Była Lilianna, Kamila, Weronika oraz Oliwia. Obecność tej ostatniej mnie bardzo zdziwiła. Ani ja, ani Lilianna nigdy się z nią nie lubiłyśmy, w ogóle nie nasz klimat. Ale postanowiłam się nie cofać...
- Cześć, dziewczyny - powiedziałam, uśmiechnęłam się.
- No proszę, kogo my tu mamy - powiedziała Kamila. Wymownym, złośliwym tonem, który mnie zdziwił.
- Przyszła w łachę - rzuciła Weronika.
- Triumfalny powrót na stare śmieci - dodała Lilianna.
- O co Wam chodzi?! Przyszłam się po prostu przywitać, bo przyjechałam na weekend, a Wy...
- Niepotrzebnie tu w ogóle podeszłaś - powiedziała Oliwia, a jej oczy zmierzyły mnie zimnym, niemiłym wzrokiem.
- Już nie jesteśmy z tej samej bajki, jakbyś nie ogarnęła - powiedziała Lilianna. - Mam Kamilę, Oliwię i Weronikę, a Ty idź stąd, do tego swojego kochasia...
- Chłopaka piłkarza sobie znalazła i już się za lepszą pewnie uważa! - powiedziała Kamila.
- Okej! Niech Wam będzie! Ale tyle Wam powiem, że pewnie po prostu zazdrosne jesteście - powiedziałam. Starałam się trzymać nerwy na wodzy.
Weź tu bądź miłym, jak ludzie się od Ciebie odwracają z niewiadomych przyczyn. Zazwyczaj miałam dobre, nawet bardzo dobre kontakty z Lilianną, a ta szajka ją zapewne nastawiła przeciwko mnie podczas mojej nieobecności. Fakt, może powinnam była pisać do Lili częściej, ale tyle się działo w moim życiu, że po prostu, niestety, zapominałam...
- Ciekawe, o co - prychnęła Lilianna.
- O wszystko - odparłam, odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Nieopodal czekał na mnie Marco, siedział na ławce, popijając gorącą czekoladę.
- Tak szybko? Już się nagadałaś? - zdziwił się, podając mi mój kubek z napojem.
- Daj spokój - warknęłam - szkoda gadać, brak słów mi na te osoby.
- Co się stało?
Opowiedziałam mu, co się stało. Marco tylko kręcił głową.
- Jacy ludzie są teraz obrzydliwi - wykrzywił się.
- Widzisz? Nikomu nie można ufać... - powiedziałam, wzięłam łyk czekolady.
- Powiedziałbym, że prawie. Przecież masz mnie - dodał cicho i mnie przytulił mocno. Chętnie się w niego wtuliłam, mróz bowiem nie odpuszczał.
- Ojej! Jak słodko! - usłyszałam nagle znajomy głos. Głos należał do Oliwii.
- Tylko jej nie przeleć! - dorzuciła Weronika.
Tego było już za wiele. Poderwałam się i stanęłam oko w oko z tymi czterema idiotkami.
- Jak macie jakieś kompleksy, to idźcie do psychologa - powiedziałam - najwyraźniej macie, no i patrząc na was, nie dziwię się ani trochę. Zazdrość was zżera, pasztety?
- Sama Ty jesteś pasztet! Trafiło Ci się jak ślepej kurze ziarno - powiedziała Oliwia.
- No to się kochana mylisz! - powiedziałam.
Starałam się mówić spokojnie, nie chciałam krzyczeć i robić awantury na całą Starówkę.
- Dobra, idziemy - powiedziała Kamila - bo się zaraz dziecko poryczy.
- Zaraz sama się poryczysz, jak Cię szarpnę za te pożal się Boże tlenione włoski - powiedziałam. Bardziej zdecydowanym, ostrzejszym tonem. Kamila tylko się odwróciła na pięcie i odeszła razem ze swoimi koleżaneczkami.
Włosy Kamili... totalna rozpacz. I nie tylko włosy. Kilo tapety na twarzy, botoks w ustach...
- Jakie plastiki - powiedział Marco. - A ta jedna z nich to wyraźnie miała botoks w ustach. Jak można sobie w usta coś takiego wstrzykiwać?!
- Tak samo tego nie rozumiem - powiedziałam.
Marco kiedyś mi powiedział, że nigdy nie pozwoli mi wstrzyknąć sobie botoksu, gdyż jest to niebezpieczne dla zdrowia. Powiedział, że jestem piękna taka jaka jestem, nawet bez makijażu i z rozczochranymi włosami. Oczywiście o włosy dbam i makijaż robię, ale na pewno z nim nie przesadzam...
- Okej, zapomnijmy o tym - powiedziałam, chcąc poprawić sobie humor i dla Marco. - Idziemy?
- Jasne - powiedział. - A gdzie idziemy?
- Gdzie byś teraz chciał?
- Z Tobą i na koniec świata mogę iść - uśmiechnął się.
- Obawiam się, że moje kończyny nie przejdą takiego dystansu - zaśmiałam się. Przy Marco każdy byłby szczęśliwy i uśmiechnięty. Po prostu taki chłopak to skarb.
Postanowiłam, że pójdziemy teraz na cmentarz. Wsiedliśmy w autobus miejski i pojechaliśmy.
W sklepiku przed cmentarzem kupiłam znicze i kwiaty. Łzy mi napłynęły do oczu, gdy zmierzaliśmy ku grobom moich bliskich.
Wpierw stanęłam przed mogiłą mojej siostry Martyny. Tak młodo zginęła. Miała całe życie przed sobą. I tyle planów na to życie. Pamiętam, jak mówiła, że chce zostać chirurgiem. Miałam siedem lat, ona wtedy jedenaście, a już mówiła, że chce studiować medycynę. No i mama wtedy żyła. Wtedy też moje problemy z ojcem były nieco mniejsze. Bo zawsze ktoś stał po mojej stronie, czułam czyjeś wsparcie. Chociaż wtedy, w zielonych latach mojego życia, nie było tyle nauki, wiadomo, jak to w szkole podstawowej, miało się same piątki i szóstki osiągnięte niewielkim kosztem. I nie było o co się czepiać.
Inaczej miały się sprawy w gimnazjum i liceum. I do tego ten młodzieńczy bunt. Pierwsze próby palenia, picia alkoholu... Nie ominęło to i mnie. Parę razy, gdy ojciec wyczuł to ode mnie, miałam przechlapane.
Wszystkie te myśli i wspomnienia naszły mnie w tej chwili, łzy zaczęły spływać po moich bladych policzkach. Marco mnie objął.
- Wszystko okej, kochanie? - zapytał szeptem.
Pokiwałam głową i podeszłam do mogiły Urszuli Miller, tak, mojej matki. Jej również zapaliłam świeczki oraz położyłam kwiaty.
- Życie jest niesprawiedliwe - powiedziałam i rozszlochałam się na dobre. Wiele innych kobiet w moim wieku jeszcze ma przy sobie matki, zdrowe i szczęśliwe, a ja?! Straciłam moją mamę, siostrę, które obie jeszcze młode i zdrowe były. Przez jakiegoś wariata, któremu ciekawe czy odebrano prawo jazdy. Tylko tyle wiem, że ktoś walnął w auto mojej mamy, że był wypadek. Wtedy miałam osiem lat, nikt nie opowiadał mi szczegółów, a gdy byłam starsza i próbowałam się czegoś więcej dowiedzieć, kończyło się to fiaskiem.
Marco, widząc że zalewam się łzami, przyciągnął mnie do siebie. Pogładził mnie po włosach, chcąc pocieszyć.
- Już cicho, cicho kochanie - mówił - jestem przy Tobie...
- To jest niesprawiedliwe - szlochałam - ile bym dała, żeby moja mama i Martyna żyły!
- Rozumiem Cię - szepnął mój ukochany, tuląc mnie z całej siły.
Wylałam trochę łez na jego kurtkę, chcąc uwolnić emocje. W końcu jednak się ogarnęłam i skierowaliśmy się do domu.
***
Dotarliśmy do domu, ale Łukasza, Ewy i Sary jeszcze nie było. Mieliśmy z Marco cały dom tylko dla siebie.
Nie było zbytnio co robić. Zaczął do tego padać śnieg, termometr pokazywał, że mróz się zaostrzył. Nic, tylko siedzieć na piecu.
Usiadłam na kanapie w salonie, popijałam gorącą herbatę i patrzyłam, jak setki tysięcy płatków śniegu wiruje w powietrzu. Z zapatrzenia wyrwał mnie nikt inny jak Marco, który pociągnął mnie na swoje kolana.
- Jak tam? - zagadnął.
- Nic... - powiedziałam. - Ciekawe, kiedy wrócą.
- Dla mnie mogą nawet wieczorem - powiedział z błyskiem w oku. Chwilowo się wystraszyłam, że znów zechce zaciągnąć mnie do łóżka, ale po chwili moje obawy zostały rozwiane. Zwyczajnie mnie zaczął całować i gładzić po plecach. Blondyn to zawsze jest spragniony czułości, ale na to nie narzekam.
Siedzieliśmy tak jakiś czas, skupiając się tylko na sobie, aż w końcu wrócili Piszczkowie.
- Jesteśmy! - krzyknęła Sara od progu.
- Fajnie! - odkrzyknęłam.
- Ale zimno na zewnątrz - powiedziała Ewa, wchodząc do salonu - i jeszcze pada do tego. Masakra.
- Byliście na cmentarzu? - zapytał Łukasz.
- Tak - odparł Marco.
Łukasz włączył TV i rozsiadł się w fotelu, Sara pomknęła do siebie, a Ewa powiedziała, że przyrządzi na obiad spaghetti z krewetkami. Ucieszyłam się, uwielbiam tę potrawę.
I za jakąś godzinę usiedliśmy wszyscy w jadalni, zajadając się obiadem. Ewa potrafi wyśmienicie gotować.
- Przestało wreszcie padać - zauważyła Sara.
- Lidia, może po obiedzie wyjdziemy odśnieżyć przed domem? - zapytała Ewa.
- No pewnie! Przy okazji spalimy kalorie - zaśmiałam się. - Nie no, lepiej odśnieżać na bieżąco. Mniej roboty wtedy jest.
- Może Wam pomogę? - zapytał Marco.
- Niestety, łopaty są tylko dwie - powiedziała Ewa.
- Marco, za dziesięć minut w TV będzie fajny film - powiedział Łukasz.
- A Wy tylko przed TV byście leżeli! - skomentowałam.
- Następnym razem oni pójdą - wzruszyła ramionami Ewa - a my wtedy zrobimy sobie SPA domowe, co Ty na to?
- No pewnie! - pokiwałam głową.
- Też chcę! - powiedziała Sara - też chcę maseczkę na twarz!
- Sara, ale Ty masz idealną twarz - powiedziałam - żadnych krost ani zmarszczek.
- Lidia, Ty też masz idealną twarz - powiedział Marco. - Też nie masz żadnych wyprysków ani zmarszczek.
- Wcale nie - odparłam - jakieś tam są pojedyncze krosty, które pudrem zakrywam.
- Niestety, ja to już się starzeję - westchnęła Ewa.
- Oj, przestań - powiedział szybko Łukasz. - Ach, te kobiety. Wiecznie na siebie narzekają. Mówisz im że dobrze wyglądają, a i tak ciągle mają jakieś "ale".
- Niestety - westchnął Marco.
- Nie narzekaj, Łukasz! Kto Ci obiadki gotuje? - zapytała Ewa z zadziornym uśmieszkiem. - Dobra, Lidia, idziemy!
- Tak jest! - powiedziałam.
Ubrałyśmy się ciepło i poszłyśmy do roboty. Starałam się nie spoglądać w stronę mojego rodzinnego domu. I liczyłam, że już nic nie popsuje mi humoru tego dnia. Niestety, pomyliłam się...
______________________________
I znów takie krótkie nudziarstwo wyszło. Zastanawiam się, czy ktoś jeszcze czyta te moje wypociny.
Wybaczcie że tak długo nic nie było, ale same wiecie - zmęczenie, szkoła, nauka, późne powroty do domu + kiepski stan psychiczny. -.-
Wasze opowiadania staram się czytać, jednak nie zawsze daję radę skomentować.
+ informacja odnośnie GG - zepsuło mi się, póki co raczej nie zakładam nowego, bo i tak nie miałabym na nie czasu.
No i oczywiście dziś wszyscy trzymamy kciuki za Borussię! Na pewno będzie ciężko ale wierzę że uda się pszczółkom wywalczyć 3 pkt. :)
Buziaki! Sylwia :*
+ liczę że pojawią się jakieś motywujące komentarze :) z góry dzięki!
super rozdział .Masz dar do pisania . Pisze jak poetka . Czekam na kolejny i zapraszam do sb .
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńJak wszyscy się mgli odwrócić od Lidii ?!
To niesprawiedliwe, bo nikt nie wiedział co dzieje się u niej w domu ..
Mam nadzieję, że Lidka nie zobaczyła swojego durnego tatuśka ;)
Zapraszam do nas na nowy rozdział ;)
Pozdrawiam - Nikola :*
Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMyślałam że się już nie doczekam a jak zobaczyłam że jest nowy to mało co się nie poszczałam ze szczęścia XD
Szkoda że Lili odwróciła się od Lidii :(
Jestem bardzo ciekawa co albo raczej kto popsuje Lidii humor...
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;P
Jakie nudziarstwo???:) Jest świetnie, nie mogę doczekać się dalszego ciągu. Ciekawe co wydarzy się przed domem. Mam nadzieję, że jej ojciec nie zrobi niczego złego ani Lidii, ani jej przyjaciołom:) Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg, pozdrawiam i życzę weny;)
OdpowiedzUsuńRozdział super!
OdpowiedzUsuńSzkoda,że wszyscy stali się tacy niemili dla Lidii,ale niech się nie martwi - nie zasługują na przyjaźń z Lidką <3
Ciekawe co będzie dalej...
Z niecierpliwością czekam na następny wpis!
Pozdrawiam,Izaa
Rozdział fantastyczny :)) Szkoda, że Lidia straciła przyjaciółki, ale z drugiej strony to lepiej niż jakby z czasem miały ją wykorzystać. I mam nadzieję, że jej ojciec z macochą nic złego jej nie zrobią :((
OdpowiedzUsuńA to wiem czemu nie zaglądasz do mnie ani nie odpisujesz na GG :((
Pozdrawiam i życzę czasu i weny :********
Świetny rozdział jak zwykle, ale ty i tak powiesz że to nudziarstwo ;)
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału zastanawia mnie kto oprócz dziewczyn zepsuje Lidii dzień. Oby nie jej ojciec...
Mecz. Cóż... Same wiemy jaki wynik... Mimo to chłopaki dali z siebie wszystko! Największą niespodzianką (a może dla niektórych nie) był Łukasz na boisku ^^ Ostatni mecz z Bayernem i znowu FCB! Jednak oba spotkania były na niekorzyść BVB :c
Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili do mnie ;**
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńAle te ''przyjaciółki'' Lidii wredne! -,- Jak tak można?!
Uuuu, czyżby ojciec Lidki ją zobaczył?
Mam nadzieję, że nie, bo z tego będą same kłopoty.
Pozdrawiam ;*
Ooooooo....czyżby jeszcze "kochany" ojczulek???? Nie za dużo jak na jeden dzień?? Biedna Lidia... A te plastiki....nie mają pojęcia, jaką wspaniałą koleżankę straciły. Hahhahaha! I jeszcze botoks????? Hahahaha! Frajerki :P
OdpowiedzUsuńProszę państwa! Mamy powtórkę! Dalej mówisz, że to nudziarstwo. Nieładnie tak kłamać :P
Ach ta Polska...... W Dortmundzie też nie lepiej. Ale ma Marco. Jak dobrze, że on ją kocha!
Boże....czekam na następny! Poprawiłaś mi humor dzisiaj tym, że dodałaś! Już myślałam, że zasnę z przekonaniem, że życie jest do dupy :**
Pisałam, że czekam na kolejny??? Aaaaaaa! Pisałam! Ale to nic. Czekam czekam czekam!!!!! :***Buziaki i trzymaj się ciepło Kochana!!!! :***
Spoko rozdział, mam nadzieję na szybkie dodanie następnego. Już nie mogę się doczekać. Już chyba nawet domyślam się co popsuje głównej bohaterce humor.. A pro po meczu... Przegrali, no ale któż mógł przewidzieć, że akurat w najważniejszych momentach pech zacznie ich prześladować. Do tego bramka Mario.. Wszyscy zamilkli, a on sam był troszkę zdołowany faktem zdobycia pierwszego gola. No ale cóż, żyje się dalej. Dortmundczycy na pewno zrewanżują się Bawarczykom. Respect Mario! To był naprawdę dobry mecz, a Borussia dołożyła wiele starań. Chociaż jak wiadomo są znani z tego, że walczyć trzeba do końca! :) / Młoda :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Lidia niestety spotyka same fałszywe przyjaciółki ;/ Dobrze, że ma Marco :) Ciekawe kogo zobaczyła Lidia. Czyżby ojca?
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział!
Pozdrawiam gorąco :**
Jak się ciesze, że dodałaś rozdział <333
OdpowiedzUsuńTe jej "koleżanki" są okropne... jak mogły się tak zachować? :( Dobrze, że Lidia ma przy sobie kochającego Marco <33 Reus jest taki kochany ;**
Czekam na kolejny i pozdrawiam <3 Trzymaj się ciepło ;**
Niestety Borussia przegrała :( Zupełnie mi się to nie podoba, ale cóż.. trzeba dalej wierzyć! Borussia Dortmund! Echte Liebe! :D
Niech cd będzie dziś prosze, proszę <3
OdpowiedzUsuńAch ile ja czekałam na ten rozdział ;3 Jest fantastyczny, jak wszystko co piszesz :)
OdpowiedzUsuńYch Lidia to nie ma szczęścia do tych znajomych.. co za bezczelne panienki. Dobrze jednak, że jest Marco :) Cóż końcówka mam nadzieję, że nic złego się nie stanie..., czyżby jej ojciec się pojawił? Oby nie.
Czekam niecierpliwie na dalsze losy :)
Pozdrawiam ;*
Nominowałam Cię do Liebster Award ;)
Usuńhttp://the-story-of-marco.blogspot.com/p/liebster-award.html
Genialny rozdział! <3 Warto było poczekać na niego : )
OdpowiedzUsuńCoś tak czuje że Lidia spotka tam Ojca ;c A już szkoda słów na te "przyjaciółki od serca" Lidii . To jest po prostu zazdrość że Lidia osiągnęła coś w życiu. I nie pisz mi tu że nudziarstwo bo twoje opowiadanie jest cudowne :3 Z chęcią się czyta.
Czekam z niecierpliwością na kolejny
Pozdrawiam :*
W wolnym czasie zapraszam też do mnie : )
Ojejuu zajebiste !! *-* Z tych dziewczyn to wredne małpy -,-
OdpowiedzUsuńPisz dalej dziewczyno bo pięknie piszesz ! W twoich rozdziałach zawsze jest ciekawie ;) powodzenia w pisaniu nowego rozdziału ;*
Do nowego rozdziału <3 :D
Cudny <3 , czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńNie zastanawiaj sie czy ktoś to czyta bo przecież widać po komentarzach że tak!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!
Ja wyczuwam tam jej ojczulka ojojoj!
Pozdrawiam:*
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Ohoho ♥ Zajebisty :)
OdpowiedzUsuńJa już się domyślam co się stanie... ;p
Czekam na nn ;* I zapraszam do siebie :D
Już 2 część :)
Pozdrawiam <2+1
Już normalnie płonę hahahaa!
OdpowiedzUsuńBo wyczekuję koljengo! :)
Dodawaj mi tu szybko ;)
Buźka:*
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
Fantastyczny jak zawsze ! Zgadzam się z poprzednikami, dodawaj szybko kolejny !
OdpowiedzUsuńZapraszam na blog znajomej http://lifecanbemarvellous.blogspot.com
Buziaki :*
Czekałam, czekałam i czekałam na nowy rozdział i się doczekałam <3 Ja zawsze czytam choć nie mam konta i nie zawsze komentuje :D Super rozdział ;P
OdpowiedzUsuńOhh !! Jak ja tu dawno nie była , a tu się tyle wydarzyło ;)
OdpowiedzUsuńMusze to szybko nadrobić ! ;)
Dziewczyno ty pisz,bo masz talent ;)
Czekam na kolejny rozdział ;)
Zapraszam do siebie, wróciłam po długim dość urlopie : http://bvblovestoryyyy.blogspot.com/
Następny ! <3 Łał jest super ! Marco to taki ideał <3 Opisałaś go takiego jakiego go lubię, nie za słodki i lekko zboczony <3 Czekam na nexta ! Szybko ! ~ Nikola
OdpowiedzUsuńSuper!! :D
OdpowiedzUsuńTe "przyjaciółki" to są udane -,-...kurczę jak tam można?? Dziewczyna w końcu ułożyła sobie życie, a one po prostu jej zazdroszczą, bo taki facet jak Marco w życiu by ich nie tknął!...
I chciałam przeprosić, że z takim opóźnieniem, ale nie miałam dostępu do komputera :)
Czekam na następny! :D <3
I jak byś miała czas to zapraszam na http://reus-julia-story.blogspot.com/
Świetny :)
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do LBA więcej u mnie :)
http://walczoniego.blogspot.com/p/liebster.html
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńhttp://echte-liebe-0.blogspot.com/?m=1
Mam nadzieję, że pamiętasz o mnieee ;) Pozdro
/Zaczarowanaaa
Jejaaaaa fantastycznie piszesz ,czekam na nexta :3
OdpowiedzUsuńZapraszam i liczę na komentarz do: http://gunner16.blogspot.com/
Pozdrawiam ♥ :*
Świetny rozdział. kocham twojego bloga. Dodaj szybko kolejny i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńhttp://dortmundzkahistoria.blogspot.com/2013/11/rozdzia-10.html