*oczami Marco*
Rzadko płaczę, ale teraz, w tej chwili, nie mogę już tego powstrzymywać. Słone łzy pociekły z moich oczu. Wraz z każdą minutą moja bojaźń o przyjaciela wzrastała.
W sali panował półmrok. Z korytarza dobiegało rażące światło, jak to w szpitalach. W sali paliła się mała lampka.
Wbiłem wzrok w twarz Mario. Nagle on... otworzył oczy. Zamrugał kilka razy. Nie mogłem uwierzyć. On... wreszcie się wybudził! Czyli żyje!
Spojrzał na mnie ogromnymi oczyma.
- Marco... dlaczego płaczesz? - wydukał.
Usłyszałem głos Mario. Olbrzymi kamień spadł z mojego serca. Miałem ochotę krzyczeć i zatańczyć z radości.
- Mario, Ty żyjesz! - powiedziałem - nie masz pojęcia, jak drżałem z niepokoju o Ciebie!
Mario tylko omiatał wzrokiem wszystko, co znajdowało się wokół niego. Najwyraźniej doznał szoku.
Moje gorzkie łzy smutku zamieniły się w łzy radości. Ścisnąłem delikatnie rękę Mario, on wpatrywał się we mnie zdezorientowanym, ponurym wzrokiem.
- Nie tak miało być... ja chciałem umrzeć... co ja tutaj robię? - wymamrotał.
- Mario, na litość boską, co Ty gadasz? Ja tu umierałem ze strachu o Ciebie - powiedziałem.
- Ja nie chcę żyć - powiedział Mario. W jego oczach stanęły łzy. Mój niepokój wzrósł. Co się dzieje z moim przyjacielem?! Tak strasznie się ucieszyłem, gdy uniósł powieki, ale teraz...
- Mario, co z Tobą? - poczułem w gardle ogromny ścisk. Nie wytrzymałem. Łzy zaczęły na nowo spływać po moich policzkach.
- Marco, proszę Cię, nie płacz - powiedział Mario. - Nie mogę na to patrzeć.
- Jak mam nie płakać, kiedy Ty... - i tu głos mi się złamał.
- Co się dzieje? - na salę weszła pielęgniarka. - O! No proszę! Pan Mario się wreszcie wybudził!
Pielęgniarka zawołała kilka osób, które zaraz otoczyły Mario. On wpatrywał się we wszystkich tępym, ponurym wzrokiem. Jakby nic już go nie obchodziło. Jakby miał gdzieś swoje zdrowie i życie. Nie wyrywał się, nie krzyczał.
Niestety, wyprosili mnie z sali, bo musieli coś zrobić przy Mario.
Usiadłem na korytarzu, jednak poczułem ulgę, gdyż Mario się wybudził. Oby lekarze nie dali mu umrzeć, żeby doprowadzili go do pełni zdrowia.
Nagle z sali wyszła pielęgniarka, zaczepiła mnie.
- Niech pan pójdzie nieco odpocząć, i przyjdzie jutro - powiedziała. - Z panem Mario będzie wszystko dobrze pod względem fizycznym. Zajmiemy się nim teraz.
- Na pewno? - chciałem się upewnić.
- Niech pan będzie spokojny o to. Najważniejsze, że się wybudził, a nie miał zbyt wielkich szans na przeżycie. Respirator go uratował - powiedziała moja rozmówczyni.
- No dobrze - westchnąłem. - Ale jutro rano przyjdę.
- Nie ma problemu - powiedziała kobieta. - Do widzenia! I proszę być dobrej myśli.
- Postaram się - mruknąłem. - Do widzenia.
Zrezygnowany opuściłem mury szpitala. Wsiadłem do auta i podjechałem do najbliższego hotelu. Ta pielęgniarka miała rację, potrzebuję nieco odpoczynku.
Jednak to, co mówił do mnie Mario, nieźle mnie przeraziło. Coś musiało się naprawdę strasznego wydarzyć. Nie mówiłby tak bez wyraźnej przyczyny.
Zamknąłem się w hotelowym pokoju, od razu padłem zmęczony na łóżko. Tak chętnie przytuliłbym się teraz do Lidii. Brakuje mi jej, ona potrafiłaby mnie wesprzeć. Ja ją wspierałem długi czas, teraz to ja tego potrzebuję.
Ciekawe, w jakim stanie rano będzie Mario. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Przecież on zawsze może na mnie liczyć. Wyciągnąłem Lidię z biedy, jego też wyciągnę.
Otuliłem się kołdrą, chociaż najchętniej to chwyciłbym w ramiona moją ukochaną szatynkę.
Powoli odpłynąłem do krainy Morfeusza.
W sali panował półmrok. Z korytarza dobiegało rażące światło, jak to w szpitalach. W sali paliła się mała lampka.
Wbiłem wzrok w twarz Mario. Nagle on... otworzył oczy. Zamrugał kilka razy. Nie mogłem uwierzyć. On... wreszcie się wybudził! Czyli żyje!
Spojrzał na mnie ogromnymi oczyma.
- Marco... dlaczego płaczesz? - wydukał.
Usłyszałem głos Mario. Olbrzymi kamień spadł z mojego serca. Miałem ochotę krzyczeć i zatańczyć z radości.
- Mario, Ty żyjesz! - powiedziałem - nie masz pojęcia, jak drżałem z niepokoju o Ciebie!
Mario tylko omiatał wzrokiem wszystko, co znajdowało się wokół niego. Najwyraźniej doznał szoku.
Moje gorzkie łzy smutku zamieniły się w łzy radości. Ścisnąłem delikatnie rękę Mario, on wpatrywał się we mnie zdezorientowanym, ponurym wzrokiem.
- Nie tak miało być... ja chciałem umrzeć... co ja tutaj robię? - wymamrotał.
- Mario, na litość boską, co Ty gadasz? Ja tu umierałem ze strachu o Ciebie - powiedziałem.
- Ja nie chcę żyć - powiedział Mario. W jego oczach stanęły łzy. Mój niepokój wzrósł. Co się dzieje z moim przyjacielem?! Tak strasznie się ucieszyłem, gdy uniósł powieki, ale teraz...
- Mario, co z Tobą? - poczułem w gardle ogromny ścisk. Nie wytrzymałem. Łzy zaczęły na nowo spływać po moich policzkach.
- Marco, proszę Cię, nie płacz - powiedział Mario. - Nie mogę na to patrzeć.
- Jak mam nie płakać, kiedy Ty... - i tu głos mi się złamał.
- Co się dzieje? - na salę weszła pielęgniarka. - O! No proszę! Pan Mario się wreszcie wybudził!
Pielęgniarka zawołała kilka osób, które zaraz otoczyły Mario. On wpatrywał się we wszystkich tępym, ponurym wzrokiem. Jakby nic już go nie obchodziło. Jakby miał gdzieś swoje zdrowie i życie. Nie wyrywał się, nie krzyczał.
Niestety, wyprosili mnie z sali, bo musieli coś zrobić przy Mario.
Usiadłem na korytarzu, jednak poczułem ulgę, gdyż Mario się wybudził. Oby lekarze nie dali mu umrzeć, żeby doprowadzili go do pełni zdrowia.
Nagle z sali wyszła pielęgniarka, zaczepiła mnie.
- Niech pan pójdzie nieco odpocząć, i przyjdzie jutro - powiedziała. - Z panem Mario będzie wszystko dobrze pod względem fizycznym. Zajmiemy się nim teraz.
- Na pewno? - chciałem się upewnić.
- Niech pan będzie spokojny o to. Najważniejsze, że się wybudził, a nie miał zbyt wielkich szans na przeżycie. Respirator go uratował - powiedziała moja rozmówczyni.
- No dobrze - westchnąłem. - Ale jutro rano przyjdę.
- Nie ma problemu - powiedziała kobieta. - Do widzenia! I proszę być dobrej myśli.
- Postaram się - mruknąłem. - Do widzenia.
Zrezygnowany opuściłem mury szpitala. Wsiadłem do auta i podjechałem do najbliższego hotelu. Ta pielęgniarka miała rację, potrzebuję nieco odpoczynku.
Jednak to, co mówił do mnie Mario, nieźle mnie przeraziło. Coś musiało się naprawdę strasznego wydarzyć. Nie mówiłby tak bez wyraźnej przyczyny.
Zamknąłem się w hotelowym pokoju, od razu padłem zmęczony na łóżko. Tak chętnie przytuliłbym się teraz do Lidii. Brakuje mi jej, ona potrafiłaby mnie wesprzeć. Ja ją wspierałem długi czas, teraz to ja tego potrzebuję.
Ciekawe, w jakim stanie rano będzie Mario. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Przecież on zawsze może na mnie liczyć. Wyciągnąłem Lidię z biedy, jego też wyciągnę.
Otuliłem się kołdrą, chociaż najchętniej to chwyciłbym w ramiona moją ukochaną szatynkę.
Powoli odpłynąłem do krainy Morfeusza.
***
Obudziłam się około dziewiątej rano, jak zawsze zresztą. Moja pierwsza myśl po przebudzeniu : co się dzieje w Monachium?!
A chodzi mi o nikogo innego jak o Mario i Marco. Czy są już jakieś nowe wiadomości? Co z Mario? W jakim jest stanie?
Nie chcę nękać Marco, ale martwię się o niego. Wzięłam komórkę i chciałam wykręcić do niego numer, ale nim ja to zrobiłam... on sam do mnie zaczął dzwonić. Od razu odebrałam.
- Halo? Marco?
- Lidia? Cześć, kociątko - usłyszałam głos mojego ukochanego.
- Marco, jak dobrze Cię słyszeć - powiedziałam. - Co tam słychać?
- Mario w nocy się wybudził - powiedział Marco.
Z jaką ulgą przyjęłam te słowa... Mario żyje! Tak!
- To... to wspaniale - wydukałam. - Nie masz pojęcia, jak się cieszę.
- Ja również - powiedział Marco. - Ale odesłali mnie z sali, bo musieli coś porobić przy Mario. Więc poszedłem do hotelu nieco odetchnąć. Niebawem mam zamiar iść do szpitala, może Mario już będzie w lepszym stanie.
- Mam nadzieję - powiedziałam. - On musi z tego wyjść! Najważniejsze, że żyje! Teraz wszystko musi pójść pomyślnie!
- Brakuje mi Ciebie. Tak bym chciał, żebyś przy mnie była - powiedział Marco.
- Ja również tęsknię. Ale Ty musisz być przy Mario i go wspierać - powiedziałam.
- Racja - westchnął mój luby. - Może później się odezwę? Teraz pędzę do Mario.
- Okej - powiedziałam. - Do usłyszenia, skarbie.
- Pa - powiedział Marco i się rozłączył.
Zerknęłam przez okno, padał deszcz.
- Masakra! Nigdzie dziś nie wychodzę - mruknęłam do siebie.
Narzuciłam na siebie szlafroczek i podreptałam na dół zjeść coś na śniadanie. W kuchni krzątała się Ewa.
- Hej, kochana - powiedziała. - Co tam powiesz?
- Mario się wybudził - powiedziałam.
- To wspaniale! - Ewa klasnęła w ręce. - Całe szczęście!
- Żebyś wiedziała - odparłam.
Jedząc tosty przygotowane przez Ewę, rozmawiałyśmy o całej tej sytuacji.
***
*oczami Marco*
Mimo, iż moja rozmowa z Lidią była taka krótka, poprawiła mi nastrój. Sam głos mojej ukochanej nieco podniósł mnie na duchu.
Wymeldowałem się w hotelu i popędziłem do Mario. Dziś może nasza rozmowa potoczy się zupełnie inaczej. Chyba, że w ogóle nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Nie! Nie może tak być. Nie chcę go stracić. Chcę mu dać wsparcie, poczucie, że jest komuś potrzebny.
Zaparkowałem samochód przed szpitalem i poszedłem do środka. A na miejscu, kolejny szok...
Nie było Mario na sali, w której przebywał. Poszedłem do pokoju pielęgniarek dowiedzieć się, gdzie on jest. I to, co mi opowiedziała jedna z nich, przeraziło mnie.
Opowiedziała, że Mario wczoraj wykrzykiwał, że chce umrzeć, szarpał się, musieli aplikować mu lekarstwa na uspokojenie. Aż nie mogłem w to uwierzyć. Zazwyczaj taki spokojny, cichy Mario, odstawił taką akcję?!
I dowiedziałem się, że został przeniesiony na oddział psychiatryczny. Powiedziano mi, jak mam tam trafić. Zdenerwowany poszedłem na ten oddział.
Nigdy bym się takiej sytuacji nie spodziewał. Że też coś takiego nastąpi w moim i Mario życiu.
Doszedłem na oddział psychiatryczny. Rozglądałem się za kimś, kto mógłby mi udzielić informacji, gdy nagle zaczepił mnie lekarz.
- W czymś mogę pomóc? - zapytał.
Powiedziałem mu, kogo szukam.
- Czy jest pan dla niego rodziną? - zapytał.
- Nie - odparłem - ale jestem jego bliskim przyjacielem. Jego rodzina w ogóle się nim nie interesuje. Proszę podać mi numer sali Mario. Muszę się z nim zobaczyć. Pan nie ma pojęcia, jak się martwię o niego.
- No dobrze - westchnął lekarz. - Pójdźmy do mojego gabinetu, tam porozmawiamy.
Zrobiłem, jak prosił mnie medyk. Usiadłem naprzeciwko lekarza, ten zaczął przegarniać jakieś dokumenty.
- Pan Mario Goetze nie wygląda na chorego psychicznie. Jego po prostu coś dręczy, jakieś straszliwe wydarzenie, które skłoniło go do próby samobójczej. Jednak o tym nie chce rozmawiać, zamknął się w sobie. On potrzebuje terapii, inaczej grozi mu depresja czy fobia społeczna. Ale żeby rozmawiać, on potrzebuje czasu. Absolutnie nie możemy go teraz wypisać. Fizycznie z nim wszystko w porządku, respirator ocalił mu życie. - powiedział lekarz.
Słowa lekarza przeraziły mnie. Aż mnie zatkało.
- Chce pan się z nim zobaczyć?
- Tak, tak - wymamrotałem. - W której sali jest Mario?
- W dziesiątce - powiedział lekarz. - Tylko bardzo proszę, nie naciskać na niego. Do niego trzeba podchodzić delikatnie. Zdążyłem się już zorientować, że to wrażliwy mężczyzna.
- Bo to prawda - mruknąłem. - Dziękuję panu za informacje.
Skierowałem się do sali numer dziesięć. Serce mi waliło jak oszalałe.
W sali było zakratowane okno, jak w więzieniu. Ściany były tak białe, że aż raziły w oczy. W pomieszczeniu stało jedynie łóżko. I na nim siedział Mario ze spuszczoną głową.
_______________________________________
Coraz krótsze i głupsze te moje rozdziały, ale cóż. :<
Czyżbym wypalała się jako pisarka? Oby nie -.-
Czyżbym wypalała się jako pisarka? Oby nie -.-
I bardzo smutne te moje rozdziały ostatnimi czasy. No ale cóż nie może być ciągle różowo i wesoło, same wiecie.
Kto przeczytał, niech skomentuje, bardzo proszę... dla Was to chwila, a dla mnie ogromna radość! Liczę na Was...
Buziaki! :*
+ zapraszam na wznowionego bloga. Dziś dodałam tam nowy rozdział :)
Mam nadzieję że zajrzycie. Czytajcie, obserwujcie i komentujcie.
Co z Mario?
OdpowiedzUsuńCo ukrywa?
Pisz szybko, bo jestem ciekawa. I nadal świetnie piszesz, więc życzę weny!
o ooo nareszcie sie Mario wybudził... tak sie bałam, tak starsznie sie bałam ze sie nie obudzi i dołączy do Roberta....
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze bedzi3 z nim wszytsko dobrze i ze go przeniosą do Borussi z powrotem... ale pewnie to mało prawdopodobnee ehh ;c
pisz kolejny rozdział... jezu nie mg sie doczekać ... KOCHAM TWÒJ BLOG! JEST NAJLEPSZY NA ŚWIECIE ;* !!!
Najpierw poczułam niesamowitą ulgę. Mario żyje, myślałam, że wszystko jest w porządku. a tu tekst, że to nie tak miało być... Co ci z Monachium mu zrobili?! Wyobrażam sobie co czują oni obaj. Mario ma gdzieś życie i to wszystko, a Marco cierpi patrząc i słuchając tego, co mówi ten pierwszy :(
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita! Mamy już 64 rozdział a ja mam wrażenie jakbym dopiero zaczęła przygodę z Twoim blogiem :* Wspaniale mi się go czyta i chcę więcej :*
Pisz pisz :** Jesteś dobra w te klocki :*
Mam nadzieję, że niedługo poznamy całą mroczną historię, która dusi Mario :*
Czekam na kolejny :* Pozdro i buziaki!! :*
Nie wiem czy cieszyć się czy płakać. Z jednej strony Mario się obudził, ale też coś ukrywa, co mnie irytuje.
OdpowiedzUsuńRozdział jest pełen emocji i ogólnie cudowny i wspaniały! :) Lubię czytać twoje blogi, kiedy je czytam dostaję weny xd
Czekam z niecierpliwością na kolejny! :)
Pozdrawiam! ;*
Jeden powód do radości - Mario żyje! <3
OdpowiedzUsuńAle ciągle się zastanawiam co on może ukrywać, że aż z tego powodu próbował popełnić samobójstwo?
Mam nadzieję, że o tym wszystkim dowiemy się w następnych rozdziałach;)
Rozdział kapitalny *.* czekam na next.
Pozdrawiam ;***
Boże jak mi ulżyło, że Mario żyje <3
OdpowiedzUsuńAle ciekawe czemu chciał popełnić samobójstwo?
Rozdział świetny jak zawsze <3
Czekam na kolejny i pozdrawiam <3
Buziaki ;*
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńMario wreszcie się wybudził ;) Tylko te jego słowa, że nie chce żyć ;<
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży :)
Pozdrawiam ;*
Bezsensu to. W jednym blogu jest śmierć, gwałt i próba samobójstwa. Za dużo na jednego bloga. Czytanie tego robi się już nudne.Weź sobie to do serca.
OdpowiedzUsuńBezsensu to jest pisanie tego samego komentarza już któryś raz z kolei.
UsuńOdpisałam Ci co myślę pod poprzednim rozdziałem i ty weź sobie do serca, że jeśli coś Ci nie pasuje to nie czytaj. Autorka ma naprawdę wielki talent i wyobraźnię więc nie wiem co Ci nie pasuje. Nie podoba się = nie czytaj i nie denerwuj innych.
Właśnie, jak coś Ci się anonimku nie podoba to nie zaglądaj tutaj, ja nikogo nie zmuszam.
UsuńNie może być ciągle cukierkowo i słodko, bo byłaby to mało realistyczna historia. W życiu więcej jest problemów niż radości. Więc tak też piszę.
P.S. Nika Majewska, dzięki <3
Jeśli coś ci nie pasuje to nie czytaj. Ja uważam, że Sylwia piszę cudownie, pięknie. Ma wielki talent. Ona przynajmniej ma wyobraźnie, której używa. Dzięki temu powstają takie wspaniałe rozdziały. Jestem ciekawa czy napisałabyś coś takiego. Wątpię! I się podoba wszystko w tym blogu. Jest taki prawdziwy. Tak jak napisała Sylwia nie może całe opowiadanie być słodkie. Musi być dramatycznie. I wiesz co napiszę jeszcze. Jesteś strasznie nie odważną osobą. Mogłaś nie pisać jak anonim. ( być może jesteś nie zalogowana ) Ale mogłaś chociaż podpisać się. Denerwuje mnie takie szczeniackie zachowanie. Zastanawiam się tylko czy nie byłaś stałą czytelniczką tego opowiadania. Jeśli tak to musiałam na początku pisać miłe komentarze. A teraz zmieniasz zdanie. Jeśli coś się czytać od początku i uważa się, że jest ciekawe, fajne, to musi się do końca czytać i wspierać osobę, która to pisze. A nie obrażać jej pracę i poświęcenie. Ona ma inne zajęcia, problemy, ale piszę dla nas. I za to ją kocham! I zawsze tak będzie.
UsuńPs> Sylwia nie bierz sobie tego do serca. Jesteś wspaniała, lepsza od mnie!
Pozdrawiam siostro, Vitaa!
Fantastyczny rozdział, jak zwykle zresztą ;*
OdpowiedzUsuńDobrze, że Mario się wybudził, ale martwi mnie jego zachowanie, co go wgl skłoniło do tej próby samobójczej ;< Oby jak najszybciej się otworzył i wyznał prawdę, bo to może się źle skończyć. Wierzę, że Marco mu pomoże. Mario musi się ogarnąć i znów żyć pełnią życia. ;)
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam ;*
Jak dobrze, że Mario się już wybudził ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie chce żyć ..
Rozdział świetny ;p
Pozdrawiam - Nikola :*
Wspaniały jak zawsze! Jesteś cudowną pisarką, dlatego twój talent nigdy się nie wypali. :) Bardzo się cieszę, że Marco w końcu odzyskał przytomność, ale nie sądziłam, że z jego psychiką jest aż tak źle. Nadal nurtuję mnie pytanie, dlaczego próbował się zabić? Mam nadzieję, że dzięki wsparciu Marco odzyska chęci do życia. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o rozdział. KOCHAM GO! Jesteś wspaniała, piszesz wspaniale. I DO TEGO MARIO! Obudził się wreszcie. Czekałam na to! Ale martwię się o Mario. Musiało się stać coś strasznego, jeśli chciał popełnić samobójstwo. Mam nadzieję, że Marco pomoże mu w tych trudnych chwilach.
OdpowiedzUsuńWcale nie uważam, że piszesz gorzej. Piszesz świetnie! Każdy rozdział jest piękny. Szczerze zazdroszczę tego tobie! Nie umiem tak pisać ciekawie! Ale ty jak zwykle podważasz moje słowa. Ale dziękuje ci za wszystko. Za pomoc w trudnych momentach mojego życia. Dzięki po stokroć.
Pozdrawiam i całuję,
Ps. Z niecierpliwością czekam na następny. Twoja wierna do końca fanka!
Jak dobrze, że Mario wreszcie się wybudził! Wcale nie piszesz głupio! Piszesz wspaniale <3 Sama nie wymyśliłabym takich akcji! Opowiadanie trzyma w napięciu. I o to chodzi :) Marco musi pomóc Mario, bo musiało się stać coś na prawdę złego, skoro trafił na oddział psychiatryczny...
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że jeszcze długo będzie prowadzić tego bloga, bo strasznie się do niego przywiązałam <3
Pozdrawiam ;* Czekam na nn ;D
Jak dobrze, że Mario się wybudził! Kamień spadł mi z serca :) Tylko ciągle się zastanawiam, co go skłoniło do próby samobójczej... Oby z pomocą Marco i lekarzy stanął na nogi i zapomniał o tym problemie. Piszesz świetnie! Według mnie, z rozdziału na rozdział coraz lepiej :) Obyś prowadziła tego bloga jak najdłużej. On jest genialny! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :*
Mario się wybudził uff...tylko dlaczego wciąż chce się zbić.? Marco musi mu pomoc bo będzie z nim źle.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że nie komentowałam tak długo ale nadrobiłam wszystkie zaległości u mnie nowe :D
Bloga masz prowadzić jak najdłużej bo jest boski masz niesamowity talent :D
Rozdziały są fantastyczne :D
Pozdrawiam :3 i czekam na nn <3
Długo mnie tu nie było, ale jak już jestem to:
OdpowiedzUsuńArjen to kompletny idiota! Przez niego Mario mogło się coś stać! Nie ogarniam takich ludzi, którzy szykanują innych. Dla mnie to jest po prostu niedorzeczne. Normalni ludzie się tak nie zachowują...
Dobrze, że Toni zadzwonił do Marco. Jedyny porządny chłopak.
Marco musi być strasznie przybity. W sumie to nie dziwię mu się. Tez bym się załamała gdyby moja przyjaciółka chciałaby się zabić. Już na samą myśl o tym chce mi się płakać :(
Oczywiście jak wszyscy ciesze się, że Mario się wybudził, bo to chyba najważniejsze, a reszta powinna się ułożyć. Bayern niszczy ludzi i każdy o tym wie :( Szkoda, ze Goetze musiał się o tym przekonać na własnej skórze :(
Nie zanudzam Cie już moim komentarzem ;)
Czekam na kolejny i pozdrawiam ;**
P.S. Jesteś genialna pisarką! Twoje rozdziały nie są głupie. Mi się bardzo podobają!
no jeju, co się dzieje z tym Mario? mam nadzieję,że wyjdzie z tego... proszę. piszesz świetnie, nie miej z tego powodu kompleksów:*
OdpowiedzUsuń