niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 72.

Ku mojemu przerażeniu, zobaczyłam czarnego Mercedesa podjeżdżającego pod mój rodzinny dom. A taki właśnie samochód miał mój ojciec... 
Tak, to był on! I nie był sam, towarzyszyła mu Matylda. Zaparkował auto przed bramą i oboje wysiedli. 
Doskonale wiedziałam, że gdy tylko mnie zobaczy, zaraz coś niedobrego z tego wyniknie... 
- Ewka! Patrz - powiedziałam cicho do brunetki. - To mój ojciec! 
- Spokojnie - próbowała uspokoić mnie Ewa - pewnie wrócili z zakupów. Zaraz sobie pójdą i będzie spokój. 
- Jasne - pomyślałam. 
No i Ewcia się pomyliła. Ojciec, gdy wysiadł z auta, od razu spojrzał w naszą stronę. Dłuższą chwilę się wpatrywał, po czym usłyszałam jego głos... 
- No proszę! Kogo my tu mamy - doszedł mnie jego donośny, zimny głos. 
- Czyżby Lidzia przyjechała spać na wycieraczce? - zawtórowała mu Matylda. 
- Niedoczekanie Wasze! - odkrzyknęłam. - Niczego od Was nie chcę! Dajcie mi spokój! 
Nie, nie dali mi spokoju. Co gorsza, jeszcze podeszli do mnie i do Ewy. 
- Ślicznie! Tym nierobom to pomagasz, ale jak własnemu ojcu, to nigdy - zaczął grzmieć mój rodzic. - Aż miło popatrzeć, jak tutaj uwijasz się z łopatą. 
- Jak widzisz, nie jestem w tym sama - odparowałam. 
- Nie pozwalaj sobie, Mariusz - powiedziała Ewa - niby jakim prawem nazywasz nas nierobami, co?! 
- Znalazłaś sobie męża piłkarza i co, taka zadowolona z tego jesteś? To nie jest żaden zawód! Ciekawe, co zrobisz, jak złapie jakąś kontuzję i się skończy kariera. I Ty tak samo - ojciec spojrzał na mnie. - Ale nie licz, że Ci pomogę wtedy! Pójdziecie razem żebrać, nie obchodzi mnie to. Zero wykształcenia, kto Was gdzie zatrudni?! 
- Jakbyś nie wiedział, Łukasz ukończył technikum, ja też zresztą - odparła Ewa - więc przestań pieprzyć głupoty, jak nie wiesz! I zostaw wreszcie Lidię w spokoju! Ona Ciebie nie chce znać, rozumiesz to czy nie?! 
- Uwierz, że damy sobie wszyscy radę, i nie potrzebuję wcale Twojej pieprzonej pomocy! Zadław się swoimi pieniędzmi! - odparłam - nic Ci innego w głowie! Nie masz w sobie żadnych ludzkich uczuć! Jak myślisz, dlaczego uciekłam?! Właśnie przez to! 
Przy Ewie nie bałam się wygarnąć ojcu tego, co czułam. W pełni zasłużył sobie na te słowa. 
- A Ty, moja kochana macoszko, tak samo - zwróciłam się teraz do Matyldy - tak Ci dobrze było pomagać w znęcaniu się nade mną?! Taką miałaś radość z tego?! 
- Bezczelna smarkulo, dostawałaś to, na co zasługiwałaś - odparła Matylda zdenerwowanym już tonem - i jak Ci nie wstyd wydzierać się teraz na osoby, które otaczały Cię opieką?! Na ojca, który ręce sobie urabiał, by Ci niczego nie brakowało?! 
- Dosyć już tego! - krzyknął ojciec - Lidia, jeszcze tylko słówko piśniesz, to ja zrobię z Tobą porządek! 
- Co niby mi zrobisz?! Już się Ciebie nie boję, rozumiesz to?! I wściekaj się ile chcesz - odparłam - poza tym, kto wie, czy to nie przez Twoją ukochaną Matyldę mama i Martyna nie żyją?! 
- Co Ty bredzisz, chora dziewczyno - odparowała Matylda - jesteś po prostu nienormalna! Lecz się! 
- Wynoście się stąd - krzyknęła Ewa - ale już! A jak nie, to inaczej zadziałam! 
- Chodź, Matylda, idziemy od tych idiotów - powiedział ojciec. - A Ty, jeszcze pożałujesz tej ucieczki! - powiedział mi na odchodnym. 
Już nic nie odpowiedziałam. Ojciec i Matylda opuścili podwórko, po czym przed drzwiami frontowymi pojawił się Łukasz.
- Co to za wrzaski? - zapytał. - Ewa, o co chodzi? 
Rzadko widywałam Ewę krzyczącą, ona zawsze jest opanowana, spokojna i uśmiechnięta. Ale tym razem się nie dziwiłam... Ojciec doprowadziłby najspokojniejszą i najcichszą osobę do szału i wściekłości. 
- Nie widzisz? - Ewa pokazała ręką na odchodzących do domu ojca i macochę. - Mieliśmy "przemiłą" wizytę. 
- Czego chcieli? - dopytywał się Łukasz. 
- A jak myślisz? Uczepili się Lidii - powiedziała Ewa. - Kochana, co jest? Płaczesz? 
Pokiwałam bezwiednie głową. Faktycznie, łzy zaczęły mi kapać z oczu, wszystkie wspomnienia z dzieciństwa stanęły mi w oczach. 
- Już dobrze - Ewa objęła mnie ramieniem. - Idź do domu, ochłoń, ja tu szybko dokończę odśnieżanie i zaraz przyjdę. 
Zgodziłam się w milczeniu. Ewa znów chwyciła za łopatę, ja poszłam do domu i od razu skierowałam swoje kroki do pokoju. Ledwie do niego weszłam, a zaraz za mną wszedł mój ukochany. 
- Lidia, nie płacz - powiedział i od razu mnie mocno przytulił. - Oni nie są warci, abyś płakała przez nich! 
- A miałam nadzieję nie spotkać ich już nigdy więcej - wymamrotałam.
- Rozumiem - powiedział cicho. - Już dobrze, Lidia, jestem przy Tobie... 







*** 







Szybko zrobiło się ciemno za oknem, wiadomo, jak to jest podczas zimy. Nastał sobotni wieczór. Zaczęło niestety padać, za oknem aż świstało. Ale mi było ciepło - nie tylko z powodu porządnie grzejących kaloryferów, ale też z powodu obejmującego mnie blondyna. Siedzieliśmy sobie wszyscy w salonie, Sara grała w gry komputerowe na laptopie Łukasza, Łukasz oglądał w TV serial komediowy, natomiast ja rozmawiałam z Ewą i Marco. 
- Lidia, nie rozpamiętuj tego co się stało - mówiła Ewa - pomyśl, już jutro wyjeżdżamy z powrotem do Niemiec i nie zobaczysz już ich!
- I nie masz pojęcia, jak mnie to cieszy - powiedziałam z mocą. 
- Mario ma jakieś plany na Wigilię? - Łukasz zagadnął Marco. 
- Oj, chyba nie - powiedział Marco. - Lidia, spędzamy ten wieczór we trójkę? 
- Nie ma mowy! Skoro tak, wszyscy wy trzej będziecie u nas - powiedziała Ewa. - W taki wieczór nikt nie powinien być sam. 
- Dokładnie! - powiedział Łukasz. - Miejsca starczy dla wszystkich. 
- Wy jesteście mi bliżsi niż jacykolwiek inni moi krewni - roześmiał się Marco. 
- Łączy nas BVB! - odezwała się nagle Sara. 
Wszyscy się uśmiechnęliśmy, podsumowanie Sary było strzałem w dziesiątkę. Ale to nie tylko Borussia nas wszystkich tak łączyła. 
- Okej, Sara, idę przygotować Ci kąpiel - powiedziała.
- Dobrze! Nie zapomnij nalać mojego czekoladowego płynu - powiedziała z zapałem Sara. 
- Gdzieżbym mogła - roześmiała się Ewa i poszła. 
Wyluzowana spojrzałam w oczy Marco. Ten uśmiechnął się do mnie i poczochrał moje włosy. 
- Więc Wigilię spędzamy razem, kotku - powiedział - super! 
- No i z Mario oczywiście - dodałam - ale on chyba jeszcze nie wie, że jest zaproszony? 
- Chyba nie - odparł Marco - ale się dowie. Nie będzie sam w taki wieczór siedział zamknięty w czterech ścianach, prawda? 
- Tylko co, jak powie, że nie chce się narzucać czy coś w tym stylu? - zaniepokoiłam się.
- To wtedy ja tam pójdę i z nim pogadam - powiedział Łukasz, odrywając się na chwilę od telewizora. 
- Mario na pewno chętnie spędziłby święta z rodziną, tylko gdzie ta rodzina? Zresztą, ja też już nie mam rodziny - odparł Marco. 
- Ale będziesz ją miał - powiedziałam. - Masz mnie. 
- Kochanie moje... - Marco ucałował mnie czule w skroń. 








*** 




24 grudnia, Wigilia. 


A zatem nadszedł ten wyjątkowy, wspaniały dzień, Wigilia Bożego Narodzenia. Oprócz Marco i Mario mają przyjść również Kuba, Agata i Oliwka. Gdy Kuba powiedział Łukaszowi, że nie mają zamiaru jechać do Polski na święta, ten mu zaproponował, aby przyszli do nich. Z chęcią na to wszyscy przystali. 
Mój ukochany i jego najlepszy przyjaciel mogą czuć się trochę niezręcznie, gdyż będą jedynymi Niemcami, reszta to będą sami Polacy. 
Od rana w domu panuje niezły rozgardiasz. Łukasz rano pojechał wraz z córką po choinkę, którą następnie obie ustroiłyśmy na żółty kolor. Zawiesiłyśmy mnóstwo bombek z logiem Borussii. 
A oprócz tego, pomagam naturalnie Ewie w przyrządzaniu potraw. Łukasz również próbował coś wczoraj pomóc w kuchni, ale gdy niefortunnie rozsypał na siebie mąkę i skaleczył się w rękę, krojąc ciasto, Ewa wyprosiła go z kuchni i zagoniła do sprzątania domu. 
Łukasz to świetny człowiek, ale mistrzem gotowania to on nie jest, niestety. 
Wigilia ma zacząć się o dziewiętnastej. Im bliżej tej godziny, tym bardziej Ewka biega poddenerwowana. 
- Lidia! Sprawdź, czy ciasto się dopiekło - poprosiła mnie, sama natomiast zajmowała się karpiem po grecku. 
- Oczywiście - odparłam. Wyciągnęłam sernik z piekarnika, sprawdziłam, czy jest dopieczony. Tak, był dopieczony. 
- Jest dopieczony - obwieściłam. 
- No to dobrze. Postaw go na stole, niech ostyga - powiedziała Ewa. - Cholera, już siedemnasta!
- Ewunia, nie panikuj - nagle w kuchni zawitał roześmiany Łukasz. - Mmm, czuję sernik! Mogę kawałek?
- Nie! - odparła Ewa - dopiero co wyjęte z piekarnika! Będziesz jadł, jak goście będą! 
- Proszę... - Łukasz zrobił maślane oczka. - Głodny jestem! 
- Odrobina postu jeszcze nikomu nie zaszkodziła - odparła Ewa. 
Spojrzałam na zegarek. Jeszcze dwie godziny. 
- Szybko zleci - pomyślałam. 
Podeszłam do okna, jeszcze pierwsza gwiazdka się nie pojawiła. Ale zapewne niebawem się pojawi. Niebo dzisiaj przejrzyste, na pewno będzie widać gwiazdy. 

_________________________________ 



WCIĄŻ ŻYJĘ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 

Jakoś przebrnęłam przez ostatni tydzień i doczekałam upragnionego wolnego. Nie macie pojęcia, jak się z tego wolnego cieszę. Już myślałam, że padnę przez te technikum. 
I dałam radę napisać ten rozdział, nie powala wprawdzie jakością, ale jest :) 
Może spróbuję coś później ruszyć na drugim blogu, o ile ktoś jeszcze o nim pamięta xD 

Nie wierzę, co się dzieje z Borussią? -.- 
Mam nadzieję, że przerwa dobrze im zrobi, i polepszy się ich gra. I oby kontuzje się wyleczyły jak najszybciej! 
I niech zarząd się za porządne transfery weźmie! 


Z okazji zbliżających się Świąt, pragnę życzyć wszystkim Czytelniczkom wesołych, rodzinnych i udanych Świąt, duuużo prezentów pod choinką, zdrowia, szczęścia i pomyślności w życiu, a także Szczęśliwego Nowego Roku ;) 


Buziaki! :*** Sylwia 



Jesteś tu już? Zostaw komentarz, zmotywuj mnie! 


17 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! <3 Mam nadzieję że Wigilia zleci im w miłej atmosferze. : ) Takie miałam obawy co do tej kłótni Lidii, Ewy i jej "rodzinki". Ale cóż, oby więcej się nie spotkali. I również Ci życzę Spokojny i Radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz fajnie spędzonego Sylwestra ;** Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu się doczekałam! No po prostu cud, miód i malinka xD A tak na serio to mam dosyć rodziców Lidii (zresztą nie tylko ja) -.-'
    Mam nadzieję, że dodasz rozdział na drugim blogu .
    Pozdrawiam, dziękuję za życzenia, wzajemnie i zapraszam do mnie ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie :D , rozdział cudowny , również życze wszystkiego najlepszego , duuużo zdrowia, szczęścia, prezentów , weny i oczywiście spełnienia marzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Huhuhu ;P Ależ się ogromnie cieszę że dodałaś nowy rozdział. Cudownyyy jest :*
    Ten tatuś Lidii już mnie nieźle wkurza, zresztą macocha nie lepsza...
    Mam nadzieję że niedługo dodasz następny rozdział na tym i na drugim blogu.
    Pozdrawiam i także życzę wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy rozdział jest coraz to lepszy. Cieszę sie ze znow coś tak pięknego napisałas. A ogromną radość sprawia mi czytanie takiego dzieła. Całkowicie rozumiem Twój brak czasu sama jestem w 2 klasie technikum i rzadko kiedy znajduje chwile dla moich kochanych czytelników ;)
    Takze życzę odrobiny więcej czasu i jeszcze większej ilości tak cudownych pomysłów ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    Dagrasia :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahah :P Niezłe zdanie na początku :*
    Dodałaś!!!!!!!!!!! Tak się cieszę!!!!!!!!! Czekałam i się doczekałam :*
    Rozdział fantastyczny! Tylko ta wizyta ojca i Matyldy...dobrze, że Lidia odważyła się wygarnąć mu choć jakąś część tego, co przeżyła...:*
    Życzę Ci samych wspaniałych ocen, więcej wolnego czasu, oczywiście prezentów i spełnienia Twoich marzeń :**
    Mam nadzieję, że nasze BVB da sobie jeszcze radę. Ale szybko musi się ogarnąć, bo przewaga tego cholernego Bayernu rośnie!
    Więc miłego odpoczynku i WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!!! :***
    Pozdrawiam i do następnego!!!!!
    Buziaki! :****

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu się doczekałam się kolejnego rozdziału ! :D
    Świetny jest! Niestety tata Lidii i Matylda jak zawsze musieli popsuć wszystkim humory :(
    No ale na szczęście już są w Niemczech i jest Wigilia i mam nadzieję, że spędzą ją w miłej atmosferze ! :)

    Ja też z niedowierzaniem patrzę na ostatnie mecze BVB :( Ale miejmy nadzieję, że przez tę przerwę zregenerują siły i wrócą w świetnej formie !

    Również życzę Wesołych Świąt,zdrowia, szczęścia i dużo prezentów! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No no! Jak Cię było, tak nie było ale wróciłaś w wielkim stylu! Za to Cię uwielbiam <3 Ja już myślałam, że nie będzie ten jej ojczulek się czepiał, a tu proszę, taka niespodzianka... Zaskakujesz z każdym nowym rozdziałem :D
    Co do Borussii- ja przez to, do nikogo się w domu nie odzywam z nerwów xD Ja rozumiem, że dopadła nas plaga kontuzji, ale jak się patrzy na nich, to widać przede wszystkim brak polotu w grze... To nie to samo, co w tamtym sezonie. Tak na marginesie: wyczuwam, że konto fanów BVB zmaleje, ale w końcu się dowiemy ilu jest prawdziwych kibiców :) No ale wszystko w swoim czasie :p
    Tobie również wesołych, udanych Świąt, ale przede wszystkim zdrowia i spełnienia najskrytszych marzeń, w nadchodzącym roku! Oby był dla Ciebie jeszcze bardziej udany niż ten <3
    Jeszcze ras Wesołych Świąt :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajnie, długo czekałam :)
    zapraszam do mnie : http://moja-przygoda-w-dortmundzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Wchodzę na twojego bloga zmarnowana ,że znowu nie pojawił się rozdział a patrzę a tu dodałaś rozdział banan na ryju od razu się pojawił :D
    Brakowało mi tego bloga <3
    Dziękuje ,że coś dodałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nawet nie wiesz jak się cieszę, ze coś napisałaś!
    Rozdział jest po prostu genialny. Ciesze się, ze Lidia w końcu wygarnęła swojemu "ojcu" i Matyldzie co o nich myśli. Należało im się w stu procentach ;]
    Jeśli chodzi o Borussię.. to samej jest mi smuto, że tak źle się dzieje :( Sytuacja kadrowa nie powala optymizmem, a wyniki tym bardziej :( Coś czuję, ze w tym roku nie będzie mistrzostwa, a też o wice będzie trudno. Mam jednak nadzieję, że podczas przerwy nasi kontuzjowani się wyleczą i powrócą do optymalnej formy.
    Co do drugiego bloga, to oczywiście, że jesteśmy i czekamy ;)

    A z okazji nadchodzących świat Tobie tez życzę miłych, spokojnych i rodzinnych świąt oraz szczęśliwego nowego roku! I oczywiście duzo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Tyle czekałam na ten rozdział ! Cudownie, że go napisałaś ;) Świetny rozdział, ale ten jej ojciec to zawsze musi się pojawić z złym momencie, jestem jednak pewna, że nie popsuje jej to świąt ;) Cóż co tu dużo mówić. Piszesz genialnie więc i rozdział taki jest ;*
    Czekam na kolejny.
    Dziękuję Ci bardzo za komentarz i życzenia u mnie :) Również życzę Ci wesołych świąt i wszystkiego co najlepsze ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział :) Początek raczej smutny, ale końcówka pozytywna :) Szkoda mi Lidii, że ma taką okropną rodzinę. Jej ojciec to kompletna porażka...
    Długo czekałam na rozdział ale było warto :*
    Tobie też życzę wesołych i spokojnych świąt oraz szczęśliwego nowego roku :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Motywuję cię :D Nwm juz sama co mam napisać, wszystkie przyniotniki opisujące twoją twórczość już użyłam :D A nie chce się powtarzać :D ALe wiedz że Bóg ci talentu do pisania nie żałował :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny ;3 Marco jaki suodki ;3 czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. nominowałam cię liebester award szczegóły w zakładce liebster award

    OdpowiedzUsuń
  17. Dawno mnie nie było, ale nadrobiłam już zaległości. Super rozdział :D Zapraszam też na mojego bloga i na pierwszy rozdział po przerwie :)

    OdpowiedzUsuń