niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 75.

Obudziłam się w ramionach mojego ukochanego. Nastał niedzielny poranek. Dziś ma dołączyć do nas cała reszta. 
Marco sobie jeszcze słodko spał. Wczorajszy wieczór z nim to było po prostu coś niesamowitego. Spędziliśmy ten wieczór, całując się non stop... przy scenerii słońca chowającego się za morzem. Bajeczne przeżycie! 
A znając romantyczność i czułość blondyna, wiedziałam, że takich scen będzie jeszcze całkiem sporo. 
Przy nim każda dziewczyna by odżyła, zaczęła cieszyć się życiem. I nie, nie dlatego, że jest bogaty - po prostu jego postawa, jego osobowość sprawia, że człowiek się uśmiecha. I nie tylko ustami, ale także sercem. Bogactwo jest tylko dodatkiem do tego wszystkiego. 
I ja przy nim odżyłam - gdy przyjechałam do Dortmundu, byłam nieszczęśliwą, zahukaną, zastraszoną dziewczyną, której ciężko było komukolwiek nowemu zaufać. Ale poznałam jego, przy nim moje życie nabrało barw. I mimo, że przeszłam tyle koszmarnych, złych chwil, trzymam się dalej. Dzięki Niemu. 
- Kochanie, już nie śpisz? - z zamyślenia wyrwał mnie Marco, który dopiero co się obudził. 
- Nie - odparłam. - Jak tam? 
- Dobrze - uśmiechnął się. - Która godzina? 
- Dziesiąta - powiedziałam, zerkając na zegar. - O której ma towarzystwo przylecieć? 
- O dwunastej - odparł blondyn. - Akurat zdążymy wszamać jakieś śniadanko i pójdziemy na lotnisko, dobrze? To przecież całkiem niedaleko. 
- Jak sobie życzysz - powiedziałam. - Ruch to zdrowie - uśmiechnęłam się. 
- Święte słowa - Marco się przeciągnął. - Im więcej ruchu, tym więcej uśmiechu na twarzy. 
- Widać, że sportowiec z Ciebie - powiedziałam i wstałam. Wyciągnęłam bieliznę i letnią sukienkę. Sukienek to mam naprawdę mnóstwo, głównie dzięki Marco. Wielokrotnie się zdarzało, że mi jakąś kupował. Zawsze podkreślał, że uwielbia, gdy ubieram się kobieco. Co nie znaczy, że w ogóle nie noszę spodni. 
Wybrałam się pod prysznic, szybko się ogarnęłam, po mnie łazienkę zajął Marco. Gdy i on doprowadził się do porządku, zeszliśmy do hotelowej restauracji. 
Nie śpiesząc się, zjedliśmy pyszne i pożywne śniadanie. Przepełnieni energią i radosnym nastrojem, udaliśmy się na lotnisko. 
Zerknęłam na zegarek w telefonie, było kilka minut po dwunastej. 
- Już powinni być - powiedział Marco, rozglądając się wokół. 
Ja również się rozejrzałam, i wypatrzyłam znajomą postać. Jeżeli mnie oczy nie myliły, był to Mats. I zaraz obok niego wypatrzyłam całą resztę. 
- Patrz, tam są - powiedziałam do Marco.
- Gdzie? A, faktycznie... - powiedział mój ukochany. - Chodźmy tam do nich, bo może oni nas nie widzą! 
Tak też zrobiliśmy, no i po krótkiej chwili nastąpiło powitanie. Marco od razu podbiegł do Mario i rzucił mu się na szyję, co było do przewidzenia. Ja się przywitałam z całą resztą, czyli z Matsem i jego sympatią Cathy, Kevinem i Svenem. No i później także z Mario. 
- No to wreszcie tu wszyscy jesteśmy - powiedział wesoło Kevin. 
- Fajnie, Lidia, że jesteś - powiedziała Cathy. - Pomyśl, całą podróż musiałam sama przebyć z trzema facetami - zaśmiała się. 
- Nie było tak źle - powiedział Mats. 
- Non stop robili sobie ze mnie żarty - powiedziała Cathy. 
- Na pewno fajnie miałaś - zaśmiałam się. 
- Bardzo - odparła Cathy. - Idziemy do hotelu? 
- Chodźmy! - powiedział Mario - bo głodny jestem jak wilk. 
- Tak, ty zawsze jesteś głodny - powiedział Marco. - Zawsze spragniony tego jedzenia!
- A Ty zawsze spragniony, już nie będę mówił czego - powiedział Mario i przewrócił oczami. 
Wszyscy uśmiechnęli się pod nosem, domyśliwszy się, co miał na myśli Mario.
Wszystkim bezgranicznie dopisywały humory. Dotarliśmy do hotelu, przybyłe dziś towarzystwo zajęło swoje pokoje. Mats miał pokój z Cathy, natomiast Mario, Kevin i Sven postanowili wynająć pokój trzyosobowy. 

Później poszliśmy wszyscy do restauracji hotelowej. Nie tylko Mario był głodny, całej reszcie również burczało w brzuchach. 
- Nie jedzcie za dużo, jak chcecie pływać - powiedziała Cathy. Zamówiła sobie tylko lekką sałatkę. Jak mi powiedziała, dba o linię i zdrowo się odżywia. Niestety, trochę też jednak popala... Powiedziała, że nie umie z dnia na dzień tego rzucić. 
- Może najpierw na skutery wodne pójdziemy? - zapodał pomysł Sven. 
- O tak! Popieram - powiedział Marco. 
- To idźcie - powiedziałam - a my z Cathy posiedzimy sobie na plaży, nie? 
- Pewnie - powiedziała moja koleżanka - a oni niech sobie łykną tej adrenaliny - zaśmiała się. 
- Nie potopić się tam! - dodałam. 
- Spokojna Twoja rozczochrana - powiedział Marco i poczochrał moje włosy. 
- Menda - zaśmiałam się. 
- Ale jaka kochana - blondyn objął mnie ramieniem. 








*** 








Wybraliśmy się na plażę. Pogoda dopisywała. Dubaj to po prostu rajskie miasto. 
Chłopaki, tak jak sobie zaplanowali, od razu wybrali się na wodne skutery. Ja i Cathy rozłożyłyśmy sobie ręczniki na piasku, położyłyśmy się i zaczęłyśmy sobie rozmawiać. 
- Co tam jeszcze u Ciebie, Lidia? - zapytała Cathy. 
- Powiem Ci, że wszystko jest super - powiedziałam. - Kochający facet, wakacje w takim rajskim mieście, po prostu żyć nie umierać! 
- Mogę to samo powiedzieć - powiedziała Cathy. - Jak widać, Mats to dowcipniś, ale potrafi być bardzo romantyczny. Ale przy kolegach on Ci tego nie okaże - zaśmiała się. 
- Mogę to samo powiedzieć o Marco - powiedziałam. 
- Cóż, przy kolegach trochę się zmieniają. Ale taka to już natura facetów - powiedziała Cathy. 
- Prawda - przytaknęłam. - Ale słońce grzeje. Trzeba się posmarować kremem z filtrem - powiedziałam, wyciągając kosmetyk z torby. 
- Pożyczysz mi? Ja swój zostawiłam na łóżku w pokoju - powiedziała Cathy. 
- Jasne! 
Posmarowałyśmy się ochronnym kremem. Gdy to zrobiłyśmy, niespodziewanie zadzwonił mój telefon. To Ewa! 
- Halo? 
- Halo, Lidia? Cześć! - powiedziała pogodnie Ewa. - Jak tam? 
- A jest wspaniale - powiedziałam - właśnie wylegujemy się z Cathy na plaży, a chłopaki śmigają na skuterach wodnych.
- No proszę! Czyli wakacje zaczęły się dobrze - powiedziała moja przyjaciółka. 
- A jak tam w Dortmundzie? - zapytałam. 
- Zimno, właśnie śnieg jeszcze zaczął padać... - westchnęła Ewa. - Ale ogólnie to nikt nie narzeka. Łukasz poszedł na basen, Sarę do Oliwii zawiozłam, niech się dziewczynki trochę pobawią. 
- A Ty co porabiasz? - zapytałam. 
- Jak zawiozłam Sarę, zrobiłam zakupy, później posiedziałam sobie trochę u Sahinów - powiedziała Ewa. - Poplotkowałyśmy nieco z Tugbą. 
- Nieźle - powiedziałam. - Mówię Ci, musicie kiedyś tu przylecieć z Łukaszem i Sarą. W tym Dubaju jest po prostu bajecznie. 
- Nie wątpię - przyznała brunetka. - W przyszłym roku trzeba koniecznie nad tym pomyśleć. 
Pogadałam sobie jeszcze chwilkę z Ewą. Gdyby ona też tu była, byłaby na pewno tak samo zachwycona. 
- Właśnie, co tam u Ewki słychać? - zagadnęła Cathy, gdy skończyłam telefoniczną rozmowę. 
- Wszystko w porządku - powiedziałam. - Pada śnieg w Dortmundzie. 
- Oj, to niefajnie - powiedziała Cathy. - Nie lubię zimy.
- Ja też nie - powiedziałam. - Wiosna i lato to najlepsze pory roku.
- Dokładnie - przyznała dziewczyna Matsa. 
Niebawem przyszły do nas chłopaki. 
- Wyszaleli się? - zapytała Cathy. 
- Tak! - powiedział Mario. 
- To co, druga zmiana? - zapytał Sven. - Wy idziecie do wody, a my sobie leżymy? 
- W sumie można iść - powiedziałam. - Trochę się ochłodzimy. 
- To lecimy! - powiedziała Cathy. 
Pobiegłyśmy do wody. Była cieplutka. I dość czysta. Pływanie w takiej wodzie to czysta przyjemność. A ile można kalorii przy pływaniu spalić. Więc popływałyśmy sobie razem, naprawdę miałyśmy wiele radości z takiego wodnego treningu. 
Gdy już poczułyśmy się zmęczone, wróciłyśmy do chłopaków. Siedzieliśmy sobie wszyscy na plaży, rozmawiając i śmiejąc się. 








*** 








Nadszedł wieczór. Siedziałam sobie w naszym pokoju hotelowym, dopiero co wzięłam prysznic. Nagle do pokoju wparował Marco. 
- Lidia, pójdźmy sobie na spacer - powiedział entuzjastycznie. 
- Masz jeszcze siłę? - uśmiechnęłam się.
- Ja bym nie miał? - uśmiechnął się rozbrajająco. 
- Można iść - powiedziałam. 
Nałożyłam zatem klapki i poszliśmy. Marco poinformował towarzystwo, że wychodzimy. 
Puściliśmy się plażą, fale uderzające w brzeg obmywały nasze stopy. Marco trzymał mnie cały czas za rękę. Jak w romantycznym filmie... 
Niebawem znaleźliśmy się na wydmach. Idąc, zauważyłam, że blondynowi wypadło jakieś pudełko z kieszeni spodenek. 
- Marco, wypadło Ci coś - powiedziałam i podniosłam pudełko. Jak się okazało, była to paczka... gumek. 
- Oj, Marco, po co Ci to? - uśmiechnęłam się.
- A jak myślisz, kocie? - powiedział Marco i objął mnie w pasie. - Wiesz, że Cię pragnę... - wyszeptał mi na ucho. 
Znów poczułam tę jego czułość i ciepło bijące od niego. Do tego jeszcze ta bajeczna sceneria. 
Wokół nas nie było żywej duszy. Położyliśmy się na piasku i zaczęliśmy się całować. I wtedy poczułam, że pragnę tego samego co mój ukochany. Już nie miałam żadnych wątpliwości, nie bałam się. 
- Marco... ja też Ciebie pragnę... - wyszeptałam między pocałunkami. 
Dalej już słowa nie były nam potrzebne. Pozwoliłam się rozebrać, po chwili oboje byliśmy nadzy. Do tego jeszcze ta adrenalina, czy przypadkiem ktoś tu nie przyjdzie i nas nie zobaczy. 
Mój ukochany zaczął wodzić rękami po całym moim ciele. Odwzajemniłam to. Poczułam, że serce zaczyna mi szybciej bić. 
I w końcu blondyn przeszedł do rzeczy. Spoglądałam raz w niebo, raz w jego oczy. 
- To było fenomenalne - powiedział Marco, gdy już się ubieraliśmy. 
- Przyznam, że tak - powiedziałam. 
- Mam nadzieję, że nie żałujesz - powiedział cicho.
- Nie - powiedziałam, podeszłam do niego i go objęłam. - Nie żałuję. Byłeś świetny - szepnęłam mu na ucho i pocałowałam w policzek. 
- Ty też - odparł i odwzajemnił mój uścisk. 

_____________________________



Napisałam! Nie powala jakością, ale coś w końcu jest :) Mam nadzieję, że chociaż trochę się Wam podoba. 

I znów jutro szkoła -.- oby do ferii.
U mnie zaczynają się 27 stycznia :) cóż, trzeba dotrwać. 

Do następnego! Buziaki :* 



Jesteś tu już? Zostaw komentarz, zmotywuj mnie! 
Z góry dziękuję! 







15 komentarzy:

  1. Ooooh, słodkie, ciekawe i piękne CUDEŃKO! :D
    Marco mnie rozwalił paczką prezerwatyw :) I do tego komentarz Mario, nieźle...xD Ach, ta Lidia ma wiecznie spragnionego mężczyznę ;3 Ale przynajmniej są szczęśliwi - to najważniejsze <3
    Rozdział jak już mówiłam - świetny!
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam, Iss ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Też chce do Dubaju ;c
    Hahah te pomysły chłopaków mnie czasami rozwalają xD A Lidka i Marco tak słodko i romantycznie. Po prostu miód, cud i malina <3
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcem z Marco do Dubaju!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Rozdział w sam raz na teraz. Ciepło się robi od temperatury, którą opisujesz :**
    Oni są tacy mega słodcy, że ja nie mogę!!!!! :P
    To Cię nie pocieszy, ale ja jestem pierwszą turą ferii i zaczynam labowanie od 17 stycznia :P
    Czekam na kolejny popis geniuszu pisarskiego :*
    Całuję i ściskam mocno :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny uwielbiam chłopaków Lidie i Cathy;D a Lidia i Marco mrau słodziaki :) bardzo się ciesze ze w koncu przestała się bac.
    Pozdrawiam i czekam na wiecej Dagrasia:**

    OdpowiedzUsuń
  5. ahahaha wiedziałam że coś tam się na plazy szykuje tirarira! ;)
    Mam nadzieję, ze wszystko już będzie teraz dobrze :)
    Pozdrawiam :)
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. no no no ciekawie ciekawie:)
    Nie mogę się już nexta doczekać normalnie :)
    Buziaki:**
    http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale słodziaki z nich ! *.*
    Oby te wakacje im się udały ;)
    Rozdział fenomenalny :*
    Z niecierpliwością czekam na następny ! ;D
    Pozdrawiam - Nikola <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny rozdział.Wreszczie jest w porzadku.
    Cudowne wakacje.
    Marco słodziak.
    i wielki powrót Mario .
    Czekam na kolejny i zapraszam do sb : kovma.blogspot.com
    Życzę geny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. A wreszczie Marco z Lidią, znowu ten teges :D

    Ja mam ferię dopiero 3 lutego ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Boski rozdział! <3 Bardzo fajnie spędzają ten wyjazd, zazdroszczę :D
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział :*
    Marco z Lidią są cudowni <3
    Wszystko jest cudownie i najlepiej żeby już tak zostało ;P
    Marco zawsze taki napalony że aż musi mieć przy sobie paczkę gumek XD
    Fakt nie wiadomo gdzie i kiedy go najdzie ochota ;P
    HUHUHU :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku! cudowny *.*
    Przez te ostatnie rozdziały Marco i Lidia są tacy szczęśliwi...i oby tak zostało! :D
    Haha...rozwalił mnie Marco na plaży, ja myślałam że może to pudełeczko z pierścionkiem czy coś, a tu gumki Haha...:D
    Ściskam i czekam na następny ☻

    OdpowiedzUsuń
  13. Jej.. strasznie romantyczny ten rozdział jak dla mnie, ale lubię takie :D
    " A Ty zawsze spragniony, już nie będę mówił czego" - kocham <3
    Piszesz tak cudownie, ze czasem mam ochotę przestać, żeby tak bardzo nie kaleczyć.
    Mi sie rozdział podoba. Wszystko co napiszesz jest świetne,więc proszę nie pisać, że nie powala jakością, bo Cię znajdę i coś zrobię ! :D
    Życzę dużo weny! Trzymaj się :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  14. Boszzzz *__*
    Cudowny rozdział ♥
    Marco i Lidia w końcu tacy szczęśliwi :3
    Niech tak już zostanie :3
    Marco i pudełeczko z gumkami :D Na to, to tylko on może wpaść :P
    Dawaj szybko nexta ;3
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ♥

    OdpowiedzUsuń