Nic ogólnie ciekawego. Wszyscy zachwycali się na facebooku, że wreszcie wakacje. Nie było żadnych wiadomości od nikogo.
Siedziałam na YouTube i słuchałam muzyki, gdy nagle na FB ktoś do mnie napisał. To była Lilianna, moja przyjaciółka ze szkoły, jedyna osoba, która wiedziała o moich problemach. Jednak nie wiedziała, dokąd wyjechałam.
Lilianna : Hej! Gdzie się kochana podziewasz? Dziś chciałam Cię odwiedzić, ale nikogo nie było.
Ja : Oj, skarbie, nie wiem, kiedy się znów zobaczymy, naprawdę. Ojciec i Matylda wyjechali do Hiszpanii, więc ich nie ma...
Lilianna : To z nimi wyjechałaś, czy jak? Może ojciec wreszcie da ci luzu, w końcu już są wakacje i nie trzeba się uczyć!
Ja : Nie wyjechałam z nimi.
Lilianna : To gdzie Ty jesteś?! Lidia?!
Zawahałam się, czy jej napisać, gdzie się znajduję obecnie. Wprawdzie Lilianna wiedziała o mojej sytuacji w domu, pewnie by wszystko zrozumiała...
Ja : Okej, powiem Ci. Ale masz obiecać, że nikomu o tym nie powiesz.
Lilianna : Przysięgam!
Ja : Uciekłam z domu. Dłużej nie wytrzymam z ojcem i Matyldą. Wiesz dobrze, jak mnie traktowali.
Lilianna : Uciekłaś?! Gdzie?!
Ja : Do Niemiec. Nie przejmuj się, jestem bezpieczna.
Lilianna : Nie mów, że u Ewy i Łukasza jesteś, w Dortmundzie!
Ja : Właśnie tak!
Lilianna : Oj, Lidia, Lidia...
Ja : No co? Wiesz dobrze, co miałam w domu!
Lilianna : Wiem, dalej mi przykro z tego powodu... muszę kończyć! Do zobaczenia!
Ja : Cześć...
Lilianna wiedziała o mojej przyjaźni z Piszczkami. Znała też dobrze moją sytuację domową, gdy Ewy nie było, wielokrotnie jej się zwierzałam. Znałam ją od podstawówki, nikomu więcej w szkole nie ufałam, nie umiałam zaufać.
Lilianna była też niezłą uczennicą, więc ojciec w miarę akceptował moją przyjaźń z nią. Ale jej nikt nie bił i nie maltretował. Nie odczuwała nieustającego strachu...
Wyłączyłam laptop, zjadłam kilka wiśni w czekoladzie które podarował mi Mitchell i położyłam się na łóżku. Nałożyłam słuchawki, w których poleciała za moment piosenka Ramble On zespołu Led Zeppelin.
Gdy się już nasłuchałam, poszłam tylko wziąć prysznic i położyłam się spać.
***
Budzę się, a tu słońce za oknem w pełnej krasie.
- O matko! Już dwunasta - wyrwało mi się.
No to sobie pospałam.
- Pewnie Łukasz poszedł na trening beze mnie - mruknęłam - na pewno musiał iść na poranną godzinę!
Doprowadziłam się do porządku, ubrałam się w kwiecistą sukienkę i spięłam moje długie, brązowe włosy w koka, i zeszłam na dół.
Patrzę, a tu siedzą zadowoleni Robert i Łukasz, popijając Pepsi.
- Cześć wam - powiedziałam, siadając obok nich.
- Witamy, śpiąca królewno - powiedział Łukasz i nalał mi do szklanki Pepsi.
- To jak, idziesz dziś z nami na trening? - dopytywał się Robert - o 15!
- O 15? - zdziwiłam się. - Myślałam, że może macie na ósmą rano, czy jak...
Chłopaki parsknęli śmiechem.
- No jednak nie - powiedział Robert.
- Rozumiem - powiedziałam, i wzięłam łyk Pepsi. - A gdzie Ewa i Sara?
- Na zakupach - powiedział Łukasz.
Postanowiłam przyrządzić sobie tosty, toster stał jeszcze nieschowany.
- Co tam jeszcze powiesz, Lewy? - spytał Łukasz.
- Ostatnio złapałem fazę na Kult, znasz ten zespół? - odparł Lewy.
- Kult? No pewnie, że znam! Kazik jest genialny! - powiedział Łukasz - chyba mam jeszcze gdzieś płyty z jego piosenkami, kiedyś sobie zgrywałem.
Łukasz poszedł gdzieś i wrócił z kilkoma płytami, włożył jedną z nich do magnetofonu stojącego na kuchennym stole.
- A co to za Kazik, jeżeli mogę wiedzieć? - zapytałem.
- Lider zespołu Kult, to rockowy zespół założony w 1982 roku - wyjaśnił Robert. - Sama posłuchaj - powiedział Łukasz.
Zaczęła lecieć jakaś piosenka.
- O! To 12 groszy - zawołał Robert.
- Dokładnie - powiedział Łukasz.
Zaczęłam słuchać razem z chłopakami. Przyznam, że nawet niezła piosenka.
- A masz coś jeszcze? - zapytałam.
- Masz może Baranka? - zapytał Robert.
- Chyba gdzieś tu to było - powiedział Łukasz, i zaczął szukać. - O, jest!
- Świetnie! - ucieszył się Robert.
- Ja też lubię tę piosenkę - powiedział Łukasz. - Nawet bardzo.
Łukasz nastawił odtwarzacz na cały regulator i zaczęli sobie śpiewać na głos z Robertem. Miło było popatrzeć. A co do tego zespołu, nawet mi się spodobała ich muzyka.
W końcu wróciła Ewa z Sarą, gdy usłyszała głośną muzykę, nie wyglądała na zbytnio zaskoczoną.
- Łukasz, czyżby znów faza na Kazika? - zapytała ze śmiechem. - Ścisz choć trochę!
- No dobrze, dobrze - mruknął i spełnił prośbę żony. - Możliwe!
Sara zaczęła tańcować w rytm muzyki. Wyglądało to przeuroczo. A ta piosenka "Baranek" była naprawdę ekstra.
Na głowie kwietny ma wianek,
w ręku zielony badylek
A przed nią bieży baranek
A nad nią lata motylek...
- Co tam jeszcze powiesz, Lewy? - spytał Łukasz.
- Ostatnio złapałem fazę na Kult, znasz ten zespół? - odparł Lewy.
- Kult? No pewnie, że znam! Kazik jest genialny! - powiedział Łukasz - chyba mam jeszcze gdzieś płyty z jego piosenkami, kiedyś sobie zgrywałem.
Łukasz poszedł gdzieś i wrócił z kilkoma płytami, włożył jedną z nich do magnetofonu stojącego na kuchennym stole.
- A co to za Kazik, jeżeli mogę wiedzieć? - zapytałem.
- Lider zespołu Kult, to rockowy zespół założony w 1982 roku - wyjaśnił Robert. - Sama posłuchaj - powiedział Łukasz.
Zaczęła lecieć jakaś piosenka.
- O! To 12 groszy - zawołał Robert.
- Dokładnie - powiedział Łukasz.
Zaczęłam słuchać razem z chłopakami. Przyznam, że nawet niezła piosenka.
- A masz coś jeszcze? - zapytałam.
- Masz może Baranka? - zapytał Robert.
- Chyba gdzieś tu to było - powiedział Łukasz, i zaczął szukać. - O, jest!
- Świetnie! - ucieszył się Robert.
- Ja też lubię tę piosenkę - powiedział Łukasz. - Nawet bardzo.
Łukasz nastawił odtwarzacz na cały regulator i zaczęli sobie śpiewać na głos z Robertem. Miło było popatrzeć. A co do tego zespołu, nawet mi się spodobała ich muzyka.
W końcu wróciła Ewa z Sarą, gdy usłyszała głośną muzykę, nie wyglądała na zbytnio zaskoczoną.
- Łukasz, czyżby znów faza na Kazika? - zapytała ze śmiechem. - Ścisz choć trochę!
- No dobrze, dobrze - mruknął i spełnił prośbę żony. - Możliwe!
Sara zaczęła tańcować w rytm muzyki. Wyglądało to przeuroczo. A ta piosenka "Baranek" była naprawdę ekstra.
Na głowie kwietny ma wianek,
w ręku zielony badylek
A przed nią bieży baranek
A nad nią lata motylek...
Potem Łukasz puścił piosenkę, którą już kojarzyłam, bo leciała wielokrotnie w radiu, czyli Gdy nie ma dzieci.
- Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni, gdy nie ma w domu dzieci, to jesteśmy niegrzeczni - wydzierali się reprezentanci Polski.
- Sara, chodź, podlejemy kwiatki - powiedziała Ewa, posłała mi uśmiech i poszła z Sarą do ogrodu. Ja zostałam z chłopakami, i przyglądałam się, jak się dobrze bawią.
Mieli niezły ubaw, ale w końcu Ewa im przypomniała, że dziś jeszcze mają trening.
- Lidia, idziesz? - zapytał Łukasz - już czas!
- Okej, okej - powiedziałam. - Tylko może się przebiorę.
- Daj spokój, dobrze jest - powiedział Robert.
- Właśnie! - wtórował mu Łukasz - fajna sukienka!
- Dzięki, dzięki - odparłam, założyłam balerinki, prysnęłam się perfumami Ewy i wyszłam razem z nimi.
***
Trochę się denerwowałam. Co innego spotkanie w kameralnym gronie przy ognisku, a co innego spotkanie się z calutką drużyną i do tego zanosiło się na to, że będę tam jedyną kobietą.
- A ten wasz trener to nie będzie zły? - zapytałam.
- Coś ty - uśmiechnął się Robert - czasami przychodzą dziewczyny lub żony zawodników, obserwują z ławki jak trenujemy. Czasem i moja Ania przychodzi, ale ona często jest na wyjeździe, bo trenuje karate.
- Karate? Nieźle - skomentowałam.
Żałowałam, że nie wzięłam ze sobą okularów przeciwsłonecznych. Mogłabym ukryć nimi lekki lęk w moich oczach.
Dotarliśmy na miejsce, już chyba wszyscy byli. Ale na ławkach stojących wokół nikogo nie było. Cholera! Sami faceci mnie otaczali...
- Dzień dobry, trenerze! - zawołali Łukasz i Robert.
- Witam, witam - uśmiechnął się do nich postawny mężczyzna w okularach, który jak okazało się był ich trenerem. - A kim jest ta młoda niewiasta?
- Moja przyjaciółka z Polski, Lidia Miller - przedstawił mnie Łukasz. - Lidka, to nasz trener, Jurgen Klopp.
- Witam - powiedział Jurgen i uścisnął moją rękę. - Miło mi poznać.
- Z wzajemnością - powiedziałam.
- Robert, Łukasz, idźcie się przebrać, tylko szybko - nakazał trener. - A wy 10 kółek na rozgrzewkę, raz dwa!
- Jezu... - jęknął Mitchell.
- Mitchell, drugie przykazanie! - zwrócił mu uwagę szkoleniowiec. - No już, migiem!
W końcu wszyscy zaczęli robić okrążenia, a trener zwrócił się do mnie.
- Więc jesteś przyjaciółką Łukasza? - zwrócił się przyjaźnie do mnie. - I przeprowadziłaś się do Niemczech na stałe?
- Myślę, że tak. Bardzo podoba mi się tu w Dortmundzie, wspaniałe miasto - powiedziałam powoli.
- I jeszcze lepsza drużyna - powiedział Klopp. - Chociaż czasami tych chłopaków do ćwiczeń zagonić...
- Hej, trenerze! Mitchell nie biega! - krzyknął któryś z piłkarzy, którego (jeszcze) nie kojarzyłam.
- Moritz, ty palancie - usłyszałam Mitchella, który ściągnął swojego korka i zaczął gonić, jak się okazało, Moritza.
- Ratujcie! Mitchell chce mnie zabić! - wykrzykiwał piłkarz.
Robert i Łukasz przybiegli przebrani, dołączyli do wygłupiających się piłkarzy. Trener tylko pokręcił głową.
- Czy wy możecie choć raz zachowywać się jak normalni ludzie?! - usłyszałam Łukasza.
- Właśnie! Do ćwiczeń, nieroby - wtórował mu Kuba.
- A już bo ty tak chcesz - nabijał się Moritz.
- Łukasz, Kuba, przywracacie mi wiarę - zaśmiał się trener, z którym podeszłam do piłkarzy BVB.
- Jurgen! Możesz tu przyjść tak na 15 min? - usłyszeliśmy głos kogoś, kogo nie znałam. Potem się dowiedziałam, że to był Watzke, prezes Borussii Dortmund.
- Jezu... - jęknął Mitchell.
- Mitchell, drugie przykazanie! - zwrócił mu uwagę szkoleniowiec. - No już, migiem!
W końcu wszyscy zaczęli robić okrążenia, a trener zwrócił się do mnie.
- Więc jesteś przyjaciółką Łukasza? - zwrócił się przyjaźnie do mnie. - I przeprowadziłaś się do Niemczech na stałe?
- Myślę, że tak. Bardzo podoba mi się tu w Dortmundzie, wspaniałe miasto - powiedziałam powoli.
- I jeszcze lepsza drużyna - powiedział Klopp. - Chociaż czasami tych chłopaków do ćwiczeń zagonić...
- Hej, trenerze! Mitchell nie biega! - krzyknął któryś z piłkarzy, którego (jeszcze) nie kojarzyłam.
- Moritz, ty palancie - usłyszałam Mitchella, który ściągnął swojego korka i zaczął gonić, jak się okazało, Moritza.
- Ratujcie! Mitchell chce mnie zabić! - wykrzykiwał piłkarz.
Robert i Łukasz przybiegli przebrani, dołączyli do wygłupiających się piłkarzy. Trener tylko pokręcił głową.
- Czy wy możecie choć raz zachowywać się jak normalni ludzie?! - usłyszałam Łukasza.
- Właśnie! Do ćwiczeń, nieroby - wtórował mu Kuba.
- A już bo ty tak chcesz - nabijał się Moritz.
- Łukasz, Kuba, przywracacie mi wiarę - zaśmiał się trener, z którym podeszłam do piłkarzy BVB.
- Jurgen! Możesz tu przyjść tak na 15 min? - usłyszeliśmy głos kogoś, kogo nie znałam. Potem się dowiedziałam, że to był Watzke, prezes Borussii Dortmund.
***
Poszłam usiąść sobie na ławkę. Jednak chłopaki wykorzystywali to, że trener na chwilę spuścił ich z oka. Podszedł do mnie ten piłkarz, który miał na imię Moritz.
- Cześć - uśmiechnął się do mnie - jestem Moritz, Moritz Leitner, a Ty?
- Lidia Miller - przedstawiłam się. - Miło mi Cię poznać! - podałam mu rękę.
- Ej! Leitner, nie podrywaj! - usłyszałam Mitchella. Rezerwowy bramkarz BVB podbiegł i usiadł obok mnie.
- Jaka urocza kiecka - skomentował. - Jak tam, panno Miller?
- Dziękuję - powiedziałam - a całkiem dobrze.
- Hej, wyskoczymy gdzieś kiedy jeszcze, co? - zaczął się dopytywać. Zrobiło mi się ciepło w środku. Mitchell ciągle mnie podrywał.
Zaraz zleciała się wokół nas grupka chłopaków, ciekawych, co tu się dzieje ciekawego.
Zauważyłam, że Mario i Marco wyraźnie izolują się od reszty. Zastanawiało mnie, o co chodzi...
- I jak Lidio wrażenia? - zapytał mnie Robert.
- A fajne, fajne - przyznałam.
- Już jestem! - usłyszeliśmy głos trenera.
- Tak szybko? - jęknął cicho Mitchell.
- Chłopaki, trzeba się wziąć ostro za ten trening, bo serio Chelsea spuści nam baty - powiedział trener.
Chłopaki pobiegli na murawę.
Zaraz zleciała się wokół nas grupka chłopaków, ciekawych, co tu się dzieje ciekawego.
Zauważyłam, że Mario i Marco wyraźnie izolują się od reszty. Zastanawiało mnie, o co chodzi...
- I jak Lidio wrażenia? - zapytał mnie Robert.
- A fajne, fajne - przyznałam.
- Już jestem! - usłyszeliśmy głos trenera.
- Tak szybko? - jęknął cicho Mitchell.
- Chłopaki, trzeba się wziąć ostro za ten trening, bo serio Chelsea spuści nam baty - powiedział trener.
Chłopaki pobiegli na murawę.
***
W końcu trening dobiegł końca.
- Lidka! Chodź z nami do szatni - krzyknął Mitchell.
- Nie, dziękuję - powiedziałam zaskoczona.
- Tak, najlepiej, żeby z tobą pod prysznic poszła - skomentował Moritz.
- Ooo - wydał z siebie okrzyk Mitchell.
- Zgubiliście na boisku resztki rozumu? - pozwoliłam sobie na docinkę.
- Moritz? Możliwe - pokiwał głową Mitchell.
- Ha, dobrze kochana, broń się przed nimi - przyklasnął mi Łukasz.
- Skąd ty tak świetnie znasz niemiecki, dziewczyno? - dziwił się Nuri, którego też już zdążyłam poznać.
- Lata nauki - westchnęłam.
- Skąd ja to znam - uśmiechnął się i skierował w stronę szatni, podobnie jak reszta drużyny.
Nie minęła chwila, a z szatni wybiegli nagle... Marco i Mario, ale nieprzebrani, trzymali jedynie swoje torby treningowe. Podeszli do mnie.
- Lidia, widzimy, że z Mitchellem się świetnie dogadujesz - zaczął rozmowę Mario.
- To chyba dobrze - stwierdziłam. - Mitchell jest wspaniały. Ale spokojnie, Was też mogę lubić, już polubiłam.
- My Ciebie też - uśmiechnął się Marco - ale naprawdę, uważaj na niego...
- Na litość boską, czemu wszyscy mi tak mówią?! - zdenerwowałam się.
- Bo to prawda - powiedział Mario.
- Lidka, może pójdziemy gdzieś we trójkę? - zaproponował Marco.
- No nie wiem, Mitchell już chciał gdzieś iść... Poczekam na niego - powiedziałam.
Mitchell naprawdę mi się podobał. Chciałam rozwijać tę znajomość. Był taki przystojny, wesoły, miły.
Nagle z szatni wyszła większość drużyny BVB, w tym Langerak. Od razu podbiegł do mnie.
- A wy co tak przy niej sterczycie? - zwrócił się dość pogardliwym tonem do moich nowych znajomych. - Specjalnie wybiegliście wcześniej, co?
- Łukasz jeszcze się ogarnia? - przerwałam mu, nie chciałam, żeby się kłócili. Od razu wywnioskowałam, że oni się nie lubią, z powodu różności charakterów.
- Tak - powiedział Mitchell.
- To my lecimy, Lidia, jak coś, to Łukasz ma nasze numery - obwieścił Marco. - Do zobaczenia!
- Cześć - odparłam.
- Lidka, mam dla Ciebie fajną propozycję - powiedział Mitchell.
- Jaką?
- Pójdziemy może dziś do klubu potańczyć? Może się przekonasz, jakie dyskoteki są cudowne - powiedział Mitchell. - Choć jeden raz! Proszę!
- Ewa i Łukasz mnie nie puszczą, nie ma opcji - powiedziałam.
- A oni nie są twoimi rodzicami!
- No i? Ale mieszkam pod ich dachem, oni mi pomagają, i...
- Dobrze, dobrze - roześmiał się Mitchell - to może się zwyczajnie wymkniesz przez okno?!
- Ciekawe jak! Mam na górze pokój!
- Przyszedłbym pod dom Łukasza, coś by się wymyśliło... - powiedział tajemniczo Mitchell.
- Nie wiem, nie wiem - mruknęłam - nie pociągają mnie dyskoteki!
- Proszę - błagał Mitchell.
Zaczęłam się serio wahać. Miałam tak się wymknąć z domu?! Ale chciałam spędzić czas z Mitchellem, mimo tego, co mówią inni.
- Dobrze - powiedziałam - zgadzam się!
_________________
Mam nadzieję, że się Wam podoba, i że Was nie zanudziłam. Dziś mam FATALNY nastrój... więc mógł mi nie wyjść -.-
Jedynym miłym akcentem tego dnia było dotarcie koszulki BVB ♥
Pamiętaj! Czytasz - komentujesz! Dzięki!
Pozdrawiam! :*