Dopiero co zaczął się ten ostatni dzień 2013 roku. Właśnie się obudziłam, Marco sobie jeszcze słodko śpi. Nie wiem, co wykombinował na ten dzień. Wiem tylko, że wieczorem, będzie impreza przy basenie dla gości hotelowych. Oj, będziemy miały z Cathy robotę. Trzeba będzie pilnować pijanych chłopaków, aby przypadkiem nie powpadali do tego basenu. Z nimi to wszystko możliwe...
Zwłaszcza z Marco. On tylko wygląda na takiego grzecznego, ale wypić to on bardzo lubi. Jutro będzie jęczał, że go głowa boli.
- Skarbie, nie śpisz? - usłyszałam Marco.
- Nie - odparłam. - Wyspany?
- Pewnie. Jak nowo narodzony - zaśmiał się. - Która godzina?
- Dziesiąta - odparłam.
Wstałam z łóżka, narzuciłam szlafroczek na siebie, wyciągnęłam szorty, bluzkę
i poszłam do łazienki zrobić ze sobą porządek.
Kiedy i Marco się ogarnął, poszliśmy na śniadanie. Wpierw pukaliśmy do pokoi naszego towarzystwa, ale nikogo tam nie było. Pewnie już siedzą w restauracji i coś konsumują.
Zgadłam. Towarzystwo już siedziało przy stoliku i się zajadało, aż im się uszy trzęsły.
- No, myśleliśmy, że się już Was nie doczekamy - powiedział Kevin.
- Dobrze, że wreszcie przyszłaś - powiedziała Cathy, gdy zajmowałam miejsce obok niej. - Może teraz Ciebie się uczepią, a mi dadzą spokój - zaśmiała się.
- A co my Ci takiego robimy? - zapytał z uśmieszkiem Sven.
- Sven, nie mówi się z pełnymi ustami. Kultury trochę, nie jesteś u siebie w domu - powiedział Mats ze śmiechem.
- Odezwał się ten kulturalny - odgryzł się Sven. - Ile to razy ktoś Cię złapał na dłubaniu w uchu? - zaśmiał się.
- Widocznie musiał - wtrącił Marco - widocznie zorientował się, że ma cały słoik miodu w uchu, jak nie mógł nic usłyszeć!
- Przestańcie gadać o takich rzeczach - skrzywiłam się - nie przy jedzeniu!
- Słyszeliście? - dodał Mats.
- Prawda w oczy kole - wtrącił Mario.
Zamówiłam sobie na śniadanie wodę z cytryną, sałatkę, oraz kawałek pizzy. Marco natomiast skusił się na mrożoną kawę, kebaba oraz podobnie jak ja, na sałatkę.
- Co dziś robimy? - zapytał Kevin, popijając swoją coca-colę.
- Mam dla Was niespodziankę! - powiedział Mats. - Kupiłem bilety na rejs łodzią. Dziś będzie o osiemnastej. Nie będzie trwał długo, więc zdążymy na imprezę - powiedział zadowolony.
- Serio? Czemu nic nie powiedziałeś? - zapytał Mario.
- Bo nie byłoby niespodzianki - zaśmiał się Mats. - Poza tym, była ograniczona ilość tych biletów, więc trzeba było się śpieszyć. Ale za to bardzo okazyjna cena!
- Ile? - zapytał Marco.
- Nieistotne - Mats machnął ręką.
- A teraz co porobimy? - zapytała Cathy, popijając swoją mrożoną herbatę.
- A to już Wam zostawię te frasunki - zaśmiał się Mats.
- Może zwiedzimy trochę miasto? - zapytał Kevin.
- O, może na jakieś zakupy pójdziemy - powiedział Sven.
- Właśnie! - powiedziałam. - Już tyle przesiadujemy na tej plaży, można by trochę urozmaicić to wszystko.
- Dobrze mówi - Cathy mnie poparła.
- A czemu nie - powiedział Mats. - Co, chłopaki?
Marco i Mario chętnie przystali na pomysł zwiedzania Dubaju. Zatem wszyscy dokończyliśmy swoje dania i wyszliśmy z hotelu.
***
Mario miał ze sobą przewodnik po Dubaju i mapkę, co okazało się pożyteczne. Na szczęście, na mieście również były mapy. Przecież do Dubaju zjeżdżało tylu turystów ze wszystkich stron świata. Tutaj zajmowanie się turystyką to naprawdę opłacalne zajęcie!
Podziwialiśmy okazałe budynki, zachodziliśmy niemal do wszystkich sklepów z ubraniami i innymi dodatkami.
Nikt sobie niczego nie żałował. Czasem się też zdarzyło, że jakiś fan zaczepił chłopaków i prosił o autograf i wspólne zdjęcie. Ich chyba nawet na Saharze by rozpoznali!
W końcu, około czternastej, zmęczeni chodzeniem i upałem, przysiedliśmy sobie w kafejce, w cieniu. Wszyscy popijaliśmy zimne napoje i chwaliliśmy się, co kupiliśmy.
- Fajne korki kupiłem, nie? - zapytał Sven, pokazując nabytek.
- Świetne barwy - Cathy pokazała uniesiony kciuk.
- Ha, się wie - powiedział Sven. - Cathy, a co Tobie ukochany kupił?
- Kreację na dzisiejszy wieczór - powiedziała moja kumpela.
- No, pokaż im - powiedział Mats. - Kto będzie dziś najpiękniej wyglądał? Cathy!
- O nie! - wyrwał się Marco. - Cathy, bez urazy, ale to Lidia będzie najcudniej wyglądać!
- Ogarnijcie - westchnęła Cathy.
- Właśnie - powiedziałam. - Cathy, pokaż tę kreację.
Cathy wyciągnęła sukienkę. Faktycznie, była przepiękna. Cathy ze swoimi długimi, szczupłymi nogami będzie w niej fantastycznie wyglądać.
- A jakieś buty do niej dokupiłaś? - zapytałam.
- Nie, ale jeszcze całe popołudnie przed nami - powiedziała Cathy.
- Lidia, a Ty czemu się nie pochwalisz? - zapytał Marco.
Tak... mnie Marco również kupił kreację na Sylwestra. Tak, bo nie mam żadnych ubrań na taką jak ta okazję. Pomógł mi też wybrać.
- No właśnie! Pochwal się - powiedział Mario.
Wyciągnęłam z torby sukienkę. Wszyscy zrobili wielkie oczy. Faktycznie, dość oryginalna, ale wpadła mi w oko. Mam też pasujące do niej buty, które wzięłam z domu.
- No, chłopaki, a Wy w co się ubierzecie? - zapytałam.
- Znajdzie się coś - powiedział Mario.
- Mam białą koszulę na krótki rękaw i spodnie od garnituru, więc jest ok - powiedział Marco.
- Jeszcze mamy całe popołudnie na buszowanie - powiedział Kevin.
Racja. Gdy nieco odpoczęliśmy i zregenerowaliśmy siły, ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie i dalsze łowy. Gdy już Mats obwieścił, że pora wracać, aby zdążyć na rejs, ruszyliśmy prędko do hotelu zostawić rzeczy, a następnie udaliśmy się na żeglarską przygodę.
***
Dotarliśmy na wodę, Mats wskazał nam łódź, którą będziemy płynąć. Od razu mi się spodobała.
Oprócz nas była jeszcze grupka turystów. Wszyscy pokazali bilety kontrolerowi i weszli na pokład. Słońce już powoli zmierzało ku zachodowi.
- Teraz się przepłyniemy, a potem sylwestrowa noc - pomyślałam zadowolona.
Wszyscy z naszej paczki byli uśmiechnięci. Spojrzałam na Marco - był dziwnie blady.
- Marco, wszystko okej? - zapytałam.
- Tak, oczywiście - powiedział. Wyczułam jednak, że jest nieco czymś zdenerwowany. Tylko czym?
- Coś taki zdenerwowany? Chyba nie masz choroby morskiej, co? - Mats poklepał go po plecach.
- Tylko jak coś, pawia puszczaj za burtę, a nie na pokład - zażartował sobie Kevin.
- Co my z Wami mamy - skomentowała Cathy.
Łódź ruszyła. W łodzi znajdował się również barek, niektórzy turyści tam od razu poszli. Niektórzy przesiadywali na pokładzie i podziwiali widoki. Ja i Marco również. Obejmował mnie cały czas swoimi umięśnionymi, silnymi ramionami. Czułam od niego zapach jego wspaniałych perfum.
W końcu ląd zniknął nam z oczu. Czułam wiatr we włosach i zapach oceanu. Nawet raz udało nam się zobaczyć skaczącego delfina!
Było już wpół do dziewiętnastej. Na pokładzie zrobiło się pusto, wszyscy wczasowicze zeszli z pokładu albo siedzieli po drugiej stronie. Marco rozejrzał się wokół.
I nagle, mój ukochany uklęknął przede mną i wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni spodenek. Od razu wiedziałam, o co chodzi! Serce zabiło mi szybciej...
- Lidia, kochanie - odezwał się - jesteś dla mnie wszystkim. Nie masz pojęcia, jak Cię kocham. Już trochę czasu jesteśmy ze sobą. I dlatego teraz pytam... zostaniesz moją żoną?
- Tak! - krzyknęłam od razu. Marco, zanim pozwolił, bym mu się rzuciła na szyję, wsunął na mój palec pierścionek. Brylancik umieszczony w nim połyskiwał w blasku zachodzącego słońca.
I po chwili padłam w jego objęcia. Blondyn chwycił mnie w pasie i zaczął mną kręcić.
I po chwili usłyszeliśmy czyjeś brawa. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy naszą paczkę. Nasi przyjaciele podeszli do nas.
- Gratulacje, stary - powiedział Mario i uścisnął swojego przyjaciela.
- Widzieliście wszystko? - zapytałam.
- Postanowiliśmy pójść do Was, i trafiliśmy na moment, kiedy Marco zakładał Ci pierścionek - powiedział Kevin. - Od razu skapnęliśmy się, o co chodzi. Gratulacje, kochana - powiedział i przytulił mnie.
- Dziękujemy, dziękujemy - powiedziałam, gdy już przyjęłam uściski i buziaki od wszystkich.
- To dlatego byłeś taki zdenerwowany - powiedział Sven.
- Czemu się tym denerwowałeś? Jak mogłabym Twoich oświadczyn nie przyjąć? - zapytałam.
- Wiem, kochanie, no ale... takie sytuacje też potrafią zdenerwować - powiedział Marco.
- To teraz tylko czekać na imprezę! Będzie jeszcze jeden powód do świętowania - powiedział wesoło Mats.
- O nie, jak wpadniesz pijany do basenu, to ja Ciebie łowić nie będę - powiedziała Cathy. - Przypominam, że to imprezka przy basenie!
- Od czego są ratownicy - zaśmiał się Mario.
- A może oni też chcą zabalować? - zapytałam.
- Ktoś musi się poświęcić... - uśmiechnął się pod nosem Kevin.
- Wam to tylko picie w głowie - skomentowała Cathy.
Niebawem łódź zaczęła płynąć z powrotem do lądu. Szczęśliwa, siedziałam na ławeczce stojącej na pokładzie, i obserwowałam zachodzące słońce. W objęciach mojego przyszłego męża...
___________________________
Napisałam! Mam nadzieję, że się podoba.
Mam nadzieję, że nie znudziło się Wam to opowiadanie? Bo jeszcze nieco będę tu pisać ;)
Nareszcie ferie! ^^ Tak długo na nie czekałam.
To co? Do następnego!
Buziaki! :***
Jesteś tu już? Zostaw komentarz, daj mi motywację.
Z góry dziękuuuję <3
Z góry dziękuuuję <3