem, do kiedy to potrwa.
Właśnie siedziałam zamyślona, oczywiście przy książkach, gdy do pokoju wpadł ojciec. Nawet nie zapukał.
- Co to za jedynka z fizyki?! - zaczął krzyczeć. - Byłem w szkole, twoja wychowawczyni powiedziała, że ostatnio kiepskie łapiesz oceny! A zdajesz w tym roku maturę!
- Nie radzę sobie z poziomem - powiedziałam - ja nigdy nie chciałam iść do tego liceum!
- To mnie nie obchodzi, że nie chciałaś! Kiedyś mi podziękujesz, zobaczysz! - krzyczał.
- A ciebie i Matyldę nic nie obchodzi, jak ja się czuję - zaczęłam płakać - mam tylko się uczyć, i ciągle uczyć! Ciągle tylko mam domowy areszt! A ja jestem już dorosła!
- Jesteś na moim utrzymaniu, i będziesz mnie słuchać, zrozumiano?! - krzyknął - i przestań płakać, bo zaraz naprawdę dam ci powód do płaczu! I nie mam zamiaru palić się przed znajomymi ze wstydu z powodu córki, która jest nieukiem i leniem!
- Wcale nie jestem nieukiem, całe dnie spędzam na nauce! - odparłam już wściekła - poza tym, chciałam iść do jakiejś pracy i sobie dorabiać!
- Nie będziesz garnków zmywała w jakimś barze, ty wiesz, ile wstydu bym się najadł?! - krzyknął - nie chcę nawet o tym słyszeć! Ty masz się uczyć, jasne?!
Nie wspomniałam nigdy ojcu czy Matyldzie o ukończonym kursie na sprzedawcę. Zabili by mnie niechybnie.
Mój ojciec był radnym, bardzo szanowany był wśród innych, pozornie był porządnym człowiekiem. Żeby inni widzieli, jak w domu się zachowywał...
- Za mało się uczysz, te oceny mówią same za siebie - wrzeszczał - to po prostu przechodzi ludzkie pojęcie!
- Na litość boską, skończ już - powiedziałam i za chwilę tego pożałowałam.
Ojciec chwycił mnie za włosy i powalił na podłogę.
- Jak ty się zwracasz do ojca, smarkulo?! - krzyknął.
- Mam 18 lat, nie jestem żadną smarkulą - próbowałam się bronić.
- Jesteś - powiedziała Matylda, która właśnie ustała w progu. O zgrozo, przyniosła ojcu pasek, i to ten skórzany. Ojciec go chwycił i zaczął mnie bić po całym ciele. Zaczęłam płakać z bólu.
- Przestań płakać - krzyknął ojciec.
- Niby jak? To boli, wiesz? - odparłam. Byłam po prostu wściekła na ojca. Nienawidziłam i jego, i Matyldy, z całej mocy.
Próbowałam się podnieść, leżałam zaryczana na ziemi, ale ojciec nie pozwolił mi. Czułam, jak mi plecy obrastają w siniaki.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Ojciec przestał mnie bić.
- To na pewno Malinowski, miał przyjść - odparł - Matylda, chodźmy na dół!
Podniosłam się z podłogi, wszystko mnie bolało. Ojciec groźnie na odchodnym na mnie spojrzał.
- A ty do nauki! W tej chwili - rozkazał i opuścił mój pokój.
Chciałabym pobiec do Ewy, ale na pewno teraz jej nie ma. Byłoby blisko - Ewa ma dom w Warszawie naprzeciwko naszego. Choć najczęściej to przebywa w Dortmundzie, do Warszawy przyjeżdża sporadycznie.
Moje okno wychodziło na jej dom. Zaczęłam przez nie wyglądać... Nagle zauważyłam identyczny samochód, jaki miała moja przyjaciółka.
Okazało się, że to ona przyjechała! Ale bez Łukasza, tylko ze swoją córeczką Sarą. Łukasz miał zapewne treningi i mecze, nie miał czasu do Polski przyjechać.
Postanowiłam, że skoro ojciec ma gościa, to może wybiorę się do Ewy. Przy nim na pewno mi nie zrobi awantury, a już na pewno mnie nie pobije...
A może uda się wymknąć potajemnie?
Zeszłam na dół, ojciec, Matylda i gość siedzieli, popijając herbatę i obmawiając jakieś sprawy. Na stole była rozłożona sterta dokumentów, zapewne jakieś sprawy zawodowe.
Jakby nigdy nic, poszłam, założyłam szybko kurtkę, buty, i już chciałam wychodzić, gdy dopadła mnie Matylda.
- A ty gdzie? - syknęła.
- Jak najdalej od Ciebie - odparłam, zdobywając się nawet na złośliwy uśmiech i wyszłam, nie oglądając się na nią.
Pobiegłam do domu Ewy. Otworzyła mi drzwi zadowolona, że mnie widzi.
- Lidzia! Moja kochana! - zawołała i mnie uściskała. - Boże, co Tobie się stało? Płakałaś? Cóż ten ojciec znów Ci zrobił?
- Mogę wejść? Wszystko ci zaraz opowiem - powiedziałam smutno.
- Oczywiście, wejdź, złotko - powiedziała.
Przy herbacie opowiedziałam wszystko Ewie ze łzami w oczach. Ona cierpliwie słuchała, w jej oczach ukazała się wściekłość.
- Twój ojciec to psychopata - powiedziała powoli. - Matylda również! Ty musisz się od nich wynieść, po prostu musisz! Przecież twój ojciec niszczy ci psychikę i całe życie!
- Tylko gdzie, ciekawe...
- Wiesz, zanim tu przyjechałyśmy z Sarą, rozmawiałam z Łukaszem i...
- I co?
- Mamy propozycję dla ciebie.
- Jaką?
- Wiesz, jesteś dla mnie jak rodzina, a Łukasz i Sara przecież też cię lubią - uśmiechnęła się - a poza tym, mogłabyś rozpocząć pracę jako ekspedientka, masz kurs ukończony, prawda?
- No tak - odparłam - ale co masz na myśli, Ewa?
- I mówiłaś, że przez ostatnie lata uczyłaś się niemieckiego, prawda? - pytała dalej Ewa.
- Oj tak. Chodziłam na masę dodatkowych lekcji - powiedziałam. - Teraz w liceum mam rozszerzony niemiecki. Muszę przyznać, że ciekawy język. Ale Ewa, do rzeczy!
- Lidio, kiedy skończysz rok szkolny, i zarazem liceum, możesz się wyprowadzić. Do mnie i Łukasza - powiedziała Ewa.
- Przecież wy w Dortmundzie mieszkacie - zdziwiłam się.
- Właśnie do Dortmundu byś wyjechała - wyjaśniła Ewa. - Zostawiłabyś ojca i Matyldę, odzyskałabyś spokój ducha, odpoczęłabyś przez wakacje, a jakbyś serio nie chciała studiów podjąć, zawsze możesz być ekspedientką w Dortmundzie, sklepów nie brakuje. Kiedy kończy się Twój rok szkolny?
- 10 czerwca - odparłam. - Ale dopiero jest styczeń!
- Kochana... - odparła Ewa - trzymam kciuki, żebyś dotrwała do tego momentu, potem spakujesz walizki i zaczynasz lepsze życie za granicą! Tylko musisz jeszcze zdać maturę w maju.
- Właśnie... ta matura - jęknęłam.
- Trzymam kciuki, żeby było wszystko jak najlepiej - powiedziała. - Ale ta wyprowadzka byłaby świetnym pomysłem. Twój ojciec myśli, że zawsze już będzie mógł tobą sterować, manipulował tobą całymi latami i cię zastraszał. Mówiłam, żebyś poszła z tym na policję!
- Ewa, już o tym mówiłyśmy - odparłam. - Ale to, że mną manipulował, to szczera prawda. Nienawidzę go i mam go dosyć. Chcę stąd uciec!
- Ha, sama widzisz - zaśmiała się lekko Ewa - więc jak, Lidia, jak postanowisz?
Zaczęłam się zastanawiać. Może faktycznie, czas postawić na swoim, i zostawić ojca samego z Matyldą? Serce zaczęło mi podpowiadać, żebym przystała na propozycję Ewy. Od dawna już miałam chęć uciec z domu, z tego piekła.
- Ewa... myślę... myślę, że się zgadzam - powiedziałam powoli - w czerwcu uciekam do Dortmundu!
- Słusznie - Ewa klasnęła w ręce. - Chcesz jeszcze jedną herbatkę?
- Chętnie - powiedziałam.
Ewa poszła do kuchni, a ja znów się zamyśliłam.
- Lidia, całe życie przed tobą - powiedziałam do siebie w myślach - może jeszcze będziesz szczęśliwa?!
Mój ojciec był radnym, bardzo szanowany był wśród innych, pozornie był porządnym człowiekiem. Żeby inni widzieli, jak w domu się zachowywał...
- Za mało się uczysz, te oceny mówią same za siebie - wrzeszczał - to po prostu przechodzi ludzkie pojęcie!
- Na litość boską, skończ już - powiedziałam i za chwilę tego pożałowałam.
Ojciec chwycił mnie za włosy i powalił na podłogę.
- Jak ty się zwracasz do ojca, smarkulo?! - krzyknął.
- Mam 18 lat, nie jestem żadną smarkulą - próbowałam się bronić.
- Jesteś - powiedziała Matylda, która właśnie ustała w progu. O zgrozo, przyniosła ojcu pasek, i to ten skórzany. Ojciec go chwycił i zaczął mnie bić po całym ciele. Zaczęłam płakać z bólu.
- Przestań płakać - krzyknął ojciec.
- Niby jak? To boli, wiesz? - odparłam. Byłam po prostu wściekła na ojca. Nienawidziłam i jego, i Matyldy, z całej mocy.
Próbowałam się podnieść, leżałam zaryczana na ziemi, ale ojciec nie pozwolił mi. Czułam, jak mi plecy obrastają w siniaki.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Ojciec przestał mnie bić.
- To na pewno Malinowski, miał przyjść - odparł - Matylda, chodźmy na dół!
Podniosłam się z podłogi, wszystko mnie bolało. Ojciec groźnie na odchodnym na mnie spojrzał.
- A ty do nauki! W tej chwili - rozkazał i opuścił mój pokój.
Chciałabym pobiec do Ewy, ale na pewno teraz jej nie ma. Byłoby blisko - Ewa ma dom w Warszawie naprzeciwko naszego. Choć najczęściej to przebywa w Dortmundzie, do Warszawy przyjeżdża sporadycznie.
Moje okno wychodziło na jej dom. Zaczęłam przez nie wyglądać... Nagle zauważyłam identyczny samochód, jaki miała moja przyjaciółka.
Okazało się, że to ona przyjechała! Ale bez Łukasza, tylko ze swoją córeczką Sarą. Łukasz miał zapewne treningi i mecze, nie miał czasu do Polski przyjechać.
Postanowiłam, że skoro ojciec ma gościa, to może wybiorę się do Ewy. Przy nim na pewno mi nie zrobi awantury, a już na pewno mnie nie pobije...
A może uda się wymknąć potajemnie?
Zeszłam na dół, ojciec, Matylda i gość siedzieli, popijając herbatę i obmawiając jakieś sprawy. Na stole była rozłożona sterta dokumentów, zapewne jakieś sprawy zawodowe.
Jakby nigdy nic, poszłam, założyłam szybko kurtkę, buty, i już chciałam wychodzić, gdy dopadła mnie Matylda.
- A ty gdzie? - syknęła.
- Jak najdalej od Ciebie - odparłam, zdobywając się nawet na złośliwy uśmiech i wyszłam, nie oglądając się na nią.
Pobiegłam do domu Ewy. Otworzyła mi drzwi zadowolona, że mnie widzi.
- Lidzia! Moja kochana! - zawołała i mnie uściskała. - Boże, co Tobie się stało? Płakałaś? Cóż ten ojciec znów Ci zrobił?
- Mogę wejść? Wszystko ci zaraz opowiem - powiedziałam smutno.
- Oczywiście, wejdź, złotko - powiedziała.
Przy herbacie opowiedziałam wszystko Ewie ze łzami w oczach. Ona cierpliwie słuchała, w jej oczach ukazała się wściekłość.
- Twój ojciec to psychopata - powiedziała powoli. - Matylda również! Ty musisz się od nich wynieść, po prostu musisz! Przecież twój ojciec niszczy ci psychikę i całe życie!
- Tylko gdzie, ciekawe...
- Wiesz, zanim tu przyjechałyśmy z Sarą, rozmawiałam z Łukaszem i...
- I co?
- Mamy propozycję dla ciebie.
- Jaką?
- Wiesz, jesteś dla mnie jak rodzina, a Łukasz i Sara przecież też cię lubią - uśmiechnęła się - a poza tym, mogłabyś rozpocząć pracę jako ekspedientka, masz kurs ukończony, prawda?
- No tak - odparłam - ale co masz na myśli, Ewa?
- I mówiłaś, że przez ostatnie lata uczyłaś się niemieckiego, prawda? - pytała dalej Ewa.
- Oj tak. Chodziłam na masę dodatkowych lekcji - powiedziałam. - Teraz w liceum mam rozszerzony niemiecki. Muszę przyznać, że ciekawy język. Ale Ewa, do rzeczy!
- Lidio, kiedy skończysz rok szkolny, i zarazem liceum, możesz się wyprowadzić. Do mnie i Łukasza - powiedziała Ewa.
- Przecież wy w Dortmundzie mieszkacie - zdziwiłam się.
- Właśnie do Dortmundu byś wyjechała - wyjaśniła Ewa. - Zostawiłabyś ojca i Matyldę, odzyskałabyś spokój ducha, odpoczęłabyś przez wakacje, a jakbyś serio nie chciała studiów podjąć, zawsze możesz być ekspedientką w Dortmundzie, sklepów nie brakuje. Kiedy kończy się Twój rok szkolny?
- 10 czerwca - odparłam. - Ale dopiero jest styczeń!
- Kochana... - odparła Ewa - trzymam kciuki, żebyś dotrwała do tego momentu, potem spakujesz walizki i zaczynasz lepsze życie za granicą! Tylko musisz jeszcze zdać maturę w maju.
- Właśnie... ta matura - jęknęłam.
- Trzymam kciuki, żeby było wszystko jak najlepiej - powiedziała. - Ale ta wyprowadzka byłaby świetnym pomysłem. Twój ojciec myśli, że zawsze już będzie mógł tobą sterować, manipulował tobą całymi latami i cię zastraszał. Mówiłam, żebyś poszła z tym na policję!
- Ewa, już o tym mówiłyśmy - odparłam. - Ale to, że mną manipulował, to szczera prawda. Nienawidzę go i mam go dosyć. Chcę stąd uciec!
- Ha, sama widzisz - zaśmiała się lekko Ewa - więc jak, Lidia, jak postanowisz?
Zaczęłam się zastanawiać. Może faktycznie, czas postawić na swoim, i zostawić ojca samego z Matyldą? Serce zaczęło mi podpowiadać, żebym przystała na propozycję Ewy. Od dawna już miałam chęć uciec z domu, z tego piekła.
- Ewa... myślę... myślę, że się zgadzam - powiedziałam powoli - w czerwcu uciekam do Dortmundu!
- Słusznie - Ewa klasnęła w ręce. - Chcesz jeszcze jedną herbatkę?
- Chętnie - powiedziałam.
Ewa poszła do kuchni, a ja znów się zamyśliłam.
- Lidia, całe życie przed tobą - powiedziałam do siebie w myślach - może jeszcze będziesz szczęśliwa?!
Ach, super. Cieszę się, że zaczęłaś coś nowego. Będę zaglądała codziennie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Andżelika :-)
Świetnie się zapowiada
OdpowiedzUsuńzapowiada się mega ciekawie!!!
OdpowiedzUsuńczekam na więcej !!
pozdrawiam :**
Dziewczyno, kobieto, geniuszu... Napisałaś prolog, a ja mam ciarki. Pełne emocji zdania , dobrane epitety ... kochana czy ty zdajesz sobie strawę z tego, jak świetnie piszesz ? Tworzysz coś niesamowitego ! Przypuszczam ,że każdy rozdział jest przemyślany,każde zdanie , dlatego masz u mnie pełne uznanie ! Jestem Twoją fanką (już to mówiłam) ! Uwielbiam to ! Czekam na pierwszy rozdział z nadzieją ,że będzie jak najszybciej. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się Bardzo ciekawie!
OdpowiedzUsuńNa pewno będę czytała ;]
Czekam na kolejny rozdział <33
Ciekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńCzekam na pierwszy rozdział ;)
Zapowiada się bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę sie doczekac pierwszego rozdziału.
Jestem pewna, że to opowiadanie będzie równie genialne co poprzednie. <3
Świetne! :)
OdpowiedzUsuńMasz naprawdę wielki talent
zapraszam do siebie http://wwwkochamcieborussiodortmund.blogspot.com/
Naprawdę mi się podoba. Wiesz, mam o blogach dosyć... no, niezbyt pochlebne zdanie, ale Twój jest dobry. Jeśli chodzi o styl pisania, to masz lekkie pióro, dobrze i szybko się czyta, co mi bardzo odpowiada. Co do postaci - jak na razie, to postać Lidki, jej ojca i Matyldy kreujesz dobrze. Ojciec-potwór, do tego taka macocha! Ta dziewczyna musi mieć naprawdę mocną psychikę. Dobrze, że Ewa przyjechała i chce ją wyciągnąć z tego piekła. Tylko trzeba wytrzymać do końca szkoły. Tej myśli powinna trzymać się Lidka.
OdpowiedzUsuńDialog jakoś tak szybko mi zleciał. Ale nie widzę w nim zgrzytów, jest płynny, więc nie mam się do czego przyczepić. Gratuluję! :)
xoxo,
Angelika JJ
___
http://eviva-larte.blogspot.com/
No super sie zaczyna.
OdpowiedzUsuńMusze to wszystko nadrobić.:D