*oczami Marco*
Tuliłem do siebie roztrzęsionego, zapłakanego Mario, którego zapewne wiele kosztowało opowiedzenie mi całej historii. Doceniłem bardzo jego odwagę.
Mario się cały trząsł. Przypomniała mi się sytuacja sprzed kilku miesięcy - tyle że wtedy chodziło o moją ukochaną Lidię. Ktoś kiedyś słusznie powiedział, iż historia lubi się powtarzać...
- Spokojnie, Mario - starałem się jakoś go uspokoić. - Już nikt nie zrobi Ci krzywdy!
- Kto wie - mruknął Mario. - Teraz się boję wszystkiego, nawet własnego cienia... - jęknął.
- Już dobrze, już cicho - szeptałem poruszony.
- Nie chcę tu siedzieć - powiedział cicho Mario. - Chcę wrócić do Dortmundu. Tam jest mój dom, moje miejsce.
- Wrócisz - szepnąłem. - Zaopiekuję się Tobą. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, Mario...
- Nie! Nie puszczą mnie - powiedział z goryczą Mario. - Wyślą mnie na przymusową terapię, a potem będę musiał wrócić na treningi, bo zapewne terapia skończy się przed wygaśnięciem kontraktu. A ja... ja nie chcę...
- Mario, będziesz musiał opowiedzieć o wszystkim policji - szepnąłem. - Wtedy sprawy będą mogły potoczyć się zupełnie inaczej, pomyślnie dla Ciebie.
- Marco, to ponad moje siły. Nie dam rady. Nie masz pojęcia, jaki koszmarny ból czuję - powiedział Mario. - Z całego serca żałuję tego transferu. Przez to teraz czuję się tak, a nie inaczej. Zniszczyłem sobie życie... którego pewnie już nie wiele mi zostało. HIV mnie zniszczy - powiedział Mario z żalem.
- Mario, nawet tak nie mów! - jęknąłem - na HIV są leki! Możesz naprawdę wiele zdziałać, jeśli Ty... Ty...
- Jeśli się przyznam - uzupełnił mnie Mario - a ja nie dam rady, rozumiesz? Może Tobie łatwo mówić, bo Ty nie...
- Wcale że nie. Ja Ciebie doskonale rozumiem. Przeżywam to razem z Tobą - powiedziałem. Z mojego oka spłynęła łza. - Wyciągnę Cię z tego okropieństwa, obiecuję - powiedziałem łamiącym się głosem. - Mario, musisz walczyć... a ja będę walczył z Tobą - dodałem.
Mario objął mnie ramieniem. Spojrzał mi prosto w oczy.
- Marco, jesteś po prostu nieoceniony - powiedział. - Zarywasz treningi, odstawiasz swoje własne życie na boczny tor, aby być przy mnie. Bardzo Ci jestem za to wdzięczny. Mało kto by tak postąpił.
- Nie potrafiłbym się cieszyć czy dobrze bawić, wiedząc, że Ty tu jesteś sam i cierpisz. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i zawsze będę Cię wspierał. Ty też byś mnie wspierał, jakby mi się coś złego przytrafiło, prawda? Już cicho, nie płacz - wyciągnąłem z kieszeni spodni chusteczki i podałem mu.
- Mięczak ze mnie - mruknął Mario pod nosem.
- Wcale nie, Mario, Ty...
- Robben z pewnością tak by powiedział - powiedział Mario.
- Wiesz co? Jakby Robbena ktoś tak potraktował, to sam czułby się jeszcze gorzej. Niby taki twardziel, ale na niego też by się ktoś znalazł - powiedziałem.
- Może i masz rację... nie wiem - wymamrotał Mario. - Marco... dziękuję, że jesteś - szepnął.
- Nie dziękuj mi - powiedziałem i objąłem jeszcze mocniej mojego przyjaciela.
- Już dobrze, już cicho - szeptałem poruszony.
- Nie chcę tu siedzieć - powiedział cicho Mario. - Chcę wrócić do Dortmundu. Tam jest mój dom, moje miejsce.
- Wrócisz - szepnąłem. - Zaopiekuję się Tobą. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, Mario...
- Nie! Nie puszczą mnie - powiedział z goryczą Mario. - Wyślą mnie na przymusową terapię, a potem będę musiał wrócić na treningi, bo zapewne terapia skończy się przed wygaśnięciem kontraktu. A ja... ja nie chcę...
- Mario, będziesz musiał opowiedzieć o wszystkim policji - szepnąłem. - Wtedy sprawy będą mogły potoczyć się zupełnie inaczej, pomyślnie dla Ciebie.
- Marco, to ponad moje siły. Nie dam rady. Nie masz pojęcia, jaki koszmarny ból czuję - powiedział Mario. - Z całego serca żałuję tego transferu. Przez to teraz czuję się tak, a nie inaczej. Zniszczyłem sobie życie... którego pewnie już nie wiele mi zostało. HIV mnie zniszczy - powiedział Mario z żalem.
- Mario, nawet tak nie mów! - jęknąłem - na HIV są leki! Możesz naprawdę wiele zdziałać, jeśli Ty... Ty...
- Jeśli się przyznam - uzupełnił mnie Mario - a ja nie dam rady, rozumiesz? Może Tobie łatwo mówić, bo Ty nie...
- Wcale że nie. Ja Ciebie doskonale rozumiem. Przeżywam to razem z Tobą - powiedziałem. Z mojego oka spłynęła łza. - Wyciągnę Cię z tego okropieństwa, obiecuję - powiedziałem łamiącym się głosem. - Mario, musisz walczyć... a ja będę walczył z Tobą - dodałem.
Mario objął mnie ramieniem. Spojrzał mi prosto w oczy.
- Marco, jesteś po prostu nieoceniony - powiedział. - Zarywasz treningi, odstawiasz swoje własne życie na boczny tor, aby być przy mnie. Bardzo Ci jestem za to wdzięczny. Mało kto by tak postąpił.
- Nie potrafiłbym się cieszyć czy dobrze bawić, wiedząc, że Ty tu jesteś sam i cierpisz. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i zawsze będę Cię wspierał. Ty też byś mnie wspierał, jakby mi się coś złego przytrafiło, prawda? Już cicho, nie płacz - wyciągnąłem z kieszeni spodni chusteczki i podałem mu.
- Mięczak ze mnie - mruknął Mario pod nosem.
- Wcale nie, Mario, Ty...
- Robben z pewnością tak by powiedział - powiedział Mario.
- Wiesz co? Jakby Robbena ktoś tak potraktował, to sam czułby się jeszcze gorzej. Niby taki twardziel, ale na niego też by się ktoś znalazł - powiedziałem.
- Może i masz rację... nie wiem - wymamrotał Mario. - Marco... dziękuję, że jesteś - szepnął.
- Nie dziękuj mi - powiedziałem i objąłem jeszcze mocniej mojego przyjaciela.
***
Hurra! Zdałam egzamin teoretyczny. Jeszcze tylko część praktyczna i będę mogła swobodnie jeździć skuterem.
Dostałam dziś rano telefon od komisji. Jednak z praktyk odbywających się w ośrodku zrezygnowałam, gdyż Łukasz zaoferował, że to on jeszcze mnie nieco podszkoli. Podczas wczorajszego treningu naderwał mięsień w udzie i musi pauzować przez parę dni.
Egzamin praktyczny czeka mnie w piątek o dziesiątej rano. Myślę, że się przygotuję i dam radę go zaliczyć.
Ciekawe, co tam w Monachium, co u chłopaków. Tęsknię za Marco, ale rozumiem, że musi i chce być przy swoim przyjacielu.
A dzisiaj wtorek, który jak dla mnie rozpoczął się całkiem nieźle dzięki temu telefonowi z informacją o zdanym teście.
Nie zamierzam nękać mojego ukochanego telefonami, może być zajęty. Zamiast tego zajęłam się sprzątaniem garażu razem z Ewą. Łukasz siedzi sobie w domu przed TV i wypoczywa. Sara, jak zwykle, jest w przedszkolu.
***
*oczami Marco*
Zbliżało się już południe. Siedzieliśmy z Mario objęci, niewiele rozmawiając. Mario powiedział, że sama moja obecność sprawia, iż minimalnie jest mu lepiej, że czuje jakąś ulgę. Cieszy mnie, iż mogę mu pomóc. Jednak on potrzebuje terapii. Lidii to pomogło, czemu jemu miałoby nie pomóc?
Ale on potrzebuje czasu. Próba samobójcza, świadomość posiadania HIV, ten podły gwałt, ostre szykany - w życiu Mario tyle się wydarzyło złego.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a to, ku naszemu bezbrzeżnemu zdumieniu, przyszło dwóch policjantów! Oraz jakaś kobieta.
Mario aż pobladł na ich widok.
- Panie Goetze - zwrócił się jeden z funkcjonariuszy do Mario - proszę się zebrać, pojedzie pan z nami na komisariat.
- Ale po co?! - zapytał Mario.
- Spokojnie, o nic pan nie jest oskarżony. Ktoś inny jest oskarżony - powiedziała łagodnie obca kobieta. - Proszę się przygotować, pojedzie pan z nami.
- Proszę się pośpieszyć - dodał policjant.
Mario spojrzał na mnie wytrzeszczonymi oczyma.
- Mogę z nim pojechać? - zapytałem.
- Nie ma miejsca u nas w wozie - powiedział policjant - niech pan przyjedzie na komisariat. Ulica Isarring, to niedaleko.
"Ktoś inny jest oskarżony!" czyżby coś wyszło na jaw? Tylko jak? Kolejna zagadka.
Mario niechętnie zszedł z łóżka, nałożył bluzę, otarł zapłakane oczy i wyszliśmy wszyscy z budynku. Mario poszedł razem z policjantami do ich wozu, ja natomiast pojechałem za nimi swoim autem.
Faktycznie, ulica Isarring była tuż obok, i komisariat policji. Zaparkowałem swój samochód obok radiowozu.
Razem z Mario wszedłem do budynku, mój przyjaciel wyglądał naprawdę słabo.
- Domyślam się, o co chodzi. Tyle że jednego nie rozumiem... - jęknął Mario.
- Zaraz wszystko się wyjaśni - powiedziała kobieta, która szła obok nas. - Proszę się nie denerwować.
Mario został zaproszony do gabinetu. Mnie, niestety, kazano póki co zaczekać na korytarzu, gdyż chcieliby przeprowadzić rozmowę tylko i wyłącznie z Mario.
Jeśli oni odkryli, co przydarzyło się Mario (choć nie wiadomo jakim cudem, gdyż Mario nikomu nie powiedział ani słowa) to na pewno będą chcieli wydobyć od niego zeznania. Zajmie się nim jakiś psycholog czy psycholożka, którzy będą chcieli go jakoś do tej rozmowy przygotować. A dla niego... to po prostu stało się za szybko. Niby im szybciej tym lepiej, ale... nie wiadomo.
Nie mam pojęcia, co myśleć. Może się niebawem wszystko wyjaśni, bo póki co, to niezły mętlik czuję.
Siedziałem na ławce stojącej w korytarzu, gdy nagle do budynku głównym wejściem weszło czterech policjantów, prowadząc jakichś dwóch skutych w kajdanki typów. I jak się okazało, to byli... Robben i Lahm.
- Wypuśćcie mnie! - awanturował się Robben - nic nie zrobiłem!
- Nagranie wyraźnie wszystko pokazało - powiedział surowo policjant. - Jeśli panowie uważają, że gwałt to nie przestępstwo, to powiecie to panowie sędziemu!
Policjanci zaciągnęli tych bydlaków w boczny korytarz, i umieścili ich za kratami.
Jakie nagranie?! Słowa policjanta wyraźnie mnie zdziwiły.
- Niech no policjanci pójdą, to podejdę do tych krat - pomyślałem.
Wreszcie mam okazję wygarnąć tym bydlakom. Najchętniej skrzyczałbym ich, ile sił w płucach, ale mógłbym mieć sam przez to problemy. Muszę się opanować, chociaż to będzie trudne, patrząc na mordy tych ludzi.
Podniosłem się z ławki. Nikogo nie było już na korytarzu, teren czysty. Dziwne, że cela została zrobiona ot tak na korytarzu. Może to tylko dla tych, którzy są tylko zapobiegawczo zamykani? Nie, Robben i Lahm nie mogą się wymknąć. Oni są winni.
Podszedłem do krat, ci siedzieli ze spuszczonymi głowami. Jednak zaraz zauważyli moją osobę stojącą przed celą. Robben wrogo na mnie spojrzał i podszedł do zamkniętych kratowych drzwi.
- Czego tu chcesz?! Cieszysz się, co?! - syknął.
- Już wszystko wiadomo - odparłem. - Wiem, co zrobiliście Mario. Widocznie nie tylko ja wiem, bo bez powodu nikt by Was nie aresztował. Powinniście się leczyć na głowę - powiedziałem. - Wy zboczeńce, jak mogliście?! Macie pojęcie, jak teraz Mario się czuje?! Mam nadzieję, że zgnijecie za tymi kratami - aż kipiałem ze wściekłości. Ale też jaką czułem ulgę, że oprawcy mojego przyjaciela wreszcie zostali skuci w kajdanki.
- Nic nam nie udowodniono! Zamknij się! Wypieprzaj stąd - Lahm poderwał się z ławki. - Masz coś do nas?!
- A żebyś wiedział! Kto pomógł Robbenowi w gwałcie?! Oczywiście Ty - teraz zwróciłem się do Lahma.
- Zamknij mordę! - syknął Robben i chciał mnie uderzyć przez kraty, ale się odsunąłem. Nie mogłem się powstrzymać od lekkiego, złośliwego uśmieszku. Nic nie mogli mi zrobić - a ja mogłem im powiedzieć, co myślę o ich postępowaniu i zachowaniu. Miałem zresztą rację. Czemu miałbym się bać powiedzieć czystą prawdę?
- Co tu się dzieje?! - do korytarza przyszła nagle kobieta w mundurze.
- To on nas zaczepia - powiedział Robben.
- O co chodzi? - zapytała policjantka.
- O nic! - niezbyt uprzejmie odparłem, wyrwało mi się.
- Proszę się uspokoić, albo będę musiała pana wyprosić - powiedziała policjantka.
- Już idę - odparłem. - Przepraszam.
Usiadłem z powrotem obok drzwi do gabinetu, czekając na mojego przyjaciela.
Mario aż pobladł na ich widok.
- Panie Goetze - zwrócił się jeden z funkcjonariuszy do Mario - proszę się zebrać, pojedzie pan z nami na komisariat.
- Ale po co?! - zapytał Mario.
- Spokojnie, o nic pan nie jest oskarżony. Ktoś inny jest oskarżony - powiedziała łagodnie obca kobieta. - Proszę się przygotować, pojedzie pan z nami.
- Proszę się pośpieszyć - dodał policjant.
Mario spojrzał na mnie wytrzeszczonymi oczyma.
- Mogę z nim pojechać? - zapytałem.
- Nie ma miejsca u nas w wozie - powiedział policjant - niech pan przyjedzie na komisariat. Ulica Isarring, to niedaleko.
"Ktoś inny jest oskarżony!" czyżby coś wyszło na jaw? Tylko jak? Kolejna zagadka.
Mario niechętnie zszedł z łóżka, nałożył bluzę, otarł zapłakane oczy i wyszliśmy wszyscy z budynku. Mario poszedł razem z policjantami do ich wozu, ja natomiast pojechałem za nimi swoim autem.
Faktycznie, ulica Isarring była tuż obok, i komisariat policji. Zaparkowałem swój samochód obok radiowozu.
Razem z Mario wszedłem do budynku, mój przyjaciel wyglądał naprawdę słabo.
- Domyślam się, o co chodzi. Tyle że jednego nie rozumiem... - jęknął Mario.
- Zaraz wszystko się wyjaśni - powiedziała kobieta, która szła obok nas. - Proszę się nie denerwować.
Mario został zaproszony do gabinetu. Mnie, niestety, kazano póki co zaczekać na korytarzu, gdyż chcieliby przeprowadzić rozmowę tylko i wyłącznie z Mario.
Jeśli oni odkryli, co przydarzyło się Mario (choć nie wiadomo jakim cudem, gdyż Mario nikomu nie powiedział ani słowa) to na pewno będą chcieli wydobyć od niego zeznania. Zajmie się nim jakiś psycholog czy psycholożka, którzy będą chcieli go jakoś do tej rozmowy przygotować. A dla niego... to po prostu stało się za szybko. Niby im szybciej tym lepiej, ale... nie wiadomo.
Nie mam pojęcia, co myśleć. Może się niebawem wszystko wyjaśni, bo póki co, to niezły mętlik czuję.
Siedziałem na ławce stojącej w korytarzu, gdy nagle do budynku głównym wejściem weszło czterech policjantów, prowadząc jakichś dwóch skutych w kajdanki typów. I jak się okazało, to byli... Robben i Lahm.
- Wypuśćcie mnie! - awanturował się Robben - nic nie zrobiłem!
- Nagranie wyraźnie wszystko pokazało - powiedział surowo policjant. - Jeśli panowie uważają, że gwałt to nie przestępstwo, to powiecie to panowie sędziemu!
Policjanci zaciągnęli tych bydlaków w boczny korytarz, i umieścili ich za kratami.
Jakie nagranie?! Słowa policjanta wyraźnie mnie zdziwiły.
- Niech no policjanci pójdą, to podejdę do tych krat - pomyślałem.
Wreszcie mam okazję wygarnąć tym bydlakom. Najchętniej skrzyczałbym ich, ile sił w płucach, ale mógłbym mieć sam przez to problemy. Muszę się opanować, chociaż to będzie trudne, patrząc na mordy tych ludzi.
Podniosłem się z ławki. Nikogo nie było już na korytarzu, teren czysty. Dziwne, że cela została zrobiona ot tak na korytarzu. Może to tylko dla tych, którzy są tylko zapobiegawczo zamykani? Nie, Robben i Lahm nie mogą się wymknąć. Oni są winni.
Podszedłem do krat, ci siedzieli ze spuszczonymi głowami. Jednak zaraz zauważyli moją osobę stojącą przed celą. Robben wrogo na mnie spojrzał i podszedł do zamkniętych kratowych drzwi.
- Czego tu chcesz?! Cieszysz się, co?! - syknął.
- Już wszystko wiadomo - odparłem. - Wiem, co zrobiliście Mario. Widocznie nie tylko ja wiem, bo bez powodu nikt by Was nie aresztował. Powinniście się leczyć na głowę - powiedziałem. - Wy zboczeńce, jak mogliście?! Macie pojęcie, jak teraz Mario się czuje?! Mam nadzieję, że zgnijecie za tymi kratami - aż kipiałem ze wściekłości. Ale też jaką czułem ulgę, że oprawcy mojego przyjaciela wreszcie zostali skuci w kajdanki.
- Nic nam nie udowodniono! Zamknij się! Wypieprzaj stąd - Lahm poderwał się z ławki. - Masz coś do nas?!
- A żebyś wiedział! Kto pomógł Robbenowi w gwałcie?! Oczywiście Ty - teraz zwróciłem się do Lahma.
- Zamknij mordę! - syknął Robben i chciał mnie uderzyć przez kraty, ale się odsunąłem. Nie mogłem się powstrzymać od lekkiego, złośliwego uśmieszku. Nic nie mogli mi zrobić - a ja mogłem im powiedzieć, co myślę o ich postępowaniu i zachowaniu. Miałem zresztą rację. Czemu miałbym się bać powiedzieć czystą prawdę?
- Co tu się dzieje?! - do korytarza przyszła nagle kobieta w mundurze.
- To on nas zaczepia - powiedział Robben.
- O co chodzi? - zapytała policjantka.
- O nic! - niezbyt uprzejmie odparłem, wyrwało mi się.
- Proszę się uspokoić, albo będę musiała pana wyprosić - powiedziała policjantka.
- Już idę - odparłem. - Przepraszam.
Usiadłem z powrotem obok drzwi do gabinetu, czekając na mojego przyjaciela.
***
Niebawem drzwi się otworzyły, Mario wyszedł ze spuszczoną głową.
- Co jest, Mario? - zapytałem go - co się stało?
- Przyjedź do szpitala, w którym jestem. Odwiozą mnie tam zaraz - powiedział cicho Mario - to wtedy Ci wszystko opowiem...
Głos Mario wyraźnie drżał. Co się mogło tam wydarzyć?! Serce zaczęło mi szybciej bić.
Zrobiłem, jak powiedział mi przyjaciel. Wsiadłem w auto i ruszyłem do szpitala.
Dotarłem na oddział psychiatryczny, trafiłem bez problemu do sali Mario. On tam już był.
Leżał na łóżku, twarz wtulił w poduszkę. Nawet nie podniósł głowy, gdy wszedłem.
- Mario, już jestem - powiedziałem i chwyciłem go delikatnie za ramię.
Usłyszałem, że Mario żałośnie płacze. Dlaczego?!
- Mario, Ty płaczesz?! O co chodzi?! - zapytałem zaniepokojony.
- Znów wspomnienie wróciło! - Mario poderwał głowę z poduszki. - Nie masz pojęcia, co się porobiło!
- Co?!
- W szatni... była zamontowana... kamera - wydukał Mario - my nic o tym nie wiedzieliśmy.
Zatkało mnie. Po co kamera w szatni?! Kto wpadł na taki pomysł, do cholery?!
Ale... może to z jednej strony dobrze? Mario zaczął dalej wyjaśniać, o co chodzi.
- Ktoś z pracowników Bayernu, kto tym operuje, zobaczył nagranie z tamtego dnia - ciągnął - wezwał policję. Oni przejęli ten film. Pokazali mi go na komisariacie. Nie masz pojęcia, co czułem, patrząc na to. Jak oni mogli kazać mi to oglądać?! Bezduszność urzędników jest straszna! Chcą złożyć wniosek do prokuratury, oskarżyć Robbena i Lahma. A ode mnie chcą wyciągnąć zeznania, bo to jest wymagane. Ma do mnie przychodzić psycholog, i w ogóle... zamęczyć mnie chcą! To się stało za szybko - powiedział rozhisteryzowany Mario. - To będzie ponad moje siły! Marco, ja nie wiem, jak...
- Spokojnie, Mario - przytuliłem mojego przyjaciela. Starałem się go jakoś uspokoić. Nie dziwiłem się, czemu tak się zachowuje. Wraz z obejrzeniem tego nagrania z szatni, o którym nie miał pojęcia on ani nikt, wróciło do niego straszliwe wspomnienie, czas, o którym wolałby zapomnieć do końca życia.
- Będę Cię wspierał przez cały czas - przyrzekłem. - Nie zostawię Cię samego z tym wszystkim! Będę tu tak długo, jak będzie trzeba!
______________________________________
Ufff! Naskrobałam. :)
Rozdział nie jest najlepszej jakości, cóż. Ale nie tryskam energią, więc ciężko mi napisać coś dobrego.
Jednak nastąpił pewien przełom w powyższym rozdziale, mam nadzieję, że Was to cieszy.
Kto przeczytał, niech zostawi komentarz, proszę... dajcie mi motywację do napisania kolejnego. :)
Buziaki! :***
+ polecam cudownego bloga http://kocham-cie-kochanie-strory.blogspot.com/
Autorka tego bloga jest wspaniała ♥
Na początku chciałabym przeprosić, że rzadko komentuję. Ale uwierz mi, codziennie wchodzę tutaj i patrzę, czy nie pojawił się nowy rozdział. Jestem zauroczona Twoim blogiem, Twoją twórczością.
OdpowiedzUsuńRozdział? Cudowny. Smutny, bo to, co może czuć Mario nie napawa optymizmem, ale wspaniały. Masz pomysł na opowiadanie, a to najważniejsze.
Cieszę się, że znalazłam tego bloga. Czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że Mario całkowicie się nie rozleci emocjonalnie. Liczę, że będzie tylko lepiej, wrócą do Dortmundu, a tam ... nie mogę doczekać się, co nam tutaj wymyślisz :)
A przy okazji chciałabym zaprosić Ciebie do mnie na opowiadanie o Borussi. Dopiero zaczynam, bardzo zależy mi na Twojej opinii i, jeśli znajdziesz chwilkę naskrobaniu kilku zdań. Z góry dziękuję i zapraszam tutaj :
http://sztuka-istnienia.blogspot.com/
D. xx
Świetny rozdział ! <3 Jak się cieszę że wszystko zostało nagrane . Mam nadzieję że Mario z pomocą Marco dojdzie do siebie no i że Lidia zda egzamin ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;*
Pozdrawiam i życzę miłego pisania następnych rozdziałów . : )
~Reusik ^^
Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej ;)
OdpowiedzUsuńMario musi wrócić do Dortmundu..
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak on się czuje . ;/
Dobrze, że ma takiego przyjaciela, jakim jest Marco.
Świetny rozdział, czekam na nn ;3
Pozdrawiam ;*
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńAle się porobiło! Robben i Lahm za kratkami tymczasowo - liczę, że na stałe! Ogromnie mi żal Mario! Jak on musiał się męczyć na przesłuchaniu! Oglądać to wideo - świat jest bezduszny. Mam nadzieję, że psycholog mu pomoże i dojdzie do siebie tak jak Lidia.
Pozdrawiam ;**
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńAle się porobiło! Robben i Lahm za kratkami tymczasowo - liczę, że na stałe! Ogromnie mi żal Mario! Jak on musiał się męczyć na przesłuchaniu! Oglądać to wideo - świat jest bezduszny. Mam nadzieję, że psycholog mu pomoże i dojdzie do siebie tak jak Lidia.
Pozdrawiam ;**
Kocham to <3
OdpowiedzUsuńBoże... ja to bym ich wsadziła do jakiejś ciemnej piwnicy! Zamkniętej! Bez jedzenia! Ugh! Niech już nie wychodzą z tego więzienia...
Szkoda Mario- strasznie! Ile on musiał przejść ;c
Pisz, pisz jeszcze dłuugo <3
Przepraszam, e nie skomentowałam poprzednigo rozdziału :(
Pozdrawiam ;*
Niesamowity rozdział. Dobrze, że mają Lahma i Robbena. Muszą zapłacić za swoje czyny, szkoda mi jednak Mario. Teraz znów na nowo to przeżywa, mam nadzieję, że pewnego dnia tak jak Lidia z pomocą psychologa i bliskich uda mu się z tego wyjść.
OdpowiedzUsuńWiesz co sądzę o Tobie i Twoich opowiadaniach ! Nie ma słów by opisać to jak świetnie piszesz ;) Nie mogę się więc doczekać kolejnego rozdziału ;*
Czekam i pozdrawiam ;*
Biedny Mario :(
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że wszystko już wyszło na jaw ;)
Robben i Lahm niech zgniją za to za kratami ! ..
Rozdział świetny jak zwykle ! ;D
Pozdrawiam - Nikola :*
Cieszę się bardzo, że Mario żyje. Ta cała sprawa musiała go sporo kosztować. Wyobrażam sobie jak bardzo musi być mu źle :( Mam nadzieję, że wróci do Dortmundu, bo tam - jak sam mówił - jest jego dom :*
OdpowiedzUsuńI bardzo też cieszy mnie fakt, że Marco go wspiera. Takich przyjaciół jak oni jest niewielu :* Mam nadzieję, że wszystko powoli wróci do normy. Przed nimi długa droga :*
Lidia zdała!!!! Gratulacje!!! Zdolna bestia :P
Czekam na następny :**
Weź nie gadaj bzdur! Piszesz fantastycznie! :*
Pozdrawiam i trzymaj się ciepło Kochana :*
Buziaki:***
Cudowny rozdział! Jak dobrze, że zamknęli tych bydlaków, Oby dostali jak najwyższą karę, należy im się. W sumie policjanci nie powinni pokazywać Mario tego nagrania. Tylko dali mu dodatkowy stres. Mam nadzieję, że z pomocą Marco odzyska chęci do życia i najlepiej byłoby jakby wrócił do Dortmundu. W Monachium pozostają mu tylko same koszmarne wspomnienia. Czekam na kolejny! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! Oby Robben i jego koleżka posiedzieli jak najdłużej za kratkami. Dobrze, ze sprawa trafiła na policje. Teraz otrzymają karę na jaką zasłużyli :) Mam nadzieje, że Mario z pomocą Marco dojdzie do siebie i wróci do Dortmundu :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam :**
Dobrze, że ktoś obejrzał ten film i zgłosił to na policję . Nie wiadomo czy Mario by się przełamał i sam złożył doniesienie, a tak to przynajmniej ukarają tych bydlaków. Mam nadzieję, że Mario z pomocą Marco i psychologa dojdzie do siebie i już nigdy nie będzie myślał o samobójstwie.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
Cudo *__*
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten moment jak ich zamkną. :D Dobrze że ktoś obejrzal ten film :D
Mario z pomoca Marco i psychologa powinien dojść do siebie :D
Robben i ten jego koleżka muszą dostać najwyższą karę :)
Rozdział świetny :D
Czekam na dalszy ciąg :*
Ps: Zapraszam do mnie na ostatni :D
Pozdrawiam Dominika :3
Piękne ♥
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Mario, mam nadzieję, że będzie już dobrze ;]
Kocham to opowiadanie <3
Czekam na kolejny i życzę weny ;3
Buziaki ;**
O ja!! Ale szok! Myślałam w pierwszej chwili, że Ci policjanci chcą zaaresztować Mario czy coś, ale na szczęście chodziło o Robbena i Lahma!! Może i dobrze, że stało się to tak szybko! Nie będzie trzeba tego odkładać, a Goetze będzie miał już to za sobą. Może tak lepiej?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Marco dogadał tym... ugh.... Nienawidzę tej dwójki i nie potrafię nawet znaleźć słów by opisać swoją niechęć do nich!
Dobrze, że Lidka zdała egzamin! Teraz już tylko praktyczny i może nawet odwiedzi Marco? Oboje widać, że już za sobą tęsknią!
Buziaki kochana ;* ŚCISKAM ♥
Chyba ciesze się, ze policja się o tym wszystkim dowiedziała...
OdpowiedzUsuńA niech Ci idioci maja za swoje!
Biedny Mario... :( Nie wiem jak on się musi teraz czuć... Najchętniej to bym go po prostu przytuliła.
Czekam na kolejny i pozdrawiam :*
Biedny Mario:(
OdpowiedzUsuńDobrze tym bydlakom, zamknąc ich na dożywocie!
Czekam na nn:)
Buziaki:**
Nadrobiłam wszystko!:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział:*
Szkoda mi Mario, aż się beczec chce!
Weny życzę:**
Ściskam i zapraszam do siebie:
http://powrotyirozstania.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAhh! :) Genialny!
OdpowiedzUsuńStrasznie mi szkoda Goetze.. :(
Piszesz wspaniale i mam nadzieję że nigdy nie przestaniesz! ;) Uwielbiam tego bloga i Ciebie! <3 Jesteś moim wzorem do pisania opowiadań! :) Mówię serio!
Kiedy kolejny rozdział <33
OdpowiedzUsuńOoooomg ale sie przestraszyłm z tym policjanem o co c'mon... ale złapali ich szczeście *.* czekam na dalszą czesc. :*
OdpowiedzUsuńi tak przy okazj to zapraszam do mnie
http://echte-liebe-0.blogspot.com/?m=1
Powracam do pisania i liczę na motywujące komentarze u mnie. *.* pozro :*