Podeszłam nieśmiało do mojego ukochanego. W jego oczach także dało się zobaczyć przejęcie.
- Witaj, kochanie - powiedział i mnie przytulił. - Nie denerwuj się - szepnął mi na ucho.
- Staram się - odrzekłam. - Będzie okej, musi tak być!
W końcu stanęliśmy w progu kościoła. Wszyscy zajęli miejsca, tzn. nie wszyscy, niektórzy musieli na stojąco obserwować całą ceremonię. Ewa i Mario ustali już przed ołtarzem. Oboje się wystroili, wyglądali wspaniale.
Otrzymaliśmy znak, że mamy iść do ołtarza. Organy grały. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich zebranych. No tak... tego dnia ja i Marco byliśmy głównymi bohaterami. Czułam się trochę jak w filmie.
Stanęliśmy obok naszych świadków. Uśmiechali się do nas, chcąc nam dodać pewności siebie.
Ksiądz rozpoczął mszę. Trochę to potrwało, nim zostały odprawione formalności. W końcu nadszedł ważny moment - moment nałożenia sobie obrączek, oraz powiedzenia sakramentalnego "tak".
- Czy ty, Marco Reusie, bierzesz sobie tę kobietę za żonę? - zapytał ksiądz.
- Tak - powiedział Marco, lekko zarumienił się i uśmiechnął.
- Czy ty, Lidio Miller, bierzesz sobie tego mężczyznę za męża? - zwrócił się do mnie ksiądz.
- Tak - powiedziałam, z wyraźną radością w głosie.
Przyszedł czas na założenie obrączek. Wyryto na nich nasze imiona. Wsunęliśmy sobie na palce złote krążki. I stało się - jesteśmy małżeństwem. Stało się to, na co tak długo oboje czekaliśmy.
- A teraz para młoda może się pocałować - oświadczył ksiądz.
Marco, usłyszawszy ten komunikat, objął mnie mocno i pocałował. Zamknęłam oczy. Usłyszałam gromkie brawa, które zaczęli bić wszyscy zebrani.
- Nie spodziewałabym się, że będę jeszcze mogła w życiu coś takiego przeżyć... - pomyślałam rozanielona.
Gdy już oderwaliśmy się od siebie, poczułam na sobie spojrzenie mojej ukochanej, najwspanialszej i najcudowniejszej pod słońcem świadkowej Ewy. Kocham tę kobietę. To dzięki niej jestem tutaj, u boku mojego ukochanego. To ona mnie wyrwała z piekła, uświadomiła, że ja też mam prawo do szczęścia.
Niebawem msza się skończyła. Teraz czas pojechać do USC. I potem zabawa do białego rana na weselu!
***
Ruszyliśmy naszą limuzyną do USC. Mam nadzieję, że te formalności da się tam w miarę szybko załatwić. Pojechaliśmy naturalnie z Mario i Ewą, reszta gości ma już jechać na miejsce wesela i tam na nas czekać.
- No i widzicie, już po wszystkim - powiedział Mario.
- Nie do końca - stwierdził Marco. - Jeszcze cała noc przed nami!
- Oj, będzie robota... - westchnęła Ewa. - Chyba że ktoś z Was upilnuje Łukasza, żeby nie przesadził z procentami?
- To niewykonalne - zaśmiał się Mario.
- I kto to mówi... - wtrącił Marco.
- Zobaczysz, że rano wyjdę bez niczyjej pomocy - powiedział Mario.
- Już ja znam tę gadkę - powiedział Marco.
- A ja w ogóle muszę się obejść bez alkoholu, i co Wy na to? - odparłam.
- Bywa i tak - pokiwał głową Mario.
- Symboliczny kieliszek szampana o północy Ci nie zaszkodzi - powiedziała Ewa.
- Może i jej nie, ale dziecku - powiedział Marco.
- Dziecku też nie - powiedziała Ewa.
- Zaraz będziemy na miejscu - usłyszeliśmy głos kierowcy.
I faktycznie, dwie czy trzy minuty później dojechaliśmy do Urzędu Stanu Cywilnego. Pokierowano nas do pomieszczenia, w którym podpisaliśmy odpowiednie dokumenty. Urzędnicy życzyli nam szczęścia na nowej drodze życia. No i na szczęście, nie potrwało to zbyt długo i mogliśmy jechać na wesele!
- No, będzie się działo - cieszył się po drodze mój ukochany.
- Ja Ciebie pijanego nie mam zamiaru prowadzić - oznajmiłam - będziesz skazany na swoje własne kolana i ręce!
Mario i Ewa się roześmiali. Marco udał, że strzela focha na mnie. Ale gdy go czule pogładziłam po szyi, od razu przestał. Tak, nauczyłam się z nim postępować przez te wszystkie miesiące!
_____________________
Możecie mnie teraz zabić, poćwiartować i spalić...
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam za tak długą przerwę!!! I za taki krótki rozdział ;<
Wasze blogi staram się czytać, przepraszam, że nie komentuję ;< Postaram się to nadrobić podczas Świąt!
Po prostu nie mam zbytnio czasu. Taka ładna pogoda, ostatnio bardzo dużo spędzam czasu na dworze. Moje życie uległo pozytywnej zmianie. Mam chłopaka ♥
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zajrzy!
To co? Do następnego! Buziaki :*****