MIESIĄC PÓŹNIEJ
Niesamowite, jak ten czas szybko płynie. Już dwudziesty grudnia.
Wydaje się, że wszystko zmierza ku dobrej drodze. Mario cały czas przebywa w Dortmundzie, uczęszcza na terapię, która - jak sam teraz twierdzi - pomaga mu. Oczywiście zadry na psychice prawdopodobnie nigdy się nie pozbędzie, zawsze to będzie w nim tkwić, podobnie jak i we mnie. Jednak można to nieco ułagodzić...
Mario może liczyć nie tylko na wsparcie Marco i moje, ale także na wszystkich swoich kolegów z Borussii, którzy często się z nim spotykają.
Nie wiadomo, jak będzie z jego kontraktem, który zawarł z Bawarczykami. Nie jest pewne, czy dalej będzie grał w Bayernie. Mario ostatnio powiedział, że nie wie, czy wróci do gry w piłkę...
Jest szósta rano, ja leżę i spać nie mogę. A z jakiego powodu? Dziś jadę razem z Ewą, Łukaszem, Sarą, oraz oczywiście moim ukochanym do... Polski. Tak! Ten weekend spędzimy w kraju nad Wisłą.
Ewa chce odwiedzić swoją matkę, oraz zapalić znicz na grobie swojego zmarłego taty. Ja również chcę uczcić pamięć mojej matki oraz siostry. Niestety, pierwszego listopada nie mogliśmy wybrać się do Warszawy, zatem ten wyjazd został przełożony na grudzień. Zresztą, czy to ważne? Liczy się pamięć!
Marco wróci do treningów dopiero grubo po Nowym Roku, więc ma mnóstwo teraz czasu. Borussia zdobyła mistrzostwo jesieni, w Lidze Mistrzów również są w dobrej sytuacji.
I duża w tym zasługa mojego ukochanego, który ciężko pracuje na treningach, podczas meczów daje z siebie wszystko. W pełni zasłużył na wakacje.
A ponieważ Mario może liczyć na wsparcie również innych kumpli, Marco postanowił pojechać do Polski ze mną. Ewa i Łukasz bez problemów się zgodzili.
Nie, nie mogę usnąć. Czas jednak wstawać. Wstałam, wyciągnęłam z szafy dżinsy, czarny top oraz niebieską, polarową bluzę i podreptałam do łazienki zrobić ze sobą porządek.
Gdy już to zrobiłam, zaczęłam wyglądać przez okno. Przez noc napadało mnóstwo śniegu. Postanowiłam zrobić dobry uczynek i nieco odśnieżyć przed domem.
Gdy się ubierałam, do hallu przyszła Ewa.
- Lidia, gdzie idziesz? - zapytała.
- Napadało sporo śniegu, więc chciałabym odśnieżyć, skoro mamy jechać - powiedziałam. - Żeby Łukasz dał jakoś radę wyjechać z garażu - zaśmiałam się.
- Wiesz, wpadłam na taki sam pomysł - powiedziała Ewa, ubierając się. - Pomogę ci. We dwie sprawniej to pójdzie i szybciej wyjedziemy.
- Okej! - odparłam.
Wzięłyśmy łopaty i zaczęłyśmy odśnieżanie.
- To dzisiaj wrócą do mnie wszystkie wspomnienia - westchnęłam. - Jak zobaczę mój dom rodzinny...
Tak, dom, który w Polsce mają Ewa i Łukasz, stoi naprzeciwko mojego domu rodzinnego. Ile to razy przybiegałam tam z płaczem, kiedy mi się oberwało od wściekłego ojca. Nawet jeżeli akurat ich nie było, zawsze miałam dostęp do ogrodu. Stoi w nim altanka, w której się chroniłam.
Więc mam mnóstwo, w większości niemiłych wspomnień związanych z tamtą ulicą.
Teraz tak bardzo mi żal straconego dzieciństwa. Nigdy nie wybaczę ojcu tego, że tak mnie traktował. Odebrał mi dzieciństwo w całości. Jeszcze jednak gdy mama i Martyna żyły, jeszcze wszystko jako tako się toczyło. Gdy zginęły, mój świat zawalił się na Amen. Ojciec mnie nie wspierał. Wręcz przeciwnie. Nie minęło tak dużo czasu od śmierci mamy, gdy znalazł nową partnerkę - Matyldę, która nigdy mnie nie lubiła.
- Pewnie tak - odparła Ewa. - Kochana, jednak staraj się nie myśleć o ojcu. Nie nakręcaj się. Pamiętaj, że z nami jesteś absolutnie bezpieczna.
- Wiem - odparłam. - To co, o ósmej wyjazd?
- Tak - odparła Ewa. - Marco wie, prawda? Podjedziemy po niego.
Pokiwałam głową. Niebawem skończyłyśmy odśnieżać i poszłyśmy do domu. Zapakowałam szybko niezbędne rzeczy, zjedliśmy wszyscy śniadanie i pojechaliśmy pod dom Marco.
- Cześć Wam! - powiedział, wsiadając do pojazdu. Podał rękę Łukaszowi, mnie powitał całusem w policzek.
- Cześć! - powiedziała Ewa - Mario będzie pilnował Ci domu?
- Chciałoby się - zaśmiał się Marco. - Powiedział, że na czas mojej nieobecności pójdzie do Nuriego. Wiesz pewnie, że z nim też jest zaprzyjaźniony.
- Ach, rozumiem - powiedziała Ewa.
- No to jedziemy! - powiedział Łukasz.
I wyjechaliśmy z Dortmundu. Zaczęło padać, ale to nie zrażało Łukasza. I teraz poczułam senność. Oparłam głowę o ramię Marco i nawet nie zauważyłam, jak zasnęłam...
Gdy się obudziłam, zobaczyłam, że za oknem jest szaro. Marco sobie słuchał muzyki przez słuchawki, z zamkniętymi oczami, Sara spała, Ewa czytała gazetę, Łukasz naturalnie prowadził auto.
Podniosłam głowę z ramienia mojego ukochanego i sprawdziłam godzinę. Szesnasta trzydzieści. A już taka szarówka. No, ale w końcu jest zima.
- O, już nie śpisz - zauważyła Ewa, odrywając się od czytania. - Może chcesz coś przegryźć?
- Czemu nie - odparłam. - Co masz dobrego?
- Mam tosty z szynką - powiedziała Ewa. - Chyba, że wolisz batoniki.
- Niech będzie to drugie - uśmiechnęłam się.
- Lidia, nie jedz tyle słodyczy, bo próchnicy dostaniesz - wtrącił się Marco ze śmiechem.
- Ja tam myję zęby, nie wiem jak Ty - wzruszyłam ramionami.
- Marco bardzo dokładnie myje zęby! - powiedział ze śmiechem Łukasz. - Ewka, podaj Lidii mój telefon, mam bardzo ciekawe zdjęcie.
- Piszczu, zabiję - wysyczał Marco.
- Ciekawe... - mruknęła Ewka i zaczęła grzebać w telefonie męża. To, co znalazła, wprawiło ją w ogromne rozbawienie. Mnie też... Zdjęcie przedstawiało mojego ukochanego, który udawał, że czyści swoje zęby szczotką do klozetu.
- Oj, Marco, nie spodziewałabym się - parsknęłam śmiechem.
- Dlatego właśnie tak lśnią - wyszczerzył się mój ukochany. - Polecam i Wam!
- Wariat - skwitowałam.
- Gdzie zrobiliście te zdjęcie? - zapytała Ewa.
- A po ostatnim meczu - powiedział Łukasz. - Marco przedawkował energy drinki.
- Widać. Aż oczka się świecą - powiedziałam.
- Oj tam, oj tam. Odwalało mi tamtego dnia - powiedział blondyn.
Uśmiechnięta wtuliłam się w mojego ukochanego. Już znajdowaliśmy się w Polsce. Jeszcze trochę i znajdziemy się w Warszawie...
A ponieważ Mario może liczyć na wsparcie również innych kumpli, Marco postanowił pojechać do Polski ze mną. Ewa i Łukasz bez problemów się zgodzili.
Nie, nie mogę usnąć. Czas jednak wstawać. Wstałam, wyciągnęłam z szafy dżinsy, czarny top oraz niebieską, polarową bluzę i podreptałam do łazienki zrobić ze sobą porządek.
Gdy już to zrobiłam, zaczęłam wyglądać przez okno. Przez noc napadało mnóstwo śniegu. Postanowiłam zrobić dobry uczynek i nieco odśnieżyć przed domem.
Gdy się ubierałam, do hallu przyszła Ewa.
- Lidia, gdzie idziesz? - zapytała.
- Napadało sporo śniegu, więc chciałabym odśnieżyć, skoro mamy jechać - powiedziałam. - Żeby Łukasz dał jakoś radę wyjechać z garażu - zaśmiałam się.
- Wiesz, wpadłam na taki sam pomysł - powiedziała Ewa, ubierając się. - Pomogę ci. We dwie sprawniej to pójdzie i szybciej wyjedziemy.
- Okej! - odparłam.
Wzięłyśmy łopaty i zaczęłyśmy odśnieżanie.
- To dzisiaj wrócą do mnie wszystkie wspomnienia - westchnęłam. - Jak zobaczę mój dom rodzinny...
Tak, dom, który w Polsce mają Ewa i Łukasz, stoi naprzeciwko mojego domu rodzinnego. Ile to razy przybiegałam tam z płaczem, kiedy mi się oberwało od wściekłego ojca. Nawet jeżeli akurat ich nie było, zawsze miałam dostęp do ogrodu. Stoi w nim altanka, w której się chroniłam.
Więc mam mnóstwo, w większości niemiłych wspomnień związanych z tamtą ulicą.
Teraz tak bardzo mi żal straconego dzieciństwa. Nigdy nie wybaczę ojcu tego, że tak mnie traktował. Odebrał mi dzieciństwo w całości. Jeszcze jednak gdy mama i Martyna żyły, jeszcze wszystko jako tako się toczyło. Gdy zginęły, mój świat zawalił się na Amen. Ojciec mnie nie wspierał. Wręcz przeciwnie. Nie minęło tak dużo czasu od śmierci mamy, gdy znalazł nową partnerkę - Matyldę, która nigdy mnie nie lubiła.
- Pewnie tak - odparła Ewa. - Kochana, jednak staraj się nie myśleć o ojcu. Nie nakręcaj się. Pamiętaj, że z nami jesteś absolutnie bezpieczna.
- Wiem - odparłam. - To co, o ósmej wyjazd?
- Tak - odparła Ewa. - Marco wie, prawda? Podjedziemy po niego.
Pokiwałam głową. Niebawem skończyłyśmy odśnieżać i poszłyśmy do domu. Zapakowałam szybko niezbędne rzeczy, zjedliśmy wszyscy śniadanie i pojechaliśmy pod dom Marco.
- Cześć Wam! - powiedział, wsiadając do pojazdu. Podał rękę Łukaszowi, mnie powitał całusem w policzek.
- Cześć! - powiedziała Ewa - Mario będzie pilnował Ci domu?
- Chciałoby się - zaśmiał się Marco. - Powiedział, że na czas mojej nieobecności pójdzie do Nuriego. Wiesz pewnie, że z nim też jest zaprzyjaźniony.
- Ach, rozumiem - powiedziała Ewa.
- No to jedziemy! - powiedział Łukasz.
I wyjechaliśmy z Dortmundu. Zaczęło padać, ale to nie zrażało Łukasza. I teraz poczułam senność. Oparłam głowę o ramię Marco i nawet nie zauważyłam, jak zasnęłam...
***
Gdy się obudziłam, zobaczyłam, że za oknem jest szaro. Marco sobie słuchał muzyki przez słuchawki, z zamkniętymi oczami, Sara spała, Ewa czytała gazetę, Łukasz naturalnie prowadził auto.
Podniosłam głowę z ramienia mojego ukochanego i sprawdziłam godzinę. Szesnasta trzydzieści. A już taka szarówka. No, ale w końcu jest zima.
- O, już nie śpisz - zauważyła Ewa, odrywając się od czytania. - Może chcesz coś przegryźć?
- Czemu nie - odparłam. - Co masz dobrego?
- Mam tosty z szynką - powiedziała Ewa. - Chyba, że wolisz batoniki.
- Niech będzie to drugie - uśmiechnęłam się.
- Lidia, nie jedz tyle słodyczy, bo próchnicy dostaniesz - wtrącił się Marco ze śmiechem.
- Ja tam myję zęby, nie wiem jak Ty - wzruszyłam ramionami.
- Marco bardzo dokładnie myje zęby! - powiedział ze śmiechem Łukasz. - Ewka, podaj Lidii mój telefon, mam bardzo ciekawe zdjęcie.
- Piszczu, zabiję - wysyczał Marco.
- Ciekawe... - mruknęła Ewka i zaczęła grzebać w telefonie męża. To, co znalazła, wprawiło ją w ogromne rozbawienie. Mnie też... Zdjęcie przedstawiało mojego ukochanego, który udawał, że czyści swoje zęby szczotką do klozetu.
- Oj, Marco, nie spodziewałabym się - parsknęłam śmiechem.
- Dlatego właśnie tak lśnią - wyszczerzył się mój ukochany. - Polecam i Wam!
- Wariat - skwitowałam.
- Gdzie zrobiliście te zdjęcie? - zapytała Ewa.
- A po ostatnim meczu - powiedział Łukasz. - Marco przedawkował energy drinki.
- Widać. Aż oczka się świecą - powiedziałam.
- Oj tam, oj tam. Odwalało mi tamtego dnia - powiedział blondyn.
Uśmiechnięta wtuliłam się w mojego ukochanego. Już znajdowaliśmy się w Polsce. Jeszcze trochę i znajdziemy się w Warszawie...
***
- Lidia! Pobudka! - jak z zaświatów dobiegł mnie głos Marco. - Już jesteśmy w Warszawie!
- Już?! - poderwałam głowę.
- Już! - powiedziała Ewa.
Wyjrzałam przez okno. Faktycznie, już dojechaliśmy do stolicy Polski. Latarnie oświetlały warszawskie ulice. Minęliśmy także liceum, którego jestem absolwentką. Tym samym, wróciła do mnie masa wspomnień. Mało co łza nie zakręciła mi się w oku.
Łukasz w końcu dotarł na miejsce...
- Jak dawno nas tu nie było - powiedziała Ewa, gdy jej mąż zaparkował auto w garażu.
- Pewnie już meble kurzem porosły - ziewnął Łukasz.
- Jutro się nieco posprząta, dziś to już tylko chcę się położyć i zasnąć - powiedziała Ewa.
- Marco, pomożesz mi z bagażami? - zapytał Łukasz.
- Jasne! - powiedział Marco.
Chłopaki zajęli się bagażami, ja wyszłam z garażu i mój wzrok od razu padł na rodzinny dom stojący naprzeciwko. Światła były zgaszone, zapewne już ojciec i Matylda byli pogrążeni we śnie.
Latarnie rzucały niewielkie światło na ten budynek. Wpatrywałam się przez chwilę, aż mi niemalże łzy napłynęły do oczu. Usłyszałam czyjeś kroki za sobą. To Ewa do mnie podeszła. Spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Spokojnie, kochanie - powiedziała - to wszystko już jest dawno za Tobą.
Na pewno domyśliła się, jakie wspomnienia do mnie wróciły.
- Chodźmy do domu, nie będziemy tu marznąć - powiedziała, objęła mnie ramieniem i poszłyśmy do domu. Marco niósł ostatnie bagaże, Łukasz natomiast poniósł śpiącą Sarę.
Ewa zaprowadziła mnie i Marco do pokoju gościnnego będącego na poddaszu.
Zerknęłam na zegarek. Dwudziesta trzecia.
- Ale mi się spać chce - ziewnął Marco.
- No to się kładziemy - powiedziałam.
Rozebrałam się, wygrzebałam koszulkę nocną z torby i położyłam się. Po chwili poczułam, jak ramiona blondyna mnie obejmują. Wtulona w niego nawet nie zauważyłam, jak usnęłam.
- Jasne! - powiedział Marco.
Chłopaki zajęli się bagażami, ja wyszłam z garażu i mój wzrok od razu padł na rodzinny dom stojący naprzeciwko. Światła były zgaszone, zapewne już ojciec i Matylda byli pogrążeni we śnie.
Latarnie rzucały niewielkie światło na ten budynek. Wpatrywałam się przez chwilę, aż mi niemalże łzy napłynęły do oczu. Usłyszałam czyjeś kroki za sobą. To Ewa do mnie podeszła. Spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Spokojnie, kochanie - powiedziała - to wszystko już jest dawno za Tobą.
Na pewno domyśliła się, jakie wspomnienia do mnie wróciły.
- Chodźmy do domu, nie będziemy tu marznąć - powiedziała, objęła mnie ramieniem i poszłyśmy do domu. Marco niósł ostatnie bagaże, Łukasz natomiast poniósł śpiącą Sarę.
Ewa zaprowadziła mnie i Marco do pokoju gościnnego będącego na poddaszu.
Zerknęłam na zegarek. Dwudziesta trzecia.
- Ale mi się spać chce - ziewnął Marco.
- No to się kładziemy - powiedziałam.
Rozebrałam się, wygrzebałam koszulkę nocną z torby i położyłam się. Po chwili poczułam, jak ramiona blondyna mnie obejmują. Wtulona w niego nawet nie zauważyłam, jak usnęłam.
***
Obudziłam się około wpół do dziewiątej rano, przynajmniej taką godzinę wskazywał zegar wiszący na ścianie.
Blondyn sobie jeszcze słodko spał. Wyślizgnęłam się z jego objęć i wyciągnęłam z walizki czerwoną koszulkę, dżinsy i poszłam do łazienki się ogarnąć.
Zeszłam na dół, w kuchni już siedziała Ewa razem z Sarą. Ewa jadła banana, natomiast Sara z wyraźnym apetytem zajadała się tostami z Nutellą.
- Łukasz jeszcze śpi? - zagadnęłam.
- Tak, ten to za szybko nie wstanie - zaśmiała się Ewa. - Co byś chciała na śniadanie?
- A co proponujesz dobrego?
- Tosty z Nutellą! - powiedziała Sara - są przepyszne!
- Sara, nie jedz tyle tej Nutelli, bo Cię brzuch rozboli - powiedziała Ewa.
- Mamo, wiesz, że to moje ulubione śniadanie - powiedziała jej córka.
- Jej nie przegadasz - zaśmiała się Ewa. Posmarowała i dla mnie dwa tosty, po czym zaczęłam konsumpcję.
W międzyczasie do kuchni przyszli Marco i Łukasz.
- Wyspani? - zapytałam.
- Nie wiem jak Łukasz, ale ja jak nowo narodzony - uśmiechnął się Marco.
- Lidia, Marco, po śniadaniu wybieramy się z Łukaszem i Sarą do mojej mamy - powiedziała Ewa.
- Nie ma problemu! My też znajdziemy jakieś zajęcie - powiedziałam.
Zaplanowałam sobie jeszcze przed wyjazdem pójście na cmentarz i zapalenie świeczki dla mojej kochanej mamy oraz siostry. Może dziś się tam wybiorę, razem z Marco? Przy okazji mógłby nieco zwiedzić Warszawę, poznać moje rodzinne miasto.
Niebawem Łukasz, Ewa i Sara ruszyli na Bemowo, gdyż w tamtej dzielnicy właśnie mieszka mama Ewy, ja zostałam sama z Marco.
Wylegiwałam się na łóżku, gdy do pokoju przyszedł mój ukochany. Położył się obok mnie.
- Jaka Ty jesteś piękna - usłyszałam jego szept.
- No gdzie tam - mruknęłam.
- No tak, kochanie... - mruknął Marco i zaczął mnie obejmować. Aż zakręciło mi się w głowie. Nagle poczułam, jak próbuje pozbawić mnie spodni...
- Ej no! Marco, co jest?
- Mam ochotę na Ciebie - wyszczerzył się.
- Marco, ale ja nie...
- Dawaj, będzie fajnie - nie przestawał się cwaniacko uśmiechać i jedną ręką zaczął masować moje piersi...
- Zostaw mnie - jęknęłam.
Marco na to nie zareagował, tylko położył się na mnie i wpił swoje usta w moje.
- Tego już za wiele - pomyślałam. Wyrwałam się z jego objęć i uciekłam do łazienki, w której się zamknęłam.
Normalnie doznałam szoku. On nigdy mnie w ten sposób nie próbował nakłaniać do seksu. Zwłaszcza po tym, co przeżyłam. Co go dziś napadło?!
- Lidia, skarbie - nagle go usłyszałam.
- Zostaw mnie! - odkrzyknęłam.
- Kochanie, otwórz - błagał. - Przepraszam. Trochę się zapędziłem, a nie powinienem. Obiecuję, że to się nie powtórzy!
- A kto Cię tam wie! - burknęłam - idź! Nie mam ochoty na żadne igraszki, rozumiesz?!
- Rozumiem! Kochanie, nie gniewaj się na mnie...
Westchnęłam ciężko i otworzyłam drzwi. Spojrzałam chłodno na mojego ukochanego, który wpatrywał się we mnie ze skruchą.
- Obiecuję, że już nigdy się tak nie zapędzę. Poniosło mnie - powiedział.
- Doskonale wiesz, co przeszłam - powiedziałam łamiącym się głosem. - Jak Ty w ogóle...
- Jeszcze raz przepraszam - powiedział i przytulił mnie. A ja cała się trzęsłam. Teraz na pewno jestem przewrażliwiona na tym punkcie...
- Skarbie, cała się trzęsiesz - zauważył blondyn. - Już dobrze... - szepnął i pogładził mnie po włosach.
Zeszłam na dół napić się wody. Marco poszedł za mną.
- Może w ramach przeprosin dałabyś się zaprosić na zakupy? - zapytał.
- Dobry pomysł, ale ja chciałabym najpierw pójść na cmentarz - powiedziałam.
- Jak sobie życzysz, słonko - powiedział.
Na szczęście Ewa zostawiła mi zapasowe klucze do domu. Na stole w kuchni zostawiłam informację, gdzie wyszliśmy. Ubraliśmy się ciepło, gdyż mróz nie ustępował, i wyszliśmy z domu.
Postanowiłam pokazać mojemu ukochanemu warszawską Starówkę. Marco z zaciekawieniem przyglądał się wszystkiemu. Teraz to ja robiłam za przewodnika. W Dortmundzie to on mnie oprowadzał po wszystkich zakątkach.
- Cholera, ale zimno - jęknęłam.
- Mi też. Napiłbym się czegoś gorącego - powiedział.
- O, tam sprzedają gorącą czekoladę - powiedziałam, spoglądając na budkę, w której sprzedawano gorące napoje.
- Długa kolejka - westchnął Marco. - Masz polskie pieniądze?
- No a jak - powiedziałam z uśmiechem.
Poszliśmy do kolejki. Z nudów zaczęłam rozglądać się wokół. I nagle... zauważyłam Liliannę i kilku moich innych starych znajomych.
- Marco, patrz, Lilianna - powiedziałam.
- Ta Twoja koleżanka ze szkoły? To idź się przywitać - powiedział. - Tylko zostaw mi kasę, bo raczej euro to tu nie przyjmą - zaśmiał się.
- A jak poprosisz o tę czekoladę, mistrzu? - zaśmiałam się.
- O to się nie martw - machnął ręką.
Zostawiłam mu zatem kasę i poszłam w kierunku Lilianny i reszty.
- Ciekawe, jak zareagują na mój widok... - pomyślałam.
_________________________________
Jest 70 xd Trochę lepszy niż poprzedni. Mam nadzieję że się Wam podoba :)
Kto przeczytał, niech zostawi komentarz. Będę wdzięczna :)
W miarę wolnego czasu czytam Wasze blogi i komentuję, chociaż nie zawsze jest mi to dane. Przez cały kolejny tydzień codziennie będzie jakiś sprawdzian czy klasówka. Ech... zabierzcie mnie stąd!! xD
Na moim drugim blogu (Nothing's gonna change my world) nie wiem kiedy coś dodam, ale mam nadzieję, że nie odwrócicie się od tamtego bloga :)
To co? Do następnego! Buziaki :***
Świetny rozdział , ciekawe jak zareagują jej znajomi :)
OdpowiedzUsuńGenialne! :D
OdpowiedzUsuńSądzę, że koleżanki się ucieszą :D
Cieszę się, że u Lidki zaczyna się układać.
Czekam na kolejny i pozdrawiam ;**
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekałam i wreszcie się doczekałam :D
Czoo ten Marco zawsze taki napalony? ;P Się zapędził troszeczkę nasz chłopaczyna :* ;P
Czekam na następny :)
Mega rozdział :* Talent masz i to spory :) W końcu się doczekałam następnego rozdziału ;* Czekam na kolejny a i tobie życzę weny :* Zapraszam też do siebie http://walczoniego.blogspot.com
OdpowiedzUsuńFajnie, że Mario chodzi na terapię :-) Mam nadzieję, że zostanie w Dortmundzie na zawsze .
OdpowiedzUsuńCo do Marco, czuły, ale w tej akcji z nim to się aż wyrasiłam xd
ogólnie świetny rozdział, czekam na next i pozdrawiam :-)
Ale Marco się zapędził :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Lidia nie spotka swojego ojca ani Matylde. Okropne jest to co jej zrobili!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;**
dobrze że Mario chodzi na terapię :)
OdpowiedzUsuńciekawe jak zareagują jej koleżanki...
super rozdział, czekam na nexta i pozdrawiam :*
Świetny <3
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie zachowanie Marco.. i to bardzo. Czytałam wszystkie Twoje rozdziały, i zdziwiłam się, jak przeczytałam taki przebieg wydarzeń, nawet bardzo. Mimo to wspaniały rozdział! Wspaniale, że Mario wraca do siebie. Nie dziwię się, że nie chce już grać w Bayernie.
OdpowiedzUsuńBuziaki i zapraszam do siebie ;**
CUDNY ROZDZIAŁ <3
OdpowiedzUsuńBiedny Marco, Lidia mu odmówiła xD Piszesz najlepiej na świecie, jak dla mnie. Z niecierpliwoscia czekam na nexta <3
Świetne, świetne i jeszcze raz świetne !! Haha, fajna scena z Marco ;**** Więcej takich ;D Zaglądam codziennie z nadzieją na nexta ;** Życzę weny i dobrych ocen ze spr. ;** Pozdro ^^
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak udadzą im się święta w Warszawie. Oby jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńA co do spotkanie Lidii z jej koleżanką to nie mogę doczekać się jej reakcji.
Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału ^^
To już na prawdę 70 rozdział?? Ale teraz mniejsza o to, co do rozdziału to jest genialny! Zastanawiam się czy Lidia spotka tam Ojca, oby nie! Czekam z niecierpliwością na kolejny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :*
Genialny rozdział :) Jak to dobrze, że stan Mario się poprawił. Oby już nigdy nie wrócił do Monachium :) Jestem bardzo ciekawa, jak przebiegnie ich pobyt w Polsce. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału! Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo weny i dobrych ocen ze sprawdzianów :*
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział! Cieszę się, że z Mario już wszystko w porządku. Oby tylko nie musiał wracać do Monachium. Nie mogłam uwierzyć, że Marco może się tak zachować. Mam nadzieję, że to jednorazowa akcja. Biedna Lidia znowu musi zmagać się z przykrymi wspomnieniami. Coś czuję, że może dojść do jej spotkania z ojcem.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam i życzę powodzenia w szkole. Buziaki :*
Łoo! Ale długo nie czytałam :D :Ale wreszcie mi się udało xD Świetny rozdział <3 Marco... Ty dziku xD Czekam na kolejny :3
OdpowiedzUsuńświetny czekam na nexta !
OdpowiedzUsuńNo nadrobiłam rozdzialik:)
OdpowiedzUsuńBiedna Lidia:(
Teraz musi się borykać z wspomnieniami tragicznymi. Wierzę w to, ze Marco wcale nie chciał nic złego zrobić. Po prostu problemem są złe wspomnienia i będą musieli sobie z nimi poradzić.
Co do Mario to dobrze, że już lepiej z nim. Nie próbuje popełniać samobójstwa i wgl. Ale mam nadzieję, ze wróci do piłki i to w BVB!
Hahah jak słodka Sarcia jakbym swoja siostrę widziała:) Takie dzieciaczki są strasznie słodziutkie:)
Pozdrawiam gorąco:)
Weny zyczę jak i powodzenia na sprawdzianach:)
U mnie tez istna masakra z tymi kolowiami i wgl:)
Nie mam na nic siły:)
Byle do świąt!:)
Potem to już z górki:)
Dobra bo sie rozpisałam jakbym rozprawke miała napisać:)
Buziaki:**
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Rozdział cudeńko jak zawsze <333
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Buziaki ; *
PROOOOOSZĘ, szybko dodaj!!! Kocham to bardzo, jestem ciekawa co dalej, może Lidia zobaczy ojca i będzie trochę pogmatwane? SZYBKO DODAJ PROSZĘ <3
OdpowiedzUsuńOOOOO Matko!
OdpowiedzUsuńTo już 70-ty rozdział?
Pamiętam jak w wakacje zaczęłam czytać wszystkie rozdziały!
Tak się wtedy wciagłam, ze postanowiłam tu zostać na zawsze i słowa dotrzymam:)
Co do rozdziału to po prostu świetny!
Ach Ci faceci no!
Biedna Lidka moja!
Przez tego całego tatuśka ma teraz takie problemy!
Nie lubię!
Weny życzę:)
Buziaki:**
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
BOSKIE <3333 CZekałam na niego. Marco słodziak <3
OdpowiedzUsuń70 rozdział! :D Gratuluję! <3
OdpowiedzUsuńRozdział genialny jak zawsze! :)
Szkoda mi tej Lidii ;C
Ahh ten Marco.. -,-
Czekam na kolejny! ;*
Buziaki! ;*
super że dodałaś następny rozdział który oczywiście jest świetny ;D mam nadzieje że kolejny bd nie długo ;-)
OdpowiedzUsuńCiekawe co się Marco stało ,że chciał nachalnie uprawiać seksu....
OdpowiedzUsuńI ciekawe jak zareaguje Liliana na widok głównej bohaterki..
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D
Świetnie piszesz :) Mam nadzieje ,że jeszcze pociągniesz to opowiadanie z 30/50/70... rozdziałów <3 .
Mam jeszcze nadzieje ,że Marco nic nie odbije O.o
Jestem uzależniona od tego opowiadania.
Ależ ten czas u Ciebie szybciutko leci :P
OdpowiedzUsuńMarco! Noooo przez chwilę to go nie poznawałam normalnie :/ Lidia musiała się nieźle wystraszyć :(
Liliana...hmmmm...ciekawe, jak zareaguje... Mam nadzieję, że powrót choć na chwilę do Polski nie okaże się czasem straconym, bo wyobrażam sb jak bardzo Lidia tęskniła za Warszawą :*
świetne to jest! Czekam czekam czekam!!!! :* Czyli tak jak powiedziałaś: "Do następnego!!" :***
Pozdrawiam! Buziaki Kochana! :***
Oto ja :DD
OdpowiedzUsuńMimo tego, że regularnie nie komentuję to czytam zawsze na telefonie :))
A Mario biedak, ale dobrze, że sobie radzi i że Lidia mu pomaga. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. A co do szkoły znam Twój ból druga klasa technikum i przygotowania do egzaminu zawodowego :((
Ale zapraszam do siebie i życzę weny :***
Przeczytalam<3
OdpowiedzUsuńŚwietny jest!
Biedna Lidka, aż noemalnie nie mogę sobie wyobrazić co ona biedna czuje!
Marco mógł być trochę bardziej delikatny...w końcu wiedział co ona przeszła!
Czekam na nn:)
Buziaki:*
Świetny <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że z Mario już lepiej ;) Byłam trochę zdziwiona zachowaniem Marco do Lidii...Tutaj pokazał, że jest typowym facetem -,- ale nie może być zawsze kolorowo :) Oczywiście czekam na następny rozdział ;**.
Bosz *.* ŚWIETNE !
OdpowiedzUsuńTwojego bloga czyta bardzo,bardzo dużo osób :)
Wiadomo ,że połowa z nich nie komentuje bo się nie chce też mi się nigdy nie chce komentować ale od dziś zaczynam komentować ponieważ wiem ile to jest motywacji dla ciebie do dalszego pisania. Sama czasami piszę bloga ale mojego prawie nikt nie czyta ponieważ jest beznadziejny ;x aaaa twój jest wyśmienity :)))
Od jakiegoś czasu spędzam bardzo dużo czasu w internecie na czytaniu blogów.
Czytam ich ponad 24 O.o
I stwierdzam ,że ten blog jest najlepszym blogiem jakiegokolwiek spotkałam <33
Na drugim miejscu oczywiście jest twój drugi blog .
Z wypracowań w szkole z Polskiego pewnie masz same 5 i 6 *.*
Jeszcze raz napiszę twój blog jest " omggg <3 , zajebisty , świetny,wyśmienity,WOW,genialny... "
Czekam na kolejny :**
POZDRAWIAM
Dobrze, że Mario już dochodzi siebie, ale nie może zrezygnować z gry w piłkę !
OdpowiedzUsuńEhh ten Reus ;p
Rozdział świetny :)
Z niecierpliowścią czekam na następny :D
Pozdrawiam - Nikola :*
Jestem ciekawa co zrobią jej znajomi,rozdział świetny.Zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńCześć Dopiero wróciłam do normalnego życia też do pisania bloga i komentowania innych opowiadań. Rozdział świetny taki jak zawsze nie wiem co się wcześniej działo. Obiecuje ze będe już regularnie czytać. Zapraszam do mnie : http://dortmundzkiestory.blogspot.com --- nowy blog o Marco i na Dortmundzka Historie na rozdział 9 : http://dortmundzkahistoria.blogspot.com/2013/11/rozdzia-9.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
świetny rozdział, z resztą jak cały blog :)
OdpowiedzUsuńzapraszam http://pomimowszystkokocham.blogspot.com/